''Kocham Ciebie ziemio czarna co nam złote rodzisz ziarna. Z twoich blizn zadanych wiosną Latem kwiat i kłosy rosną...'' '' Sierpień '' Marian Galewicz
Kawiarenkę sierpniową uważam za otwartą. Zapraszam na pyszne śliwki,rumiane jabłka,chleb domowy ze swojską konfiturą oraz jak zawsze na smakowity kubek kawy z kawałkiem szarlotki
Witajcie w poniedziałek :) Witaj nowa gospodyni Goplano
Piekny wstep, dla mnie bardzo patriotyczny i zdjecia cudne
Fajnie się zbiegł ten pierwszy dzień miesiąca z pierwszym dniem tygodnia, dlatego ten dzień trzeba zacząć optymistycznie, bo jak mówi nawet stare przysłowie ''Jaki pierwszy, drugi, trzeci, taki cały sierpień zleci''.
Wszystkich pozdrawiam i życzę samych przyjemnych chwil, oraz pozostawiam kilka wakacyjnych fotek z Polski :)
Dobry poniedziałek Lecę, pędzę na kawusię i szarlotkę Urodzinową /najlepsze życzenia dla Twojego Męża , podobno życie zaczyna się po 50tce właśnie /. Sierpień uwielbiam, bo już słonko nie praży zbyt mocno i śliwki zaczynają dojrzewać, moje ulubione owoce, nawet czereśnie za nie oddam, jabłuszka też teraz najlepiej smakują. Piękny czas obfitości, pracy też nie brak, ale co tam, powolutku, bez pośpiechu damy radę. Ja nadal swoje i darowane ogórasy przerabiam, cukinię nawet do słoików wpakowałam /musztardowa i meksykańska będzie/. Teraz czekam na malinki, może nalewkę zdrowotną wg Beatki zaleję?? była kiedyś pyszna, a teraz z naszych malinek może smakować jeszcze lepiej. Ogólnie nic nowego, poza maluchem dzikiego gołębia lub sierpówki, któremu wichura rozwaliła gniazdo i ... znalazłam go wczoraj rano i po konsultacjach z rodzinnym gołębiarzem, wymościłam mu nowe lokum /w koszyczku po truskawkach lidlowych/ a eM wylazł wysoko, najwyżej jak mógł i umocował je na gałęzi. Teraz czekamy na powrót matki, bo tylko ona może go karmić, my nie poradzimy sobie z takim oseskiem, bez piór co dzioba nie umie jeszcze otwierać.
ja też uwielbiam śliwki ,w każdej postaci. Jutro planuję zrobić pierogi ze śliwkami,polane śmietaną i cukrem.Jako dziecko o tej porze roku mama często nam robiła. No i kompot do tego. Moje pierwsze ciasto w życiu też było ze śliwkami ... i ten zapach powideł ,a jaki smak.. jeju jak mnie naszło na wspomnienia
No nie... tyle się rano opisałam, ba nawet ciasto przyniosłam, kliknęłam i poszłam robić płatności. Teraz wpadam, a mojego wpisu nie ma... gdzie on? ktokolwiek widział, ktokolwiek wie??? gdzie???
Witam zatem ponownie, ale już tak "mądrze" nie napiszę, bo poprzednio wysiliłam i zużyłam cały intelekt..../hihi/ Wstępniak Goplany nastroił mnie bardzo dobrze, bez zbędnego pisania po raz drugi, rozsiadam się wygodnie, biorę kubek kawusi w łapki i jest miło... Ciasto też przynoszę po raz drugi - kruche, z czerwoną porzeczką i masą kokosową... częstujcie się z okazji rozpoczęcia sierpnie.
Hm,mnie też się to kilka razy zdarzyło,że się rozpisałam,wysłałam,a tekst nie dotarł i do dziś nie wiem dlaczego?
Tak czy inaczej witaj w sierpniowej kawiarni,za ciasto bardzo dziękuję i zapraszam wszystkich w odwiedziny. Od dłuższego czasu zastanawiam się co u ''dawnych'' koleżanek. Basilis,Marioli,Alidab i innych którzy niegdyś tu zaglądali i zamilkli...Myślę o Was i zapraszam na pogawędkę
Ja myślę, że Twój wpis został przez przypadek zabrany przez osobę, która zakosiła cały talerz ciasta. Dobrze, że postanowiłaś przynieś jeszcze raz, bo wygląda tak smacznie, że ledwo nadążam z przełykaniem śliny Mmmmm
Gospodyni Ty nasza! Jaki piękny początek sierpnia! Przypomniałaś mi o śliwkach. Też lubię Dobrze, że przed nami jeszcze jeden typowo letni miesiąc, bo jakoś tak dziwnie się robi jak sobie człowiek pomyśli, że już urlop ma za sobą No ale nie ma co marudzić. Przed nami z pewnością wiele miłych, sierpniowych dzionków
Witam poniedziałkowo i sierpniowo Koniec dobrego - wróciłam do pracy. Na szczęście przerwa tygodniowa nie przyniosła żadnych niemiłych niespodzianek
Wyjazd jak zwykle udany. Pogoda w kratkę ale nam to nie przeszkadzało zbyt mocno. Dzięki temu był czas na posiedzenie na tarasie, w chałupce i na rowerze wodnym oraz na zwiedzanie okolic. Mieliśmy tez czas żeby wyskoczyć na pobliski targ rolny. Jej, ileż tam było dobroci. człowiek miał ochotę kupić wszystkiego po trochu Dla takiego typowego mieszczucha jak ja, bez własnego warzywnego ogródka, to normalnie "bajka". Cenowa może niekoniecznie, ale gdzie jest teraz tanio? Ogórki słodziutkie, czereśnie czarne i ogromne, sery krowie i kozie a wszystko pierwszej świeżości. Były tez własne chleby, wędliny, przetwory w słoikach i inne tego typu. Tradycyjnie w drodze powrotnej podjechaliśmy do naszego pszczelarza po doskonałe miody. Wpadliśmy też na moment żeby się ukłonić do starszemu małżeństwu, które kiedyś wynajęło nam domek. Wszędzie oczywiście miłe i radosne pogawędki. Ech te Kaszuby! Jak ich nie lubić. Ludzi tam mało więc spokój i życzliwość na każdym kroku. Tym razem wybraliśmy na miejsce noclegowe wioskę o nazwie Bącka Huta. Tam czekał na nas fantastyczny domek (całoroczny z "kozą" jakby ktoś chciał się ogrzać). W środku zrobiony gustownie i na wysokim poziomie. Gospodarze mieszkali w pobliżu. Dyskretni ale tak życzliwi, że aż człowiek szukał z nimi kontaktu. Na przywitanie na stole czekały na nas przepyszne jagodzianki i trochę ogrodowej zieleniny. Nie było problemu żeby sobie odpocząć w ciszy, bo taras ogromny a ogród wielgaśny i tak zadbany, że można by tam siedzieć i siedzieć... W dniu wyjazdu czekali na nas na tarasie z kawą, własnymi goframi a do nich była prawdziwa bita śmietana (nie żadna sklepowa), jagody i konfitury. Żegnali się z nami tak, jakbyśmy byli ich rodziną a spędziliśmy tam zaledwie 6 dni. Gdyby ktoś szukał takiego zakątka do odpoczynku na Kaszubach, to z przyjemnością wyślę link do oferty. Zaraz poszperam w komórce i wrzucę jakieś fotki.
To tyle na początek, bo pewnie jeszcze nie raz mi się coś przypomni
Zanotowałam sobie miejscowość,bo z tego co opisujesz to jest przecudownie,a jak jeszcze ludzie są dobrzy i życzliwi to tym bardziej
Mam nadzieję się tam kiedyś wybrać. Sielsko-czarodziejsko. Rozumiem,że konwersacja po polsku,bo jakby tak po swojemu zaczęli mówić nic by nie szło zrozumieć,no chyba,że znasz po kaszubsku
Szczerze polecam to miejsce. Gospodarze to dwa pokolenia. Ci w wieku 70 lat mają swoje doświadczenia i chętnie rozmawiają na wiele tematów. Młodsi czyli tak gdzieś 40 lat również otwarci i wcielają w to miejsce młodego ducha. Ta krzyżówka doświadczeń daje wspaniałe efekty. Kaszubski język się pojawiał ale tak bardziej w żartobliwej formie.
Może te rejony zachwycą Ciebie również...? - dwie pierwsze fotki, to miejsca blisko domu
Po prostu pięknie,a ile przestrzeni we wnętrzu. Nic dziwnego,że szkoda było odjeżdżać. Możesz podać ten link? Jeśli nie ja pojadę,to na pewno moja rodzina z zachodnio-pomorskiego.
Oczywiście z przyjemnością zaraz podam link. Wyślę na prywatną skrzynkę żeby nikt nie miał pretensji, że może bawię się w jakieś odpłatne promocje Dom nie jest duży, ale faktycznie tak urządzony, że przestrzeni w nim nie brakuje. Na dole mogą spać dwie osoby i u góry (w sypialni) również dwie plus jest jeszcze łózko (mniejsze) dla dziecka (takie 160cm). Taras jest bardzo duży - mierzy 35m.
I już wskoczyliśmy sierpień. Rocznica polskiego zrywu.
Pięknie witacie nas czy raczej witamy się ciastami, owocami, wspominkami.
Czy lubię śliwki średnio pamiętam. W Stanach nie ma węgierek, tylko typu renklodowego, a tych nie lubię. W Polsce rzadko kupowałam w historii małżeńskiej, bo śliwki to osy, mój mąż uczulony, panicznie się boi. Powidła śliwkowe uwielbiam, choć i tak wyżej stoi agrest, bo on jest moim dzieciństwem na wsi- mleko prosto od krowy i pajda chleba ze smażonym przez tydzień agrestem. Mniam...
Ciasta nie upiekłam, nie wiem kiedy dzień zleciał. Rano pojechałam po mięso, potem do kościoła, na pączki, sprzątanie w domu (skoro zostaliśmy kiedyś choć po łebkach trzeba). Potem okazało się, że nie mam cebuli, musiałam jechać. Bo co to za tatar bez ogórka konserwowego i cebuli. No i przyjemności jedzeniowo piwne na wieczór. A dziś do pracy trzeba.
Agrest jest pyszny jak najbardziej i ile ma witamin. Lubię ten kwaskowy posmak. Zawsze u nas były kompoty i dżemy. A koleżanka co roku robi soki typowo na przeziębienie.
Pogoda deszczowa,w tej chwili 16 stopni. Szkoda,bo żniwa a tu brak pogody. Potem ziarno jest czarne przez to,no ale cóż jest jak jest. Podobno ma być jeszcze pogoda i to z upałami.
Dziś na obiad robię zapowiedziane pierogi ze śliwkami i jeszcze jakąś zupę. Zastanawiam się tylko jaką Może podpowiecie?
A co u Was na obiad,a co na śniadanie? U mnie dziś zwyczajne kanapki na dwa kęsy i do roboty. Znowu to prasowanie,którego szczerze nie znoszę
Wpadajcie na kawkę i herbatkę. Pogoda jest jaka jest,lepiej posiedzieć w kawiarence i pogawędzić
Witam wtorkowo Rano, gdy szłam do pracy było zaledwie 11 stopni. Teraz słońce grzeje na całego więc powinno się powoli ocieplać. Na jutro zapowiadają w moim rejonie 32 stopnie a na czwartek 35 a w piątek ma mocniej popadać. Szkoda tylko, że weekend będzie zaledwie 20. Tak czy siak jest OK. padło pytanie o śniadanie i obiad. U mnie wygląda to skromnie - bułka z twarogiem i pół czerwonej papryki. Ot i wszystko. Popołudniu jadę odwiedzić rodziców - będzie ryba Jeśli chodzi o podpowiedź w temacie zupy, to ja bym np. chętnie zjadła taki delikatny, lekki barszcz ukraiński. Ostatnio miałam okazję zamówić sobie w Słupsku, gotowany w lokalnym (mlecznym) barze o nazwie "Poranek". Nie był gęsty, czuło się świeżą kapustę, delikatne buraki i dobrze ugotowaną większą fasolę (Jaś). Skojarzył mi się z wiosenną zupą przez tę swoją lekkość. Pyyyycha. To tyle o jedzeniu Czas na herbatę z sokiem i cytryną. Dobrego dnia
Witam. Dziś jestem opóźniona we wszystkim. Obudziłam się o 6-tej, poczytałam trochę, a potem jeszcze przytuliłam się do poduszki... no i kiedy się obudziłam była 9.05... musiałam biegusiem coś zjeść i zażywać moje "drugie śniadanie", potem łazienka dopiero, a teraz kawa przy kawiarenkowym stoliku.
Dziś ciąg dalszy pracy przy papierówkach. Wczoraj 1 wiadro, dziś drugie w kolejce. Obieram, oczyszczam i prażę, a potem do słoika... nikt nie chce, więc muszę trochę przerobić, bo szkoda, by się zmarnowały.
Na obiad dla M mam zupę-krem z cukinii i pieczarek, na drugie pulpety w sosie pomidorowo-musztardowym, a ja sobie usmażę naleśniki i dziś będą z musem jabłkowym, a jutro z cukinią usmażoną i serem pleśniowym - zasmażone.
Pogoda chłodniejsza, po południu ma padać, ale od jutra znowu ma grzać.
No to czas udać się do kuchni, a Wam życzę miłego dzionka.
Dzięki za podrzucenie pomysłu na zupę. Cukinię mam,tylko pieczarki muszę dokupić. Ostatecznie zrobiłam dziś na szybko zalewajkę . Jutro zrobię krem i parowce.Najlepiej smakują w letnie dni takie lekkie obiady
''Dziś ciąg dalszy pracy przy papierówkach. Wczoraj 1 wiadro, dziś drugie w kolejce. Obieram, oczyszczam i prażę, a potem do słoika... nikt nie chce, więc muszę trochę przerobić, bo szkoda, by się zmarnowały.''
Znam to z autopsji, ale jak znajdzie się kompana albo dwóch do wspólnego ''papierowkowania'', to robota zupelnie inaczej wyglada i robi się szybciej i przyjemniej :)
Witam :) słonecznie i ciepło. Wilgoci mamy sporo, to nie muszę podlewać. Czekam na kuriera z paczkami dla kociarni i 2giego z częściami do autka. Jest co robić, ogórki zaprawiam na ostro-miodowo, zalewy mam sporo to pod wieczór zerwę co się da i kolejna porcję podszykuję. Te poprzednie wyjadamy, dodałam nawet do wczorajszej pizzy, fajnie pasują, nie gorzej niż oliwki /których miałam za mało/. Ogólnie mam lekką zadyszkę - w domu, ogrodzie i rodzince, ale jak zaplanuję wcześniej pilniejsze sprawy, to powinnam wszystko dopiąć, finansowo też. Trzymajcie się zdrowo i nie pracujcie zbyt ciężko, bo w końcu są wakacje, lato i trzeba akumulatory ładować a nie harować jak wół. A ja pędzę do kuchni - wielkie gary czekają na moje łapki. Potem 2ga kawusia i chyba chwasty wyplenię, rano zaczęłam, ale musiałam przerwać bo kociarnia czekała na urządzanie kojca /przed ulewami wszystko schowałam do pudeł/. Miłego dnia
Skąd masz tyle siły Smosiu,przecież non stop jesteś na pełnych obrotach.Podziwiam..i pozdrawiam Ciebie oraz Twoje urocze zwierzaki
Wpadaj jak najczęściej,w końcu trzeba sobie przerwy robić bo się nam tu przepracujesz A jak jeszcze nie jadłaś to przyjmij ten talerz pierogów ze śliwkami. Oczywiście dla każdego się też znajdzie ,bo zrobiłam dość dużo
Witam ponownie. Tak to jest z planowaniem, z moich planów na dziś nici... niespodziewanie pojechałam na działkę i na zakupy, więc nie ma naleśników. Zjadłam zupę owocową jakąś, bo była w lodówce. Naleśniki poczekają, bo jutro muszę zrobić pierogi ze śliwkami... takiego apetytu mi Goplana narobiła, a akurat śliwki przywiozłam. Są bardzo dojrzałe i nie mogą czekać.
Podzielam zdanie Goplany, Smosia to taki "robocik", cały czas na wysokich obrotach, nie wiem czy i kiedy wypoczywa??? I te gary o których mówi, chyba dla pułku wojska gotuje... Ale skoro ma siły, zdrowie dopisuje, to też bym tak "wirowała" jak nakręcona...
Trzymajcie się i tak nie harujcie, jutro też jest dzień.
Zupa owocowa? Uwielbiam każdą,byle była z makaronem. Babcia pamiętam robiła tzw. Garus ,taka zupa śliwkowa z ziemniakami. Dla mnie niestety niejadalna. Z makaronem rozumiem,najlepiej swojskim grubo krajanym. Zresztą kiedyś tylko był swojski. Razem z mamą robiłyśmy ,a pierzyna i papier służyły do podsychania placków. Potem krajanie.Mamie szło to bardzo sprawnie,mnie nie bardzo,dlatego jak nastały maszynki szło mi bardzo szybko Do dziś zresztą korzystam z maszynki do makaronu.
Mówisz ,że plany uległy zmianie i robisz pierogi ze śliwkami. Powiem Ci,że dobre były,oj dobre. Domownicy zjedli wszystkie W tym roku obrodziły i są fajne słodziutkie.
A ja z zupami owocowymi mam odwrotnie, niejadalne. Kompot z talerza i do tego z makaronem. Kto to widział To była zmora dzieciństwa, zaraz po zupie nic.
U mnie obiad też na słodko- gofry tradycyjne, z bitą śmietaną, owocami, polewą czekoladową, cukrem pudrem - do własnego uznania. Chyba wolę już moje serowe, choć te też nie były złe.
Haha, wiem, wiem, że takie zupy mają swoich zagorzałych miłośników jak i przeciwników U nas jednak nie było kompotu tylko zabielana śmietaną i podbita mąka zupa. Często z dodatkiem goździków dla podrasowania smaku.
''A ja z zupami owocowymi mam odwrotnie, niejadalne. Kompot z talerza i do tego z makaronem. Kto to widział To była zmora dzieciństwa, zaraz po zupie nic. ''
Powiedzmy żartobliwie za stara reklama z Linda - Ekkore, co Ty wiesz o zupach
Na dworze mglisto co zapowiada piękną pogodę. Wstałam dziś o 4:00 by nastawić pranie zgodnie z taryfą. 11 lat temu przeszliśmy na system weekedowy i od tamtej pory stosuję się bez wyjątku. W tygodniu Od 22.00 do 6 i od 13-15 jest taniej. Wiele osob tego nie może zrozumieć, ze jak to, czekać do 13 albo w nocy prac? A to wszystko kwestia przyzwyczajenia.
To na razie tyle. Pora wczesna, trzeba się jeszcze zdrzemnąć
Witam. Wstałaś o 4-tej? a wiesz, że ja też budzę się nad ranem, często coś poczytam, a potem się jeszcze zdrzemnę... drzemka czasem trwa do 8-9 nawet. Dziś wstałam normalnie czyli o 6-tej, ale jeszcze leżakowałam /jak w przedszkolu/ do 7.30.
Co do zupy owocowej, ja lubię latem i to bardzo. Też zagęszczam ciut mąką ziemniaczaną, śmietany staram się nie dawać, choć czasem odrobinkę, no i np. taką jabłkowo-śliwkową jak ostatnio miksuję. Zapewniam, że nie przypomina to kompotu. Natomiast jeśli chodzi o sposób podania, to nigdy nie podaję z makaronem, w moim domu też nie jadało się jej z makaronem, nigdy, nie znam takiej wersji. Ja podaję z grzankami, ale lubię też z ziemniakami. Bardzo mi smakuje zupa lekko tylko ciepła, nawet chłodna i do tego ziemniaki tłuczone gorące, najlepiej taka kępa gorących skąpana na talerzu w zupie.
U mnie dziś pochmurno jakoś, jakby miało padać. A przede mną wiadro jabłek zaległych z wczorajszego dnia /następne przywiezione wczoraj, ale już nie będę ich pakować do słoików/, no i pierogi ze śliwkami.
Miłego dzionka życzę. Dołączam fotki floksów i hibiskusa z mojego ogródka.
Cześć ;) dzisiaj wcześniej bo miałam przymusowe zakupy w sklepiku - pieczywo, owoce i wędlina dla nas na śniadanie. Teraz obżarta pędzę do kociarni, potem roślinek i kolejna kawa. Obiad muszę gotować, mięso mam, pieczarki i cukinie są, będzie fajne żarło. Taka zupa almanowa tez by pasowała, ale ja nie mam talentu do zup, narobię się przy nich, nagotuję i sama jem bo nikt nie chce. Podobno zupy gotują się same, ale nie moje ;(( Moja werwa sierpniowa jest normą, potem spada, maleje by w zimie mnie opuścić na dobre /niedźwiedzie tak mają, ja wg horoskopu Indian jestem spod znaku brunatnego misia /. Bardziej do mnie pasuje ten znak misiowy niż pozostałe: panny, zajączki czy co tam jeszcze wymyślili wróżbici gwiezdni
Dzięki za pyszne ciacha, piergale i deserki, pomysły na zupki /może kiedyś dla siebie takie ugotuję/. Trzymajmy się słonecznej strony życia, a moc 'będzie z nami.
Korzystałam już z paru przepisów: chrzanowa wielkanocna, warzywno-mięsna praliny, flaczki pyszne /z grzybkami nawet/. Nie gotuję, bo nie ma chętnych i czasu na jedzenie zupy - zjadamy konkretną obiadokolację i po kłopocie. Moja ulubiona: fasolowa domowa, ale nawet nie podejmę wyzwania, tak jak u mojej Mamy to mi nie wyjdzie :(( Owocowe to już abstrakcja, lubię niektóre, nawet bardzo, jak je ktoś ugotuje - moje zawsze będą "kompotowe, blee.
Witam środowo Nooo powiem Wam, że u mnie to już niezła duchota. W biurze powietrze wisi. Pewnie za oknem jest sympatyczniej. Póki co termometr pokazuje 25 stopni a podobno dobije do 32 w cieniu. Jakoś śniadanie mi nie wchodzi. Od ósmej jem jedną bułkę z twarogiem i do tego kawałek czerwonej papryki. Gotowania nie planuję. Coś tam jeszcze jest w lodówce do wyjadania. Najbardziej kusza mnie lody z zamrażarki Lubicie? Ja niestety aż za bardzo
Dla mnie zupa owocowa zawsze była zabielonym i zagęszczonym kompotem z makaronem, nie moja bajka.
Przez prawie całe moje życie gotowałam minimalną ilość zup. Przeważnie gęste jednogarnkowce. Nie przepadałam za nimi. Były jako pełny obiad, a nie wstęp do niego. Do czasu aż odchudzałam się zupami. Wtedy je polubiłam, mimo, że nadal są pełnym obiadem to są zdecydowanie częściej.
Co do lodów to mam stosunek obojętny. Lubię czasami zjeść, ale bez przesady. Na mieście boję się, bo jak będą sztuczne dodatki to zrobią mi się w kącikach ust zajady - piekące, bolesne. Ale i tak ryzykuję, szczególnie, gdy kuszą smakami. Moje ulubione to kwasne smaki, często sorbety (bo zwykłe lody nie oferują) oraz kawa i pistacje. W Stanach nauczyłam się jeść waniliowe, których kiedyś nie uznawałam, bo często to wśród wszelkich mieszanek jedyne jadalne.
Hitem na całe życie są lody o smaku pestek dyniowych, które jadłam w Austrii, w Grazu.
Ekkore a to ciekawe, ze zajady pojawiają Ci się od lodów, jednak sztuczne dodatki nie tylko dodawane są do lodów. Możesz tu więcej napisać, bo zaciekawiło mnie to, szczerze mówiąc, a właściwie pisząc ;)
Trudno mi powiedzieć jak to działa. Wiem, że po jednych mam, po innych nie. I mam zazwyczaj po tych, do których smaku mam zastrzeżenia. I dotyczy to lodów, może dlatego, że te lizane mają bezpośredni kontakt ze skórą, inne jedzenie wkladamy do ust, może w środku już nie podrażnia.
Moje codzienne jedzenie jest praktycznie wolne od sztucznych dodatków. Nie jem żadnych gotowców, półproduktów, przyprawy wybieram w wersji podstawowej, bardzo niewiele w mojej szafce jest gotowych mieszanek, często sama mieszam- albo po swojemu z listy składników, albo znajduję przepis. Jedzenie restauracyjne w Stanach jest dobrej jakości i to za niezbyt wysokie pieniądze, w stosunku do zarobków. Lokalne restauracje mają lokalnych dostawców, bez pośredników. Teraz fast foodowe restauracje podniosły ceny, jest naprawdę niewielka różnica w cenie, czasami taka lokalna, jest tańsza. Bo sieciowki opierają się na transporcie dalekim....
To reszta z obiadu mojego brata. To zabrał do domu, zjadł drugie tyle, była jeszcze surówka oraz hashpuppies (to kulki zazwyczaj, tu były w kształcie rolek, z ciasta z mąki kukurydzianej i zwykłej z cebulą, usmazone w głębokim tłuszczu), te zostały w restauracji, bo zimne albo odgrzane smakują okropnie. To był obiad za 20 dolarów (za tą ilość w przeliczeniu to mój brat mówił, że nie było drogo). A ta kwota to jak w Polsce 20 zlotych, w stosunku do zarobków. Nasza porcja składała się z dwóch filetów z suma plus surówka, frytki lub purre (moje) i wspomniane hashpuppies i taki obiad kosztował 13 dolarów.
Ale to jest jedna z przyczyn rozmiaru Amerykanów- rozmiar porcji oraz relatywnie niska cena, że nie bierzesz z domu tylko idziesz na lunch czy wieczorny obiad.
Wydaje mi się, ze lizanie lodow, to raczej nie ma tu nic do rzeczy, bo jak jesz łyżeczka, to też dotykasz ust. Z tego co pamiętam lizanych nie jadlam, a zajady mialam po jednej stronie, stąd moje zainteresowanie tematem - dzięki A może to jednak za niski poziom witaminy z grupy B w organizmie?
Znawcą nie jestem, ale z tego, co mi wiadomo, to zajady są pewnego rodzaju zakażeniem bakteryjnym, które pojawia się przy obniżonej odporności (niedoborze żelaza, braku witaminy C, kwasu foliowego, witaminy B2 i innych witamin z grupy B). Czasami jest to również reakcja na niektóre kosmetyki. Jeśli ktoś nosi protezę, to również może w ten sposób przenosić sobie jakieś bakterie. Ale tak czy siak - jak zawsze wszystko zależy od organizmu.
Braku minerałów i witamin nie mam żadnych, co roku kontrolowane. To od lodów mam po jednych, po innych nie. I tylko lizanych. Te jedzone łyżeczką nigdy mnie nie przyprawiają o zajady. Być może własny wirus wewnętrzny, nanoszony językiem plus sztuczne dodatki plus wilgotne środowisko przyczynia się do tego. Poboli, poboli i przestanie. A jak będzie denerwować to wyeliminuje się źródło powstawania.
Ja ciągle zapominam, że to american size. Jeszcze nasz syn na początku zdziwił panią, gdy chciał trzy gałki, jak zobaczył u kogoś poprzestał na dwóch. Ale ciężko odmówić, gdy tyle smaków kusi.
Tak, słony karmel z zielonej budki jest najlepszy! Chyba wszystkie lody z zielonej budki są najlepsze jak dla mnie, ale słony karmel, no i mięta z kawałkami czekolady to numer 1 :)
Melduję, że plan na dziś wykonany. Wiaderko papierówek przerobione, pierogi ze śliwkami ugotowane i zjedzone. Musiałam się pochwalić, bo coś mi się wydaje, że "robię" tu za największego obiboka. Smosi nie dorównam, ale choć troszkę przesunę się do przodu w klasyfikacji.
Alman nikt Cię nie ma za obiboka a wręcz przeciwnie, ciagle cos robisz, pieczesz, gotujesz a dzisiaj, w dodatku w takim upale, przetworzyłas wiadro papierówek i zrobilas pierogi ze sliwkami, no ja bym, albo jedno, albo drugie zrobiła, chyba, ze w ekipie, wtedy to co innego ;) Masz fotki? :)
Gdybyś tylko widziała efekty mojej roboty domowej i ogrodowej - o wiadrach mowy nie ma, chwaściory mnie pokonały. Tylko podlewania pilnuję i mojej kociarni kochanej, by nie miałkała czyli wrzeszczała na mnie /źle znoszę wszelkie wrzaski, chyba że sama drę gębę /.
Witam czwartkowo Grzeje, grzeje...póki co 25 stopni. Zapowiada się najcieplejsza noc w tym roku. Uwielbiam takie kiedy jestem na urlopie, bo wówczas można siedzieć do późna na tarasie. Niestety w tym roku nie miałam okazji nacieszyć się tym na Kaszubach. Ciągle jakiś chłodek. Dziś czas na zakupy. Od powrotu było tylko wyjadanie "resztek" ale już czas na konkrety, bo lodówka świeci pustkami. Jak jest tak gorąco, to jeść się nie chce i przez to nie wiem co kupić. Pewnie tradycyjnie twaróg i warzywa.Mam jeszcze jajka zakupione na targu (przed powrotem do domu). Jej, jakie super! Zawsze kupuje w sklepie takie BIO i niby też dobre ale świeżość i smak tych z targu jest nieporównywalna. Wczoraj rzuciłam okiem na stragan na moim lokalnym, osiedlowym ryneczku. Dla przykładu czereśnie są w cenie od 16 zł do 35 zł. Śliwki (podobne do Węgierek) w cenie 10 zł. Wydaje mi się czy drogo? Dobrego dzionka
Witam. Mieszkanki zachodniej części, dogrzeje Was dziś. U mnie też niewiele mniej, bo 30 st. prognozują. Nie mam pojęcia po ile u nas owoce, jako że raczej korzystam z tego co mam w ogrodzie, ale wiśnie po 4 zł to prawie niemożliwe... zawsze były drogie raczej. Śliwek węgierek to jeszcze nie ma chyba, bo to typowo jesienne owoce, teraz to może coś węgierkopodobnego.
Nastrajam się czym się dziś zająć, bo w takich temperaturach to nic się nie chce, Jeść też się nie chce, ale to mnie, niektórym /czytaj M/ to nie przeszkadza, muszą mieć normalny obiad z dwu dań, a i deserem nie pogardzą.
A ja piękne czereśnie lidlowe taniej kupowałam, nawet pozwolili wybierać te największe. Miałam czas, mało klientów było wokół, to stałam przy skrzynce jak zaklęta i grzebałam... Grzeje, więc rankiem podlałam co już podsychało, wykopałam trochę czosnku, wyrwałam koper i kolejne małosolne mam, chyba już ostatnie. W gliniaczku, mniejsze będą na jutro a w słoju mam większe - stoją w chłodzie, to może na niedzielę wyjdą ok. Teraz mała przegryzka, potem wspólne żarcie: mięcho od wczoraj, pomidory, ogórki w 3ch smakach i na deser l o d y - cóż innego w taki upał można jeść. Moje naj, naj to chyba waniliowe algidowe /bo z prawdziwą wanilią z Madagaskaru / i wszelkie karmelowe, solone lub nie, szczególnie rożki aldikowe. Wiśniowe też pyyycha, rożki lub litrowe. Szczerze, chyba wszystkie lody lubię, tylko niektóre bardziej, inne mniej. Dyniowych nie jadłam, nie wiem czy lubię. Zapamiętam, jak znowu odwiedzę Austrię /nie tylko przejazdem/, to koniecznie spróbuję.
I tym chłodnym, pysznym akcentem kończę swój kolejny, przydługi wywód. Miłego wieczorku i chłodnej nocy życzę nam
Smosiu koniecznie spróbuj tych dyniowych, smak jest zaskakujący. Odnalazłam lodziarnię, lody nie są dyniowe, są z oleju z pestek dyni (nota bene mój ulubiony olej, do maczania). https://eis-greissler.at/unser-eis
Olej z pestek dyni jest faktycznie rewelacyjny. Tez lubię go zajadać maczając pieczywo. Mmmmm...co za smak! A lodów o tym smaku nigdy nie jadłam i tez nigdy się z nimi nie spotkałam a chętnie bym spróbowała.
U mnie odczuwalna temperatura jest w granicach 39-42, realna 34-36 dzień w dzień, nawet przestaliśmy jeść na dworze. Jak wstaję, po ciemku jest 25. A gdy idę spać, też po ciemku już jest 30. Taki urok mojego lata.
Mojej rodzinie pozostał już tydzień z kawałkiem. Przeleciało jak z bicza strzelił. Cicho będzie po ich wylocie. Teraz ocean, a w przyszłym tygodniu jedziemy zdobywać Capitol, Waszyngton wzywa. I zaraz po powrocie, następnego dnia lecą do domu. Tak wyszło, bo mojemu bratu pomyliły się daty, jak mi podawawal. A nie chciał rezygnować z wyjazdu, ten termin był jedynym, żeby wejść na Capitol. Mogliśmy przesunąć na inny, ale bez najważniejszego budynku państwowego.
Pewnie nie. Bo koszty jednak duże. Ja po półtora miesiąca płacenia za wszystko dopiero co wyrównałam bratu cenę biletu siostrzenicy, to prezent od matki chrzestnej dla niej (umówiliśmy się, że ja mu nie oddaje w złotówkach, on nie myśli o dolarach. Fakt, że na ten moment miałabym dużo mniejszą kwotę do oddania, bo dolar poszedł mocno w górę, ale co umówione, to umówione).
Co więcej, jak patrzyłam na ceny biletów na maj przyszłego roku, to nie wiem czy polecimy oboje, najwyżej wyślę męża, aby zobaczył ojca. Ale to czas pokaże.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Wczorajszy dzionek był (nawet dla mnie) nie do zniesienia. Ten gorąc, który pojawił się na ulicach przypomniał mi temperaturę na pasie startowym lotniska w Turcji. W cieniu było 39 stopni. Wsiadłam do autobusu a tam zero klimatyzacji, zero otwieranych okien, jedynie jakiś uchylony właz dachowy. Podeszła do kierowcy jakaś kobieta i zaczęła krzyczeć, że ludzie zejdą na zawał. No ale co ten kierowca mógł zrobić...? W zasadzie nic. Mi też się zrobiło słabo. Poczułam jakieś dziwne drżenie w dłoniach i kiedy wysiadłam, to zamiast iść do domu musiałam chwilę posiedzieć na przystankowej ławce. Normalnie przestraszyłam się. Nie wiem jak starsze osoby radziły sobie tego dnia. Dziś ma być o 10 stopni mniej więc powinno być łatwiej. Po pracy planuję jechać do teściowej i liczę, że może nie będzie aż tak gorąco. Może będę miała więcej szczęścia i trafię na bardziej cywilizowany autobus. A jak Wy przetrwaliście wczorajszy upał? Miłego weekendu
U nas pogoda ladna ok.25 stopni, niestety sucho i bez deszczu. Pomieszczenia też nagrzane i rankiem jest 21 stopni, ciezko sie spi, mimo ze okno jest uchylone cala noc.
Wczoraj pojechałam pociągiem odwiedzić koleżankę, która miała operacje poprzedniego dnia i mimo labiryntowych korytarzy szpitalnych i sprzecznych informacji różnych osób tam pracujących, w koncu udalo mi sie z nia spotkac Podejrzewam, ze każdy, kto leży w szpitalu bez względu na to, czy to krótki czy dłuższy pobyt, lubi jak ktoś znajomy do niego przyjdzie, porozmawia, podniesie na duchu etc. Trzeba korzystać z okazji, dopóki jeszcze odwiedziny nie są zakazane Dalam tez mojej koleżance maskotkę żyrafkę siedząca i zawiązałam na rożkach dwie czerwone kokardki i tak jak myślałam, ze ktokolwiek wchodził z personelu medycznego z mina poważna, najpierw spojrzał na żyrafkę, pojawial się uśmiech , ochy i achy no i potem rozmowa już inaczej przebiegała Wiadomo , ze pracownicy zestresowani, ale sa jak widac sposoby, aby szybko ich odstresować
Witam. Wczorajszy dzień przeżyłam jakoś... ledwo...Do południa czułam się źle, oddech jakoś na pół gwizdka, nic nie robiłam, tylko piłam wodę i leżakowałam. Po południu było już lepiej. Dziś też ma być 32 st. nie wiem jak będzie. W nocy nie spałam, bo poszłam spać koło 23, a już po północy się obudziłam i prawie do rana liczyłam potem barany. Rano usnęłam dopiero i wstałam o 8.30... nie wiem co ja mam z tym przerywanym spaniem, choć czasem zdarza mi się noc przespana, ale rzadko.
Dziś muszę obiad zrobić, bo już nic nie ma do jedzenia. Będzie ogórkowa z małosolnych i placki ziemniaczane, choć ja mogłabym zjeść np. ziemniaki z kefirem tylko. Za to w niedzielę nie gotuję, bo nasz amerykański szwagier zaprasza całą rodzinę do restauracji, takie spotkanie w rodzinnym gronie. Nie za bardzo mi się chce, ale muszę iść, nie będę przecież wredną bratową.
Nawiązując do odwiedzin w szpitalu... ja nie jestem zwolenniczką odwiedzin, nie lubię szpitali i nie lubię ani odwiedzać, ani być odwiedzana, zwłaszcza tuż po jakichś zabiegach, ale to może ja jestem jakiś dziwak. Owszem, czekałam na dzieci kiedy byłam po operacji, ale kiedy byłam już "na chodzie" Natomiast w innym czasie to są różne sytuacje, często krepujące i wolałam być... sama. Ale może się mylę, bo w końcu to tak naprawdę byłam dopiero pierwszy raz w szpitalu, nie licząc porodówki, ale wówczas nie było żadnych odwiedzin na tym oddziale i dobrze.
Świetny pomysł. Masz rację ,odwiedziny choćby nawet krótkie są dobre. Choremu czas się niesamowicie dłuży,dobrze,jak odwiedzi go dobra duszyczka. Telefon też dobry,ale zawsze to inaczej twarzą w twarz. No chyba,że osoba chora bardzo źle się czuje,to wtedy nie ma ochoty na nic. Niedawno moja teściowa wylądowała w szpitalu na kardiologii.Nie chciała widzieć nikogo,nawet syna.Przez telefon chętnie rozmawiała,ale odwiedzin nie chciała.
A widzisz. Myślę, że jeśli ktoś jest poważnie chory, po operacji czy innych zabiegach, źle się czuje, nie oczekuje wizyt, chce spokoju. Czas dłuży się tym, którym nic specjalnie nie dolega, są na jakichś badaniach lub są już w dobrej formie... tylko wtedy już raczej wychodzą ze szpitala.
To wszystko zależy od danej osoby. Dlatego telefonicznie powinno sie zapytac czy mozna dana osobę odwiedzić, czy chce czy nie chce, no przecież nikt na sile nie będzie odwiedzał osoby, która sobie tego nie życzy. Ja tez najpierw uzgodniłam przez telefon.
No i znów upał,uff jak gorąco. Wszystkie siły ze mnie schodzą. A jeszcze przede mną koszenie trawy. Poczekam jednak do wieczora,bo nie dam rady inaczej.
Z racji upału robię dziś zupę wiśniową.
Jesli chodzi o spanie,to też miałam problem,z boku na bok.Barany nie pomogły
Dopiero jak włączyłam telewizor i zaczęłam coś oglądać zasnęłam. Dobrze,że ma czujnik wyłączania,bo by grał do samego rana.
Macie ochotę na kawę mrozoną? Właśnie robię z tego przepisu
Ja to chyba za mrożoną kawę podziękuję, zatoki. Zakochałam się w cold brew. Jak rzadko piję kawę na mieście, tak zdarzało mi się iść nawet 2-3 razy w tygodniu. Kupiłam dzbanek, żeby robić w domu. Po kilku razach zatoki szału dostawały, myślałam, że głowę mi rozsadzi. Pozostałam przy tej na wychodnym coraz rzadziej i rzadziej. A od jakiegoś czasu jak najdzie mnie ochota, to jest stop, pamiętaj to boli.
Musiałam bardzo ograniczyć wszystko zimne. Albo przyjemność, albo płukanie zatok.
Alman u mnie też dzisiaj placki ziemniaczane, siostrzenica nigdy nie jadła. Moja siostra nie lubi, to nigdy nie robiła. Moje same placki, męża ze śmietaną i z solą, brata ze śmietaną i z cukrem. Każdy po swojemu.
Dzisiaj ostatnie spotkanie mojej siostrzenicy i pracowego dziecka. Idziemy do parku, a potem na lody. Jak wrócimy do ich domu wyjeżdżają, przyszły tydzień mam wolny.
Odnośnie upałów, siostrzenica wyszła wczoraj, aby się poopalać. Po może 20 minutach wróciła, mokra jakby z basenu wyszła, miała kąpiel we własnym sosie.
Byliśmy wczoraj na jedzeniu, żeberka dla nas, pyszne. Dla siostrzenicy zestaw przystawek. Niby się bała nowości, a potem jadła aż jej się uszy trzęsły. Dla dorosłych drinki, które były w promocji akurat. Zakupiliśmy za darmo szklanki, super były, jakieś polinezyjskie wypukłe twarze (znaczy jedna), zapomnieli doliczyć do rachunku, to zgodnie ze zwyczajem są na koszt firmy. Żeby chłopak nie był stratny mąż dołożył mu w napiwku.
Czas pobytu się kończy, a ja nie ugotowałam wszystkiego co chciałam pokazać rodzinie oraz nie byliśmy we wszystkich restauracjach, jakie planowaliśmy im przedstawić na początku. Żołądek jest tylko jeden.
No pewnie, każdą mrożonkę teraz pożrę, wypiję, byle tylko jęzor ochłodzić. Zupa wiśniowa super na upały. O plackach mówicie - chyba mrożone gdzieś mam, może dzisiaj upiekę w małym piecyku /w piwnicy/. Poza tym u nas pomidory, cukinie i ogórki w 3ch smakach lub na surowo, świeżonki z grządki. Aż do przejedzenia. Ogólnie sauna i coś wisi w powietrzu, może burza nadciąga?? Teraz przerwa, potem bieg z praniem na podwórko, wymienię wodę ptakom i pod wieczór podlewanie. Apetyt mam średni, co mnie cieszy. Jeszcze żebym słodyczy mniej jadła. Ale jak tu sobie odmówić, kiedy tyle smakołyków wszędzie.
No pewnie,że same lody zrekompensują. ja nawet cukru nie dodałam,bo przecież same lody są już słodkie. No i posypałam zwykłym kakao,bo ziarna kakaowca nie udało mi się kupić.
Witam :) I herbatka wypita, bez cytryny - dzisiaj wcześniej wstałam, nawet za wcześnie /deszcz mnie zerwał na równe nogi, musiałam okna zachodnie zamykać, by nie zalało nam parapetów/.
Teraz kawusia i śniadanko, potem leniwe podglądanie deszczu. Fajnie, wyręczył mnie i nie muszę sama podlewać. Obiad chyba też na leniwca zaplanuję, jak sobota to sobota, kiedyś trzeba odpocząć.
U nas na razie rzesko, ale za kilka dni ma być upalnie. Pomidory regularnie podlewam, i zaczynaja mi dojrzewać Co prawda te koktajlowe, ale zawsze cos
Nie wiem czy czujecie, ale naokoło nas, ja przynajmniej wyczuwam od jakiegoś czasu ciężką atmosferę, tak jakby mozna bylo to cos pokroić nożem... Podobnie bylo przed pandemia.... Dzisiaj otworzyłam fb i przeczytałam słowa pani Haliny Birenbaum - ''u nas kolejna wojna''.... Jest to polska Żydówka, która mieszka obecnie w Izraelu, przezyla Holokaust, poetka, napisala min. książkę ''Nadzieja umiera ostatnia'' Jej słowa uważam za bardzo wiarygodne, natomiast co ze słowami Henry Kissingera, który w 2012 roku powiedział, ze za 10 lat Izraela juz nie bedzie?
Znalazlam tez przypadkowo dzisiaj wypowiedź p.Michalkiewicza z 2018 roku, ktory to nawet dość ciekawie opowiada o niektórych sprawach. Wkleje link, trwa to ok.20 min., jak ktoś chce, to może sobie wejść. Nie jestem za polityka, ale pewne sprawy nie są jasne a atmosfera sie robi ciężka, wiec dobrze byloby cos wiedziec na poczatek. Nie obserwuje tego pana, tylko tak mi to nagranie wpadlo w rece jak szukalam wytlumaczenia do wojny w Izraelu. Kto nie chce, niech nie wchodzi w ten link i moj post omija szerokim lukiem.
Nie znam tamtego regionu. Rozmowy, negocjacje i wzajemny szacunek wiele rozwiązują, gdy tego brak, to niestety nic nie pomoże. W XXIym wieku wypadałoby mieć dopracowane procedury, środki by rozwiązywać takie konflikty. Chyba ONZ powinien działać, może sąsiedzi, rozsądne kraje arabskie??
Nie życzę nikomu źle, ale jak to mówią: "karma to wredna suka, czyli co posiejesz, to zbierasz... czasami przez wieeele pokoleń. Oby dogadali się wreszcie.
Hej hej w kolejny upalny dzień. Plany weekendowe zmienione, ale nadal oceaniczne. Latarnia na wyspie w remoncie, a to ona miała być celem wyprawy, plażowanie to dodatek. I płynąć 20 minut, z konieczności targania wszystkiego, z ograniczoną ilością gratów (bez krzeseł i parasoli) mija się z celem. Jedziemy na naszą ulubioną plażę- z przebieralniami, toaletami. A o 16 mamy rejs na oglądanie delfinow i dzikich koni (o ile się pokażą). Jakby czasu nam starczyło to jeszcze aquarium, wszystko zależy kiedy plaża i ocean nas zmęczą. Ja sama dałabym radę, hehehe, mnie 20 minut na plaży wystarczy. A jutro ostatnia latarnia, może otwarta i kolejne plażowanie.
Moje wolne z pracy jest średnio wolne, w ciągu dnia muszę wypuścić psa, aby się wybiegał. Teoretycznie mogłam powiedzieć nie, ale i tak dwa dni mnie nie będzie, a płacą mi za ten czas. Jakoś to wszystko wkomponuję, w planowaniu jestem dobra.
Placki ziemniaczane wczoraj były hitem. Poprawiliśmy je mocnym mixem czesko tennesanskim - gruszkowka z Czech i mango habanero z Gatlinburga. Następne za x czasu będą...
Placki ziemniaczane są pyszne.Choć znam jedną osobę która nie lubi,ale ona mało co lubi Fajnie,że tak aktywnie spędzacie czas,najlepszy wypoczynek moim zdaniem. To co zwiedzicie,odwiedzicie to Wasze,no i jak zbliża.
Kolejna noc nieprzespana. Pewnie słyszałyście o wypadku pielgrzymów zmierzających do Medjugorie. Normalnie mnie zmroziło..Niedawno takim pielgrzymem była moja córka... ale ona dotarła i wróciła. Niewyobrażalna tragedia,wypadek losowy...a jak wytłumaczyć wojnę? To już nie wypadek,to okrucieństwo w czystej postaci,albo raczej w najbrudniejszej.
Przepraszam,że tak Wam zaczęłam niedzielę,bardzo przepraszam...
Mimo wszystko to świąteczny dzień i cieszmy się nim jak najpiękniej,wszak życie jest takie kruche i nigdy nic niewiadomo.
Pozdrawiam i życzę dobrej niedzieli. Pogoda nastraja optymistycznie,więc długi poobiedni spacer jest jak najbardziej wskazany. A teraz jakieś małe śniadanie trzeba i herbatkę,najlepiej z melisy..
Witam. Wypadek okropny, nawet nie chcę myśleć co przeżywają rodziny i ci poszkodowani. Życie jest jednak bardzo kruche.
Goplano współczuję tego "nocnego życia". Ja dziś nawet spałam, ale znam ten ból. Gdzieś czytałam, że taka bezsenność może też być wynikiem dolegliwości sercowych, nie pamiętam tylko jakiej, ale mi to pasowało do mnie. Ja to jeszcze mam tak, że jak się obudzę raz, to potem przez długi okres mam powtórkę z tej rozrywki, aż coś zakłóci ten rytm i wtedy przez jakiś czas śpię.
U mnie dziś pogodnie, ale słońca jakoś nie widać. Jak pisałam, dziś cała rodzina spotyka się w restauracji na proszonym obiedzie... nie muszę więc gotować, choć nie chce mi się za bardzo iść, ale muszę. Ostatnio jakoś zrobiłam się taką samotnicą, najlepiej mi w domu. Ale jak "trza to trza".
Myślę,że będziesz zadowolona. Miło czasem zjeść obiad jak ktoś ugotuje,a jak przy tym ma okazję spotkać się z calą rodziną to tym bardziej. No chyba,ze tej rodziny za specjalnie się nie lubi,ale co tam jakoś się przeżyje
Idź i odpocznij,zjedz smacznie,zawsze to coś innego,choć ja też z natury domator,ale jak mam okazję się wyrwać to chętnie.
Ja tylko na moment. Wczoraj mieliśmy długi oceaniczny dzień. Dzisiaj powtórka, choć chyba znowu zmodyfikowana, a w zasadzie dokładna powtórka, bo pojedziemy na tą samą plażę. No chyba, że rodzinka jak wstanie zaprotestuje.
Wymoczylismy się w słonej wodzie za wszystkie czasy. Ja pierwszy raz od lat weszłam na głęboką wodę. Jak już przełamałam strach, zaczęłam mieć frajdę. A potem był rejs na oglądanie dzikich koni - był jeden, śmieliśmy się, że taki na pokaz oraz delfinow- były 4, dały taki pokaz, że hoho przy samym statku. Nie mam zdjęć delfinow, wolałam oglądać oczami, bo to sekundy, żeby złapać w skoku, a można nie zobaczyć ani oczami, ani przez wyświetlacz telefonu. Siostrzenica nagrała filmik, ma większość skoków. Ceną za przyjemności jest spieczona skóra, wszyscy wyglądamy jak raki, mimo dosmarowywania. Woda zmywa wszystko. Siostrzenica ma spieczone nadgarski i dłonie od góry- była w długim rękawie i tylko to wystawało jej z wody, gdy trzymała się deski. Dzisiaj jadę w długim rękawie, mam nadzieję, że dam radę i nie będzie mi za gorąco.
Ani chybi a zlecą wakacje i będziemy przygotowywać się do jesieni. Póki co cieszmy się i wygrzewajmy ,byle nie za bardzo bo podobno upały mają jeszcze powrocić.
U nas póki co w tej chwili jest 14 stopni. Zaraz biorę się za śniadanie. Dziś jajecznica na maśle z kromką razowca,do tego kubek kawy inki z mlekiem.
A na obiad zupa pomidorowa z makaronem,a na drugie jeszcze nie wiem. Może nam zupa wystarczy.
Zapraszam jak zwykle do kawiarenki na kawkę i herbatkę,co tam sobie życzycie. Ciasta nie piekłam ,więc nie postawię slodkości Nadrobię to w najblizszym czasie. Wpadajcie ,kawiarenka czeka na gości
Cześć :) mam dostęp do internetu, to szybko wklepię parę słów, zanim znowu mnie odetną. U nas normalnie, pracujemy spokojnie - ja obrabiam swoje plony , trochę ogórków zaprawiłam, ciutkę zielonych pomidorów /spadł z krzaka, a że dorodny, to eksperymentuję: zasoliłam, odcedziłam, teraz siedzi w occie pigwowym i cukrze, potem chyba zalewa ogórkowa ostra, co zostanie z ogórków i do lodówki na parę dni, na koniec degustacja i może nowy pomysł na spady pomidorowe??/.
Dzisiaj chyba zjemy wczorajszą szparagówkę duszoną /za mało zebrałam by ją gotować/ z cukiniami, czosnkiem i tymiankiem. Do tego albo indycze fileciki, albo kiełbasy z rusztu. Nie piekę, bo jajca wyjedliśmy prawie do zera, czas jechać po świeże. Myślami już jestem na weselu, buty chciałam kupić, ale czekam na powiadomienie o dostępności - mojego rozmiaru jak zwykle brak. I tak czas leci jak szalony. Jestem niedospana, ale nie ja jedna. U mnie koty dostały szału po 4tej i zaczęły rozrabiać. Musiałam wstać, ugłaskać, nakarmić i nocka z głowy. Idę na mocną herbatę, potem kolejna kawę i pędzę po koper, czosnek do ogórków.
Pozdrawiam i dobrego całego tygodnia życzę nam Wszystkim
Witam. Wczoraj było wolne od przygotowania obiadu, ale dziś już niestety trzeba. Na drugie będą żeberka, chyba w sosie pieczarkowym, bo pieczarki mam do wykorzystania. Muszę tylko pomyśleć nad zupą, no i coś dla siebie, bo mięsa jakoś mi się nie chce, ale mam cukinię i kabaczka to coś wykombinuję. Myślę też nad jakimś obiadem pożegnalnym, bo szwagier będzie w tym tygodniu odjeżdżał i skoro wczoraj byłam ja na proszonym, to wypada go jeszcze raz też zaprosić. Tym razem musi być coś "naszego", żeby nasze smaki zapamiętał do następnego przyjazdu.
Słońca dziś na razie nie ma, 19 st. na liczniku, czyli tak w sam raz. Ale jakoś natchnienia mi brak do czegokolwiek. Chyba leniwa robię się coraz bardziej. Za to wróciłam do rozwiązywania krzyżówek. Uwielbiam "Jolki". Jeszcze 2 lata temu rozwiązywałam je hurtowo, były ze mną wszędzie, nawet na działce gdy na chwilę siadałam by wypić kawę, to w tym czasie brałam też do ręki krzyżówkę. Potem tuż przed operacją nie miałam głowy do tego, ale zrobiłam dość spory zapasik, żeby mieć "na potem" /moje "Jolki" to miesięczniki/. Niestety po wszystkim wzrok mi tak poleciał, że nie byłam /i nie jestem nadal/ w stanie czytać, za wyjątkiem na laptopie. Jednak ponownie podjęłam próbę i co? wprawdzie z widzeniem niezbyt dobrze, ale z myśleniem /głową/ wszystko dobrze jak dawniej. Rozwiązywanie idzie mi jak dawniej czyli jak z płatka.
Witam poniedziałkowo Weekend zleciał. Trochę był pracowity ale tez całkiem przyjemny. Dziś nie chciało mi się wstawać do pracy. Popołudniu Połówek wyjeżdża a to oznacza zakończenie naszego czasu urlopowego. Trochę "pocięliśmy" ten wakacyjny okres, ale odpoczynek na raty też może być udany Wczoraj chcąc jeszcze zaczerpnąć trochę energii z natury podjechaliśmy nad jezioro. Obawiałam się, że będzie dużo ludzi ale okazało się, że temperatura (22 stopnie) i duża ilość chmur nie zachęciły do piknikowania. Szkoda tylko, że woda tak mocno niesie głosy rozbawionej i grillującej gawiedzi. Tak czy siak było miło. Zrobiłam dla Was fotkę. Zostawiam herbatę. Częstujcie się. Dobrego dnia
No fajnie, bardzo... Było rodzinnie, gwarno, radośnie. Mogłam przy okazji zobaczyć wszystkie moje dzieci i wnuki razem. Ja zawsze mam problem gdy mam się gdzieś wybierać, ale potem już jest dobrze i nie marudzę. Byliśmy w knajpie "Trzy Korony", poza miastem, bo chodziło o to, żeby był też jakiś plac dookoła, wszak dzieci te mniejsze nie usiedzą zbyt długo na miejscu. No i tam wszystko było, nawet plac zabaw. Co do jedzenia, to różne dania były wybierane. Przy rezerwacji była taka umowa, że w sobotę dostarczy się im wybór dań głównych, czyli co tam kto będzie zamawiał na drugie, żeby mogli przygotować się i żeby potem nie czekać godzinami. Dodam, że oprócz naszej licznej dość grupy były jeszcze 2 przyjęcia z okazji chrzcin, a poza tym jakieś pojedyncze osoby. Ja zamówiłam dla siebie rosół z domowym makaronem /miałam właśnie w planie gotować u siebie na niedzielny obiad/, na drugie zaś była polędwiczka wieprzowa z musem drobiowo-borowikowym, gratinem ziemniaczanym, opalonym kalafiorem, purre z selera i sosem tymiankowym. Było bardzo smaczne, ale strasznie dużo, więc z deseru już zrezygnowałam. Inni zamawiali sama nie wiem dokładnie np. moja córka i obie synowe jakieś sałatki wymyślne - sałata lodowa chyba z grilowanym bekonem i kurczakiem, jakimś chyba sosikiem i pieczywem czosnkowym... no co kto chciał, nie zaglądałam co tam jedzą... koło mnie szwagier to samo co ja, mój M oczywiście barszcz ukraiński i schabowy z ziemniakami i kapustą zasmażaną, dzieci nuggetsy z frytkami i surówką z marchewki z mandarynką. Na deser były do wyboru: szarlotka z lodami, sernik, lody same, kawa, a poza tym do picia woda z cytryną i miętą, soki no i napoje z %%.
Ufff, już na samo wspomnienie czuję się znowu przejedzona.
No widzisz,jak się nie chce iść,to zazwyczaj potem jest bardzo fajnie
Bardzo się cieszę,przynajmniej miałaś niedzielę wolną od gotowania,za to w miłym gronie rodzinnym. W dosatku każdy sobie mógł zamówiić co chciał,co na takiej zoorganizowanej imprezie jest rzadkością
Kolejny dzień na plaży zaliczony. Nie było tak fajnie jak w sobotę- silny wiatr, ogromne fale nie pozwalały wejść dalej niż do kolan, po czym fala zalewała gdzieś do ramion, a wracając wybierała piasek spod stóp, niwelujac równowagę. Ocean kopał w tylek z siłą i wypychał na brzeg. Wiele parasoli straciło życie... Ale i tak 3.5 godziny przeszło ot tak. Nawet nie zrobiłam ani jednego zdjęcia, bo jakoś tak czas zleciał. Potem pojechaliśmy do akwarium. I dzień przeszedł.
Zostały ostatnie trzy dni pobytu w domu. W czwartek ruszamy na Waszyngton, a zaraz potem czas pożegnania. W poniedziałek lecą.
Nie mam pojęcia co będziemy robić. Z jednej strony coś jeszcze by zrealizował, a z drugiej wszyscy jesteśmy zmęczeni, po tym leniwym, intensywnym weekendzie. Trzeba spakować walizki duże, zważyć, żeby tylko małe Zostały do dopakowania, poprac ciuchy, zakupy jakby miejsce zostało jeszcze. Może jeszcze raz pojedziemy do ptasiego parku i może do aqua parku, ale to już decyzja gości. Dziś idziemy na pizzę. A na jutro i pojutrze ugotuję pozole verde. Chyba, że jeszcze gdzieś pójdziemy.
Ja z wykształcenia jestem magister od turystyki i hotelarstwa. Nawet marzyło mi się własne biuro podróży, ale jak byłam gotowa to wprowadzili restrykcje, pozwolenia za duże pieniądze. A bycie pracownikiem biura nie miało nic wspólnego z organizowaniem, a było sprzedażą marzeń. W ostatecznym rozrachunku zrobiłam licencję pilota wycieczek i do wyjazdu tulalam się po Polsce i krajach niemieckojęzycznych. Nie raz ratowałam tyłki pracownikom biura, którzy ustalali program zza biurka, bez pojęcia o dopasowaniu do czasu. Uwielbiałam tą konieczność zgrania w czasie, dopasowania wszystkiego do potrzeb ludzi, tak aby wyjazd był radocha. Po przyjeździe do Stanów bardzo brakowało mi pilotowania, opowiadania. I do dzisiaj jak coś mnie zafascynuje, podoba się, w głowie mi się opowiada turystom o miejscach, zwyczajach, ciekawostkach, jakbym była w autobusie i dzieliła się tym z ludźmi.
Ja do każdego wyjazdu potrzebuję planu. Daje mi on spokój wewnętrzny. Ale plan jest po to, aby go modyfikować, więc zmiana kompletnie mi nie przeszkadza. A gdy plan zaczyna się walić, wtedy u mnie momentalnie powstają alternatywy co by tu jeszcze robić, jak zmienić, aby każdy był zadowolony w ostatecznym rozrachunku.
Najbardziej to we krwi. Studia wybierałam świadomie, żeby organizować turystykę. Trochę odbiegłam od tego. Ale myślę, że wszystko wynika z mojej potrzeby opiekowania się ludźmi, zrobić tak, aby byli zadowoleni, zorganizować czas, żeby nie było nudy, z uwzględnieniem preferencji. Bez względu na skalę- czy to będzie autobus pełen ludzi, czy jak teraz maluchy, którymi trzeba się opiekować. Obie pracę sprawiają mi frajdę, nawet jak czasami mi się tęskni za większymi wyzwaniami.
Pogoda u nas jak zwykle, rano chłodnawo, później upalnie i pod wieczór chłodnawo ;)
Kolezanka juz w domu, przedwczoraj ja odwiedziłam, o wiele lepiej wygląda i mówi, niż w szpitalu, ale troche zaczela szarzowac z chodzeniem i ja wczoraj zmoglo. No ale zawsze tak jest, jak się poczuje własny kąt, to wtedy sie mysli, ze jest sie supermanem
Ostatnio tak siedzę sobie w ogrodzie i patrzę na pusta jablonke, aż tu nagle moim oczom pojawia się dziwny liść, przypominający... e nie... ale podchodzę bliżej i patrzę, alez tak, to jablko! Nie wiem jak się uchowało, ze ani ja , ani wiewiór tego nie dojrzał Niech na razie sobie rośnie :)
Wczoraj na obiad była pizza, dzisiaj mam wolne i obiad robi męska strona :)
Marza mi sie obfite, a potem regularne opady deszczu, bo sucho jest jak pieprz :/
Myśmy wczoraj też pizzowali, teraz mogę mieć długą przerwę.
Ty pilnujesz jabłka. U mnie tak z gruszkami. Tyle, że nie muszę ich pilnować Były trzy, wiatr strząsnął. Doszły dwie, jedna z nich zgniła na drzewie. I tyle w temacie...
Masz zachcianki deszczu i to jeszcze obfitego sobie życzysz. Przestań marzyć i łap za konewkę albo wąż do podlewania bo na niebo już od dawna nie możemy liczyć.
To jednak dobrym wyborem była moja pigwa - nikt i nic jej nie ruszy, bo jest na surowo niefajna i twarda. Nie muszę jej pilnować, a plony w większości rozdaję, więc i roboty za wiele przy niej nie ma. Wiosną tylko przecinkę muszę zrobić, ale delikatną, bo to nadal młode drzewko.
Witam wtorkowo Nie chce mi się dzisiaj pracować. Jak na ironię koleżanka przepływała łodzią obok mojej pracy i machała do mnie a ja wtedy jeszcze bardziej poczułam, że nie mam weny do roboty. Słońce świeci, za oknem ludziska spacerują a ja już mam za sobą te urlopowe dzionki. Połówek wczoraj wyjechał - czas do pracy. Cały miniony tydzień opiekował się swoją mamą. Ja dojechałam do nich na weekend i tak nam szybko zleciał ten czas, że aż szok. Pocieszam się, że w poniedziałek przypada święto więc weekend się przedłuży. Na tym kaszubskim wypadzie mieliśmy pogodę w kratkę a teraz jak jestem w domu, to zapowiadają "prawdziwe lato". Parę dni temu widziałam w pobliżu śmietnika takiego biednego, chudziutkiego kotka z obrożą na szyi. Bardzo się boi więc nie było szans żeby do niego podejść z jedzeniem. Ale wczoraj niespodziewanie pojawił się pod moim balkonem. Czuł się bezpiecznie, bo to teren ogrodzony a ja byłam na balkonie. Podrzuciłam mu trochę jedzenia. Na szczęście nie uciekł i wypełnił ten swój chudy brzuszek. Kiedy sobie poszedł zaniosłam wodę. Po jakimś czasie wrócił i poszedł się napić. Poleżał trochę, odpoczął i poszedł gdzieś. Ciekawe czy dzisiaj wróci...? Niestety będę w domu dopiero wieczorem ale mam cichą nadzieję, że jeszcze uda mi się trafić na niego
Chudziutki i z obrożą, to pewnie nawiał z domu i szuka nowego. Trzymam kciuki by wrócił na kolację, a po paru dniach to już będziesz miała nowego podopiecznego, albo nawet kumpla - współlokatora.
Wróci,wróci.Można powiedziec ,że już masz najlepszego przyjaciela
Ja też przygarniam wszelkie kociaki,jak tylko jakis ''przypłęta'' się na plac. Jakiś czas temu taki czarny,chudy,wyleniały,w dodatku pogryziony chyba przez inne koty kręcił się u mnie.Podeszłam do niego ale spłoszony uciekł. Na zachętę dałem mu żarełko i od tamtej pory podchodzi i już wcale się nie boi
tylko się łasi i zalotnie pomrukuje. Moje koty się z nim nawet zaprzyjaźniły
Cześć :) ale dzieje się wszędzie, na szczęście same dobre, smaczne rzeczy. Ja ganiam od rana jak ten kot z pęcherzem - od zakupów i nowinek z okolicy /w sklepie wszystko opowiedzą, nawet jak nie chcesz słuchać/. Podlewałam dzisiaj solidnie, bo czekam jeszcze na ogórki i fasolkę, cukinia i pomidory też lubią wilgotną glebę. Zleciało nie wiem kiedy, a ja w polu z obiadem. Na szybko, jak zwykle, filety indycze usmażę, do tego małosolne lub pomidorki dla eMa, ja chyba dokończę wczorajszy makaron z piekarnika. W planach mam pieczenie, jajca świeże wczoraj przywiozłam, drożdże czekają, tylko owoców brak, chyba że suszone wpakuję do bułeczek. Powoli wypełniam spiżarnię, dzisiaj kolejne słoiczki ogórkowe ostre dostawiłam. Myślę też o przepisie Nadii, z liściem selera /w tym roku mam ich więcej niż fasolki/ i curry. Zobaczę ile zbiorę ogórków, zawiązków mają pełno, kwiatów jeszcze więcej, ale czy coś z nich wyrośnie??
Polecam te ogórki z curry, bo sa naprawde lubiane przez dzieci i młodzież, nie wiem czy to dlatego, ze sa tak pokrojone na cztery wzdłuż czy też są slodko-kwasne. Moja córcia się nimi zajadała jak była dzieckiem i nic się w tej kwestii nie zmieniło a i syn do dzisiaj uwielbia. Mojej przyjaciółki mama poczęstowała mnie podobnymi ogórkami tylko kupnymi i zachęcała mnie do spróbowania,bo są przepyszne, więc spróbowałam i od razu jej dałam swoje i bardzo jej zasmakowały. Dlatego z czystym sercem polecam i tylko powtórzę za Goplana słowa (wtedy chodziło o jej kotlety z curry) jeśli ktoś lubi takie smaki, to jak najbardziej polecam :)
A u mnie ogórki jeszcze są, dbam o nie, podlewam i nawet te z kompostu zaczęły dorastać do zrywania. Za dzień lub 2a zbiorę i zacznę przerabianie wg Nadii.
Masz dobrą rękę do upraw. Co swoje to swoje. Czasem jednak chwyci zaraza i nie wiele da się zrobić. Tak było u mnie i u mojej ciotki. Za to pomidory obradzają.
Ja niestety mam tylko kupne. Ale zapomniałam pochwalić się mrożona kawa z lodami, byly naprawde przepyszne, ale chyba mam znikoma tolerancję na takie rzeczy, podobnie jak Ekkore, bo zaczęła mi migrena nachodzić, ale nie nadeszła w całej okazałości ;) Niemniej jednak gościom warto cos takiego zaserwować, nawet moj maz stwierdzil, ze ta kawa w pracy postawiła go na nogi, co prawda bez lodów, ale zimna
Ja o chlebie czyli ogórkach, a nie o kotletach /te potrafię odróżnić/... Kiedyś mi wpadły w oko, ale nie miałam selera pod ręką. W tym roku mam, od nasionka hodowany /korzeniowy, nie naciowy/.
Witam środowo Dzionek mam od rana zajęty więc dopiero teraz wskakuję do Kawiarenki a to już przecież południe. Ale zleciało! Wczoraj po powrocie do domu kotka nie widziałam, ale było już dość późno. Nalałam mu świeżej wody i zostawiłam (zakupione) kocie jedzenie. Ciekawe czy np. rano był i je zjadł...? Sprawdzę po powrocie Ponoć nadchodzi nowa fala upałów. Póki co na dziś zapowiadają 26 stopni więc taki przyjemny, letni dzionek. Chyba przeznaczę go na ogarnięcie ogródka, bo przez ten brak deszczu bardzo dużo liści bambusowych leży na trawie. Jednym słowem czas na grabienie
Wczoraj byliśmy w ptasim parku ponownie. Chyba jakiś późno letni okres godowy. Tyle przytulania, tyle wzajemnego gruchania jeszcze nie trafiłam. Papuzki, które się karmi polubiły mojego brata, siadały na nim stadnie i dziobały stopy. Podobało mu się. Siostrzenica nie weszła.
Zrobiłam wczoraj pozole verde. To jedna z moich ulubionych zup z nowego życia. Z miechunki pomidorowej (tomatillo), ze skielkowana kukurydzą (hominy). Uwielbiam ten smak Meksyku, rzadko serwowany w restauracji. Siostrzenica nie lubi nowych smaków, boi się ich. Jej mina była przecudna, gdy jadła pierwsze łyżki, jakby ją tz zupa miała ugryźć. Myślała, że hominy to są jakieś kluski, a nie kukurydza. W ostatecznym rozrachunku smakowało jej.
Dzisiaj ostatnie zakupy przed wylotem. Trochę nam zejdzie na łażeniu po sklepach, nawet jak nic nie kupimy.
Trochę miłości w powietrzu dla Was.
Zapomniałam dodać, że my dziś świętujemy, 31 rocznica. W zasadzie to małżeństwem byliśmy już od dwóch tygodni, ślub cywilny był 27 lipca, ale o tej dacie nie pamiętamy jakoś.
W takim razie wszystkiego najlepszego Ekkore. 31 to już bardzo ładny staż. Piszesz,że 27 lipca miałaś ślub koscielny. Pamiętam ten dzień doskonale,bo sama bawiłam się na weselu swojego kuzyna. Miałam wtedy 17 lat. Dodam,że do tej pory są małżeństwem i to bardzo dobrym Dorobili się trzech córek i trzech wnucząt
Witam czwartkowo Mam dziś urwanie głowy od samego rana więc mało czasu na Kawiarenkę. Chciałam tylko "powiedzieć", że kotka nie widziałam, ale jedzenie znika. Mam nadzieję, że to jego sprawka a nie jakiegoś szczurka
Witam. Nie będę rozmowna, zmarł mój Szwagier, czyli mąż mojej Siostry, Ona nie żyje już od 5 lat. Był bardzo dobrym, szlachetnym człowiekiem, mimo wieku /93/ zawsze pogodny i uśmiechnięty. Smutno mi.
Przykro mi bardzo. 93 lata żył, jak piszesz, radośnie, więc przeżył swoje życie pięknie i zostawił po sobie same dobre wspomnienia. Niech spoczywa w spokoju.
Mnie też zrobiło się smutno. Najpierw straciłaś siostrę,teraz szwagra. Jedyne pocieszenie w tym wszystkim to to,że już zawsze będą razem. Szwagrowi na pewno ciężko było po stracie żony,zwłaszcza jak tak długo byli razem.
Mój pradziadek zmarł w wieku 94 lat,na klęcząco,podczas modlitwy. Prababka znalazła go rano..Niecałe pół roku później ''poszła'' za nim. W dodatku bardzo szybko dopadła ją demencja. Nie zdawała sobie sprawy ,że małżonek nie żyje. Mówiła do niego,rozprawiała jakby był...
Dodam,że to nie była moja prawdziwa prababka,tylko jej siostra. Pradziadek ożenił się z nią w rok po śmierci swojej ukochanej żony Pauliny. Miała zaledwie 29 lat jak odeszła. Zostawiła mojego 7-letniego dziadziusia i jego o rok starszego brata..
Kiedy się czyta takie historie o długoletnich małżeństwach, o uczuciach, szacunku i przywiązaniu, to zaraz pojawia się refleksja o tym, co ma miejsce aktualnie. Rozwodów jest co raz więcej. Ludzie podejmują szybkie decyzje zarówno o wyborze partnera jak i o tym by poszukać kolejnego. Nie oceniam i nie mówię czy to dobrze, czy może źle ale nie rozumiem tego... Czemu ludzie przestali się starać? Może dlatego, że myślą o sobie a nie o drugiej osobie? Wiem...generalizuję. Ot, takie przemyślenia.
Powtórzę za moją babcią-''Kiedyś ludzie to co było popsute naprawiali,a dziś po prostu wolą wyrzucić'' Jakkolwiek to nie brzmi,to dużo w tym prawdy.
Oczywiście bywają sytuacje,że naprawić się nie da,np. tam gdzie panuje przemoc. Na to przyzwalać nie można,choć wiele kobiet się po prostu boi i tkwi dalej w takiej sytuacji. Na szczęście coraz głośniej się o tym mówi i walka z przemocą jest skuteczniejsza.
Faktem jest,że rozwodów coraz więcej. Faktem jest,że coraz więcej ludzi stawia na siebie,nie licząc się zbytnio z drugą osobą,a bywa ,że i wcale. To smutne,ale niestety prawdziwe..
Dobrze to podsumowałaś. Faktycznie, co innego przemoc a co innego "codzienny trud". Dodam jeszcze jedno - coraz bardziej ulegamy trendom, patrzymy na innych, obserwujemy inne narodowości, kosztem własnych wartości.
Rozwodów coraz więcej, bo jesteśmy egoistami. Liczy się ja, nie my, nie on czy ona. Nie ma kompromisów, a tym jest małżeństwo, nie ma poświęcania dla drugiej osoby. Każdy z nas ma wady, trzeba się nauczyć akceptować je u partnera. Nie mówię tu o ekstremalnych sytuacjach, przemocy, poniżaniu, tylko o zdrowych relacjach.
Dziewczyny, bardzo Wam dziękuję. Był dla mnie jak starszy brat. Z Siostrą /no trochę też starszą ode mnie/ byli małżeństwem... 67 lat. Kiedy to minęło? zresztą ja też za dni kilka będę obchodzić 47 rocznicę... małżeństwa oczywiście. Szkoda, że nie urodzin. Dziękuję za słowa wsparcia i współczucia.
O to młody ''kurczak'' z Ciebie Alman Tak tu pisałas, ze takie mlode dziewczyny, wiec mysle sobie, no pewnie 80-ka na karku a tu taki młodzian Alman tylko sie nie obrazaj, bo to forma zartu. Po prostu myslalam, ze naprawde juz jestes wiekowa, a tu taka niespodzianka. W takim razie witamy w klubie kurczaków
Nadia, kurczak mówisz, całkiem przyjemne określenie, ale chyba źle odczytałaś moją wypowiedź... 47 lat małżeństwa... a wiek mój, tak jak podejrzewałaś - leciwy niestety. Pozdrawiam.
Alman dobrze odczytalam Twoja wypowiedz, ze 47 lat małżeństwa, gdybys napisala 55 lat małżeństwa, wtedy co innego. Jednak mam znajoma, która ma 55 lat małżeństwa a dusze nastolatka, ciało czasami hamuje ja w różnych zapędach, ale dziewczyna, czy kobieta, jak kto woli, jest najlepsza na świecie, no mozna z nia przysłowiowe konie kraść Wiec kochana Alman koniec z narzekaniem i pisz teraz, gdzie bylas, co zrobiłaś i co śmiesznego wykombinowałaś, bo staruszka zeszla do lamusa Pozdrawiam serdecznie
Jak cofać zegar, wiek, to do 35ki Jak ja, od baaardzo dawna mam 30+, no jak mam zły dzień to 40minus
Bo przecież: kobieta i kwiat mają dni swoje, nie mają lat" ani głowy do dat... że tak od siebie dodam. Po co liczyć, skoro ktoś za nas robi to znacznie lepiej i wie kiedy, kto ma zostać powołany - jedno zmartwienie mniej i więcej energii na pozostałe sprawy dnia szarego, codziennego.
Oj, ale sobie porymowałam , 2ga kawusia działa
To do roboty, wpadłam po przepis na ogórki wg Nadii, bo w głowie tylko zarys mam i zebrałam już: wczoraj ogórki, dzisiaj seler, cebula kupiona.
Smosiu, ja do pewnego wieku zawsze miałam i czułam się na 29,5... a potem coś się stało i nawet w mojej głowie wskazówka skoczyła do przodu, na swoje miejsce.
Wiesz co?? wszystko zależy od nas i naszej głowy. Praca nad sobą, sposobów nie brak, pomaga. Gdy sił brak warto poszukać pomocy, tylko trzeba omijać naciągaczy z ich cudownymi eliksirami ... Można stracić i siłę, zdrowie i forsy sporo.
Wg mnie to baaardzo źle, zwłaszcza gdy dotyczy nie tylko 2jki żonkosiów, ale również ich dzieci... Opamiętanie potrzebne od zaraz. Może najpierw pomyślcie czy sprawdźcie czy ten lub ta nadaje się do wychowywania dzieci, potem decydujcie. Trend: najpierw dzieci a potem jakoś to będzie jest zgubny dla wszystkich. Taka jest moja refleksja, życiowo otrzaskanej baby. Wina wychowania w kulcie: chcę i mam. A potem co?? Starzy sobie życie poukładają a dzieciaki zostają okaleczone na całe życie.
Egoizm i wyrachowanie, chciwość i moda na 'celebrycki styl życia: zawsze piękna, elegancka, dodatek czyli mąż też z wyższej półki Aż mnie mdli ot tej tandetnej, na pokaz, na siłę walki o wyższy status, uznanie gawiedzi. Pozdrawiam wszystkie 'grażyny i 'januszów rodem z prl bis - trzymajcie się zawsze młodo i zdrowo, tylko nie mąćcie ludziom w głowach /nie ma kremu, odżywki odmładzającej - trzeba moc", młodość mieć w sobie: w sercu, duszy czy w co tam wierzycie /. Pa, już spadam do kuchni bo mi ogórki na sucho ukisną...
Wyrazy współczucia. Domyślam się, że jest ciężko. Trudno się pogodzić ze stratą bliskich, nawet jeżeli na nich już pora, bo życie przeżyli.
Moja teściowa zmarła w roku 90 urodzin. Teść potem otarł się o śmierć, złapał grypę wirusową, w szpitalu był jedną nogą na tamtym świecie, kuzyn przygotowywał męża na najgorsze. Ale nie było mu jeszcze dane, doszedł do siebie, stanął na nogi. Niech pożyje najdłużej.
U nas wczesny ranek, a z łóżka wygnał mnie ksiezyc w pelni
Wyglądam na ogród, bo zrobilo sie juz dosc jasno i widzę na pierwszym planie siano, czyli trawę koloru dojrzałego zboża można powiedzieć, natomiast, to co podlane i drzewa, są zielone. Ot taki ranny krajobraz :)
Herbatkę z szałwii ogrodowej sobie zaparzyłam, potem zrobię owsiankę i pędzę po świeży chleb Teraz jest 17 stopni, ale ma byc 33 stopnie, więc zadzieram kiece i lece
Komuś zaparzyć szałwii, bo jest delikatna i smakowita
Piątek, piąteczek, piąteluniek! Nadiu, ja poproszę kubek tej ogrodowej szałwii. Chyba nigdy takiej nie piłam. Sklepowa i owszem ale ta jak dla mnie jest zbyt intensywna i stosuję ją tylko do płukania (np. ust gdy dziąsło podrażnione od szczoteczki do zębów). Właśnie mi przypomniałaś, że mam jeszcze liście werbeny cytrynowej. Herbatka z nich jest przepyszna. Pijecie może? Wspaniały, delikatny smak z nutą cytryny. Można też dodać kilka listów mięty. Oczywiście z samego rana rzuciłam okiem na pojemnik z kocim jedzeniem. Pusty. Ciekawe o której był opróżniany? Kota nie widać więc nadal nie mam pewności, że to on się stołuje Fajnie, że dziś piątek. Wczoraj zrobiłam zakupy. Póki co same warzywa. Mam tez przywiezionego z kaszubskiego targu patisona. Może zrobię go dziś na obiad, bo już czas. Ja robię w jajku i bułce (jak schabowego). Lubicie patisony? Ekkore, pisałaś jakiś czas temu o tej swojej, ulubionej, meksykańskiej zupie (coś tam, coś tam verde). Poczytałam o niej i muszę przyznać, że całkiem fajne połączenie składników. Pewnie też by mi smakowała. Nie znam jedynie białej kukurydzy. U nas chyba nie do kupienia. Za tą żółtą nie przepadam więc pewnie bym pominęła jeden składnik. Można się zainspirować i zrobić coś po swojemu
Herbatki z werbeny chętnie się napiję,w ogóle każdej z nutką cytrynową
Patisony lubię. Znam ten smak jeszcze z lat '80-tych. Moi rodzice jako pierwsi wprowadzili w ''obieg'' hodując to nieco dziwne wyglądem warzywo. Mieliśmy wtedy dwa duże namioty z pomidorami,papryką i właśnie patisonami. Potem były już tylko w gruncie bez namiotu.
Hominy smakuje inaczej, to skielkowana kukurydza, ma mączny posmak, jak kluseczki. Ja wolę żółtą kukurydzę niż białą, zarówno w kolbie, jak i z puszki. Mąkę też z żółtej, choć rzadko używam. Bardziej w formie gotowych wyrobów. Tostada czy chipsy są ładniejsze wizualnie z żółtej, z białej są bladziutki.
Najbardziej lubię niebieskie chipsy, z brązowej kukurydzy
Kukurydza oryginalna była trzykolorowa, potem wraz z postępem podzielono na osobne kolory. Teraz znowu wracają do tego co naturalne.
To jedno z moich ulubionych śniadań (mam ich dużo). Jak tylko mam miękkie awokado, to sobie serwuje - guacamole z pico de gallo oraz blue tortilla chips.
Dziewczyny no nie żartujcie z tym, ze nigdy nie pilyscie zasadzonej szałwii. Wystarczy posiać ja nawet w doniczce, postawić na parapecie i czekać aż pokażą się listki. Gdy potrzecie palcami te listki, to od razu rozpoznacie zapach delikatnej szałwii, a nie tej śmieciowej sklepowej. Tej sklepowej, to nawet balabym sie pic jako herbatę, bo dziwnie mocna jest. Wracając do szałwii ogrodowej właściwie to nazwa jest inna - szałwia lekarska a i moze byc cytrynowa i taka widziałam, ale mi chodzi o ta zwykła - listki pozrywać, ususzyć na parapecie i włożyć kilka takich ususzonych listków do czajniczka szklanego, poczekac ok.20 min. i mamy już esencje, czyli troche wlać do kubka czy szklanki i resztę zalac goraca woda - jest przepyszna. Gasi pragnienie, nie jest gorzka, tak jak ta kupna, raczej delikatna i kolor raczej od jasnego do ciemnego żółtego a nie czarna. Wiec polecam kazdemu wsadzić sobie do ogrodu czy doniczki szałwię, bo ona działa wtedy, kiedy jest potrzebna w organizmie, a tak to zwykła smaczna herbatka podobnie jak lipa :)
Pierwszy dzień w Waszyngtonie za nami. Po drodze byliśmy w muzeum marinsow w Quantico. A w DC na Capitolu, gdzie oglądaliśmy wnętrze kopuły. Nasza przewodniczka gaduła, byliśmy ostatnią grupą wychodzącą, więc mogliśmy podziwiać bez tłoku rzeźby w pomieszczeniu oraz sam środek. Nie było wejścia na pomieszczenia sejmu (odpowiednik house of representatives) i senatu, jak kiedyś, bo covid. Ale w kopule też nigdy nie byliśmy, bo wtedy była w remoncie.
Od dzisiaj muzea Smithsonian, dużo ich jest, codziennie jedno. Najciekawsze zamknięte do października, w tym byliśmy. Czas się nie zmarnuje.
Kilka zdjęć dla Was. Capitol i biblioteka kongresu.
Zdjęcia odzwierciedlają wielkość tego miasta. Budowle robią wrażenie. Dziękuję ,że dzielisz się z nami zdjęciami i komentarzami,zwłaszcza,że masz ograniczony czas. Wspaniałe.
Za wiele ciekawego do czytania dla rozrywki to tam nie ma pewnie, same dokumenty itp. No i czytanie z ulicy, bez pozwoleń itp pewnie niedostępne. Dla gapiów czytelnia do zerknięcia do środka była otwarta od 17 do 20 w ten dzień co byliśmy, Ale kolejka tasiemcowa, po 30 osób jednorazowo, trzeba by długo czekać. A my po bardzo wczesnym śniadaniu, całym dniu na nogach, głodni nie mieliśmy już siły czekać.
Dzisiaj kolejne muzeum Smithsonian- Historii amerykańskiej. W tym byliśmy, ale są tak ogromne, że zawsze warto wrócić.
Myślałam,że przetwory już za mną a tu bratowa przywiozła mi wiadro buraków,3 duże cukinie i kilka mniejszych. Do tego 20 swojskich jajek. Nie wiem,czy dam radę jutro cokolwiek zrobić,bo po południu ma przyjechac Tato z Żoną na pieczonki i grilla. Mam nadzieję,że pogoda dopisze,bo zapowiadali,że ma być deszcz i burza. Upiekę jak zawsze drożdżowe,ulubione Taty. Z dodatkiem swoiskich jajek bedzie jeszcze lepsze.
Oj z chęcią bym Ci pomogła, gdybym tylko bliżej mieszkała. Buraki mozesz zrobic wg mojego przepisu, cukinię można zrobić szybko wdrażając je, a w środek włożyć doprawione mielone z indyka lub mieszane i zapiec i masz obiad gotowy. Wczoraj zrobiłam sobie kogel mogel z 1 jajka po mojemu, czyli najpierw ubiłam tradycyjna, stara trzepaczka białko z cukrem, nastepnie dodalam żółtko a na końcu kakao - pycha! A taki kogel mogel ze swojskich jajek, to szczyt marzen Ale sie rozmarzylam :)
Kogel mogel u nas też bywał ale ubijało się samo żółtko z cukrem i kakao. Dziś nie wiem,czy dałabym radę to zjeść. Nie ze względu na salmonellę,tylko ,że po 30-tu kilku latach zmienił się smak. Spożytkuję je na ciasto i jajecznicę. Mężowski już zaklepał na śniadanie,a on sam jada z 5 naraz! Co prawda nigdy nie przebije mojego brata,bo on taką jajecznicę je z 10-u
Buraki pójdą w słoiki i do jutrzejszego obiadu. Plan mam,tylko ,czy zdążę się wyrobić? Zresztą pogoda nieciekawa,a jak będzie padało to z pieczonek i grilla będą przysłowiowe nici.
Oglądałam Twój przepis na buraczki.Powiedz,czy goździki są bardzo wyczuwalne w smaku? Lubię dodać do różnych potraw,ale do buraków jeszcze nigdy,no i 2 najwyżej 3 goździczki
Witam. U mnie też pada. Dziś mam w planach zrobić sernik na zimno oraz cukinię faszerowaną. Goplano, może Cię zainspiruję - mielone z indyka, kuskus, pomidor suszony i feta. Przy okazji może zrobię też a'la frytki z cukinii, też z piekarnika, do podgryzania. A poza tym stara bieda, która wszak lepsza od nowej. Trzymajcie się zdrowo.
Zainspirowałaś i to jak. Akurat kawałek mięsa z indyka mam,wystarczy tylko zmielić.Kuskus spokojnie leży sobie w szafce. Pomidory suszone w zalewie też. Na samą myśl mniam
Dopisano 2022-8-14 9:41:35:
jednak faszerowaną cukinię muszę przełożyć na inny dzień. Mężowski zażyczył sobie gulaszu z kluskami i buraczkami które wczoraj w pocie czoła tarłam
U nas już po deszczu. Jest pochmurno i ciepło, może poleje nas znowu?? Ja jestem za, niech pada, może zmyje truciznę z Odry.
Zawekowałam kolejne ogórki, poszło szybko i chyba wyjdzie smacznie, dla mnie bo lubię seler i curry. Miałam już nic nie kombinować w przepisach, ale musiałam - cukru tylko 1 szklanka, a do każdego słoika po łyżce miodu.
Poza tym czas na moje porządki, zakupy i na mnie - imprezka już za parę dni a ja wyglądam jak strach na wróble.
Wczoraj byliśmy w Smithsonian- muzeum historii naturalnej. Zajęło nam to 4 godziny, z krótką przerwą na precla.
Super było. Kilka zdjęć dla Was. W części, która najbardziej mi się podobała, z minerałami, kamieniami szlachetnymi i półszlachetnymi, z czasową wystawą diamentów nie zrobiłam ani jednego zdjęcia, tak byłam zajęta podziwianiem. Tam chcę wrócić. Najsławniejszy amerykański diament w naszyjniku, wcale mi się nie podobał. Za to szmaragdy i malachity bardzo.
Tak ciekawie opowiadalas o tych kamieniach, ze wszystko sobie wyobrazilam i jak kliknęłam w pierwsza fotke z rekinem, to aż mnie odruchowo cofnęło od monitora
Muzeum robi wrażenie,zwłaszcza ten rekin. Odrazu skojarzył mi się z filmem ''Szczęki''. Podejrzewam,że 4 godziny to i tak mało patrząc ogólnie na rozmiar tego muzeum na Twoich zdjęciach. Jednym słowem - wow
4 godziny to tak średnio, ale mając ze sobą znudzona nastolatkę to i tak wyczyn. Z drugiej strony po tym czasie to i tak człowiek zmęczony i mało chłonie już. Te muzea to są na wiele razy, za każdym coś nowego się zapamięta.
Dobra niedzielka :) ciepła i parna, jakby kolejny deszcz nadciągał. Dzisiaj leniwie, chyba marynowaną wołowinę uduszę w piekarniku. Do niej cukinia, pomidory lub rewelacyjne ogórki musztardowe /dawno tak mi nie smakowały/ - z ostrą musztardą, polecam. Ciasta nie piekę, może tylko pizzę ?? zobaczę jak mi dzień zleci. Z przetworami spokój, jak ogórki zbiorę to rozdam rodzince, nadmiarowe ukiszę na już, bo mnie korci przepis adasiowy-małyszowy, z ostrą papryczką i chrzanem /onetowe strony kulinarne/. Tylko z papryczką może być kłopot, nie widać jej w sklepach. Myślami jestem na imprezie, ja tak mam, kombinuję, szukam dodatków, ale chyba nie dokupię nic, bo albo rozmiaru nie mają, albo koloru odpowiedniego. Teraz błoga cisza i smaczne śniadanko, potem 2ga kawusia i spacer" czyli obchód ogrodowo-ptasi /poidełka zaleję świeżą wodą/, zbiorę pomidory /żółte nareszcie dochodzą/ i cukinię na obiadek.
Witam :) i udusiłam wołowinkę, ale tak późno, że została na dziś. A że mała awaria w spiżarni nam wypadła, to musiałam makaron lazaniowy zużyć, mięsko gotowe już było, tylko dodać czosnek, cukinię solankowaną, zblendować i farsz gotowy. I tak plany można mieć a przypadki, wpadki losowe zawsze górą.
Poza tym układamy chrust /z naszych przecinek/ w ogrodzie - może być potrzebny jak nas zima przymrozi. Nie ma lekko, ostatnio coraz częściej prąd nam wyłączają, bez uprzedzenia, przy dobrej i spokojnej pogodzie. Kiedyś mnie takie wyłączenia wkurzały, teraz strach i bezsilność dopadają. Na szczęście kominek nas zawsze ogrzeje, byle chrustu nie brakło.
Wczoraj było Muzeum historii amerykańskiej, trzy piętra zwieszania, nogi to mało nie odpadły. Muzeum wszystkiego, każdy znajdzie coś dla siebie. W najciekawszej dla mnie części, suknie pierwszych dam, oczywiście zapomniałam robić zdjęć, zajęłam się oglądaniem i podziwianiem, poza tym było dużo ludzi.
Potem wyprawa pod Biały Dom. Wejść do środka nie mogliśmy, bo pozwolenie dla brata i siostrzenicy trzeba załatwiać przez swoją ambasadę, a polska ambasada nie zajmuje się tym. My już możemy wejść poprzez rezerwacje w visitors center, ale przecież sami nie pójdziemy. Będzie na inny raz.
Witam. No to po tych spacerach po muzeach /także wirtualnie/ odpocznijcie, napijcie się kawy, a do kawy przynoszę sernik na zimno... z ostatnią czerwoną porzeczką i borówką amerykańską /ta jeszcze nie ostatnia/. Niedziela biegnie leniwie, syn już dojechał do Chorwacji, więc mogę spokojnie funkcjonować. Dzień taki sobie, niby słońce błysnęło, ale zaraz się schowało, jakby zawstydzone.
Oo,dziękuję bardzo Same smakowitości mnie dzisiaj dopadają A jak konkretnie robisz farsz,tzn ile tego kuskusu na dwie połówki takiej wielkości cukinii? Czyli jedną średniej wielkości?
A ja dzisiaj dorodną cukinię 'zmarnowałam do lazanii Nic to, ciepełko mamy w dzień, noce też nie są zimne - kolejne urosną i wtedy je zachowam do faszerowania.
Pogoda ładna,słoneczna 18 stopniowa. Byłam wczoraj na odpuście u cioci. Dostałam dwa wiadra papierówek,które dziś muszę koniecznie przerobić,bo inaczej szybko zamienią się w zgniłki. Są pyszne,mięciutkie i słodziutkie.Zjadłam ich wczoraj chyba z dobry kilogram Mam zamiar też zrobić placek z jabłkami.
Na obiad robię pomidorową i cukinię faszerowaną wg Alman
Cześć :) my od rana w biegu, by przed upałem zdążyć i prawie udało się: zaliczyliśmy urząd, ja podrzuciłam ogórki, czosnek i koper do kiszenia rodzince, krótkie zakupy i mam śliwki do chrupania. Nie muszę gotować, lazania jeszcze jest a jak ktoś bardzo głodny, to zawsze jajca można usmażyć, albo w majonezie pożreć /dzisiaj wreszcie kupiłam babciowy" mój ulubiony/, pomidory czy ogórasy w kilku smakach. Cukinię nafaszeruję za parę dni, dzisiaj wycięłam wszystkie, nawet małe by rodzinka zjadła te delicje /wg mnie lepsze od kalarepki czy nawet pomidorów, delikatne, mniammm/. EM kręci nosem i marudzi, bo marzy o cieście śliwkowym, ale w tej parówce to ja piekarnika nie włączę, śliwki są też zbyt soczyste by je piec i pysznie smakują na surowo. Poza tym planujemy stroje na imprezkę, ja mam prawie komplet, eM ciągle szuka, może jutro coś kupimy??
Smosiu, szykujecie się jak prawie na własny ślub... już sobie wyobrażam, jak się "odstrzelicie", rodzina Was nie pozna... to kiedy macie tą imprezę? Ty gardło przygotuj, no i nogi do tańca, bo to ważniejsze niż strój...jak to mówi przysłowie - nie szata zdobi... Mam nadzieję, że zdasz potem relację z wesela.
Jakie tam wesele, raczej przyjęcie- młodzież poszaleje do późna, my po deserze, torcie spadamy do domku, bo następnego dnia praca. Postawiłam na wygodę i przewiewne stroje, wiadomo że będzie bardzo ciepło - bo to za parę dni..., w ogrodzie hotelowym czyli bez klimy. Nie odstawiam się już na imprezki, by nie wyglądać zaaa bardzo strojnie. Wszak nie wypada przyćmić panny młodej .
Goplano, szczerze współczuję tej roboty prze papierówkach. Ja już na nie nie mogę patrzeć, a one ciągle są. Znowu wiadro ich oczyściłam i uprażyłam, ale nadal są.
Witam poweekendowo i wtorkowo Jakieś dziwne to powietrze - niby rano jest chłodniej, ale mi zwyczajnie duszno. Taka "kiszonka" jest w powietrzu. Wczoraj rano przez chwilę popadało ale bardzo niewiele. Może w piątek spadnie choć trochę tego zapowiadanego deszczu. Przyroda jest biedna a tu jeszcze widzę wysokie temperatury aż do końca miesiąca Jakieś plany na ten tydzień? U mnie standardowo chociaż powinnam się wreszcie poumawiać z koleżankami, bo to zaległe spotkania, ale jakoś mi się nie chce. To jeżdżenie autobusami teraz, przy tym upale jest jak za karę. Dobrego dzionka
No mnie trochę nerwy odpuściły. Moi polecieli, ale nie dolecieli. Ale już jest wszystko załatwione, mają hotel i voucher na jedzenie, zawsze to jakiś dodatek.
Od nas polecieli o czasie, zapowiadana burza się przesunęła. Ale z Atlanty wylecieli spóźnieni, była straszna burza, wstrzymali wszystkie loty, nie nadrobili w trakcie lotu, musiał się nieźle Atlantyk kotłować, bo zazwyczaj nawet półtoragodzinne opóźnienie dają radę boeningi. I nie zdążyli w Amsterdamie na samolot do Wrocławia, następny jutro, jest tylko jeden na dobę (i tak dobrze, bo poza sezonem nie lata codziennie, więc mogli mieć dłuższą przerwę). Jak wspomniałam skończy się na 24 godzinnym opóźnieniu, z noclegiem od linii lotniczych. Mój brat wziął jeszcze wolne na jutro, żeby odpocząć. Będzie odpoczywał w podróży.
Witam. No tak to jest z tymi samolotami. Szwagier ostatnio jak leciał to też chyba 1,5 godz. opóźnił się wylot z USA, potem nie zdążył we Frankfurcie na następny do Warszawy, a kiedy już dotarł do W-wy, odleciał mu do Rzeszowa, na który miał bilet. Na ostatni lot nie miał szans, bo nie było miejsc, proponowali mu dopiero następnego dnia rano, z czego zrezygnował i w rezultacie jechał jakimś busem, docierając po północy.
U nas pogoda w kratkę, niby ciepło, ale trochę słońca, trochę chmur, no i w południe lekka burza była. Teraz też zagrzmiało, pewnie znowu coś poleje.
Dziś na obiad zrobiłam sobie naleśniki z... jabłkami, jutro też będę miała, ale muszę zmienić farsz, dla M zrobiłam pulpety w ciemnym sosie.
Bo on to chyba leciał w te największe strajki obsługi naziemnej. Moi zdążyli dzień czy dwa przed. A i tak utknęli w Nowym Jorku na 5 godzin (plus trzy z reguralnego czekania, jakie mieli mieć), ale samolotu nie odwołali, tylko przesuwali. W Stanach największym problemem są piloci, reszta nie podlega restrykcyjnemu prawu, zarabia więcej po prostu. Piloci muszą mieć przerwy, samoloty czekają na zwolnioną z odpoczynku załogę.
A to efekt pandemii, gdy linie, żeby przetrwać zwalniali wszystkich. Ludzie nie dadzą rady bez pracy, znaleźli nowe zajęcia. I teraz wielki problem, bo nie ma kto pracować. A ludzi do pracy brakuje w Stanach. Firmy prześcigają się w bonusach, płacą po 1000 dolarów za zaakceptowaną ofertę.
Ja nie lubię latać. Nie dla samego latania, tylko właśnie tych wszystkich sytuacji lotniskowych. Tam gdzie jest opcja dojazdu, wybieram samochód. I nie polecę teraz, gdy nie mogę mieć dnia wolnego po powrocie, bo już zdarzyło się, że nie poszliśmy do pracy.
Witajcie, tak w biegu tylko zakomunikuje, ze u nas w koncu popadalo! Od dluuuugiego czasu nie było ani kropli deszczu i dzisiaj nastał ten piękny dzień, bo deszczowy, moze troche ziemia wchłonie tej wody, nie jest jej za wiele, ale zawsze cos Jestem szczesliwaaaa! Wkleje fotki jak wygląda trawa w słynnych londyńskich parkach, tak to jest wysuszona trawa...
Nieprawdopodobne,wygląda to jak ? sama nie wiem jak...jak popiół,jak piasek na plaży? W życiu bym nie odgadła,że to ''trawa''. Co to jednak znaczy brak deszczu,co w Anglii to chyba ewenement.. U nas wczoraj troszkę popadało,nawet pogrzmiało,ale dalej było strasznie duszno i jest.
Kto by pomyślał, że to PL - raczej italiańskie czy hiszpańskie upały. I dlatego od rana ganiałam z wodą, by jeszcze zbierać ogórki, cukinki i pomidory ratować przed wyschnięciem. Nam powoli już nudzą się te warzywa, ale rodzinka czeka na każdą sztukę grządkową, mlaskają i dziękują nawet za mniej dorodne okazy.
Poranek mam dość intensywny. Tak, jak wczoraj co chwilę coś. Pomyśleć, że miałam mieć luzik od połowy miesiąca W biurze mam straszną duchotę więc ciężko się myśli. Wczoraj poszłam do Biedronki po lody Carte D'Or, bo akurat jest promocja i na szczęście były te, które w tym roku odkryłam (maracuja i mango). Spróbuję zaraz znaleźć fotkę i wkleić dla Was. Są przepyszne - delikatnie słodkie i ten mus owocowy, ech... Polecam kto nie próbował. Dobrego dnia
Oooo super! Ciekawa jestem jak Wam będą smakowały Ja postanowiłam pójść dziś po kolejną porcję Mam nadzieję, że jeszcze będą - chociaż...wątpię. Ale nic to - trzeba sprawdzić
Były! Prosto po pracy pobiegłam do Biedronki. Szukam, szukam i widzę, że nie widzę. Były inne smaki ale pomyślałam, że jak "grzeszyć", to tylko tymi konkretnymi. Już miałam wychodzić a tu niespodzianka - trzy ostatnie pudełka leżały przy innym gatunku lodów. Aż dziwne, że w ogóle je dostrzegłam. No to chapsnęłam dwa opakowania, bo wtedy jest promocja i szybko do kasy
Dzięki ;) Jutro może namówię eMa na rajd po sklepach. Dzisiaj zastrajkował, a ja jestem jeszcze uziemiona, ciągle brak czasu na naprawę mojego staruszka .
Od rana słońce zagląda w okno dając 24 stopnie ciepła. Zapowiada się więc gorąco. Na obiad dziś robię cukinię faszerowaną,bo tak wszystkim smakowała. Alman, po prostu przepyszna. Proszę wpisz recepturę do swoich przepisów.Niech inni też spróbują jakie to dobre i zdrowe przede wszystkim.
Zrobiłam wczoraj te papierówki.Najwięcej było roboty z obieraniem,bo reszta szła sprawnie. W niecałe 20 minut jabłka się przesmażyły.Potem gorące wkładałam w słoiki ,zakręciłam i do góry dnem.Wszystkie zaklikały,więc nie musiałam pasteryzować. Nie dodałam też ani grama cukru,bo słodziutkie same w sobie.
Zostawiłam trochę musu do naleśników. I tak dzień mi wczoraj zleciał.
A teraz czas na kawusię,bo nie było nawet kiedy wypić. Piszecie się?
Witam. U mnie dziś pogoda dobra, nie pada i nie grzeje, ale po południu mają już być burze. Goplano, jabłka papierówki robię identycznie, z tym, że pod koniec prażenia daję ciut cukru, ot tak na oko sypnę troszkę, minimalnie...moje jakieś nie są aż tak słodkie ... chyba... nie lubię jeść papierówek na surowo. Cieszę się, że cukinia smakowała, bo mnie też. Jednak moje zdanie nie jest całkiem subiektywne, bo ja cukinię uwielbiam w każdej postaci. Cukinii faszerowanych mam w przepisach na Almance wiele, ten też będzie, jest już umieszczony i publikacja zaplanowana, jeśli dobrze pamiętam, na czwartek.
Lody w tym roku bardzo mi smakują i wyjadam każde. Trzeba popatrzeć za tymi o których pisze Smakosia, choć nie wiem jak to będzie, bo moja najbliższa Biedronka w remoncie jeszcze, a to trzeba załatwić dziś, bo tak chyba trwają promocje, od czwartku zmiana.
Wczoraj jadłam naleśniki z jabłkami, bardzo je lubię, ale dziś myślę nad zmianą farszu... mam ochotę na farsz z cukinii i papryki i pomidora. Zobaczę co mi wyjdzie z tej kombinacji.
No to moi już lecą na ostatnim etapie, do Wrocławia. Samolot opóźniony o pół godziny, czemu nie wczoraj, wtedy by zdążyli. Widocznie tak miało być.
Piszecie o lodach. Ja wczoraj jadłam najlepsze w życiu lody, domowej roboty. U mnie w pracy mają maszynę w starym stylu. Kiedyś trzeba było kręcić korbką, dzisiaj silnik miesza. Wygląda to tak - wiadro kilku litrowe, do tego wkłada się cylinder z masą śmietanowo jajeczna i zakłada silnik z mieszadłem na niego. Do wiadra sypie się lód warstwami z solą uliczna (w skrócie), bo to przyspiesza chłodzenie. I włącza silnik. Miksowanie trwa do 45 minut, w trakcie uzupełnia się lód i sól. Jak lody są gotowe, silnik się wyłącza. I wreszcie lody smakują jak powinny. Ja do tej pory nigdy nie lubiłam, bo czułam osobno każdą warstwę- cukier, woda, dodatki, które przy zamrażaniu się separowaly. Tu zamarza w ciągłym mieszaniu. Wyciąga się lody o konsystencji gęstego milkshaka, do pojemnika i do zamrażarki.
Chyba sobie kupię taką maszynę, nie kosztuje dużo, w porownaniu z kompaktowymi maszynami, które nie robią lodów, tylko je mieszają z zamrożonej masy, przygotowując konkretny rodzaj. Wczoraj pół wieczora oglądałam te wiadra, i czytałam jak zrobić lody.
Moja córka ma dzisiaj operację na woreczek, będą usuwać, już jest na oddziale. Nie ma kamieni jeszcze, tylko szlam. Ale wyniki pokazują duży problem. Na operację zgodziła się bez wahania, żeby nie przeżyć ponownego ataku.
Już po operacji, za chwilę powinna być gotowa do odbioru. Koleżanka ma ją przywieźć do nas do domu. Ona zostaje u nas, a ja idę spać do psa. Super system mają, podała nasze numery telefonu i na każdym etapie dostawaliśmy smsy. Lekarz operujący dzwonił do mnie z informacją. Nie ma żadnej diety, tylko jakby się źle czuła po czymś, to ma tego nie jeść.
O, to super i rzeczywiście tempo ekspresowe. Czyli co, miała laparoskopowo? ale i tak od razu do domu, no to fajnie. Tak to i ja bym się poddała. Zdrówka życzę.
Laparoskopia, nawet nie wiem czy tu robią pełną operację w standardowych przypadkach. Tu nikt nie trzyma ludzi w szpitalu, bo koszty ogromne. Jak coś by się działo to telefonicznie. Wizyta za dwa tygodnie.
Dopiero co przeczytałam,że córka na zabieg idzie ,a tu już po. Wspaniale jak szybko,szkoda tylko ,że też szybko wpisują. Niestety u nas też jest bardzo podobnie teraz. Nawet po operacji potrafią wypisać na drugi dzień..
Tak czy inaczej,najważniejsze ,że córcia już po i że nie będzie już cierpieć tych potwornych bóli.
No wspaniale! Teraz już macie ten cały lęk za sobą. Córcia będzie wolna od bólu i ciągłego strachu. Jestem pod wrażeniem tego tempa Mega zaskoczyły mnie te SMS-y.
Dzień dobry. Ten "szlam" to na USG było widać? Czy inne badanie trzeba było zrobić? jakie badania oprócz USG trzeba zrobić by wykryć że z woreczkiem jest coś nie tak?
Miała rentgen, usg i ct scan (tomografie komputerową) z kontrastem. Szukali, bo miała podwyższone bardzo enzymy, coś co przy następnym ataku mogło doprowadzić do zapalenia otrzewnej. Tyle mi powiedziała. Do operacji kazali jej trzymać ścisłą dietę lekkostrawną, teraz już nie musi, już wieczorem może jeść normalnie.
A wykrywanie jest proste - boli nieziemsko po prawej stronie, wyżej niż wyrostek. I często jest uwarunkowane genetycznie.
Wg mojego stanu wiedzy dawniej tylko rtg, gdy już jest usg, to ono wykorzystywane do badań, w bardziej skomplikowanych sytuacjach tomograf czy rezonans. Złogi w postaci kamieni widoczne na usg, ale już zamulenie chyba trudniej, choć też będą jakieś zacienienia. Wszystko zależy od odczytującego usg lekarza, bo pisałam kiedyś, że mam kamienie, a lekarz napisał, że woreczek bez złogów /może już się rozpadły i zrobił się muł?/. Typowy ból to z prawej strony pod żebrami, tzw. ból opasujący, promieniujący do tyłu do kręgosłupa. Ja i moi bliscy jesteśmy chyba nietypowi, u nas ból "w dołku", stąd przez długi czas myślałam, ze to żołądek. Z pewnością choroba genetyczna, miał mój Tata oraz wszystkie troje dzieci, ze mną na czele. I są organizmy "kamieniotwórcze" do tego stopnia, że po usunięciu woreczka tworzą się w przewodach żółciowych, tak miała mama mojej koleżanki i mój sąsiad.
Witam czwartkowo Spoglądam za okno w pracy na Odrę i za każdym razem cieszę się nie widząc pływających brzuchem do góry ryb. Przerażające jest to skażenie rzeki. Hm...oby się wyjaśniło co naprawdę spowodowało ten stan żeby można było w przyszłości zapobiec. Dziś dzień zakupowy. Chcę na sobotę zaprosić na obiad rodziców i pomyślałam, że zrobię gulasz wołowy. Na weekend zapowiadają 25 stopni więc to dobry moment na wyjście z domu. Wcześniej nie miałam sumienia namawiać rodziców na przyjazd, bo w autobusach można się czasami "ugotować". No to jeszcze pogoda na dziś - tylko czy się potwierdzi...? Czas pokaże.
Wczoraj po dłuższej nieobecności znowu dopadł mnie ból głowy. Myślę sobie,no nie,znów cztery dni wyjęte z kalendarza... i wtedy zupełnie nieoczekiwanie przypomniał mi się sposób Alman z chustką. Takowej nie miałam,ale za to obwiązałam szalikiem. Wiecie co? To działa. Całą noc spałam z ''tym'' na głowie a rano,zero bólu! Jestem w totalnym szoku! ale za to jakim pozytywnym. Co prawda wyglądałam dość komicznie,rodzinka miała niezły ubaw ,ale co tam. Najważniejsze,że spróbowałam i się udało,bez nijakiej tabletki uśmierzającej.
Dziękuję Ci Alman za super poradę. Te babcine sposoby jednak mają magiczną moc,że tak powiem...
I tak trzymać! Super! Są miejsca na ciele, których uciskanie uśmierza ból i pewnie coś w tym jest. Natura daje nam wiele możliwości. Musimy się nauczyć z nich korzystać. Fajnie, że dziś możesz cieszyć się zdrowym dzionkiem
Witam. nastrajam się na nadchodzące dziś upały. Dobrze, że jest obiad i nie trzeba gotować. Na razie pogodnie i w sam raz, ale co będzie potem? Tymczasem robię kawę... ktoś chętny? sernik na zimno też może być na dokładkę. Miłego dzionka.
Witam tropikalnie Umęczona jestem gonitwą z konewkami i laniem z węża, bo za późno wstałam i musiałam spieszyć się, uciekać przed skwarem. Na razie oddycham normalnie, ale wieczór i nocka mogą być ciężkie. Nie ruszamy się nigdzie, eM coś kończy remontowo, ja kombinuję jedzenie na szybko i na ciepło - mam cukinię dorodną, mogę szybko zapiec chyba w mikrofali ?? doczytam instrukcję /bo zwykle jej nie czytam/. Cisza wokół, wszyscy schowani w cieniu, nawet ptaki zamilkły, czasami jakiś podleci do poidełka i zwiewa w krzaki. Teraz chwilka odpoczynku, doczytam przepis almanowy i do kuchni.
Uważajcie na siebie
Dopisano 2022-8-18 19:10:17:
Cukinia pyszna: kuskus wymieszałam na sucho z solą i curry, zalałam wrzątkiem wędzoną pierś kurczaka zmieliłam, dodałam pieprz ziołowy oliwki czarne całe /lepiej pokroić na pół/ na dno 'korytka na wierzch ser mimo... ten pomarańczowy i 'łódeczki ze skórki innej, struganej cukinii. Dzięki za pomysł, mam jeszcze sporo farszu do 'makaronu cukiniowego, struganego obieraczką , podduszę na patelni i kolacja z głowy.
U mnie tropiki to standard. Ale trochę oddechu jest, bo zamiast 25 rano jest tylko 17-18. Fajnie się wychodzi na zewnątrz wtedy.
Ja nie jestem za gotowaniem w mikrofali. Z rzadka służy mi do podgrzewania jedzenia (bo rzadko mam ekstra coś, czego nie można podgrzać na kuchence) oraz do mleka, gdy potrzebuję podgrzane, bo mniej sprzątania. A na stałe rozmrażam wszystko tam. Wkładam wieczorem, wyjmuję rano. Taka szafka ochronna przed kotami.
Służba u psa chyba zakończona. Wracam do domu. Córka chce wrócić do siebie. Ale zobaczymy jak będzie się czuła, teraz śpi.
Ja znalazłam kombinację: grill + fale do zapiekania warzyw z farszem ugotowanym i wyszło szybko, smacznie i bez nagrzewania piecyka. Nie gotuję w mikrofalówce, tylko podgrzewam i od dzisiaj zapiekam.
Sernikową dokładkę bardzo proszę, dostajesz dużą porcję, bo zasługujesz za to latanie z konewką. A tak swoją drogą to u Was tak wolno lać wodę z węża wodę na ogródek? U nas są zakazy. Ja mam wodę w beczce, deszczówkę z czasów gdy padało, ale komu by się chciało jechać kilka km by podlać. Moje pomidory były podlane 2 razy - raz po posadzeniu i raz pokrzywami. Już chwilę nie byłam, raz w tygodniu jedzie M, ale nic nie widzi... aż jestem ciekawa jak to wygląda w taką suszę, ale cukinię przywozi ciągle, parę ogórków też, a ostatnio nawet kilka pomidorków koktajlowych. Wychodzę z założenia, że rośliny powinny sobie też same radzić w różnych warunkach. Na marginesie - bardziej korzystnie dla roślin jest chyba podlewać wieczorem, więcej skorzystają, bo woda tak szybko nie wyparuje.
A u nas mówią odwrotnie podlewać, rano. Bo wtedy rośliny dostają zastrzyk na dzień, a w nocy zregenerują się rosa. Ja podlewam wieczorem, bo rano nie mam czasu. Codziennie. Rośliny nie w gruncie, tylko w ziemi wysypanej na folię same sobie nie poradzą. Krzaki też podlewam, szczególnie te tegoroczne oraz figi, bo te uwielbiają wodę. Resztę czasami, chyba, że mąż leje, to wtedy wszystko. Raz na jakiś czas dobrze im zrobi.
Tylko trawy nie podlewamy. Kiedyś robiliśmy to, ale w jedno lato, gdy nie mieliśmy czasu, to i tak wyglądała tak samo jak podlewana u sąsiada. To szkoda wody.
Tak, jak ze wszystkim: są 2ie szkoły /faleniecka i ta 2ga, której nazwy nie pamiętam/. Lepiej lać raniuśko, nie tak jak ja dzisiaj. Wieczorem leję z konewki ocieploną wodę lub moją odżywkę-śmierdzidło tam gdzie jest za sucho i pod nowe roślinki. Zimna woda studzienna, z węża sparzyłaby liście wyprażone na słonku.
Czy wolno używać własnej studni do ratowania roślinek?? chyba tak. Ja nie korzystam z sieci wodociągowej w ogrodzie. Po to była kopana studnia i kupowana pompa. Jak mam dość krzepy by dźwigać konewki, ganiać z nimi jak nasze koty z pęcherzem to czerpię z oczka - bagienka, ale to strasznie ciężka i śmierdziąca robota .
Piątek, piąteczek, piąteluniek Wczoraj ostro popadało tak od 16-ej do ...nie wiem której, bo już zasnęłam ale myślę, że do północy. W tej chwili chodniki suche. To najlepiej pokazuje jak bardzo brakowało tego deszczu. Zaraz wychodzę do pracy. Zrobię sobie śniadanie do pracy, dokończę kawę i w drogę. Jak zawsze w planach dłuższy spacer więc trzeba odpowiednio wcześniej wyjść. Zostawiam pogodę na dziś z życzeniem dobrego dnia
Ps. Podobno z środy na czwartek była w Polsce zorza polarna
U nas zero deszczu,ale za to war lejący się z nieba. Dobrze,że choć w domu można się nieco schłodzić lodami Miałam napisać-lody były bardzo dobre,nie takie słodkie a w smaku orzeźwiające. Wczoraj pojechałam kupić,bo promocja jeszcze trwa,ale niestety akurat tych nie było. Wzięłam jogurtowo owocowe i waniliowe.
Poza tym dzień jak codzień.Sierpień dużymi krokami zbliża się ku końcowi,a wraz z nim i wakacje. Ciekawe co przyniesie nam kolejny kwartał. Podwyżki to już norma,ale co można na to poradzić. Byleby tylko spokój był..
Masz rację - ja też zauważyłam, że te z mango i maracują są mniej słodkie i chyba dlatego tak bardzo mi smakują. No a do tego jeszcze takie kremowe, mmmm..... Jogurtowe z dodatkiem owoców leśnych też mi smakowały, bo obok słodyczy wyraźnie czuje się kwaśność owoców. Dobre połączenie ale jednak znacznie słodsze.
Dziwne czasy nastały - w milczeniu przyjmujemy wszystko, co przynosi los jednocześnie modląc się żeby nie było gorzej...
Byłam w Lidlu dzisiaj i nic z tych smakowitych lodów co pisalyscie nie było, widocznie w Polsce są inne marki a tu inne. Mimo wszystko miałam tam być, bo pewna pani starsza zasłabła i się przewróciła, potrzebna była pomoc, obtarła sobie kolana i łokcie a nawet duży palec u nogi do krwi. Niestety personel nie jest wyszkolony w tym kierunku, tak jak być powinien. Trzeba było zasugerować nawet o krzesło, żeby starsza pani mogła sobie usiąść i to wszystko mozolnie szło :( W koncu znalazla sie adekwatna osoba, która specjalizowała się w pierwszej pomocy...
Zrobiło się przyjemniej,bo temperatury trochę spadły do 22 stopni, jednak deszcz nie pada, chociaz zdarza sie pare kropel, ale to nic w porównaniu do potrzeb. Jednak przyjemniej jest teraz wyjść sobie na słoneczko i się ogrzać, bo przy upałach, to się uciekało gdzieś, gdzie jest chłodniej. Dzisiaj rano na dworze, lekka warstwa wilgoci, to być może ciut popadało, jak to się mówi od ziarnka, do ziarnka i zbierze się miarka
Wczoraj zaprawiałam ogórki, a dokładniej sałatkę szwedzka. Dostałam przepis od mamy i nawet nie wiedzialam, ze jest tak niewiarygodnie prosta w zrobieniu Pozostałe ogórki zrobiłam na małosolne.
Pozdrawiam i zycze milego dnia :)
P.S. Dziekuje Smakosiu za codzienna pogodę w Polsce
Cześć :) wpadłam z 2gą kawusią by odsapnąć, jak zwykle po zaprawie ogrodowo-kociej. Deszczu u nas nie było i raczej nie będzie, jak zwykle omija nasz region ;( Ledwo ogarniam moje bidy podsuszone i to tylko najmłodsze lub niedawno przesadzane, jak borówki. Ogórki chyba na jutro będą, to część pójdzie do selerowej zalewy, co stoi w lodówce, a resztę rozdam. Opychamy się cukinią - ta faszerowana jest super, a wstążki strugane jeszcze lepsze, na surowo czy duszone smakują nam bardzo. Teraz ogarnę domek i do kuchni, co dzisiaj zjemy?? jeszcze nie wiem.
Pozdrawiam, trzymajmy się cienistych miejsc Uff, byle do jesieni
Witam. Temperatury u mnie nie pozwalające na normalne funkcjonowanie, do tego jeszcze obudziłam się o po 1-wszej i do rana nie mogłam już usnąć. Koło 7-mej przysnęłam, ale niestety mój M tak łaził i hałasował, że o 8-mej się obudziłam. Jestem więc dziś nie do życia. Dobrze, że mam jeszcze naleśnika nadzianego struganą cukinią, jak mawia Smosia, papryką, serem i pomidorami, więc zjem bez potrzeby gotowania. Nawet smaczny taki zapieczony.
Miałam w planach dziś rano pomaszerować do Biedry /moja już otwarta po remoncie/, ale nie byłam w stanie, może wieczorem się uda.
A poza tym ... stara bieda jak mawiają. Trzymajcie się zdrowo.
PS. Smosiu, a kiedy to wesele masz? myślałam, że może w tych dniach.
I dobrze myślałaś alman - już szykujemy ciuszki, włoski układamy i na bal Wczoraj dokupiliśmy /aż za dużo i zbyt drogo, jak zwykle kiedy termin tuż, tuż/ buty dla eMa, drobiazgi weselne - laurkę, pyszności na osłodę dla młodych. Przelewem poszła kasa, bo nam tak wygodniej, im chyba też. Tak nam doradził onet, chyba nie będzie gafy. Zbieramy ferajnę rodzinną, ile wlezie do auta, eM będzie kierowcą, bidak - nawet toastu nie wypije, ale to nie problem bo nie przepada za promilami. Byle wszystko poszło gładko, szczęśliwie i na dobre. Troszkę mnie już męczą takie imprezy, najbardziej powtórki /kiedy wnuczki na kolejny ślub dziadka przychodzą /.
No to udanej zabawy. I tańcz, dopóki jeszcze nogi niosą. Boże, jak ja lubię tańczyć, jak ja dawniej lubiłam się bawić, teraz też lubię, ale te "choroby współistniejące" uniemożliwiają normalne funkcjonowanie...
Smosiu jak to odczytasz to pewnie będzie już po zabawie. Zapewne zabawa przednia.Jak tylko dobra muzyka,fajni ludzie i dobre jedzonko,to zabawa musi być udana
Daj znać,jak tam nogi,bardzo opuchnięte od skocznych hulanek?
Nie sprzedaję, mogę obdarować - wczoraj większe dostali znajomi, na mizerię a mniejsze upchnęłam w słoiczkach /co stoją w lodówce, tak na bieżąco/. Smaczniejsze są te wczesne pędzone z nasionek, kompostowe" bywają gorzkie, są kuliste bardziej niż podłużne, mają też wielkie nasiona.
Witam sobotnio Obudziłam się o 5.30 i próbowałam jeszcze zasnąć ale nic z tego nie wyszło. Wtedy mi się przypomniało, że wczoraj położyłam się spać po 21-ej więc 8 godzin snu, to i tak dużo. Zaraz zrobiłam kawę i dla relaksu oglądnęłam sobie jeden odcinek amerykańskiego Mam Talent. Ale się wzruszyłam. Jej, jak niektórzy są zdolni. Polecam zobaczyć, bo ten jeden odcinek ma w sobie same "perełki" https://youtu.be/pYF-rtXAeKs
U nas piękna pogoda i do tego ma być tylko 23 stopnie, więc trzeba to wykorzystać Wyjeżdżamy z kolezanka poza miasto , oczywiście samochodem, bo strajki będą trwać, aż do niedzieli. Gdzieś się wybieramy do jakiegoś płatnego parku, ogrodu, czy cos w tym stylu, zobaczymy, bo nigdy tam nie byłyśmy Kanapki już uszykowane ( wczoraj pieklam bachusowy chleb) i zaraz zrobie herbaty w termos, kawa będzie na miejscu Lubię takie niespodziewanki - wczoraj sie dowiedzialam, zgodzilam i dzisiaj lecimy z pomysłem w dluga
A jeśli chodzi o mapę Polski Smakosi,to bardzo mi pomaga, bo wtedy wiem gdzie są upały, gdzie deszcze, a gdzie normalna temperatura i wtedy wiem o czym mówicie a właściwie piszecie Pierwsze co, to właśnie wchodzę na mapę Smakosi Chciałabym, zeby ta mapa byla na stale, bo jest bardzo wyraźna i oczywista
Jak ten czas zaiwania do przodu. Teraz jeszcze doszły nam dyżury w wyprowadzaniu psa u córki. Dobrze, że czuje się już lepiej, ale dalej nie utrzyma smyczy z tym ciężkim, ciągnącym psem.
Czy słyszałyście o zmianach rakowych w woreczku zolciowym? Myślałam, że tam to tylko kamienie. Marta miała zmiany o charakterze niezlosliwym. Wczoraj widziała wynik badania hispatologicznego (na portalu pacjenta). Dobrze, że jej wycięli, nie ma szansy na rozwój i zmianę charakteru.
Dzisiaj zaczynamy ogarnianie chałupy, po dwóch miesiącach rozjazdów i braku czasu, należy się gruntowne sprzątanie.
Jutro moja maszyna do lodów przyjdzie, mąż idzie do kina to będę się bawić. Zobaczymy co wyjdzie, na pierwszy rzut pójdą lody kawowe, potem z żurawiny- ugotuję kulki żurawinowe na dżem i dodam do masy. Powinny być super, takie kwasne.
Witam. No Ekkore, dobrze córka zrobiła. Tak, ja to wiem, ze woreczek może być rakowy, moja tesciowa zmarla własnie na ten rodzaj /dawno temu, ja Jej nie zdazylam poznać/. Po wycieciu zawsze robią badanie histopatologiczne. I czego ja się boje, to nie bólu gdy mam atak, bo z nim sobie radzę nospą lub scopolanem, ale wlasńie tego, zeby to nie przeistoczylo się w coś... Boje sie, ale od 40 lat sie z tym bujam i nic z tym nie zrobilam, przy czym ataki ewentuale mam rzadko, a był czas chyba z kilkanascie lat, ze w ogóle mi nie dokuczał, mimo, że jadlam wszystko. Ale dobrze, ze juz ma to z głowy.
U mnie żar się z nieba leje, trudno żyć w tym skwarze. W cieniu 34 st. a w słoncu... brak skali...
Miałam dziś zrobić szarlotkę z papierowek sypaną, ale okazalo się, że duzo się zepsulo i z szarlotki nici. Zatem jeszcze lepiej, nie musze grzac piekarnika.
Ja jestem zaskoczona tym badaniem hispatologicznym, bo ja dostałam woreczek z kamieniami w prezencie, nie uszkodzony. No chyba, że mi się tylko wydaje, w końcu to już ponad 20 lat, a dowód rzeczowy się utlenił całkowicie. Córka mówiła, że jak masz kamienie to oddają je w pojemniku, zakładam, że w formalinie lub innym podobnym płynie, na pamiątkę.
Dla mnie to też totalne zaskoczenie. A noszę w woreczku chyba 2 kamyki,chyba,bo dawno nie robiłam USG jamy brzusznej ,choć powinnam. Trzeba to nadrobić,a najlepiej to byłoby się pozbyć tych kamieni.
Dawniej nie badano, ale sym miał usuwany chyba gdzieś ok. 13-14 lat temu i już było badanie. Jeśli są kamienie to dają w pojemniczku, ot tak, na sucho, ale gdy jakiś muł to co dadzą? przecież nie woreczek. A do badania to wystarczy chyba mały wycinek. Nawiasem mówiąc teraz wszystko badają.
No i już niedziela Trochę za szybko umyka ten weekend. Na szczęście już wstałam i myślę tylko o tym, że ten dzień dopiero się zaczyna więc czas na kawę i radar pogodowy Wczoraj byli u mnie rodzice na obiedzie. Kupiłam jakąś, niby wyjątkową wołowinę na gulasz. Napisali, że młoda i będzie się krócej gotować. Oczywiście była droższa ale coś za coś. Tyle że gotowała się dłużej, bo kawałki były nieuczciwie ( moim zdaniem) mieszane. Jedne się rozpadły a inne były ciągle twarde. Wiadomo - obiad zjedliśmy ale szału nie było. Dobrze, że gośćmi byli moi rodzice. Wczoraj cały dzień padało. Teraz też pełno deszczowych chmur.
Witam :) u nas leje i grzmi z daleka. Nareszcie wody nam nie brakuje - rośliny podnoszą listki, nabierają kolorów. O mięso dobrej jakości coraz trudniej. Miałam pewne źródło, ale zmienili dostawcę, zaczęli paczkować i teraz kupuję co, gdzie popadnie. Handel jest 'upolityczniony czyli zmanipulowany, aż strach. Mocno muszę kontrolować swoje odruchy, apetyt na 'okazje by nie popłynąć z kasą. I tak nie upilnuję wszystkiego, zawsze coś mi umknie i potem jestem zła, że znowu mnie wpuścili w kanał promocyjny, jak dziecko ;(( Teraz 2ga kawusia i relaks w domowym "spa
Aaaa! Przypomniało mi się, że miałam napisać o oleju rydzowym. Czy stosujecie taki w swojej kuchni? Znany od wieeeeeelu pokoleń, jeden z najzdrowszych a ja w zasadzie dowiedziałam się o nim niedawno. Kiedyś coś słyszałam ale potem zapomniałam. Ostatnio przypomniałam sobie, kiedy usłyszałam, że pewna znajoma osoba pije każdego dnia koktajl z dodatkiem tego oleju w celu obniżenia złego cholesterolu. Osobie tej polecił przepis lekarz, który w pierwszym odruchu chciał przepisać leki ale ta osoba się nie zgodziła. Od słowa, do słowa i stanęło na tym koktajlu. Po miesiącu wyniki znacznie się poprawiły. Pomyślałam, że pewnie warto o tym wspomnieć, bo wiele osób zmaga się z nieprawidłowym cholesterolem a warto próbować naturalnego leczenia. Nim dostanę pełny zestaw składników do przygotowania koktajlu, wkleję link do informacji o oleju rydzowym.
Olej rydzowy? Nigdy nie słyszałam..a tu sie okazuje jaka to zdrowotna perełka. Dziękuję Ci Smakosiu za te namiary i oczywiście czekam przepisu na koktajl
no i na wszystko co przywraca zdrowie a nie potrzebuje tabletki
Jestem na tabletkach na cholesterol, dają mi poczucie wolności, nie muszę idealnie pilnować tego co jem, choć zdrowo się odżywiam. Generalnie z problemem zmagam się gdzieś od trzydziestki, ale dopóki nie było wysokich trójglicerydów, nic z tym nie robiłam. Wybrałam świadomie, bo wydawało mi się, że w diecie nie mam co zmienić. I tak brałam gdzieś przez trzy lata. Na początku pandemii zostałam bez lekarza i leków (mój w lutym zamknął gabinet, do nowego nie miałam terminu, a potem była tylko teleporada), trojglicerydy poszybowały do powyżej 300. Trzy miesiące leków, wszystko się wyrównało. I trzyma. Teraz przymierzam się wypróbować znowu bez leków, chyba, że jeszcze zmienię zdanie i zadzwonię do lekarza. Bo skończyła mi się recepta. Mnie w tym wszystkim najbardziej przeraża alzheimer, te zatykające się mikro naczynka dookoła mózgu. Wolę wizję uszkodzonej wątroby przez statyny, badanie krwi mam co pół roku celem kontroli czy nie ma złego wpływu niż bycie roślinką przez kilka lat życia.
Witam z gorącego zakątka. U mnie słońce, ma padać, ale na razie nic na to nie wskazuje. Siedzę i zajadam lody z mango, wczoraj córka kupiła mi w Biedrze., powiem tak - dobre, ale te kupowane najczęściej w osiedlowym sklepie firmy Koral w kubeczkach o trzech smak też są bardzo dobre. Cena - tylko do kupienia w promocji, inaczej w tak gorące lato groziłoby bankructwo.
Co do oleju rydzowego - słyszałam u Jakubiaka w programie, ale nigdy nie widziałam w realu. A cholesterol - mam bardzo dobry jak dla zdrowego człowieka, ale dla sercowca jakim jestem to już za wysoki. Od kilku lat zajadam tabletki z zalecenia kardiologa /rodzinna twierdziła, że bardzo dobry poziom/.
Chętnie się napiję,ale słabszą ,bo śpiąca cały dzień jestem. Mogłabym się zdrzemnąć,ale nie ma bata,bo potem nocka zarwana.
Chciałam w promocji biedronkowej jeszcze te pyszne lody dostać,ale niestety zostało tylko jedno opakowanie. Musiałam więc obyć się smakiem. Kupiłam za to 2-litrowe orzechowo-śmietankowo-kawowe z innej firmy,ale dobre.Zwłaszcza orzechowa część.
Ale lodowo się zrobiło. Moja maszyna przyszła, jak planowałam od razu nastawiłam lody kawowe. Wykorzystałam najprostszy przepis z dołączonych przepisów - ze śmietany kremówki i mleka. Pycha, pycha, pycha. Nie są tanie te lody, składniki kosztują. No i czas. Ale dla mnie warto. Jak zjemy, następne będą żurawinowe. A potem inne eksperymenty.
Zapraszam na pucharek domowych, kawowych lodów.
Moja pracowa dziewczynka w końcu opanowała toaletę w pełni. Już od jakiegoś czasu sikała do ubikacji bez problemu, ale tzw dwójeczka nie była do opanowania. Zakładała pullups samodzielnie, gdy czuła potrzebę. Próby siedzenia kończyły się zatwardzeniem. I w sobotę się stało... Taka dumna z niej jestem.
Ta maszyna to wiadro, do którego wsypuje się lód w kostkach, warstwami z solą do robienia lodów (przemysłowa, nie do jedzenia, choć ta moja była śnieżno biała, to często jest szara. Ona nie pozwala się topic lodowi szybko czym jestem zaskoczona, ale działa) oraz cylindra z mieszadłem pokrywką i wystającym bolcem, na który zakłada się silnik. Należy przygotować masę lodową, przepisów jest sporo. Wszystko musi być schłodzone i wlane do cylindra. To co wymaga gotowania lepiej przygotować dzień wcześniej. Ja kawę chłodziłam lodem. Najpierw składa się wszystko bez lodu i chwilę wszystko miesza. Uruchomiony silnik porusza i mieszadłem i cylindrem. Potem warstwami sypie się dookoła lód i sól, pierwsza i ostatnia warstwa to lód. Potrzeba jakieś 4 kilo lodu (u mnie kupuje się w workach), większość nie zdążyła się stopić, ale cylinder musi być obsypany po górę. I uruchamiany. Gdzieś 30-40 minut hałasu, trzeba sprawdzać i uzupełniać lód, ale wcale nie jest go dużo.
Maszyna kosztuje jakieś 40 dolarów, ale robi lody. Bo inne to tylko miksują po zamrożeniu, co dla mnie zawsze było problemem. No i kosztują dużo więcej. 40 dolarów bym przebolała, tym bardziej, że nim kupiłam jadłam lody zrobione w niej gorzej z 200. Zdjęcia następnym razem , teraz wychodzę, link do urządzenia wstawię jak już będziemy na zajęciach
Link do urządzenia powyżej, nie chciało mi się łącze zlikwidować, cały tekst mi pisało w ten sposób. Jednak kilka dolarów więcej kosztowało, zapomniałam, że mam bonusy do kart i je wykorzystałam.
I jak pisałam, zdjęcia zrobię następnym razem, jak to wygląda po zmontowaniu i z lodem. No i oczywiście same lody.
Smakuje bardzo dobrze,także zachęcam do spróbowania
Oglądałam Twój komentarz pod żeberkami,aż podskoczyłam,bo ja miałam na obiad dokładnie to samo,tylko z innego przepisu Pogoda się ''poprawiła'' na deszczową więc taki obiad smakował wyśmienicie.
A co do Twoich ogóreczków to rodzince na pewno zasmakuje,bo u nas wszyscy lubią curry i ogórki I tak jak napisałam jeszcze je zrobię. Jutro jadę na targ kupić ,bo u brata już nie ma. A powiedz mi,próbowałaś cukinię w tej zalewie?
Bardzo się cieszę, ze te ogórki Ci zasmakowały, bo u nas prawdziwymi smakoszami były i są przede wszystkim dzieci
Cukinii w zalewie nie probowalam, bo jak mam cukinie, to wykorzystuje je tylko na dwa sposoby, czyli, albo wydrążam ja i nadziewam mielonym odpowiednio doprawionym , na to żółty ser i zapiekam, albo robię ketchup z cukinii, taki bardziej na ostro
Chciałabym Wam pokazać, gdzie w sobote bylam razem ze znajoma i co widzialam. Głównie chcę Wam pokazać pomieszczenie z mini lalkami, gdzie niektore sie ruszaja min. tam gdzie jest pralnia, co jakiś czas pani porusza kołem, a inna rusza się na boki( tak jakby masło robiła) dzieci spuszczają przez sufit na nitce pająka, żeby babcie przestraszyć i co jakiś czas ta nitka się rusza z pajączkiem, pan w szkole wciąż cos pisze na tablicy... Naprawde super to jest zrobione, bardzo pomysłowo :)
Witam. No u mnie niestety grzeje jak nic, żadnego ochłodzenia czy deszczu. Już trzecią noc mam "niespaną', budzę się o 1-ej, bez względu na to, o której się położę, bo wczoraj celowo siedziałam do 24-tej, a i tak pobudka była, a potem licz kobieto barany... efekt taki, że już ledwo żyję, nie ma we mnie werwy, jak mucha w smole.
Ciasto Goplany piękne. Miałam też gdzieś przepis z jabłkami tak ułożonymi, może znajdę. Jak się ochłodzi nieco to też muszę coś upiec, bo uwielbiam piec, choć nie muszę jeść.
Dziś usmażyłam sobie na obiad krążki cukinii, tylko lekko posolone, bez panierki, a do tego sałatka z pomidora z czosnkiem, szczypiorkiem i jogurtem. Wiecie, że to mi wystarczyło nawet bez skrawka chleba. Miałam upiec facaccię do tego, ale mi sie nie chciało i dobrze, bo jestem tym najedzona. Wprawdzie na deser zjadłam jeszcze loda mango.
Smosia widać leczy kaca po weselu, no i nogi pewnie w górze odpoczywają. Smosiu, zalewa z kiszonych będzie smakować.
Nadiu, to jest niesamowite, robi fantastyczne wrażenie. A co dopiero mówić, kiedy się to ogląda na żywo. Co za kunszt! Dziękuję, że podzielłaś się zdjęciami. Jeszcze do nich wrócę, bo muszę sobie na spokojnie pooglądać te wszystkie szczegóły. A gdzie to się znajduje? Super! Super!
Ależ tam jest klimat! Fantastyczne miejsce. Otoczenie zadbane ale w taki naturalny sposób, ze smakiem i bez zbytniej nachalności - przyroda nie została przytłoczona poszczególnymi elementami. Odpoczynek w takim miejscu, to super sprawa. Dziękuję za fotki
Świetne, pomysłowe i dopracowane jak trybiki w zegarze. Fajna wycieczka, dzięki przejrzę parę razy, bo takie arcydzieła są tego warte i wymagają dużo skupienia. Teraz Dalunia odciąga mnie od ekranu bym nie oglądała obcych kotów, bo przecież mam Ją i jej Synka.
Witam wtorkowo Wczoraj dzionek wypełniony był do granic. Dużo chciałam zrobić ale niespodziewanie wpadła do mnie koleżanka. Potem szybko nadrabiałam czas ale tak się nie da. Będzie trzeba zrobić dziś, to co się nie udało wczoraj. Po pracy umówiłam się na kawę z koleżanką, której nie widziałam ponad rok więc znów zleci szybko. Jak to jest, że nagle wszystkie zaległości pojawiają się w tym samym czasie Ale póki co kawa i radar pogodowy. Dobrego dnia
Odsapnęłam po gonitwie zakupowo-imprezowej, do tego jeszcze z przygodami domowymi. Jak zwykle - pośpiech i napięte terminy, emocje i adrenalina to musi coś strzelić. I strzeliło nam do łbów by słuchać nawigacji, baaardzo zły pomysł, zwłaszcza w deszczu gdy ulice są puste i nie ma nikogo by spytać o drogę... Dojechaliśmy w ostatniej chwili, więc gnaliśmy do sali 'ślubnej jak spłoszone konie i: deszcz nas przemoczył bo nie spakowałam parasolki gałęzie potargały mi włosy nie mogliśmy znaleźć właściwej ścieżki /było ich wiele, w gąszczu krzaków i drzew/ więc dotarliśmy gdy Młodzi przyjmowali życzenia i prezenty. NIE tak to planowaliśmy, ale wyszło jak zwykle. Ogólnie było pięknie (otoczenie i organizacja, wystrój sal - było ich parę: restauracyjna, bufetowa, balowa, ślubna-zdjęciowa) i komfortowo. Tylko zbyt deszczowo i chyba dość drogo /hotel dla gości, wyrafinowane potrawy: tradycyjne, wegańskie i wegetariańskie/. Pyszności słodkie i napoje. Alman kaca nie mam, bo wypiłam 00!! promili - chyba 1sza moja impreza weselna bez szampana i wina . Kto późno przychodzi ... moja wina, nie załapałam się na szampana a potem serwowali wódkę polską, dobrą bo schłodzoną w kubełkach z lodem. Ale to nie moja bajka, więc jak mój eM nie piłam nic %ego. Balować zaczęli na dobre gdy my musieliśmy wracać. Atrakcji wiele: pokazowe tango jako 1szy taniec Młodych, strzelające konfetti i race, wielopiętrowy tort i fajny DJ. Bal atrakcyjny, dopracowany w każdym szczególe. Powrót znowu z przygodami, 2gi błąd nawigacyjny, ale paliwa starczyło na szczęśliwy dojazd do domu i to najważniejsze. Więcej chrześniaków nie mamy, możemy odetchnąć z ulgą /finansowo i kondycyjnie/. Nogi mi wysiadały, ale nie od tańca, to bieganie i spacery od sali do sali mnie wykończyły, mimo wygodnych butków /na szczęście spakowałam wygodne, na zmianę gdy szpile "wejdą mi już w łydki /. Dobrze, że to mamy za sobą i następne zaproszenia możemy już przyjąć lub nie, pojechać na ślub lub wysłać życzenia. Jestem zbyt umęczona domowymi pracami by śmigać na parkiecie, dłonie też nie na pokaz, gdyby było chłodniej, dokupiłabym rękawiczki, by nie straszyć paluchami jak z drewna. Fotek nie mam, sesja zdjęciowa była, kamery też, ale wiadomo - to potrwa nim coś do nas dotrze, chyba że zapomną wysłać...
Witam. Smosiu, dzięki za tak dokładny i z humorem opis. Dziś wstałam bez humoru dobrego, bo jakieś sny mnie nawiedziły, ale Twoja relacja przegoniła wszystko. Uśmiałam się, popłakałam, i od razu inaczej. Tak czasem nawigacja wyprowadzi na tzw. manowce. Wielu tego doświadczyło nie jeden raz. Dobrze, jak mówisz, że benzyny nie zabrakło. Ale być na weselu całkiem na sucho i nie potańczyć, to tak jak być w Rzymie i papieża nie widzieć? Dobrze, że już wróciłaś, że jesteś, od razu inaczej gdy piszesz.
U mnie pochmurno, wczoraj jakaś burza postraszyła, coś popadało, ale nie za dużo. Dziś mam zaplanowane prace kuchenne, więc dobrze, że nie ma dodatkowego grzania. Mąż przywiózł wczoraj 2 wiadra jabłek, coś by trzeba z nimi... e, niedobrze mi się robi... Przywiózł też cukinie i mnóstwo pomidorów koktajlowych /czerwone i żółte/ oraz trochę tych moich normalnych - są średniej wielkości, ale pyszne. Tak się zastanawiam, dziwne te moje roślinki, rosną bez podlewania, susza, a one mają wszystko w nosie i robią /owocują/ co do nich należy.
Zbytnia ufność nas zgubiła, bo przecież nawigacja wie lepiej, mamy sporo czasu, a tymczasem czas szybko uciekł bo wiele drobiazgów po drodze było do odfajkowania. Rodzinka wyluzowana i upojona szczęściem Młodego zaczęła narzucać swoje: klucze zawieź, pogadaj o psie, tylko gdyby jeszcze wspomnieli, że mamy gnać do firmy a nie do ich domu /znowu trzeba było zawracać, na peryferie miasta/. Było, minęło. Czekamy na płytkę z filmem ślubnym i fotkami - obejrzymy wszystko dokładnie, spokojnie i bez problemów. Mnie na nich nie będzie, prawie i to jest wieeelki + całego zamieszania.
Nie ma to jak wesele z przygodami. Będzie co wspominać po czasie.
My korzystamy z map googli w telefonie, gdy jest zasięg internetu rzadko zawodzą, w Stanach drogi wybudowano lata przed erą nawigacji, więc niewiele się zmienia. Czasami jak nie ma netu, a mapa nam się zgubi na górskich bezdrożach, wtedy mąż odpala czeskie mapy topograficzne, działają jak gps, bez netu, ściągać dany rejon przed wyjazdem, zajmują sporo miejsca, więc ma tylko te co potrzebne. Nie raz uratowały nam dzień, bo na górskich drogach nawet mężowska orientacja w terenie czasami zawodzi, szczególnie, gdy źle skręcimy. On wie, że jedziemy źle, tylko nie wie kiedy źle pojechał.
Ja już jestem ubawiona, eM też odtajał i zaczyna śmiać się z tego. Był pewny swojej mapy, trasy i czasu dojazdu. Dojazd trwał ponad godzinę, zakładał do godziny, a znalezienie zadupia hotelowo-balowego było już piekłem i zajęło kolejne minuty. Trochę czekali, zwlekali z ceremonią, ale w końcu gdy Młoda zaczęła sinieć z zimna, zaczęli bez nas. Żal tych chwil wzruszających, ale: kamera pewnie złapałaby każdą łezkę i grymas, a to nigdy nie wygląda dobrze, u mnie; nie lubię być filmowana i to byłoby widać, więc lepiej że mnie tam nie uchwycili.
Los jest przewrotny a pewność siebie, zaufanie do nowinek technologicznych jak widać nie popłaca. Chyba czas wrócić do zasady: ufaj i sprawdzaj .
My jak gdzieś jedziemy, zawsze dodajemy zapas czasowy, najwyżej poczekamy. Bo los tak działa- jak masz czas to nic się nie wydarzy, a jak jedziesz na styk, to wszelkie przeciwności stają na drodze.
W Stanach podręczniki szkolne są w szkole, nie trzeba kupować Za to akademickie to ogromny wydatek. I często książka jest dodatkiem, a tak naprawdę wykupujesz dostęp online do ćwiczeń. Czyli nie możesz odkupić używanej. Cena za jedną książkę często to koło 150 dolarów. Czasami można pożyczyć na amazonie, wtedy może połowa. Powiedzieliśmy córce, żeby nie brała kredytu na książki, my zapłacimy. No i teraz co semestr około 1000 dolarów trzeba wydać. To plus minus 1/4 czesnego.
Witam środowo Już połowa tygodnia. Pogoda 'taka se", ale jest OK. Ogólnie nie można narzekać. Wiszą deszczowe chmurki, czasami gdzieś pokropi ale ogólnie wielkiej ulewy nie ma. Przyroda pewnie się cieszy. Wczoraj spotkałam się z koleżanką. Nim poszłyśmy na kawę wybrałyśmy się do księgarni po książki na licealistki do pierwszej klasy. Ceny szokujące - za zestaw ponad 600 zł. A jak rodzice mają więcej, niż jedno dziecko? Tylko współczuć. Ponoć w podstawówce działa system wymiany książkowej. Dzieci zdają swoje podręczniki na koniec roku i otrzymują je młodsze klasy. To rozumiem i pochwalam w całej rozciągłości. Ale dlaczego to nie działa w pierwszych klasach szkoły średniej? Nie kapuję.
No nic, czas na śniadanie - ciabatta z awokado. Zostawiam herbatę z sokiem i cytryną gdyby ktoś miał ochotę. Dobrego dnia
wreszcie mogłam się zalogować,bo wczoraj nie dało rady. w dodatku psuje mi się klawiatura i zjada mi literki. Nadia ,jestem pod wrażeniem Twojej wycieczki,prawdziwy bajkoland,jakby czas się cofnął o jakieś 150 lat. Wspaniałe.
Smosiu wesele z przygodami,to fakt,ale za to wspomnienia na całe życie
Nawigacja wiele razy potrafiła wywieść w pole,jak np moich znajomych.Omal nie wpadli do jeziora Do dziś jak trzeba to korzystają tylko z tradycyjnej mapy.
Kończę,bo znów mi szwankuje klawiatura na laptopie.Mialyście tak kiedyś?
Żeby w kawiarence milej było to imprezkę urodzinową by się zrobilo. Dużo kwiatów i radości niech tu dzisiaj nam zagości, bo to Alman dziś świętuje, niech się z nami dobrze czuje. Czeka już tu tort i kawa, niechaj zacznie się zabawa! 100 lat!
Dziękuję Niezapominajko. W Twoje ręce przekazuję tort, bardzo skromny, prawie jak i jubilatka, ale powinien być pyszny - z kremem serkowo-czekoladowym /z białą czekoladą/ i wiśniami. Resztę niech dopełni wyobraźnia. Dziel, częstuj w moim imieniu, niech Wam smakuje. I raz jeszcze dziękuję.
Wszystkiego najlepszego wiecznie młoda i piękna . Dużo szczęśliwego zdrowia i wiele radości każdego dnia życzę z okazji u r o d z i n. Posyłam wielki bukiet uśmiechu, radochy i optymizmu , mogę też dodać ogórki świeżo zebrane, jakbyś miała ochotę na małosolne . Przytulasy i buziaki droga Alman :))
O jej, jakie urocze życzenia dla naszej Alman(ki). To mi nie pozostaje nic innego, jak podłączyć się pod to pudełko pełne serdeczności. Alman, bądź zawsze zdrowa i radosna, niech Cię otaczają tylko życzliwi ludzie. Uściski mocne, mocne, mocne... Emila
Witam czwartkowo Rozpisałam się i wszystko mi zniknęło. O nie! Teraz już starczy czasu jedynie na radar pogodowy. Do później
Dopisano 2022-8-25 7:20:11:
Obudziłam się wcześnie więc był czas żeby chwilę posiedzieć w Kawiarence. W efekcie końcowym lipa z tego wyszła - tylko się wkurzyłam. Zauważyliście jak długo rano jest ciemno za oknem? Jesień "podstępnie" wkrada się w nasze urlopowe klimaty Wczoraj rano mijałam pewną starsza panią. Na oko dobrze po siedemdziesiątce, ale maszerowała dziarsko w ubraniu sportowym żeby nie poddawać się upływającemu czasowi. Miała naprawdę ładną figurę i mimo lekkiego przygarbienia widać było, że bardzo się stara. Mam ogromny podziw dla takich osób. Nie mogłam się powstrzymać i powiedziałam jej o tym, chwaląc to, jak wygląda. Rozpromieniła się i dzięki temu ja tez miałam świetny poranek. Mam nadzieję, że ja też kiedyś będę miała tyle chęci i samozaparcia, co ta pani. Oby
Za oknem szaro i mgliście. Na szczęście nie jest zimno ale wyraźnie czuć zmianę pogody. Na jutro już zapowiadają deszcze. A z tego, co widać, to na wschodzie Polski ciągle upały. Ja już zapomniałam, że tak było
Kochani to już drugi deszcz od początku lata a może i wiosny. Tym razem z burza, ale pada równo. W końcu roślinki napiją się i nawodnia tyle ile potrzebują. Burza byla slaba, za to w nocy i nad ranem, ale deszcz rzęsisty, z kałużami i bąblami na kałużach i o taki deszcz mi sie rozchodzilo Można by tańczyć w tym deszczu, bo cieplo jest, nawet było lekko duszno, ale temperatura stopniowo się stabilizuje Chyba z tej okoliczności rzadkiej, ale obfitej, to cos upieke, jakieś ciasto, bo nie często u nas pada Życzę wszystkim takiego deszczu
Smakosiu fajnie, ze mialas odwage i powiedzialas tej Pani co myslisz , na pewno sie ucieszyla
Alman - piękne ciasto a jak imprezka?
Smosiu - Mimo wszystko fajnie, ze mialas troche przygod, będziesz miała co opowiadać potomnym, bo wszystko dobrze sie skonczylo
No wlasnie przed chwila kot upolował na mokrym ogrodzie myszoskoczka i przyniósł do domu, chcialam zeby kot wyniósł to na dwór, a on to puścił i to poleciało za szafę i nie chce wyjść Nie mam już siły na tego kota i co tu teraz zrobić? Kot znowu na dworze, mam nadzieje, ze nie przyjdzie z czymś kolejnym.... Koty chyba nie lubią deszczu? Cierpliwość mi sie konczy, no ale kot, to kot, drapieznik...
Myślałam że upały już za nami a tu znów nie ma czym oddychać. Najgorzej ze starszymi osobami, co rusz pogotowie jeździ i niestety co rusz pogrzeb...
Jakieś 2 tygodnie temu podczas wesela matka panny młodej dostała zawału, niestety podczas próby reanimacji zmarła... Możecie sobie wyobrazić co się działo, córka zrozpaczona, koniec wesela.. Dobrze, ze chociaż mama zdążyła zobaczyć jedyną córkę przy ołtarzu...
Ojciec mojej koleżanki zmarł na serce tuż po ślubie cywilnym a przed kościelnym. Nie mamy niestety zawsze tyle szczęścia ile byśmy chcieli...
Dbajmy o zdrowie, urody też przybędzie w zdrowszym ciele. I nie przejmujmy się tak bardzo sprawami dnia codziennego, finansami bo to tylko $$, zawsze można je zarobić, pożyczyć albo wygrać Współczuję bardzo
Witam. Dziękuję wszystkim razem i każdej osobno za życzenia. KOD zmieniony, tort zjedzony i idziemy dalej, oby tylko zdrowie jakieś tam było, przynajmniej nie pogarszało się.
Witam z najgorętszego zakątka, dziś znowu ponad 30 st.C , choć na razie jakieś mgły opadają i słońce się jeszcze nie przebiło.
Smosiu co z tego, jak ten myszoskoczek teraz jest gdzieś za komputerem, drzwi pozamykane do kuchni i na korytarz, jedynie otwarte do ogrodu a ten nic. Nie widac go, nie słychać, pewnie spi, czeka aż cicha noc zapadnie, wtedy bedzie rojobrować i pewnie szukać czegoś do zjedzenia a drzwi na ogród trzeba będzie zamknąć na noc. Kiedys mowilam innym, chcesz miec spokoj z myszami i szczurami, to kup sobie kota, one czują zapach kota i trzymają się z daleka. Teraz jednak będę mówić, uwazaj na kota, bo jak za bardzo go kochasz, to przyniesie Ci żywy prezent, ktorego ciezko jest sie pozbyc np. zza szafy czy komputera Pozdrawiam :)
Ujawnilo sie, ale drapanie za szafa u syna w sypialni Mąż wychodząc w nocy do toalety, nie pozamykał drzwi i teraz to już....hulaj dusza piekła nie ma Jeszcze tylko zamykam drzwi od kuchni, bo jak tam się dostanie, to już koniec
No to trzeba kupić trutkę. I wyłożyć w miejscu dla gryzonia, a niedostępnej dla kota.
Myśmy mieszkali w bloku pomiędzy polami i działkami, myszy na jesień przychodziły do domu. Trutka była za szafkami kuchennymi, jak pojawił się Maurycy, problem myszy sam się rozwiązał. Albo wpuść kota i zamknij drzwi.
Nasza Trixi znosi jaszczurki do domu. Teraz trochę mniej jest, pewnie w końcu się nauczyły, że bycie kocią zabawką nie jest fajne.
Rozumiem, ptaka łatwiej wyrwać z pyszczka kociego i wypuścić za okno, jak u nas bywało nie raz. Takiego stworka jak ten trudno wywabić /usyp ścieżkę z przysmaków?? malucha... aż za drzwi, może sam wylezie/. Pozdrawiam całe stado, z myszowatym skoczkiem włącznie ;)) Ile frajdy przy tym całym zamieszaniu, nie ponudzisz się ani chwili
Nawet nie wiem, gdzie on dokładnie jest, wiec nie bede go dokarmiać, ale z tym nie ponudzisz się ani chwili, to faktycznie masz racje, tylko, ze powoli skrzydła mi zaczynaja opadac
Wierzę, dają w kość takie maluszki-dzikuski czy domowe podrostki. Jak ja przeżyłam miesiąc z moim Doduniem malutkim co żarł jak wilk?? sama nie wiemI tak mi go brakuje, co widzę robala, to myślę o dziobatym żarłoku /taki soczysty, tłuściutki i różowiutki, mniammm/.
No tak, ale przecież pojawił się, pozegnal, teraz musi być na wolności, zeby sam potrafił sobie poradzić w życiu i nie miał nadmiernego zaufania do człowieka. Nie martw sie na zime pewnie znowu jakiś zabłąkany jez zastuka do Ciebie ;)
Piątek, piąteczek, piąteluniek Szybko mi zleciał ten tydzień, ale mimo to odliczałam dni do piątku. Cieszę się, że jutro można będzie się wyspać Rano zawsze piję kawę w pośpiechu a nie ma to jak delektowanie się każdym łykiem. Piję ją dla przyjemności, lubię ten smak. Nigdy po to, żeby się obudzić, bo ja należę do rannych ptaszków i nie potrzebuję kofeiny żeby być na chodzie. A jak to jest u Was? Dziś pogoda super. rano nie musiałam zakładać długiego rękawa. Szło się komfortowo. Z tego, co zapowiadają, to ma być nawet 29 stopni. No ale od jutra znów będzie zachmurzenie i deszczowy weekend. Macie jakieś plany obiadowe? Ja zrobię sałatkę z fetą i oliwkami. Nie będzie gotowania. Dobrego dnia
Witam :) u nas mgła i duchota, taka pogodowa sauna parowa. Może być, wilgotne powietrze dobrze wpływa na cerę, więc nie narzekam, może wypięknieję ?? Wczoraj wieczorkiem ostro grzmiało i szybko zbierałam pranie, ale nic poza perkusją do nas nie doszło. Na razie wody mamy dość, więc nie narzekam, mogą nas burze omijać. Gotować muszę, choćby szybko: ryba i fasolki szparagowe /mam 3y odmiany, tycznej fioletowej najwięcej/ placki ziemniaczane ze śmietaną albo wczorajszy odgrzewaniec /strasznie ostry wyszedł, bo chilli przesypałam by cukinie z kiełbasą nie wyszły mdłe/. Czyli smażenie mnie nie ominie, trudno, coś trzeba jeść. U nas królują pomidory, cukinie i od niedawna szparagówka. Nawet mi to pasuje, mało pracy, mam je pod nosem i są za 'darmo. Po ostatnich imprezach kurz opadł, finanse też stopniały, a tu nowe wydatki idą - samochód zastrajkował i muszą go w warsztacie reanimować /duża spawa z belką w zawieszeniu, koszt też spory, potem swojego staruszka oddam w dobre ręce bo eM już jest wyczerpany remontami, wyjazdami i nie chcę go dobijać/. Gdzie ta 6ka w lotto?? Oj przydałaby się, jak każdemu
Pozdrawiam i fajnego dnia nam życzę - ja dzisiaj dom ogarniam
Witam z gorącego zakątka. Zazdroszczę Wam choć odrobiny chłodu czy kilku kropli deszczu. U mnie upa i susza... nie znoszę upału...
Wczoraj zrobiłam sobie na obiad placki z cukinią /nie z cukinii tylko/ i suszonymi pomidorami, do tego sałatka z sałaty rzymskiej i pomidorków koktajlowych... pycha. Dziś też mam jeszcze, ale dla M.... muszę coś wymyślić, przynajmniej jest barszcz czerwony, tylko coś na drugie... taki chłop to "majątek", musi mieć pełny obiad, nawet w upały.
Ja też czekam na jakieś wyprostowanie portfela po wakacjach z rodziną, kosztowały sporo. Chyba najeździłam się na jakiś czas. Bo myśl o wyjeździe na przyszły wydłużony weekend jakoś odstrasza. Choć powoli mija, bo już hotele oglądałam, ale na ostatni moment to nie jest cena, którą chce zapłacić. A coraz trudniej oszczędzić, bo wszystko podrożało. Co z tego, że paliwo spada (teraz u nas jest w cenie z czasów Obamy, gdy przylecieliśmy do Stanów, w Polsce było wtedy koło 5 złotych), co nie przekłada się na inne rzeczy. W górę poszły łatwo, w dół nijak nie chcą zejść. A wypłata ciągle ta sama.
To mnie zaskoczyłaś tym spadkiem ceny paliwa. Ale to nie koniec zaskoczeń - dziś rzuciłam okiem na kantorowe kursy walut i pierwszy raz zobaczyłam, że euro stoi gorzej od dolara
Dolar ma całkiem fajną cenę dla mnie. W poniedziałek wysłałam trochę kasy do Polski, lepiej mieć stówkę więcej niż mniej. Chyba w najlepszym momencie, bo zaraz ciut spadł. Muszę powoli wysyłać kasę, zaraz utrzymanie teścia spadnie calkowicie na nas. Oszczędności teściów stopniały jak wiosenny śnieg. Ale to cena za bycie jedynakiem, nie ma nikogo do podziału kosztów. A kosztuje nas teraz więcej niż ośrodek opieki. Ale to jedyna opcja, żeby odciążyć dalszą rodzinę męża z obowiązku opieki nad starzejącym się wujkiem, który jest obcym w rodzinie, to rodzina teściowej. Jest jeszcze kuzynka teścia, dla mnie obca zupełnie, objawiła się na pogrzebie (musiał być jakiś zatarg z teściową), nie widziałam jej przez ponad 30 lat naszego małżeństwa. Przejęła inicjatywę, ale czemu ma dokładać do członka rodziny, którego nie widziała ponad 30 lat. Jakoś musimy dać radę, dobrze, że ich mamy i są na każde zawołanie. Ale finansowanie to nie ich obowiązek.
Ja piję kawę dla smaku. Jestem rannym ptakiem, poranna pobudka to nie jest wielki problem, gorzej z nocnym siedzeniem, chodzę spać z kurami, jak to mówią. Wracając do kawy - uwielbiam to poranne szerokie otwieranie oczu po pierwszym łyku kawy. Nie wiem czy ona działa naprawdę czy to pochodzi z wyobraźni, bo każda następna kawa nie ma żadnego działania. Mogę wypić wieczorem i zaraz potem iść spać. Poranek jest mój. Pobudka i pierwsza kawa w ciszy. Potem mogę robić śniadanie i drugą kawę. Teraz zrezygnowałam ze śniadania w domu, żeby mieć czas na to celebrowanie prywatnego poranka. Pakuję jedzenie do pracy i drugą kawę (nie lubię nesspreso, a taki ekspres mają w pracy, zabieram swoją z ciśnieniowego. Albo biorę swój ekspres, mam na k-cup, na jeden kubek, jest wąskie, łatwy do transportu. I wody lejesz tyle ile chcesz kawy z danego pojemniczka).
Moja kawa jest mocna, w dużym kubku, z odrobiną mleka (odkąd odkryłam kozie, nie umiem wrócić do zwykłego), tak aby kawa nie zmieniła koloru.
Polecam Matcha latte z mlekiem roślinnym np. migdalowym dostępna np. w Starbucksie. Matcha nie powoduje takich skoków jak kawa, działa na stałym poziomie i człowiek dobrze się po niej czuje, aż do wieczora - polecam spróbować
Wczoraj znów miałam problem z logowaniem. Po prostu klawiatura na dobre odmówiła posłuszeństwa. Mężowski mówi, no cóż, swoje lata ma. Piszę więc z komórki, a nie cierpię, bo w dużej mierze pisze za mnie i muszę jej bardzo pilnować by głupot nie napisała
Wczoraj miałam fajny dzień, spędziłam go głównie dla siebie. Rano pozałatwiałam urzędowe sprawy, a tuż przed południem miałam umówioną wizytę u fryzjera. Blogi relaks. Potem zakupy już dla wszystkich i powrót do domu. Szybko obrałam ziemniaki do barszczu ugotowanego poprzedniego dnia i gotowe. Dziś gotuje jak zawsze mężowski, także z tym spokój. Zaraz biorę się za okna bo potrzebują przejrzystości.
Poza tym trzeba zrobic śniadanie, hmmm, co by tu.. aaa szakszuka! Wszystkie skladniki mam. To na razie. Pozdrawiam
Witam poranne i sobotnio Przychodzę z filiżanką kawy że spienionym, ciepłym mlekiem. Obok czeka magazyn do poczytania. Spokojny poranek. Za oknem szare chmury, ale potem ma się pojawić trochę słońca. Jak widać na radarze pogodowym w większej części Polski nadal bardzo ciepło. Ale zdaje się, że od przyszłego tygodnia będzie już ochłodzenie. Dobrego dnia
Witam ze skwaru, piekła na ziemi prawie. Nie mam siły na pisanie, ale przynoszę do kawy jagodzianki /z borówką am./ w cieście francuskim i focacciatę, tą już nie do kawy, a jako przekąskę. Upiekłam w nocy, świeżutkie. Pozdrawiam.
Alman biedactwo w nocy produkuje sie w kuchni bo żar z nieba nie pozwala. Jestem pod ogromnym wrażeniem, że dajesz radę nie tylko zrobić ale i wymyślić smakowite dania. Pyszota
Cześć sobotnie. Witam z tarasu spowitego mgla, w akompaniamencie kropli rosy z rynny, w towarzystwie kawy. Wreszcie na zewnątrz. Przygotowanie do kolejnego gorącego dnia.
Wczoraj padłam. Pomogła mi trochę margarita, to fakt, ale bardziej zmęczenie tygodnia wyszło, gdy ciało, rozpuszczone ponad miesięcznym luzem, zostało wepchniete w pracowity rytm. Zaraz to się wyrówna, ale teraz jest jak jest. Położyłam się w ubraniu, bo za wcześnie iść spać i odleciałam...obudziłam się przed północą.
Placki z cukinii zrobiłam, o pomidorach suszonych zapomniałam, ale i tak pycha była. Pierwszy raz smażyłam, zamiast piec. Zdecydowanie lepsze.
Wygląda na to że będzie burza, bo od rana duszno strasznie. Zaraz zabieram się za gotowanie rosołu. Dostałam w sklepie piękną goleń, doda jeszcze lepszego aromatu. Na drugie klasycznie - schabowe, ziemniaki i fasolka szparagowa. Mialam wczoraj upiec ciasto, ale nie wiedziałam które wybrać. Smak chodził za drożdżowym ze śliwkami, ucieranym z brzoskwiniami i murzynkiem. Ostatecznie nie zrobiłam nic.. A tu niedziela i wypada by było coś do kawy i dalej nie wiem też problem, prawda? Jeśli upiekę na pewno Was poczęstuje, a tymczasem pozdrawiam życząc udanej niedzieli
U mnie też będzie rosół dzisiaj. I tylko rosół. Nie lubię dwudaniowego jedzenia, gdy zupa jest na smaka, ja lubię się nią najeść do syta. To na życzenie córki, pooperacyjne jedzenie. A jutro zrobię czosneczkowa, o ile zostanie rosołu, bo nie wiem ile ona zabierze.
Pierwszy raz w życiu mam problem co gotować. I to nie, że nie mam pomysłów, tylko lubię celebrowanie gotowania, a teraz to wszystko na szybko. Byle w 15-20 minut gotowe.
I u mnie - moja, większa trafiła do sosu spod lazanii łopatkowo-kiełbasianej /obie wieprzowe/. Miałam pyszną, zawiesistą zupę w 5 minut. A już myślałam, że spaprałam lazanię, wybrałam łychą nadmiar sosu i mieliśmy 2a super dania.
Witam niedzielnie Jeszcze bez kawy, trochę rozleniwiona, bo deszcz stuka w parapet i fajnie było leżeć i słuchać tego. Zaraz włączę ekspres i poczuję jeden z piękniejszych aromatów jakie znam Na zachodzie pada a na wschodzie nieustająco dużo słońca. Oj biedna ta przyroda w niektórych miejscach. Dobrego dnia
Witam z upalnego zakątka. Smakosiu, przyroda u mnie biedna, a Alman? ona dopiero biedna, też wymaga współczucia /buuuu/. Ja też zabieram się za obiad... dopiero... bo spałam w kilku etapach i ostatecznie wstałam o 9-tej... to dla mnie za dużo za późno, oj za późno... Będzie barszcz biały z jajkiem i schab w sosie cebulowo-śliwkowym /czerwona cebula i śliwki świeże - aż jestem ciekawa co mi z tego połączenia wyjdzie/.
Trzymajcie się zdrowo, cieszcie się z chłodu, jeśli macie i wypoczywajcie. Ja mam ciąg dalszy grilowania.
U nas pogoda wymarzona, 21 stopni, słonecznie, troche wiaterku i to jest prawdziwa ''przedjesien'', ze sie tak wyraze. Od razu człowiek inaczej się czuje i wie jak ma funkcjonować, bo przez te upały to mozna poczuc sie jak w jakis ciepłych krajach, do których zima i śnieg nie dochodzą i o przetworach nie ma co myśleć. Wlasnie, odnośnie przetworów, przed chwila sie dowiedzialam, ze wieczorem dostanę 6 kg śliwek węgierek, czy oprócz robienia powideł śliwkowych macie jeszcze jakieś pomysły? Chętnie się zainspiruje
Na obiad robię karkówkę Goplany z ogórkiem, cebula i ketchupem. Mam 1,5 kg, ale mam nadzieje, ze wyjdzie, bo siedzi już troche w piekarniku
A dla wszystkich ktorzy nie maja nic do kawy polecam moje wafelki czy andruty przekładane masa kakaowa z mleka w proszku i prażonymi wiórkami kokosowymi, świeżutkie i bardzo dobre
Witam poniedziałkowo Nooo, dziś już wszyscy odetchną od wysokich temperatur. Radar pogodowy pokazuje wyraźne ochłodzenie. Zostawiam herbatę z cytryną i sokiem i zabieram się do pracy. Dobrego startu w nowy tydzień
Dziękuję, my wystartowaliśmy przed świtem Sama nie wiem co mnie budzi tak wcześnie?? Gna mnie chyba do ogrodu, bo ciągle jestem spóźniona: czosnek za późno wykopałam - niektóre ząbki już kiełkowały a nawet miały szczypior pomidory wiszą i czekają na zerwanie cukinie przerosły, a ja wolę mniejsze /takie są delikatne i smakują jak młoda kalarepka/. A teraz szybka przekąska i obchód grządkowy - ostatnie ogórki zbiorę i zaprawię /słoiczki stoją w lodówce już prawie puste: musztardowe, selerowe/. Szybko wolne dni uciekły, ale pracy sporo wykonaliśmy w ogrodzie i eM jednak zaczął naprawę mojego staruszka /rozkręcony stoi i czeka na części/.
U nas po chłodnym poranku słonko świeci, wiatru nie ma, spokój i cisza, nawet koty nie marudzą. Pozdrawiam i fajnego dnia życzę
Witam. No, dziś można żyć, jest czym oddychać. Powietrze rześkie, może nawet coś popada. Syn z rodziną wrócił z Chorwacji, tak więc wszystkie dzieci są już po urlopach i wyjazdach, a matka wreszcie może spokojnie siedzieć. Choć nie do końca, bo córka znów leci na jakieś targi do Berlina. Na mojej działce, podobnie jak u Smosi, dojrzewają wszystkie pomidory w jednym czasie. Na szczęście dzieci część zabierają, podobnie jest z cukinią i jabłkami. Dodam, że u mnie susza, ogród nie podlewany, a jednak rośliny sobie radzą. Ta uwaga do wykorzystania przez biedną Smosię, biegającą z konewkami. Myślę, że jak się przyzwyczai rośliny do podlewania to potem nie potrafią sobie same radzić, a jeśli nie, to są zaradne, samodzielne.
Dziś muszę dla siebie coś wymyślić na obiad, coś bezmięsnego, ale nie mam pomysłu. Mam cukinię i kabaczka, więc coś z tego chyba, ale co?
Alman zrobilam te Twoje śliwki w occie i ocet ze śliwek :) Najpierw chciałam zrobić z jednej porcji, ale zrobilam1,5 . Niestety zalewy bylo za malo, więc zrobiłam dość dziwnie, bo śliwek wydrążonych mialam 1,5 kg a zalewę zrobiłam jak na podwojna porcje w przepisie i cukru tez podwoiłam (2kg). Widziałam w komentarzach, ze ktos tez mial za malo zalewy, więc może to nie tylko moja wina. Jesli mozesz sie wypowiedziec na ten temat, to bede wdzieczna. Śliwki robiłam wczoraj wieczorem, zostały na całą noc w kuchni i dzisiaj rano je odcedzalam i śliwki z cukrem do słoiczków a zalewa octowa do butelek. Wyszło mi 9 średnich słoiczków śliwek :) Sliwek nie próbowałam jeszcze, ale ocet pięknie pachnie śliwkami, ma piękny kolor i nawet dobrze smakuje, nie jest taki octowy Dziekuje Alman za odzew i polecam każdemu, kto jeszcze nie próbował tego przepisu
Wymyśliłam racuchy z jabłkami na maślance, pyszne wyszły. Jutro będzie zapiekanka z makaronu z dodatkiem cukinii, papryki, pomidora, cebuli, filecika drobiowego i mozzarelli.
Alman :) U mnie warzywa prędzej uschną niż sobie poradzą. Nie ta gleba, nie taka uprawa - skrzynie są odcięte matą od gruntu, więc jak z góry nie doleję wody to koniec a reszta to ugór zasypany byle czym, głównie 'martwicą wywożoną z budowy /autostrady/. Nie ma lekko, zanim zmieszamy, nawieziemy i użyźnimy nasze grządki, to pewnie lata miną. Zebrałam czosnek - średni i drobny, na tyle pracy i wydatków, to marne efekty. Ale czego można oczekiwać od ziemi pod płotem, z kamieniami i gliną?? Na szczęście skrzynie wypadły dobrze i warto je 'rozwijać, może w nich posadzę czosnek ozimy w tym roku?? Zobaczę, jeśli kupię dobry czosnek do sadzenia i pogoda będzie sprzyjać, to spróbuję. Dzięki :)
Smosiu, wiem, pamiętam, że u Ciebie gleba byle jaka, pisałaś, a już w skrzyniach podlewanie konieczne. U mnie co innego, bo pomidory rosną w ziemi, wprawdzie nie jest to jakiś super przygotowany grunt, bo stosuję jedynie nawozy zielone i "nalewkę" pokrzywową, ale rosną sobie w normalnej glebie. Pracowała ze mną kiedyś koleżanka, mieszkająca na wsi pod miastem, oprócz pracy zawodowej odpowiedzialnej zresztą i wykształcenia wyższego ekonomicznego, miała jakieś tam hektary, inwentarz i piątkę dzieci. Ona zawsze mówiła - sadzić gdy ziemia już ogrzana, podlać dobrze raz po posadzeniu i ma sobie radzić, nie przyzwyczajać do podlewania. I ja się tego staram trzymać. A na marginesie - wykształcona, do tego gospodarstwo i 5 dzieci i pracowała cały czas, żadnych wychowawczych, nie mówiąc o jakiejś emeryturze za posiadanie dzieci, a macierzyński to był wtedy tylko 3 m-ce, ja też tylko z takiego korzystałam. A zasiłek rodzinny na dzieci wynosił 40 zł na dziecko i otrzymywali tylko pracujący. Mnie oburzają te obecne pomysły bez przemyślenia głębszego.
O innych czasach /bez suszy/ mówiła i dobrej, oranej glebie. Taką też pamiętam, czarną, pulchną, jesienią nawożoną obornikiem naturalnym. Teraz mamy co mamy i musimy sobie ją 'poprawiać na wszelkie sposoby /nalewki 'bagienne, granulaty i mieszanie z kompostem/.
Co do opieki macierzyńskiej. Wiadomo o co chodzi, musimy zwiększyć 'dzietność. Jestem za, byle z głową bo nic dobrego z tego nie wyjdzie. Nie za wszelką cenę i nie każdemu /za drogi projekt, nawet dla bogatszych państw/. W Austrii państwo premiuje tylko dzieci, które mają odpowiednie wyniki w szkole, jeśli są leniwe, zaniedbują naukę to rodzice muszą fundować im dokształcanie aż poprawią oceny /bo stracą dopłaty/. O socjalnych dodatkach nie słyszałam, pewnie są, ale należą się tylko nielicznym, w wyjątkowo trudnej sytuacji materialnej. U nas jak zwykle: z jednej skrajności, w drugą czyli wszystko albo nic. Chore zasady, kosztowne projekty i potem krach inflacyjny, problemy społeczne, zniechęcenie ogólne i stagnacja gospodarcza /albo nawet cofka ekonomiczna/. Tak to kończy się, gdy w głowach są tylko partyjne słupki poparcia a nie rozsądek. Nie chcę nawiązywać do znanych przykładów, bo to mnie jeszcze bardziej dobija. Nam wpajano: radź sobie... Teraz uczą bezradności po ona popłaca... Chyba nie tędy droga. Amen Nie zachęcam nikogo do dyskusji bo dzisiaj wszyscy 'nie-święci mają bal u Goplany
Witam wtorkowo Ciągle wybiegam myślami do piątku, bo mam ważną rzecz do załatwienia i przez to mylą mi się dni tygodnia. Wydawało mi się, że już jest środa Za oknem chmury. Wczoraj trochę popadało i wyraźnie czuje się chłodek. Czas wystartować z pracą. Zostawiam herbatę. Dobrego dnia
Wczoraj minął mi dzień nawet nie wiem kiedy. Zdałam sobie sprawę że jutro już ostatni dzień mojego gospodarzenia w kawiarence. Kiedy to zleciało? Tyle co się zaczął miesiąc i już kończy. Sierpień jednak tak do siebie ma że leci z prędkością błyskawicy. Najbardziej niezadowolone są dzieciaki, bo koniec wakacji i trzeba do szkoły.
Póki co jeszcze mamy lato, nawet się nieco ochłodziło co bardzo mi pasuje
A tymczasem idę robić śniadanie, dziś twarożek z rzodkiewką i pomidorem. Wreszcie mi dojrzewają. Alman cos wspaniałego ze tak Ci roślinki same dają radę czerpiąc z tego co mają, a przecież upały na okrągło, deszczu prawie wcale.. A tu taka niespodzianka
Ja przejmę klucze w moje jutro, jak wrócę z pracy, u Was już będzie 1 września.
Ciągle nie mogę się dostosować do tego długiego czasu pracy. Jeszcze trochę, choć wcale łatwiej nie będzie. Po ciemku z domu, po ciemku do domu (to drugie to jeszcze chwila, wcale nie taka długa).
Moja mała wczoraj zjadła awokado po nowemu. Zajęte z mamą rozmową tylko patrzyłyśmy jednym okiem co robi. Wzięła awokado, wydłubała z góry i scisnela aż pestka wyszła, zrobiła sobie saszetkę z tego i wyssała całą zawartość. Nie ma to jak pomysłowość.
Ona ma lekcje pływania dwa razy w tygodniu. I pływa już, przed trzecim rokiem życia. Wczoraj wzbudzała podziw i uśmiech na twarzach. Ta radość, ta derminacja... Może jakaś przyszła reprezentantka Stanów w pływaniu rośnie.
Fajnie się obserwuje osiągnięcia i postępy takich maluszków. To zawsze budzi zachwyt. Sposób jedzenia awokado bardzo mi się podoba U nas by to nie przeszło. Większość tych owoców (zawsze mnie dziwi, że to owoc) w naszych sklepach jest twarda jak kamień. Długo trzeba czekać żeby zmiękły.
U nas szaro, buro i ponuro, ale ma sie przejasnic. Dzięki temu ze w jeden dzień spadł tak obfity deszcz i potem na drugi dzień jeszcze troche poprawilo nad ranem, to trawa zaczyna się odradzać. U nas w ogrodzie zaczyna się robić bardziej zielono, niz slomiasto ;) Pomidorki koktajlowe czerwienią się na okrągło - pewnie cos zbroiły
Papryka ładnie mi rośnie, bo w doniczkach i na starej taczce, z dala od slimakow ;)
Wczoraj mialam troche roboty w kuchni, bo zaczęło się od śliwek w occie, ktore polecam, chociaż raz spróbować Potem zrobiłam kompot ze śliwek do słoików, no i wieczorkiem upiekłam placek ze śliwkami, na który serdecznie Was zapraszam, bedzie jak znalazl do kawy A kto przynosi dzisiaj kawkę?
Witam. Patrzę prawie jednym okiem, bo coś lub ktoś mi wpadł do oka... siedzę zapłakana, opuchnięta, no super wyglądam, mówię Wam... U mnie chłodniej niż dotąd bywało, ale słońce jest, deszczu nie ma... Kończy się lato, kończą się wakacje, dziecięta znowu do szkoły, a za progiem jesień... nie lubię jesieni... Pozdrawiam, Foka jednooka.
Ja nie, nie moje połączenie kolorystyczne. Ale rozpoznaję. I cieszy mnie serce, gdy za oceanem spotkam i wiem, że to z Bolesławca, nawet bez sprawdzania.
Jej, jaki wypas! Miałam się zabrać do pracy, ale najpierw się rozgoszczę przy tych pysznościach Goplano, byłaś doskonałą "gospodynią" Kawiarenki a widać to po ilości odsłon i ilości naszych komentarzy. Dziękuję za stworzenie ciepłej atmosfery. Uściski!
Jakie pyszności! Przy okazji chciałam podziękować Tobie Goplano, jako sierpniowej gospodyni za fajny czas i pogaduszki, no i bylo i cos dla ciala i cos dla ducha. Ja na zakończenie przynosze jeszcze szarlotkę robiona na kompocie z jabłek z beza kokosowa Pozdrawiam i życzę smacznego :)
Kubki smakowe szaleją, ależ pyszniasta ta szarlotka. Serdeczne dzięki. Podziękowania takze za fotki ktorymi sie z nami dzieliłaś, ta ostatnia wyprawa bajkowa, co rusz sobie oglądam
Obie kawy są bardzo apetyczne Jesli zas chodzi o ceramikę z Bolesławca, to nigdy nie mialam, ale wiele o niej słyszałam. Patrzac na ich produkty, to chyba są wygodne w użyciu, tak mi się wydaje, patrząc chociażby na uchwyty do filiżanek czy kubków, a to jak dla mnie istotna sprawa, bo nie lubię trzymać kubka kawy tylko dwoma palcami Smakosiu wypowiedz sie na ten temat.
Tę filiżankę dostałam w prezencie. Wczoraj użyłam jej pierwszy raz. Dla mnie uchwyt jest wygodny. Z pewnością będę z niej korzystać, bo jest lekka i poręczna. Natomiast w pracy mam taką dużą, typu Jumbo i ta jest trochę za ciężka żeby chwytać za ucho. Ogólnie jestem pełna zachwytu dla wyrobów z Bolesławca. Kolorystyka i wzornictwo jest tak bogate, że każdy znajdzie coś dla siebie o ile gustuje w ceramice malowanej a nie gładkiej. Ceny są dość wysokie, ale jak chcemy sobie zrobić przyjemność czy kupić komuś na prezent, to z pewnością warto.
Kiedyś ją uwielbiałam, wtedy była gładka i w jednym kolorze. Kształty baniaczków, kubków i filiżanek różnorodne i każdy mógł coś wybrać. Do dzisiaj mam kilka pamiątek z tamtych czasów i korzystam z nich: idealne do kiszenia ogórków, pojemne, dekoracyjne i naturalnie piękne. Kolorowej ceramiki nie kupuję, mam zapchane szafki i parapety. Może w prezencie kiedyś dostanę lub kupię dla kogoś??
Witam środowo Ostatni dzień wakacji i ostatni dzień miesiąca. Jak to zleciało A tak się cieszyłam na myśl o tych letnich miesiącach... Zawsze mi szkoda. No nic, może wrzesień tez będzie pogodny. Chociaż temperatura rano dość niska. dziś było tylko 10 stopni. Jeszcze nie zakładam spodni i idę z gołymi nogami (rajstop nie lubię). Dziś pięknie świeci słońce. Dochodząc do pracy przyglądałam się Odrze, bo w tym blasku promieni opadała mgła. Nie było szans żeby to uchwycić aparatem, bo widok zmieniał się w mgnieniu oka a ja byłam zbyt daleko. Jak doszłam już było "po ptokach". Na jesień i zimę przygotowałam się robiąc zakup nowych swetrów na Vinted. Stare już się mocno wysłużyły. Nie wiem jak Wy ale ja lubię kupować z drugiej ręki. Wynajduję sobie dobre, często drogie marki i zaznaczam w wyszukiwarce, że rzeczy mają być w bardzo dobrym stanie lub np. nowe bez metki. Dzięki temu za parę groszy mam ciuch w idealnym stanie i doskonałej jakości. Moja przyjaciółka, która zawsze zaopatrywała się w sklepach z wyższej półki również przestawiła się na takie zakupy. Teraz powtarza, że już inaczej nie będzie robić zakupów. Szczerze mówiąc marki czy inaczej mówiąc metki nie mają dla mnie znaczenia ale z pewnością jakość jest istotna. A Wy kupujecie z drugiej ręki czy tylko nowe rzeczy? Dziś na obiad kalafior. dawno go nie jadłam. No dobrze - czas zabrać się za pracę. Dobrego dnia
Witam :) Ja to mam szczęście, bo dostaję 'po Siostrze starszej sporo ciuchów, w idealnym stanie, często prawie nowe /bo nie ten kolor, za ciasne, za luźne.../. Mam też takie 'podwórkowe czyli ciut sprane, co straciły fason ale mięciutkie, wygodne i te noszę najczęściej. Sporo sama kupiłam w ciuchlandach" - sukienki za grosze, spodnie na wagę i mam zamiar nadal tak ubierać się bo nie lubię już przepłacać za dobre ciuchy a na byle jakie szkoda kasy. Ogólnie 'parcie na zakupy ubrań, butów i torebek mam już od dawna za sobą. Mam innego świra zakupowego - roślinki ozdobne i 'konsumpcyjne bardzo mnie 'kręcą, aż do przesady. Na dobre mi to wychodzi bo otoczeni jesteśmy zieloną, gęstą i barwną barierą/płotem a teraz możemy wcinać pyszności grządkowe. I tak dzisiaj pomidorowa fasolówka + cukinia żółta, ze świeżych, moich warzyw. Może wrzucę do niej pałki kurczaka?? chociaż wolę je smażyć /bez skóry/. Smacznego dnia
Witam w ostatni dzień lata, bo dla mnie wrzesień, to już jesień. I cóż, tylko zaśpiewać "a mi jest szkoda lata...". Prawdę mówiąc, w tym roku nie nacieszyłam się ani moją ukochaną wiosną, ani latem...Szlachetne zdrowie... Dziś byłam na badaniach, spuścili mi trochę krwi, jutro wizyta u lekarza... trochę się denerwuję, choć...mam to w nosie...
Ciuchów kupuję coraz mniej, jakoś nie mam potrzeby. Myślę, że kiedy człowiek pracuje to chce być dobrze ubrany, elegancko, stosownie do wykonywanej pracy, a emeryt to już spuszcza z tonu, ważniejsze zdrowie, wizyty czy leki. Ale czasem mam zrywy i wpadam w szał zakupów, często w nadmiarze. Co do zakupów "z drugiej" ręki... miałam taki okres w życiu, że dużo w ten sposób kupowałam, potem mi przeszło, a teraz... zakupy mi przeszły wszelakie.
Goplano, ale zaszalałaś z tymi wypiekami... same pyszności, a skoro lato się kończy, to już o linię nie ma co dbać, więc pałaszujemy. Dziękuję za miłą atmosferę sierpniową w kawiarence.
Alman, trzymam mocno kciuki za Twoje wyniki. Daj znać jak poszło. Jak to się robi żeby było to " mam to w nosie? Ja też chcę tak umieć. Nerwy w takich chwilach są na najwyższych obrotach. Niby tłumaczę sobie, ale...no wiesz.
Smakosiu, dziękuję z góry za Twoje kciuki. Jeśli jutro wpadnę do kawiarenki, to będzie znaczyło, że może być, a jeśli coś będzie nie tak, to zamilknę. Nie chcę się rozpisywać o sobie, nie chcę psuć nastroju, a poza tym jestem jak ślimak - jak problem to się zwijam i do skorupki.
Sposobów na "mam w nosie" mam mnóstwo /hihihi/. Po pierwsze, to przychodzi z wiekiem, a jak kiedyś Nadia powiedziała, bo dobrze podejrzewała, ja jestem już leciwą kobietą /co? ja? nie!!! brrr/. Po drugie, wiesz jak ktoś tam na górze cię testuje, a ja mam wrażenie, że tak jest w ostatnim czasie, że jestem badana ile wytrzymam, to tak jak z tym dokręcaniem śruby poddanym przez władcę - pierw narzekali, płakali, a na końcu z bezradności już się śmiali. Ja nie płaczę i nie śmieję się, bo...sama tego chciałam. Parę razy głośno obwieściłam moją prośbę - gdyby coś miało dotknąć moje dzieci czy ich rodziny, ja przyjmuję wszystko na siebie. I teraz biorę na klatę co los przynosi. Po trzecie, jak jest nie tak jak być powinno, to podśpiewuję piosenkę z Czterdziestolatka i przodem puszczam problem... a kysz, a kysz... A tak na poważnie - od czasu perturbacji sercowych i operacji zawsze mam z tyłu głowy - Nie bój się jutra, niech jutro boi się ciebie!!!
I to moja recepta... zostawiam gratis /hihihi/. Alicja
Ja kupuję tylko nowe. Nie przywiązuję wagi do marki, i tak wycinam wszystkie metki. I nie kupię niczego z nadrukiem firmy czy metka na wierzchu (chyba, że coś naprawdę mi się podoba i logo jest małe). Nie oczekuję od rzeczy wieczności, wolę nawet tańsze rzeczy, gdy zadowalają mnie jakościowo (w dotyku) i wyglądowo, nie żal wyrzucić, przeznaczyć na szmaty czy domowe ciuchy. Szafę mam pełną, od 20 lat ten sam rozmiar. Ciągle mam jeszcze ciuchy z Polski, a to już 8 lat od przylotu. I niby niczego nie potrzebuję, a ciągle coś się trafi w atrakcyjnej cenie, bo głównie takie rzeczy mnie kuszą. Rzeczy na codzień do pracy i sportowe kupuję w odpowiedniku makro, sporo markowych rzeczy jest, kosztują 1/3 ceny z metki. A jak jeszcze jest wyprzedaż na przełomie sezonów...
Bardzo popularne tutaj jest jeżdżenie do outletow. Byłam raz, szczerze mówiąc szkoda mi czasu i kasy. Bo niby taniej jest, ale wydasz dużo więcej na rzeczy, których nie potrzebujesz w danym momencie. Bo taniej, bo okazja.
Moją słabością jest bielizna. Gatki muszą pasować do biustonosza. Ale też nie kupuję jej codziennie, ciężko jest znaleźć coś dla dużych walorów. Robię zapas w Polsce, tylko gaia. Nie zawiodła mnie nigdy, choć wszystko kupuję przez internet (a nie, jedna wpadka była- metka doszyta do mniejszego rozmiaru, nie miałam jak oddać, mąż przywoził, nie mierzyłam w terminie do zwrotu. Kupiłam rozszerzenie pod biustem i działa).
Jak trzeba (i warto), to kobieta zawsze sobie poradzi Oooo tak! Bielizna, to ważna rzecz. Tutaj to już nie ma zmiłuj. Trzeba szukać odpowiedniej dla siebie a niestety ceny w Polsce są wygórowane w tym temacie. Potwierdzam firma Gaia ma super ofertę. Kupuję biustonosze. Niestety figi odpuszczam, bo cena jest wygórowana. Myślę, że produkty tej firmy też by Ci przypadły do gustu. https://avalingerie.pl/
Ja sobie wyznaczam limit przed przylotem do Polski. I ile mi się zmieści w przedziale finansowym to moje. Często majtek już nie ma, bo jednak obsługują więcej rozmiarów biustonoszy. Ceny są wysokie fakt, ale nie umiem sobie odmówić, gdy jest. Ale to i tak w przeliczeniu cena najzwyklejszego biustonosza czy lekko fikuśnych majtek w Stanach. Popularne, dobre biustonosze ceny zaczynają się od 100 dolarów. Lepiej przywieźć zapas z Polski.
Trzymam się gai, bo mają zgodną rozmiarówkę. Poza tą jedną wpadką na jakieś 15 lat zakupów wszystko leży jak na miarę szyte. Inne raz tak, jak siak. Kiedyś jeszcze ave kupowałam. Ale oni mają nieciekawe materiały, jakbym dawne mojej mamy biustonosze miała. A nie wynika to ze zdjęcia.
A i tak ceny rosną, a jakość coraz niższa. Kiedyś biustonosz był z warstwy zewnetrznej, wykladka w środku i warstwy wewnętrznej. Teraz to warstwa środkowa obciągnięta ozdobnym tiulem czy koronką. Być może mniejsze rozmiary, gdy jest potrzeba poduszek, trzeba je gdzieś włożyć mają więcej warstw.
Oni mają bardzo dużo firm. Dostawa jest w dwa dni bodajże. Reklamacje uznają w teorii, choć nie mam pojęcia jak to wygląda w praktyce, bo nigdy nie korzystałam.
Mój pierwszy biustonosz z nowej rozmiarówki - mało pod biustem a duża miseczka dobrała mi kobieta w małym sklepie na osiedlu mojej mamy. Wpakowala mi się do przymierzalni, popatrzyła na walory i przyniosła. Tylko proszę nie patrzeć na rozmiar, przymierzyć. To było 75 G. Leżał jak na miarę. Miała dar, uwielbiałam u niej kupować. Tyle, że tanio nie było. To znalazłam wtedy kontri w necie i kupowałam co na wyprzedażach i promocjach. I zostałam wierna kontri do dzisiaj. Gdy mogę sobie kupić bez patrzenia na cenę, tylko co mi się podoba. Teraz mam 75 I. Moje piersi nie wiedzą, że są z tłuszczu, jak przytyją to już zostaje na zawsze.
Z drugiej ręki nieraz są o wiele lepsze gatunkowo, niż z pierwszej ręki Poza tym bardzo lubię charity shopy, w których są nie tylko ubrania, ale książki, porcelana, zabawki, gry, puzzle, agd a także wiele innych rzeczy, czyli taki pchli targ można powiedzieć. Dzisiaj prawie bym kupiła piękne kremowe jeansowe spodnie z gadżetami damskimi, gdyby mi się lekko nie przytyło, bo wejść weszłam w te cudne spodnie, ale zamek, to juz ciezko bylo zapiąć Bylo widac, ze nowe, nie noszone, po prostu cudne. No ale pocieszałam się kupując piękny dzbanek do herbaty, taki stary, uwielbiam takie. Pozniej wkleje zdjecia :) Pozdrowionka
U nas też są takie sklepy. Zgadza się czasem można upolować niezłe perełki. Jest niemal wszystko od ubrań po obuwie, talerze, czy biżuterię. Część na wagę, część na sztuki. Czasem tam kupuję i jestem zadowolona, zwłaszcza ze duzo rzeczy nawet nie z drugiej a z pierwszej ręki, bo oddane z metką tzn Ceną.
''Kocham Ciebie ziemio czarna
co nam złote rodzisz ziarna.
Z twoich blizn zadanych wiosną
Latem kwiat i kłosy rosną...''
'' Sierpień '' Marian Galewicz
Kawiarenkę sierpniową uważam za otwartą. Zapraszam na pyszne śliwki,rumiane jabłka,chleb domowy ze swojską konfiturą oraz jak zawsze na smakowity kubek kawy z kawałkiem szarlotki
Witajcie w poniedziałek :)
Witaj nowa gospodyni Goplano
Piekny wstep, dla mnie bardzo patriotyczny i zdjecia cudne
Fajnie się zbiegł ten pierwszy dzień miesiąca z pierwszym dniem tygodnia, dlatego ten dzień trzeba zacząć optymistycznie, bo jak mówi nawet stare przysłowie ''Jaki pierwszy, drugi, trzeci, taki cały sierpień zleci''.
Wszystkich pozdrawiam i życzę samych przyjemnych chwil, oraz pozostawiam kilka wakacyjnych fotek z Polski :)
Nadia,zdjęcia jak zwykle przepiękne i jakie smakowite. Te pierożki a zwłaszcza tort... bajeczny.
Dla jubilata czy jubilatki wszystkiego najlepszego
Dziekuje, ten tort to dla taty i tata sam robił z niewielka moja pomoca :)
Dobry poniedziałek
Lecę, pędzę na kawusię i szarlotkę Urodzinową /najlepsze życzenia dla Twojego Męża , podobno życie zaczyna się po 50tce właśnie /.
Sierpień uwielbiam, bo już słonko nie praży zbyt mocno i śliwki zaczynają dojrzewać, moje ulubione owoce, nawet czereśnie za nie oddam, jabłuszka też teraz najlepiej smakują.
Piękny czas obfitości, pracy też nie brak, ale co tam, powolutku, bez pośpiechu damy radę. Ja nadal swoje i darowane ogórasy przerabiam, cukinię nawet do słoików wpakowałam /musztardowa i meksykańska będzie/.
Teraz czekam na malinki, może nalewkę zdrowotną wg Beatki zaleję?? była kiedyś pyszna, a teraz z naszych malinek może smakować jeszcze lepiej.
Ogólnie nic nowego, poza maluchem dzikiego gołębia lub sierpówki, któremu wichura rozwaliła gniazdo i ...
znalazłam go wczoraj rano i po konsultacjach z rodzinnym gołębiarzem, wymościłam mu nowe lokum /w koszyczku po truskawkach lidlowych/ a eM wylazł wysoko, najwyżej jak mógł i umocował je na gałęzi.
Teraz czekamy na powrót matki, bo tylko ona może go karmić, my nie poradzimy sobie z takim oseskiem, bez piór co dzioba nie umie jeszcze otwierać.
Dzięki Goplano za piękne otwarcie sierpnia
ja też uwielbiam śliwki ,w każdej postaci. Jutro planuję zrobić pierogi ze śliwkami,polane śmietaną i cukrem.Jako dziecko o tej porze roku mama często nam robiła. No i kompot do tego. Moje pierwsze ciasto w życiu też było ze śliwkami ... i ten zapach powideł ,a jaki smak.. jeju jak mnie naszło na wspomnienia
Podziękowania od mężowskiego za życzenia
No nie... tyle się rano opisałam, ba nawet ciasto przyniosłam, kliknęłam i poszłam robić płatności. Teraz wpadam, a mojego wpisu nie ma... gdzie on? ktokolwiek widział, ktokolwiek wie??? gdzie???
Witam zatem ponownie, ale już tak "mądrze" nie napiszę, bo poprzednio wysiliłam i zużyłam cały intelekt..../hihi/
Wstępniak Goplany nastroił mnie bardzo dobrze, bez zbędnego pisania po raz drugi, rozsiadam się wygodnie, biorę kubek kawusi w łapki i jest miło...
Ciasto też przynoszę po raz drugi - kruche, z czerwoną porzeczką i masą kokosową... częstujcie się z okazji rozpoczęcia sierpnie.
Hm,mnie też się to kilka razy zdarzyło,że się rozpisałam,wysłałam,a tekst nie dotarł i do dziś nie wiem dlaczego?
Tak czy inaczej witaj w sierpniowej kawiarni,za ciasto bardzo dziękuję i zapraszam wszystkich w odwiedziny. Od dłuższego czasu zastanawiam się co u ''dawnych'' koleżanek. Basilis,Marioli,Alidab i innych którzy niegdyś tu zaglądali i zamilkli...Myślę o Was i zapraszam na pogawędkę
Ja myślę, że Twój wpis został przez przypadek zabrany przez osobę, która zakosiła cały talerz ciasta. Dobrze, że postanowiłaś przynieś jeszcze raz, bo wygląda tak smacznie, że ledwo nadążam z przełykaniem śliny Mmmmm
Pożarty razem z ciachem
No to ja szybko dokładam do ciasta Alman moje ciasto a mianowicie pyszny letni śmietanowiec jagodowy - dopiero co zrobiony :) A kawkę kto postawi?
No jak to kto? Oczywiście ,że ja i to do takiego ciacha. Dziewczyny jesteście niesamowite,mniam mniam. Jeśli można to poproszę o większy kawałek
Wow! To rozumiem
I mam desery na tydzień z głowy
Dzięki za te pyszności
Gospodyni Ty nasza! Jaki piękny początek sierpnia! Przypomniałaś mi o śliwkach. Też lubię Dobrze, że przed nami jeszcze jeden typowo letni miesiąc, bo jakoś tak dziwnie się robi jak sobie człowiek pomyśli, że już urlop ma za sobą
No ale nie ma co marudzić. Przed nami z pewnością wiele miłych, sierpniowych dzionków
Witam poniedziałkowo i sierpniowo
Koniec dobrego - wróciłam do pracy. Na szczęście przerwa tygodniowa nie przyniosła żadnych niemiłych niespodzianek
Wyjazd jak zwykle udany. Pogoda w kratkę ale nam to nie przeszkadzało zbyt mocno. Dzięki temu był czas na posiedzenie na tarasie, w chałupce i na rowerze wodnym oraz na zwiedzanie okolic. Mieliśmy tez czas żeby wyskoczyć na pobliski targ rolny. Jej, ileż tam było dobroci. człowiek miał ochotę kupić wszystkiego po trochu Dla takiego typowego mieszczucha jak ja, bez własnego warzywnego ogródka, to normalnie "bajka". Cenowa może niekoniecznie, ale gdzie jest teraz tanio? Ogórki słodziutkie, czereśnie czarne i ogromne, sery krowie i kozie a wszystko pierwszej świeżości. Były tez własne chleby, wędliny, przetwory w słoikach i inne tego typu. Tradycyjnie w drodze powrotnej podjechaliśmy do naszego pszczelarza po doskonałe miody. Wpadliśmy też na moment żeby się ukłonić do starszemu małżeństwu, które kiedyś wynajęło nam domek. Wszędzie oczywiście miłe i radosne pogawędki. Ech te Kaszuby! Jak ich nie lubić. Ludzi tam mało więc spokój i życzliwość na każdym kroku.
Tym razem wybraliśmy na miejsce noclegowe wioskę o nazwie Bącka Huta. Tam czekał na nas fantastyczny domek (całoroczny z "kozą" jakby ktoś chciał się ogrzać). W środku zrobiony gustownie i na wysokim poziomie. Gospodarze mieszkali w pobliżu. Dyskretni ale tak życzliwi, że aż człowiek szukał z nimi kontaktu. Na przywitanie na stole czekały na nas przepyszne jagodzianki i trochę ogrodowej zieleniny. Nie było problemu żeby sobie odpocząć w ciszy, bo taras ogromny a ogród wielgaśny i tak zadbany, że można by tam siedzieć i siedzieć... W dniu wyjazdu czekali na nas na tarasie z kawą, własnymi goframi a do nich była prawdziwa bita śmietana (nie żadna sklepowa), jagody i konfitury. Żegnali się z nami tak, jakbyśmy byli ich rodziną a spędziliśmy tam zaledwie 6 dni. Gdyby ktoś szukał takiego zakątka do odpoczynku na Kaszubach, to z przyjemnością wyślę link do oferty. Zaraz poszperam w komórce i wrzucę jakieś fotki.
To tyle na początek, bo pewnie jeszcze nie raz mi się coś przypomni
Udanego startu w nowy tydzień i nowy miesiąc
Zanotowałam sobie miejscowość,bo z tego co opisujesz to jest przecudownie,a jak jeszcze ludzie są dobrzy i życzliwi to tym bardziej
Mam nadzieję się tam kiedyś wybrać. Sielsko-czarodziejsko. Rozumiem,że konwersacja po polsku,bo jakby tak po swojemu zaczęli mówić nic by nie szło zrozumieć,no chyba,że znasz po kaszubsku
Zdjęcia super i poproszę o jeszcze
Szczerze polecam to miejsce. Gospodarze to dwa pokolenia. Ci w wieku 70 lat mają swoje doświadczenia i chętnie rozmawiają na wiele tematów. Młodsi czyli tak gdzieś 40 lat również otwarci i wcielają w to miejsce młodego ducha. Ta krzyżówka doświadczeń daje wspaniałe efekty. Kaszubski język się pojawiał ale tak bardziej w żartobliwej formie.
Może te rejony zachwycą Ciebie również...?
- dwie pierwsze fotki, to miejsca blisko domu
Wieczorową porą
Ale tam pieknie
Po prostu pięknie,a ile przestrzeni we wnętrzu. Nic dziwnego,że szkoda było odjeżdżać. Możesz podać ten link? Jeśli nie ja pojadę,to na pewno moja rodzina z zachodnio-pomorskiego.
Oczywiście z przyjemnością zaraz podam link. Wyślę na prywatną skrzynkę żeby nikt nie miał pretensji, że może bawię się w jakieś odpłatne promocje
Dom nie jest duży, ale faktycznie tak urządzony, że przestrzeni w nim nie brakuje. Na dole mogą spać dwie osoby i u góry (w sypialni) również dwie plus jest jeszcze łózko (mniejsze) dla dziecka (takie 160cm).
Taras jest bardzo duży - mierzy 35m.
Smakosiu, możesz wysłać link oferty? Będę bardzo wdzięczna. Opis cudowny, chyba coś dla mnie
Oczywiście, nie ma problemu. Już wysyłam na prywatną skrzynkę.
I już wskoczyliśmy sierpień.
Rocznica polskiego zrywu.
Pięknie witacie nas czy raczej witamy się ciastami, owocami, wspominkami.
Czy lubię śliwki średnio pamiętam.
W Stanach nie ma węgierek, tylko typu renklodowego, a tych nie lubię.
W Polsce rzadko kupowałam w historii małżeńskiej, bo śliwki to osy, mój mąż uczulony, panicznie się boi.
Powidła śliwkowe uwielbiam, choć i tak wyżej stoi agrest, bo on jest moim dzieciństwem na wsi- mleko prosto od krowy i pajda chleba ze smażonym przez tydzień agrestem. Mniam...
Ciasta nie upiekłam, nie wiem kiedy dzień zleciał.
Rano pojechałam po mięso, potem do kościoła, na pączki, sprzątanie w domu (skoro zostaliśmy kiedyś choć po łebkach trzeba).
Potem okazało się, że nie mam cebuli, musiałam jechać. Bo co to za tatar bez ogórka konserwowego i cebuli.
No i przyjemności jedzeniowo piwne na wieczór.
A dziś do pracy trzeba.
Agrest jest pyszny jak najbardziej i ile ma witamin. Lubię ten kwaskowy posmak. Zawsze u nas były kompoty i dżemy. A koleżanka co roku robi soki typowo na przeziębienie.
A znasz moze przepis na te soki typowe na przeziębienie?
Nie znam,ale zadzwonię się spytać
Witam 2 dnia sierpnia
Pogoda deszczowa,w tej chwili 16 stopni. Szkoda,bo żniwa a tu brak pogody. Potem ziarno jest czarne przez to,no ale cóż jest jak jest. Podobno ma być jeszcze pogoda i to z upałami.
Dziś na obiad robię zapowiedziane pierogi ze śliwkami i jeszcze jakąś zupę. Zastanawiam się tylko jaką Może podpowiecie?
A co u Was na obiad,a co na śniadanie? U mnie dziś zwyczajne kanapki na dwa kęsy i do roboty. Znowu to prasowanie,którego szczerze nie znoszę
Wpadajcie na kawkę i herbatkę. Pogoda jest jaka jest,lepiej posiedzieć w kawiarence i pogawędzić
Witam wtorkowo
Rano, gdy szłam do pracy było zaledwie 11 stopni. Teraz słońce grzeje na całego więc powinno się powoli ocieplać. Na jutro zapowiadają w moim rejonie 32 stopnie a na czwartek 35 a w piątek ma mocniej popadać. Szkoda tylko, że weekend będzie zaledwie 20. Tak czy siak jest OK.
padło pytanie o śniadanie i obiad. U mnie wygląda to skromnie - bułka z twarogiem i pół czerwonej papryki. Ot i wszystko. Popołudniu jadę odwiedzić rodziców - będzie ryba
Jeśli chodzi o podpowiedź w temacie zupy, to ja bym np. chętnie zjadła taki delikatny, lekki barszcz ukraiński. Ostatnio miałam okazję zamówić sobie w Słupsku, gotowany w lokalnym (mlecznym) barze o nazwie "Poranek". Nie był gęsty, czuło się świeżą kapustę, delikatne buraki i dobrze ugotowaną większą fasolę (Jaś). Skojarzył mi się z wiosenną zupą przez tę swoją lekkość. Pyyyycha.
To tyle o jedzeniu
Czas na herbatę z sokiem i cytryną.
Dobrego dnia
Witam. Dziś jestem opóźniona we wszystkim. Obudziłam się o 6-tej, poczytałam trochę, a potem jeszcze przytuliłam się do poduszki... no i kiedy się obudziłam była 9.05... musiałam biegusiem coś zjeść i zażywać moje "drugie śniadanie", potem łazienka dopiero, a teraz kawa przy kawiarenkowym stoliku.
Dziś ciąg dalszy pracy przy papierówkach. Wczoraj 1 wiadro, dziś drugie w kolejce. Obieram, oczyszczam i prażę, a potem do słoika... nikt nie chce, więc muszę trochę przerobić, bo szkoda, by się zmarnowały.
Na obiad dla M mam zupę-krem z cukinii i pieczarek, na drugie pulpety w sosie pomidorowo-musztardowym, a ja sobie usmażę naleśniki i dziś będą z musem jabłkowym, a jutro z cukinią usmażoną i serem pleśniowym - zasmażone.
Pogoda chłodniejsza, po południu ma padać, ale od jutra znowu ma grzać.
No to czas udać się do kuchni, a Wam życzę miłego dzionka.
Dzięki za podrzucenie pomysłu na zupę. Cukinię mam,tylko pieczarki muszę dokupić. Ostatecznie zrobiłam dziś na szybko zalewajkę . Jutro zrobię krem i parowce.Najlepiej smakują w letnie dni takie lekkie obiady
''Dziś ciąg dalszy pracy przy papierówkach. Wczoraj 1 wiadro, dziś drugie w kolejce. Obieram, oczyszczam i prażę, a potem do słoika... nikt nie chce, więc muszę trochę przerobić, bo szkoda, by się zmarnowały.''
Znam to z autopsji, ale jak znajdzie się kompana albo dwóch do wspólnego ''papierowkowania'', to robota zupelnie inaczej wyglada i robi się szybciej i przyjemniej :)
Witam :)
słonecznie i ciepło. Wilgoci mamy sporo, to nie muszę podlewać.
Czekam na kuriera z paczkami dla kociarni i 2giego z częściami do autka.
Jest co robić, ogórki zaprawiam na ostro-miodowo, zalewy mam sporo to pod wieczór zerwę co się da i kolejna porcję podszykuję.
Te poprzednie wyjadamy, dodałam nawet do wczorajszej pizzy, fajnie pasują, nie gorzej niż oliwki /których miałam za mało/.
Ogólnie mam lekką zadyszkę - w domu, ogrodzie i rodzince, ale jak zaplanuję wcześniej pilniejsze sprawy, to powinnam wszystko dopiąć, finansowo też.
Trzymajcie się zdrowo i nie pracujcie zbyt ciężko, bo w końcu są wakacje, lato i trzeba akumulatory ładować a nie harować jak wół.
A ja pędzę do kuchni - wielkie gary czekają na moje łapki.
Potem 2ga kawusia i chyba chwasty wyplenię, rano zaczęłam, ale musiałam przerwać bo kociarnia czekała na urządzanie kojca /przed ulewami wszystko schowałam do pudeł/.
Miłego dnia
Skąd masz tyle siły Smosiu,przecież non stop jesteś na pełnych obrotach.Podziwiam..i pozdrawiam Ciebie oraz Twoje urocze zwierzaki
Wpadaj jak najczęściej,w końcu trzeba sobie przerwy robić bo się nam tu przepracujesz A jak jeszcze nie jadłaś to przyjmij ten talerz pierogów ze śliwkami. Oczywiście dla każdego się też znajdzie ,bo zrobiłam dość dużo
Witam ponownie. Tak to jest z planowaniem, z moich planów na dziś nici... niespodziewanie pojechałam na działkę i na zakupy, więc nie ma naleśników. Zjadłam zupę owocową jakąś, bo była w lodówce. Naleśniki poczekają, bo jutro muszę zrobić pierogi ze śliwkami... takiego apetytu mi Goplana narobiła, a akurat śliwki przywiozłam. Są bardzo dojrzałe i nie mogą czekać.
Podzielam zdanie Goplany, Smosia to taki "robocik", cały czas na wysokich obrotach, nie wiem czy i kiedy wypoczywa??? I te gary o których mówi, chyba dla pułku wojska gotuje... Ale skoro ma siły, zdrowie dopisuje, to też bym tak "wirowała" jak nakręcona...
Trzymajcie się i tak nie harujcie, jutro też jest dzień.
Zupa owocowa? Uwielbiam każdą,byle była z makaronem. Babcia pamiętam robiła tzw. Garus ,taka zupa śliwkowa z ziemniakami. Dla mnie niestety niejadalna. Z makaronem rozumiem,najlepiej swojskim grubo krajanym. Zresztą kiedyś tylko był swojski. Razem z mamą robiłyśmy ,a pierzyna i papier służyły do podsychania placków. Potem krajanie.Mamie szło to bardzo sprawnie,mnie nie bardzo,dlatego jak nastały maszynki szło mi bardzo szybko Do dziś zresztą korzystam z maszynki do makaronu.
Mówisz ,że plany uległy zmianie i robisz pierogi ze śliwkami. Powiem Ci,że dobre były,oj dobre. Domownicy zjedli wszystkie W tym roku obrodziły i są fajne słodziutkie.
A ja z zupami owocowymi mam odwrotnie, niejadalne.
Kompot z talerza i do tego z makaronem. Kto to widział
To była zmora dzieciństwa, zaraz po zupie nic.
U mnie obiad też na słodko- gofry tradycyjne, z bitą śmietaną, owocami, polewą czekoladową, cukrem pudrem - do własnego uznania.
Chyba wolę już moje serowe, choć te też nie były złe.
Haha, wiem, wiem, że takie zupy mają swoich zagorzałych miłośników jak i przeciwników U nas jednak nie było kompotu tylko zabielana śmietaną i podbita mąka zupa. Często z dodatkiem goździków dla podrasowania smaku.
''A ja z zupami owocowymi mam odwrotnie, niejadalne.
Kompot z talerza i do tego z makaronem. Kto to widział
To była zmora dzieciństwa, zaraz po zupie nic. ''
Powiedzmy żartobliwie za stara reklama z Linda - Ekkore, co Ty wiesz o zupach
Jakie pyyyszne, szkoda że śniadanie właśnie pożarłam.
Ale i tak porcyjkę upchnę w moim łakomym brzuszku.
Mmmmm...pierogi ze śliwkami
Witam w środowy poranek
Na dworze mglisto co zapowiada piękną pogodę. Wstałam dziś o 4:00 by nastawić pranie zgodnie z taryfą. 11 lat temu przeszliśmy na system weekedowy i od tamtej pory stosuję się bez wyjątku. W tygodniu Od 22.00 do 6 i od 13-15 jest taniej. Wiele osob tego nie może zrozumieć, ze jak to, czekać do 13 albo w nocy prac? A to wszystko kwestia przyzwyczajenia.
To na razie tyle. Pora wczesna, trzeba się jeszcze zdrzemnąć
Witam. Wstałaś o 4-tej? a wiesz, że ja też budzę się nad ranem, często coś poczytam, a potem się jeszcze zdrzemnę... drzemka czasem trwa do 8-9 nawet. Dziś wstałam normalnie czyli o 6-tej, ale jeszcze leżakowałam /jak w przedszkolu/ do 7.30.
Co do zupy owocowej, ja lubię latem i to bardzo. Też zagęszczam ciut mąką ziemniaczaną, śmietany staram się nie dawać, choć czasem odrobinkę, no i np. taką jabłkowo-śliwkową jak ostatnio miksuję. Zapewniam, że nie przypomina to kompotu. Natomiast jeśli chodzi o sposób podania, to nigdy nie podaję z makaronem, w moim domu też nie jadało się jej z makaronem, nigdy, nie znam takiej wersji. Ja podaję z grzankami, ale lubię też z ziemniakami. Bardzo mi smakuje zupa lekko tylko ciepła, nawet chłodna i do tego ziemniaki tłuczone gorące, najlepiej taka kępa gorących skąpana na talerzu w zupie.
U mnie dziś pochmurno jakoś, jakby miało padać. A przede mną wiadro jabłek zaległych z wczorajszego dnia /następne przywiezione wczoraj, ale już nie będę ich pakować do słoików/, no i pierogi ze śliwkami.
Miłego dzionka życzę. Dołączam fotki floksów i hibiskusa z mojego ogródka.
Piękne kwiatuszki. Kiedyś bardzo często piłam herbatkę z hibiskusa,nie wiem czemu zaniechałam. Przydałoby się wrócić
Moja mama tez tak robi i tak jak mówisz, to kwestia przyzwyczajenia
Dotyczy to sie zarowno prania, jak i pieczenia i nastawiania zmywarki :)
Cześć ;)
dzisiaj wcześniej bo miałam przymusowe zakupy w sklepiku - pieczywo, owoce i wędlina dla nas na śniadanie.
Teraz obżarta pędzę do kociarni, potem roślinek i kolejna kawa.
Obiad muszę gotować, mięso mam, pieczarki i cukinie są, będzie fajne żarło.
Taka zupa almanowa tez by pasowała, ale ja nie mam talentu do zup, narobię się przy nich, nagotuję i sama jem bo nikt nie chce.
Podobno zupy gotują się same, ale nie moje ;((
Moja werwa sierpniowa jest normą, potem spada, maleje by w zimie mnie opuścić na dobre /niedźwiedzie tak mają, ja wg horoskopu Indian jestem spod znaku brunatnego misia /.
Bardziej do mnie pasuje ten znak misiowy niż pozostałe: panny, zajączki czy co tam jeszcze wymyślili wróżbici gwiezdni
Dzięki za pyszne ciacha, piergale i deserki, pomysły na zupki /może kiedyś dla siebie takie ugotuję/.
Trzymajmy się słonecznej strony życia, a moc 'będzie z nami.
Nie gotujesz wcale zup? Może spróbuj,na WuŻecie jest tyle przepisów. Na pewno dasz radę,taka gosposia jak Ty da we wszystkim
Korzystałam już z paru przepisów: chrzanowa wielkanocna, warzywno-mięsna praliny, flaczki pyszne /z grzybkami nawet/.
Nie gotuję, bo nie ma chętnych i czasu na jedzenie zupy - zjadamy konkretną obiadokolację i po kłopocie.
Moja ulubiona: fasolowa domowa, ale nawet nie podejmę wyzwania, tak jak u mojej Mamy to mi nie wyjdzie :((
Owocowe to już abstrakcja, lubię niektóre, nawet bardzo, jak je ktoś ugotuje - moje zawsze będą "kompotowe, blee.
Witam środowo
Nooo powiem Wam, że u mnie to już niezła duchota. W biurze powietrze wisi. Pewnie za oknem jest sympatyczniej. Póki co termometr pokazuje 25 stopni a podobno dobije do 32 w cieniu.
Jakoś śniadanie mi nie wchodzi. Od ósmej jem jedną bułkę z twarogiem i do tego kawałek czerwonej papryki. Gotowania nie planuję. Coś tam jeszcze jest w lodówce do wyjadania. Najbardziej kusza mnie lody z zamrażarki Lubicie? Ja niestety aż za bardzo
Papiery czekają więc zmykam.
Dobrego dnia
Czy lubię lody? Oczywiście,jem je całe lato 2-3 x w tygodniu. Najbardziej lubię kawowe i porzeczkowe (z czarnej porzeczki)
ja mam gotowanie już zaplanowane-zupa z cukinii i kluski na parze z sosem jagodowym. Barszcz planuję w piątek
Oooo tak - kawowe lub late. Oprócz tego słony karmel i tiramisu
Dla mnie zupa owocowa zawsze była zabielonym i zagęszczonym kompotem z makaronem, nie moja bajka.
Przez prawie całe moje życie gotowałam minimalną ilość zup. Przeważnie gęste jednogarnkowce. Nie przepadałam za nimi. Były jako pełny obiad, a nie wstęp do niego.
Do czasu aż odchudzałam się zupami.
Wtedy je polubiłam, mimo, że nadal są pełnym obiadem to są zdecydowanie częściej.
Co do lodów to mam stosunek obojętny. Lubię czasami zjeść, ale bez przesady.
Na mieście boję się, bo jak będą sztuczne dodatki to zrobią mi się w kącikach ust zajady - piekące, bolesne. Ale i tak ryzykuję, szczególnie, gdy kuszą smakami.
Moje ulubione to kwasne smaki, często sorbety (bo zwykłe lody nie oferują) oraz kawa i pistacje.
W Stanach nauczyłam się jeść waniliowe, których kiedyś nie uznawałam, bo często to wśród wszelkich mieszanek jedyne jadalne.
Hitem na całe życie są lody o smaku pestek dyniowych, które jadłam w Austrii, w Grazu.
Na zdjęciu tylko dwie gałki lodów...
Ekkore a to ciekawe, ze zajady pojawiają Ci się od lodów, jednak sztuczne dodatki nie tylko dodawane są do lodów.
Możesz tu więcej napisać, bo zaciekawiło mnie to, szczerze mówiąc, a właściwie pisząc ;)
Trudno mi powiedzieć jak to działa.
Wiem, że po jednych mam, po innych nie.
I mam zazwyczaj po tych, do których smaku mam zastrzeżenia. I dotyczy to lodów, może dlatego, że te lizane mają bezpośredni kontakt ze skórą, inne jedzenie wkladamy do ust, może w środku już nie podrażnia.
Moje codzienne jedzenie jest praktycznie wolne od sztucznych dodatków. Nie jem żadnych gotowców, półproduktów, przyprawy wybieram w wersji podstawowej, bardzo niewiele w mojej szafce jest gotowych mieszanek, często sama mieszam- albo po swojemu z listy składników, albo znajduję przepis.
Jedzenie restauracyjne w Stanach jest dobrej jakości i to za niezbyt wysokie pieniądze, w stosunku do zarobków.
Lokalne restauracje mają lokalnych dostawców, bez pośredników.
Teraz fast foodowe restauracje podniosły ceny, jest naprawdę niewielka różnica w cenie, czasami taka lokalna, jest tańsza. Bo sieciowki opierają się na transporcie dalekim....
To reszta z obiadu mojego brata.
To zabrał do domu, zjadł drugie tyle, była jeszcze surówka oraz hashpuppies (to kulki zazwyczaj, tu były w kształcie rolek, z ciasta z mąki kukurydzianej i zwykłej z cebulą, usmazone w głębokim tłuszczu), te zostały w restauracji, bo zimne albo odgrzane smakują okropnie.
To był obiad za 20 dolarów (za tą ilość w przeliczeniu to mój brat mówił, że nie było drogo). A ta kwota to jak w Polsce 20 zlotych, w stosunku do zarobków.
Nasza porcja składała się z dwóch filetów z suma plus surówka, frytki lub purre (moje) i wspomniane hashpuppies i taki obiad kosztował 13 dolarów.
Ale to jest jedna z przyczyn rozmiaru Amerykanów- rozmiar porcji oraz relatywnie niska cena, że nie bierzesz z domu tylko idziesz na lunch czy wieczorny obiad.
Wydaje mi się, ze lizanie lodow, to raczej nie ma tu nic do rzeczy, bo jak jesz łyżeczka, to też dotykasz ust. Z tego co pamiętam lizanych nie jadlam, a zajady mialam po jednej stronie, stąd moje zainteresowanie tematem - dzięki
A może to jednak za niski poziom witaminy z grupy B w organizmie?
Znawcą nie jestem, ale z tego, co mi wiadomo, to zajady są pewnego rodzaju zakażeniem bakteryjnym, które pojawia się przy obniżonej odporności (niedoborze żelaza, braku witaminy C, kwasu foliowego, witaminy B2 i innych witamin z grupy B). Czasami jest to również reakcja na niektóre kosmetyki. Jeśli ktoś nosi protezę, to również może w ten sposób przenosić sobie jakieś bakterie. Ale tak czy siak - jak zawsze wszystko zależy od organizmu.
Braku minerałów i witamin nie mam żadnych, co roku kontrolowane.
To od lodów mam po jednych, po innych nie. I tylko lizanych. Te jedzone łyżeczką nigdy mnie nie przyprawiają o zajady.
Być może własny wirus wewnętrzny, nanoszony językiem plus sztuczne dodatki plus wilgotne środowisko przyczynia się do tego.
Poboli, poboli i przestanie.
A jak będzie denerwować to wyeliminuje się źródło powstawania.
Lody konkretne,wyglądają na pyszne
Ja ciągle zapominam, że to american size.
Jeszcze nasz syn na początku zdziwił panią, gdy chciał trzy gałki, jak zobaczył u kogoś poprzestał na dwóch.
Ale ciężko odmówić, gdy tyle smaków kusi.
Tak, słony karmel z zielonej budki jest najlepszy! Chyba wszystkie lody z zielonej budki są najlepsze jak dla mnie, ale słony karmel, no i mięta z kawałkami czekolady to numer 1 :)
Melduję, że plan na dziś wykonany. Wiaderko papierówek przerobione, pierogi ze śliwkami ugotowane i zjedzone. Musiałam się pochwalić, bo coś mi się wydaje, że "robię" tu za największego obiboka. Smosi nie dorównam, ale choć troszkę przesunę się do przodu w klasyfikacji.
Wiadro to bardzo dużo. Trochę czasu trzeba temu poświęcić. A pierożki smakowały?
Alman nikt Cię nie ma za obiboka a wręcz przeciwnie, ciagle cos robisz, pieczesz, gotujesz a dzisiaj, w dodatku w takim upale, przetworzyłas wiadro papierówek i zrobilas pierogi ze sliwkami, no ja bym, albo jedno, albo drugie zrobiła, chyba, ze w ekipie, wtedy to co innego ;)
Masz fotki? :)
Allleee mam Pi aR, jak krecik z kawału
Gdybyś tylko widziała efekty mojej roboty domowej i ogrodowej - o wiadrach mowy nie ma, chwaściory mnie pokonały. Tylko podlewania pilnuję i mojej kociarni kochanej, by nie miałkała czyli wrzeszczała na mnie /źle znoszę wszelkie wrzaski, chyba że sama drę gębę /.
Witam czwartkowo
Grzeje, grzeje...póki co 25 stopni. Zapowiada się najcieplejsza noc w tym roku. Uwielbiam takie kiedy jestem na urlopie, bo wówczas można siedzieć do późna na tarasie. Niestety w tym roku nie miałam okazji nacieszyć się tym na Kaszubach. Ciągle jakiś chłodek.
Dziś czas na zakupy. Od powrotu było tylko wyjadanie "resztek" ale już czas na konkrety, bo lodówka świeci pustkami.
Jak jest tak gorąco, to jeść się nie chce i przez to nie wiem co kupić. Pewnie tradycyjnie twaróg i warzywa.Mam jeszcze jajka zakupione na targu (przed powrotem do domu). Jej, jakie super! Zawsze kupuje w sklepie takie BIO i niby też dobre ale świeżość i smak tych z targu jest nieporównywalna.
Wczoraj rzuciłam okiem na stragan na moim lokalnym, osiedlowym ryneczku. Dla przykładu czereśnie są w cenie od 16 zł do 35 zł. Śliwki (podobne do Węgierek) w cenie 10 zł. Wydaje mi się czy drogo?
Dobrego dzionka
Grzeje,grzeje. U nas 24 st. Na zakupach byłam już o 7 rano. U nas czereśnie taniej nie kupisz jak za 18 zł,śliwki po 8 zł,wiśnie 4 zł.
U nas wiśnie po 10 zł i to już takie lekko wymęczone.
Witam. Mieszkanki zachodniej części, dogrzeje Was dziś. U mnie też niewiele mniej, bo 30 st. prognozują.
Nie mam pojęcia po ile u nas owoce, jako że raczej korzystam z tego co mam w ogrodzie, ale wiśnie po 4 zł to prawie niemożliwe... zawsze były drogie raczej.
Śliwek węgierek to jeszcze nie ma chyba, bo to typowo jesienne owoce, teraz to może coś węgierkopodobnego.
Nastrajam się czym się dziś zająć, bo w takich temperaturach to nic się nie chce, Jeść też się nie chce, ale to mnie, niektórym /czytaj M/ to nie przeszkadza, muszą mieć normalny obiad z dwu dań, a i deserem nie pogardzą.
Miłego dnia. Trzymajcie się chłodu i cienia.
Możliwe,sama byłam zdziwiona
U mnie dziś dawno nie robione szaszłyki,do tego opiekane ziemniaki i surówka z pekińskiej. A na deser może gofry? albo zwyczajnie śliwki.
A ja piękne czereśnie lidlowe taniej kupowałam, nawet pozwolili wybierać te największe. Miałam czas, mało klientów było wokół, to stałam przy skrzynce jak zaklęta i grzebałam...
Grzeje, więc rankiem podlałam co już podsychało, wykopałam trochę czosnku, wyrwałam koper i kolejne małosolne mam, chyba już ostatnie. W gliniaczku, mniejsze będą na jutro a w słoju mam większe - stoją w chłodzie, to może na niedzielę wyjdą ok.
Teraz mała przegryzka, potem wspólne żarcie: mięcho od wczoraj, pomidory, ogórki w 3ch smakach i na deser l o d y - cóż innego w taki upał można jeść.
Moje naj, naj to chyba waniliowe algidowe /bo z prawdziwą wanilią z Madagaskaru / i wszelkie karmelowe, solone lub nie, szczególnie rożki aldikowe. Wiśniowe też pyyycha, rożki lub litrowe.
Szczerze, chyba wszystkie lody lubię, tylko niektóre bardziej, inne mniej.
Dyniowych nie jadłam, nie wiem czy lubię. Zapamiętam, jak znowu odwiedzę Austrię /nie tylko przejazdem/, to koniecznie spróbuję.
I tym chłodnym, pysznym akcentem kończę swój kolejny, przydługi wywód.
Miłego wieczorku i chłodnej nocy życzę nam
Smosiu koniecznie spróbuj tych dyniowych, smak jest zaskakujący.
Odnalazłam lodziarnię, lody nie są dyniowe, są z oleju z pestek dyni (nota bene mój ulubiony olej, do maczania).
https://eis-greissler.at/unser-eis
Olej z pestek dyni jest faktycznie rewelacyjny. Tez lubię go zajadać maczając pieczywo. Mmmmm...co za smak!
A lodów o tym smaku nigdy nie jadłam i tez nigdy się z nimi nie spotkałam a chętnie bym spróbowała.
Olej z pestek dyniowych do lodów??
Mają ludziska pomysły.
Do maczania to rozumiem.
U mnie odczuwalna temperatura jest w granicach 39-42, realna 34-36 dzień w dzień, nawet przestaliśmy jeść na dworze. Jak wstaję, po ciemku jest 25.
A gdy idę spać, też po ciemku już jest 30.
Taki urok mojego lata.
Mojej rodzinie pozostał już tydzień z kawałkiem. Przeleciało jak z bicza strzelił. Cicho będzie po ich wylocie.
Teraz ocean, a w przyszłym tygodniu jedziemy zdobywać Capitol, Waszyngton wzywa.
I zaraz po powrocie, następnego dnia lecą do domu.
Tak wyszło, bo mojemu bratu pomyliły się daty, jak mi podawawal. A nie chciał rezygnować z wyjazdu, ten termin był jedynym, żeby wejść na Capitol. Mogliśmy przesunąć na inny, ale bez najważniejszego budynku państwowego.
Faktycznie,zleciało to bardzo szybko. Rodzina pewnie bardzo zadowolona z pobytu ,tymbardziej,że chyba prędko nie przylecą.
Pewnie nie. Bo koszty jednak duże. Ja po półtora miesiąca płacenia za wszystko dopiero co wyrównałam bratu cenę biletu siostrzenicy, to prezent od matki chrzestnej dla niej (umówiliśmy się, że ja mu nie oddaje w złotówkach, on nie myśli o dolarach. Fakt, że na ten moment miałabym dużo mniejszą kwotę do oddania, bo dolar poszedł mocno w górę, ale co umówione, to umówione).
Co więcej, jak patrzyłam na ceny biletów na maj przyszłego roku, to nie wiem czy polecimy oboje, najwyżej wyślę męża, aby zobaczył ojca.
Ale to czas pokaże.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Wczorajszy dzionek był (nawet dla mnie) nie do zniesienia. Ten gorąc, który pojawił się na ulicach przypomniał mi temperaturę na pasie startowym lotniska w Turcji. W cieniu było 39 stopni. Wsiadłam do autobusu a tam zero klimatyzacji, zero otwieranych okien, jedynie jakiś uchylony właz dachowy. Podeszła do kierowcy jakaś kobieta i zaczęła krzyczeć, że ludzie zejdą na zawał. No ale co ten kierowca mógł zrobić...? W zasadzie nic. Mi też się zrobiło słabo. Poczułam jakieś dziwne drżenie w dłoniach i kiedy wysiadłam, to zamiast iść do domu musiałam chwilę posiedzieć na przystankowej ławce. Normalnie przestraszyłam się. Nie wiem jak starsze osoby radziły sobie tego dnia. Dziś ma być o 10 stopni mniej więc powinno być łatwiej. Po pracy planuję jechać do teściowej i liczę, że może nie będzie aż tak gorąco. Może będę miała więcej szczęścia i trafię na bardziej cywilizowany autobus.
A jak Wy przetrwaliście wczorajszy upał?
Miłego weekendu
Witam piątkowo :)
U nas pogoda ladna ok.25 stopni, niestety sucho i bez deszczu.
Pomieszczenia też nagrzane i rankiem jest 21 stopni, ciezko sie spi, mimo ze okno jest uchylone cala noc.
Wczoraj pojechałam pociągiem odwiedzić koleżankę, która miała operacje poprzedniego dnia i mimo labiryntowych korytarzy szpitalnych i sprzecznych informacji różnych osób tam pracujących, w koncu udalo mi sie z nia spotkac
Podejrzewam, ze każdy, kto leży w szpitalu bez względu na to, czy to krótki czy dłuższy pobyt, lubi jak ktoś znajomy do niego przyjdzie, porozmawia, podniesie na duchu etc.
Trzeba korzystać z okazji, dopóki jeszcze odwiedziny nie są zakazane
Dalam tez mojej koleżance maskotkę żyrafkę siedząca i zawiązałam na rożkach dwie czerwone kokardki i tak jak myślałam, ze ktokolwiek wchodził z personelu medycznego z mina poważna, najpierw spojrzał na żyrafkę, pojawial się uśmiech , ochy i achy no i potem rozmowa już inaczej przebiegała Wiadomo , ze pracownicy zestresowani, ale sa jak widac sposoby, aby szybko ich odstresować
Pozdrawiam i życzę kochani miłego dnia
Ale miałaś pomysł! Super! Nie tylko koleżanka dostała nową dawkę uśmiechu
Witam. Wczorajszy dzień przeżyłam jakoś... ledwo...Do południa czułam się źle, oddech jakoś na pół gwizdka, nic nie robiłam, tylko piłam wodę i leżakowałam. Po południu było już lepiej. Dziś też ma być 32 st. nie wiem jak będzie. W nocy nie spałam, bo poszłam spać koło 23, a już po północy się obudziłam i prawie do rana liczyłam potem barany. Rano usnęłam dopiero i wstałam o 8.30... nie wiem co ja mam z tym przerywanym spaniem, choć czasem zdarza mi się noc przespana, ale rzadko.
Dziś muszę obiad zrobić, bo już nic nie ma do jedzenia. Będzie ogórkowa z małosolnych i placki ziemniaczane, choć ja mogłabym zjeść np. ziemniaki z kefirem tylko.
Za to w niedzielę nie gotuję, bo nasz amerykański szwagier zaprasza całą rodzinę do restauracji, takie spotkanie w rodzinnym gronie. Nie za bardzo mi się chce, ale muszę iść, nie będę przecież wredną bratową.
Nawiązując do odwiedzin w szpitalu... ja nie jestem zwolenniczką odwiedzin, nie lubię szpitali i nie lubię ani odwiedzać, ani być odwiedzana, zwłaszcza tuż po jakichś zabiegach, ale to może ja jestem jakiś dziwak. Owszem, czekałam na dzieci kiedy byłam po operacji, ale kiedy byłam już "na chodzie"
Natomiast w innym czasie to są różne sytuacje, często krepujące i wolałam być... sama. Ale może się mylę, bo w końcu to tak naprawdę byłam dopiero pierwszy raz w szpitalu, nie licząc porodówki, ale wówczas nie było żadnych odwiedzin na tym oddziale i dobrze.
No to trzymajcie się chłodu.
Żyrafy są świetne, niby szyje za dłuuugie, główki malutkie a wszyscy je lubią.
Z kokardkami to już rewelka.
Nawet taka żyrafka jest śliczna
Taka, miauuu jest prześliczna
Świetny pomysł. Masz rację ,odwiedziny choćby nawet krótkie są dobre. Choremu czas się niesamowicie dłuży,dobrze,jak odwiedzi go dobra duszyczka. Telefon też dobry,ale zawsze to inaczej twarzą w twarz. No chyba,że osoba chora bardzo źle się czuje,to wtedy nie ma ochoty na nic. Niedawno moja teściowa wylądowała w szpitalu na kardiologii.Nie chciała widzieć nikogo,nawet syna.Przez telefon chętnie rozmawiała,ale odwiedzin nie chciała.
A widzisz. Myślę, że jeśli ktoś jest poważnie chory, po operacji czy innych zabiegach, źle się czuje, nie oczekuje wizyt, chce spokoju. Czas dłuży się tym, którym nic specjalnie nie dolega, są na jakichś badaniach lub są już w dobrej formie... tylko wtedy już raczej wychodzą ze szpitala.
To wszystko zależy od danej osoby.
Dlatego telefonicznie powinno sie zapytac czy mozna dana osobę odwiedzić, czy chce czy nie chce, no przecież nikt na sile nie będzie odwiedzał osoby, która sobie tego nie życzy.
Ja tez najpierw uzgodniłam przez telefon.
Witam w piątek
No i znów upał,uff jak gorąco. Wszystkie siły ze mnie schodzą. A jeszcze przede mną koszenie trawy. Poczekam jednak do wieczora,bo nie dam rady inaczej.
Z racji upału robię dziś zupę wiśniową.
Jesli chodzi o spanie,to też miałam problem,z boku na bok.Barany nie pomogły
Dopiero jak włączyłam telewizor i zaczęłam coś oglądać zasnęłam. Dobrze,że ma czujnik wyłączania,bo by grał do samego rana.
Macie ochotę na kawę mrozoną? Właśnie robię z tego przepisu
Kawa mrożona pyszna i szybka
Oooo kawa mrożona! Ja się piszę! Ja!
Kawa mrożona? jasne!!! zupę wiśniową też poproszę...
u mnie już temperatura dobija do 30 st. od zachodu i w cieniu. Jak żyć???
Ja to chyba za mrożoną kawę podziękuję, zatoki.
Zakochałam się w cold brew. Jak rzadko piję kawę na mieście, tak zdarzało mi się iść nawet 2-3 razy w tygodniu. Kupiłam dzbanek, żeby robić w domu.
Po kilku razach zatoki szału dostawały, myślałam, że głowę mi rozsadzi.
Pozostałam przy tej na wychodnym coraz rzadziej i rzadziej.
A od jakiegoś czasu jak najdzie mnie ochota, to jest stop, pamiętaj to boli.
Musiałam bardzo ograniczyć wszystko zimne.
Albo przyjemność, albo płukanie zatok.
Alman u mnie też dzisiaj placki ziemniaczane, siostrzenica nigdy nie jadła. Moja siostra nie lubi, to nigdy nie robiła. Moje same placki, męża ze śmietaną i z solą, brata ze śmietaną i z cukrem. Każdy po swojemu.
Dzisiaj ostatnie spotkanie mojej siostrzenicy i pracowego dziecka. Idziemy do parku, a potem na lody.
Jak wrócimy do ich domu wyjeżdżają, przyszły tydzień mam wolny.
Odnośnie upałów, siostrzenica wyszła wczoraj, aby się poopalać. Po może 20 minutach wróciła, mokra jakby z basenu wyszła, miała kąpiel we własnym sosie.
Byliśmy wczoraj na jedzeniu, żeberka dla nas, pyszne. Dla siostrzenicy zestaw przystawek. Niby się bała nowości, a potem jadła aż jej się uszy trzęsły.
Dla dorosłych drinki, które były w promocji akurat. Zakupiliśmy za darmo szklanki, super były, jakieś polinezyjskie wypukłe twarze (znaczy jedna), zapomnieli doliczyć do rachunku, to zgodnie ze zwyczajem są na koszt firmy.
Żeby chłopak nie był stratny mąż dołożył mu w napiwku.
Czas pobytu się kończy, a ja nie ugotowałam wszystkiego co chciałam pokazać rodzinie oraz nie byliśmy we wszystkich restauracjach, jakie planowaliśmy im przedstawić na początku. Żołądek jest tylko jeden.
No pewnie, każdą mrożonkę teraz pożrę, wypiję, byle tylko jęzor ochłodzić.
Zupa wiśniowa super na upały.
O plackach mówicie - chyba mrożone gdzieś mam, może dzisiaj upiekę w małym piecyku /w piwnicy/.
Poza tym u nas pomidory, cukinie i ogórki w 3ch smakach lub na surowo, świeżonki z grządki. Aż do przejedzenia.
Ogólnie sauna i coś wisi w powietrzu, może burza nadciąga??
Teraz przerwa, potem bieg z praniem na podwórko, wymienię wodę ptakom i pod wieczór podlewanie.
Apetyt mam średni, co mnie cieszy. Jeszcze żebym słodyczy mniej jadła.
Ale jak tu sobie odmówić, kiedy tyle smakołyków wszędzie.
Pozdrawiam
Dzieki za pomysl, mam kawe ''rozpustna'' z amaretto, wiec moze byc pyszna, natomiast brak śmietanki, ale mysle, ze lody to doskonale zrekompensują :)
No pewnie,że same lody zrekompensują. ja nawet cukru nie dodałam,bo przecież same lody są już słodkie. No i posypałam zwykłym kakao,bo ziarna kakaowca nie udało mi się kupić.
Wreszcie trochę chłodku. Temperatura 21 stopni,orzeźwiający wiaterek i wygląda na to,że zapowiada się deszcz.
Wczoraj nie wykosiłam trawy,bo nawet o 19:00 były 32 stopnie. Czułam się fatalnie.
Dziś już dobrze. zapraszam na herbatkę z mięty z cytryną
Witam :)
I herbatka wypita, bez cytryny - dzisiaj wcześniej wstałam, nawet za wcześnie /deszcz mnie zerwał na równe nogi, musiałam okna zachodnie zamykać, by nie zalało nam parapetów/.
Teraz kawusia i śniadanko, potem leniwe podglądanie deszczu. Fajnie, wyręczył mnie i nie muszę sama podlewać.
Obiad chyba też na leniwca zaplanuję, jak sobota to sobota, kiedyś trzeba odpocząć.
Udanej soboty, deszczowa też jest superowa
Odpoczęłaś trochę? Należy się,bo przecież nie miałaś chwili wytchnienia a zdrowie tylko jedno
Troszkę odpoczywam, od gotowania bo inne sprawy mam na głowie.
Jemy co kto 'upoluje: ja warzywa, eM tosty serowe, pieczarkowe, jajca.
Zdrowie jedno i nie raz, nie 2a mocno nadszarpnięte, więc je baaardzo oszczędzam. Czasami i tak coś mnie dopadnie, wiadomo, latek nie ubywa...
Witajcie w sobotę :)
U nas na razie rzesko, ale za kilka dni ma być upalnie.
Pomidory regularnie podlewam, i zaczynaja mi dojrzewać Co prawda te koktajlowe, ale zawsze cos
Nie wiem czy czujecie, ale naokoło nas, ja przynajmniej wyczuwam od jakiegoś czasu ciężką atmosferę, tak jakby mozna bylo to cos pokroić nożem...
Podobnie bylo przed pandemia....
Dzisiaj otworzyłam fb i przeczytałam słowa pani Haliny Birenbaum - ''u nas kolejna wojna''.... Jest to polska Żydówka, która mieszka obecnie w Izraelu, przezyla Holokaust, poetka, napisala min. książkę ''Nadzieja umiera ostatnia''
Jej słowa uważam za bardzo wiarygodne, natomiast co ze słowami Henry Kissingera, który w 2012 roku powiedział, ze za 10 lat Izraela juz nie bedzie?
Znalazlam tez przypadkowo dzisiaj wypowiedź p.Michalkiewicza z 2018 roku, ktory to nawet dość ciekawie opowiada o niektórych sprawach. Wkleje link, trwa to ok.20 min., jak ktoś chce, to może sobie wejść.
Nie jestem za polityka, ale pewne sprawy nie są jasne a atmosfera sie robi ciężka, wiec dobrze byloby cos wiedziec na poczatek. Nie obserwuje tego pana, tylko tak mi to nagranie wpadlo w rece jak szukalam wytlumaczenia do wojny w Izraelu. Kto nie chce, niech nie wchodzi w ten link i moj post omija szerokim lukiem.
https://www.youtube.com/watch?v=6PTFYWohZcE&ab_channel=asmeredakcja
Pozdrawiam i zycze milego dnia :)
Obejrzałam...
Nie znam tamtego regionu.
Rozmowy, negocjacje i wzajemny szacunek wiele rozwiązują, gdy tego brak, to niestety nic nie pomoże.
W XXIym wieku wypadałoby mieć dopracowane procedury, środki by rozwiązywać takie konflikty.
Chyba ONZ powinien działać, może sąsiedzi, rozsądne kraje arabskie??
Nie życzę nikomu źle, ale jak to mówią: "karma to wredna suka, czyli co posiejesz, to zbierasz... czasami przez wieeele pokoleń.
Oby dogadali się wreszcie.
Hej hej w kolejny upalny dzień.
Plany weekendowe zmienione, ale nadal oceaniczne.
Latarnia na wyspie w remoncie, a to ona miała być celem wyprawy, plażowanie to dodatek. I płynąć 20 minut, z konieczności targania wszystkiego, z ograniczoną ilością gratów (bez krzeseł i parasoli) mija się z celem.
Jedziemy na naszą ulubioną plażę- z przebieralniami, toaletami. A o 16 mamy rejs na oglądanie delfinow i dzikich koni (o ile się pokażą). Jakby czasu nam starczyło to jeszcze aquarium, wszystko zależy kiedy plaża i ocean nas zmęczą. Ja sama dałabym radę, hehehe, mnie 20 minut na plaży wystarczy.
A jutro ostatnia latarnia, może otwarta i kolejne plażowanie.
Moje wolne z pracy jest średnio wolne, w ciągu dnia muszę wypuścić psa, aby się wybiegał.
Teoretycznie mogłam powiedzieć nie, ale i tak dwa dni mnie nie będzie, a płacą mi za ten czas. Jakoś to wszystko wkomponuję, w planowaniu jestem dobra.
Placki ziemniaczane wczoraj były hitem. Poprawiliśmy je mocnym mixem czesko tennesanskim - gruszkowka z Czech i mango habanero z Gatlinburga.
Następne za x czasu będą...
Placki ziemniaczane są pyszne.Choć znam jedną osobę która nie lubi,ale ona mało co lubi
Fajnie,że tak aktywnie spędzacie czas,najlepszy wypoczynek moim zdaniem. To co zwiedzicie,odwiedzicie to Wasze,no i jak zbliża.
Witam niedzielnie
Kolejna noc nieprzespana. Pewnie słyszałyście o wypadku pielgrzymów zmierzających do Medjugorie. Normalnie mnie zmroziło..Niedawno takim pielgrzymem była moja córka... ale ona dotarła i wróciła. Niewyobrażalna tragedia,wypadek losowy...a jak wytłumaczyć wojnę? To już nie wypadek,to okrucieństwo w czystej postaci,albo raczej w najbrudniejszej.
Przepraszam,że tak Wam zaczęłam niedzielę,bardzo przepraszam...
Mimo wszystko to świąteczny dzień i cieszmy się nim jak najpiękniej,wszak życie jest takie kruche i nigdy nic niewiadomo.
Pozdrawiam i życzę dobrej niedzieli. Pogoda nastraja optymistycznie,więc długi poobiedni spacer jest jak najbardziej wskazany. A teraz jakieś małe śniadanie trzeba i herbatkę,najlepiej z melisy..
Witam.
Wypadek okropny, nawet nie chcę myśleć co przeżywają rodziny i ci poszkodowani. Życie jest jednak bardzo kruche.
Goplano współczuję tego "nocnego życia". Ja dziś nawet spałam, ale znam ten ból. Gdzieś czytałam, że taka bezsenność może też być wynikiem dolegliwości sercowych, nie pamiętam tylko jakiej, ale mi to pasowało do mnie.
Ja to jeszcze mam tak, że jak się obudzę raz, to potem przez długi okres mam powtórkę z tej rozrywki, aż coś zakłóci ten rytm i wtedy przez jakiś czas śpię.
U mnie dziś pogodnie, ale słońca jakoś nie widać.
Jak pisałam, dziś cała rodzina spotyka się w restauracji na proszonym obiedzie... nie muszę więc gotować, choć nie chce mi się za bardzo iść, ale muszę. Ostatnio jakoś zrobiłam się taką samotnicą, najlepiej mi w domu. Ale jak "trza to trza".
Miłej niedzieli życzę.
Myślę,że będziesz zadowolona. Miło czasem zjeść obiad jak ktoś ugotuje,a jak przy tym ma okazję spotkać się z calą rodziną to tym bardziej. No chyba,ze tej rodziny za specjalnie się nie lubi,ale co tam jakoś się przeżyje
Idź i odpocznij,zjedz smacznie,zawsze to coś innego,choć ja też z natury domator,ale jak mam okazję się wyrwać to chętnie.
Pozdrawiam i udanego dnia Ci życzę
Ja tylko na moment.
Wczoraj mieliśmy długi oceaniczny dzień.
Dzisiaj powtórka, choć chyba znowu zmodyfikowana, a w zasadzie dokładna powtórka, bo pojedziemy na tą samą plażę. No chyba, że rodzinka jak wstanie zaprotestuje.
Wymoczylismy się w słonej wodzie za wszystkie czasy. Ja pierwszy raz od lat weszłam na głęboką wodę. Jak już przełamałam strach, zaczęłam mieć frajdę.
A potem był rejs na oglądanie dzikich koni - był jeden, śmieliśmy się, że taki na pokaz oraz delfinow- były 4, dały taki pokaz, że hoho przy samym statku. Nie mam zdjęć delfinow, wolałam oglądać oczami, bo to sekundy, żeby złapać w skoku, a można nie zobaczyć ani oczami, ani przez wyświetlacz telefonu.
Siostrzenica nagrała filmik, ma większość skoków.
Ceną za przyjemności jest spieczona skóra, wszyscy wyglądamy jak raki, mimo dosmarowywania. Woda zmywa wszystko.
Siostrzenica ma spieczone nadgarski i dłonie od góry- była w długim rękawie i tylko to wystawało jej z wody, gdy trzymała się deski.
Dzisiaj jadę w długim rękawie, mam nadzieję, że dam radę i nie będzie mi za gorąco.
Parę zdjęć z wczoraj, w tym dziki koń.
Moczenie w takiej solance to samo zdrowie. Na stawy na drogi oddechowe,tarczycę. Nic tylko korzystać jak jest okazja.
Taki pokaz delfinów miałam okazję oglądać będąc w Chorwacji. Piękny widok.
Zdjęcia przepiękne.Ten błękit odzwierciedla wszystko co kojarzy się z morzem,piękną pogodą i odpoczynkiem. Super
Ale pieknie
Dzień Dobry w 2 tygodniu Sierpnia
Ani chybi a zlecą wakacje i będziemy przygotowywać się do jesieni.
Póki co cieszmy się i wygrzewajmy ,byle nie za bardzo bo podobno upały mają jeszcze powrocić.
U nas póki co w tej chwili jest 14 stopni. Zaraz biorę się za śniadanie. Dziś jajecznica na maśle z kromką razowca,do tego kubek kawy inki z mlekiem.
A na obiad zupa pomidorowa z makaronem,a na drugie jeszcze nie wiem. Może nam zupa wystarczy.
Zapraszam jak zwykle do kawiarenki na kawkę i herbatkę,co tam sobie życzycie. Ciasta nie piekłam ,więc nie postawię slodkości Nadrobię to w najblizszym czasie. Wpadajcie ,kawiarenka czeka na gości
Cześć :)
mam dostęp do internetu, to szybko wklepię parę słów, zanim znowu mnie odetną.
U nas normalnie, pracujemy spokojnie - ja obrabiam swoje plony , trochę ogórków zaprawiłam, ciutkę zielonych pomidorów /spadł z krzaka, a że dorodny, to eksperymentuję: zasoliłam, odcedziłam, teraz siedzi w occie pigwowym i cukrze, potem chyba zalewa ogórkowa ostra, co zostanie z ogórków i do lodówki na parę dni, na koniec degustacja i może nowy pomysł na spady pomidorowe??/.
Dzisiaj chyba zjemy wczorajszą szparagówkę duszoną /za mało zebrałam by ją gotować/ z cukiniami, czosnkiem i tymiankiem. Do tego albo indycze fileciki, albo kiełbasy z rusztu.
Nie piekę, bo jajca wyjedliśmy prawie do zera, czas jechać po świeże.
Myślami już jestem na weselu, buty chciałam kupić, ale czekam na powiadomienie o dostępności - mojego rozmiaru jak zwykle brak. I tak czas leci jak szalony.
Jestem niedospana, ale nie ja jedna. U mnie koty dostały szału po 4tej i zaczęły rozrabiać. Musiałam wstać, ugłaskać, nakarmić i nocka z głowy.
Idę na mocną herbatę, potem kolejna kawę i pędzę po koper, czosnek do ogórków.
Pozdrawiam i dobrego całego tygodnia życzę nam Wszystkim
Witam.
Wczoraj było wolne od przygotowania obiadu, ale dziś już niestety trzeba.
Na drugie będą żeberka, chyba w sosie pieczarkowym, bo pieczarki mam do wykorzystania. Muszę tylko pomyśleć nad zupą, no i coś dla siebie, bo mięsa jakoś mi się nie chce, ale mam cukinię i kabaczka to coś wykombinuję.
Myślę też nad jakimś obiadem pożegnalnym, bo szwagier będzie w tym tygodniu odjeżdżał i skoro wczoraj byłam ja na proszonym, to wypada go jeszcze raz też zaprosić. Tym razem musi być coś "naszego", żeby nasze smaki zapamiętał do następnego przyjazdu.
Słońca dziś na razie nie ma, 19 st. na liczniku, czyli tak w sam raz.
Ale jakoś natchnienia mi brak do czegokolwiek. Chyba leniwa robię się coraz bardziej.
Za to wróciłam do rozwiązywania krzyżówek. Uwielbiam "Jolki". Jeszcze 2 lata temu rozwiązywałam je hurtowo, były ze mną wszędzie, nawet na działce gdy na chwilę siadałam by wypić kawę, to w tym czasie brałam też do ręki krzyżówkę. Potem tuż przed operacją nie miałam głowy do tego, ale zrobiłam dość spory zapasik, żeby mieć "na potem" /moje "Jolki" to miesięczniki/. Niestety po wszystkim wzrok mi tak poleciał, że nie byłam /i nie jestem nadal/ w stanie czytać, za wyjątkiem na laptopie. Jednak ponownie podjęłam próbę i co? wprawdzie z widzeniem niezbyt dobrze, ale z myśleniem /głową/ wszystko dobrze jak dawniej. Rozwiązywanie idzie mi jak dawniej czyli jak z płatka.
No to bywajcie, trzymajcie się zdrowo.
Witam poniedziałkowo
Weekend zleciał. Trochę był pracowity ale tez całkiem przyjemny. Dziś nie chciało mi się wstawać do pracy. Popołudniu Połówek wyjeżdża a to oznacza zakończenie naszego czasu urlopowego. Trochę "pocięliśmy" ten wakacyjny okres, ale odpoczynek na raty też może być udany
Wczoraj chcąc jeszcze zaczerpnąć trochę energii z natury podjechaliśmy nad jezioro. Obawiałam się, że będzie dużo ludzi ale okazało się, że temperatura (22 stopnie) i duża ilość chmur nie zachęciły do piknikowania. Szkoda tylko, że woda tak mocno niesie głosy rozbawionej i grillującej gawiedzi. Tak czy siak było miło. Zrobiłam dla Was fotkę.
Zostawiam herbatę. Częstujcie się.
Dobrego dnia
O, jak ja lubię takie widoki...
Ja też lubię takie widoki
Witaj Alman ,jak tam obiad w gronie rodzinnym? Co smacznego restauracja zaserwowała?
Co dobrego jedliście?
No fajnie, bardzo... Było rodzinnie, gwarno, radośnie. Mogłam przy okazji zobaczyć wszystkie moje dzieci i wnuki razem. Ja zawsze mam problem gdy mam się gdzieś wybierać, ale potem już jest dobrze i nie marudzę.
Byliśmy w knajpie "Trzy Korony", poza miastem, bo chodziło o to, żeby był też jakiś plac dookoła, wszak dzieci te mniejsze nie usiedzą zbyt długo na miejscu. No i tam wszystko było, nawet plac zabaw.
Co do jedzenia, to różne dania były wybierane. Przy rezerwacji była taka umowa, że w sobotę dostarczy się im wybór dań głównych, czyli co tam kto będzie zamawiał na drugie, żeby mogli przygotować się i żeby potem nie czekać godzinami. Dodam, że oprócz naszej licznej dość grupy były jeszcze 2 przyjęcia z okazji chrzcin, a poza tym jakieś pojedyncze osoby.
Ja zamówiłam dla siebie rosół z domowym makaronem /miałam właśnie w planie gotować u siebie na niedzielny obiad/, na drugie zaś była polędwiczka wieprzowa z musem drobiowo-borowikowym, gratinem ziemniaczanym, opalonym kalafiorem, purre z selera i sosem tymiankowym. Było bardzo smaczne, ale strasznie dużo, więc z deseru już zrezygnowałam. Inni zamawiali sama nie wiem dokładnie np. moja córka i obie synowe jakieś sałatki wymyślne - sałata lodowa chyba z grilowanym bekonem i kurczakiem, jakimś chyba sosikiem i pieczywem czosnkowym... no co kto chciał, nie zaglądałam co tam jedzą... koło mnie szwagier to samo co ja, mój M oczywiście barszcz ukraiński i schabowy z ziemniakami i kapustą zasmażaną, dzieci nuggetsy z frytkami i surówką z marchewki z mandarynką.
Na deser były do wyboru: szarlotka z lodami, sernik, lody same, kawa, a poza tym do picia woda z cytryną i miętą, soki no i napoje z %%.
Ufff, już na samo wspomnienie czuję się znowu przejedzona.
No widzisz,jak się nie chce iść,to zazwyczaj potem jest bardzo fajnie
Bardzo się cieszę,przynajmniej miałaś niedzielę wolną od gotowania,za to w miłym gronie rodzinnym. W dosatku każdy sobie mógł zamówiić co chciał,co na takiej zoorganizowanej imprezie jest rzadkością
Myslalam, ze juz jestes bez połówka
Kolejny dzień na plaży zaliczony.
Nie było tak fajnie jak w sobotę- silny wiatr, ogromne fale nie pozwalały wejść dalej niż do kolan, po czym fala zalewała gdzieś do ramion, a wracając wybierała piasek spod stóp, niwelujac równowagę.
Ocean kopał w tylek z siłą i wypychał na brzeg.
Wiele parasoli straciło życie...
Ale i tak 3.5 godziny przeszło ot tak. Nawet nie zrobiłam ani jednego zdjęcia, bo jakoś tak czas zleciał.
Potem pojechaliśmy do akwarium.
I dzień przeszedł.
Zostały ostatnie trzy dni pobytu w domu. W czwartek ruszamy na Waszyngton, a zaraz potem czas pożegnania. W poniedziałek lecą.
Nie mam pojęcia co będziemy robić. Z jednej strony coś jeszcze by zrealizował, a z drugiej wszyscy jesteśmy zmęczeni, po tym leniwym, intensywnym weekendzie.
Trzeba spakować walizki duże, zważyć, żeby tylko małe Zostały do dopakowania, poprac ciuchy, zakupy jakby miejsce zostało jeszcze.
Może jeszcze raz pojedziemy do ptasiego parku i może do aqua parku, ale to już decyzja gości.
Dziś idziemy na pizzę.
A na jutro i pojutrze ugotuję pozole verde.
Chyba, że jeszcze gdzieś pójdziemy.
Mogłabyś pracować jako organizatorka wszelkich wycieczek,tak masz wszystko jota w jotę zaplanowane. Na pewno goście są pod wrażeniem :)
Ja z wykształcenia jestem magister od turystyki i hotelarstwa.
Nawet marzyło mi się własne biuro podróży, ale jak byłam gotowa to wprowadzili restrykcje, pozwolenia za duże pieniądze.
A bycie pracownikiem biura nie miało nic wspólnego z organizowaniem, a było sprzedażą marzeń.
W ostatecznym rozrachunku zrobiłam licencję pilota wycieczek i do wyjazdu tulalam się po Polsce i krajach niemieckojęzycznych. Nie raz ratowałam tyłki pracownikom biura, którzy ustalali program zza biurka, bez pojęcia o dopasowaniu do czasu.
Uwielbiałam tą konieczność zgrania w czasie, dopasowania wszystkiego do potrzeb ludzi, tak aby wyjazd był radocha.
Po przyjeździe do Stanów bardzo brakowało mi pilotowania, opowiadania.
I do dzisiaj jak coś mnie zafascynuje, podoba się, w głowie mi się opowiada turystom o miejscach, zwyczajach, ciekawostkach, jakbym była w autobusie i dzieliła się tym z ludźmi.
Ja do każdego wyjazdu potrzebuję planu. Daje mi on spokój wewnętrzny.
Ale plan jest po to, aby go modyfikować, więc zmiana kompletnie mi nie przeszkadza.
A gdy plan zaczyna się walić, wtedy u mnie momentalnie powstają alternatywy co by tu jeszcze robić, jak zmienić, aby każdy był zadowolony w ostatecznym rozrachunku.
Super Ekkore, to się nazywa dobra organizacja i zarazem pasja
To wiele wyjaśnia. Po prostu masz to we krwi i ukończyłaś taki kierunek. Bardzo dobrze Ci idzie,no i zawsze masz plan B
Najbardziej to we krwi.
Studia wybierałam świadomie, żeby organizować turystykę.
Trochę odbiegłam od tego.
Ale myślę, że wszystko wynika z mojej potrzeby opiekowania się ludźmi, zrobić tak, aby byli zadowoleni, zorganizować czas, żeby nie było nudy, z uwzględnieniem preferencji.
Bez względu na skalę- czy to będzie autobus pełen ludzi, czy jak teraz maluchy, którymi trzeba się opiekować. Obie pracę sprawiają mi frajdę, nawet jak czasami mi się tęskni za większymi wyzwaniami.
Ja przepraszam, ale co to jest/są 'pozole?? verde?
Coś z owoców morza czy vege?
Strasznie zacofana kulinarnie jestem, aż mi wstyd.
Witam wtorkowo :)
Pogoda u nas jak zwykle, rano chłodnawo, później upalnie i pod wieczór chłodnawo ;)
Kolezanka juz w domu, przedwczoraj ja odwiedziłam, o wiele lepiej wygląda i mówi, niż w szpitalu, ale troche zaczela szarzowac z chodzeniem i ja wczoraj zmoglo. No ale zawsze tak jest, jak się poczuje własny kąt, to wtedy sie mysli, ze jest sie supermanem
Ostatnio tak siedzę sobie w ogrodzie i patrzę na pusta jablonke, aż tu nagle moim oczom pojawia się dziwny liść, przypominający... e nie... ale podchodzę bliżej i patrzę, alez tak, to jablko! Nie wiem jak się uchowało, ze ani ja , ani wiewiór tego nie dojrzał Niech na razie sobie rośnie :)
Wczoraj na obiad była pizza, dzisiaj mam wolne i obiad robi męska strona :)
Marza mi sie obfite, a potem regularne opady deszczu, bo sucho jest jak pieprz :/
Życzę miłego dnia :)
U nas 22 stopnie i jest słonecznie. Pilnuj jabłka ,pilnuj,bo wiewiórka Ci je podbierze
A u nas przez kilka najbliższych dni do 35 stopni
Myśmy wczoraj też pizzowali, teraz mogę mieć długą przerwę.
Ty pilnujesz jabłka. U mnie tak z gruszkami. Tyle, że nie muszę ich pilnować
Były trzy, wiatr strząsnął. Doszły dwie, jedna z nich zgniła na drzewie. I tyle w temacie...
Masz zachcianki deszczu i to jeszcze obfitego sobie życzysz.
Przestań marzyć i łap za konewkę albo wąż do podlewania bo na niebo już od dawna nie możemy liczyć.
To jednak dobrym wyborem była moja pigwa - nikt i nic jej nie ruszy, bo jest na surowo niefajna i twarda. Nie muszę jej pilnować, a plony w większości rozdaję, więc i roboty za wiele przy niej nie ma. Wiosną tylko przecinkę muszę zrobić, ale delikatną, bo to nadal młode drzewko.
Waz jest zabroniony u nas, za mało wody i za sucho, zostaje tylko konewka
Witam wtorkowo
Nie chce mi się dzisiaj pracować. Jak na ironię koleżanka przepływała łodzią obok mojej pracy i machała do mnie a ja wtedy jeszcze bardziej poczułam, że nie mam weny do roboty. Słońce świeci, za oknem ludziska spacerują a ja już mam za sobą te urlopowe dzionki. Połówek wczoraj wyjechał - czas do pracy. Cały miniony tydzień opiekował się swoją mamą. Ja dojechałam do nich na weekend i tak nam szybko zleciał ten czas, że aż szok. Pocieszam się, że w poniedziałek przypada święto więc weekend się przedłuży.
Na tym kaszubskim wypadzie mieliśmy pogodę w kratkę a teraz jak jestem w domu, to zapowiadają "prawdziwe lato".
Parę dni temu widziałam w pobliżu śmietnika takiego biednego, chudziutkiego kotka z obrożą na szyi. Bardzo się boi więc nie było szans żeby do niego podejść z jedzeniem. Ale wczoraj niespodziewanie pojawił się pod moim balkonem. Czuł się bezpiecznie, bo to teren ogrodzony a ja byłam na balkonie. Podrzuciłam mu trochę jedzenia. Na szczęście nie uciekł i wypełnił ten swój chudy brzuszek. Kiedy sobie poszedł zaniosłam wodę. Po jakimś czasie wrócił i poszedł się napić. Poleżał trochę, odpoczął i poszedł gdzieś. Ciekawe czy dzisiaj wróci...? Niestety będę w domu dopiero wieczorem ale mam cichą nadzieję, że jeszcze uda mi się trafić na niego
Dobrego dnia
Chudziutki i z obrożą, to pewnie nawiał z domu i szuka nowego.
Trzymam kciuki by wrócił na kolację, a po paru dniach to już będziesz miała nowego podopiecznego, albo nawet kumpla - współlokatora.
Wróci,wróci.Można powiedziec ,że już masz najlepszego przyjaciela
Ja też przygarniam wszelkie kociaki,jak tylko jakis ''przypłęta'' się na plac. Jakiś czas temu taki czarny,chudy,wyleniały,w dodatku pogryziony chyba przez inne koty kręcił się u mnie.Podeszłam do niego ale spłoszony uciekł. Na zachętę dałem mu żarełko i od tamtej pory podchodzi i już wcale się nie boi
tylko się łasi i zalotnie pomrukuje. Moje koty się z nim nawet zaprzyjaźniły
Cześć :)
ale dzieje się wszędzie, na szczęście same dobre, smaczne rzeczy.
Ja ganiam od rana jak ten kot z pęcherzem - od zakupów i nowinek z okolicy /w sklepie wszystko opowiedzą, nawet jak nie chcesz słuchać/.
Podlewałam dzisiaj solidnie, bo czekam jeszcze na ogórki i fasolkę, cukinia i pomidory też lubią wilgotną glebę. Zleciało nie wiem kiedy, a ja w polu z obiadem.
Na szybko, jak zwykle, filety indycze usmażę, do tego małosolne lub pomidorki dla eMa, ja chyba dokończę wczorajszy makaron z piekarnika.
W planach mam pieczenie, jajca świeże wczoraj przywiozłam, drożdże czekają, tylko owoców brak, chyba że suszone wpakuję do bułeczek.
Powoli wypełniam spiżarnię, dzisiaj kolejne słoiczki ogórkowe ostre dostawiłam. Myślę też o przepisie Nadii, z liściem selera /w tym roku mam ich więcej niż fasolki/ i curry. Zobaczę ile zbiorę ogórków, zawiązków mają pełno, kwiatów jeszcze więcej, ale czy coś z nich wyrośnie??
Wesołego podwieczorku i spokojnej nocki życzę nam
Polecam te ogórki z curry, bo sa naprawde lubiane przez dzieci i młodzież, nie wiem czy to dlatego, ze sa tak pokrojone na cztery wzdłuż czy też są slodko-kwasne. Moja córcia się nimi zajadała jak była dzieckiem i nic się w tej kwestii nie zmieniło a i syn do dzisiaj uwielbia. Mojej przyjaciółki mama poczęstowała mnie podobnymi ogórkami tylko kupnymi i zachęcała mnie do spróbowania,bo są przepyszne, więc spróbowałam i od razu jej dałam swoje i bardzo jej zasmakowały.
Dlatego z czystym sercem polecam i tylko powtórzę za Goplana słowa (wtedy chodziło o jej kotlety z curry) jeśli ktoś lubi takie smaki, to jak najbardziej polecam :)
Przekonałaś mnie. Mam w tym roku tylko kiszone ,ale zrobię trochę z curry,zwłaszcza,że właśnie lubimy smak tej przyprawy.
Pozostaje tylko kupić ogórków,bo u brata już nie ma,a co ze swojego pola to ze swojego. Jak tylko zrobię z pewnością dam znać
A u mnie ogórki jeszcze są, dbam o nie, podlewam i nawet te z kompostu zaczęły dorastać do zrywania.
Za dzień lub 2a zbiorę i zacznę przerabianie wg Nadii.
Masz dobrą rękę do upraw. Co swoje to swoje. Czasem jednak chwyci zaraza i nie wiele da się zrobić. Tak było u mnie i u mojej ciotki. Za to pomidory obradzają.
Różnie bywa, ale podstawa to dobra gleba - bez niej ani ręka, ni woda nic nie da.
Ja niestety mam tylko kupne.
Ale zapomniałam pochwalić się mrożona kawa z lodami, byly naprawde przepyszne, ale chyba mam znikoma tolerancję na takie rzeczy, podobnie jak Ekkore, bo zaczęła mi migrena nachodzić, ale nie nadeszła w całej okazałości ;) Niemniej jednak gościom warto cos takiego zaserwować, nawet moj maz stwierdzil, ze ta kawa w pracy postawiła go na nogi, co prawda bez lodów, ale zimna
Chętnie napiję się takiej kawki,zwlaszcza ,że u nas od rana grzeje. Pysznie wygląda
Ja o chlebie czyli ogórkach, a nie o kotletach /te potrafię odróżnić/...
Kiedyś mi wpadły w oko, ale nie miałam selera pod ręką. W tym roku mam, od nasionka hodowany /korzeniowy, nie naciowy/.
Witam środowo
Dzionek mam od rana zajęty więc dopiero teraz wskakuję do Kawiarenki a to już przecież południe. Ale zleciało!
Wczoraj po powrocie do domu kotka nie widziałam, ale było już dość późno. Nalałam mu świeżej wody i zostawiłam (zakupione) kocie jedzenie. Ciekawe czy np. rano był i je zjadł...? Sprawdzę po powrocie
Ponoć nadchodzi nowa fala upałów. Póki co na dziś zapowiadają 26 stopni więc taki przyjemny, letni dzionek. Chyba przeznaczę go na ogarnięcie ogródka, bo przez ten brak deszczu bardzo dużo liści bambusowych leży na trawie. Jednym słowem czas na grabienie
Może herbaty z cytryną? Ktoś chętny?
Dobrego dnia
Już środek tygodnia.
Wczoraj byliśmy w ptasim parku ponownie.
Chyba jakiś późno letni okres godowy.
Tyle przytulania, tyle wzajemnego gruchania jeszcze nie trafiłam.
Papuzki, które się karmi polubiły mojego brata, siadały na nim stadnie i dziobały stopy. Podobało mu się. Siostrzenica nie weszła.
Zrobiłam wczoraj pozole verde. To jedna z moich ulubionych zup z nowego życia. Z miechunki pomidorowej (tomatillo), ze skielkowana kukurydzą (hominy).
Uwielbiam ten smak Meksyku, rzadko serwowany w restauracji.
Siostrzenica nie lubi nowych smaków, boi się ich. Jej mina była przecudna, gdy jadła pierwsze łyżki, jakby ją tz zupa miała ugryźć. Myślała, że hominy to są jakieś kluski, a nie kukurydza. W ostatecznym rozrachunku smakowało jej.
Dzisiaj ostatnie zakupy przed wylotem. Trochę nam zejdzie na łażeniu po sklepach, nawet jak nic nie kupimy.
Trochę miłości w powietrzu dla Was.
Zapomniałam dodać, że my dziś świętujemy, 31 rocznica.
W zasadzie to małżeństwem byliśmy już od dwóch tygodni, ślub cywilny był 27 lipca, ale o tej dacie nie pamiętamy jakoś.
Wszystkiego najlepszego Ekkore dla Was, duzo szczescia i radosci, oraz patrzenia w tym samym kierunku a wtedy marzenia same będą się spełniać :)
W takim razie wszystkiego najlepszego Ekkore. 31 to już bardzo ładny staż. Piszesz,że 27 lipca miałaś ślub koscielny. Pamiętam ten dzień doskonale,bo sama bawiłam się na weselu swojego kuzyna. Miałam wtedy 17 lat. Dodam,że do tej pory są małżeństwem i to bardzo dobrym Dorobili się trzech córek i trzech wnucząt
Dopisano 2022-8-11 9:34:21:
Miałam na myśli cywilny,a napisałam kościelny31 lat razem to niezły wyczyn, gratuluję i życzę kolejnych pięknych rocznic.
Wspólnych przygód, radochy i jak najwięcej miłości życzę Wam.
Ekkore, niech Wam się wiedzie! Bądźcie zdrowi i szczęśliwi
Ekkore, to wszystkiego co najlepsze i najpiękniejsze, dużo zdrowia i miłości po wsze czasy.
Witam czwartkowo
Mam dziś urwanie głowy od samego rana więc mało czasu na Kawiarenkę.
Chciałam tylko "powiedzieć", że kotka nie widziałam, ale jedzenie znika. Mam nadzieję, że to jego sprawka a nie jakiegoś szczurka
Dobrego dnia
Zapewne to ten kotek,tylko się po prostu mijacie
Witam. Nie będę rozmowna, zmarł mój Szwagier, czyli mąż mojej Siostry, Ona nie żyje już od 5 lat. Był bardzo dobrym, szlachetnym człowiekiem, mimo wieku /93/ zawsze pogodny i uśmiechnięty. Smutno mi.
To z pewnością trudny czas dla Ciebie. Szczerze współczuję...
Mam też bardzo dobrego znajomego tutaj, w tym wieku i też jest bardzo dobrym człowiekiem i modlę się, zeby jak najdluzej zyl.
Alman prosze przyjmij kondolencje z powodu śmierci szwagra :(
Czy to może ten znajomy,który ma żonę,a którym kiedyś zanosiłaś sałatkę i im bardzo smakowała?
Prawdopodobnie tak :)
Przykro mi bardzo.
93 lata żył, jak piszesz, radośnie, więc przeżył swoje życie pięknie i zostawił po sobie same dobre wspomnienia. Niech spoczywa w spokoju.
Mnie też zrobiło się smutno. Najpierw straciłaś siostrę,teraz szwagra. Jedyne pocieszenie w tym wszystkim to to,że już zawsze będą razem. Szwagrowi na pewno ciężko było po stracie żony,zwłaszcza jak tak długo byli razem.
Mój pradziadek zmarł w wieku 94 lat,na klęcząco,podczas modlitwy. Prababka znalazła go rano..Niecałe pół roku później ''poszła'' za nim. W dodatku bardzo szybko dopadła ją demencja. Nie zdawała sobie sprawy ,że małżonek nie żyje. Mówiła do niego,rozprawiała jakby był...
Dodam,że to nie była moja prawdziwa prababka,tylko jej siostra. Pradziadek ożenił się z nią w rok po śmierci swojej ukochanej żony Pauliny. Miała zaledwie 29 lat jak odeszła. Zostawiła mojego 7-letniego dziadziusia i jego o rok starszego brata..
Kiedy się czyta takie historie o długoletnich małżeństwach, o uczuciach, szacunku i przywiązaniu, to zaraz pojawia się refleksja o tym, co ma miejsce aktualnie. Rozwodów jest co raz więcej. Ludzie podejmują szybkie decyzje zarówno o wyborze partnera jak i o tym by poszukać kolejnego. Nie oceniam i nie mówię czy to dobrze, czy może źle ale nie rozumiem tego... Czemu ludzie przestali się starać? Może dlatego, że myślą o sobie a nie o drugiej osobie? Wiem...generalizuję. Ot, takie przemyślenia.
Powtórzę za moją babcią-''Kiedyś ludzie to co było popsute naprawiali,a dziś po prostu wolą wyrzucić'' Jakkolwiek to nie brzmi,to dużo w tym prawdy.
Oczywiście bywają sytuacje,że naprawić się nie da,np. tam gdzie panuje przemoc. Na to przyzwalać nie można,choć wiele kobiet się po prostu boi i tkwi dalej w takiej sytuacji. Na szczęście coraz głośniej się o tym mówi i walka z przemocą jest skuteczniejsza.
Faktem jest,że rozwodów coraz więcej. Faktem jest,że coraz więcej ludzi stawia na siebie,nie licząc się zbytnio z drugą osobą,a bywa ,że i wcale. To smutne,ale niestety prawdziwe..
Dobrze to podsumowałaś. Faktycznie, co innego przemoc a co innego "codzienny trud". Dodam jeszcze jedno - coraz bardziej ulegamy trendom, patrzymy na innych, obserwujemy inne narodowości, kosztem własnych wartości.
To prawda...
Rozwodów coraz więcej, bo jesteśmy egoistami.
Liczy się ja, nie my, nie on czy ona.
Nie ma kompromisów, a tym jest małżeństwo, nie ma poświęcania dla drugiej osoby.
Każdy z nas ma wady, trzeba się nauczyć akceptować je u partnera.
Nie mówię tu o ekstremalnych sytuacjach, przemocy, poniżaniu, tylko o zdrowych relacjach.
Dziewczyny, bardzo Wam dziękuję. Był dla mnie jak starszy brat. Z Siostrą /no trochę też starszą ode mnie/ byli małżeństwem... 67 lat. Kiedy to minęło? zresztą ja też za dni kilka będę obchodzić 47 rocznicę... małżeństwa oczywiście. Szkoda, że nie urodzin.
Dziękuję za słowa wsparcia i współczucia.
O to młody ''kurczak'' z Ciebie Alman Tak tu pisałas, ze takie mlode dziewczyny, wiec mysle sobie, no pewnie 80-ka na karku a tu taki młodzian
Alman tylko sie nie obrazaj, bo to forma zartu. Po prostu myslalam, ze naprawde juz jestes wiekowa, a tu taka niespodzianka.
W takim razie witamy w klubie kurczaków
Nadia, kurczak mówisz, całkiem przyjemne określenie, ale chyba źle odczytałaś moją wypowiedź... 47 lat małżeństwa... a wiek mój, tak jak podejrzewałaś - leciwy niestety. Pozdrawiam.
Alman dobrze odczytalam Twoja wypowiedz, ze 47 lat małżeństwa, gdybys napisala 55 lat małżeństwa, wtedy co innego.
Jednak mam znajoma, która ma 55 lat małżeństwa a dusze nastolatka, ciało czasami hamuje ja w różnych zapędach, ale dziewczyna, czy kobieta, jak kto woli, jest najlepsza na świecie, no mozna z nia przysłowiowe konie kraść
Wiec kochana Alman koniec z narzekaniem i pisz teraz, gdzie bylas, co zrobiłaś i co śmiesznego wykombinowałaś, bo staruszka zeszla do lamusa
Pozdrawiam serdecznie
Jak cofać zegar, wiek, to do 35ki
Jak ja, od baaardzo dawna mam 30+, no jak mam zły dzień to 40minus
Bo przecież: kobieta i kwiat mają dni swoje, nie mają lat" ani głowy do dat... że tak od siebie dodam. Po co liczyć, skoro ktoś za nas robi to znacznie lepiej i wie kiedy, kto ma zostać powołany - jedno zmartwienie mniej i więcej energii na pozostałe sprawy dnia szarego, codziennego.
Oj, ale sobie porymowałam , 2ga kawusia działa
To do roboty, wpadłam po przepis na ogórki wg Nadii, bo w głowie tylko zarys mam i zebrałam już: wczoraj ogórki, dzisiaj seler, cebula kupiona.
Pozdrawiam :)
Smosiu, ja do pewnego wieku zawsze miałam i czułam się na 29,5... a potem coś się stało i nawet w mojej głowie wskazówka skoczyła do przodu, na swoje miejsce.
Wiesz co?? wszystko zależy od nas i naszej głowy.
Praca nad sobą, sposobów nie brak, pomaga.
Gdy sił brak warto poszukać pomocy, tylko trzeba omijać naciągaczy z ich cudownymi eliksirami ...
Można stracić i siłę, zdrowie i forsy sporo.
Wg mnie to baaardzo źle, zwłaszcza gdy dotyczy nie tylko 2jki żonkosiów, ale również ich dzieci...
Opamiętanie potrzebne od zaraz. Może najpierw pomyślcie czy sprawdźcie czy ten lub ta nadaje się do wychowywania dzieci, potem decydujcie.
Trend: najpierw dzieci a potem jakoś to będzie jest zgubny dla wszystkich.
Taka jest moja refleksja, życiowo otrzaskanej baby.
Wina wychowania w kulcie: chcę i mam. A potem co??
Starzy sobie życie poukładają a dzieciaki zostają okaleczone na całe życie.
Egoizm i wyrachowanie, chciwość i moda na 'celebrycki styl życia:
zawsze piękna, elegancka, dodatek czyli mąż też z wyższej półki
Aż mnie mdli ot tej tandetnej, na pokaz, na siłę walki o wyższy status, uznanie gawiedzi.
Pozdrawiam wszystkie 'grażyny i 'januszów rodem z prl bis - trzymajcie się zawsze młodo i zdrowo, tylko nie mąćcie ludziom w głowach /nie ma kremu, odżywki odmładzającej - trzeba moc", młodość mieć w sobie: w sercu, duszy czy w co tam wierzycie /.
Pa, już spadam do kuchni bo mi ogórki na sucho ukisną...
Smosiu, nie bardzo rozumiem w jakim kontekście Twoja wypowiedź? o co chodzi???
Wyrzuciło mnie daleko od tematu: Smakosia o rozwodach ...
To nie do Ciebie, bo przecież pisałaś o swoim zegarze, wieku i ogólnym samopoczuciu.
Wyrazy współczucia.
Domyślam się, że jest ciężko.
Trudno się pogodzić ze stratą bliskich, nawet jeżeli na nich już pora, bo życie przeżyli.
Moja teściowa zmarła w roku 90 urodzin.
Teść potem otarł się o śmierć, złapał grypę wirusową, w szpitalu był jedną nogą na tamtym świecie, kuzyn przygotowywał męża na najgorsze.
Ale nie było mu jeszcze dane, doszedł do siebie, stanął na nogi.
Niech pożyje najdłużej.
Witam piątkowo :)
U nas wczesny ranek, a z łóżka wygnał mnie ksiezyc w pelni
Wyglądam na ogród, bo zrobilo sie juz dosc jasno i widzę na pierwszym planie siano, czyli trawę koloru dojrzałego zboża można powiedzieć, natomiast, to co podlane i drzewa, są zielone. Ot taki ranny krajobraz :)
Herbatkę z szałwii ogrodowej sobie zaparzyłam, potem zrobię owsiankę i pędzę po świeży chleb Teraz jest 17 stopni, ale ma byc 33 stopnie, więc zadzieram kiece i lece
Komuś zaparzyć szałwii, bo jest delikatna i smakowita
Pozdrawiam i zycze milego dnia :)
Nigdy nie piłam szałwii ogrodowej,nawet nie wiedziałąm ,że taka jest. Lubię herbatki,więc chętnie ,chętnie się napiję
Piątek, piąteczek, piąteluniek!
Nadiu, ja poproszę kubek tej ogrodowej szałwii. Chyba nigdy takiej nie piłam. Sklepowa i owszem ale ta jak dla mnie jest zbyt intensywna i stosuję ją tylko do płukania (np. ust gdy dziąsło podrażnione od szczoteczki do zębów). Właśnie mi przypomniałaś, że mam jeszcze liście werbeny cytrynowej. Herbatka z nich jest przepyszna. Pijecie może? Wspaniały, delikatny smak z nutą cytryny. Można też dodać kilka listów mięty.
Oczywiście z samego rana rzuciłam okiem na pojemnik z kocim jedzeniem. Pusty. Ciekawe o której był opróżniany? Kota nie widać więc nadal nie mam pewności, że to on się stołuje
Fajnie, że dziś piątek. Wczoraj zrobiłam zakupy. Póki co same warzywa. Mam tez przywiezionego z kaszubskiego targu patisona. Może zrobię go dziś na obiad, bo już czas. Ja robię w jajku i bułce (jak schabowego). Lubicie patisony?
Ekkore, pisałaś jakiś czas temu o tej swojej, ulubionej, meksykańskiej zupie (coś tam, coś tam verde). Poczytałam o niej i muszę przyznać, że całkiem fajne połączenie składników. Pewnie też by mi smakowała. Nie znam jedynie białej kukurydzy. U nas chyba nie do kupienia. Za tą żółtą nie przepadam więc pewnie bym pominęła jeden składnik. Można się zainspirować i zrobić coś po swojemu
Dobrego dnia
Herbatki z werbeny chętnie się napiję,w ogóle każdej z nutką cytrynową
Patisony lubię. Znam ten smak jeszcze z lat '80-tych. Moi rodzice jako pierwsi wprowadzili w ''obieg'' hodując to nieco dziwne wyglądem warzywo. Mieliśmy wtedy dwa duże namioty z pomidorami,papryką i właśnie patisonami. Potem były już tylko w gruncie bez namiotu.
Lubię duże i te całkiem malutkie ze słoika.
Hominy smakuje inaczej, to skielkowana kukurydza, ma mączny posmak, jak kluseczki.
Ja wolę żółtą kukurydzę niż białą, zarówno w kolbie, jak i z puszki.
Mąkę też z żółtej, choć rzadko używam. Bardziej w formie gotowych wyrobów. Tostada czy chipsy są ładniejsze wizualnie z żółtej, z białej są bladziutki.
Najbardziej lubię niebieskie chipsy, z brązowej kukurydzy
Kukurydza oryginalna była trzykolorowa, potem wraz z postępem podzielono na osobne kolory.
Teraz znowu wracają do tego co naturalne.
No i masz! Znowu się człowiek czegoś dowiedział Nie miałam pojęcia o istnieniu brązowej kukurydzy.
To jedno z moich ulubionych śniadań (mam ich dużo).
Jak tylko mam miękkie awokado, to sobie serwuje - guacamole z pico de gallo oraz blue tortilla chips.
Tak wyglądają chipsy.
Zjadło by się,a chociażby spróbowało,bo takich chipsów jeszcze nie widziałam
Oooo tez by mi smakowało takie śniadanie. Pominę jedynie papryczkę serrano jeśli tam jest.
Ja też nie Poza żółtą nie widziałam innej.Maleńkie w słoiczku,ale chyba też żółte były
Dziewczyny no nie żartujcie z tym, ze nigdy nie pilyscie zasadzonej szałwii. Wystarczy posiać ja nawet w doniczce, postawić na parapecie i czekać aż pokażą się listki. Gdy potrzecie palcami te listki, to od razu rozpoznacie zapach delikatnej szałwii, a nie tej śmieciowej sklepowej. Tej sklepowej, to nawet balabym sie pic jako herbatę, bo dziwnie mocna jest.
Wracając do szałwii ogrodowej właściwie to nazwa jest inna - szałwia lekarska a i moze byc cytrynowa i taka widziałam, ale mi chodzi o ta zwykła - listki pozrywać, ususzyć na parapecie i włożyć kilka takich ususzonych listków do czajniczka szklanego, poczekac ok.20 min. i mamy już esencje, czyli troche wlać do kubka czy szklanki i resztę zalac goraca woda - jest przepyszna. Gasi pragnienie, nie jest gorzka, tak jak ta kupna, raczej delikatna i kolor raczej od jasnego do ciemnego żółtego a nie czarna. Wiec polecam kazdemu wsadzić sobie do ogrodu czy doniczki szałwię, bo ona działa wtedy, kiedy jest potrzebna w organizmie, a tak to zwykła smaczna herbatka podobnie jak lipa :)
Super Nadia. Ty to się znasz na ziołach wszelakich. Dziękuję,że wnosisz tę wiedzę do naszej kawiarenki. Człowiek się uczy całe życie
Niewiele sie znam, ale tematyka mnie interesuje, nie przecze. Jednak od Was ja też wiele się uczę. To wszystko idzie w dwie strony :)
Pierwszy dzień w Waszyngtonie za nami. Po drodze byliśmy w muzeum marinsow w Quantico.
A w DC na Capitolu, gdzie oglądaliśmy wnętrze kopuły. Nasza przewodniczka gaduła, byliśmy ostatnią grupą wychodzącą, więc mogliśmy podziwiać bez tłoku rzeźby w pomieszczeniu oraz sam środek.
Nie było wejścia na pomieszczenia sejmu (odpowiednik house of representatives) i senatu, jak kiedyś, bo covid. Ale w kopule też nigdy nie byliśmy, bo wtedy była w remoncie.
Od dzisiaj muzea Smithsonian, dużo ich jest, codziennie jedno.
Najciekawsze zamknięte do października, w tym byliśmy.
Czas się nie zmarnuje.
Kilka zdjęć dla Was. Capitol i biblioteka kongresu.
Zdjęcia odzwierciedlają wielkość tego miasta. Budowle robią wrażenie. Dziękuję ,że dzielisz się z nami zdjęciami i komentarzami,zwłaszcza,że masz ograniczony czas. Wspaniałe.
Taaka biblioteka, a czytają chyba niewiele - tak mnie naszło po niedawnej aferze 'rewizyjnej w rezydencji dt.
Fotki super, dzięki :)
Za wiele ciekawego do czytania dla rozrywki to tam nie ma pewnie, same dokumenty itp.
No i czytanie z ulicy, bez pozwoleń itp pewnie niedostępne.
Dla gapiów czytelnia do zerknięcia do środka była otwarta od 17 do 20 w ten dzień co byliśmy, Ale kolejka tasiemcowa, po 30 osób jednorazowo, trzeba by długo czekać. A my po bardzo wczesnym śniadaniu, całym dniu na nogach, głodni nie mieliśmy już siły czekać.
Dzisiaj kolejne muzeum Smithsonian- Historii amerykańskiej. W tym byliśmy, ale są tak ogromne, że zawsze warto wrócić.
Właśnie o dokumentach myślałam.
Myślałam,że przetwory już za mną a tu bratowa przywiozła mi wiadro buraków,3 duże cukinie i kilka mniejszych. Do tego 20 swojskich jajek. Nie wiem,czy dam radę jutro cokolwiek zrobić,bo po południu ma przyjechac Tato z Żoną na pieczonki i grilla. Mam nadzieję,że pogoda dopisze,bo zapowiadali,że ma być deszcz i burza. Upiekę jak zawsze drożdżowe,ulubione Taty. Z dodatkiem swoiskich jajek bedzie jeszcze lepsze.
Oj z chęcią bym Ci pomogła, gdybym tylko bliżej mieszkała.
Buraki mozesz zrobic wg mojego przepisu, cukinię można zrobić szybko wdrażając je, a w środek włożyć doprawione mielone z indyka lub mieszane i zapiec i masz obiad gotowy.
Wczoraj zrobiłam sobie kogel mogel z 1 jajka po mojemu, czyli najpierw ubiłam tradycyjna, stara trzepaczka białko z cukrem, nastepnie dodalam żółtko a na końcu kakao - pycha! A taki kogel mogel ze swojskich jajek, to szczyt marzen
Ale sie rozmarzylam :)
Kogel mogel u nas też bywał ale ubijało się samo żółtko z cukrem i kakao. Dziś nie wiem,czy dałabym radę to zjeść. Nie ze względu na salmonellę,tylko ,że po 30-tu kilku latach zmienił się smak. Spożytkuję je na ciasto i jajecznicę. Mężowski już zaklepał na śniadanie,a on sam jada z 5 naraz! Co prawda nigdy nie przebije mojego brata,bo on taką jajecznicę je z 10-u
Buraki pójdą w słoiki i do jutrzejszego obiadu. Plan mam,tylko ,czy zdążę się wyrobić? Zresztą pogoda nieciekawa,a jak będzie padało to z pieczonek i grilla będą przysłowiowe nici.
Oglądałam Twój przepis na buraczki.Powiedz,czy goździki są bardzo wyczuwalne w smaku? Lubię dodać do różnych potraw,ale do buraków jeszcze nigdy,no i 2 najwyżej 3 goździczki
Goździki nie są wyczuwalne, gdyby tak było, to bym ich nie robiła :)
P.S.Przeslij mi ta nieciekawa pogodę a w zamian dostaniesz pełne słońce i 33 stopnie
Pogoda nieciekawa na grilla ale dla mnie jak najlepsza Wtedy czuję się dobrze i mam dużo werwy. Właśnie gotuję buraki i spróbuję Twojego przepisu
Witam. U mnie też pada.
Dziś mam w planach zrobić sernik na zimno oraz cukinię faszerowaną. Goplano, może Cię zainspiruję - mielone z indyka, kuskus, pomidor suszony i feta. Przy okazji może zrobię też a'la frytki z cukinii, też z piekarnika, do podgryzania.
A poza tym stara bieda, która wszak lepsza od nowej.
Trzymajcie się zdrowo.
Zainspirowałaś i to jak. Akurat kawałek mięsa z indyka mam,wystarczy tylko zmielić.Kuskus spokojnie leży sobie w szafce. Pomidory suszone w zalewie też. Na samą myśl mniam
Dopisano 2022-8-14 9:41:35:
jednak faszerowaną cukinię muszę przełożyć na inny dzień. Mężowski zażyczył sobie gulaszu z kluskami i buraczkami które wczoraj w pocie czoła tarłamale co się odwlecze to nie uciecze
U nas już po deszczu.
Jest pochmurno i ciepło, może poleje nas znowu??
Ja jestem za, niech pada, może zmyje truciznę z Odry.
Zawekowałam kolejne ogórki, poszło szybko i chyba wyjdzie smacznie, dla mnie bo lubię seler i curry.
Miałam już nic nie kombinować w przepisach, ale musiałam - cukru tylko 1 szklanka, a do każdego słoika po łyżce miodu.
Poza tym czas na moje porządki, zakupy i na mnie - imprezka już za parę dni a ja wyglądam jak strach na wróble.
Udanej soboty, pa
U nas wczoraj cały dzień wytrzymało,dopiero nad ranem zaczęło padać a teraz kropi.
Wczoraj byliśmy w Smithsonian- muzeum historii naturalnej.
Zajęło nam to 4 godziny, z krótką przerwą na precla.
Super było. Kilka zdjęć dla Was.
W części, która najbardziej mi się podobała, z minerałami, kamieniami szlachetnymi i półszlachetnymi, z czasową wystawą diamentów nie zrobiłam ani jednego zdjęcia, tak byłam zajęta podziwianiem. Tam chcę wrócić.
Najsławniejszy amerykański diament w naszyjniku, wcale mi się nie podobał.
Za to szmaragdy i malachity bardzo.
Tak ciekawie opowiadalas o tych kamieniach, ze wszystko sobie wyobrazilam i jak kliknęłam w pierwsza fotke z rekinem, to aż mnie odruchowo cofnęło od monitora
Muzeum robi wrażenie,zwłaszcza ten rekin. Odrazu skojarzył mi się z filmem ''Szczęki''. Podejrzewam,że 4 godziny to i tak mało patrząc ogólnie na rozmiar tego muzeum na Twoich zdjęciach. Jednym słowem - wow
4 godziny to tak średnio, ale mając ze sobą znudzona nastolatkę to i tak wyczyn.
Z drugiej strony po tym czasie to i tak człowiek zmęczony i mało chłonie już.
Te muzea to są na wiele razy, za każdym coś nowego się zapamięta.
A żyrafa i tak najlepsza
tak jest, zyrafka najlepsza :D
Dobra niedzielka :)
ciepła i parna, jakby kolejny deszcz nadciągał.
Dzisiaj leniwie, chyba marynowaną wołowinę uduszę w piekarniku. Do niej cukinia, pomidory lub rewelacyjne ogórki musztardowe /dawno tak mi nie smakowały/ - z ostrą musztardą, polecam.
Ciasta nie piekę, może tylko pizzę ?? zobaczę jak mi dzień zleci.
Z przetworami spokój, jak ogórki zbiorę to rozdam rodzince, nadmiarowe ukiszę na już, bo mnie korci przepis adasiowy-małyszowy, z ostrą papryczką i chrzanem /onetowe strony kulinarne/. Tylko z papryczką może być kłopot, nie widać jej w sklepach.
Myślami jestem na imprezie, ja tak mam, kombinuję, szukam dodatków, ale chyba nie dokupię nic, bo albo rozmiaru nie mają, albo koloru odpowiedniego.
Teraz błoga cisza i smaczne śniadanko, potem 2ga kawusia i spacer" czyli obchód ogrodowo-ptasi /poidełka zaleję świeżą wodą/, zbiorę pomidory /żółte nareszcie dochodzą/ i cukinię na obiadek.
Smacznej i wesołej niedzieli życzę
Witam :)
i udusiłam wołowinkę, ale tak późno, że została na dziś.
A że mała awaria w spiżarni nam wypadła, to musiałam makaron lazaniowy zużyć, mięsko gotowe już było, tylko dodać czosnek, cukinię solankowaną, zblendować i farsz gotowy.
I tak plany można mieć a przypadki, wpadki losowe zawsze górą.
Poza tym układamy chrust /z naszych przecinek/ w ogrodzie - może być potrzebny jak nas zima przymrozi. Nie ma lekko, ostatnio coraz częściej prąd nam wyłączają, bez uprzedzenia, przy dobrej i spokojnej pogodzie. Kiedyś mnie takie wyłączenia wkurzały, teraz strach i bezsilność dopadają.
Na szczęście kominek nas zawsze ogrzeje, byle chrustu nie brakło.
Udanego wieczoru i spokojnej nocy
Wczoraj było Muzeum historii amerykańskiej, trzy piętra zwieszania, nogi to mało nie odpadły.
Muzeum wszystkiego, każdy znajdzie coś dla siebie.
W najciekawszej dla mnie części, suknie pierwszych dam, oczywiście zapomniałam robić zdjęć, zajęłam się oglądaniem i podziwianiem, poza tym było dużo ludzi.
Potem wyprawa pod Biały Dom. Wejść do środka nie mogliśmy, bo pozwolenie dla brata i siostrzenicy trzeba załatwiać przez swoją ambasadę, a polska ambasada nie zajmuje się tym. My już możemy wejść poprzez rezerwacje w visitors center, ale przecież sami nie pójdziemy.
Będzie na inny raz.
Jak zwykle kilka zdjęć. Może nie rozwali drzewa.
Witam. No to po tych spacerach po muzeach /także wirtualnie/ odpocznijcie, napijcie się kawy, a do kawy przynoszę sernik na zimno... z ostatnią czerwoną porzeczką i borówką amerykańską /ta jeszcze nie ostatnia/.
Niedziela biegnie leniwie, syn już dojechał do Chorwacji, więc mogę spokojnie funkcjonować.
Dzień taki sobie, niby słońce błysnęło, ale zaraz się schowało, jakby zawstydzone.
Miłej niedzieli życzę.
Super ciacho, chętnie skorzystam.
Szczególnie, że zaraz trzeba się wziąć za siebie, bo mi trochę boczki przez to goszczenie rodziny urosły.
Niedziela przy takim ciachu musi być udana. Ależ pysznie wygląda ten sernik. Oczami zjadłam już cały pychota
Goplano, a specjalnie dla Ciebie serwuję cukinię faszerowaną /której nie udało Ci się zrobić/.
Oo,dziękuję bardzo Same smakowitości mnie dzisiaj dopadają A jak konkretnie robisz farsz,tzn ile tego kuskusu na dwie połówki takiej wielkości cukinii? Czyli jedną średniej wielkości?
Goplano, przepis przygotowałam na 3 szt cukinii. Takich składników użyłam:
3 średnie cukinie
ok. 0,5 l sosu pomidorowego /passaty/ = dałam do zapiekania500 g drobiowego mięsa mielonego /u mnie z indyka/
1 niepełna szklanka suchej kaszy kuskus /ok. 1,5-2 szklanek ugotowanej/
6-7 suszonych pomidorów z oleju /można dać więcej/
100 g sera feta
1 łyżeczka słodkiej papryki
1 łyżeczka ostrej papryki
1/2 łyżeczka kuminu
3 pełne łyżki prażonej cebuli
pieprz i ewentualnie sól /uwaga – ser feta jest słony/
1/2 pęczka natki pietruszki
6 łyżek tartego parmezanu lub goudy /lub innego sera żółtego/
Powiem Ci, że mi smakowała, nawet bardzo.
Alman dziękuję Ci bardzo za ten przepis. Zrobię jutro, dziś mamy zaproszenie na odpustowy obiad u cioci.
Pozdrawiam świątecznie
A ja dzisiaj dorodną cukinię 'zmarnowałam do lazanii
Nic to, ciepełko mamy w dzień, noce też nie są zimne - kolejne urosną i wtedy je zachowam do faszerowania.
Sernik marzenie - wezmę porcyjkę na potem, teraz jestem pełna, przesadziłam i muszę odsapnąć od żarcia, nawet słodkie mnie nie skusi.
Ale super sernik! Został może jeszcze jakiś kawałek dla spóźnialskiej?
Witam wtorkowo
Pogoda ładna,słoneczna 18 stopniowa. Byłam wczoraj na odpuście u cioci. Dostałam dwa wiadra papierówek,które dziś muszę koniecznie przerobić,bo inaczej szybko zamienią się w zgniłki. Są pyszne,mięciutkie i słodziutkie.Zjadłam ich wczoraj chyba z dobry kilogram Mam zamiar też zrobić placek z jabłkami.
Na obiad robię pomidorową i cukinię faszerowaną wg Alman
A co u Was ,jak minęły święta? Zapraszam na kawę
Cześć :)
my od rana w biegu, by przed upałem zdążyć i prawie udało się: zaliczyliśmy urząd, ja podrzuciłam ogórki, czosnek i koper do kiszenia rodzince, krótkie zakupy i mam śliwki do chrupania.
Nie muszę gotować, lazania jeszcze jest a jak ktoś bardzo głodny, to zawsze jajca można usmażyć, albo w majonezie pożreć /dzisiaj wreszcie kupiłam babciowy" mój ulubiony/, pomidory czy ogórasy w kilku smakach.
Cukinię nafaszeruję za parę dni, dzisiaj wycięłam wszystkie, nawet małe by rodzinka zjadła te delicje /wg mnie lepsze od kalarepki czy nawet pomidorów, delikatne, mniammm/.
EM kręci nosem i marudzi, bo marzy o cieście śliwkowym, ale w tej parówce to ja piekarnika nie włączę, śliwki są też zbyt soczyste by je piec i pysznie smakują na surowo.
Poza tym planujemy stroje na imprezkę, ja mam prawie komplet, eM ciągle szuka, może jutro coś kupimy??
Pa
Smosiu, szykujecie się jak prawie na własny ślub... już sobie wyobrażam, jak się "odstrzelicie", rodzina Was nie pozna... to kiedy macie tą imprezę? Ty gardło przygotuj, no i nogi do tańca, bo to ważniejsze niż strój...jak to mówi przysłowie - nie szata zdobi... Mam nadzieję, że zdasz potem relację z wesela.
Jakie tam wesele, raczej przyjęcie- młodzież poszaleje do późna, my po deserze, torcie spadamy do domku, bo następnego dnia praca.
Postawiłam na wygodę i przewiewne stroje, wiadomo że będzie bardzo ciepło - bo to za parę dni..., w ogrodzie hotelowym czyli bez klimy.
Nie odstawiam się już na imprezki, by nie wyglądać zaaa bardzo strojnie.
Wszak nie wypada przyćmić panny młodej .
Goplano, szczerze współczuję tej roboty prze papierówkach. Ja już na nie nie mogę patrzeć, a one ciągle są. Znowu wiadro ich oczyściłam i uprażyłam, ale nadal są.
Witam poweekendowo i wtorkowo
Jakieś dziwne to powietrze - niby rano jest chłodniej, ale mi zwyczajnie duszno. Taka "kiszonka" jest w powietrzu.
Wczoraj rano przez chwilę popadało ale bardzo niewiele. Może w piątek spadnie choć trochę tego zapowiadanego deszczu. Przyroda jest biedna a tu jeszcze widzę wysokie temperatury aż do końca miesiąca
Jakieś plany na ten tydzień? U mnie standardowo chociaż powinnam się wreszcie poumawiać z koleżankami, bo to zaległe spotkania, ale jakoś mi się nie chce. To jeżdżenie autobusami teraz, przy tym upale jest jak za karę.
Dobrego dzionka
No mnie trochę nerwy odpuściły.
Moi polecieli, ale nie dolecieli. Ale już jest wszystko załatwione, mają hotel i voucher na jedzenie, zawsze to jakiś dodatek.
Od nas polecieli o czasie, zapowiadana burza się przesunęła.
Ale z Atlanty wylecieli spóźnieni, była straszna burza, wstrzymali wszystkie loty, nie nadrobili w trakcie lotu, musiał się nieźle Atlantyk kotłować, bo zazwyczaj nawet półtoragodzinne opóźnienie dają radę boeningi.
I nie zdążyli w Amsterdamie na samolot do Wrocławia, następny jutro, jest tylko jeden na dobę (i tak dobrze, bo poza sezonem nie lata codziennie, więc mogli mieć dłuższą przerwę).
Jak wspomniałam skończy się na 24 godzinnym opóźnieniu, z noclegiem od linii lotniczych. Mój brat wziął jeszcze wolne na jutro, żeby odpocząć. Będzie odpoczywał w podróży.
Witam.
No tak to jest z tymi samolotami. Szwagier ostatnio jak leciał to też chyba 1,5 godz. opóźnił się wylot z USA, potem nie zdążył we Frankfurcie na następny do Warszawy, a kiedy już dotarł do W-wy, odleciał mu do Rzeszowa, na który miał bilet. Na ostatni lot nie miał szans, bo nie było miejsc, proponowali mu dopiero następnego dnia rano, z czego zrezygnował i w rezultacie jechał jakimś busem, docierając po północy.
U nas pogoda w kratkę, niby ciepło, ale trochę słońca, trochę chmur, no i w południe lekka burza była. Teraz też zagrzmiało, pewnie znowu coś poleje.
Dziś na obiad zrobiłam sobie naleśniki z... jabłkami, jutro też będę miała, ale muszę zmienić farsz, dla M zrobiłam pulpety w ciemnym sosie.
Trzymajcie się zdrowo.
Bo on to chyba leciał w te największe strajki obsługi naziemnej.
Moi zdążyli dzień czy dwa przed.
A i tak utknęli w Nowym Jorku na 5 godzin (plus trzy z reguralnego czekania, jakie mieli mieć), ale samolotu nie odwołali, tylko przesuwali.
W Stanach największym problemem są piloci, reszta nie podlega restrykcyjnemu prawu, zarabia więcej po prostu. Piloci muszą mieć przerwy, samoloty czekają na zwolnioną z odpoczynku załogę.
A to efekt pandemii, gdy linie, żeby przetrwać zwalniali wszystkich. Ludzie nie dadzą rady bez pracy, znaleźli nowe zajęcia. I teraz wielki problem, bo nie ma kto pracować.
A ludzi do pracy brakuje w Stanach. Firmy prześcigają się w bonusach, płacą po 1000 dolarów za zaakceptowaną ofertę.
Ja nie lubię latać. Nie dla samego latania, tylko właśnie tych wszystkich sytuacji lotniskowych.
Tam gdzie jest opcja dojazdu, wybieram samochód. I nie polecę teraz, gdy nie mogę mieć dnia wolnego po powrocie, bo już zdarzyło się, że nie poszliśmy do pracy.
Witajcie, tak w biegu tylko zakomunikuje, ze u nas w koncu popadalo! Od dluuuugiego czasu nie było ani kropli deszczu i dzisiaj nastał ten piękny dzień, bo deszczowy, moze troche ziemia wchłonie tej wody, nie jest jej za wiele, ale zawsze cos Jestem szczesliwaaaa!
Wkleje fotki jak wygląda trawa w słynnych londyńskich parkach, tak to jest wysuszona trawa...
O kurcze - smutno się na to patrzy
Nieprawdopodobne,wygląda to jak ? sama nie wiem jak...jak popiół,jak piasek na plaży? W życiu bym nie odgadła,że to ''trawa''. Co to jednak znaczy brak deszczu,co w Anglii to chyba ewenement.. U nas wczoraj troszkę popadało,nawet pogrzmiało,ale dalej było strasznie duszno i jest.
Witam środowo
Trochę nietypowo, bo jeszcze z domu ale zaraz muszę wymaszerować do pracy. Póki co ostatni łyk kawy i pogoda na dziś
Smakosiu super pomysl z ta pogoda, fajnie by bylo widziec jaka pogoda jest codziennie
Nie ma sprawy - postaram się
Kto by pomyślał, że to PL - raczej italiańskie czy hiszpańskie upały.
I dlatego od rana ganiałam z wodą, by jeszcze zbierać ogórki, cukinki i pomidory ratować przed wyschnięciem.
Nam powoli już nudzą się te warzywa, ale rodzinka czeka na każdą sztukę grządkową, mlaskają i dziękują nawet za mniej dorodne okazy.
To tylko chwalić rodzinkę za to, że potrafią wszystko docenić a przede wszystkim, że doceniają Twoją ciężką pracę
A nie narzekam, udała się rodzinka, zwłaszcza ta w najbliższej okolicy.
Doceniają nawet ciasta z zakalcem - dobre, bo domowe i gotowe podane
Poranek mam dość intensywny. Tak, jak wczoraj co chwilę coś. Pomyśleć, że miałam mieć luzik od połowy miesiąca
W biurze mam straszną duchotę więc ciężko się myśli.
Wczoraj poszłam do Biedronki po lody Carte D'Or, bo akurat jest promocja i na szczęście były te, które w tym roku odkryłam (maracuja i mango). Spróbuję zaraz znaleźć fotkę i wkleić dla Was. Są przepyszne - delikatnie słodkie i ten mus owocowy, ech... Polecam kto nie próbował.
Dobrego dnia
Identyczne wczoraj córka przywiozła,ale ,że był już wieczór to nie próbowaliśmy. Dziś zdegustujemy
Oooo super! Ciekawa jestem jak Wam będą smakowały
Ja postanowiłam pójść dziś po kolejną porcję Mam nadzieję, że jeszcze będą - chociaż...wątpię. Ale nic to - trzeba sprawdzić
Może jeszcze będą
Były! Prosto po pracy pobiegłam do Biedronki. Szukam, szukam i widzę, że nie widzę. Były inne smaki ale pomyślałam, że jak "grzeszyć", to tylko tymi konkretnymi. Już miałam wychodzić a tu niespodzianka - trzy ostatnie pudełka leżały przy innym gatunku lodów. Aż dziwne, że w ogóle je dostrzegłam. No to chapsnęłam dwa opakowania, bo wtedy jest promocja i szybko do kasy
Ta marka jest zawsze pyszna ,tylko droga.
Warto polować na promocje.
Do końca tygodnia drugie opakowanie za 1 zł
Dzięki ;)
Jutro może namówię eMa na rajd po sklepach.
Dzisiaj zastrajkował, a ja jestem jeszcze uziemiona, ciągle brak czasu na naprawę mojego staruszka .
Witanko w środeczku tygodnia
Od rana słońce zagląda w okno dając 24 stopnie ciepła. Zapowiada się więc gorąco. Na obiad dziś robię cukinię faszerowaną,bo tak wszystkim smakowała. Alman, po prostu przepyszna. Proszę wpisz recepturę do swoich przepisów.Niech inni też spróbują jakie to dobre i zdrowe przede wszystkim.
Zrobiłam wczoraj te papierówki.Najwięcej było roboty z obieraniem,bo reszta szła sprawnie. W niecałe 20 minut jabłka się przesmażyły.Potem gorące wkładałam w słoiki ,zakręciłam i do góry dnem.Wszystkie zaklikały,więc nie musiałam pasteryzować. Nie dodałam też ani grama cukru,bo słodziutkie same w sobie.
Zostawiłam trochę musu do naleśników. I tak dzień mi wczoraj zleciał.
A teraz czas na kawusię,bo nie było nawet kiedy wypić. Piszecie się?
Witam.
U mnie dziś pogoda dobra, nie pada i nie grzeje, ale po południu mają już być burze.
Goplano, jabłka papierówki robię identycznie, z tym, że pod koniec prażenia daję ciut cukru, ot tak na oko sypnę troszkę, minimalnie...moje jakieś nie są aż tak słodkie ... chyba... nie lubię jeść papierówek na surowo.
Cieszę się, że cukinia smakowała, bo mnie też. Jednak moje zdanie nie jest całkiem subiektywne, bo ja cukinię uwielbiam w każdej postaci. Cukinii faszerowanych mam w przepisach na Almance wiele, ten też będzie, jest już umieszczony i publikacja zaplanowana, jeśli dobrze pamiętam, na czwartek.
Lody w tym roku bardzo mi smakują i wyjadam każde. Trzeba popatrzeć za tymi o których pisze Smakosia, choć nie wiem jak to będzie, bo moja najbliższa Biedronka w remoncie jeszcze, a to trzeba załatwić dziś, bo tak chyba trwają promocje, od czwartku zmiana.
Wczoraj jadłam naleśniki z jabłkami, bardzo je lubię, ale dziś myślę nad zmianą farszu... mam ochotę na farsz z cukinii i papryki i pomidora. Zobaczę co mi wyjdzie z tej kombinacji.
Miłego dzionka życzę.
W Biedronce promocja jest przez tydzień. To w Lidlu nowa oferta dochodzi w czwartek
No to moi już lecą na ostatnim etapie, do Wrocławia. Samolot opóźniony o pół godziny, czemu nie wczoraj, wtedy by zdążyli. Widocznie tak miało być.
Piszecie o lodach. Ja wczoraj jadłam najlepsze w życiu lody, domowej roboty.
U mnie w pracy mają maszynę w starym stylu. Kiedyś trzeba było kręcić korbką, dzisiaj silnik miesza.
Wygląda to tak - wiadro kilku litrowe, do tego wkłada się cylinder z masą śmietanowo jajeczna i zakłada silnik z mieszadłem na niego. Do wiadra sypie się lód warstwami z solą uliczna (w skrócie), bo to przyspiesza chłodzenie. I włącza silnik. Miksowanie trwa do 45 minut, w trakcie uzupełnia się lód i sól.
Jak lody są gotowe, silnik się wyłącza.
I wreszcie lody smakują jak powinny. Ja do tej pory nigdy nie lubiłam, bo czułam osobno każdą warstwę- cukier, woda, dodatki, które przy zamrażaniu się separowaly.
Tu zamarza w ciągłym mieszaniu. Wyciąga się lody o konsystencji gęstego milkshaka, do pojemnika i do zamrażarki.
Chyba sobie kupię taką maszynę, nie kosztuje dużo, w porownaniu z kompaktowymi maszynami, które nie robią lodów, tylko je mieszają z zamrożonej masy, przygotowując konkretny rodzaj.
Wczoraj pół wieczora oglądałam te wiadra, i czytałam jak zrobić lody.
Moja córka ma dzisiaj operację na woreczek, będą usuwać, już jest na oddziale.
Nie ma kamieni jeszcze, tylko szlam. Ale wyniki pokazują duży problem. Na operację zgodziła się bez wahania, żeby nie przeżyć ponownego ataku.
Oj to przesyłam duuuużo dobrej, choć wirtualnej energii. Niech wszystko idzie jak "po maśle".
Ps. Daj znać potem co i jak.
Też wysyłam wagon dobrej energii i koniecznie dawaj znać.
Już po operacji, za chwilę powinna być gotowa do odbioru. Koleżanka ma ją przywieźć do nas do domu. Ona zostaje u nas, a ja idę spać do psa.
Super system mają, podała nasze numery telefonu i na każdym etapie dostawaliśmy smsy.
Lekarz operujący dzwonił do mnie z informacją.
Nie ma żadnej diety, tylko jakby się źle czuła po czymś, to ma tego nie jeść.
O, to super i rzeczywiście tempo ekspresowe. Czyli co, miała laparoskopowo? ale i tak od razu do domu, no to fajnie. Tak to i ja bym się poddała. Zdrówka życzę.
Laparoskopia, nawet nie wiem czy tu robią pełną operację w standardowych przypadkach.
Tu nikt nie trzyma ludzi w szpitalu, bo koszty ogromne. Jak coś by się działo to telefonicznie. Wizyta za dwa tygodnie.
Nawet po porodzie drugiego dnia się wychodzi.
Dopiero co przeczytałam,że córka na zabieg idzie ,a tu już po. Wspaniale jak szybko,szkoda tylko ,że też szybko wpisują. Niestety u nas też jest bardzo podobnie teraz. Nawet po operacji potrafią wypisać na drugi dzień..
Tak czy inaczej,najważniejsze ,że córcia już po i że nie będzie już cierpieć tych potwornych bóli.
No wspaniale! Teraz już macie ten cały lęk za sobą. Córcia będzie wolna od bólu i ciągłego strachu.
Jestem pod wrażeniem tego tempa Mega zaskoczyły mnie te SMS-y.
Bo każdy dzień drogo kosztuje, do porodu też nie gnają jak u nas - zwlekają do samego końca, aż do przesady.
Super, ze tak szybko i po operacji. Mam nadzieje, ze córka czuje się dobrze. Troche sie zdziwilam, ze nie ma zadnej diety.Pozdrawiam :)
Dzień dobry. Ten "szlam" to na USG było widać? Czy inne badanie trzeba było zrobić? jakie badania oprócz USG trzeba zrobić by wykryć że z woreczkiem jest coś nie tak?
Miała rentgen, usg i ct scan (tomografie komputerową) z kontrastem.
Szukali, bo miała podwyższone bardzo enzymy, coś co przy następnym ataku mogło doprowadzić do zapalenia otrzewnej. Tyle mi powiedziała.
Do operacji kazali jej trzymać ścisłą dietę lekkostrawną, teraz już nie musi, już wieczorem może jeść normalnie.
A wykrywanie jest proste - boli nieziemsko po prawej stronie, wyżej niż wyrostek.
I często jest uwarunkowane genetycznie.
Wg mojego stanu wiedzy dawniej tylko rtg, gdy już jest usg, to ono wykorzystywane do badań, w bardziej skomplikowanych sytuacjach tomograf czy rezonans. Złogi w postaci kamieni widoczne na usg, ale już zamulenie chyba trudniej, choć też będą jakieś zacienienia. Wszystko zależy od odczytującego usg lekarza, bo pisałam kiedyś, że mam kamienie, a lekarz napisał, że woreczek bez złogów /może już się rozpadły i zrobił się muł?/.
Typowy ból to z prawej strony pod żebrami, tzw. ból opasujący, promieniujący do tyłu do kręgosłupa. Ja i moi bliscy jesteśmy chyba nietypowi, u nas ból "w dołku", stąd przez długi czas myślałam, ze to żołądek.
Z pewnością choroba genetyczna, miał mój Tata oraz wszystkie troje dzieci, ze mną na czele. I są organizmy "kamieniotwórcze" do tego stopnia, że po usunięciu woreczka tworzą się w przewodach żółciowych, tak miała mama mojej koleżanki i mój sąsiad.
Witam czwartkowo
Spoglądam za okno w pracy na Odrę i za każdym razem cieszę się nie widząc pływających brzuchem do góry ryb. Przerażające jest to skażenie rzeki. Hm...oby się wyjaśniło co naprawdę spowodowało ten stan żeby można było w przyszłości zapobiec.
Dziś dzień zakupowy. Chcę na sobotę zaprosić na obiad rodziców i pomyślałam, że zrobię gulasz wołowy. Na weekend zapowiadają 25 stopni więc to dobry moment na wyjście z domu. Wcześniej nie miałam sumienia namawiać rodziców na przyjazd, bo w autobusach można się czasami "ugotować".
No to jeszcze pogoda na dziś - tylko czy się potwierdzi...? Czas pokaże.
Witajcie w czwartek
Wczoraj po dłuższej nieobecności znowu dopadł mnie ból głowy. Myślę sobie,no nie,znów cztery dni wyjęte z kalendarza... i wtedy zupełnie nieoczekiwanie przypomniał mi się sposób Alman z chustką. Takowej nie miałam,ale za to obwiązałam szalikiem. Wiecie co? To działa. Całą noc spałam z ''tym'' na głowie a rano,zero bólu! Jestem w totalnym szoku! ale za to jakim pozytywnym. Co prawda wyglądałam dość komicznie,rodzinka miała niezły ubaw ,ale co tam. Najważniejsze,że spróbowałam i się udało,bez nijakiej tabletki uśmierzającej.
Dziękuję Ci Alman za super poradę. Te babcine sposoby jednak mają magiczną moc,że tak powiem...
I tak trzymać! Super!
Są miejsca na ciele, których uciskanie uśmierza ból i pewnie coś w tym jest. Natura daje nam wiele możliwości. Musimy się nauczyć z nich korzystać. Fajnie, że dziś możesz cieszyć się zdrowym dzionkiem
Ależ proszę bardzo. Goplano, no cieszę się ogromnie, czasem warto sobie przypomnieć jakieś babcine sposoby na to i owo. Pozdrawiam.
Witam. nastrajam się na nadchodzące dziś upały. Dobrze, że jest obiad i nie trzeba gotować.
Na razie pogodnie i w sam raz, ale co będzie potem?
Tymczasem robię kawę... ktoś chętny? sernik na zimno też może być na dokładkę.
Miłego dzionka.
Ja poproszę sernikową dokładkę na baardzo zimno - już mamy tropiki, lodem przegryzam jajca na cukinii i myślę co by tu gotować, bez gotowania??
To trzeba zapisać i przekazywać potomnym
Witam tropikalnie
Umęczona jestem gonitwą z konewkami i laniem z węża, bo za późno wstałam i musiałam spieszyć się, uciekać przed skwarem.
Na razie oddycham normalnie, ale wieczór i nocka mogą być ciężkie.
Nie ruszamy się nigdzie, eM coś kończy remontowo, ja kombinuję jedzenie na szybko i na ciepło - mam cukinię dorodną, mogę szybko zapiec chyba w mikrofali ?? doczytam instrukcję /bo zwykle jej nie czytam/.
Cisza wokół, wszyscy schowani w cieniu, nawet ptaki zamilkły, czasami jakiś podleci do poidełka i zwiewa w krzaki.
Teraz chwilka odpoczynku, doczytam przepis almanowy i do kuchni.
Uważajcie na siebie
Dopisano 2022-8-18 19:10:17:
Cukinia pyszna:kuskus wymieszałam na sucho z solą i curry, zalałam wrzątkiem
wędzoną pierś kurczaka zmieliłam, dodałam pieprz ziołowy
oliwki czarne całe /lepiej pokroić na pół/ na dno 'korytka
na wierzch ser mimo... ten pomarańczowy i 'łódeczki ze skórki innej, struganej cukinii.
Dzięki za pomysł, mam jeszcze sporo farszu do 'makaronu cukiniowego, struganego obieraczką , podduszę na patelni i kolacja z głowy.
U mnie tropiki to standard. Ale trochę oddechu jest, bo zamiast 25 rano jest tylko 17-18. Fajnie się wychodzi na zewnątrz wtedy.
Ja nie jestem za gotowaniem w mikrofali.
Z rzadka służy mi do podgrzewania jedzenia (bo rzadko mam ekstra coś, czego nie można podgrzać na kuchence) oraz do mleka, gdy potrzebuję podgrzane, bo mniej sprzątania.
A na stałe rozmrażam wszystko tam. Wkładam wieczorem, wyjmuję rano. Taka szafka ochronna przed kotami.
Służba u psa chyba zakończona. Wracam do domu. Córka chce wrócić do siebie. Ale zobaczymy jak będzie się czuła, teraz śpi.
Ja znalazłam kombinację: grill + fale do zapiekania warzyw z farszem ugotowanym
i wyszło szybko, smacznie i bez nagrzewania piecyka.
Nie gotuję w mikrofalówce, tylko podgrzewam i od dzisiaj zapiekam.
Ekkore, jak dziś się czuje Twoja córcia?
Sernikową dokładkę bardzo proszę, dostajesz dużą porcję, bo zasługujesz za to latanie z konewką. A tak swoją drogą to u Was tak wolno lać wodę z węża wodę na ogródek? U nas są zakazy. Ja mam wodę w beczce, deszczówkę z czasów gdy padało, ale komu by się chciało jechać kilka km by podlać. Moje pomidory były podlane 2 razy - raz po posadzeniu i raz pokrzywami. Już chwilę nie byłam, raz w tygodniu jedzie M, ale nic nie widzi... aż jestem ciekawa jak to wygląda w taką suszę, ale cukinię przywozi ciągle, parę ogórków też, a ostatnio nawet kilka pomidorków koktajlowych. Wychodzę z założenia, że rośliny powinny sobie też same radzić w różnych warunkach.
Na marginesie - bardziej korzystnie dla roślin jest chyba podlewać wieczorem, więcej skorzystają, bo woda tak szybko nie wyparuje.
A u nas mówią odwrotnie podlewać, rano. Bo wtedy rośliny dostają zastrzyk na dzień, a w nocy zregenerują się rosa.
Ja podlewam wieczorem, bo rano nie mam czasu. Codziennie. Rośliny nie w gruncie, tylko w ziemi wysypanej na folię same sobie nie poradzą. Krzaki też podlewam, szczególnie te tegoroczne oraz figi, bo te uwielbiają wodę. Resztę czasami, chyba, że mąż leje, to wtedy wszystko.
Raz na jakiś czas dobrze im zrobi.
Tylko trawy nie podlewamy. Kiedyś robiliśmy to, ale w jedno lato, gdy nie mieliśmy czasu, to i tak wyglądała tak samo jak podlewana u sąsiada. To szkoda wody.
Tak, jak ze wszystkim: są 2ie szkoły /faleniecka i ta 2ga, której nazwy nie pamiętam/.
Lepiej lać raniuśko, nie tak jak ja dzisiaj.
Wieczorem leję z konewki ocieploną wodę lub moją odżywkę-śmierdzidło tam gdzie jest za sucho i pod nowe roślinki.
Zimna woda studzienna, z węża sparzyłaby liście wyprażone na słonku.
Czy wolno używać własnej studni do ratowania roślinek?? chyba tak.
Ja nie korzystam z sieci wodociągowej w ogrodzie.
Po to była kopana studnia i kupowana pompa.
Jak mam dość krzepy by dźwigać konewki, ganiać z nimi jak nasze koty z pęcherzem to czerpię z oczka - bagienka, ale to strasznie ciężka i śmierdziąca robota .
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Wczoraj ostro popadało tak od 16-ej do ...nie wiem której, bo już zasnęłam ale myślę, że do północy. W tej chwili chodniki suche. To najlepiej pokazuje jak bardzo brakowało tego deszczu.
Zaraz wychodzę do pracy. Zrobię sobie śniadanie do pracy, dokończę kawę i w drogę. Jak zawsze w planach dłuższy spacer więc trzeba odpowiednio wcześniej wyjść.
Zostawiam pogodę na dziś z życzeniem dobrego dnia
Ps. Podobno z środy na czwartek była w Polsce zorza polarna
U nas zero deszczu,ale za to war lejący się z nieba. Dobrze,że choć w domu można się nieco schłodzić lodami Miałam napisać-lody były bardzo dobre,nie takie słodkie a w smaku orzeźwiające. Wczoraj pojechałam kupić,bo promocja jeszcze trwa,ale niestety akurat tych nie było. Wzięłam jogurtowo owocowe i waniliowe.
Poza tym dzień jak codzień.Sierpień dużymi krokami zbliża się ku końcowi,a wraz z nim i wakacje. Ciekawe co przyniesie nam kolejny kwartał. Podwyżki to już norma,ale co można na to poradzić. Byleby tylko spokój był..
Masz rację - ja też zauważyłam, że te z mango i maracują są mniej słodkie i chyba dlatego tak bardzo mi smakują. No a do tego jeszcze takie kremowe, mmmm.....
Jogurtowe z dodatkiem owoców leśnych też mi smakowały, bo obok słodyczy wyraźnie czuje się kwaśność owoców. Dobre połączenie ale jednak znacznie słodsze.
Dziwne czasy nastały - w milczeniu przyjmujemy wszystko, co przynosi los jednocześnie modląc się żeby nie było gorzej...
Byłam w Lidlu dzisiaj i nic z tych smakowitych lodów co pisalyscie nie było, widocznie w Polsce są inne marki a tu inne.
Mimo wszystko miałam tam być, bo pewna pani starsza zasłabła i się przewróciła, potrzebna była pomoc, obtarła sobie kolana i łokcie a nawet duży palec u nogi do krwi.
Niestety personel nie jest wyszkolony w tym kierunku, tak jak być powinien. Trzeba było zasugerować nawet o krzesło, żeby starsza pani mogła sobie usiąść i to wszystko mozolnie szło :(
W koncu znalazla sie adekwatna osoba, która specjalizowała się w pierwszej pomocy...
Nadiu, ta promocyjna oferta była w Biedronce. Niestety nie w Lidlu
Witam piątkowo :)
Zrobiło się przyjemniej,bo temperatury trochę spadły do 22 stopni, jednak deszcz nie pada, chociaz zdarza sie pare kropel, ale to nic w porównaniu do potrzeb. Jednak przyjemniej jest teraz wyjść sobie na słoneczko i się ogrzać, bo przy upałach, to się uciekało gdzieś, gdzie jest chłodniej.
Dzisiaj rano na dworze, lekka warstwa wilgoci, to być może ciut popadało, jak to się mówi od ziarnka, do ziarnka i zbierze się miarka
Wczoraj zaprawiałam ogórki, a dokładniej sałatkę szwedzka.
Dostałam przepis od mamy i nawet nie wiedzialam, ze jest tak niewiarygodnie prosta w zrobieniu
Pozostałe ogórki zrobiłam na małosolne.
Pozdrawiam i zycze milego dnia :)
P.S. Dziekuje Smakosiu za codzienna pogodę w Polsce
Oj, nie ma za co. Dzięki temu ćwiczę pamięć...co to ja miałam zrobić? A! Wkleić pogodę!
Cześć :)
wpadłam z 2gą kawusią by odsapnąć, jak zwykle po zaprawie ogrodowo-kociej.
Deszczu u nas nie było i raczej nie będzie, jak zwykle omija nasz region ;(
Ledwo ogarniam moje bidy podsuszone i to tylko najmłodsze lub niedawno przesadzane, jak borówki.
Ogórki chyba na jutro będą, to część pójdzie do selerowej zalewy, co stoi w lodówce, a resztę rozdam.
Opychamy się cukinią - ta faszerowana jest super, a wstążki strugane jeszcze lepsze, na surowo czy duszone smakują nam bardzo.
Teraz ogarnę domek i do kuchni, co dzisiaj zjemy?? jeszcze nie wiem.
Pozdrawiam, trzymajmy się cienistych miejsc
Uff, byle do jesieni
Smosiu jak bym nawet chętnie zaplacila za te Twoje ogrodowe ogórki, bo wiem, ze są z najwyższej półki
Witam. Temperatury u mnie nie pozwalające na normalne funkcjonowanie, do tego jeszcze obudziłam się o po 1-wszej i do rana nie mogłam już usnąć. Koło 7-mej przysnęłam, ale niestety mój M tak łaził i hałasował, że o 8-mej się obudziłam. Jestem więc dziś nie do życia. Dobrze, że mam jeszcze naleśnika nadzianego struganą cukinią, jak mawia Smosia, papryką, serem i pomidorami, więc zjem bez potrzeby gotowania. Nawet smaczny taki zapieczony.
Miałam w planach dziś rano pomaszerować do Biedry /moja już otwarta po remoncie/, ale nie byłam w stanie, może wieczorem się uda.
A poza tym ... stara bieda jak mawiają. Trzymajcie się zdrowo.
PS. Smosiu, a kiedy to wesele masz? myślałam, że może w tych dniach.
I dobrze myślałaś alman - już szykujemy ciuszki, włoski układamy i na bal
Wczoraj dokupiliśmy /aż za dużo i zbyt drogo, jak zwykle kiedy termin tuż, tuż/ buty dla eMa, drobiazgi weselne - laurkę, pyszności na osłodę dla młodych.
Przelewem poszła kasa, bo nam tak wygodniej, im chyba też. Tak nam doradził onet, chyba nie będzie gafy.
Zbieramy ferajnę rodzinną, ile wlezie do auta, eM będzie kierowcą, bidak - nawet toastu nie wypije, ale to nie problem bo nie przepada za promilami.
Byle wszystko poszło gładko, szczęśliwie i na dobre.
Troszkę mnie już męczą takie imprezy, najbardziej powtórki /kiedy wnuczki na kolejny ślub dziadka przychodzą /.
No to udanej zabawy. I tańcz, dopóki jeszcze nogi niosą.
Boże, jak ja lubię tańczyć, jak ja dawniej lubiłam się bawić, teraz też lubię, ale te "choroby współistniejące" uniemożliwiają normalne funkcjonowanie...
Smosiu jak to odczytasz to pewnie będzie już po zabawie. Zapewne zabawa przednia.Jak tylko dobra muzyka,fajni ludzie i dobre jedzonko,to zabawa musi być udana
Daj znać,jak tam nogi,bardzo opuchnięte od skocznych hulanek?
Nie sprzedaję, mogę obdarować - wczoraj większe dostali znajomi, na mizerię a mniejsze upchnęłam w słoiczkach /co stoją w lodówce, tak na bieżąco/.
Smaczniejsze są te wczesne pędzone z nasionek, kompostowe" bywają gorzkie, są kuliste bardziej niż podłużne, mają też wielkie nasiona.
Witam sobotnio
Obudziłam się o 5.30 i próbowałam jeszcze zasnąć ale nic z tego nie wyszło. Wtedy mi się przypomniało, że wczoraj położyłam się spać po 21-ej więc 8 godzin snu, to i tak dużo. Zaraz zrobiłam kawę i dla relaksu oglądnęłam sobie jeden odcinek amerykańskiego Mam Talent. Ale się wzruszyłam. Jej, jak niektórzy są zdolni. Polecam zobaczyć, bo ten jeden odcinek ma w sobie same "perełki"
https://youtu.be/pYF-rtXAeKs
Z mamy wynika ,że u nas deszcz i burze. Jak to się spełni to super,bo jest taka brutalna duchota,że pot spływa niemal strumieniami
Smakosiu ,osobiście Cię mianuję naszą Pogodynką Bardzo dobrze jest wiedzieć jaka jest pogoda,w końcu każdego dnia od tego zaczynamy
Zawsze kiedy wstaję,pierwsze co robię to patrzę za okno,a czasem nie muszę,bo słońce samo mi wpada budząc swymi dostojnymi promieniami
Dziś dzionek powitał spowitą mgłą,co zwykle zwiastuje piękną pogodę,ale po południu mogło by popadać. Zresztą mapa wyraźnie to mówi.
Pozdrawiam słonecznie i zapraszam na herbatkę mietową
Potwierdzam, Smakosia mianowana na Pogodynkę
Zostawiam śniadanie i życzę miłego dnia
Oooo szakszuka! Ja sie pisze na takie śniadanko :) Pysznie wygląda
Śniadanko z szakszuką,dziękuję,ale pycha ,dzięki Smakosiu
Witam sobotnio :)
U nas piękna pogoda i do tego ma być tylko 23 stopnie, więc trzeba to wykorzystać
Wyjeżdżamy z kolezanka poza miasto , oczywiście samochodem, bo strajki będą trwać, aż do niedzieli. Gdzieś się wybieramy do jakiegoś płatnego parku, ogrodu, czy cos w tym stylu, zobaczymy, bo nigdy tam nie byłyśmy Kanapki już uszykowane ( wczoraj pieklam bachusowy chleb) i zaraz zrobie herbaty w termos, kawa będzie na miejscu
Lubię takie niespodziewanki - wczoraj sie dowiedzialam, zgodzilam i dzisiaj lecimy z pomysłem w dluga
A jeśli chodzi o mapę Polski Smakosi,to bardzo mi pomaga, bo wtedy wiem gdzie są upały, gdzie deszcze, a gdzie normalna temperatura i wtedy wiem o czym mówicie a właściwie piszecie
Pierwsze co, to właśnie wchodzę na mapę Smakosi Chciałabym, zeby ta mapa byla na stale, bo jest bardzo wyraźna i oczywista
Kochani życzę Wam przyjemnego dnia
Jak ten czas zaiwania do przodu. Teraz jeszcze doszły nam dyżury w wyprowadzaniu psa u córki.
Dobrze, że czuje się już lepiej, ale dalej nie utrzyma smyczy z tym ciężkim, ciągnącym psem.
Czy słyszałyście o zmianach rakowych w woreczku zolciowym? Myślałam, że tam to tylko kamienie. Marta miała zmiany o charakterze niezlosliwym. Wczoraj widziała wynik badania hispatologicznego (na portalu pacjenta). Dobrze, że jej wycięli, nie ma szansy na rozwój i zmianę charakteru.
Dzisiaj zaczynamy ogarnianie chałupy, po dwóch miesiącach rozjazdów i braku czasu, należy się gruntowne sprzątanie.
Jutro moja maszyna do lodów przyjdzie, mąż idzie do kina to będę się bawić. Zobaczymy co wyjdzie, na pierwszy rzut pójdą lody kawowe, potem z żurawiny- ugotuję kulki żurawinowe na dżem i dodam do masy. Powinny być super, takie kwasne.
Witam. No Ekkore, dobrze córka zrobiła. Tak, ja to wiem, ze woreczek może być rakowy, moja tesciowa zmarla własnie na ten rodzaj /dawno temu, ja Jej nie zdazylam poznać/. Po wycieciu zawsze robią badanie histopatologiczne.
I czego ja się boje, to nie bólu gdy mam atak, bo z nim sobie radzę nospą lub scopolanem, ale wlasńie tego, zeby to nie przeistoczylo się w coś...
Boje sie, ale od 40 lat sie z tym bujam i nic z tym nie zrobilam, przy czym ataki ewentuale mam rzadko, a był czas chyba z kilkanascie lat, ze w ogóle mi nie dokuczał, mimo, że jadlam wszystko.
Ale dobrze, ze juz ma to z głowy.
U mnie żar się z nieba leje, trudno żyć w tym skwarze. W cieniu 34 st. a w słoncu... brak skali...
Miałam dziś zrobić szarlotkę z papierowek sypaną, ale okazalo się, że duzo się zepsulo i z szarlotki nici. Zatem jeszcze lepiej, nie musze grzac piekarnika.
No to trzymajcie się cienia.
Ja jestem zaskoczona tym badaniem hispatologicznym, bo ja dostałam woreczek z kamieniami w prezencie, nie uszkodzony. No chyba, że mi się tylko wydaje, w końcu to już ponad 20 lat, a dowód rzeczowy się utlenił całkowicie.
Córka mówiła, że jak masz kamienie to oddają je w pojemniku, zakładam, że w formalinie lub innym podobnym płynie, na pamiątkę.
Dla mnie to też totalne zaskoczenie. A noszę w woreczku chyba 2 kamyki,chyba,bo dawno nie robiłam USG jamy brzusznej ,choć powinnam.
Trzeba to nadrobić,a najlepiej to byłoby się pozbyć tych kamieni.
Dawniej nie badano, ale sym miał usuwany chyba gdzieś ok. 13-14 lat temu i już było badanie. Jeśli są kamienie to dają w pojemniczku, ot tak, na sucho, ale gdy jakiś muł to co dadzą? przecież nie woreczek. A do badania to wystarczy chyba mały wycinek. Nawiasem mówiąc teraz wszystko badają.
No i już niedziela
Trochę za szybko umyka ten weekend. Na szczęście już wstałam i myślę tylko o tym, że ten dzień dopiero się zaczyna więc czas na kawę i radar pogodowy
Wczoraj byli u mnie rodzice na obiedzie. Kupiłam jakąś, niby wyjątkową wołowinę na gulasz. Napisali, że młoda i będzie się krócej gotować. Oczywiście była droższa ale coś za coś. Tyle że gotowała się dłużej, bo kawałki były nieuczciwie ( moim zdaniem) mieszane. Jedne się rozpadły a inne były ciągle twarde. Wiadomo - obiad zjedliśmy ale szału nie było. Dobrze, że gośćmi byli moi rodzice.
Wczoraj cały dzień padało. Teraz też pełno deszczowych chmur.
Udanej niedzieli
Witam :)
u nas leje i grzmi z daleka.
Nareszcie wody nam nie brakuje - rośliny podnoszą listki, nabierają kolorów.
O mięso dobrej jakości coraz trudniej. Miałam pewne źródło, ale zmienili dostawcę, zaczęli paczkować i teraz kupuję co, gdzie popadnie.
Handel jest 'upolityczniony czyli zmanipulowany, aż strach. Mocno muszę kontrolować swoje odruchy, apetyt na 'okazje by nie popłynąć z kasą.
I tak nie upilnuję wszystkiego, zawsze coś mi umknie i potem jestem zła, że znowu mnie wpuścili w kanał promocyjny, jak dziecko ;((
Teraz 2ga kawusia i relaks w domowym "spa
Udanego odpoczynku niedzielnego
U nas trochę polało,trochę pogrzmiało,ale nadal gorąco. Ma jeszcze padać,to może w końcu powietrze się trochę przerzedzi i będzie czym oddychać.
Z tym mięsem niestety prawda,coraz droższe a i jakość pozostawia wiele do życzenia..
Aaaa! Przypomniało mi się, że miałam napisać o oleju rydzowym. Czy stosujecie taki w swojej kuchni? Znany od wieeeeeelu pokoleń, jeden z najzdrowszych a ja w zasadzie dowiedziałam się o nim niedawno. Kiedyś coś słyszałam ale potem zapomniałam. Ostatnio przypomniałam sobie, kiedy usłyszałam, że pewna znajoma osoba pije każdego dnia koktajl z dodatkiem tego oleju w celu obniżenia złego cholesterolu. Osobie tej polecił przepis lekarz, który w pierwszym odruchu chciał przepisać leki ale ta osoba się nie zgodziła. Od słowa, do słowa i stanęło na tym koktajlu. Po miesiącu wyniki znacznie się poprawiły. Pomyślałam, że pewnie warto o tym wspomnieć, bo wiele osób zmaga się z nieprawidłowym cholesterolem a warto próbować naturalnego leczenia.
Nim dostanę pełny zestaw składników do przygotowania koktajlu, wkleję link do informacji o oleju rydzowym.
Strona z informacją o produkcie nie jest przeze mnie wybrana w celach reklamowych. Zwyczajnie tam jest dość obszerny opis i dobrze się go czytało .
https://www.olejznatury.pl/do-czego-wykorzystac-olej-rydzowy-i-jakie-sa-jego-wlasciwosci
Olej rydzowy? Nigdy nie słyszałam..a tu sie okazuje jaka to zdrowotna perełka. Dziękuję Ci Smakosiu za te namiary i oczywiście czekam przepisu na koktajl
no i na wszystko co przywraca zdrowie a nie potrzebuje tabletki
O oleju rydzowym nie słyszałam wcześniej.
Jestem na tabletkach na cholesterol, dają mi poczucie wolności, nie muszę idealnie pilnować tego co jem, choć zdrowo się odżywiam.
Generalnie z problemem zmagam się gdzieś od trzydziestki, ale dopóki nie było wysokich trójglicerydów, nic z tym nie robiłam.
Wybrałam świadomie, bo wydawało mi się, że w diecie nie mam co zmienić. I tak brałam gdzieś przez trzy lata.
Na początku pandemii zostałam bez lekarza i leków (mój w lutym zamknął gabinet, do nowego nie miałam terminu, a potem była tylko teleporada), trojglicerydy poszybowały do powyżej 300. Trzy miesiące leków, wszystko się wyrównało. I trzyma.
Teraz przymierzam się wypróbować znowu bez leków, chyba, że jeszcze zmienię zdanie i zadzwonię do lekarza. Bo skończyła mi się recepta.
Mnie w tym wszystkim najbardziej przeraża alzheimer, te zatykające się mikro naczynka dookoła mózgu.
Wolę wizję uszkodzonej wątroby przez statyny, badanie krwi mam co pół roku celem kontroli czy nie ma złego wpływu niż bycie roślinką przez kilka lat życia.
Witam z gorącego zakątka. U mnie słońce, ma padać, ale na razie nic na to nie wskazuje. Siedzę i zajadam lody z mango, wczoraj córka kupiła mi w Biedrze., powiem tak - dobre, ale te kupowane najczęściej w osiedlowym sklepie firmy Koral w kubeczkach o trzech smak też są bardzo dobre. Cena - tylko do kupienia w promocji, inaczej w tak gorące lato groziłoby bankructwo.
Co do oleju rydzowego - słyszałam u Jakubiaka w programie, ale nigdy nie widziałam w realu.
A cholesterol - mam bardzo dobry jak dla zdrowego człowieka, ale dla sercowca jakim jestem to już za wysoki. Od kilku lat zajadam tabletki z zalecenia kardiologa /rodzinna twierdziła, że bardzo dobry poziom/.
Po lodach kawa... ktoś chętny?
Miłego popołudnia.
Chętnie się napiję,ale słabszą ,bo śpiąca cały dzień jestem. Mogłabym się zdrzemnąć,ale nie ma bata,bo potem nocka zarwana.
Chciałam w promocji biedronkowej jeszcze te pyszne lody dostać,ale niestety zostało tylko jedno opakowanie. Musiałam więc obyć się smakiem. Kupiłam za to 2-litrowe orzechowo-śmietankowo-kawowe z innej firmy,ale dobre.Zwłaszcza orzechowa część.
Witam poniedziałkowo
Startujemy z nowym tygodniem!
Jeszcze tylko radar pogodowy i już mnie nie ma
Radar wskazuje ,że będzie deszcz. O tak,niech bedzie go jak najwięcej. Póki co jest pochmurnie i 19 stopni.
Śpiochy wstawać,najwyższa pora na kawę
Wstałam, wstałam
O tej porze to ja kolejną kawusię popijam, najczęściej kawiarenkową.
Ale lodowo się zrobiło.
Moja maszyna przyszła, jak planowałam od razu nastawiłam lody kawowe.
Wykorzystałam najprostszy przepis z dołączonych przepisów - ze śmietany kremówki i mleka.
Pycha, pycha, pycha.
Nie są tanie te lody, składniki kosztują.
No i czas.
Ale dla mnie warto.
Jak zjemy, następne będą żurawinowe.
A potem inne eksperymenty.
Zapraszam na pucharek domowych, kawowych lodów.
Moja pracowa dziewczynka w końcu opanowała toaletę w pełni. Już od jakiegoś czasu sikała do ubikacji bez problemu, ale tzw dwójeczka nie była do opanowania.
Zakładała pullups samodzielnie, gdy czuła potrzebę. Próby siedzenia kończyły się zatwardzeniem.
I w sobotę się stało...
Taka dumna z niej jestem.
Napewno pycha,co swojski wyrób to swojski. A powiedz mi,droga jest taka maszyna do wyrobu lodów?
Ta maszyna to wiadro, do którego wsypuje się lód w kostkach, warstwami z solą do robienia lodów (przemysłowa, nie do jedzenia, choć ta moja była śnieżno biała, to często jest szara. Ona nie pozwala się topic lodowi szybko czym jestem zaskoczona, ale działa) oraz cylindra z mieszadłem pokrywką i wystającym bolcem, na który zakłada się silnik.
Należy przygotować masę lodową, przepisów jest sporo. Wszystko musi być schłodzone i wlane do cylindra. To co wymaga gotowania lepiej przygotować dzień wcześniej.
Ja kawę chłodziłam lodem.
Najpierw składa się wszystko bez lodu i chwilę wszystko miesza. Uruchomiony silnik porusza i mieszadłem i cylindrem.
Potem warstwami sypie się dookoła lód i sól, pierwsza i ostatnia warstwa to lód. Potrzeba jakieś 4 kilo lodu (u mnie kupuje się w workach), większość nie zdążyła się stopić, ale cylinder musi być obsypany po górę.
I uruchamiany. Gdzieś 30-40 minut hałasu, trzeba sprawdzać i uzupełniać lód, ale wcale nie jest go dużo.
Maszyna kosztuje jakieś 40 dolarów, ale robi lody. Bo inne to tylko miksują po zamrożeniu, co dla mnie zawsze było problemem.
No i kosztują dużo więcej.
40 dolarów bym przebolała, tym bardziej, że nim kupiłam jadłam lody zrobione w niej gorzej z 200.
Zdjęcia następnym razem , teraz wychodzę, link do urządzenia wstawię jak już będziemy na zajęciach
No to wrzuć trochę fotek tej maszyny do lodów, bo jakoś nie potrafię jej sobie wyobrazić , no i oczywiście lody przez Ciebie zrobione
https://www.amazon.com/gp/aw/d/B0009A0N4E?psc=1&ref=ppx_pop_mob_b_asin_title
Link do urządzenia powyżej, nie chciało mi się łącze zlikwidować, cały tekst mi pisało w ten sposób.
Jednak kilka dolarów więcej kosztowało, zapomniałam, że mam bonusy do kart i je wykorzystałam.
I jak pisałam, zdjęcia zrobię następnym razem, jak to wygląda po zmontowaniu i z lodem. No i oczywiście same lody.
Dziekuje :)
A co tak tu cichutko? Może jabłecznik i popołudniowa kawa Was skusi by wejść do kawiarenki? Zapraszam
Chetnie sprobuje, bo taki nietypowy ten jabłecznik, pięknie wygląda i pewnie podobnie smakuje
Smakuje bardzo dobrze,także zachęcam do spróbowania
Oglądałam Twój komentarz pod żeberkami,aż podskoczyłam,bo ja miałam na obiad dokładnie to samo,tylko z innego przepisu Pogoda się ''poprawiła'' na deszczową więc taki obiad smakował wyśmienicie.
A co do Twoich ogóreczków to rodzince na pewno zasmakuje,bo u nas wszyscy lubią curry i ogórki I tak jak napisałam jeszcze je zrobię. Jutro jadę na targ kupić ,bo u brata już nie ma. A powiedz mi,próbowałaś cukinię w tej zalewie?
Bardzo się cieszę, ze te ogórki Ci zasmakowały, bo u nas prawdziwymi smakoszami były i są przede wszystkim dzieci
Cukinii w zalewie nie probowalam, bo jak mam cukinie, to wykorzystuje je tylko na dwa sposoby, czyli, albo wydrążam ja i nadziewam mielonym odpowiednio doprawionym , na to żółty ser i zapiekam, albo robię ketchup z cukinii, taki bardziej na ostro
Chciałabym Wam pokazać, gdzie w sobote bylam razem ze znajoma i co widzialam. Głównie chcę Wam pokazać pomieszczenie z mini lalkami, gdzie niektore sie ruszaja min. tam gdzie jest pralnia, co jakiś czas pani porusza kołem, a inna rusza się na boki( tak jakby masło robiła) dzieci spuszczają przez sufit na nitce pająka, żeby babcie przestraszyć i co jakiś czas ta nitka się rusza z pajączkiem, pan w szkole wciąż cos pisze na tablicy... Naprawde super to jest zrobione, bardzo pomysłowo :)
Ciąg dalszy - szkoda, ze nie moge przeslac filmików...
Witam. No u mnie niestety grzeje jak nic, żadnego ochłodzenia czy deszczu.
Już trzecią noc mam "niespaną', budzę się o 1-ej, bez względu na to, o której się położę, bo wczoraj celowo siedziałam do 24-tej, a i tak pobudka była, a potem licz kobieto barany... efekt taki, że już ledwo żyję, nie ma we mnie werwy, jak mucha w smole.
Ciasto Goplany piękne. Miałam też gdzieś przepis z jabłkami tak ułożonymi, może znajdę.
Jak się ochłodzi nieco to też muszę coś upiec, bo uwielbiam piec, choć nie muszę jeść.
Dziś usmażyłam sobie na obiad krążki cukinii, tylko lekko posolone, bez panierki, a do tego sałatka z pomidora z czosnkiem, szczypiorkiem i jogurtem. Wiecie, że to mi wystarczyło nawet bez skrawka chleba. Miałam upiec facaccię do tego, ale mi sie nie chciało i dobrze, bo jestem tym najedzona. Wprawdzie na deser zjadłam jeszcze loda mango.
Smosia widać leczy kaca po weselu, no i nogi pewnie w górze odpoczywają.
Smosiu, zalewa z kiszonych będzie smakować.
Trzymajcie się zdrowo.
Nadiu, to jest niesamowite, robi fantastyczne wrażenie. A co dopiero mówić, kiedy się to ogląda na żywo. Co za kunszt! Dziękuję, że podzielłaś się zdjęciami. Jeszcze do nich wrócę, bo muszę sobie na spokojnie pooglądać te wszystkie szczegóły. A gdzie to się znajduje?
Super! Super!
Ta miejscowość nazywa się LEONARDSLEE :)
To było wewnątrz budynku, ale też są fajne rzeczy na zewnątrz :)
Wklejam kilka fotek.
Ależ tam jest klimat! Fantastyczne miejsce. Otoczenie zadbane ale w taki naturalny sposób, ze smakiem i bez zbytniej nachalności - przyroda nie została przytłoczona poszczególnymi elementami. Odpoczynek w takim miejscu, to super sprawa.
Dziękuję za fotki
Faktycznie odpocząć i pospacerować było gdzie :)
Świetne, pomysłowe i dopracowane jak trybiki w zegarze.
Fajna wycieczka, dzięki przejrzę parę razy, bo takie arcydzieła są tego warte i wymagają dużo skupienia.
Teraz Dalunia odciąga mnie od ekranu bym nie oglądała obcych kotów, bo przecież mam Ją i jej Synka.
Witam wtorkowo
Wczoraj dzionek wypełniony był do granic. Dużo chciałam zrobić ale niespodziewanie wpadła do mnie koleżanka. Potem szybko nadrabiałam czas ale tak się nie da. Będzie trzeba zrobić dziś, to co się nie udało wczoraj.
Po pracy umówiłam się na kawę z koleżanką, której nie widziałam ponad rok więc znów zleci szybko. Jak to jest, że nagle wszystkie zaległości pojawiają się w tym samym czasie
Ale póki co kawa i radar pogodowy.
Dobrego dnia
Witam
Odsapnęłam po gonitwie zakupowo-imprezowej, do tego jeszcze z przygodami domowymi. Jak zwykle - pośpiech i napięte terminy, emocje i adrenalina to musi coś strzelić. I strzeliło nam do łbów by słuchać nawigacji, baaardzo zły pomysł, zwłaszcza w deszczu gdy ulice są puste i nie ma nikogo by spytać o drogę...
Dojechaliśmy w ostatniej chwili, więc gnaliśmy do sali 'ślubnej jak spłoszone konie i: deszcz nas przemoczył bo nie spakowałam parasolki
gałęzie potargały mi włosy
nie mogliśmy znaleźć właściwej ścieżki /było ich wiele, w gąszczu krzaków i drzew/
więc dotarliśmy gdy Młodzi przyjmowali życzenia i prezenty.
NIE tak to planowaliśmy, ale wyszło jak zwykle.
Ogólnie było pięknie (otoczenie i organizacja, wystrój sal - było ich parę: restauracyjna, bufetowa, balowa, ślubna-zdjęciowa) i komfortowo.
Tylko zbyt deszczowo i chyba dość drogo /hotel dla gości, wyrafinowane potrawy: tradycyjne, wegańskie i wegetariańskie/. Pyszności słodkie i napoje.
Alman kaca nie mam, bo wypiłam 00!! promili - chyba 1sza moja impreza weselna bez szampana i wina .
Kto późno przychodzi ... moja wina, nie załapałam się na szampana a potem serwowali wódkę polską, dobrą bo schłodzoną w kubełkach z lodem.
Ale to nie moja bajka, więc jak mój eM nie piłam nic %ego.
Balować zaczęli na dobre gdy my musieliśmy wracać. Atrakcji wiele: pokazowe tango jako 1szy taniec Młodych, strzelające konfetti i race, wielopiętrowy tort i fajny DJ. Bal atrakcyjny, dopracowany w każdym szczególe.
Powrót znowu z przygodami, 2gi błąd nawigacyjny, ale paliwa starczyło na szczęśliwy dojazd do domu i to najważniejsze.
Więcej chrześniaków nie mamy, możemy odetchnąć z ulgą /finansowo i kondycyjnie/.
Nogi mi wysiadały, ale nie od tańca, to bieganie i spacery od sali do sali mnie wykończyły, mimo wygodnych butków /na szczęście spakowałam wygodne, na zmianę gdy szpile "wejdą mi już w łydki /.
Dobrze, że to mamy za sobą i następne zaproszenia możemy już przyjąć lub nie, pojechać na ślub lub wysłać życzenia.
Jestem zbyt umęczona domowymi pracami by śmigać na parkiecie, dłonie też nie na pokaz, gdyby było chłodniej, dokupiłabym rękawiczki, by nie straszyć paluchami jak z drewna.
Fotek nie mam, sesja zdjęciowa była, kamery też, ale wiadomo - to potrwa nim coś do nas dotrze, chyba że zapomną wysłać...
Pozdrawiam i udanego dnia życzę
Witam.
Smosiu, dzięki za tak dokładny i z humorem opis. Dziś wstałam bez humoru dobrego, bo jakieś sny mnie nawiedziły, ale Twoja relacja przegoniła wszystko. Uśmiałam się, popłakałam, i od razu inaczej.
Tak czasem nawigacja wyprowadzi na tzw. manowce. Wielu tego doświadczyło nie jeden raz. Dobrze, jak mówisz, że benzyny nie zabrakło.
Ale być na weselu całkiem na sucho i nie potańczyć, to tak jak być w Rzymie i papieża nie widzieć?
Dobrze, że już wróciłaś, że jesteś, od razu inaczej gdy piszesz.
U mnie pochmurno, wczoraj jakaś burza postraszyła, coś popadało, ale nie za dużo.
Dziś mam zaplanowane prace kuchenne, więc dobrze, że nie ma dodatkowego grzania.
Mąż przywiózł wczoraj 2 wiadra jabłek, coś by trzeba z nimi... e, niedobrze mi się robi...
Przywiózł też cukinie i mnóstwo pomidorów koktajlowych /czerwone i żółte/ oraz trochę tych moich normalnych - są średniej wielkości, ale pyszne.
Tak się zastanawiam, dziwne te moje roślinki, rosną bez podlewania, susza, a one mają wszystko w nosie i robią /owocują/ co do nich należy.
Trzymajcie się zdrowo, miłego dnia.
Zbytnia ufność nas zgubiła, bo przecież nawigacja wie lepiej, mamy sporo czasu, a tymczasem czas szybko uciekł bo wiele drobiazgów po drodze było do odfajkowania.
Rodzinka wyluzowana i upojona szczęściem Młodego zaczęła narzucać swoje: klucze zawieź, pogadaj o psie, tylko gdyby jeszcze wspomnieli, że mamy gnać do firmy a nie do ich domu /znowu trzeba było zawracać, na peryferie miasta/.
Było, minęło. Czekamy na płytkę z filmem ślubnym i fotkami - obejrzymy wszystko dokładnie, spokojnie i bez problemów.
Mnie na nich nie będzie, prawie i to jest wieeelki + całego zamieszania.
Dla mnie nawigacja, to stara papierowa mapa, a ta nowoczesna, to zwykła Mariolka kłamczucha
Nie ma to jak wesele z przygodami. Będzie co wspominać po czasie.
My korzystamy z map googli w telefonie, gdy jest zasięg internetu rzadko zawodzą, w Stanach drogi wybudowano lata przed erą nawigacji, więc niewiele się zmienia.
Czasami jak nie ma netu, a mapa nam się zgubi na górskich bezdrożach, wtedy mąż odpala czeskie mapy topograficzne, działają jak gps, bez netu, ściągać dany rejon przed wyjazdem, zajmują sporo miejsca, więc ma tylko te co potrzebne. Nie raz uratowały nam dzień, bo na górskich drogach nawet mężowska orientacja w terenie czasami zawodzi, szczególnie, gdy źle skręcimy.
On wie, że jedziemy źle, tylko nie wie kiedy źle pojechał.
Ja już jestem ubawiona, eM też odtajał i zaczyna śmiać się z tego.
Był pewny swojej mapy, trasy i czasu dojazdu.
Dojazd trwał ponad godzinę, zakładał do godziny, a znalezienie zadupia hotelowo-balowego było już piekłem i zajęło kolejne minuty.
Trochę czekali, zwlekali z ceremonią, ale w końcu gdy Młoda zaczęła sinieć z zimna, zaczęli bez nas.
Żal tych chwil wzruszających, ale:
kamera pewnie złapałaby każdą łezkę i grymas, a to nigdy nie wygląda dobrze, u mnie;
nie lubię być filmowana i to byłoby widać, więc lepiej że mnie tam nie uchwycili.
Los jest przewrotny a pewność siebie, zaufanie do nowinek technologicznych jak widać nie popłaca. Chyba czas wrócić do zasady: ufaj i sprawdzaj .
My jak gdzieś jedziemy, zawsze dodajemy zapas czasowy, najwyżej poczekamy.
Bo los tak działa- jak masz czas to nic się nie wydarzy, a jak jedziesz na styk, to wszelkie przeciwności stają na drodze.
W Stanach podręczniki szkolne są w szkole, nie trzeba kupować
Za to akademickie to ogromny wydatek. I często książka jest dodatkiem, a tak naprawdę wykupujesz dostęp online do ćwiczeń. Czyli nie możesz odkupić używanej.
Cena za jedną książkę często to koło 150 dolarów. Czasami można pożyczyć na amazonie, wtedy może połowa.
Powiedzieliśmy córce, żeby nie brała kredytu na książki, my zapłacimy. No i teraz co semestr około 1000 dolarów trzeba wydać.
To plus minus 1/4 czesnego.
Oj, ale koszt
Witam środowo
Już połowa tygodnia. Pogoda 'taka se", ale jest OK. Ogólnie nie można narzekać. Wiszą deszczowe chmurki, czasami gdzieś pokropi ale ogólnie wielkiej ulewy nie ma. Przyroda pewnie się cieszy.
Wczoraj spotkałam się z koleżanką. Nim poszłyśmy na kawę wybrałyśmy się do księgarni po książki na licealistki do pierwszej klasy. Ceny szokujące - za zestaw ponad 600 zł. A jak rodzice mają więcej, niż jedno dziecko? Tylko współczuć. Ponoć w podstawówce działa system wymiany książkowej. Dzieci zdają swoje podręczniki na koniec roku i otrzymują je młodsze klasy. To rozumiem i pochwalam w całej rozciągłości. Ale dlaczego to nie działa w pierwszych klasach szkoły średniej? Nie kapuję.
No nic, czas na śniadanie - ciabatta z awokado. Zostawiam herbatę z sokiem i cytryną gdyby ktoś miał ochotę.
Dobrego dnia
Zastanawiam się dlaczego w całej Polsce zmieniają się temperatury, a wschód Polski wciąż bez zmian - upały i jeszcze raz upały
witam w środku tygodnia
wreszcie mogłam się zalogować,bo wczoraj nie dało rady. w dodatku psuje mi się klawiatura i zjada mi literki. Nadia ,jestem pod wrażeniem Twojej wycieczki,prawdziwy bajkoland,jakby czas się cofnął o jakieś 150 lat. Wspaniałe.
Smosiu wesele z przygodami,to fakt,ale za to wspomnienia na całe życie
Nawigacja wiele razy potrafiła wywieść w pole,jak np moich znajomych.Omal nie wpadli do jeziora Do dziś jak trzeba to korzystają tylko z tradycyjnej mapy.
Kończę,bo znów mi szwankuje klawiatura na laptopie.Mialyście tak kiedyś?
Żeby w kawiarence milej było to imprezkę urodzinową by się zrobilo. Dużo kwiatów i radości niech tu dzisiaj nam zagości, bo to Alman dziś świętuje, niech się z nami dobrze czuje. Czeka już tu tort i kawa, niechaj zacznie się zabawa! 100 lat!
Dziękuję Niezapominajko. W Twoje ręce przekazuję tort, bardzo skromny, prawie jak i jubilatka, ale powinien być pyszny - z kremem serkowo-czekoladowym /z białą czekoladą/ i wiśniami. Resztę niech dopełni wyobraźnia.
Dziel, częstuj w moim imieniu, niech Wam smakuje. I raz jeszcze dziękuję.
No takiego ciacha to ja sobie nie podaruję - mmmm...
Dziękujemy
Impreza!!! O! Już mam wypieki.
Oczywiście już kroję i zapraszam do degustacji, mmm jaki smakowity, jeszcze raz wszystkiego co najlepsze
Alman wszystkiego najlepszego, zdrowia przede wszystkim i spełnienia marzeń :)
Wszystkiego najlepszego wiecznie młoda i piękna .
Dużo szczęśliwego zdrowia i wiele radości każdego dnia życzę z okazji
u r o d z i n.
Posyłam wielki bukiet uśmiechu, radochy i optymizmu ,
mogę też dodać ogórki świeżo zebrane, jakbyś miała ochotę na małosolne .
Przytulasy i buziaki droga Alman :))
O jej, jakie urocze życzenia dla naszej Alman(ki). To mi nie pozostaje nic innego, jak podłączyć się pod to pudełko pełne serdeczności.
Alman, bądź zawsze zdrowa i radosna, niech Cię otaczają tylko życzliwi ludzie. Uściski mocne, mocne, mocne... Emila
Alman wszystkiego najlepszego, zdrowia przede wszystkim, bo z resztą dasz radę.
Ciacho smakowite.
Zgodnie z obietnicą pojawił się przepis na koktajl. Polecam!
https://wielkiezarcie.com/przepisy/koktajl-ktory-redukuje-zly-cholesterol-ldl-1310628099463459614
Dzięki Smakosiu ze zdobyłaś ten przepis, bardzo się przyda
Witam czwartkowo
Rozpisałam się i wszystko mi zniknęło. O nie!
Teraz już starczy czasu jedynie na radar pogodowy.
Do później
Dopisano 2022-8-25 7:20:11:
Obudziłam się wcześnie więc był czas żeby chwilę posiedzieć w Kawiarence. W efekcie końcowym lipa z tego wyszła - tylko się wkurzyłam.Zauważyliście jak długo rano jest ciemno za oknem? Jesień "podstępnie" wkrada się w nasze urlopowe klimaty
Wczoraj rano mijałam pewną starsza panią. Na oko dobrze po siedemdziesiątce, ale maszerowała dziarsko w ubraniu sportowym żeby nie poddawać się upływającemu czasowi. Miała naprawdę ładną figurę i mimo lekkiego przygarbienia widać było, że bardzo się stara. Mam ogromny podziw dla takich osób. Nie mogłam się powstrzymać i powiedziałam jej o tym, chwaląc to, jak wygląda. Rozpromieniła się i dzięki temu ja tez miałam świetny poranek. Mam nadzieję, że ja też kiedyś będę miała tyle chęci i samozaparcia, co ta pani. Oby
Za oknem szaro i mgliście. Na szczęście nie jest zimno ale wyraźnie czuć zmianę pogody. Na jutro już zapowiadają deszcze. A z tego, co widać, to na wschodzie Polski ciągle upały. Ja już zapomniałam, że tak było
Dobrego dnia
Witajcie w deszczowy czwartek
Kochani to już drugi deszcz od początku lata a może i wiosny. Tym razem z burza, ale pada równo. W końcu roślinki napiją się i nawodnia tyle ile potrzebują.
Burza byla slaba, za to w nocy i nad ranem, ale deszcz rzęsisty, z kałużami i bąblami na kałużach i o taki deszcz mi sie rozchodzilo
Można by tańczyć w tym deszczu, bo cieplo jest, nawet było lekko duszno, ale temperatura stopniowo się stabilizuje
Chyba z tej okoliczności rzadkiej, ale obfitej, to cos upieke, jakieś ciasto, bo nie często u nas pada
Życzę wszystkim takiego deszczu
Smakosiu fajnie, ze mialas odwage i powiedzialas tej Pani co myslisz , na pewno sie ucieszyla
Alman - piękne ciasto a jak imprezka?
Smosiu - Mimo wszystko fajnie, ze mialas troche przygod, będziesz miała co opowiadać potomnym, bo wszystko dobrze sie skonczylo
No wlasnie przed chwila kot upolował na mokrym ogrodzie myszoskoczka i przyniósł do domu, chcialam zeby kot wyniósł to na dwór, a on to puścił i to poleciało za szafę i nie chce wyjść
Nie mam już siły na tego kota i co tu teraz zrobić?
Kot znowu na dworze, mam nadzieje, ze nie przyjdzie z czymś kolejnym....
Koty chyba nie lubią deszczu? Cierpliwość mi sie konczy, no ale kot, to kot, drapieznik...
Pozdrawiam wszystkich i zycze milego dnia
Witam w upalny i duszny czwartek
Myślałam że upały już za nami a tu znów nie ma czym oddychać. Najgorzej ze starszymi osobami, co rusz pogotowie jeździ i niestety co rusz pogrzeb...
Jakieś 2 tygodnie temu podczas wesela matka panny młodej dostała zawału, niestety podczas próby reanimacji zmarła... Możecie sobie wyobrazić co się działo, córka zrozpaczona, koniec wesela.. Dobrze, ze chociaż mama zdążyła zobaczyć jedyną córkę przy ołtarzu...
Ojciec mojej koleżanki zmarł na serce tuż po ślubie cywilnym a przed kościelnym.
Nie mamy niestety zawsze tyle szczęścia ile byśmy chcieli...
Dbajmy o zdrowie, urody też przybędzie w zdrowszym ciele.
I nie przejmujmy się tak bardzo sprawami dnia codziennego, finansami bo to tylko $$, zawsze można je zarobić, pożyczyć albo wygrać
Współczuję bardzo
Przyniósł zdobycz, swój najcenniejszy skarb do domu, do ukochanej Pani więc ciesz się, bo to oznaka wielkiego przywiązania.
Witam.
Dziękuję wszystkim razem i każdej osobno za życzenia. KOD zmieniony, tort zjedzony i idziemy dalej, oby tylko zdrowie jakieś tam było, przynajmniej nie pogarszało się.
Witam z najgorętszego zakątka, dziś znowu ponad 30 st.C , choć na razie jakieś mgły opadają i słońce się jeszcze nie przebiło.
Trzymajcie się zdrowo.
Smosiu co z tego, jak ten myszoskoczek teraz jest gdzieś za komputerem, drzwi pozamykane do kuchni i na korytarz, jedynie otwarte do ogrodu a ten nic. Nie widac go, nie słychać, pewnie spi, czeka aż cicha noc zapadnie, wtedy bedzie rojobrować i pewnie szukać czegoś do zjedzenia a drzwi na ogród trzeba będzie zamknąć na noc.
Kiedys mowilam innym, chcesz miec spokoj z myszami i szczurami, to kup sobie kota, one czują zapach kota i trzymają się z daleka. Teraz jednak będę mówić, uwazaj na kota, bo jak za bardzo go kochasz, to przyniesie Ci żywy prezent, ktorego ciezko jest sie pozbyc np. zza szafy czy komputera
Pozdrawiam :)
Nadia, jak tam minęła nocka? Coś się wydarzyło w kuchni? Koci prezent się ujawnił czy nadal cisza?
Ujawnilo sie, ale drapanie za szafa u syna w sypialni
Mąż wychodząc w nocy do toalety, nie pozamykał drzwi i teraz to już....hulaj dusza piekła nie ma
Jeszcze tylko zamykam drzwi od kuchni, bo jak tam się dostanie, to już koniec
No to trzeba kupić trutkę.
I wyłożyć w miejscu dla gryzonia, a niedostępnej dla kota.
Myśmy mieszkali w bloku pomiędzy polami i działkami, myszy na jesień przychodziły do domu.
Trutka była za szafkami kuchennymi, jak pojawił się Maurycy, problem myszy sam się rozwiązał.
Albo wpuść kota i zamknij drzwi.
Nasza Trixi znosi jaszczurki do domu.
Teraz trochę mniej jest, pewnie w końcu się nauczyły, że bycie kocią zabawką nie jest fajne.
Jaszczurki?!
O kurcze No to macie się teraz z tym kocim prezentem.
Mój kot ma już zmienione imię, od tamtego czasu, to jest Prezenciarz, bo przyniósł prezent a prezentu nie można znaleźć, jak kamien w wode.
Hm...co by nie gadać - dał szczerze, od serca a, że znaleźć nie możecie... Toż to nie jego wina
No i co?? masz nowego pupilka czy wybrał wolność
Rozumiem, ptaka łatwiej wyrwać z pyszczka kociego i wypuścić za okno, jak u nas bywało nie raz.
Takiego stworka jak ten trudno wywabić /usyp ścieżkę z przysmaków?? malucha... aż za drzwi, może sam wylezie/.
Pozdrawiam całe stado, z myszowatym skoczkiem włącznie ;))
Ile frajdy przy tym całym zamieszaniu, nie ponudzisz się ani chwili
Nawet nie wiem, gdzie on dokładnie jest, wiec nie bede go dokarmiać, ale z tym nie ponudzisz się ani chwili, to faktycznie masz racje, tylko, ze powoli skrzydła mi zaczynaja opadac
Wierzę, dają w kość takie maluszki-dzikuski czy domowe podrostki.
Jak ja przeżyłam miesiąc z moim Doduniem malutkim co żarł jak wilk?? sama nie wiemI tak mi go brakuje, co widzę robala, to myślę o dziobatym żarłoku /taki soczysty, tłuściutki i różowiutki, mniammm/.
No tak, ale przecież pojawił się, pozegnal, teraz musi być na wolności, zeby sam potrafił sobie poradzić w życiu i nie miał nadmiernego zaufania do człowieka.
Nie martw sie na zime pewnie znowu jakiś zabłąkany jez zastuka do Ciebie ;)
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Szybko mi zleciał ten tydzień, ale mimo to odliczałam dni do piątku. Cieszę się, że jutro można będzie się wyspać Rano zawsze piję kawę w pośpiechu a nie ma to jak delektowanie się każdym łykiem. Piję ją dla przyjemności, lubię ten smak. Nigdy po to, żeby się obudzić, bo ja należę do rannych ptaszków i nie potrzebuję kofeiny żeby być na chodzie. A jak to jest u Was?
Dziś pogoda super. rano nie musiałam zakładać długiego rękawa. Szło się komfortowo. Z tego, co zapowiadają, to ma być nawet 29 stopni. No ale od jutra znów będzie zachmurzenie i deszczowy weekend.
Macie jakieś plany obiadowe? Ja zrobię sałatkę z fetą i oliwkami. Nie będzie gotowania.
Dobrego dnia
Witam :)
u nas mgła i duchota, taka pogodowa sauna parowa. Może być, wilgotne powietrze dobrze wpływa na cerę, więc nie narzekam, może wypięknieję ??
Wczoraj wieczorkiem ostro grzmiało i szybko zbierałam pranie, ale nic poza perkusją do nas nie doszło. Na razie wody mamy dość, więc nie narzekam, mogą nas burze omijać.
Gotować muszę, choćby szybko:
ryba i fasolki szparagowe /mam 3y odmiany, tycznej fioletowej najwięcej/
placki ziemniaczane ze śmietaną
albo wczorajszy odgrzewaniec /strasznie ostry wyszedł, bo chilli przesypałam by cukinie z kiełbasą nie wyszły mdłe/.
Czyli smażenie mnie nie ominie, trudno, coś trzeba jeść.
U nas królują pomidory, cukinie i od niedawna szparagówka.
Nawet mi to pasuje, mało pracy, mam je pod nosem i są za 'darmo.
Po ostatnich imprezach kurz opadł, finanse też stopniały, a tu nowe wydatki idą - samochód zastrajkował i muszą go w warsztacie reanimować /duża spawa z belką w zawieszeniu, koszt też spory, potem swojego staruszka oddam w dobre ręce bo eM już jest wyczerpany remontami, wyjazdami i nie chcę go dobijać/.
Gdzie ta 6ka w lotto?? Oj przydałaby się, jak każdemu
Pozdrawiam i fajnego dnia nam życzę - ja dzisiaj dom ogarniam
Witam z gorącego zakątka. Zazdroszczę Wam choć odrobiny chłodu czy kilku kropli deszczu. U mnie upa i susza... nie znoszę upału...
Wczoraj zrobiłam sobie na obiad placki z cukinią /nie z cukinii tylko/ i suszonymi pomidorami, do tego sałatka z sałaty rzymskiej i pomidorków koktajlowych... pycha. Dziś też mam jeszcze, ale dla M.... muszę coś wymyślić, przynajmniej jest barszcz czerwony, tylko coś na drugie... taki chłop to "majątek", musi mieć pełny obiad, nawet w upały.
A poza tym stagnacja...
Miłego dnia.
U mnie dzisiaj będą placki z cukinii, dodam suszone pomidory, super pomysł.
Ja też czekam na jakieś wyprostowanie portfela po wakacjach z rodziną, kosztowały sporo.
Chyba najeździłam się na jakiś czas. Bo myśl o wyjeździe na przyszły wydłużony weekend jakoś odstrasza.
Choć powoli mija, bo już hotele oglądałam, ale na ostatni moment to nie jest cena, którą chce zapłacić.
A coraz trudniej oszczędzić, bo wszystko podrożało. Co z tego, że paliwo spada (teraz u nas jest w cenie z czasów Obamy, gdy przylecieliśmy do Stanów, w Polsce było wtedy koło 5 złotych), co nie przekłada się na inne rzeczy. W górę poszły łatwo, w dół nijak nie chcą zejść.
A wypłata ciągle ta sama.
To mnie zaskoczyłaś tym spadkiem ceny paliwa.
Ale to nie koniec zaskoczeń - dziś rzuciłam okiem na kantorowe kursy walut i pierwszy raz zobaczyłam, że euro stoi gorzej od dolara
Dolar ma całkiem fajną cenę dla mnie. W poniedziałek wysłałam trochę kasy do Polski, lepiej mieć stówkę więcej niż mniej. Chyba w najlepszym momencie, bo zaraz ciut spadł.
Muszę powoli wysyłać kasę, zaraz utrzymanie teścia spadnie calkowicie na nas. Oszczędności teściów stopniały jak wiosenny śnieg.
Ale to cena za bycie jedynakiem, nie ma nikogo do podziału kosztów.
A kosztuje nas teraz więcej niż ośrodek opieki. Ale to jedyna opcja, żeby odciążyć dalszą rodzinę męża z obowiązku opieki nad starzejącym się wujkiem, który jest obcym w rodzinie, to rodzina teściowej. Jest jeszcze kuzynka teścia, dla mnie obca zupełnie, objawiła się na pogrzebie (musiał być jakiś zatarg z teściową), nie widziałam jej przez ponad 30 lat naszego małżeństwa. Przejęła inicjatywę, ale czemu ma dokładać do członka rodziny, którego nie widziała ponad 30 lat. Jakoś musimy dać radę, dobrze, że ich mamy i są na każde zawołanie. Ale finansowanie to nie ich obowiązek.
''...Wczoraj wieczorkiem ostro grzmiało i szybko zbierałam pranie, ale nic poza perkusją do nas nie doszło....''
Dobre!
Ja piję kawę dla smaku.
Jestem rannym ptakiem, poranna pobudka to nie jest wielki problem, gorzej z nocnym siedzeniem, chodzę spać z kurami, jak to mówią.
Wracając do kawy - uwielbiam to poranne szerokie otwieranie oczu po pierwszym łyku kawy. Nie wiem czy ona działa naprawdę czy to pochodzi z wyobraźni, bo każda następna kawa nie ma żadnego działania. Mogę wypić wieczorem i zaraz potem iść spać.
Poranek jest mój.
Pobudka i pierwsza kawa w ciszy. Potem mogę robić śniadanie i drugą kawę.
Teraz zrezygnowałam ze śniadania w domu, żeby mieć czas na to celebrowanie prywatnego poranka. Pakuję jedzenie do pracy i drugą kawę (nie lubię nesspreso, a taki ekspres mają w pracy, zabieram swoją z ciśnieniowego. Albo biorę swój ekspres, mam na k-cup, na jeden kubek, jest wąskie, łatwy do transportu. I wody lejesz tyle ile chcesz kawy z danego pojemniczka).
Moja kawa jest mocna, w dużym kubku, z odrobiną mleka (odkąd odkryłam kozie, nie umiem wrócić do zwykłego), tak aby kawa nie zmieniła koloru.
I chyba tyle odnośnie kawy.
Polecam Matcha latte z mlekiem roślinnym np. migdalowym dostępna np. w Starbucksie.
Matcha nie powoduje takich skoków jak kawa, działa na stałym poziomie i człowiek dobrze się po niej czuje, aż do wieczora - polecam spróbować
U nas kurczak w keczupie z ryżem :)
Pewnie w keczupie z cukinii. A tak przy okazji został mi jeden słoiczek z zeszłego roku i ostatnio go otworzyłam. Czas tylko dodaje mu animuszu
Dokładnie tak z ketchupem z cukinii
Ciesze sie, ze Ci zasmakował, tak jak mnie
Tu podaje link do przepisu na kurczaka w ketchupie:
http://wielkiezarcie.com/przepisy/kurczak-w-keczupie-30033881
Witam w upalny sobotni poranek
Na dworze skwar i duchota, choc dopiero po 7.00
Wczoraj znów miałam problem z logowaniem. Po prostu klawiatura na dobre odmówiła posłuszeństwa. Mężowski mówi, no cóż, swoje lata ma.
Piszę więc z komórki, a nie cierpię, bo w dużej mierze pisze za mnie i muszę jej bardzo pilnować by głupot nie napisała
Wczoraj miałam fajny dzień, spędziłam go głównie dla siebie. Rano pozałatwiałam urzędowe sprawy, a tuż przed południem miałam umówioną wizytę u fryzjera. Blogi relaks. Potem zakupy już dla wszystkich i powrót do domu. Szybko obrałam ziemniaki do barszczu ugotowanego poprzedniego dnia i gotowe. Dziś gotuje jak zawsze mężowski, także z tym spokój. Zaraz biorę się za okna bo potrzebują przejrzystości.
Poza tym trzeba zrobic śniadanie, hmmm, co by tu.. aaa szakszuka! Wszystkie skladniki mam. To na razie. Pozdrawiam
Witaj "ranny ptaszku" ! Bardzo pracowity na dodatek Jak już robisz szakszukę, to poproszę jedną porcję dla mnie
I dla mnie :)
Witam poranne i sobotnio
Przychodzę z filiżanką kawy że spienionym, ciepłym mlekiem. Obok czeka magazyn do poczytania. Spokojny poranek. Za oknem szare chmury, ale potem ma się pojawić trochę słońca. Jak widać na radarze pogodowym w większej części Polski nadal bardzo ciepło. Ale zdaje się, że od przyszłego tygodnia będzie już ochłodzenie.
Dobrego dnia
Zobaczcie jak wczoraj wieczorem i dziś rano wyglądała bałtycka plaża spowita mgłą. To musiał być piękny widok.
Zdjęcia z internetu.
Witam ze skwaru, piekła na ziemi prawie. Nie mam siły na pisanie, ale przynoszę do kawy jagodzianki /z borówką am./ w cieście francuskim i focacciatę, tą już nie do kawy, a jako przekąskę. Upiekłam w nocy, świeżutkie.
Pozdrawiam.
Alman biedactwo w nocy produkuje sie w kuchni bo żar z nieba nie pozwala. Jestem pod ogromnym wrażeniem, że dajesz radę nie tylko zrobić ale i wymyślić smakowite dania. Pyszota
Ale pyszności :)
Porywam i jagodzianki, i foczkę.
Nawet nie pytam czy ciasto francuskie domowe
Przepiękne ujęcia, jakie majestatyczne. Smakosiu z daleka i z bliska widać artystyczną rękę i duszę
To już wiem, kto zabrał mgły z Anglii
Piękne widoki, jak zawsze nad Bałtykiem.
Cześć sobotnie.
Witam z tarasu spowitego mgla, w akompaniamencie kropli rosy z rynny, w towarzystwie kawy. Wreszcie na zewnątrz.
Przygotowanie do kolejnego gorącego dnia.
Wczoraj padłam. Pomogła mi trochę margarita, to fakt, ale bardziej zmęczenie tygodnia wyszło, gdy ciało, rozpuszczone ponad miesięcznym luzem, zostało wepchniete w pracowity rytm. Zaraz to się wyrówna, ale teraz jest jak jest.
Położyłam się w ubraniu, bo za wcześnie iść spać i odleciałam...obudziłam się przed północą.
Placki z cukinii zrobiłam, o pomidorach suszonych zapomniałam, ale i tak pycha była. Pierwszy raz smażyłam, zamiast piec. Zdecydowanie lepsze.
U mnie też czas na cukinię
Jak te placuszki smakowicie wyglądają, mniam. Mam jedną cukinię, to chyba ją spożytkuje na te placki. Na kolację w sam raz.
Jak te placuszki smakowicie wyglądają, mniam. Mam jedną cukinię, to chyba ją spożytkuje na te placki. Na kolację w sam raz.
Jak te placuszki smakowicie wyglądają, mniam. Mam jedną cukinię, to chyba ją spożytkuje na te placki. Na kolację w sam raz.
Jak te placuszki smakowicie wyglądają, mniam. Mam jedną cukinię, to chyba ją spożytkuje na te placki. Na kolację w sam raz.
A cóż to za chochlik aż 4x wysłał jedną wiadomość???? No tak android
Witam w ostatnią niedzielę sierpnia
Wygląda na to że będzie burza, bo od rana duszno strasznie. Zaraz zabieram się za gotowanie rosołu. Dostałam w sklepie piękną goleń, doda jeszcze lepszego aromatu. Na drugie klasycznie - schabowe, ziemniaki i fasolka szparagowa. Mialam wczoraj upiec ciasto, ale nie wiedziałam które wybrać. Smak chodził za drożdżowym ze śliwkami, ucieranym z brzoskwiniami i murzynkiem. Ostatecznie nie zrobiłam nic.. A tu niedziela i wypada by było coś do kawy i dalej nie wiem też problem, prawda? Jeśli upiekę na pewno Was poczęstuje, a tymczasem pozdrawiam życząc udanej niedzieli
U mnie też będzie rosół dzisiaj. I tylko rosół. Nie lubię dwudaniowego jedzenia, gdy zupa jest na smaka, ja lubię się nią najeść do syta.
To na życzenie córki, pooperacyjne jedzenie.
A jutro zrobię czosneczkowa, o ile zostanie rosołu, bo nie wiem ile ona zabierze.
Pierwszy raz w życiu mam problem co gotować. I to nie, że nie mam pomysłów, tylko lubię celebrowanie gotowania, a teraz to wszystko na szybko. Byle w 15-20 minut gotowe.
Super :)
I u mnie - moja, większa trafiła do sosu spod lazanii łopatkowo-kiełbasianej /obie wieprzowe/. Miałam pyszną, zawiesistą zupę w 5 minut.
A już myślałam, że spaprałam lazanię, wybrałam łychą nadmiar sosu i mieliśmy 2a super dania.
Witam niedzielnie
Jeszcze bez kawy, trochę rozleniwiona, bo deszcz stuka w parapet i fajnie było leżeć i słuchać tego. Zaraz włączę ekspres i poczuję jeden z piękniejszych aromatów jakie znam
Na zachodzie pada a na wschodzie nieustająco dużo słońca. Oj biedna ta przyroda w niektórych miejscach.
Dobrego dnia
Witam z upalnego zakątka.
Smakosiu, przyroda u mnie biedna, a Alman? ona dopiero biedna, też wymaga współczucia /buuuu/.
Ja też zabieram się za obiad... dopiero... bo spałam w kilku etapach i ostatecznie wstałam o 9-tej... to dla mnie za dużo za późno, oj za późno...
Będzie barszcz biały z jajkiem i schab w sosie cebulowo-śliwkowym /czerwona cebula i śliwki świeże - aż jestem ciekawa co mi z tego połączenia wyjdzie/.
Trzymajcie się zdrowo, cieszcie się z chłodu, jeśli macie i wypoczywajcie. Ja mam ciąg dalszy grilowania.
Witam niedzielnie
U nas pogoda wymarzona, 21 stopni, słonecznie, troche wiaterku i to jest prawdziwa ''przedjesien'', ze sie tak wyraze. Od razu człowiek inaczej się czuje i wie jak ma funkcjonować, bo przez te upały to mozna poczuc sie jak w jakis ciepłych krajach, do których zima i śnieg nie dochodzą i o przetworach nie ma co myśleć.
Wlasnie, odnośnie przetworów, przed chwila sie dowiedzialam, ze wieczorem dostanę 6 kg śliwek węgierek, czy oprócz robienia powideł śliwkowych macie jeszcze jakieś pomysły? Chętnie się zainspiruje
Na obiad robię karkówkę Goplany z ogórkiem, cebula i ketchupem. Mam 1,5 kg, ale mam nadzieje, ze wyjdzie, bo siedzi już troche w piekarniku
A dla wszystkich ktorzy nie maja nic do kawy polecam moje wafelki czy andruty przekładane masa kakaowa z mleka w proszku i prażonymi wiórkami kokosowymi, świeżutkie i bardzo dobre
Miłej i rodzinnej niedzieli życzę
Zrób śliwki w occie Śliwki w occie bez pestek /alman/
Świetny pomysł Alman!
Do tych pysznych wafli dokładam murzynka
Oooo, ktoś zjadł "murzynka" Przyznać się kto!
Android pożarł jak nic po drodze
Nie ma to jak domowe wafle! Super!
Witam poniedziałkowo
Nooo, dziś już wszyscy odetchną od wysokich temperatur. Radar pogodowy pokazuje wyraźne ochłodzenie.
Zostawiam herbatę z cytryną i sokiem i zabieram się do pracy.
Dobrego startu w nowy tydzień
Dziękuję, my wystartowaliśmy przed świtem
Sama nie wiem co mnie budzi tak wcześnie??
Gna mnie chyba do ogrodu, bo ciągle jestem spóźniona:
czosnek za późno wykopałam - niektóre ząbki już kiełkowały a nawet miały szczypior
pomidory wiszą i czekają na zerwanie
cukinie przerosły, a ja wolę mniejsze /takie są delikatne i smakują jak młoda kalarepka/.
A teraz szybka przekąska i obchód grządkowy - ostatnie ogórki zbiorę i zaprawię /słoiczki stoją w lodówce już prawie puste: musztardowe, selerowe/.
Szybko wolne dni uciekły, ale pracy sporo wykonaliśmy w ogrodzie i eM jednak zaczął naprawę mojego staruszka /rozkręcony stoi i czeka na części/.
U nas po chłodnym poranku słonko świeci, wiatru nie ma, spokój i cisza, nawet koty nie marudzą.
Pozdrawiam i fajnego dnia życzę
Witam. No, dziś można żyć, jest czym oddychać. Powietrze rześkie, może nawet coś popada.
Syn z rodziną wrócił z Chorwacji, tak więc wszystkie dzieci są już po urlopach i wyjazdach, a matka wreszcie może spokojnie siedzieć. Choć nie do końca, bo córka znów leci na jakieś targi do Berlina.
Na mojej działce, podobnie jak u Smosi, dojrzewają wszystkie pomidory w jednym czasie. Na szczęście dzieci część zabierają, podobnie jest z cukinią i jabłkami. Dodam, że u mnie susza, ogród nie podlewany, a jednak rośliny sobie radzą. Ta uwaga do wykorzystania przez biedną Smosię, biegającą z konewkami. Myślę, że jak się przyzwyczai rośliny do podlewania to potem nie potrafią sobie same radzić, a jeśli nie, to są zaradne, samodzielne.
Dziś muszę dla siebie coś wymyślić na obiad, coś bezmięsnego, ale nie mam pomysłu. Mam cukinię i kabaczka, więc coś z tego chyba, ale co?
Trzymajcie się zdrowo, ja idę myśleć.
Alman zrobilam te Twoje śliwki w occie i ocet ze śliwek :)
Najpierw chciałam zrobić z jednej porcji, ale zrobilam1,5 .
Niestety zalewy bylo za malo, więc zrobiłam dość dziwnie, bo śliwek wydrążonych mialam 1,5 kg a zalewę zrobiłam jak na podwojna porcje w przepisie i cukru tez podwoiłam (2kg). Widziałam w komentarzach, ze ktos tez mial za malo zalewy, więc może to nie tylko moja wina. Jesli mozesz sie wypowiedziec na ten temat, to bede wdzieczna.
Śliwki robiłam wczoraj wieczorem, zostały na całą noc w kuchni i dzisiaj rano je odcedzalam i śliwki z cukrem do słoiczków a zalewa octowa do butelek.
Wyszło mi 9 średnich słoiczków śliwek :)
Sliwek nie próbowałam jeszcze, ale ocet pięknie pachnie śliwkami, ma piękny kolor i nawet dobrze smakuje, nie jest taki octowy
Dziekuje Alman za odzew i polecam każdemu, kto jeszcze nie próbował tego przepisu
Nadia, cieszę się, że mogłam Ci dogodzić hihihi. Moje 5 gr dodałam pod przepisem.
Tak Alman, tak to mozna powiedziec :)
Dziekuje, przeczytalam uwagi pod przepisem i nastepnym razem juz bedzie latwiej
Wymyśliłam racuchy z jabłkami na maślance, pyszne wyszły. Jutro będzie zapiekanka z makaronu z dodatkiem cukinii, papryki, pomidora, cebuli, filecika drobiowego i mozzarelli.
Oooo, racuchy! Jak ja je lubię. Az mi ślinka poleciała
U nas też lubimy racuchy na kwaśnym mleku i drożdżowe. Częściej jednak robię naleśniki.
Alman :)
U mnie warzywa prędzej uschną niż sobie poradzą.
Nie ta gleba, nie taka uprawa - skrzynie są odcięte matą od gruntu, więc jak z góry nie doleję wody to koniec a reszta to ugór zasypany byle czym, głównie 'martwicą wywożoną z budowy /autostrady/.
Nie ma lekko, zanim zmieszamy, nawieziemy i użyźnimy nasze grządki, to pewnie lata miną.
Zebrałam czosnek - średni i drobny, na tyle pracy i wydatków, to marne efekty.
Ale czego można oczekiwać od ziemi pod płotem, z kamieniami i gliną??
Na szczęście skrzynie wypadły dobrze i warto je 'rozwijać, może w nich posadzę czosnek ozimy w tym roku?? Zobaczę, jeśli kupię dobry czosnek do sadzenia i pogoda będzie sprzyjać, to spróbuję.
Dzięki :)
Smosiu, wiem, pamiętam, że u Ciebie gleba byle jaka, pisałaś, a już w skrzyniach podlewanie konieczne. U mnie co innego, bo pomidory rosną w ziemi, wprawdzie nie jest to jakiś super przygotowany grunt, bo stosuję jedynie nawozy zielone i "nalewkę" pokrzywową, ale rosną sobie w normalnej glebie.
Pracowała ze mną kiedyś koleżanka, mieszkająca na wsi pod miastem, oprócz pracy zawodowej odpowiedzialnej zresztą i wykształcenia wyższego ekonomicznego, miała jakieś tam hektary, inwentarz i piątkę dzieci. Ona zawsze mówiła - sadzić gdy ziemia już ogrzana, podlać dobrze raz po posadzeniu i ma sobie radzić, nie przyzwyczajać do podlewania. I ja się tego staram trzymać.
A na marginesie - wykształcona, do tego gospodarstwo i 5 dzieci i pracowała cały czas, żadnych wychowawczych, nie mówiąc o jakiejś emeryturze za posiadanie dzieci, a macierzyński to był wtedy tylko 3 m-ce, ja też tylko z takiego korzystałam. A zasiłek rodzinny na dzieci wynosił 40 zł na dziecko i otrzymywali tylko pracujący.
Mnie oburzają te obecne pomysły bez przemyślenia głębszego.
O innych czasach /bez suszy/ mówiła i dobrej, oranej glebie.
Taką też pamiętam, czarną, pulchną, jesienią nawożoną obornikiem naturalnym. Teraz mamy co mamy i musimy sobie ją 'poprawiać na wszelkie sposoby /nalewki 'bagienne, granulaty i mieszanie z kompostem/.
Co do opieki macierzyńskiej. Wiadomo o co chodzi, musimy zwiększyć 'dzietność.
Jestem za, byle z głową bo nic dobrego z tego nie wyjdzie. Nie za wszelką cenę i nie każdemu /za drogi projekt, nawet dla bogatszych państw/.
W Austrii państwo premiuje tylko dzieci, które mają odpowiednie wyniki w szkole, jeśli są leniwe, zaniedbują naukę to rodzice muszą fundować im dokształcanie aż poprawią oceny /bo stracą dopłaty/.
O socjalnych dodatkach nie słyszałam, pewnie są, ale należą się tylko nielicznym, w wyjątkowo trudnej sytuacji materialnej.
U nas jak zwykle: z jednej skrajności, w drugą czyli wszystko albo nic.
Chore zasady, kosztowne projekty i potem krach inflacyjny, problemy społeczne, zniechęcenie ogólne i stagnacja gospodarcza /albo nawet cofka ekonomiczna/. Tak to kończy się, gdy w głowach są tylko partyjne słupki poparcia a nie rozsądek.
Nie chcę nawiązywać do znanych przykładów, bo to mnie jeszcze bardziej dobija. Nam wpajano: radź sobie... Teraz uczą bezradności po ona popłaca... Chyba nie tędy droga.
Amen Nie zachęcam nikogo do dyskusji bo dzisiaj wszyscy 'nie-święci mają bal u Goplany
Głupota się pojawia kiedy przychodzi czas na wybory i wtedy zaczyna się szukanie elektoratu na wszelkie (idiotyczne) sposoby. Szkoda słów
Witam wtorkowo
Ciągle wybiegam myślami do piątku, bo mam ważną rzecz do załatwienia i przez to mylą mi się dni tygodnia. Wydawało mi się, że już jest środa
Za oknem chmury. Wczoraj trochę popadało i wyraźnie czuje się chłodek.
Czas wystartować z pracą. Zostawiam herbatę.
Dobrego dnia
O widze, ze pogoda wszędzie się unormowała
Witam wtorkowo
Wczoraj minął mi dzień nawet nie wiem kiedy. Zdałam sobie sprawę że jutro już ostatni dzień mojego gospodarzenia w kawiarence. Kiedy to zleciało? Tyle co się zaczął miesiąc i już kończy. Sierpień jednak tak do siebie ma że leci z prędkością błyskawicy. Najbardziej niezadowolone są dzieciaki, bo koniec wakacji i trzeba do szkoły.
Póki co jeszcze mamy lato, nawet się nieco ochłodziło co bardzo mi pasuje
A tymczasem idę robić śniadanie, dziś twarożek z rzodkiewką i pomidorem. Wreszcie mi dojrzewają.
Alman cos wspaniałego ze tak Ci roślinki same dają radę czerpiąc z tego co mają, a przecież upały na okrągło, deszczu prawie wcale.. A tu taka niespodzianka
Ja przejmę klucze w moje jutro, jak wrócę z pracy, u Was już będzie 1 września.
Ciągle nie mogę się dostosować do tego długiego czasu pracy. Jeszcze trochę, choć wcale łatwiej nie będzie. Po ciemku z domu, po ciemku do domu (to drugie to jeszcze chwila, wcale nie taka długa).
Moja mała wczoraj zjadła awokado po nowemu. Zajęte z mamą rozmową tylko patrzyłyśmy jednym okiem co robi. Wzięła awokado, wydłubała z góry i scisnela aż pestka wyszła, zrobiła sobie saszetkę z tego i wyssała całą zawartość. Nie ma to jak pomysłowość.
Ona ma lekcje pływania dwa razy w tygodniu. I pływa już, przed trzecim rokiem życia. Wczoraj wzbudzała podziw i uśmiech na twarzach. Ta radość, ta derminacja...
Może jakaś przyszła reprezentantka Stanów w pływaniu rośnie.
Fajnie się obserwuje osiągnięcia i postępy takich maluszków. To zawsze budzi zachwyt.
Sposób jedzenia awokado bardzo mi się podoba U nas by to nie przeszło. Większość tych owoców (zawsze mnie dziwi, że to owoc) w naszych sklepach jest twarda jak kamień. Długo trzeba czekać żeby zmiękły.
Witam wtorkowo :)
U nas szaro, buro i ponuro, ale ma sie przejasnic.
Dzięki temu ze w jeden dzień spadł tak obfity deszcz i potem na drugi dzień jeszcze troche poprawilo nad ranem, to trawa zaczyna się odradzać.
U nas w ogrodzie zaczyna się robić bardziej zielono, niz slomiasto ;)
Pomidorki koktajlowe czerwienią się na okrągło - pewnie cos zbroiły
Papryka ładnie mi rośnie, bo w doniczkach i na starej taczce, z dala od slimakow ;)
Wczoraj mialam troche roboty w kuchni, bo zaczęło się od śliwek w occie, ktore polecam, chociaż raz spróbować Potem zrobiłam kompot ze śliwek do słoików, no i wieczorkiem upiekłam placek ze śliwkami, na który serdecznie Was zapraszam, bedzie jak znalazl do kawy
A kto przynosi dzisiaj kawkę?
Pozdrawiam i zycze milego dnia :)
Witam. Patrzę prawie jednym okiem, bo coś lub ktoś mi wpadł do oka... siedzę zapłakana, opuchnięta, no super wyglądam, mówię Wam...
U mnie chłodniej niż dotąd bywało, ale słońce jest, deszczu nie ma...
Kończy się lato, kończą się wakacje, dziecięta znowu do szkoły, a za progiem jesień... nie lubię jesieni...
Pozdrawiam, Foka jednooka.
Foka??
Jesień to moja ulubiona pora roku, ostatnie leniwe wygrzewanie, plony, kolory.
Może dlatego, że z typu urody jestem złota pani Jesień.
Dzięki za placek, wszystko ze śliwkami jest pyszne.
Te w occie znam, dobre są i mogą stać latami w spiżarni, nawet lepsze są gdy postoją dłużej.
Placek ze śliwkami? Jaki apetyczny, mniam Juz pędze z kawą
Do takiego placka to i ja dołączę z kawą.
Ps. Lubicie ceramikę z Bolesławca?
Ja nie, nie moje połączenie kolorystyczne.
Ale rozpoznaję.
I cieszy mnie serce, gdy za oceanem spotkam i wiem, że to z Bolesławca, nawet bez sprawdzania.
Tu masz inne połączenie kolorystyczne:
https://countrytraditionals.co.uk/patterns/
Witam w ostatni dzień sierpnia
Żeby umilić Wam ostatni dzień wakacji i moj ostatni dzień jako gospodyni stawiam do kawki i herbatki szarlotkę, sernik i malinki.
Wchodźcie i się częstujcie
Jej, jaki wypas! Miałam się zabrać do pracy, ale najpierw się rozgoszczę przy tych pysznościach
Goplano, byłaś doskonałą "gospodynią" Kawiarenki a widać to po ilości odsłon i ilości naszych komentarzy. Dziękuję za stworzenie ciepłej atmosfery.
Uściski!
Ja też Wam bardzo dziękuję za ten miesiąc. To dzięki Wam kawiarenka żyje i oby tak dalej
Oficjalnie o północy przekażę klucze Ekkore, choc u Niej bedzie jeszcze dziś
Jesteście wspaniałe
A oto kawałek zielonej przestrzeni, prosto ze spaceru
Oj, uwielbiam takie przestrzenie. Tęsknię za nimi szczególnie gdy już jestem o urlopie. Jak miło popatrzeć
Pyszne i kolorowe zakończenie sierpniowego wątku kawiarnianego aż żal, że to już ostatni dzień.
Było super, dziękuję
Jakie pyszności!
Przy okazji chciałam podziękować Tobie Goplano, jako sierpniowej gospodyni za fajny czas i pogaduszki, no i bylo i cos dla ciala i cos dla ducha.
Ja na zakończenie przynosze jeszcze szarlotkę robiona na kompocie z jabłek z beza kokosowa
Pozdrawiam i życzę smacznego :)
Kubki smakowe szaleją, ależ pyszniasta ta szarlotka. Serdeczne dzięki. Podziękowania takze za fotki ktorymi sie z nami dzieliłaś, ta ostatnia wyprawa bajkowa, co rusz sobie oglądam
Obie kawy są bardzo apetyczne
Jesli zas chodzi o ceramikę z Bolesławca, to nigdy nie mialam, ale wiele o niej słyszałam. Patrzac na ich produkty, to chyba są wygodne w użyciu, tak mi się wydaje, patrząc chociażby na uchwyty do filiżanek czy kubków, a to jak dla mnie istotna sprawa, bo nie lubię trzymać kubka kawy tylko dwoma palcami
Smakosiu wypowiedz sie na ten temat.
Tę filiżankę dostałam w prezencie. Wczoraj użyłam jej pierwszy raz. Dla mnie uchwyt jest wygodny. Z pewnością będę z niej korzystać, bo jest lekka i poręczna. Natomiast w pracy mam taką dużą, typu Jumbo i ta jest trochę za ciężka żeby chwytać za ucho. Ogólnie jestem pełna zachwytu dla wyrobów z Bolesławca. Kolorystyka i wzornictwo jest tak bogate, że każdy znajdzie coś dla siebie o ile gustuje w ceramice malowanej a nie gładkiej. Ceny są dość wysokie, ale jak chcemy sobie zrobić przyjemność czy kupić komuś na prezent, to z pewnością warto.
Wstyd się przyznać ale znam ceramikę tylko z Chodzieży. Twoja filiżanka ładna, głęboko zdobiona, z pewnością umili Ci picie kawki
Wolę gładkie, bez malunków, zatem nie jestem zwolenniczką tego typu ceramiki. Ale to dobrze, bo co by to było, gdyby wszyscy gustowali w tym samym?
Dokładnie tak!
Kto wie, może kiedyś skuszę się na jakiś wyrób z Bolesławca, jeśli będzie taka okazja
Kiedyś ją uwielbiałam, wtedy była gładka i w jednym kolorze.
Kształty baniaczków, kubków i filiżanek różnorodne i każdy mógł coś wybrać.
Do dzisiaj mam kilka pamiątek z tamtych czasów i korzystam z nich: idealne do kiszenia ogórków, pojemne, dekoracyjne i naturalnie piękne.
Kolorowej ceramiki nie kupuję, mam zapchane szafki i parapety. Może w prezencie kiedyś dostanę lub kupię dla kogoś??
Witam środowo
Ostatni dzień wakacji i ostatni dzień miesiąca. Jak to zleciało A tak się cieszyłam na myśl o tych letnich miesiącach... Zawsze mi szkoda. No nic, może wrzesień tez będzie pogodny. Chociaż temperatura rano dość niska. dziś było tylko 10 stopni. Jeszcze nie zakładam spodni i idę z gołymi nogami (rajstop nie lubię).
Dziś pięknie świeci słońce. Dochodząc do pracy przyglądałam się Odrze, bo w tym blasku promieni opadała mgła. Nie było szans żeby to uchwycić aparatem, bo widok zmieniał się w mgnieniu oka a ja byłam zbyt daleko. Jak doszłam już było "po ptokach".
Na jesień i zimę przygotowałam się robiąc zakup nowych swetrów na Vinted. Stare już się mocno wysłużyły. Nie wiem jak Wy ale ja lubię kupować z drugiej ręki. Wynajduję sobie dobre, często drogie marki i zaznaczam w wyszukiwarce, że rzeczy mają być w bardzo dobrym stanie lub np. nowe bez metki. Dzięki temu za parę groszy mam ciuch w idealnym stanie i doskonałej jakości. Moja przyjaciółka, która zawsze zaopatrywała się w sklepach z wyższej półki również przestawiła się na takie zakupy. Teraz powtarza, że już inaczej nie będzie robić zakupów. Szczerze mówiąc marki czy inaczej mówiąc metki nie mają dla mnie znaczenia ale z pewnością jakość jest istotna. A Wy kupujecie z drugiej ręki czy tylko nowe rzeczy?
Dziś na obiad kalafior. dawno go nie jadłam.
No dobrze - czas zabrać się za pracę.
Dobrego dnia
Witam :)
Ja to mam szczęście, bo dostaję 'po Siostrze starszej sporo ciuchów, w idealnym stanie, często prawie nowe /bo nie ten kolor, za ciasne, za luźne.../.
Mam też takie 'podwórkowe czyli ciut sprane, co straciły fason ale mięciutkie, wygodne i te noszę najczęściej.
Sporo sama kupiłam w ciuchlandach" - sukienki za grosze, spodnie na wagę i mam zamiar nadal tak ubierać się bo nie lubię już przepłacać za dobre ciuchy a na byle jakie szkoda kasy.
Ogólnie 'parcie na zakupy ubrań, butów i torebek mam już od dawna za sobą. Mam innego świra zakupowego - roślinki ozdobne i 'konsumpcyjne bardzo mnie 'kręcą, aż do przesady.
Na dobre mi to wychodzi bo otoczeni jesteśmy zieloną, gęstą i barwną barierą/płotem a teraz możemy wcinać pyszności grządkowe.
I tak dzisiaj pomidorowa fasolówka + cukinia żółta, ze świeżych, moich warzyw.
Może wrzucę do niej pałki kurczaka?? chociaż wolę je smażyć /bez skóry/.
Smacznego dnia
Witam w ostatni dzień lata, bo dla mnie wrzesień, to już jesień. I cóż, tylko zaśpiewać "a mi jest szkoda lata...". Prawdę mówiąc, w tym roku nie nacieszyłam się ani moją ukochaną wiosną, ani latem...Szlachetne zdrowie...
Dziś byłam na badaniach, spuścili mi trochę krwi, jutro wizyta u lekarza... trochę się denerwuję, choć...mam to w nosie...
Ciuchów kupuję coraz mniej, jakoś nie mam potrzeby. Myślę, że kiedy człowiek pracuje to chce być dobrze ubrany, elegancko, stosownie do wykonywanej pracy, a emeryt to już spuszcza z tonu, ważniejsze zdrowie, wizyty czy leki. Ale czasem mam zrywy i wpadam w szał zakupów, często w nadmiarze.
Co do zakupów "z drugiej" ręki... miałam taki okres w życiu, że dużo w ten sposób kupowałam, potem mi przeszło, a teraz... zakupy mi przeszły wszelakie.
Goplano, ale zaszalałaś z tymi wypiekami... same pyszności, a skoro lato się kończy, to już o linię nie ma co dbać, więc pałaszujemy.
Dziękuję za miłą atmosferę sierpniową w kawiarence.
Miłego dnia, trzymajcie się zdrowo.
Alman, trzymam mocno kciuki za Twoje wyniki. Daj znać jak poszło.
Jak to się robi żeby było to " mam to w nosie? Ja też chcę tak umieć. Nerwy w takich chwilach są na najwyższych obrotach. Niby tłumaczę sobie, ale...no wiesz.
Smakosiu, dziękuję z góry za Twoje kciuki. Jeśli jutro wpadnę do kawiarenki, to będzie znaczyło, że może być, a jeśli coś będzie nie tak, to zamilknę. Nie chcę się rozpisywać o sobie, nie chcę psuć nastroju, a poza tym jestem jak ślimak - jak problem to się zwijam i do skorupki.
Sposobów na "mam w nosie" mam mnóstwo /hihihi/.
Po pierwsze, to przychodzi z wiekiem, a jak kiedyś Nadia powiedziała, bo dobrze podejrzewała, ja jestem już leciwą kobietą /co? ja? nie!!! brrr/.
Po drugie, wiesz jak ktoś tam na górze cię testuje, a ja mam wrażenie, że tak jest w ostatnim czasie, że jestem badana ile wytrzymam, to tak jak z tym dokręcaniem śruby poddanym przez władcę - pierw narzekali, płakali, a na końcu z bezradności już się śmiali.
Ja nie płaczę i nie śmieję się, bo...sama tego chciałam. Parę razy głośno obwieściłam moją prośbę - gdyby coś miało dotknąć moje dzieci czy ich rodziny, ja przyjmuję wszystko na siebie. I teraz biorę na klatę co los przynosi.
Po trzecie, jak jest nie tak jak być powinno, to podśpiewuję piosenkę z Czterdziestolatka i przodem puszczam problem... a kysz, a kysz...
A tak na poważnie - od czasu perturbacji sercowych i operacji zawsze mam z tyłu głowy - Nie bój się jutra, niech jutro boi się ciebie!!!
I to moja recepta... zostawiam gratis /hihihi/. Alicja
Każda recepta jest dobra jeśli tylko nam pomaga przetrwać to, co trudne.
Damy radę!
Alman ''kurczak'' jesteś a nie leciwa kobieta
Ja kupuję tylko nowe.
Nie przywiązuję wagi do marki, i tak wycinam wszystkie metki. I nie kupię niczego z nadrukiem firmy czy metka na wierzchu (chyba, że coś naprawdę mi się podoba i logo jest małe).
Nie oczekuję od rzeczy wieczności, wolę nawet tańsze rzeczy, gdy zadowalają mnie jakościowo (w dotyku) i wyglądowo, nie żal wyrzucić, przeznaczyć na szmaty czy domowe ciuchy.
Szafę mam pełną, od 20 lat ten sam rozmiar. Ciągle mam jeszcze ciuchy z Polski, a to już 8 lat od przylotu.
I niby niczego nie potrzebuję, a ciągle coś się trafi w atrakcyjnej cenie, bo głównie takie rzeczy mnie kuszą. Rzeczy na codzień do pracy i sportowe kupuję w odpowiedniku makro, sporo markowych rzeczy jest, kosztują 1/3 ceny z metki. A jak jeszcze jest wyprzedaż na przełomie sezonów...
Bardzo popularne tutaj jest jeżdżenie do outletow. Byłam raz, szczerze mówiąc szkoda mi czasu i kasy. Bo niby taniej jest, ale wydasz dużo więcej na rzeczy, których nie potrzebujesz w danym momencie. Bo taniej, bo okazja.
Moją słabością jest bielizna. Gatki muszą pasować do biustonosza.
Ale też nie kupuję jej codziennie, ciężko jest znaleźć coś dla dużych walorów.
Robię zapas w Polsce, tylko gaia. Nie zawiodła mnie nigdy, choć wszystko kupuję przez internet (a nie, jedna wpadka była- metka doszyta do mniejszego rozmiaru, nie miałam jak oddać, mąż przywoził, nie mierzyłam w terminie do zwrotu. Kupiłam rozszerzenie pod biustem i działa).
Jak trzeba (i warto), to kobieta zawsze sobie poradzi
Oooo tak! Bielizna, to ważna rzecz. Tutaj to już nie ma zmiłuj. Trzeba szukać odpowiedniej dla siebie a niestety ceny w Polsce są wygórowane w tym temacie.
Potwierdzam firma Gaia ma super ofertę. Kupuję biustonosze. Niestety figi odpuszczam, bo cena jest wygórowana.
Myślę, że produkty tej firmy też by Ci przypadły do gustu.
https://avalingerie.pl/
Ja sobie wyznaczam limit przed przylotem do Polski. I ile mi się zmieści w przedziale finansowym to moje. Często majtek już nie ma, bo jednak obsługują więcej rozmiarów biustonoszy.
Ceny są wysokie fakt, ale nie umiem sobie odmówić, gdy jest. Ale to i tak w przeliczeniu cena najzwyklejszego biustonosza czy lekko fikuśnych majtek w Stanach.
Popularne, dobre biustonosze ceny zaczynają się od 100 dolarów. Lepiej przywieźć zapas z Polski.
Trzymam się gai, bo mają zgodną rozmiarówkę. Poza tą jedną wpadką na jakieś 15 lat zakupów wszystko leży jak na miarę szyte.
Inne raz tak, jak siak.
Kiedyś jeszcze ave kupowałam. Ale oni mają nieciekawe materiały, jakbym dawne mojej mamy biustonosze miała. A nie wynika to ze zdjęcia.
A i tak ceny rosną, a jakość coraz niższa. Kiedyś biustonosz był z warstwy zewnetrznej, wykladka w środku i warstwy wewnętrznej. Teraz to warstwa środkowa obciągnięta ozdobnym tiulem czy koronką.
Być może mniejsze rozmiary, gdy jest potrzeba poduszek, trzeba je gdzieś włożyć mają więcej warstw.
Ja kupuję na kontri.pl.
Masz rację z tą grubością i jakością materiału. Też zauważyłam. Zerknę na tę stronę, którą podałaś.
Oni mają bardzo dużo firm. Dostawa jest w dwa dni bodajże.
Reklamacje uznają w teorii, choć nie mam pojęcia jak to wygląda w praktyce, bo nigdy nie korzystałam.
Mój pierwszy biustonosz z nowej rozmiarówki - mało pod biustem a duża miseczka dobrała mi kobieta w małym sklepie na osiedlu mojej mamy. Wpakowala mi się do przymierzalni, popatrzyła na walory i przyniosła. Tylko proszę nie patrzeć na rozmiar, przymierzyć. To było 75 G. Leżał jak na miarę. Miała dar, uwielbiałam u niej kupować. Tyle, że tanio nie było. To znalazłam wtedy kontri w necie i kupowałam co na wyprzedażach i promocjach.
I zostałam wierna kontri do dzisiaj. Gdy mogę sobie kupić bez patrzenia na cenę, tylko co mi się podoba.
Teraz mam 75 I. Moje piersi nie wiedzą, że są z tłuszczu, jak przytyją to już zostaje na zawsze.
Są kobiety, które dużo płacą żeby mieć taki rozmiar
Z drugiej ręki nieraz są o wiele lepsze gatunkowo, niż z pierwszej ręki
Poza tym bardzo lubię charity shopy, w których są nie tylko ubrania, ale książki, porcelana, zabawki, gry, puzzle, agd a także wiele innych rzeczy, czyli taki pchli targ można powiedzieć.
Dzisiaj prawie bym kupiła piękne kremowe jeansowe spodnie z gadżetami damskimi, gdyby mi się lekko nie przytyło, bo wejść weszłam w te cudne spodnie, ale zamek, to juz ciezko bylo zapiąć Bylo widac, ze nowe, nie noszone, po prostu cudne. No ale pocieszałam się kupując piękny dzbanek do herbaty, taki stary, uwielbiam takie.
Pozniej wkleje zdjecia :)
Pozdrowionka
U nas też są takie sklepy. Zgadza się czasem można upolować niezłe perełki. Jest niemal wszystko od ubrań po obuwie, talerze, czy biżuterię. Część na wagę, część na sztuki. Czasem tam kupuję i jestem zadowolona, zwłaszcza ze duzo rzeczy nawet nie z drugiej a z pierwszej ręki, bo oddane z metką tzn
Ceną.
Oto obiecane fotki czajniczka do herbaty :)
Intrygujący. Nie chciałabym go mieć, ale pooglądać już tak. Popodziwiać jako ciekawostkę, że ktoś coś takiego wykonał.
Mam podobne odczucie
Jeszcze raz dziękuję Wszystkim za sierpniowy udział w kawiarence. A teraz hop do wrześniowej u Ekkore