Chciałabym wszystkim podziękować za rady przy pieczeniu biszkoptu, który był podstawą do tortu na 4te urodziny mojej córeczki. Miałam co prawda kilka wpadek, ale tort zachwycił gości i wyglądam i smakiem. Biszkopt upiekłam w piątek tak jak mi radziliście. Piekłam w nowej tortownicy i z nowego przepisu więc troche się obawiałam. Biszkopt się upiekł, ale nie przyszło mi do głowy, zeby sprawdzić jaka ma wysokość i czy starczy na 3 warstwy. Po wystygnięciu po prostu przykryłam go i dopiero w sobotę miałam robić dalej.Przez cały dzień miałam tyle roboty z urodzinami, że tort zostawiłam na wieczór. Dopiero o 18.00 wyjęłam biszkopt z tortownicy i pierwsza załamka. Okazało się, że biszkopt wyrósł taki, że dałoby się zrobić z niego co najwyżej dwie warstwy, ale o trzech to można by było tylko pomarzyć. Biszkopt był z 8 jajek i przed upieczeniem byłam się, ze mi się wyleje z formy, a tu taka lipa. Ale cóż, pomyślałam, że trzeba teraz zrobić biszkopt z połowy tej porcji i będe miała akurat trzecia warstwę.Tak zrobiłam i, ku mojemu zdziwieniu, biszkopt miał taką samą wysokość jak poprzedni. Więc chyba poprzedni mi nie wyszedł tak jak trzeba, ale nie miałam juz czasu, żeby piec kolejny. Zabrałam się za krem. Kupiłam waniliowy z "Cykorii" -naprawdę pyszny.Do kremu trzeba było mieć miękkie masło, a ja zapomniałam wcześniej je wyjąć. Więc pomyślałam, że zagotuję w garnku wodę, na garnku postawiłam talerz, na nim masło. Przykryłam plastikową miską, bo wydawało mi się, że szybciej zmięknie. Miałam zamiar potrzymać to masło tylko chwilkę, ale cos mnie córka zawołała, a potem poczułam silna potrzebę, aby zasiąść na "tronie". Wzięłam sobie jeszcze gazetkę co by się nie nudzić i w penwym momencie usłyszłam tylko syczenie. Przypomniało mi się, że to moja miska i wyleciałam z wychodka jak oparzona. Miska się ześlizgnęła na palnik i zaczęła się palić. Córka przybiegła, zaczęła krzyczeć, że się pali i dopiero mój facet stanął na wysokości zadania. Ja to stałam jak głupia i nie wiedziałam co robić. Po tym jak mój strażak sam zgasił ogień, zaczęłam robić krem i o dziwo wyszedł bardzo dobry. Rozsmarowałam nutellę i krem i zaczęłam robić te okręgi dookoła wykałaczką. Potem miałam je napełnić szprycą z nutellą, ale chyba zostawiłam za mało nutelli, bo za chiny nie mogłam jej nabrać do tej szprycy. Więc pozostało mi upychanie nutelli tą wykałaczką, co, wierzcie mi, nie było takie łatwe. Przez to ten mój wzorek nie był taki jak powinien. Zrobiłam galaretkę, drugi raz w życiu. Pierwszy raz był kilka dni wcześniej, galaretka po 3 godzinach nadal była jak woda i zupełnie wsiąkła w ciasto. Po kolejnych radach od Was dałam do galaretki mnie wody i po wystudzeniu wsadziłąm do lodówki. Zrobiłam kolację i tak gadu gadu.. Jak zajrzałam do lodówki, to były juz niezłe kluchy. Nieźle się narobiłam zanim pokryłam te truskawki tą ciapcią, ale jakoś się udało. Goście byli zdziwieni, że sama stworzyłam takie "dzieło." Tort nie był zawalony słodkim i mdłym kremem jak to najczęsciej w tortach bywa i każdy z gości zjadł cały kawałek a nawet prosili o dokładkę. Ogólnie jestem zadowolona, nie było idealnie, ale zrobiła tort sama dla mojej córeczki. Jej wdzięczność i podziw były dla mnie największą nagrodą.Już w styczniu zamówiła sobie torcik z truskawkami i była naprawdę zadowolona z efektu końcowego.Jeszcze raz dziękuje wszytskim, którzy byłi tak mili odpowiadać na moje częste i dość upierdliwe pytania. A tu jest mój torcik, gdyby ktoś był ciekaw http://wielkiezarcie.com/przepis32227.html
Piękna opowieść.Najbardziej zaciekawił mnie obraz Cebie z majtami na kolanach o obok Twego faceta z sikawką w dłoni :-) Ważne, że przygoda miała słodkie zakończenie :-)
Oj tak...sposób, w jaki opisałaś dzieje powstawania swojego ciasta powinny od dziś nadać mu nazwę "tort z legendą" ...albo ciasto z przebojami " :) No ale co chcesz...wygląda super! A z tymi biszoptami to tak jakoś jest...moja mama też potrafi upiec z 4 jaj biszkopt większy niż ja z 10
Świetne:)))Przygoda życia normalnie:)))Uśmiałam się do łez!!! A torcik wyszedł Ci super! Odnośnie biszkoptu-ten z 8 jaj raz mi urósł w tortownicy 28cm na tyle,że musiałam na 5 blatów kroić,a innym razem na 3(takie grubsze,bo na 4 byłyby za cienkie) i w tym drugim przypadku wcale nie było zakalca... A z tą wykałaczką to miałaś robotę...żmudną że tak powiem:)Szkoda,że nie miałaś zwykłej strzykawki-szybciej by Ci poszło. Grunt,że się podobał córeczce i że gościom smakował:))) Pozdrawiam:)))
Chciałabym wszystkim podziękować za rady przy pieczeniu biszkoptu, który był podstawą do tortu na 4te urodziny mojej córeczki. Miałam co prawda kilka wpadek, ale tort zachwycił gości i wyglądam i smakiem. Biszkopt upiekłam w piątek tak jak mi radziliście. Piekłam w nowej tortownicy i z nowego przepisu więc troche się obawiałam. Biszkopt się upiekł, ale nie przyszło mi do głowy, zeby sprawdzić jaka ma wysokość i czy starczy na 3 warstwy. Po wystygnięciu po prostu przykryłam go i dopiero w sobotę miałam robić dalej.Przez cały dzień miałam tyle roboty z urodzinami, że tort zostawiłam na wieczór. Dopiero o 18.00 wyjęłam biszkopt z tortownicy i pierwsza załamka. Okazało się, że biszkopt wyrósł taki, że dałoby się zrobić z niego co najwyżej dwie warstwy, ale o trzech to można by było tylko pomarzyć. Biszkopt był z 8 jajek i przed upieczeniem byłam się, ze mi się wyleje z formy, a tu taka lipa. Ale cóż, pomyślałam, że trzeba teraz zrobić biszkopt z połowy tej porcji i będe miała akurat trzecia warstwę.Tak zrobiłam i, ku mojemu zdziwieniu, biszkopt miał taką samą wysokość jak poprzedni. Więc chyba poprzedni mi nie wyszedł tak jak trzeba, ale nie miałam juz czasu, żeby piec kolejny. Zabrałam się za krem. Kupiłam waniliowy z "Cykorii" -naprawdę pyszny.Do kremu trzeba było mieć miękkie masło, a ja zapomniałam wcześniej je wyjąć. Więc pomyślałam, że zagotuję w garnku wodę, na garnku postawiłam talerz, na nim masło. Przykryłam plastikową miską, bo wydawało mi się, że szybciej zmięknie. Miałam zamiar potrzymać to masło tylko chwilkę, ale cos mnie córka zawołała, a potem poczułam silna potrzebę, aby zasiąść na "tronie". Wzięłam sobie jeszcze gazetkę co by się nie nudzić i w penwym momencie usłyszłam tylko syczenie. Przypomniało mi się, że to moja miska i wyleciałam z wychodka jak oparzona. Miska się ześlizgnęła na palnik i zaczęła się palić. Córka przybiegła, zaczęła krzyczeć, że się pali i dopiero mój facet stanął na wysokości zadania. Ja to stałam jak głupia i nie wiedziałam co robić. Po tym jak mój strażak sam zgasił ogień, zaczęłam robić krem i o dziwo wyszedł bardzo dobry. Rozsmarowałam nutellę i krem i zaczęłam robić te okręgi dookoła wykałaczką. Potem miałam je napełnić szprycą z nutellą, ale chyba zostawiłam za mało nutelli, bo za chiny nie mogłam jej nabrać do tej szprycy. Więc pozostało mi upychanie nutelli tą wykałaczką, co, wierzcie mi, nie było takie łatwe. Przez to ten mój wzorek nie był taki jak powinien. Zrobiłam galaretkę, drugi raz w życiu. Pierwszy raz był kilka dni wcześniej, galaretka po 3 godzinach nadal była jak woda i zupełnie wsiąkła w ciasto. Po kolejnych radach od Was dałam do galaretki mnie wody i po wystudzeniu wsadziłąm do lodówki. Zrobiłam kolację i tak gadu gadu.. Jak zajrzałam do lodówki, to były juz niezłe kluchy. Nieźle się narobiłam zanim pokryłam te truskawki tą ciapcią, ale jakoś się udało. Goście byli zdziwieni, że sama stworzyłam takie "dzieło." Tort nie był zawalony słodkim i mdłym kremem jak to najczęsciej w tortach bywa i każdy z gości zjadł cały kawałek a nawet prosili o dokładkę. Ogólnie jestem zadowolona, nie było idealnie, ale zrobiła tort sama dla mojej córeczki. Jej wdzięczność i podziw były dla mnie największą nagrodą.Już w styczniu zamówiła sobie torcik z truskawkami i była naprawdę zadowolona z efektu końcowego.Jeszcze raz dziękuje wszytskim, którzy byłi tak mili odpowiadać na moje częste i dość upierdliwe pytania.
A tu jest mój torcik, gdyby ktoś był ciekaw http://wielkiezarcie.com/przepis32227.html
Piękna opowieść.Najbardziej zaciekawił mnie obraz Cebie z majtami na kolanach o obok Twego faceta z sikawką w dłoni :-)
Ważne, że przygoda miała słodkie zakończenie :-)
Majty juz były na tyłku, a facet po prostu wrzucił miskę do zlewu i zalał wodą :-)
Oj tak...sposób, w jaki opisałaś dzieje powstawania swojego ciasta powinny od dziś nadać mu nazwę "tort z legendą" ...albo ciasto z przebojami " :)
No ale co chcesz...wygląda super!
A z tymi biszoptami to tak jakoś jest...moja mama też potrafi upiec z 4 jaj biszkopt większy niż ja z 10
Czyli wyglądało strasznie ale wszystko się dobrze skończyło, a tort wyszedł ci naprawdę dobry. Mi pewnie by tak nie wyszedł jak Tobie:)
Piekny i bardzo nam wszystkim milo, ze podziekowalas no i ze sie udalo mimo przygod...
Usmialam sie:) Nie wiem, czy zamierzalasnas rozbawic, ale wyszla Ci niezla hitoryjka a la Musierowicz:)
Świetne:)))Przygoda życia normalnie:)))Uśmiałam się do łez!!!
A torcik wyszedł Ci super!
Odnośnie biszkoptu-ten z 8 jaj raz mi urósł w tortownicy 28cm na tyle,że musiałam na 5 blatów kroić,a innym razem na 3(takie grubsze,bo na 4 byłyby za cienkie) i w tym drugim przypadku wcale nie było zakalca...
A z tą wykałaczką to miałaś robotę...żmudną że tak powiem:)Szkoda,że nie miałaś zwykłej strzykawki-szybciej by Ci poszło.
Grunt,że się podobał córeczce i że gościom smakował:)))
Pozdrawiam:)))
no to miałaś przygody z tym tortem
.