Forum

Rozmowy wolne i frywolne

Miłość do pichcenia i jedzenia.

  • Autor: Tolla Data: 2009-01-30 15:50:43

    W celu odstresowania się, postanowiłam Wam zadać pytanie Kochane Żarłoczki.

    Od czego zaczęła się Wasza fascynacja gotowaniem i jedzeniem? Czy pamiętacie jaka była geneza Waszego kulinarnego bzika?



    Uwierzcie lub nie, ale moim najwcześniejszym wspomnieniem z dzieciństwa, jest książka kucharska... Uwielbiałam oglądać ilustracje w oprawionej w płótno "Kuchni polskiej" z 1979 r. Zdjęcia przepięknych kuchni, robotów, tosterów, zastaw, a co najważniejsze zdjęcia potraw. Pewnie dlatego teraz równie ważny jest dla mnie wygląd potrawy, jak i jej smak...

    Książkę tę dostałam od mojej mamy, gdy wyprowadzałam się z domu rodzinnego. Lubię korzystać z klasycznych przepisów w niej zawartych. No i uwielbiam oglądać ilustracje... W tej chwili są po prostu śmieszne. Ale jakże apetyczne jednocześnie... I co ja bym dała za takie piękne gliniane talerze i półmiski...

  • Autor: Shanna Data: 2009-01-30 16:02:49

    Mnie sie zawsze podobala moja mama i babcia w kuchni. Zawsze tak pieknie pachnialo (zapach babcinej spizarni pamietam do dzis). No i odkad pamietam lubilam zagladac co robia i tak mi jakos zostalo.

  • Autor: Dagna Data: 2009-01-30 16:18:47

    U mnie to podobnie, moja Mama bardzo dobrze gotuje i to chcialam przejac. Nie ma nic lepszego niz siedziec przy stole lub grilu, dobrze zjesc i wypic, pogadac i sie posmiac, moze nawet potanczyc . Slyczalam kiedys ze w dawniejszych kulturach wspolne jedzenie bardzo wazne bylo, bo ludzie ktozy ze soba razem jedli to ze soba nie walczyli. No troche to smieszne brzmi, wiem, ale chyba prawda bo sie chetne czas spedza z ludzmi ktorych sie lubi i ceni.

    Moja druga przyczyna jest ten fakt ze mi sie Polska kuchnia bardzo podoba, ma takich pare rarytasow ktorych sie na calym swiecie nie znajdzie ale ktore wszystkim smakuja. Dlatego tu trafilam bo chcialam sie tej sztki nauczyc i moze nawet powrzechnic.

  • Autor: Netka Anetka Data: 2009-01-30 16:43:48

    Ja tak naprawde zaczelam lubic gotowanie odkad mam dzieci.Wczesniej lubilam tylko piec,teraz lubie rowniez gotowac.Nigdy wczesniej nie sadzilam,ze tak sie zadomowie w kuchni

  • Autor: ulla* Data: 2009-01-30 16:56:23

    Już jako mała dziewczynka uwielbiałam być w kuchni razem z moją Mamą, która smacznie gotuje i piecze. Miałam nawet zeszyt, w którym pisałam przepisy na ciasta i ciasteczka.
    Bardzo lubię przeglądać książki kulinarne, podpatruję innych jak pieką i ozdabiają swoje dzieła kulinarne.....
    Teraz siedzę we własnej kuchni a obok pomaga mi córeczka, pieczemy ciasteczka, a mi przypomina się dzieciństwo....
     

  • Autor: Dorotaxx Data: 2009-01-30 17:06:42

    Kiedy byłam mała lubiłam podpatrywac mame w kuchni. Podobnie jak ulla prowadziłam zeszyt z przepisami, który mam do tej pory .
    Jednak tak ,,prawdziwie,, gotowac zaczęłam odkad mam swoją rodzine.
    Zaczęłam tez eksperymentować kiedy znalazłam WŻ a znalazłam przez przypadek. Szukałam kiedyś przepisu na Calzone ,wklepałam w google i znalazłam przepis amel http://wielkiezarcie.com/przepis19173.html . Ciasto wyszło przepyszne więc zalogowałam się tutaj po to,zeby wstawić pozytywny komentarz . I tak zostałam na wzcie

    Jednak od gotowania zdecydowanie wole piec .
    Na 2 urodziny synka kupiłam tort w cukierni. Praktycznie wszyscy zostawili tort na talerzach, wtedy powiedziałam sobie,ze pierwszy i ostatni raz kupiłam gotowy tort . Tak zaczęła sie moja ogromna pasja pieczenia i zdobienia tortów.

    Pozdrawiam

  • Autor: Netka Anetka Data: 2009-01-30 18:48:23

    ...taki zeszyt z przepisami to ja tez mialam,i jako mala dziewczynka tez czesto podgladalam mame w kuchni i staralam sie jej pomagac.Pozniej mi jakos przeszlo a teraz znowu wrocilo

    Ja rowniez sobie obiecalam,ze juz nigdy nie kupie torta -gotowca.

  • Autor: orota Data: 2009-01-30 19:03:10

    W moim przypadku o żadnej miłości mowy nie ma :(
    Zaglądam tutaj, bo w moim wykonaniu tylko dokładnie odwzorowane przepisy są jadalne. A że mam rodzinę i nie chcę, aby mnie porzucili to z waszą pomocą staram sie jak mogę.
    Aczkolwiek bardzo lubię piec i najchętniej żywiłabym rodzinkę tylko ciastami :) i też piekłam ciasta od kiedy pamietam.

  • Autor: CZOS Data: 2009-01-30 19:04:37

    Ja na poważnie zacząłem gotować, gdy znudziło mi się wysłuchiwanie od byłej żony utyskiwań, że znów nie wie co ugotować. Moi chłopcy po kilku moich w kuchni po tym tekście interwencjach oczekiwali na marudzenie mamy, bo wiedzieli, że tata zaraz zrobi coś pysznego z niczego. Po rozwodzie, gdy chłopcy przyjeżdżali do mnie na ferie i wakacje wziąłem się tez za wypieki dla nich i dla siebie. Nie były to jakieś cuda, ale zawsze własny wyrób. Teraz od kilku lat opiekuję się mamą w miarę sprawną (85 lat), ale też po kilku utyskiwaniach wkroczyłem na stałe do kuchni. Będąc nawet sam przez różne okresy życia zawsze gotowałem sobie posiłki co dzień. Jedynie żur, który bardzo lubię i sam od zawsze kiszę gotowałem na dwa dni. Niestety zawsze zjadałem go w jeden dzień. Na WŻ trfiłem z radością i cieszę się z obecności, dobrych przepisów i miłych ludzi. Tych ostatnich wszystkich bez wyjątku w tej chwili pozdrawiam.

  • Autor: Netka Anetka Data: 2009-01-30 19:09:03

    Och,dziekujemy za pozdrowienia

  • Autor: mysha2006 Data: 2009-01-30 19:16:54

    U mnie było podobnie jak u Was. Oglądanie książek kucharskich, obrazków z pysznościami, własny zeszyt z przepisami. Pierwszą książkę z ciasteczkami kupiłam za własne pieniądze i była dla mnie święta mimo, że nie wszystkie wyszły mi tak jak powinny . U mnie w domu to tato lepiej gotował a przede wszystkim lubił to robić. No i jego pasja przeszła na mnie.

  • Autor: ekkore Data: 2009-01-30 19:26:07

    Ja - chyba podobnie jak większość - jako dziecko lubiłam przebywać w kuchni. Nie zyskały na tym moje umiejętności kulinarne, bo wykorzystywana byłam do nakładania farszu na pierogi, marmolady na pączki oraz gotowania (pierogów) i smażenia pączków.
    W dorosłe życie - studia, wkroczyłam z umiejętnością zrobienia naleśników i placków ziemniaczanych. Trochę próbowałam w akademiku - ale studia zaczynałam jeszcze w okresie kartkowym, więc nie stwarzało to większego pola do popisu. A i student - oszczędna bestia (przynajmniej tamtego czasu) nie inwestował w tak przyziemne sprawy jak jedzenie (chyba, że płynne - hehhe).

    Gotować porządnie uczyłam się już jako żona. Jakiś większych wpadek nie pamiętam. Poszło płynnie Zawsze zdecydowanie wolałam piec niż gotować. Odkąd moje kontury zaczęły się powiększać - zamiast ciast piekę chleb.
    Dzisiaj zresztą wyciągnęłam z piekarnika - pachnący, chrupiący...

  • Autor: peggy83 Data: 2009-01-30 19:57:15

    Pierwsze co mi przyszło na myśl, to moja babcia - stoi przy ogromnym, głębokim garnku i miesza ciasto na chleb. A potem ten zapach świeżego chleba...to dlatego właśnie wróciłam do tradycyjnie pieczonych chlebów, innych prawie nie jemy! I chociaż moja mama nigdy ani jednego bochenka nie upiekła, ja piekę regularnie chlebuś i bułeczki :)
    A potem 6 klasa podstawówki - upiekłam mamie ciasto na Dzień Matki. Jaka byłam dumna! Sprawiło mi taką wielką radość, że mamie smakuje, że mnie chwali, cisto było naprawdę pyszne...w dodatku sama zrobiłam masę - według własnego pomysłu...Tak się po tym wszystkim nakreciłam , że nie było odwrotu, zaczęłam samodzielnie piec słodkości.
    Z gotowaniem było gorzej, bo to mama królowała w kuchni i jakoś przerażało mnie gotowanie, ale kiedy zostałam żoną a potem matką...okazało sie ze nie taki diabeł straszny, hihi. Niedawno po raz pierwszy ugotowałam barszcz czerwony, chociaż bardzo się bałam, bo mamy był zawsze taki pyszny...ale udało się!
    Ciągle się uczę, ale uwielbiam gotować i fascynuje mnie fakt, ze z kilku składników wychodzi coś wspaniałego... A najbardziej lubię nowe potrawy...zaskakuje mnie nieraz to co powstaje, zawsze towarzyszy temu taki dreszczyk emocji...ciekawe co z tego wyjdzie, jak będzie wyglądać...gotowanie to dla mnie również odskocznia od problemów...bardzo mnie odstresowuje.
    Szkoda że teraz nie mam tyle czasu na eksperymenty i raczej gotuję z pobudek mało fascynujących - oby było coś do jedzenia i byle dało się to przygotować w miarę szybko...

  • Autor: ocienka Data: 2009-01-30 20:27:01

    Moje pierwsze gotowanie to zupa szczawiowa .Miałam chyba 11 lat .Chodziłam z pęcherzem na nodze bo oczywiście troche z garnka wylałam a to był wrzątek.Rodzicom smakowała i to był balsam na moją chorą nogę.Długo nie garnęłam się do kuchni.Mieszkałam na wsi i tam działało Koło Gospodyń Wiejskich.Organizowali kurs gotowania na który chodziłam .Tam uczyłam sie gotować i piec.potem też zbierałam przepisy .Zapisywałam w zeszycie lub wklejałam wyciete z gazety Chodziłam do średniej szkoły i mam je do dziś a jestem już na emeryturze.Lubie gotowac i piec.

  • Autor: agik Data: 2009-01-30 22:18:10

    A ja nie wiem...
    Moja mama wspaniale gotuje. Zawsze było u nas pyszne jedzenie. Bez chemii, bez wydziwiania. Mama jest bardzo gościnna- zawsze ogromną wage przykładała ( i przykłada) do tego, zeby osoba pod jej dachem czuła się dobrze. W najbardziej kryzysowych czasach zawsze było u nas pachnąco jedzeniem, przyprawami, ciepło i domowo.
    Nie było jedzenia na miescie ( mama zawsze mówiła- dla nas to za drogo), nie było gotowych dań z paczki ( to samo;) )

    Jak sobie przypomnę siebie jako nastolatkę, to jakoś nie umiem przypomieć sobie, zęby ciągnęlo mnie do garnków. Nie umiem sobie tez przypomniec, zebym coś w domu robiła ( oprócz zagotowania wody na herbatę i posmarowania chleba masłem)
    Potem mnie zakręciło na sałatki- wydawały mi się "bezpieczne" (tzn takie w którym nie zmarnuję drogich produktów) i... stałam się mistrzynia satatek ;)- zawsze coś wykombinowałam, coś połączyłam, coś namieszałam- wzbudzając chyba szczery zachwyt osób, któe jadły je. Wręcz uchodziłam za osobę bardzo bywałą w kuchni, hi....

    A potem ;) ... luby ;)
    I jego zamiłowanie do jedzenia;) I jego matka, która traktowała mnie jak osobę o dwóch lewych rękach. Tak z góry, nie znając mnie wcale uznała, ze to niemozliwe, zeby studentka umiała gotować. Postanowiłam jej pokazać :) Myślę, ze po ok pól roku moich zapędów- ze swoim cąłozyciowym doświadczeniem- może się schować :) Z tym swoim noszeniem krzyża matki- Polki, ze swoim męczęństwem, poświęcaniem się dla rodziny itd- może spokojnie sie zarumienić, bo ja gotuję radośnie, z miłością a nie męczęństwem :)

    A teraz to myślę, ze to taka moja ucieczka- do kuchni, do poczucia bezpieczeństwa, do poczucia czegoś stałego w niepewnym zyciu- gotuję, wymyślam, próbuję- z radościa, entuzjazmem i z miłością.

    I jeszcze czerpię z przygotowywania jedzenia taką pewność, zę jestem człowiekiem, a nie maszyną do pracy. Jak dla mnie musi być ładnie!

    Na razie tyle :)

  • Autor: abiola Data: 2009-01-30 22:41:17

    U mnie gotowała Babcia, to był Człowiek Orkiestra potrafiła przygotować wesele dla kilkudziesięciu ludzi w czasach kiedy moja mama była młoda. Przywoziła do nas torty z maślanymi różami na wierzchu ....ech co to były za czasy! Chyba wtedy się zaraziłam ;)
    Odkąd pamiętam zawsze chciałam gotować, do tego stopnia że skończyłam szkołę gastronomiczną i jestem dyplomowanym garkotłukiem ;-)
    Uwielbiam eksperymentować w kuchni, ale tez lubię tradycyjnie popichcić. No i oczywiście uwielbiam JEŚĆ!!

Przejdź do pełnej wersji serwisu