witam wszystkich forumowiczów. Od dawna czerpie pomysły na jakieś imprezowe menu z Wilekiego Żarcia, ale teraz postanawiam, że będę gotować codzinnie.Tylko jak to zrobić? Jest ciężko. Jesteśmy czteroosobową rodzinką. Do tej pory maż jadł wpracy, synek w przedszkolu (wcześniej gotowała opiekunka), córeczka jeszcze tylko mleczko, a ja kanapkowo - sałatkowy chudzielec. Teraz wszyscy jadamy w domu i coraz częściej jest pizza , frytki, albo fix knorr;( dzieci to widzą, koniec, U mnie w domu się raczej nie gotowało, jestem zielona w temacie. Bardzo prosze was o jakieś podpowiedzi, przepisy, pomysły Chcę, żeby dania były szybkie i zdrowe, nie ma mowy o jakiś kostkach czy ziarenkach smaku (niezdrowo dla dzieciaków). I jeszcze jedna baaardzo ważna rzecz. Zmywam naczynia sama , więc żeby było tego jak najmiej;). Mam czas na gotowanie po 21 i jakaś godzinka po 13, ale z dzieckiem w chuście , na rękach, albo chociaż na oku;) Na pierwszy ogień poszed makaron zapiekany ze szpinakiem od agacia( nie potrafię wkleić linka). Nie maiałam białego makaronu więc jest z ciemnym, w miarę szybko się to zrobiło. Wydaje sie zdrowe. Brudne gary : garnek po makaronie, patelnia, wyciskaczka do czosnku, naczynie żaroodporne - nie jest źle. Do tego łopatka w przyprawach usmazona na patelnie. Źle, smażone, niezdrowe, ale nie maiałam innego pomysłu na ten kawałek mięsa. Brudne gary; deska, patelnia. No i tu mi się pomysły wyczrpały, co jutro???
Czytam ten wątek ' do menadzerek" i mi chyba bardzo barkuje organizacji. Jak już sobie zrobię liste zakupów, to jej zapomne. Muszę to koniecznie zmienić.
No ale spageti bez gotowych sosów czy fixów to dla mnie czarna magia. Poszukam przepisów, może coś będzie. No i małe dzieci żeby mogły to zjeść. Zupy odpadają;-)
A ja właśnie proponowałam zupy,hi,hi.Może risotto,potrawka z kurczaka,zapiekanki.Kotlety-schabowy czy mielony;ryby.Naleśniki (wybór farszów jest bardzo duży).placki-ziemniaczane czy z jabłkami,racuchy,ryż zapiekany np z truskawkami czy jabłkami.Makaron z truskawkami(ew.jagodami) i śmietaną z cukrem.
Kotlety mielone możesz zrobić w formie pulpetów, nie panierować i zamiast smażyć, ugotować na parze, lub normalnie, w wodzie, np takie: http://wielkiezarcie.com/recipe63934.html
znalazłam przepis na jeszcze szybsze spagetti od bergamotka2 ( kyrczem no jak się tu wstawia linki???) Tylko , że jest w szybkowarze no i znowu mięso smażone. Jak nie wpadnie mi nic innego to jutro będzie to spagetti.
Witaj,Łucjo.Skoro chcesz podpowiedzi -pomysł na szybkie dania,które może jeść również synek,to może zupy?Większość się nadaje,vegety itp. możesz wyeliminować.Przejrzyj jeszcze potrawy jednogarnkowe.Możesz również tak gotować,że odlewasz dziecku część,a pozostałą doprawiasz dla Was. Takie obiady mają również taką zaletę,ze nie musisz gotować codziennie. Wierzę,że nie jest Ci łatwo się przestawić,ale to naprawdę kwestia czasu. Postaram się podpowiedzieć bardziej konkretnie.
Dziki Jola, Ja już się przestawiam któryś tam raz, ale teraz to juz na serio i definitywnie! Zupy odpadają, bo maż nie jada zup, taki egzemplarz. Jak jest zupa to wyciąga frytki i dzieciaki rzucają się na frytki ;/. Przeglądam te jednogarnkowe.
Ale sa potrawy jednogarnkowe,które zrobisz na gęsto i można zjeść z pieczywem.
Ja np.planuję sobie menu na cały tydzień i ewentualnie dokupuję brakujące rzeczy,ja choć jestem cały czas w domu, to robie zupy na 2 rzadko na 3 dni,tak samo z mięsami.Czasem dziewczynkom gotuję codziennie.
Mozesz sprobowac zaczac piec miesa ( i nie tylko) w rekawie. Miesko porzadnie doprawic,zostawic na godzinke czy dwie, wlozyc do rekawa i upiec. Mieso takie jest zdrowe i miekkie no i bardzo smaczne, gdyz sie dusi w sosie wlasnym, z ktorego potem mozna przyrzadzic sos. W miedzyczasie gotujesz ziemniaki lub ryz, troche surowki i masz obiad jak ta lala dla calej rodzinki ;)
Idź do sklepu, kup kawałek mięsa (kurczak, piersi kurczaka, wołowinę). Kup warzywka - te które wydają Ci się świeże i tanie albo atrakcyjne - kup też włoszczyznę. W lodówce miej zawsze ser żółty, topiony, twaróg, szynkę, dobrą kiełbasę, masło i boczek. Oraz dodatki: musztardę, chrzan, majonez, ketchup. W szafce - makaron, ryż, ziemniaki, mąkę i mleko.
Wklep w WŻ te składniki, które wydałyby Ci się dobrym połączeniem (czyli to co masz) np. brokuły ser - naciśnij SZUKAJ - najlepiej w szukaniu zaawansowanym. Wyjdzie tysiące przepisów. Ja tak robię, gdy nie mam pomysłów, a coś zalega w lodówce i nie wiem co z tym zrobić. Tu jest tez taki dział dla leniwych (szybkie żarcie). Poza tym obserwuj przepisy i forum - może coś wpadnie Ci w oko.
Nie widzę problemu, warzywka na patelni, pierś gotowana z kurczaka w rosołku - rosołek z kurczaka tez pycha, zupki, makarony z sosami własnej roboty (to nie jest trudne - pieczarkowy, pomidorowy, bolognese). Cielęcina, wołowina gotowane skoro nie chcesz smażonego - bez dodatków sztucznych wystarczą warzywa i kostka rosołowa jak już albo i bez. Dalej nalesniki, placki ziemniaczane, rybka na parze albo gotowana, rety mnóstwo tego. Puree z jajkiem sadzonym, szpinakiem - pyszne i proste, mam dużo pomysłów nie wiem co lubisz. No a jeśli o małe dziecko chodzi to nie mam doświadczenia ale myśle, że niektóre z podanych przeze mnie potraw sie nadaja dla 9-miesięcznego ludzika:) zupki na pewno - jarzynowa, rosołek jak wspomnialam , pomidorowa itp. Jeśli nie umiesz skorzystaj z przepisów WŻ sa dobrze napisane zazwyczaj i na pewno się udadzą. Głowa do góry - dasz radę! Pozdrawiam
Szkoda, że mąż nie je zup, bo to jest podstawa kiedy mama pracuje, a trzeba szybko nakarmić rodzinę, no i logistycznie do przyjecia, bo robi się z dnia na dzień, a później tylko odgrzewa. A Ty lubisz zupy? Może rób dla siebie, jakies małe ilości a mąż się z czasem przekona? Ja tak mojego nauczyłam jeść różne rzeczy- gotowałam dla siebie, a jemu ładnie pachniało i tak z czasem zaczął mi zaglądac w gary, próbować, a teraz je bez mrugnięcia okiem ;) ( jak próbowałam na siłę to było plucie jedzeniem, przeklinanie itd. Teraz jest: nie chcesz- nie jedz, zrób sobie coś sam, albo sobie coś zamów. Wybiera jedzenie. Ja się wpuściłam w kanał, bo gotowałam pod niego, całkowicie rezygnując z tego, co ja lubię, bo przeciez pysio nie będzie jadł... Rozpuściłam jak dziadowski bicz... Najpierw był straszny opór, obraza, ale w dupie tam, po jakimś czasie, albo je, co ja ugotuję, albo sobie sam gotuje. Jak cos- to nie pouczam Cię, tylko dzielę się doświadczeniem, bo ja też przecież chciałam jak najlepiej)
A wracajac do rzeczy ;) Pomijając kluchy- mozesz jeszcze przygotowywać obiady z dnia na dzień- dusić miesko w garnku z sosem, lub piec w rękawie- wtedy kolejnego dnia tylko podgrzewasz, gotujesz kaszę/ ryż/ makaron/ ziemniaki/ kluski/ jarzynki, robisz surówkę ( a to jest 5 minut roboty)
Parowar bardzo ułatwiłby Ci życie. Cały obiad w jednym czasie- w dodatku zdrowy i pyszny.
Oczywiście, ze umiesz zrobić sos do makaronu nie z torebki :) Naucz się robić biały sos beszamelowy ( na pewno znajdziesz w zasobach WŻ przepis)- to sos- kameleon. Sam w sobie dośc mdły, ale dodatek przecieru pomidorowego czyni już z niego sos aurora, a dodatek sera - sos mornay, inne dodatki możesz sobie wymyślac, jak Ci tylko fantazja podpowie.
Możesz jeszcze zrobić sos na bazie pomidorowego: rozgrzewasz łyżke tłuszczu ( oliwy, ja lubię masło- daje taki fajny maślany właśnie smak) szklisz na tym cebulke posiekaną i ząbek czosnku. Następnie dodajesz pomidory z puszki, przyprawiasz czym lubisz ( sól, pieprz, zioła, cukier, cytryna), na koniec rozdrabniasz blenderem. Gotowe. Jeśli dodasz do tego np ananasa pokrojonego, pędy bambusa, kukurydzę i imbir- masz coś w rodzaju sosu słodko- kwaśnego ( jakby chińskiego ;))) ), jeśli dodasz paprykę- masz coś w rodzaju sosu na nute węgierską. Ja lubię dodać paprykę konserwowaną, grzybki konserwowe i ogórki konserwowe. Dodatek świeżych siekanych ziół ( bazylia, tymianek) zrobi sos włoski.
Podajesz z kluchami :) posypane serem, z dodatkiem grilowanej piersi kurczaka, albo choćby smażonej- to obiad - błyskawica jest :)
Jak mi się jeszcze coś spomni, to dopiszę.
Ostrzegł Cię ktoś już, że gotowanie bardzo wciąga? bo im dalej w las, tym wiećej drzew ;)))
Właśnie miałam zacząć przekonywać Łucję do korzyści płynących z gotowania zup,ale w porę przeczytałam Twój wpis.Dodam może tylko,że są one zdrowe i wskazane szczególnie dla dzieci.Powtarzam sie i może nudzę,ale można je też porcjować i zamrażać-już całkowicie skończone,czy "podgotowane",taką bazę do zup. Co do karmienia małżonka,przeszłam dokładnie te same etapy,co Ty.Teraz od dawna jada wszystko,co ugotuję. Skoro czasem mamy inne gusta kulinarne,trzeba iść na kompromis.Nie wyobrażam sobie gotować całe życie pod kogoś i rezygnować z ulubionych potraw lub zawsze gotować podwójne obiady.Ja nie jestem wybredna,lubię prawie wszysto,oby czysto i smacznie ugotowane. Mnie też gotowanie wciąga (a co dziwne,małżonka również,z zainteresowaniem ogląda niektóre programy kulinarne i testuje nowe potrawy).
dzięki kochane, naprawde mi to pomoże. Wczoraj była zapiekanka ze szpinakiem. Dzisiaj reszta mięsa z karkówki usmazona i podana w nalesniku ze świeżymi warzywami. Smaczna, ale smażona;( i pełno brudnych garów. Nawet sobie pomyślałam, że o co ten płacz, przecież poszo jak z płatka, ale ... miałam cały dzień wolny;-) zobaczymy jak będzie od poniedziałku;-) Jutro żeberka. Znalazłam jakiś taki przepis. Zeberka zapiekane z sosem, cebula, miód, koncentrat i ocet. Wszystko przygotowałam dzisiaj i jutro tylko do piekarnika, ale miałam wątpliwosci co do tego octu. Czy bez octu tez by było dobre? Boje się, że to niezdrowe dla dzieciaków. I jeszcze nie podsmażałam wcześniej. Jutro się okaże. Dalszy plan jest taki: pon i wt spagetti takie bez fixów, sroda i czwartek : pulpety z tego przepisu co podałyście. Mam parowar, ale potrafie zrobić tylko mięso z kapustą czerwoną, atak poza tym to ryba, albo pierś, ale mam wrażenie , że to wszystko tak samo smakuje;-( Rękawy do pieczenia też ciekawe. Kiedyś kupiłam i wsadziłam kurczaka, ale do takiego małego piekarnika i ta folia się topiła. Może przez to , że mały piekarnik i blisko grzałek była??? Dzięki za sugestie dotyczące wychowywania męża, Racja. Za bardzo się staram pod niego, ale on jest jedyną osobą, które powie, że dobre itd i jak np powie, że fuj to cały zapał pryśnie. Ale jak on gotuje i ja powiem, zę mi to nie smakuje to ma to w dupie, więc chyba muszę bardziej myśleć o sobie;-). Jeszcze mam takie pytanie z tych pewnie dla was smiesznych. Co ile dni, tygodni potrawy się powtarzają i ile dni jecie to samo?;-) ja tak sobie myśle, że zrobie taki plan co i kiedy i wtedy mniejsze prawdopodobieństwo, że zrezygnuje. Łatwiej bedzie z zakupami. Zrobiłam też przegląd szafek w kuchni i mam bardzo duszo kuskusu ( to jeszcze z czasów naszej opiekunki, ona po Arabsku gotowała) i takiego dobrego oryginalnego ryżu. Jkaies pomysły co z tym zrobić na obiad?
a tak wogóle to widać, ze z was mistrzynie kuchni. Kup mięso i zrób kotlety;-). To naprawde nie dla każdego jest proste;-) Jak byłam mała to albo gotowała jakaą pani,albo jedlismy w barze 'pierożek'. Dlaczego w naszych okolicach nie ma pierożka??????
To tym bardziej cieszy, że Twoje dzieci będą widziały jak się robi mielone albo gotuje ziemniaki:) W razie nagłej konieczności stanięcia z nożem twarzą w twarz z ziemniakiem nie zejdą na zawał:)
Heja :) Co do brudnych garów, to ja wykorzystuję przerwy w pracach kuchennych, na prace porządkowe- znaczy zmywam na bieżąco, ma to ten plus, ze po zakończonym gotowaniu mam do umycia łyżkę, którą mieszałam w garnku i kubek z którego w trakcie piłam kawę :) Ma to też ten minus, ze bardzo dużo wody zuzywam ( nie mam zmywarki), ale dla mnie to cholernie zniechęcające, jak widzę wszystkie blaty zawalone brudnymi garami, którymi musze się zająć, mimo, ze wcale nie mam na to ochoty.
Nie wiem, co to za przepis na żeberka, ale ocet spirytusowy mozesz zawsze zamienić na winny, a ten juz jest zdrowy, a poza tym, przeciez odparuje w czasie gotowania.
Nigdy się nie zastanawiałam, co ile dni powtarzają się u mnie potrawy... Jak coś nam wybitnie smakuje, to jemy częściej. Ale staram sie tez gotowac tak, zeby wykorzystać sezonowość produktów- teraz jest sezon na szparagi, potem będą młode ziemniaki krajowe, więc sądzę, że kilka razy w tygodniu bedziemy jeść młode ziemniaki z koperkiem, jajkiem sadzonym i maślanką ;))), potem będa grzyby, które uwielbiamy, wiec bedziemy jeść grzyby, potem bedzie papryka, więc będziemy jeść papryki faszerowane, lecza, zupy dyniowe, cukinie faszerowane...
Pomysł z planem- super. Wystarczy, jeśli zrobisz plan na kilka najbliższych dni. Zresztą i tak chyba dłużej nie powinno się przechowywać żywności.
Z niesmażonych łatwych dań mięsnych to mi jeszcze przyszły do głowy gulasze i pieczeń duszona w garnku. Np pieczeń z szynki. Szynkę ( w sensie kawałka mięsa, a nie wędliny)przyprawiasz, szybko obsmażasz ( wtedy mieso się zamyka a soki zostają w środku, pieczeń nie przypomina kawałka drewna), w odpowiednio dużym rondlu na łyżce tłuszczu szklisz cebulę, dodajesz ziele i listek w tę cebulę z przyprawami dodajesz obsmażony kawałek mięsa, podlewasz bulionem ( bulion wypadałoby jednak zrobić) i na maleńkim ogniu dusisz, czasem tylko podnosząc pokrywkę i niuchając, czy wszystko w garnku ok. No i w tym czasie, kiedy miesko się dusi, masz ok godzinki, w której możesz się oddać ulubionym czynnościom. Jesli do duszenia dodasz jarzynki ( pietruszkę, seler), to po uduszeniu mięsa, sos traktujesz blenderem i jest wystarczajaco gęsty, żeby nie było potrzeby zaprawiać go mąką. Możesz też dodać do sosu inne dodatki- jak grzyby, czy suszone śliwki. Po wystudzeniu, mięso kroisz w plastry, mozesz podać z tym wypasionym ryżem, czy kuskusem. Plastry odgrzewasz w sosie.
Jeśli chcesz gotować bez kostek, czy fiksów, to dobrze by było gdybyś miała domowy bulion. Raz, że przyda Ci się jako baza do zup ;))))))))))))), a dwa, że każdy jeden sos będzie lepszy, kiedy podlejesz go bulionem, a nie wodą. Gotujesz, odcedzasz, studzisz, rozlewasz do kubeczków jednorazowych, zamrażasz ( do kubeczków, bo potem łatwo z takiego kubeczka "wytrzepać" prosto do garnka, bez konieczności rozmarażania.)
W ogóle z tym zarażaniem to dobra rzecz- jak robisz np taki gulasz, czy inne miesko w sosie, przeciez Ci jedno, jak duzy kawałek wsadzisz do gara. Nadwyżki zamrażasz. W razie, kiedy nie masz weny, chęci, czasu, albo pomysłu, taki zamrożony pojemnik wyciagasz i nie stresujesz się, że rodzinka bez obiadu.
Co do kuskusu- to ja lubię z grzybami. Ale spokojnie możesz wykorzystać do każdego obiadu w którym bedziesz podawać mięso z sosem.
Jeszcze o tym rękawie foliowym- może był zbytnio wypełniony? Nie powinien się stopić. Zachęcam do kolejnych prób, bo to wielka wygoda, no i pyszne, soczyste mięsko, które się piecze i dusi jednocześnie- we własnym soku i praktycznie bez dodatku tłuszczu.
Heja :)Co do brudnych garów, to ja wykorzystuję przerwy w pracach kuchennych, na prace porządkowe- znaczy zmywam na bieżąco, ma to ten plus, ze po zakończonym gotowaniu mam do umycia łyżkę, którą mieszałam w garnku i kubek z którego w trakcie piłam kawę :) Ma to też ten minus, ze bardzo dużo wody zuzywam ( nie mam zmywarki), ale dla mnie to cholernie zniechęcające, jak widzę wszystkie blaty zawalone brudnymi garami, którymi musze się zająć, mimo, ze wcale nie mam na to ochoty.
Też zmywam na bieżąco ale raczej dlatego, że w tej ciasnocie błyskawicznie zaczyna brakować dla mnie miejsca. Dopłaty do wody są horendalne. Mam rozdzielone liczniki i wychodzi jednak na to, że to w łazience zużywamy więcej wody niż "przewidziała ustawa". Może gdybym miał dwóch chłopów a nie dwie córki rachunki byłyby mniejsze....
No, mnie też irytuje brak miejsca ( oraz brak czystych naczyń)- temu też zmywam. Dopłat do wody nie mamy, ale zdecydowanie dałoby się zaoszczędzić, gdyby nie to to mycie garów- przynajmniej u mnie.
Jarek, nie możesz spać? Czy znów praca? Herbatki? ;)
U nas np.zawsze w niedziele jest rosół z makaronem i kotlecik,w piątek ryba,w soboty jakiś ryż z warzywami lub zapiekanka,a w pozostałe dni to różnie zależy co mam w domu i na co mamy ochotę.Trzymam kciuki za dalsze Twoje sukcesy kulinarne.
Też nie lubie myć garów,zaley od natchnienia czasem myję na bierząco,a czasem jak się już sporo nazbiera i do zlewu nie ma dostępu.
Łucja,nie mogę tak dokładnie okreslić,jak często powtarza się u mnie ta sama potrawa.Planuję tak ogólnie,ale często to ulega zmianie.Czasem powtarza się taki rytm:zupa dwa dni po kolei (lub pierwszego i trzeciego) następnie drugie danie,najczęściej tylko raz to samo,ale,jeśli zostanie,to i znowu nazajutrz,ale może być ze zmianą dodatków (zwłąszcza gdy jest mięso).Jednego dnia może być np z ziemniakami,następnego-z kaszą,makaronem,czasem z frytkami,Surówki też inne.(tych nie zostawiam raczej z dnia na dzień).Jeśli zupa czy drugie zostaje,zamrażam,aby nie jeść jej znowu.Często już mrożę pierwszego dnia,np pierogi,których od razu robię na zapas. Mrożonki wykorzystuje gdy mam mniej czasu,dostanę przysłowiowego lenia czy mam "dziurę w budżecie" lub stwierdzę,że sporo sie tego nazbierało.Nie chodzi przecież o to,aby trzymać je cały rok w zamrażarce.Jesli wyjadę,rodzinka sobie poradzi bez stania przy garach.Ważne tylko,żeby podpisać każdy woreczek,najlepiej z datą.
Robię tak samo. Z tym, że jeśli jest to ciężka zupa np. kapuśniak, grochówka, żur to robię tylko zupę ale z wkładką mięsną (jeśli zostaje to mrożę, najcześciej po 2 dniach, ale nie lubię jeść odmrożonego, wiec staram się nie robić za dużo). Mięso w sosie, też często robię na 2 dni, ale z róznymi dodatkami, czy surówkami, więcej też robie gołąbków (pulpetów jak gołąbki - polecam dla leniwych w moich przepisach), pierogów, krokietów, bigosu, gulaszu - resztę robię świeże (nie lubię odgrzewać). Lżejsze zupy zawsze i tak robię na mięsie - ugotowane mięso mrożę i zbieram na farsz np. do naleśników, pierogów lub do pasztetu.
Oczywiście ,Magdziu,najsmaczniejsze są obiady takie -'spod igły",ale przynajmniej przez 2/3 roku prowadzę taki tryb życia,że mrożenie ułatwia mi prowadzenie domu.Poza tym,ja już chyba nie umiem gotować w mniejszych garnkach.
Ja robie IDENTYCZNIE- gotuję więcej i zamrażam. Inaczej nie dałabym rady odżywiać się bez gotowców, lub jadania "na mieście", kiedy przez kilka miesięcy w roku, jestem po 14 godzin poza domem. Poza tym, czasem samo z siebie jakoś mi za dużo wyjdzie, a komu sie chce jeść to samo przez ileś dni w tygodniu- wtedy tez nadwyzki zamrażam. Zup nie mrożę- gotuję bulion, a potem ( kiedy już sam w sobie przestaje być smaczny) robię na nim po 2-3 porcje innych zup. Z pierogami to jeszcze inaczej: dużo roboty, więc wolę przy jednym mazaniu zrobić więcej i zamrozić. Jeśli zamrażam jakieś danie mięsne z sosem- to zamrażam osobno mięso, osobno sos ( sos bez śmietany).
Nie czuję różnicy w smaku odmrożonej potrawy. Może jeszcze nie jestem na tym etapie wyrafinowania podniebienia ;)))))
Nie czuć zmiany smaku po mrożeniu, tylko kapciowatość np. kapusty, warzyw, ryb, słodkość ziemniaków (dlatego wszystko bez ziemniaków należy mrozić), zmianę konsystencji sosu itp.
a tu się nie zgodzę. :):) Wydawało mi sie tak jak piszesz. Magda. Wszystko co mroziłam miało zmieniony smak. W zeszłym roku kupiliśmy sobie nową lodówkę z zamrażalnikiem no frost. i problem zniknął. Teraz nie czuję żadnej .Więc zmiana smaku potraw to głownie przyczyna starych lodówk-zamrażalek..
Polecam wolnowar do wszelkich gulaszów, mięsno-warzywnych dań i mięs. Nastawiasz rano i wychodzisz do pracy, na spacer czy zakupy. Później gotujesz tylko dodatki typu kasze, ziemniaki, ryż.
dzieki dziewczyny za wszelkie rady, zaplanowane wszystko na cały tydzień, w piątek robię bulion i mrozę w kubeczkach. Muszę doczytać o tym sosie beszamel, bardzo go lubię, ale nigdy sama nie robiłam. Nie śmiejcie się z gotowania ziemniaków. Przypalanie ziemnikaów to była kiedyś moja specjalnosć.QWstawiałam zimniaki i zapominałam, ktos przychodził i 'co tu tak śmierdzi" - o ku***, moje ziemniaki;-) nagmiennie to się zdarzało;) Dam znac jak mi idzie. Tylko podpowiedzcie jeszcze co tu zrobić, zeby polubic te całe gotowanie. I jeszcze co zrobic , zeby doba była dłuższa, chociaż godzinkę;) Co to jest wolnowar????
Jeśli chodzi o mnie,to na pewno z nikogo nie bedę się śmiała,bo jeszcze nie zapomniałam,jak bardzo było mi pod górkę z gotowaniem,zanim się czegokolwiek nauczyłam. Zobaczysz,że polubisz.... Odnośnie wolnowaru,sama muszę się dowiedzieć.
A z czego tu się śmiać? Ja nie umiałam nic zrobić w kuchni ( sałatkę, ugotować ziemniaki, zagotować wodę na herbatę), nauczyłam się. Ty się też nauczysz:) Ja lubię, jak mnie ktoś chwali ( w kuchni to nie takie trudne), fajne jest mieszanie róznych rzeczy- kwaśnych, słodkich, czekanie aż zmieni się konsystencja ze stałej na płynna, albo na odwrót, dodawanie czegoś po troszku, po szczypcie, czekanie na smak- dla mnie to jak czarowanie ;) bardzo podniecające i zmysłowe ( tylko nienawidzę dotykać martwego mięsa), czekanie na efekt, ocenianie własnych postępów, wyłapywanie błędów. Fajne i twórcze. I niemal natychmiast masz efekt, bo samo się broni, albo pogrąża ( zupełnie inaczej, niż np z wychowywaniem dzieci- na efekty musisz czekac kilkanaście lat)
A co do wydłużenia doby ;)- witamy w prawdziwym życiu ;))))))))))))))))))
Jeżeli chodzi o gotowanie ziemniaków to ja zawsze włączam sobie budzik i jak pipczy to sprawdzam lub nie i odcedzam. Budzik mam w kuchence a jak wychodzę to ustawiam w komórce.
Parowar to świetne urządzenie. Sama mam i czasem korzystam. Niestety za rzadko bo nie mam pomysłów. Produkty przed ugotowaniem doprawiam i np bez soli bym ich nie zjadła. W parowarze mieści się1,5litra wody. Jak gotowałam schab to woda wyparowała. Urządzenie piszczało i wyłączyło się. Oczywiście to dobrze.Wspomniałam tylko o tym bo warto to wiedzieć.
Jeżeli chodzi o gotowanie ziemniaków to ja zawsze włączam sobie budzik i jak pipczy to sprawdzam lub nie i odcedzam. Budzik mam w kuchence a jak wychodzę to ustawiam w komórce.
Podoba mi się to "pipczy", choć kojarzy z zupełnie czym innym
Wolnowar??? Inaczej slow-cooker, albo crockpot to ceramiczny garnek z przykrywką bez odpowietrzenia włożony w metalową obudowę z grzałką w środku (nie widoczną). Pokrętłem reguluje się temperaturę wyższą lub niższą, utrzymuje potrawę w cieple,lub wyłącza. Potrawy gotuje się wolno, bo od 4 do nawet kilkunastu godzin w zależności od nastawienia i rodzaju potrawy. Można nastawić potrawę i pójść spać, albo wyjść na spacer, czy do pracy. Gotowałam już w nim gulasze, zupy, gołąbki, sosy do makaronów, leczo, itp. Im dłużej się gotuje w niższej temperaturze, tym lepiej dla smaku i wartości odżywczych. Zazwyczaj dodaje się bardzo niewiele wody, ponieważ składniki potrawy puszczają soki. Warzywa, typu marchew, ziemniaki, gotują się dłużej niż mięso, dlatego trzeba je drobniej kroić. Inspiracje? Wszystkie przepisy na mięsa duszone ( najpierw lekko podsmazone układa się na twardych warzywach dodaje przyprawy, cebulę, czosnek radzę wrzucić do gorącej już potrawyi dodatki typu grzyby kapusta, co tam w przepisie się znajdzie), przepisy na dania jednogarnkowe, ale także można ugotować duży kawałek mięsa. Wolnowary mają bogatą tradycję w USA i na ich stronach można znależć najwięcej przepisow. Ale trzeba mieć już trochę doświadczenia, bo często można w nich znależć koncentraty zup w puszkach, albo proszkach. Trzeba wtedy zastąpić amerykańskie wymysły czymś zdrowszym i dostępnym u nas (poleciłam Ci jedna stronę na PW). Można jednak bazować na naszych przepisach. Wolnowar był moją fascynacją w ubiegłym roku, a teraz używam go 1-2 razy w tygodniu, bo teraz hoduję kiełki i smażę w woku. Nastawiam go wtedy, gdy mam sprawy "na mieście" i nie wiem kiedy wrócę, albo gdy z Małżem jedziemy na zakupy. Mam cudowne uczucie, że jak wrócimy do domu, to będzie pachniało obiadem. Skoro masz mało czasu, może to być dobry sposób na smaczne gotowanie bez przypalania i stresu, czy to już zaczynać gotowanie czy nie. Jak zorganizujesz sobie czas nastawienia wolnowaru, max pół godz przy dużej ilości krojenia, później masz jakieś 8 godzin wolnego od gotowania, chybaże trzeba ugotować ryż, ziemniaki czy makaron, to 7,5. Wolnowary można kupić na allegro i zazwyczaj pochodzą z Wysp Brytyjskich i kosztuja jakies 60-70 zł. Tyle ode mnie. Może komuś moje wywody na temat wolnowarów przydadzą się. Pozdrawiam i życze wiele cierpliwości w oczekiwaniu na sukcesy
oj, mnie też nie nauczono w domu gotować, więc sama się uczę i mi wychodzi :) wiadomo, że nie wszystko wyjdzie od razu, trzeba się uczyć metoda prób i błędów :) niektóre dania wychodzą mi wyśmienicie, nawet te bardziej skomplikowane :)
są fajne blogi jak np. kuchenna szkoła przetrwania, kuchenne wzloty i upadki, itp., zostały one założone przez osoby, które też nie miały początkowo doświadczenia w kuchni i ucząc się opisywały swoje dania na blogach. Tutaj na wielkim żarciu przy każdym przepisie jest podany stopień trudności, więc też bardzo przydatne, warto też czytać komentarze :) ja się nauczyłam (uczę nadal) gotować i piec właśnie dzięki różnym portalom i blogom internetowym.
Ja polecam Ci na początek klopsiki wieprzowe w sosie koperkowym (bardzo łatwo się je robi, a dzieci je uwielbiają), rybę pieczoną - np. łososia albo mintaja, czy jaką rybę lubisz - wystarczy przyprawić po swojemu, skropić cytryną, dodać na każdy filet listek masła, można posypać jakąś zieleninką, np. pietruszką, koperkiem, osobno każdy filet włożyć szczelnie w folię i piec tak ok. 20-25 min w 180-200 stopniach :) do tego ziemniaczki i np. duszona marchew z groszkime, lub porwana sałata z innymi warzywami (ogórek, kukurydza, pomidor, papryka) z sosem vinegret, który też łatwo jest zrobić (z oliwy, cytryny, pieprzu, soli, mozna dodać miód lub musztardę). Polecam też łazanki, leniwe pierogi z serka białego, różne zapiekanki, gulasz drobiowo-pieczarkowy. Przepisy na wszystko znajdziesz na tym portalu :) mnóstwo fajnych surówek, nasz ulubiona to marchwiowo-porowa (z majonezem).
Dodam jeszcze od siebie, że ja zakupy robię raz na tydzień - w sobotę, więc zawsze w piątek robię sobie spis menu na najbliższy tydzień oraz listę zakupów. W ten sposób nie muszę się zastanawiać każdego dnia co zrobić na obiad, bo mam już ułożone tygodniowe menu. Poza tym zawsze układam menu tak, żeby wykorzystać wszystkie składniki, a nie wyrzucać ich kiedy wydaja się niepotrzebne. Mieszkam w Irlandii i tutaj warzywa kupuję często pakowane, np. pory po 3 sztuki, dlatego jednego dnia zrobię zupę z porem, drugiego surówkę z pora, itp. Dania codziennie mamy inne (jedynie zupy starcza na 2 dni), chociaż niekiedy bardzo podobne i też mam zasadę, że drób podaję nie częściej niż 3 razy w tygodniu, ryba conajmniej raz w tygodniu, jakieś mięsko czerwone też powinno być każdego tygodnia, i ziemniaki i ryż i makaron i kasza zróżnicowane - nie tylko ziemniaki nooooon stop ;) ale ja teraz siedzę z dzieckiem w domu, nie pracuję chwilowo, więc moge czasochłonne dania robić.
Z kuskusa możesz zrobić sałatkę, przepisy w internecie znajdziesz (np. z rodzynkami i kurczakiem), wiele dać drobiowych widziałam z kuskusem, ja czasami do gotowego już kuskusa dodaję tylko paprykę czerwoną, ogórka - pokrojone w kosteczkę i kukurydzę - i tak jem na kolację :)
Ja w przyszłym tygodniu po raz pierwszy będę robić fasolkę po bretońsku, już się nie mogę doczekać :)
witam wszystkich forumowiczów. Od dawna czerpie pomysły na jakieś imprezowe menu z Wilekiego Żarcia, ale teraz postanawiam, że będę gotować codzinnie.Tylko jak to zrobić? Jest ciężko. Jesteśmy czteroosobową rodzinką. Do tej pory maż jadł wpracy, synek w przedszkolu (wcześniej gotowała opiekunka), córeczka jeszcze tylko mleczko, a ja kanapkowo - sałatkowy chudzielec. Teraz wszyscy jadamy w domu i coraz częściej jest pizza , frytki, albo fix knorr;( dzieci to widzą, koniec, U mnie w domu się raczej nie gotowało, jestem zielona w temacie. Bardzo prosze was o jakieś podpowiedzi, przepisy, pomysły
Chcę, żeby dania były szybkie i zdrowe, nie ma mowy o jakiś kostkach czy ziarenkach smaku (niezdrowo dla dzieciaków). I jeszcze jedna baaardzo ważna rzecz. Zmywam naczynia sama , więc żeby było tego jak najmiej;). Mam czas na gotowanie po 21 i jakaś godzinka po 13, ale z dzieckiem w chuście , na rękach, albo chociaż na oku;)
Na pierwszy ogień poszed makaron zapiekany ze szpinakiem od agacia( nie potrafię wkleić linka). Nie maiałam białego makaronu więc jest z ciemnym, w miarę szybko się to zrobiło. Wydaje sie zdrowe.
Brudne gary : garnek po makaronie, patelnia, wyciskaczka do czosnku, naczynie żaroodporne - nie jest źle.
Do tego łopatka w przyprawach usmazona na patelnie. Źle, smażone, niezdrowe, ale nie maiałam innego pomysłu na ten kawałek mięsa.
Brudne gary; deska, patelnia.
No i tu mi się pomysły wyczrpały, co jutro???
Czytam ten wątek ' do menadzerek" i mi chyba bardzo barkuje organizacji. Jak już sobie zrobię liste zakupów, to jej zapomne. Muszę to koniecznie zmienić.
1)
iść do mięsnego, kupić kawałek, wołowiny, cielęciny niech na miejscu zmielą i spagetti
2)
pomidorowa z makaronem
No ale spageti bez gotowych sosów czy fixów to dla mnie czarna magia. Poszukam przepisów, może coś będzie. No i małe dzieci żeby mogły to zjeść.
Zupy odpadają;-)
A ja właśnie proponowałam zupy,hi,hi.Może risotto,potrawka z kurczaka,zapiekanki.Kotlety-schabowy czy mielony;ryby.Naleśniki (wybór farszów jest bardzo duży).placki-ziemniaczane czy z jabłkami,racuchy,ryż zapiekany np z truskawkami czy jabłkami.Makaron z truskawkami(ew.jagodami) i śmietaną z cukrem.
spagetti mozna zrobi z pomidorow z puszki sa super :)
Mielone również,też szybkie.
No ale kotlety mielone są smażone!!! dla 9 miesięcznego dziecka to jedak nieodpowiednie. Stosujemy metodę BLW , ale smażony mielony to przegięcie;-)
A co to jest BLW?
Właśnie teraz przeczytałam, to jest metoda karmienia niemowląt. http://www.nowamatkapolka.pl/plugins/_newsedit/news/42/index.php
dzięki,już wszystko wiem
Masz rację.Może pulpety.
Kotlety mielone możesz zrobić w formie pulpetów, nie panierować i zamiast smażyć, ugotować na parze, lub normalnie, w wodzie, np takie: http://wielkiezarcie.com/recipe63934.html
znalazłam przepis na jeszcze szybsze spagetti od bergamotka2 ( kyrczem no jak się tu wstawia linki???)
Tylko , że jest w szybkowarze no i znowu mięso smażone. Jak nie wpadnie mi nic innego to jutro będzie to spagetti.
Podsyłam Ci link, z instrukcją wstawiania linków na wż:)
http://wielkiezarcie.com/forumThread.php?id=295259&post=295259
Witaj,Łucjo.Skoro chcesz podpowiedzi -pomysł na szybkie dania,które może jeść również synek,to może zupy?Większość się nadaje,vegety itp. możesz wyeliminować.Przejrzyj jeszcze potrawy jednogarnkowe.Możesz również tak gotować,że odlewasz dziecku część,a pozostałą doprawiasz dla Was.
Takie obiady mają również taką zaletę,ze nie musisz gotować codziennie.
Wierzę,że nie jest Ci łatwo się przestawić,ale to naprawdę kwestia czasu.
Postaram się podpowiedzieć bardziej konkretnie.
Dziki Jola, Ja już się przestawiam któryś tam raz, ale teraz to juz na serio i definitywnie! Zupy odpadają, bo maż nie jada zup, taki egzemplarz. Jak jest zupa to wyciąga frytki i dzieciaki rzucają się na frytki ;/.
Przeglądam te jednogarnkowe.
Ale sa potrawy jednogarnkowe,które zrobisz na gęsto i można zjeść z pieczywem.
Mozesz sprobowac zaczac piec miesa ( i nie tylko) w rekawie. Miesko porzadnie doprawic,zostawic na godzinke czy dwie, wlozyc do rekawa i upiec. Mieso takie jest zdrowe i miekkie no i bardzo smaczne, gdyz sie dusi w sosie wlasnym, z ktorego potem mozna przyrzadzic sos. W miedzyczasie gotujesz ziemniaki lub ryz, troche surowki i masz obiad jak ta lala dla calej rodzinki ;)
Albo polecam parowar.
Mięsko z "rękawa" super, i można dołożyć ziemniaki, i bez zmywania:)
Idź do sklepu, kup kawałek mięsa (kurczak, piersi kurczaka, wołowinę). Kup warzywka - te które wydają Ci się świeże i tanie albo atrakcyjne - kup też włoszczyznę. W lodówce miej zawsze ser żółty, topiony, twaróg, szynkę, dobrą kiełbasę, masło i boczek. Oraz dodatki: musztardę, chrzan, majonez, ketchup. W szafce - makaron, ryż, ziemniaki, mąkę i mleko.
Nie widzę problemu, warzywka na patelni, pierś gotowana z kurczaka w rosołku - rosołek z kurczaka tez pycha, zupki, makarony z sosami własnej roboty (to nie jest trudne - pieczarkowy, pomidorowy, bolognese). Cielęcina, wołowina gotowane skoro nie chcesz smażonego - bez dodatków sztucznych wystarczą warzywa i kostka rosołowa jak już albo i bez. Dalej nalesniki, placki ziemniaczane, rybka na parze albo gotowana, rety mnóstwo tego. Puree z jajkiem sadzonym, szpinakiem - pyszne i proste, mam dużo pomysłów nie wiem co lubisz. No a jeśli o małe dziecko chodzi to nie mam doświadczenia ale myśle, że niektóre z podanych przeze mnie potraw sie nadaja dla 9-miesięcznego ludzika:) zupki na pewno - jarzynowa, rosołek jak wspomnialam , pomidorowa itp. Jeśli nie umiesz skorzystaj z przepisów WŻ sa dobrze napisane zazwyczaj i na pewno się udadzą. Głowa do góry - dasz radę! Pozdrawiam
Heja :)
Może w tym watku znajdziesz inspirację: http://wielkiezarcie.com/forumThread.php?id=359112&post=359112
To dotyczy obiadów szybkich- do przygotowania w czasie ok 20 min.
Szkoda, że mąż nie je zup, bo to jest podstawa kiedy mama pracuje, a trzeba szybko nakarmić rodzinę, no i logistycznie do przyjecia, bo robi się z dnia na dzień, a później tylko odgrzewa.
A Ty lubisz zupy? Może rób dla siebie, jakies małe ilości a mąż się z czasem przekona?
Ja tak mojego nauczyłam jeść różne rzeczy- gotowałam dla siebie, a jemu ładnie pachniało i tak z czasem zaczął mi zaglądac w gary, próbować, a teraz je bez mrugnięcia okiem ;) ( jak próbowałam na siłę to było plucie jedzeniem, przeklinanie itd. Teraz jest: nie chcesz- nie jedz, zrób sobie coś sam, albo sobie coś zamów. Wybiera jedzenie. Ja się wpuściłam w kanał, bo gotowałam pod niego, całkowicie rezygnując z tego, co ja lubię, bo przeciez pysio nie będzie jadł... Rozpuściłam jak dziadowski bicz... Najpierw był straszny opór, obraza, ale w dupie tam, po jakimś czasie, albo je, co ja ugotuję, albo sobie sam gotuje. Jak cos- to nie pouczam Cię, tylko dzielę się doświadczeniem, bo ja też przecież chciałam jak najlepiej)
A wracajac do rzeczy ;)
Pomijając kluchy- mozesz jeszcze przygotowywać obiady z dnia na dzień- dusić miesko w garnku z sosem, lub piec w rękawie- wtedy kolejnego dnia tylko podgrzewasz, gotujesz kaszę/ ryż/ makaron/ ziemniaki/ kluski/ jarzynki, robisz surówkę ( a to jest 5 minut roboty)
Parowar bardzo ułatwiłby Ci życie. Cały obiad w jednym czasie- w dodatku zdrowy i pyszny.
Oczywiście, ze umiesz zrobić sos do makaronu nie z torebki :)
Naucz się robić biały sos beszamelowy ( na pewno znajdziesz w zasobach WŻ przepis)- to sos- kameleon. Sam w sobie dośc mdły, ale dodatek przecieru pomidorowego czyni już z niego sos aurora, a dodatek sera - sos mornay, inne dodatki możesz sobie wymyślac, jak Ci tylko fantazja podpowie.
Możesz jeszcze zrobić sos na bazie pomidorowego: rozgrzewasz łyżke tłuszczu ( oliwy, ja lubię masło- daje taki fajny maślany właśnie smak) szklisz na tym cebulke posiekaną i ząbek czosnku. Następnie dodajesz pomidory z puszki, przyprawiasz czym lubisz ( sól, pieprz, zioła, cukier, cytryna), na koniec rozdrabniasz blenderem. Gotowe.
Jeśli dodasz do tego np ananasa pokrojonego, pędy bambusa, kukurydzę i imbir- masz coś w rodzaju sosu słodko- kwaśnego ( jakby chińskiego ;))) ), jeśli dodasz paprykę- masz coś w rodzaju sosu na nute węgierską.
Ja lubię dodać paprykę konserwowaną, grzybki konserwowe i ogórki konserwowe.
Dodatek świeżych siekanych ziół ( bazylia, tymianek) zrobi sos włoski.
Podajesz z kluchami :) posypane serem, z dodatkiem grilowanej piersi kurczaka, albo choćby smażonej- to obiad - błyskawica jest :)
Jak mi się jeszcze coś spomni, to dopiszę.
Ostrzegł Cię ktoś już, że gotowanie bardzo wciąga? bo im dalej w las, tym wiećej drzew ;)))
Pozdrawiam serdecznie
Właśnie miałam zacząć przekonywać Łucję do korzyści płynących z gotowania zup,ale w porę przeczytałam Twój wpis.Dodam może tylko,że są one zdrowe i wskazane szczególnie dla dzieci.Powtarzam sie i może nudzę,ale można je też porcjować i zamrażać-już całkowicie skończone,czy "podgotowane",taką bazę do zup.
Co do karmienia małżonka,przeszłam dokładnie te same etapy,co Ty.Teraz od dawna jada wszystko,co ugotuję. Skoro czasem mamy inne gusta kulinarne,trzeba iść na kompromis.Nie wyobrażam sobie gotować całe życie pod kogoś i rezygnować z ulubionych potraw lub zawsze gotować podwójne obiady.Ja nie jestem wybredna,lubię prawie wszysto,oby czysto i smacznie ugotowane.
Mnie też gotowanie wciąga (a co dziwne,małżonka również,z zainteresowaniem ogląda niektóre programy kulinarne i testuje nowe potrawy).
dzięki kochane, naprawde mi to pomoże.
Wczoraj była zapiekanka ze szpinakiem. Dzisiaj reszta mięsa z karkówki usmazona i podana w nalesniku ze świeżymi warzywami. Smaczna, ale smażona;( i pełno brudnych garów. Nawet sobie pomyślałam, że o co ten płacz, przecież poszo jak z płatka, ale ... miałam cały dzień wolny;-) zobaczymy jak będzie od poniedziałku;-)
Jutro żeberka. Znalazłam jakiś taki przepis. Zeberka zapiekane z sosem, cebula, miód, koncentrat i ocet. Wszystko przygotowałam dzisiaj i jutro tylko do piekarnika, ale miałam wątpliwosci co do tego octu. Czy bez octu tez by było dobre? Boje się, że to niezdrowe dla dzieciaków. I jeszcze nie podsmażałam wcześniej. Jutro się okaże.
Dalszy plan jest taki: pon i wt spagetti takie bez fixów, sroda i czwartek : pulpety z tego przepisu co podałyście.
Mam parowar, ale potrafie zrobić tylko mięso z kapustą czerwoną, atak poza tym to ryba, albo pierś, ale mam wrażenie , że to wszystko tak samo smakuje;-(
Rękawy do pieczenia też ciekawe. Kiedyś kupiłam i wsadziłam kurczaka, ale do takiego małego piekarnika i ta folia się topiła. Może przez to , że mały piekarnik i blisko grzałek była???
Dzięki za sugestie dotyczące wychowywania męża, Racja. Za bardzo się staram pod niego, ale on jest jedyną osobą, które powie, że dobre itd i jak np powie, że fuj to cały zapał pryśnie. Ale jak on gotuje i ja powiem, zę mi to nie smakuje to ma to w dupie, więc chyba muszę bardziej myśleć o sobie;-).
Jeszcze mam takie pytanie z tych pewnie dla was smiesznych. Co ile dni, tygodni potrawy się powtarzają i ile dni jecie to samo?;-) ja tak sobie myśle, że zrobie taki plan co i kiedy i wtedy mniejsze prawdopodobieństwo, że zrezygnuje. Łatwiej bedzie z zakupami.
Zrobiłam też przegląd szafek w kuchni i mam bardzo duszo kuskusu ( to jeszcze z czasów naszej opiekunki, ona po Arabsku gotowała) i takiego dobrego oryginalnego ryżu. Jkaies pomysły co z tym zrobić na obiad?
a tak wogóle to widać, ze z was mistrzynie kuchni. Kup mięso i zrób kotlety;-). To naprawde nie dla każdego jest proste;-) Jak byłam mała to albo gotowała jakaą pani,albo jedlismy w barze 'pierożek'. Dlaczego w naszych okolicach nie ma pierożka??????
To tym bardziej cieszy, że Twoje dzieci będą widziały jak się robi mielone albo gotuje ziemniaki:) W razie nagłej konieczności stanięcia z nożem twarzą w twarz z ziemniakiem nie zejdą na zawał:)
Heja :)
Co do brudnych garów, to ja wykorzystuję przerwy w pracach kuchennych, na prace porządkowe- znaczy zmywam na bieżąco, ma to ten plus, ze po zakończonym gotowaniu mam do umycia łyżkę, którą mieszałam w garnku i kubek z którego w trakcie piłam kawę :) Ma to też ten minus, ze bardzo dużo wody zuzywam ( nie mam zmywarki), ale dla mnie to cholernie zniechęcające, jak widzę wszystkie blaty zawalone brudnymi garami, którymi musze się zająć, mimo, ze wcale nie mam na to ochoty.
Nie wiem, co to za przepis na żeberka, ale ocet spirytusowy mozesz zawsze zamienić na winny, a ten juz jest zdrowy, a poza tym, przeciez odparuje w czasie gotowania.
Nigdy się nie zastanawiałam, co ile dni powtarzają się u mnie potrawy... Jak coś nam wybitnie smakuje, to jemy częściej. Ale staram sie tez gotowac tak, zeby wykorzystać sezonowość produktów- teraz jest sezon na szparagi, potem będą młode ziemniaki krajowe, więc sądzę, że kilka razy w tygodniu bedziemy jeść młode ziemniaki z koperkiem, jajkiem sadzonym i maślanką ;))), potem będa grzyby, które uwielbiamy, wiec bedziemy jeść grzyby, potem bedzie papryka, więc będziemy jeść papryki faszerowane, lecza, zupy dyniowe, cukinie faszerowane...
Pomysł z planem- super. Wystarczy, jeśli zrobisz plan na kilka najbliższych dni. Zresztą i tak chyba dłużej nie powinno się przechowywać żywności.
Z niesmażonych łatwych dań mięsnych to mi jeszcze przyszły do głowy gulasze i pieczeń duszona w garnku. Np pieczeń z szynki. Szynkę ( w sensie kawałka mięsa, a nie wędliny)przyprawiasz, szybko obsmażasz ( wtedy mieso się zamyka a soki zostają w środku, pieczeń nie przypomina kawałka drewna), w odpowiednio dużym rondlu na łyżce tłuszczu szklisz cebulę, dodajesz ziele i listek w tę cebulę z przyprawami dodajesz obsmażony kawałek mięsa, podlewasz bulionem ( bulion wypadałoby jednak zrobić) i na maleńkim ogniu dusisz, czasem tylko podnosząc pokrywkę i niuchając, czy wszystko w garnku ok. No i w tym czasie, kiedy miesko się dusi, masz ok godzinki, w której możesz się oddać ulubionym czynnościom. Jesli do duszenia dodasz jarzynki ( pietruszkę, seler), to po uduszeniu mięsa, sos traktujesz blenderem i jest wystarczajaco gęsty, żeby nie było potrzeby zaprawiać go mąką. Możesz też dodać do sosu inne dodatki- jak grzyby, czy suszone śliwki. Po wystudzeniu, mięso kroisz w plastry, mozesz podać z tym wypasionym ryżem, czy kuskusem. Plastry odgrzewasz w sosie.
Jeśli chcesz gotować bez kostek, czy fiksów, to dobrze by było gdybyś miała domowy bulion. Raz, że przyda Ci się jako baza do zup ;))))))))))))), a dwa, że każdy jeden sos będzie lepszy, kiedy podlejesz go bulionem, a nie wodą. Gotujesz, odcedzasz, studzisz, rozlewasz do kubeczków jednorazowych, zamrażasz ( do kubeczków, bo potem łatwo z takiego kubeczka "wytrzepać" prosto do garnka, bez konieczności rozmarażania.)
W ogóle z tym zarażaniem to dobra rzecz- jak robisz np taki gulasz, czy inne miesko w sosie, przeciez Ci jedno, jak duzy kawałek wsadzisz do gara. Nadwyżki zamrażasz. W razie, kiedy nie masz weny, chęci, czasu, albo pomysłu, taki zamrożony pojemnik wyciagasz i nie stresujesz się, że rodzinka bez obiadu.
Co do kuskusu- to ja lubię z grzybami.
Ale spokojnie możesz wykorzystać do każdego obiadu w którym bedziesz podawać mięso z sosem.
aaa
Jeszcze o tym rękawie foliowym- może był zbytnio wypełniony?
Nie powinien się stopić.
Zachęcam do kolejnych prób, bo to wielka wygoda, no i pyszne, soczyste mięsko, które się piecze i dusi jednocześnie- we własnym soku i praktycznie bez dodatku tłuszczu.
http://wielkiezarcie.com/forumThread.php?id=343446&post=343484
Heja :)Co do brudnych garów, to ja wykorzystuję przerwy w pracach
kuchennych, na prace porządkowe- znaczy zmywam na bieżąco, ma to ten plus,
ze po zakończonym gotowaniu mam do umycia łyżkę, którą mieszałam
w garnku i kubek z którego w trakcie piłam kawę :) Ma to też ten
minus, ze bardzo dużo wody zuzywam ( nie mam zmywarki), ale dla mnie to
cholernie zniechęcające, jak widzę wszystkie blaty zawalone brudnymi
garami, którymi musze się zająć, mimo, ze wcale nie mam na to
ochoty.
Też zmywam na bieżąco ale raczej dlatego, że w tej ciasnocie błyskawicznie zaczyna brakować dla mnie miejsca. Dopłaty do wody są horendalne. Mam rozdzielone liczniki i wychodzi jednak na to, że to w łazience zużywamy więcej wody niż "przewidziała ustawa". Może gdybym miał dwóch chłopów a nie dwie córki rachunki byłyby mniejsze....
No, mnie też irytuje brak miejsca ( oraz brak czystych naczyń)- temu też zmywam.
Dopłat do wody nie mamy, ale zdecydowanie dałoby się zaoszczędzić, gdyby nie to to mycie garów- przynajmniej u mnie.
Jarek, nie możesz spać? Czy znów praca? Herbatki? ;)
Ja od jakiegoś czasu coraz częściej zamrażam,jak wiem,że czegoś nie zjemy,to mrożę,a potem szebka kolacja(jak nie chce się nic robić)gotowa!
To super,że sobie radzisz i planujesz co i kiedy.
Łucja,nie mogę tak dokładnie okreslić,jak często powtarza się u mnie ta sama potrawa.Planuję tak ogólnie,ale często to ulega zmianie.Czasem powtarza się taki rytm:zupa dwa dni po kolei (lub pierwszego i trzeciego) następnie drugie danie,najczęściej tylko raz to samo,ale,jeśli zostanie,to i znowu nazajutrz,ale może być ze zmianą dodatków (zwłąszcza gdy jest mięso).Jednego dnia może być np z ziemniakami,następnego-z kaszą,makaronem,czasem z frytkami,Surówki też inne.(tych nie zostawiam raczej z dnia na dzień).Jeśli zupa czy drugie zostaje,zamrażam,aby nie jeść jej znowu.Często już mrożę pierwszego dnia,np pierogi,których od razu robię na zapas.
Mrożonki wykorzystuje gdy mam mniej czasu,dostanę przysłowiowego lenia czy mam "dziurę w budżecie" lub stwierdzę,że sporo sie tego nazbierało.Nie chodzi przecież o to,aby trzymać je cały rok w zamrażarce.Jesli wyjadę,rodzinka sobie poradzi bez stania przy garach.Ważne tylko,żeby podpisać każdy woreczek,najlepiej z datą.
Robię tak samo. Z tym, że jeśli jest to ciężka zupa np. kapuśniak, grochówka, żur to robię tylko zupę ale z wkładką mięsną (jeśli zostaje to mrożę, najcześciej po 2 dniach, ale nie lubię jeść odmrożonego, wiec staram się nie robić za dużo). Mięso w sosie, też często robię na 2 dni, ale z róznymi dodatkami, czy surówkami, więcej też robie gołąbków (pulpetów jak gołąbki - polecam dla leniwych w moich przepisach), pierogów, krokietów, bigosu, gulaszu - resztę robię świeże (nie lubię odgrzewać). Lżejsze zupy zawsze i tak robię na mięsie - ugotowane mięso mrożę i zbieram na farsz np. do naleśników, pierogów lub do pasztetu.
Oczywiście ,Magdziu,najsmaczniejsze są obiady takie -'spod igły",ale przynajmniej przez 2/3 roku prowadzę taki tryb życia,że mrożenie ułatwia mi prowadzenie domu.Poza tym,ja już chyba nie umiem gotować w mniejszych garnkach.
Mnie zawsze i tak wychodzi więcej ;) NORMA. Nigdy nie potrafię wyliczyć, żeby było na styk.
Ja robie IDENTYCZNIE- gotuję więcej i zamrażam. Inaczej nie dałabym rady odżywiać się bez gotowców, lub jadania "na mieście", kiedy przez kilka miesięcy w roku, jestem po 14 godzin poza domem.
Poza tym, czasem samo z siebie jakoś mi za dużo wyjdzie, a komu sie chce jeść to samo przez ileś dni w tygodniu- wtedy tez nadwyzki zamrażam.
Zup nie mrożę- gotuję bulion, a potem ( kiedy już sam w sobie przestaje być smaczny) robię na nim po 2-3 porcje innych zup.
Z pierogami to jeszcze inaczej: dużo roboty, więc wolę przy jednym mazaniu zrobić więcej i zamrozić.
Jeśli zamrażam jakieś danie mięsne z sosem- to zamrażam osobno mięso, osobno sos ( sos bez śmietany).
Nie czuję różnicy w smaku odmrożonej potrawy. Może jeszcze nie jestem na tym etapie wyrafinowania podniebienia ;)))))
Nie czuć zmiany smaku po mrożeniu, tylko kapciowatość np. kapusty, warzyw, ryb, słodkość ziemniaków (dlatego wszystko bez ziemniaków należy mrozić), zmianę konsystencji sosu itp.
a tu się nie zgodzę. :):)
Wydawało mi sie tak jak piszesz. Magda. Wszystko co mroziłam miało zmieniony smak. W zeszłym roku kupiliśmy sobie nową lodówkę z zamrażalnikiem no frost. i problem zniknął. Teraz nie czuję żadnej .Więc zmiana smaku potraw to głownie przyczyna starych lodówk-zamrażalek..
Polecam wolnowar do wszelkich gulaszów, mięsno-warzywnych dań i mięs. Nastawiasz rano i wychodzisz do pracy, na spacer czy zakupy. Później gotujesz tylko dodatki typu kasze, ziemniaki, ryż.
dzieki dziewczyny za wszelkie rady, zaplanowane wszystko na cały tydzień, w piątek robię bulion i mrozę w kubeczkach. Muszę doczytać o tym sosie beszamel, bardzo go lubię, ale nigdy sama nie robiłam.
Nie śmiejcie się z gotowania ziemniaków. Przypalanie ziemnikaów to była kiedyś moja specjalnosć.QWstawiałam zimniaki i zapominałam, ktos przychodził i 'co tu tak śmierdzi" - o ku***, moje ziemniaki;-) nagmiennie to się zdarzało;)
Dam znac jak mi idzie. Tylko podpowiedzcie jeszcze co tu zrobić, zeby polubic te całe gotowanie. I jeszcze co zrobic , zeby doba była dłuższa, chociaż godzinkę;)
Co to jest wolnowar????
Jeśli chodzi o mnie,to na pewno z nikogo nie bedę się śmiała,bo jeszcze nie zapomniałam,jak bardzo było mi pod górkę z gotowaniem,zanim się czegokolwiek nauczyłam.
Zobaczysz,że polubisz....
Odnośnie wolnowaru,sama muszę się dowiedzieć.
A z czego tu się śmiać?
Ja nie umiałam nic zrobić w kuchni ( sałatkę, ugotować ziemniaki, zagotować wodę na herbatę), nauczyłam się.
Ty się też nauczysz:)
Ja lubię, jak mnie ktoś chwali ( w kuchni to nie takie trudne), fajne jest mieszanie róznych rzeczy- kwaśnych, słodkich, czekanie aż zmieni się konsystencja ze stałej na płynna, albo na odwrót, dodawanie czegoś po troszku, po szczypcie, czekanie na smak- dla mnie to jak czarowanie ;) bardzo podniecające i zmysłowe ( tylko nienawidzę dotykać martwego mięsa), czekanie na efekt, ocenianie własnych postępów, wyłapywanie błędów.
Fajne i twórcze. I niemal natychmiast masz efekt, bo samo się broni, albo pogrąża ( zupełnie inaczej, niż np z wychowywaniem dzieci- na efekty musisz czekac kilkanaście lat)
A co do wydłużenia doby ;)- witamy w prawdziwym życiu ;))))))))))))))))))
Jeżeli chodzi o gotowanie ziemniaków to ja zawsze włączam sobie budzik i jak pipczy to sprawdzam lub nie i odcedzam. Budzik mam w kuchence a jak wychodzę to ustawiam w komórce.
Dobrym rozwiązaniem jest parowar - nie dość, że wartości odżywcze się nie wygotowują, to jeszcze ci "pipczy" po odpowiednim czasie :)
chyba, że woda wyparuje to się wyłączy i nie skończy jak przeoczysz.
No mnie daje wyraźny sygnał dźwiękowy, a woda nie wyparowuje tak szybko w moim parowarze.
Parowar to świetne urządzenie. Sama mam i czasem korzystam. Niestety za rzadko bo nie mam pomysłów. Produkty przed ugotowaniem doprawiam i np bez soli bym ich nie zjadła. W parowarze mieści się1,5litra wody. Jak gotowałam schab to woda wyparowała. Urządzenie piszczało i wyłączyło się. Oczywiście to dobrze.Wspomniałam tylko o tym bo warto to wiedzieć.
Jeżeli chodzi o gotowanie ziemniaków to ja zawsze włączam sobie
Podoba mi się to "pipczy", choć kojarzy z zupełnie czym innymbudzik i jak pipczy to sprawdzam lub nie i odcedzam. Budzik mam w kuchence a
jak wychodzę to ustawiam w komórce.
Bahusku... świntuszysz hahaha ale przyznaje bez bicia ... miałam podobne skojarzenie
Wolnowar??? Inaczej slow-cooker, albo crockpot to ceramiczny garnek z przykrywką bez odpowietrzenia włożony w metalową obudowę z grzałką w środku (nie widoczną). Pokrętłem reguluje się temperaturę wyższą lub niższą, utrzymuje potrawę w cieple,lub wyłącza. Potrawy gotuje się wolno, bo od 4 do nawet kilkunastu godzin w zależności od nastawienia i rodzaju potrawy. Można nastawić potrawę i pójść spać, albo wyjść na spacer, czy do pracy. Gotowałam już w nim gulasze, zupy, gołąbki, sosy do makaronów, leczo, itp. Im dłużej się gotuje w niższej temperaturze, tym lepiej dla smaku i wartości odżywczych. Zazwyczaj dodaje się bardzo niewiele wody, ponieważ składniki potrawy puszczają soki. Warzywa, typu marchew, ziemniaki, gotują się dłużej niż mięso, dlatego trzeba je drobniej kroić.
Inspiracje? Wszystkie przepisy na mięsa duszone ( najpierw lekko podsmazone układa się na twardych warzywach dodaje przyprawy, cebulę, czosnek radzę wrzucić do gorącej już potrawyi dodatki typu grzyby kapusta, co tam w przepisie się znajdzie), przepisy na dania jednogarnkowe, ale także można ugotować duży kawałek mięsa. Wolnowary mają bogatą tradycję w USA i na ich stronach można znależć najwięcej przepisow. Ale trzeba mieć już trochę doświadczenia, bo często można w nich znależć koncentraty zup w puszkach, albo proszkach. Trzeba wtedy zastąpić amerykańskie wymysły czymś zdrowszym i dostępnym u nas (poleciłam Ci jedna stronę na PW). Można jednak bazować na naszych przepisach. Wolnowar był moją fascynacją w ubiegłym roku, a teraz używam go 1-2 razy w tygodniu, bo teraz hoduję kiełki i smażę w woku. Nastawiam go wtedy, gdy mam sprawy "na mieście" i nie wiem kiedy wrócę, albo gdy z Małżem jedziemy na zakupy. Mam cudowne uczucie, że jak wrócimy do domu, to będzie pachniało obiadem. Skoro masz mało czasu, może to być dobry sposób na smaczne gotowanie bez przypalania i stresu, czy to już zaczynać gotowanie czy nie. Jak zorganizujesz sobie czas nastawienia wolnowaru, max pół godz przy dużej ilości krojenia, później masz jakieś 8 godzin wolnego od gotowania, chybaże trzeba ugotować ryż, ziemniaki czy makaron, to 7,5. Wolnowary można kupić na allegro i zazwyczaj pochodzą z Wysp Brytyjskich i kosztuja jakies 60-70 zł.
Tyle ode mnie. Może komuś moje wywody na temat wolnowarów przydadzą się. Pozdrawiam i życze wiele cierpliwości w oczekiwaniu na sukcesy
oj, mnie też nie nauczono w domu gotować, więc sama się uczę i mi wychodzi :) wiadomo, że nie wszystko wyjdzie od razu, trzeba się uczyć metoda prób i błędów :) niektóre dania wychodzą mi wyśmienicie, nawet te bardziej skomplikowane :)
są fajne blogi jak np. kuchenna szkoła przetrwania, kuchenne wzloty i upadki, itp., zostały one założone przez osoby, które też nie miały początkowo doświadczenia w kuchni i ucząc się opisywały swoje dania na blogach. Tutaj na wielkim żarciu przy każdym przepisie jest podany stopień trudności, więc też bardzo przydatne, warto też czytać komentarze :) ja się nauczyłam (uczę nadal) gotować i piec właśnie dzięki różnym portalom i blogom internetowym.
Ja polecam Ci na początek klopsiki wieprzowe w sosie koperkowym (bardzo łatwo się je robi, a dzieci je uwielbiają), rybę pieczoną - np. łososia albo mintaja, czy jaką rybę lubisz - wystarczy przyprawić po swojemu, skropić cytryną, dodać na każdy filet listek masła, można posypać jakąś zieleninką, np. pietruszką, koperkiem, osobno każdy filet włożyć szczelnie w folię i piec tak ok. 20-25 min w 180-200 stopniach :) do tego ziemniaczki i np. duszona marchew z groszkime, lub porwana sałata z innymi warzywami (ogórek, kukurydza, pomidor, papryka) z sosem vinegret, który też łatwo jest zrobić (z oliwy, cytryny, pieprzu, soli, mozna dodać miód lub musztardę).
Polecam też łazanki, leniwe pierogi z serka białego, różne zapiekanki, gulasz drobiowo-pieczarkowy.
Przepisy na wszystko znajdziesz na tym portalu :) mnóstwo fajnych surówek, nasz ulubiona to marchwiowo-porowa (z majonezem).
Dodam jeszcze od siebie, że ja zakupy robię raz na tydzień - w sobotę, więc zawsze w piątek robię sobie spis menu na najbliższy tydzień oraz listę zakupów. W ten sposób nie muszę się zastanawiać każdego dnia co zrobić na obiad, bo mam już ułożone tygodniowe menu. Poza tym zawsze układam menu tak, żeby wykorzystać wszystkie składniki, a nie wyrzucać ich kiedy wydaja się niepotrzebne. Mieszkam w Irlandii i tutaj warzywa kupuję często pakowane, np. pory po 3 sztuki, dlatego jednego dnia zrobię zupę z porem, drugiego surówkę z pora, itp. Dania codziennie mamy inne (jedynie zupy starcza na 2 dni), chociaż niekiedy bardzo podobne i też mam zasadę, że drób podaję nie częściej niż 3 razy w tygodniu, ryba conajmniej raz w tygodniu, jakieś mięsko czerwone też powinno być każdego tygodnia, i ziemniaki i ryż i makaron i kasza zróżnicowane - nie tylko ziemniaki nooooon stop ;) ale ja teraz siedzę z dzieckiem w domu, nie pracuję chwilowo, więc moge czasochłonne dania robić.
Z kuskusa możesz zrobić sałatkę, przepisy w internecie znajdziesz (np. z rodzynkami i kurczakiem), wiele dać drobiowych widziałam z kuskusem, ja czasami do gotowego już kuskusa dodaję tylko paprykę czerwoną, ogórka - pokrojone w kosteczkę i kukurydzę - i tak jem na kolację :)
Ja w przyszłym tygodniu po raz pierwszy będę robić fasolkę po bretońsku, już się nie mogę doczekać :)