Piszę tutaj, bo głupieję już powoli od ilości sprzecznych i niedokładnych informacji na które trafiam przeszukując internet.
W zaszłym roku pierwszy raz robiłam przetwory - były to głównie sałatki do obiadu - jakaś kapusta, buraczki z papryką, marynowana papryka, itp. W tym roku chciałam się trochę rozwinąć i przygotować "coś" co można w awaryjnych sytuacjach szybko wyjąć, odgrzać i zjeść. Mam malutką zamrażarkę, która wypełniona jest już owocami letnimi, więc pozostaje mi wyłącznie wekowanie. Chciałabym, żeby słoiki można było wyjmować do przyszłego lata. Myślałam o fasolce po bretońsku i fasolce szparagowej w sosie pomidorowym (na razie mam składniki na te potrawy) i chciałam się zabrać za weekendowe przetwórstwo, bo i czas i faza księżyca odpowiednia ;P
Teraz zacznę przechodzić do sedna, a mam 2 problemy:
1. co mam zrobić żeby fasolka po bretońsku wytrzymała do roku w litrowych słoikach, czy to jest w ogóle realne? Dodam, że mam możliwość wyłącznie pasteryzacji w piekarniku. Czytałam, że dania mięsne należy pasteryzować kilkakrotnie, ale także opinie, że wystarczy nałożyć gorące danie do słoika i zakręcić (trudno mi tej wersji zaufać). Mam też wątpliwości co do fasolki szparagowej, bo mimo, że w przepisie z którego chciałam skorzystać (http://wielkiezarcie.com/recipe61726.html) jest mowa o jednokrotnej, 15 minutowej pasteryzacji (zapewne "na mokro"), to znalazłam sporo opinii, że fasolkę należy pasteryzować trzykrotnie, ale żadnej dokładnej informacji ile czasu i w jakich odstępach, czy temperaturze. Proszę żebyście podzielili się swoimi doświadczeniami, jeśli takowe posiadacie.
2. Dwa tygodnie temu robiłam ćwikłę z chrzanem - słoiczki ładnie się zassały. Wczoraj zauważyłam, że nakrętki zrobiły się wypukłe, a po ich odkręceniu zawartość powoli zaczęła wywędrowywać ze słoików. Czy można ćwikłę uratować? Czy spisać na straty? Dodam, że nie zmieniła barwy ani zapachu (choć możliwe, że intensywny zapach chrzanu go tłumi) nie zauważyłam też żadnych nalotów.
Liczę, że mój elaborat nikogo nie zniechęci i podzielicie się swoją wiedzą i doświadczeniami
1. Od jakiegoś czasu nie robię gotowej np. fasolki po bretońsku, ani lecza do słoików. Robię tak zwaną bazę, czyli wszystko (warzywa, przyprawy ), oprócz mięsa i kiełbasy. Spójrz na to tak: zawartość słoika i tak musisz odgrzać, więc co za problem przygotować tylko mięso lub kiełbasę na patelni, otworzyć słoik ze spiżarni i dorzucić zawartość? Słyszałam o kilkakrotnej pasteryzacji przetworów z mięsem, ale mam wątpliwości, czy warzywa się po prostu nie rozpadną. Więc wolę robić bazę. Potem przyjdzie czas na dodatki i wbrew pozorom nie ma z tym dużo więcej roboty, a gdyby ktoś z domowników miał się struć albo dostał na obiad nieapetyczną papkę, lepsza baza. Może ktoś z WŻ-wiczów podzieli się jeszcze innymi doświadczeniami.
Aha, korzystałam z kilku przepisów na mięsa w słoikach zamieszczonych na WŻ, ale to były przetwory "krótkoterminowe". Wszystkie się udały, ale były zużyte naprawdę szybko.
Co do fasolki, nie korzystałam z tego przepisu, ale zwróć uwagę na to, że najpierw była obgotowywana, potem dodatkowo "duszona". Pasteryzacja ją tylko utrwala.
2. Jestem z natury bardzo ostrożna z rozszczelnionymi słoikami, nawet jeśli nic w zapachu, ani kolorze nie wskazuje na zepsucie. Do zakręcowywania słoików używam męża i jeżeli mimo wszystko coś się rozszczelni (wypukła pokrywka) nie mam sentymentów do zawartości słoika. Zwłaszcza, że np. powtórna pasteryzacja może pozbawić przetwory jakichkolwiek wartości odżywczych.
Dziękuję! Nie wzięłam pod uwagę, że może chodzić o powtarzanie pasteryzacji SUROWEJ fasolki. Uspokoiłaś mnie, będę się zatem trzymać przepisu (jestem już w trakcie gotowania). Jeśli chodzi o bazę, to w ubiegłym tak właśnie przygotowałam leczo - bez kiełbasy, ale chciałabym jakiegoś całkowitego gotowca, żeby mąż mógł tylko wydobyć ze słoika i zagrzać:)
Czekaj, może znajdę... Był taki wątek głównie chyba dla mężów kierowców. Jak zapakować im słoiki, żeby potem tylko mogli odgrzać. Qrczę, jak mi się uda znaleźć, to podlinkuję. Albo niezawodny WŻ podrzuci?
Przerabiałam już takie wątki, ale najczęściej dotyczyły mężów wyjeżdżających w delegacje. A ja potrzebuje dań, które wytrzymają rok, wiec to nie do końca to o co mi chodzi.
Witaj! fasolkę szparagową robię i moim zdaniem jest bardzo dobra... zerknij do moich przepisów, pasteryzuję zawsze dwa razy. Potrawy z dodatkiem mięsa np. bigos, leczo czy pulpety na bieżące potrzeby /czytaj nadwyżki gdy zrobię dużo/, wkładam gotujące /garnek stoi cały czas na malutkim gazie/ do słoika po same brzegi, zakręcam i odwracam, pozostawiając do wystudzenia... potem trzeba to trzymać w lodówce i zjeść tak maks. do miesiąca. Inne dania do dłuższego przechowywania - też co najmniej 2-krotna pasteryzacja /moim zdaniem/, ale nie mam tu praktyki i doświadczenia Czasem zdarza się, że niektóre przetwory źle się przechowują, niby są zamknięte, a jednak... Jeśli słoiki z zawartością pasteryzuję, nakładam tak ze 2 cm poniżej brzegu /musi być trochę powietrza, aby potem wciągnęło wieczko/, jeśli zaś pasteryzuję "na sucho" czyli nakładam gorące, wtedy po samiutkie brzegi. Tu warunek - garnek cały czas stoi na gazie i zawartość lekko sobie ... pyrka?
Ja z czystego lenistwa i wygody wszystko co się da wkładam właśnie takie gotujące do słoików, zakręcam, odwracam i po ostudzeniu do piwnicy. Ale nie dotyczy to dań z mięsem ... tu myślę, że ktoś coś poradzi, ja nie mam żadnych doświadczeń w tym względzie.
Jeśli smak ćwikły dobry, wyłóż wszystko z powrotem ze słoików, słoiki umyj i ponownie napełnij i zapasteryzuj .. coś mi łazi po głowie, że też kiedyś moja ćwikła tak się zachowała... przypisywałam to dodatkowi chrzanu, ale nie jestem pewna, czy to on jest powodem.
Ja wekuję fasolkę po bretońsku , gołąbki , gulasz, bigos,ale nigdy nie trzymałam słoików rok czasu.Można nawet powiedzieć że nie wekuję , tylko nakładam gotującą potrawę w wyparzone słoiki , dobrze dokręcam i do góry dnem, do wystygnięcia. Gotowe słoiki przechowuję w lodówce do 2 miesięcy, jeszcze nigdy nic nam nie zaszkodziło.
Co do ćwikły z chrzanem, to zrobiłaś błąd, bo nie wekuje się ćwikły z chrzanem, tylko same starte buraczki(ja tak robię)Chrzan się dodaje dopiero po otwarciu słoiczka, doprawia się trochę cukrem, octem i solą, wszystko razem miesza i wtedy ćwikła gotowa jest do jedzenia.Tak dorobioną można przechowywać w lodówce,ja robię w małych słoiczkach , żeby zjadać kiedy mamy na nią ochotę, u nas długo nie stoi w lodówce.
Twoja ćwikła już fermentuje, więc nadaje się tylko do wyrzucenia, nawet jak ją za pasteryzujesz jeszcze raz, też będzie fermentować.
Problem w tym, że nie mam miejsca w lodówce na trzymanie takiej ilości potraw jakie planuje. Prawdopodobnie gdybym nawet miała, to i tak bym z tego pomysły nie skorzystała, bo nie lubię jeść ciągle tych samych potraw, z małymi wyjątkami (a fasolka do nich niestety nie należy).
Wydaje mi się jednak, że, jeśli chodzi o ćwikłę, to nie jest to wina chrzanu-w ubiegłym roku robiłam ją z chrzanem i nie miałam takiego problemu. Roku co prawda nie wytrzymała, bo ma fana w domu i robiliśmy ją jeszcze dwa razy w zimie, ale teraz wykipiała w ciągu dwóch tygodni. Uważam, że to jednak nie kwestia chrzanu a tego, że pochrzaniłam coś przy pasteryzacji - prawdopodobnie za krótko. Nie mogła to być też kwestia źle dokręconych, czy uszkodzonych słoików, bo na straty poszło 100% tego co wyprodukowaliśmy.
Ale faktycznie - trafiła do kosza. W kuchni czeka już kolejna partia świeżych buraków do przerobienia.
A propos, skąd masz świeży chrzan w zimie? Czy jest jakiś sposób żeby przedłużyć mu życie?
Witam, raz w życiu za namową i polecenie koleżanki gorącą świeżą fasolkę po bretońsku wlałam do słoika gorącą zakręciłam odwróciłam do góry dnem ,włożyłam do lodówki po tygodniu może dłużej wieczko zrobiło się wypukłe wywaliłam do kosza ,ona tak przechowuje i nic się nie dzieje ja tylko mrożę z mięsem na pewno nie zostawiła bym potrawy na rok z byt niebezpieczne i drogi interes jak się zepsuje baza o wiele lepsza a kiełbasę i boczek np do fasoli usmażysz w 5 minut
No to chyba raczej muszę zweryfikować swój pomysł. I zgadzam się jak najbardziej, że dodatki mięsne podsmażę w 5 minut: jak tak, przekonaj jeszcze do tego moją drugą połówkę :P - wolę pokombinować z gotowcami, niż tłumaczyć przez telefon kolejno: jaką kiełbasę kupić, ile jej wkroić, jak pokroić, ile smażyć, na czym smażyć, itp., itd. Najwyraźniej jednak mnie to czeka :(
No to chyba raczej muszę zweryfikować swój pomysł. I zgadzam się jak najbardziej, że dodatki mięsne podsmażę w 5 minut: jak tak, przekonaj jeszcze do tego moją drugą połówkę :P - wolę pokombinować z gotowcami, niż tłumaczyć przez telefon kolejno: jaką kiełbasę kupić, ile jej wkroić, jak pokroić, ile smażyć, na czym smażyć, itp., itd. Najwyraźniej jednak mnie to czeka :( Dzięki za info
Nie wierzę. Gorzej jak dziecko. Kawy też nie potrafi sobie zrobić?
Dziękuję - ciekawa notka i wiele wyjaśnia. Wiem już, że będę musiała powtarzać pasteryzację przez trzy dni, ale nadal nie wiem ile czasu powinno to trwać. Czy naprawdę nikt nie robił takiego gotowca do szafki?
"Zeberko",nie podam Ci gotowych recept,ale zasada jest taka-konserwy mięsne i roślinne wysokobiałkowe powinno się pasteryzować kilkakrotnie.Jak długo,to zależy od produktu, wielkości słoika i od tego,czy dajemy do niego surową,czy obgotowaną zawartość.Zawsze za pierwszym razem dłużej,za drugim (czy ew.trzecim) krócej.Widzę,że są różne opinie na temat pasteryzacji.Ja uważam,że ,na tzw zdrowy rozsądek,powinniśmy trzymać się dość restrykcyjnych zasad,dla własnego dobra.
Zdecydowanie rozjaśniło i uporządkowało nieco moją szczątkową wiedzę. Na razie zaryzykowałam i fasolkę gotową (w słoikach i ze wszystkimi składnikami) gotowałam w garze przez 2 godziny. A chciałam uniknąć gara bo mam za mały na te litrowe słoje. Jutro powtórka, mam tylko nadzieję, że mi papka z tego nie zostanie.
Piszę tutaj, bo głupieję już powoli od ilości sprzecznych i niedokładnych informacji na które trafiam przeszukując internet.
W zaszłym roku pierwszy raz robiłam przetwory - były to głównie sałatki do obiadu - jakaś kapusta, buraczki z papryką, marynowana papryka, itp. W tym roku chciałam się trochę rozwinąć i przygotować "coś" co można w awaryjnych sytuacjach szybko wyjąć, odgrzać i zjeść. Mam malutką zamrażarkę, która wypełniona jest już owocami letnimi, więc pozostaje mi wyłącznie wekowanie. Chciałabym, żeby słoiki można było wyjmować do przyszłego lata. Myślałam o fasolce po bretońsku i fasolce szparagowej w sosie pomidorowym (na razie mam składniki na te potrawy) i chciałam się zabrać za weekendowe przetwórstwo, bo i czas i faza księżyca odpowiednia ;P
Teraz zacznę przechodzić do sedna, a mam 2 problemy:
1. co mam zrobić żeby fasolka po bretońsku wytrzymała do roku w litrowych słoikach, czy to jest w ogóle realne? Dodam, że mam możliwość wyłącznie pasteryzacji w piekarniku. Czytałam, że dania mięsne należy pasteryzować kilkakrotnie, ale także opinie, że wystarczy nałożyć gorące danie do słoika i zakręcić (trudno mi tej wersji zaufać). Mam też wątpliwości co do fasolki szparagowej, bo mimo, że w przepisie z którego chciałam skorzystać (http://wielkiezarcie.com/recipe61726.html) jest mowa o jednokrotnej, 15 minutowej pasteryzacji (zapewne "na mokro"), to znalazłam sporo opinii, że fasolkę należy pasteryzować trzykrotnie, ale żadnej dokładnej informacji ile czasu i w jakich odstępach, czy temperaturze. Proszę żebyście podzielili się swoimi doświadczeniami, jeśli takowe posiadacie.
2. Dwa tygodnie temu robiłam ćwikłę z chrzanem - słoiczki ładnie się zassały. Wczoraj zauważyłam, że nakrętki zrobiły się wypukłe, a po ich odkręceniu zawartość powoli zaczęła wywędrowywać ze słoików. Czy można ćwikłę uratować? Czy spisać na straty? Dodam, że nie zmieniła barwy ani zapachu (choć możliwe, że intensywny zapach chrzanu go tłumi) nie zauważyłam też żadnych nalotów.
Liczę, że mój elaborat nikogo nie zniechęci i podzielicie się swoją wiedzą i doświadczeniami
1. Od jakiegoś czasu nie robię gotowej np. fasolki po bretońsku, ani lecza do słoików. Robię tak zwaną bazę, czyli wszystko (warzywa, przyprawy ), oprócz mięsa i kiełbasy. Spójrz na to tak: zawartość słoika i tak musisz odgrzać, więc co za problem przygotować tylko mięso lub kiełbasę na patelni, otworzyć słoik ze spiżarni i dorzucić zawartość? Słyszałam o kilkakrotnej pasteryzacji przetworów z mięsem, ale mam wątpliwości, czy warzywa się po prostu nie rozpadną. Więc wolę robić bazę. Potem przyjdzie czas na dodatki i wbrew pozorom nie ma z tym dużo więcej roboty, a gdyby ktoś z domowników miał się struć albo dostał na obiad nieapetyczną papkę, lepsza baza. Może ktoś z WŻ-wiczów podzieli się jeszcze innymi doświadczeniami.
Aha, korzystałam z kilku przepisów na mięsa w słoikach zamieszczonych na WŻ, ale to były przetwory "krótkoterminowe". Wszystkie się udały, ale były zużyte naprawdę szybko.
Co do fasolki, nie korzystałam z tego przepisu, ale zwróć uwagę na to, że najpierw była obgotowywana, potem dodatkowo "duszona". Pasteryzacja ją tylko utrwala.
2. Jestem z natury bardzo ostrożna z rozszczelnionymi słoikami, nawet jeśli nic w zapachu, ani kolorze nie wskazuje na zepsucie. Do zakręcowywania słoików używam męża i jeżeli mimo wszystko coś się rozszczelni (wypukła pokrywka) nie mam sentymentów do zawartości słoika. Zwłaszcza, że np. powtórna pasteryzacja może pozbawić przetwory jakichkolwiek wartości odżywczych.
Powodzenia. Współprzetwornica
Dziękuję! Nie wzięłam pod uwagę, że może chodzić o powtarzanie pasteryzacji SUROWEJ fasolki. Uspokoiłaś mnie, będę się zatem trzymać przepisu (jestem już w trakcie gotowania). Jeśli chodzi o bazę, to w ubiegłym tak właśnie przygotowałam leczo - bez kiełbasy, ale chciałabym jakiegoś całkowitego gotowca, żeby mąż mógł tylko wydobyć ze słoika i zagrzać:)
A z ćwikłą chyba się pożegnam
Czekaj, może znajdę... Był taki wątek głównie chyba dla mężów kierowców. Jak zapakować im słoiki, żeby potem tylko mogli odgrzać. Qrczę, jak mi się uda znaleźć, to podlinkuję. Albo niezawodny WŻ podrzuci?
Przerabiałam już takie wątki, ale najczęściej dotyczyły mężów wyjeżdżających w delegacje. A ja potrzebuje dań, które wytrzymają rok, wiec to nie do końca to o co mi chodzi.
Witaj!
fasolkę szparagową robię i moim zdaniem jest bardzo dobra... zerknij do moich przepisów, pasteryzuję zawsze dwa razy.
Potrawy z dodatkiem mięsa np. bigos, leczo czy pulpety na bieżące potrzeby /czytaj nadwyżki gdy zrobię dużo/, wkładam gotujące /garnek stoi cały czas na malutkim gazie/ do słoika po same brzegi, zakręcam i odwracam, pozostawiając do wystudzenia... potem trzeba to trzymać w lodówce i zjeść tak maks. do miesiąca.
Inne dania do dłuższego przechowywania - też co najmniej 2-krotna pasteryzacja /moim zdaniem/, ale nie mam tu praktyki i doświadczenia
Czasem zdarza się, że niektóre przetwory źle się przechowują, niby są zamknięte, a jednak...
Jeśli słoiki z zawartością pasteryzuję, nakładam tak ze 2 cm poniżej brzegu /musi być trochę powietrza, aby potem wciągnęło wieczko/, jeśli zaś pasteryzuję "na sucho" czyli nakładam gorące, wtedy po samiutkie brzegi. Tu warunek - garnek cały czas stoi na gazie i zawartość lekko sobie ... pyrka?
Ja z czystego lenistwa i wygody wszystko co się da wkładam właśnie takie gotujące do słoików, zakręcam, odwracam i po ostudzeniu do piwnicy. Ale nie dotyczy to dań z mięsem ... tu myślę, że ktoś coś poradzi, ja nie mam żadnych doświadczeń w tym względzie.
Jeśli smak ćwikły dobry, wyłóż wszystko z powrotem ze słoików, słoiki umyj i ponownie napełnij i zapasteryzuj .. coś mi łazi po głowie, że też kiedyś moja ćwikła tak się zachowała... przypisywałam to dodatkowi chrzanu, ale nie jestem pewna, czy to on jest powodem.
Twój przepis znalazłam i zapowiada się interesująco, zapewne wykorzystam.
Co do trzymania w lodówce, to odpada, bo mam mało miejsca.
A jeśli chodzi o cwikłę, to napisz czy ponowna pasteryzacja pomogła?
Ja wekuję fasolkę po bretońsku , gołąbki , gulasz, bigos,ale nigdy nie trzymałam słoików rok czasu.Można nawet powiedzieć że nie wekuję , tylko nakładam gotującą potrawę w wyparzone słoiki , dobrze dokręcam i do góry dnem, do wystygnięcia. Gotowe słoiki przechowuję w lodówce do 2 miesięcy, jeszcze nigdy nic nam nie zaszkodziło.
Co do ćwikły z chrzanem, to zrobiłaś błąd, bo nie wekuje się ćwikły z chrzanem, tylko same starte buraczki(ja tak robię)Chrzan się dodaje dopiero po otwarciu słoiczka, doprawia się trochę cukrem, octem i solą, wszystko razem miesza i wtedy ćwikła gotowa jest do jedzenia.Tak dorobioną można przechowywać w lodówce,ja robię w małych słoiczkach , żeby zjadać kiedy mamy na nią ochotę, u nas długo nie stoi w lodówce.
Twoja ćwikła już fermentuje, więc nadaje się tylko do wyrzucenia, nawet jak ją za pasteryzujesz jeszcze raz, też będzie fermentować.
Problem w tym, że nie mam miejsca w lodówce na trzymanie takiej ilości potraw jakie planuje. Prawdopodobnie gdybym nawet miała, to i tak bym z tego pomysły nie skorzystała, bo nie lubię jeść ciągle tych samych potraw, z małymi wyjątkami (a fasolka do nich niestety nie należy).
Wydaje mi się jednak, że, jeśli chodzi o ćwikłę, to nie jest to wina chrzanu-w ubiegłym roku robiłam ją z chrzanem i nie miałam takiego problemu. Roku co prawda nie wytrzymała, bo ma fana w domu i robiliśmy ją jeszcze dwa razy w zimie, ale teraz wykipiała w ciągu dwóch tygodni. Uważam, że to jednak nie kwestia chrzanu a tego, że pochrzaniłam coś przy pasteryzacji - prawdopodobnie za krótko. Nie mogła to być też kwestia źle dokręconych, czy uszkodzonych słoików, bo na straty poszło 100% tego co wyprodukowaliśmy.
Ale faktycznie - trafiła do kosza. W kuchni czeka już kolejna partia świeżych buraków do przerobienia.
A propos, skąd masz świeży chrzan w zimie? Czy jest jakiś sposób żeby przedłużyć mu życie?
Witam, raz w życiu za namową i polecenie koleżanki gorącą świeżą fasolkę po bretońsku wlałam do słoika gorącą zakręciłam odwróciłam do góry dnem ,włożyłam do lodówki po tygodniu może dłużej wieczko zrobiło się wypukłe wywaliłam do kosza ,ona tak przechowuje i nic się nie dzieje ja tylko mrożę z mięsem na pewno nie zostawiła bym potrawy na rok z byt niebezpieczne i drogi interes jak się zepsuje baza o wiele lepsza a kiełbasę i boczek np do fasoli usmażysz w 5 minut
No to chyba raczej muszę zweryfikować swój pomysł. I zgadzam się jak najbardziej, że dodatki mięsne podsmażę w 5 minut: jak tak, przekonaj jeszcze do tego moją drugą połówkę :P - wolę pokombinować z gotowcami, niż tłumaczyć przez telefon kolejno: jaką kiełbasę kupić, ile jej wkroić, jak pokroić, ile smażyć, na czym smażyć, itp., itd. Najwyraźniej jednak mnie to czeka :(
Dzięki za info
No to chyba raczej muszę zweryfikować swój pomysł. I zgadzam się
Nie wierzę. Gorzej jak dziecko. Kawy też nie potrafi sobie zrobić?jak najbardziej, że dodatki mięsne podsmażę w 5 minut: jak tak, przekonaj
jeszcze do tego moją drugą połówkę :P - wolę pokombinować z
gotowcami, niż tłumaczyć przez telefon kolejno: jaką kiełbasę kupić,
ile jej wkroić, jak pokroić, ile smażyć, na czym smażyć, itp., itd.
Najwyraźniej jednak mnie to czeka :( Dzięki za info
Ha, ja też, niestety, musiałabym takie rzeczy tłumaczyć. Za to inne rzeczy potrafo robić doskonale! Hmmm! Hmmm!
Widzę, że się rozumiemy :P
Kawę jak robi, to sam sobie pije, więc niech pije jaką chce :) Nie interweniuję!
To dotyczy mięsa,ale opisuje dość dokładnie zasady i cele pasteryzacji..
http://www.wedlinydomowe.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=303&Itemid=4
Dziękuję - ciekawa notka i wiele wyjaśnia. Wiem już, że będę musiała powtarzać pasteryzację przez trzy dni, ale nadal nie wiem ile czasu powinno to trwać. Czy naprawdę nikt nie robił takiego gotowca do szafki?
"Zeberko",nie podam Ci gotowych recept,ale zasada jest taka-konserwy mięsne i roślinne wysokobiałkowe powinno się pasteryzować kilkakrotnie.Jak długo,to zależy od produktu, wielkości słoika i od tego,czy dajemy do niego surową,czy obgotowaną zawartość.Zawsze za pierwszym razem dłużej,za drugim (czy ew.trzecim) krócej.Widzę,że są różne opinie na temat pasteryzacji.Ja uważam,że ,na tzw zdrowy rozsądek,powinniśmy trzymać się dość restrykcyjnych zasad,dla własnego dobra.
http://wielkiezarcie.com/forumThread.php?id=427999&post=428003
Może To Ci pomoże?
Zdecydowanie rozjaśniło i uporządkowało nieco moją szczątkową wiedzę. Na razie zaryzykowałam i fasolkę gotową (w słoikach i ze wszystkimi składnikami) gotowałam w garze przez 2 godziny. A chciałam uniknąć gara bo mam za mały na te litrowe słoje. Jutro powtórka, mam tylko nadzieję, że mi papka z tego nie zostanie.