Dzięki:) Ona taka wychuchana przez fryzjera, raz na trzy miesiące :D Pomiędzy sami staramy się "chuchać i dmuchać" ale to tylko szczotkowanie i kąpiel, spaniele strasznie zarastają :D
Oj,to rówieśnik mojego "Czarka-owczarka",jak czasem mówimy żartobliwie.Mojemu niestety zdrowie strasznie "siadło".Wczoraj,jak zwykle chciał towarzyszyć mężowi,bo przecież to "gospodarz domu".Mąż robił coś w garażu,pies się wczołgał pod samochód,który stał przed garażem.bo było mu gorąco.No i póżniej problem,nie mógł wypełznąć.Musiałam przytrzymać mu głowę przy ziemi,żeby nie zahaczył o podwozie i dopiero mąż zjechał kawałek,żeby go oswobodzić.Oj,starość nie radość.
Nasz staruszek też mocno niedomaga - przypuszczamy, a raczej jesteśmy niemal pewni, że to jego ostatni rok z nami. Gaśnie z miesiąca na miesiąc. Leków bierze coraz więcej, ale w coraz mniejszym stopniu pomagają. Cukier skacze jak głupi. Ale pies, mimo że pokłuty jak sito, nafaszerowany syntetykami ogonek ma niezmiennie sprawny - merda nim niezmordowanie - choćby na leżąco :D
Mój już tak nie merda,ale popatrzymy sobie w oczy i wystarczy,rozumiemy się.Nawet weterynarz kiedyś powiedział,że jest wyjątkowo inteligentny.No cóż,jak i z ludżmi,tacy i siacy.Jak poza tym mamy się nie rozumieć,skoro od szczeniaczka był z nami,jak członek rodziny.Nigdy,na szczęście nie poznał "radości" łańcucha.
Ano,była przygoda,zwłaszcza że obaj ( i pies,i mąż) czekali,aż wrócę z pracy.To trochę trwało.Mąż bał się ruszyć,zebu psu głowy nie urwać.Czaruś chyba do dzisiaj ma stres,bo nie zbliża się do garażu.
Z naszą Lunką pożegnaliśmy się jesienią ubiegłego roku, dożyła 15 lat. Mieliśmy też Pimpusia bardzo mądrego wielorasowca, był z nami przez 17 lat. Został Dolar, kot znajda, z nami jest od 6 lat, ale ile ma lat, nie wiemy. Chyba już więcej zwierzątek nie będzie.:( Rozstania po tylu latach są straszne.
Cała psia miłość w tej posiwiałej mordce :) Trzymam kciuki za zdrowie Parówka, choć pewnie ciężko mu z tymi chorobami. Ważne, że ma i będzie miał Was do końca.
Moja Pusia ma 16 lat. W ubiegłym roku w listopadzie dostała paraliżu. Najprawdopodobniej miała jakiś udar lub wylew. Była cała sparaliżowana. Leżała patrząc na nas wielkimi oczyskami. Przez pierwsze dwa tygodnie miała kroplówki, bo nie mogła gryź ani łykać. Potem zaczęła jeść z ręki mokrą karmę. Przez dwa tygodnie przekladaliśmy ja z boczku na boczek, żeby nie dostała odleżyn.Mamy wspaniałą wetkę, która nie spieszy się z eutanazją zwierzaków. Po dwóch tygodniach drgnęło i powoli Pusia zaczęła ruszać łapkami, potem chodziła w nosidełku, po miesiącu powróciła aktywność ogonka i psiak do dziś jest radosny i sprawny:) Tak było:
Ale takie postępowanie robi się samo. Nie wyobrażam sobie inaczej Myśmy kiedyś operowali chomika. Wartość nowego chomika wtedy była 8-12 zł. Myśmy za operację zapłacili ponad 100. Znajomi pukali się w głowę. A to była nasza Szumisia, cena nie miała znaczenia. Chomik i tak zdechł - bo poza chorobą osiągnął swój wiek. Niestety są to zwierzątka krótkoterminowe.
... a to Figa ma 4,5 miesiąca i ma dwa ulubione zajęcia - spanie i jedzenie - teraz w taka pogodę znika w najbardziej zacienionej części ogrodu na cały dzień i wyłazi wieczorem ... bardzo lubi bawić się z dzieciakami i zastanawiam się skąd u takiego małego szczeniaka jest tyle delikatności dla dzieci ...
Nie mogłam się powstrzymać i wpakowałam Parówka do filmu - sprzed kilku lat, gdy jeszcze dzielnie i chętnie towarzyszył we wszystkich leśnych i nieleśnych wyprawach :)
Prezentuje moj nowy nabytek, a raczej...............dzieci obdarowaly mamusie, by sie nie nudzila.Miki, u mnie Rudy 12 lat swojego zycia spedzil pod koldra i byl tak dziki, ze przez pierwsze 3 tygodnie cale dnie spedzal na najwyzszym stopniu moich schodow ( 2-gie pietro).Schody azurowe, wiec byla tzw. "observera".U dzieci byl kotem domowym, a teraz bez wzgledu na to czy mu tylek zmarznie, czy zmoknie......wiecznie gdzies lazi i godzinami jest poza domem.No i jak to mozliwe? Po dwoch miesiacach zapalal do nas taka miloscia...................wszedzie go pelno wskakuje na kolana i pewnie bedzie mial mnie na sumieniu bo okropnie placze sie pod nogami.
U mnie na drugim miejscu jest woda z miski Hyrnego pól na pół ze śliną. Mniam! Tym cenniejsza, że trudno się do niej dostać, jest na wysokim stojaku. :D
niestety ten typ tak ma że do 2 roku umiera z głodu codziennie ... potem już jest ok, w lecie nawet je raz na dwa dni jak są upały ale do tego 2 roku niestety wiaderko dziennie, i to nie że byle co ... lub dobra sucha karma, która też tania nie jest, plus witaminy i minerały
Znam to. Nie wierzyłam, że pies może tyle w siebie wciągnąć. Teraz mi się wydaje, że wręcz mało je. A upały? On posiłków sobie nie odpuszcza. Przesuwam tylko porę na bardzo późną.
Z ciekawości - na jakiej karmie jedzie? Bo Hyrny na Royalu dla olbrzymów. Plus, oczywiście, niestety, na moje nieszczęście..... uwielbia gotowane.
Maleństwo, prawie się na kolanach mieści (wg niego oczywiście).
Idę sobie napalić w piecu, z dzieckiem, bo chłopa niet, drzwi z piwnicy na zewnątrz nieopatrznie otwarte, przykucam przy piecu i się zaczyna: dziecko pcha się na kolano lewe, a pies na prawe, dziecko spada bo pies jest większy, no to pies próbuje się zmieścić na kolanach cały, bo się przecież zluźniło a on jest taki maleńki, jak już do łba dołączą przednie łapy i próbuje wciągnąć dup... to mu łeb i przednie łapy spadają, to schodzi w tym czasie siada dziecko, no bo się zluźniło... pies zachodzi z drugiej strony, bo tam jest wolne kolano i się zaczyna od nowa.... No kuź......!!!!!!!!!!!!
Matka samotnie wychowująca dziecko i psa bez sukcesów w obu przypadkach......
tak tylko dodam, że oni razem ważą prawie tyle co ja....
Purina na zmianę z Royal rano micha, plus na wieczór 1 szklanka ryżu, 1 szklanka kaszy i 1/2 ugotowanych podrobów różnego gatunku - taki garnek z 4- 5 lirów tego wychodzi, plus witaminy ...
Podrap go za uszkiem. Niech żyje jak najdłużej. Podobno nadzieja umiera ostatnia. 2 sierpnia ubiegłego roku uzmysłowiłam sobie, że to powiedzenie jest strasznie prawdziwe :((((( Nie ma już Parówka :(((( To dla Niego nauczyłam się robić zdjęcia, czując, że mi ucieka za TM :(
Nikuś podrapany i jest bardzo szczęśliwy- on to uwielbia.Ma 11 lat,mam nadzieję,że jeszcze kilka lat będzie razem z nami ,jesteśmy do niego bardzo przywiązani.W sumie to tak jakby był członkiem naszej rodziny.
OJ, tak mi przykro. Nie wiedziałam. Moja Maxi coraz starsza, źle się czuje . 12 lat skończyła 1 stycznia i widzę , że coś jest nie tak Niby to tylko starość , ale ...
Myśmy wczoraj mieli mieć nowego domownika - małego kociaka.
Ale ktoś go adoptował kilkanaście minut przed nami. Nic - ten nie miał być nasz, ale znajdziemy swoją sierotkę - skoro już jesteśmy na to przygotowani - że będzie drugi kot.
A ja nie mogę mieć kota. Mój pies dzisięcioletni był chowany z kotem , a teraz gania ze złością za kotami sąsiadów. Ostatnio córka przyjechała ze swoim królikiem , to też rzucił się na klatkę. Coś mu się charakter zmienił .
Przy sporadycznych kontaktach nie ma problemu. Natomiast nocleg w jednym pokoju z piesem to koszmar kaszlaniowy.
Swoją drogą - przy całej uczulonej rodzinie (poza mną syn uczulony na chomiki - niby nie uczulające zwierzaki, reszta też swoje alergeny ma) nikt nie ma uczulenia na koty.
I cale szczęście, że tak jest. Moja siostra ma kota Gacka i wyszła jej alergia na koty i króliki. A nigdy przedtem nie miała. Kota nie odda, więc łyka tabletki.
Dopisano 15-01-14 17:29:05:
Jako dziecko moja siostra miała kontakt z kotami, choćby moimi i nie miała żadnych objawów. Nabawiła sie tej alergii jako dorosła osoba.
W dziwnych czasach żyjemy. Ja alergii dostałam po 30.
Patrz wątek co do rosołu - dorosłe kobiety dostają nietolerancji glutenu.
Czyli jakie śmieci nas otaczają - że nasze organizmy głupieją - i zamiast walczyć z tym co powinny (wirusami i bakteriami chorobowymi), zabierają się za składniki pokarmowe, wydawałoby się niezbędne do życia (albo trudne do wyeliminowania).
No chcieliśmy takiego samego, naszukaliśmy się jak osły, przywieźliśmy go z Warszawy za ciężkie pieniądze. Koteckowa miała focha dwa dni, teraz się kochają strasznie, chociaż ona go leje na potęgę (ale nie z pazura, tylko z boksa), a ten mały młotek się cieszy, jakby mu kto w kieszeń napluł.
Sliczny, tez mialam dwa jamniki ale krotkowlose.Wcale nie uwazam, ze sa glupie - sa uparte.Nie wiem jak Ty ale dla mnie te spacery to udreka byla..........wachaly i wachaly ( ja mowilam, ze gazete czytaja).Dopiero jak na rower wsiadlam zaczely za mna biegac.Tez z kotem sie chowaly, ale kot je straszyl.Wyskakiwyl z nienacka i przez nie przeskakiwal.
Noooo nie wiem jak to z psią mądrością bywa. Moja teściowa miała jamniczkę w prezencie dostała - z nią to był dopiero cyrk - nigdzie nie mogli teście wyjść bo jazgot był niemiłosierny - godzinami. Sąsiedzi w końcu nie wytrzymali i sprawa skończyła się w sądzie - zdaję się, że dostali grzywnę.
Tak samo u sąsiadki jest jamnik - jak wypuszczą rano przed dom to jazgocze na okrętkę - najgorzej,że wstają o 6 rano. Juz zwracałam im uwagę no ale jak grochem o ścianę........
Więc jakoś mi ta rasa nie podchodzi - chyba się zraziłam no ale wiadomo to właściciel ma być mądrzejszy od psa choć czasami jest na odwrót:)
Ja mam 2 psiaki -huskiego i wilczurkę. Ten pierwszy to czasami bardzo rzadko wyje.........do księżyca. Druga" nadaje" ale tylko jak widzi psy -tak to rzadko szczeka ale i tak śpi w domu i wypuszczamy na dwór około 8 rano bo też lubi pochałchać i pobudka w nocy murowana.
No z tym mam farta! Oba nie jazgoczą. Maciek- ze stoickim spokojem-pozostawiony sam, zajmował się otwieraniem szafek i szuflad (ot tak, co by czas zabić). Gandek jest zrozpaczony, gdy ktoś ze stada wychodzi, wtedy stoi pod drzwiami przez 5 minut i robi cichutko,, pisku-pisk"
Miałam wielkie nieszczęście mieć jamnika na posesji naprzeciwko! Hałas od rana do nocy, bezmyślne ujadanie non stop. Miałam - bo w końcu dotarł do wieku, że już mu się chce!
To wielki błąd, że ludzie biorą jamniki jako psy kanapowe i do "ozdoby", w końcu to rasa myśliwska i stworzona do konkretnej pracy. Efekt - jamnik "wyspany" na kanapie i pozostawiony sam sobie potrafi dać w kość i obrzydzić życie, co najmniej sąsiadom.
Trudno powiedzieć, że głupie - trudne na pewno. W końcu to duży, odważny myśliwski pies w małym ciałku. :)
No, Maciej taki był. Wąchanie kwiatków to było to co lubił najbardziej. A jak się zamyślił- to można mu było głowę urwać smyczą, a ten stał i stał i.....Gandek jest lepszy, biegnie na swój ulubiony trawniczek, kuca (nawet młotek nogi nie umie zadrzeć, bo się przewraca), siusia całościowo (czasem mu ze 2 minuty zejdą) i dopiero idzie zwiedzać!
To nasza nowa mieszkanka - od wczoraj. Ma 10 tygodni. Olivia. Na zdjeciu wygląda na starszą, większą, pulchniejszą - w rzeczywistości to maleńki wypłosz.
Na razie mieszka pod kanapą - taki bezpieczny azyl -ale jak wyjdzie i nic jej nie wystraszy (dźwięk, cień, cokolwiek) jest całkiem ciekawska.
Drugi kot też siedzi pod łóżkiem. I też się boi - tego małego cudaka. Ze strachu syczy na nią - i chodu pod łózko. Juz prędzej bym pomyślała ,że będzie pokazywać, kto tu zajmuje pierwsze miejsce. A tu nic - bezpieczny azyl pod łóżkiem - jakby co mamy jeszcze dwa spania - łóżko i kanapę, w dwóch osobnych pokojach.
Maurycy raczył zwiać - gdy tylko wprowadziliśmy się do obecnego mieszkania. Nie spodobało mu się pakowanie do transportera - gdy mieszkaliśmy w hotelu.
Nie wyszedł na rekonesans tylko uciekł. I nie wrócił niestety.
Pieknego masz tego "psiaka".Marze o takim, ale juz za stara jestem, dzieci maja swoje rodziny i kto by z nim biegal? Na narty tez bym takiego nie mogla ze soba zabrac.Cudny jest!
Basiu! Pytanie raczej, kto by zmusił takiego psa do biegania? To są lenie nad leniami. Mój to jeszcze do lasu pojedzie ale porusza się swoim tempem a już wyprawa na pływanie powoduje ogromny wyrzut w oczach i obrazę majestatu za zmuszanie do aktywności fizycznej! Generalnie tak leniwego psa jeszcze nie miałam. Najbardziej ulubiona aktywność: leżenie w strategicznym punkcie i pilnowanie posesji. Ale bieganie? Hłe, hłe. Żadnej ścieżki to one w ogrodzie nie wydepczą!
Ojaaaaa...... fakt. Gna przez cały dom, nie zwracając uwagi na to, kogo stratuje po drodze. No i "obcy przy bramie".... wyzwala furię i niespotykaną aktywność. :)
no bo miska jest ważna, a ona sama nie przyjdzie ... więc trzeba się pofatygować ... no a że szybko trzeba, bo zasada jest prosta - pierwszy je do bólu ...
Jaka (jaki) śliczna kicia. też chyba młodziutka. Skąd ja to znam - ale to jest w zakresie kocich obowiązków - trzeba sprawdzić czy każde pudełko jest bezpieczne Nie wiem czy coś będzie widać po zmniejszeniu pikseli - ale może
Nie widać, ale akurat to znam :))))
Kotka to Tola, nasza znajdka z ubiegłego roku. Troszke się nam przytyło ;)
No własnie się zdziwiłam, bo drugi mi z budowy też na faceta wygląda. A śpią razem. Moje bolszewiki kastrowane a każde tete-a-tete kończy się praniem po mordach i diabelskim wyciem. Ale u mnie to chyba wina "syjama", który dorósł i wylazł z niego wredny syjamski charakterek. Słodki jak miód.... z chrzanem/
U mnie w paski jest taki rozdarty jego miauł jest podobne do skrzeczącej wrony ,spia razem bo zawsze jest wojna o ten kocyk zwróciłam im uwage jak się nie uspokoicie to zaraz obydwoje wylecicie i pogroziłam trepem ,nagle cyk i spią
Moje dwa labradory. Maxi 12 lat i 2 miesiące i Rudolf 10 lat.Zestarzały mi się moje psiaki . Biorąc pod uwagę , że Rudi od urodzenia jest z nami. A wyglądał tak
Pytałaś mnie, ile lat miał Parówek, kiedy odszedł. Przeżył z nami 13 lat i 7 miesięcy - przybył do nas jako szczenię, które skończyło 8 tygodni. Biorąc pod uwagę, że większość labradorów odchodzi w wieku nie starszym niż 11 lat, był seniorem na seniory! To był pies o niesamowitej woli życia, za młodu leczyliśmy jego trzustkę, w sile wieku zaczęły się problemy z sercem, które biło dla nas z taką siłą, że finalnie odszedł od nas z powodu nerek - przestały pracować i cześć - przeszczep wiadomo, nie wchodził w grę u psa, który ma ponad sto lat, chore serce, cukrzycę insulinową i w dodatku był jakimś cudem wyciągnięty z zespołu Hornera kilka miesięcy wcześniej. Fajnie go było mieć tak długo :) Tylko teraz jakoś tak pusto bez niego okropnie :(
Te Twoje to przy okazji jakoś takie mało siwe :D Mój to był dopiero malowany - zaczął siwiec około 4 roku życia. Najpierw pieprz z solą pojawił się na Parówkowym pyszczku, potem przyprószył spokojem pierś dumnie wypiętą, w kolejnym roku złośliwie zaatakował najbardziej wstydliwą część psa i wymalował mu dwa pawianie siwe placki na... jego wesołych pośladkach. Kiedy śnieg posypał cudne łapy, posmutnieliśmy, ale powoli przyzwyczajaliśmy się, że białe skarpety każdego roku wchodzą wyżej i wyżej, nieuchronnie zwiastując postępującą starość...
To był pies o niekończącej się cierpliwości. O lwim i gołębim sercu zarazem. Produkował nam worki sierści, z których można by robić na drutach swetry po każdym linieniu. Upychałam je w koszu na śmieci, a one jak czarna wata cukrowa, jak pączki puchły i wyłaziły na wolność :) Brakuje mi tego mechatego podszerstka, tych uszu aksamitnych do głaskania.Na szafie w sypialni leżą ramki, w które miałam włożyć jego zdjęcia i powiesić w przedpokoju, żeby jak będziemy wchodzić do domu, znów był z nami i witał nas ze swoją ulubioną zabawką w pyszczku... Nie umiem przejrzeć katalogów ze zdjęciami, żeby wybrać te najodpowiedniejsze. Jeszcze nie teraz...
Nasza Pusia również bardzo schorowana...17 rok życia... leczymy niewydolne serce, w poniedziałek miała obrzęk płuc, opanowany. Teraz głównie śpi, a jak nie śpi, merda ogonkiem :)
Na serce leki na szczęście są dość skuteczne, nasz brał Vet Medin przez lata, w coraz większych dawkach - cudnie na nim sobie radził, w jego przypadku sprawdził się w 100%! Zdrówka życzę seniorce, ma dużo szczęście, że trafiła na Was :) Podrap za uszkiem siwusa
Ewka, tylko Ty o jednym pamiętaj... powiedziała mi o tym taka jedna przelotnie widywana daleka znajoma (taka z widzenia znajoma). Pytała o zdrowie Parówka i prosiła, żebym nie męczyła go, próbując za wszelką cenę zatrzymać przy sobie... kiedy jej odpowiedziałam, że poważnie rozważę uśpienie, kiedy przestanie merdać ogonem, odpowiedziała "Pamiętaj, to że merda, nie musi oznaczać nic dla niego dobrego. Daj mu odejść..." Parówek odszedł kilka tygodni po naszej rozmowie - 2 lub 3, już nie pamiętam. Merdał ogonem kilka dni przed śmiercią, gdy już niemal nie mógł chodzić - szprycowany taką ilością leków, że nie wiedziałam, jak je w nim upchnąć. Kiedy tylko leżał, merdał końcówką ogonka. Na końcu merdał już tylko oczami z przywiązaniem wszytym tak głęboko, że nie pozwalało mu odejść. Pani doktor pędziła do nas uśpić go na kilka godzin przed jego naturalną śmiercią. Już go nic nie boli. Ale nie wiem, czy dobrze zrobiłam, czekając tak długo. Na co ja właściwie liczyłam... na cud? W tym wieku?
No ale dość smutnych myśli - łup w ten smutny łeb - taka kolej rzeczy, trzeba się z tym pogodzić. Fajnie powspominać zwierzaka, którego się lubiło, bo franca była z super osobowością :)
Wiem, że gdy przyjdzie ta ciężka chwila, podejmiemy właściwą decyzję. Pusia ma obecnie leki 2 razy dziennie, Fortekor, Cardisure, Furosemid i Spironol. Od wczoraj je bardzo malutko, jest chudzieńka, prawie cały czas śpi...
Słyszałam nie jeden raz to zdanie P. Sumińskiej. Ale mam też w uszach rozmowę dwojga właścicieli psów u weta:
- Pies nie umie powiedzieć, że chce już umrzeć.
- Ale też nie umie powiedzieć, że chce jeszcze żyć.
Ps.
Pusia to nie labrador, to shit-tzu. To tak przy okazji.
Ewciu, moim zdaniem pies umie to powiedzieć. Tylko od nas zależy, czy go zrozumiemy. Ale to trzeba być "przyjacielem" a nie "właścicielem".
Nikt nie mówi, że psa się usypia, kiedy jest stary i chory.... ale kiedy jest nieuleczalnie chory i cierpi.... to właśnie wtedy trzeba umieć być jego przyjacielem a nie egoistą. Ale to tylko moje zdanie. Chyba większość z nas miała stareńkie psy i wie, jak to jest. Ja swoje ratowałam do końca a pozwalałam odejść kiedy miłość i przyjaźń zmienić się miała w moje "jeszcze nie chcę".
Tak mi się napisało a propos wypowiedzi w poczekalni u weta.
masz rację ... i Ty i pies wiecie kiedy ten moment nadchodzi ... trzeba mu tylko wtedy być przyjacielem i odwdzięczyć się za te całe lata wielkiej miłości ... wystarczy mu jedynie popatrzeć głęboko w oczy tam jest wszystko napisane ...
Ewa też mam teraz taką Pusię 15 letnią z niewydolnością krążeniowo-oddechową na furosemidzie i sterydach, czasami potrafi kaszleć przez całą noc, ale na razie się nie poddajemy bo jeszcze je i w miarę się porusza, chociaż łapy czasem odmawiają posłuszeństwa ... wiem że ten moment się pomału zbliża, na razie o tym nie myślę, wystarczy mi od stycznia do maja tamtego roku przegrana walka o zdrowie bernardyna ... życzę zdrowia dla Twojego pieska ...
Słuchaj, a wykluczyłeś cukrzycę i nerki? Morfologia pełna robiona? U Parówka, który nam się zaczął słaniać i mieć niedowłady kończyn tylnych wykryliśmy cukrzycę - dzięki temu ciągnął sobie na insulinie przez 7 miesięcy.
A karsivan na serce znacie? Świetnie wspomaga pracę serca. Popytajcie veta o niego. Przez ostatni rok dawaliśmy go naszemu paszczakowi. W ogóle ten ostatni rok to zwariowany był, Parówek dostawał: 3 tabletki Vet-medinu (tego w silniejszej dawce), 1 tabletkę karsivanu, rano i wieczorem insulinę pod skórę, w ostatnich miesiącach doszły na przemian antybiotyki i jakieś probiotyki, a w ostatnich tygodniach doszły środki przeciwbólowe i kroplówki wrrrrrr. Ale było w nim widać taką wolę życia z nami, że gdybym mogła/musiała, pakowałabym w niego karmę zmieszaną siatką tabletek.
ps. nie lubię słowa Furosemid - to jeden z ostatnich leków, który rozpanoszył się na naszej kuchennej półce i guzik pomógł :/
To po prostu nie tylko choroba, ale także starość. A z tego ostatniego słowa należy się już cieszyć - psia starość u boku człowieka oznacza całe wcześniejsze długie życie u tego człowieka, a to jest COŚ :)
Dziękuję Ci za te słowa. Nasza malutka nie kaszle wcale. Po obrzeku płuc jaki miała ostatnio, nie ma już śladu. Je maleńko, pije, jak chce szybciej na kupala potuptać (bo o bieganiu nie ma już mowy), to łapeczki się plątają i w tyle zostają. Boję się o odleżyny, pilnujemy, żeby w jednej pozycji za długo nie leżała.
I dla Twojej Pusi zdrówka życzę i spokoju dla Was.
Moje też mają siwiznę , Maxi wiadomo starsza ma jej więcej . Ale są jeszcze na tyle czarne i błyszczące, że nie raz spotkałam się z pytaniem, czym je pastuję.
Każdy pies, to osobna historia. Maxi była kupiona niby z hodowli sprawdzonej, a okazało się , że boi się podniesionej ręki. Nasz błąd . Kupiliśmy ją przy okazji wystawy psów, nie będąc w tej hodowli. Teraz juz taka sprzedaż jest zabroniona. W ogóle to według rodowodu to wabi się Dama Pik.
Wyobraź sobie , że bała się każdej osoby wchodzącej do naszego domu. Uciekała na podwórko i nie weszła do domu , dopóki ktoś obcy nie wyszedł. Pracy przy niej było całe mnóstwo, żeby jej ułatwic życie . Biedna nie mogła urodzić sama , miała cesarskie cięcie , pękła jej macica w czasie zabiegu. Ponieważ miała takie komplikacje , bolało ja wszystko, więc nie chciała karmić maluchów. Dobrze, że były tylko trzy, więc dałam radę razem z córką wykarmić butelkami. Za to dwa tygodnie po zabiegu wyglądała jakby nigdy nie rodziła.
Rudolf to jej syn. Rozpieszczony do granic możliwości . Ten za to zakolegowany z całą dzielnicą, do momentu kastracji uciekinier , a do tego złodziej. Kradnie oczywiście jedzenie .
A do linienia to pomnóż sobie razy dwa , to co Ty miałaś.Czasami mam wrażenie, że one linieją cały rok.
A propos linienia - z wiekiem psy linieją coraz częściej, w sensie większej ilości dni w roku. Choć pisze się, że większość raz linieje raz lub 2 razy w roku, jednak ponoć światło sztuczne i przebywanie w ogrzewanych pomieszczeniach rozregulowuje im cykle linienia. Trzeba do tego dodać starość i słabszy włos oraz zmieniającą się jego strukturę i mamy takie małe fabryki futra plujące sierścią i podszerstkiem to tu to tam :/ A podszerstek to labradory mają zimą oj mają :D
Włos się na głowie jeży, co się słyszy o pseudohodowlach :( Parówek urodził się w Mińsku, mam na pamiątkę jego "ruski rodowód" :) Ale trafił do nas przyniesiony przez pana, któremu potem przylepiliśmy łatkę handlarza - ogłoszenie w gazecie, pan przywozi czarną kulkę zawiniętą w "baranka", wypuszcza na podłogę. Piesek zadarł ogonek wyżej niż na wzorcowego labradora przystało, hauknął na powitanie, żeby dać do zrozumienia, że w kaszę sobie nie da dmuchać, podbiegł do każdego człowieka po kolei, tego "niupnął" noskiem w nogę, tamtego "chapnął" szpileczkami w wyciągniętą rękę, kolejnemu dał się pogłaskać po pupie. Kaszlnął parę razy przeraźliwie i potarł zaczerwienione ślepka. Nie dał się wywrócić do góry pękatym od robali brzuszkiem i już był nasz - sprzedany, natychmiast i nieodwołalnie. I guzik nas obchodziło, że z podejrzanego źródła, że z zapaleniem gardła, spojówek, źle do tej pory karmiony i cholera wie co jeszcze. Był żywotny, wesoły i podczas testów psychicznych dostały maksa na maksa :) Potem trzeba go było przez prawie 14 lat ratować z coraz to kolejnych chorób, ale nie żałujemy, warto było dla niego :)
Z tym linieniem to nie do końca prawda. Mój podhalan mieszka w domu i linieje 1,5 raza do roku. Kwiecień/maj lub maj/czerwiec gubi zimową sierść i to jest klapa-tragedia-horror-armageddon. Definitywnie z włosami zimowymi rozstaje się rozpoczynając sezon kąpieli w jeziorze. Jesienią gubi małe ilości letniej i obrasta w zimową. Poza tym - nie mam z niego praktycznie w ogóle sierści w domu. A wierzcie mi, z całym szacunkiem, to podhalany mają dopiero podszerstek - mam ogromny problem, nawet latem, z dostaniem się do skóry i zakropleniem przeciw kleszczom.
Sierść podhalana podczas linienia to podobno jada się na śniadanie - szczególnie, jeśli się ma w domu białą lodówkę :D
Ale jeśli chodzi o linienie, to podhalany mają zupełnie inaczej niż labradory - właściciele i hodowcy potwierdzają, że linieją raz w roku a porządnie (to samce - suki podobno 2 razy). Za to labradory linieją "w kółko a piać" tak se, a dwa razy w roku klapa-tragedia-horror-armageddon - przynajmniej tak było u mnie, i wszyscy właściciele labradorów jak dotąd to potwierdzali :P
Sierść podhalana podczas linienia to podobno jada się na śniadanie - szczególnie, jeśli się ma w domu białą lodówkę :D Ale jeśli chodzi o linienie, to podhalany mają zupełnie inaczej niż labradory - właściciele i hodowcy potwierdzają, że linieją raz w roku a porządnie (to samce - suki podobno 2 razy). Za to labradory linieją "w kółko a piać" tak se, a dwa razy w roku klapa-tragedia-horro-armageddon - przynajmniej tak było u mnie, i wszyscy właściciele labradorów jak dotąd to potwierdzali :P
No popatrz, a ja nawet jeżdżąc z moim na wystawy o tym od hodowców nie słyszałam.
Co do labradorów to się nie wypowiadam, bo nie wiem. Ale wszystkie moje dotychczasowe psy, mieszkające w domu, liniały normalnie - dwa razy do roku. I dla mnie najgorsza jest sierść krótka "bezpodszerstkowa" - np. amstaffa. Nijak tego nie można odkurzyć z dywanu, wbija się na amen. Potrafi nawet, jak igła, wbić się w stopę.
Aha, czyli jak masz krótkowłosego psa bez podszerstka, np. rudego, to sobie kupujesz rudy dywan, rudą kanapę i fotele, wypaśną rudą tapicerę w aucie i problem z głowy - po prostu z biegiem lat Twój dywan, kanapa, fotele i tapicerka robią się coraz bardziej... puszyste i gęściej tkane Muszę zapamiętać :)
Popytaj z ciekawości o to linienie samców i suk podhalanów - sama ciekawam :)
Natomiast za "w koło-a piać" labradorów z dwukrotnym atakiem klapy-horroru-armagedonu ręczę ręką nogą - niestety, z autopsji, odwiedzin mających klapy-horrory-armagedony oraz z narzekań właścicieli napotkanych mimo i podczytywanych w necie hihi
Aha, czyli jak się ma rudego krótkowłosego bez podszerstka, to wystarczy kupić rudy dywan, rudą kanapę i fotele oraz zaopatrzyć się w wypaśną rudą tapicerę do auta, a potem leniwie obserwować jak z biegiem lat staje się bardziej... puszysta i gęściej tkana
Przy okazji popytaj o to linienie samców i suk podhalanów, sama ciekawam. Bo za klapę-horror-armageddon labradorów ręczę ręką nogą, niestety
Ja to pewnie nikogo nie przebiję ale zadziwia mnie wpychanie się kota do możliwie najmniejszego pudełka - oby choć jeden pośladek się zmieścił. No i popisowy numer mojego Ślepaczka - śpi całą noc na blacie przed drzwiczkami rozżarzonego kominka. No, przegięcie.
No i cała szafa (mam taką co się do niej wchodzi). Nie wiem jakbym pilnowała i oglądała dookoła - prawie zawsze wyciągam kota. Teraz już dwa. A ta zabawa czasami trochę trwa - bo wyjmę jednego, już jest drugi...
U nas Maurycy wchodziła na półkę nad biurkiem za pomocą komputera (służył za stopień), potem karniszem przechodził na drugą stronę - na szafę - żeby mieć choć chwilę świętego spokoju.
Trixi zaś paradowała po szczycie drzwi - jak tam wchodziła nie mam pojęcia. Na przedpokoju ok - myślę, że po płaszczach. ale w dużym pokoju? nie udało mi się wypatrzeć.
U mnie po nadstawce z drukarką wchodziły na szafę. Najgorsze, że "namawiały" do tego Ślepaczka. A Ślepaczek, jak to ślepy - nie umiał zejść i czekał aż ktoś wróci do domu. Bałam się, że kiedyś coś sobie zrobi, bo zechce zeskoczyć i ..... zlikwidowałam nadstawkę. Cóż poradzić, kot ważniejszy.
O właśnie tak to wygląda - drzwi na pozór wolnostojące - i kot na górze...
U nas z tych drzwi wskakiwała na regał - bo to już prawie na jednej wysokości - i z całą pewnością nie odwrotnie - przez co cierpiały żaglowce Ślubnego - wszystkie z namiętnością wywracała. Pal licho, wywrócony - tyle, że wtedy zazwyczaj się nitki plątały albo zrywały. Ile się Ślubny naklął...Ale kot był nie do złapania - bo regały pod sam sufit prawie, przystawienie drabiny kończyło się jedynie jej przestawianiem - bo kot świadom doskonałej zabawy był już w drugim końcu.
Dla kota chyba nie ma dziwnych miejsc.Każde jest dobre, a im wyżej tym lepiej.A najlepsiejsze to wszelkie elektryczne urządzonka typu modem czy laptop....
Bo podgrzewają łapki i zadek...choć u mnie ulubiona jest lodówka - tak przyjemnie grzeje.
Kociątko tylko patrzy z zazdrością na Kociałkę - bo sama jeszcze nie potrafi...Opanowała już kontuar oddzielający kuchnię od pokoju - przy użyciu stołu niestety (ale już wie, że jej nie wolno - jak mnie tylko zobaczy - zmyka w tempie - no ale ja nie rozmawiam z kotem, że nie wolno, ja zrzucam na ziemię) - ale inaczej nie dałaby rady - bo na razie umie się wspinać i wskakiwać na niskie wysokości (krzesło)
Tego zdziczałego kotka udomowiłam w pracy. Nazwałam ją Ciciunia, bo to jest młoda kotka i teraz tam jest jej dom i schronienie. Śpi na parapecie okiennym, bo tam zrobiłam jej miejsce. Stałe łapie myszy i przynosi pod drzwi, zadowolona mauczy i pokazuje co przyniosła. Dzisiaj przyniosła małą, żywą myszkę z którą się chwilę pobawiła, a potem ją zjadła. Jest bardzo łowna. :)
To pierwszy kot, który się bawi zabawkami. Sam z siebie. Razem z nią dostaliśmy dwie maskotki - targa je z lubością, nie zostały gdzieś zakopane w czeluściach niedostępnych.
Pozostałe koty preferowały papierki po cukierkach (złotka), zwinięte w kulkę, obcięte góry paczki od makaronu, związane w supełek na środku, patyczki po lizakach. Oba były aportujące, Maurycy mniej, Trixi z lubością aportuje - jak dorwie nowego patyczka, to potrafi godzinę przynosić, żeby jej rzucać. Olivia nie będzie, nie ma pojęcia co zrobić z rzuconym patyczkiem - poza tym, że go tarmosi na miejscu.
George, niestety, tak aportuje - do wyrzygania z nudów. Nawet na dworze. Nie ma siły na ziemi, która by go zmusiła do zaprzestania z własnej woli. Skąd to u kota się bierze? Czasami przynosi i przewraca się na bok, tak jest zmęczony.
Wiesz, jakby tak pokazać zdjęcia jak on je surowe ziemniaki, zagryza kamieniem i potem idzie do stawu napić się wody , to grzywna jak nic za zaniedbanie.
Myśmy sobie zafundowali rozbójnika. Albo nie pamiętamy już jak to z małym kotem jest.Zabawy i radochy dużo. A jak człek szybko się uczy walczyć z własnym leniem...Co masz zrobić dzisiaj, zrób wczoraj - bo może kicia się zainteresować...
Dzisiaj rano pranie (swetry) z suszarki rozwłóczone po całym pokoju - widać już wyschły i kot chciał pomóc.
W sypialni zostawiłam kosz na pranie - duże wyjęłam, zostały tylko majtki i skarpetki - i jakoś tak zrosły się z krajobrazem...Rano patrzę - a kociątko targa moje skarpetki, zwinięte w kulkę jak jakiegoś miśka. Od razu znalazły się na swoim miejscu. Dobrze, że majtek na malutką łepetynkę nie nasadziło...
Haha czysta prawda .ryz tylko w domu jest taki cwany ,tak to szaman stacza liczne boje z kotem sasiada o laseczki ,kiedy on sie bije ryz spaceruje z kociczką ,stare powiedzenie gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta.A tak wogóle to najlepiej wziąsc kotka od malutkiego ,więcej nie popełnie błędu adopcji starego kota .
Oto nasz przytulas i pieszczoch Tofik (obecnie rozmiar XL)
i jego mama Dalka (raczej XS).
Tofal śmiesznie pochrapuje w czasie snu, a Dalcia jest najbardziej waleczna ze wszystkich okolicznych kotów, łomot spuszcza nawet najgroźniejszym kocurom (najczęściej w obronie swojego synka). Dołączyli do naszego stada parę miesięcy temu, co nas z Mężem bardzo cieszy, stara gwardia zwierzęca natomiast pogodziła się z tym, bez entuzjazmu (trochę to trwało, ale już jest OK).
Obowiązkowo: materacyki/podusie dla kociaków, a w nocy śpią i tak z nami (chrapiący Tofik), ogrzewając stare kościska. Jest superrrrrr, tylko łóżka czasami brakuje i ktoś ląduje na podłodze...
Pożyczę Ci moje..Mieścimy się na razie w czworo (bez planów na powiększenie rodziny w żadnym gatunku) - 2 ludzie, dwa koty - ale wolnego miejsca sporo zostaje.
O tfu, na psa urok - jeśli Parówek miałby się cieszyć z towarzystwa to by oznaczało, że jego kolega lub koleżanka natychmiast po nabyciu przeniosłyby się za TM. Parówek nie żyje :(
Wkn - wiem!!!!!! "By" się cieszył. Ja się zawsze zastanawiałam, czy moja poprzednia dziewczynka lubiłaby Hyrnego - i tak, lubiłaby. I zawsze żałuję, że jak żyła i była starsza, to nie wzięliśmy jej do towarzystwa drugiego psa. Baliśmy się, bo to była amstaffka a teraz wiem, że zaakceptowałaby jego gnuśny i leniwy charakter i nie siedziałaby staruszka sama, kiedy byliśmy w pracy. Więcej tego błędu nie zrobię. A napisałam tak, bo są ludzie, którzy uważają, że wzięcie kolejnego psiaka to "zdrada" miłości do poprzedniego. :(
Leniwiec i podskakiwacz na spacerze - super widok :) Grzech było nie wykorzystać takiej pogody! Ja tylko tak podglądam, czy nie zdecydujesz się założyć galerii swoich czterołapych towarzyszy :)
Doceń. Bernardynka sąsiadów wychowała się na kanapkach, bo NIC nie chciała jeść. To jest wyzwanie - wychować tak zdrowego olbrzyma. Póki co moje - "gardzę tobą, człowieku!".
Mggi suczka Labradol ,tatus kundel ,więc teraz rozgryśc rase wielka sztuka ,a mówiłam mojemu nie bierz suczki bo w kojcu obok pies ,zobaczysz wybuchnie miłosc ,i tak kombinowali ze przegryżli siatke drucianą i zmajstrowali małe piesy ,oby dwa ze schroniska .Potem były pretensje ze mój pies zrobił dzieci:) nie wypowiem sie co powiedziałam:) ,ale potem stałam pokornie i im gotowałam jedzonko ,ale jeden tak strasznie mi sie podobał że chciałam go zatrzymac .Dałam mu juz imie JUMPER,normalnie ludzie jako pierwszego go wydarli ,pobili by się ,Trzy dni chodziłam nie swoja ale mysle ze trafiły do szczesliwych domów.
No to ja też się pochwalę i wkleję zdjęcie przecudnego z wyglądu i z charakteru, któremu na rozpaczliwą prośbę właścicielki szukałam na gwałtu rety nowego dobrego domu, żeby go do schroniska nie oddała. Udało się i pieseł już u pańciostwa, które tak się przejęło nowym domownikiem, że go chciało żywnościowo rozpieścić i przedobrzyło - najpierw dali gotowane jedzonko, potem karmę, puszkę, karmę, smaczki i w końcu piesek dostał... sraczki Musiałam ich przeszkolić z żywienia, nu nu nu!
A oto zdjęcia tego cudnego cudaka oraz link do całego wydarzenia, które mu poświęciłam (przez to przez parę dni nie było mnie na WuŻecie - ale warto pomagać!)
No, czy to nie cudne. Każdy inny szczeniak by płakał i szukał mamy a ten padł spać i ma wszystko w d**ie. Potęga spokoju, luzactwa i wisimitusizmu! Bahati, karm go z ręki (tzn. z miski trzymanej w ręku). Uzna cię za mamę do końca świata. Zresztą i tak nie może mieć miski na podłodze.
To prawie miske zzarlo i padlo. Cala droge przesiedzial mi na rekach sliniac mojego biednego swatcha. :D czym to karmic?! Bo jako doswiadczony hodowca kundli , much i kotow oraz czytacz forow instron psich...pojecia nie mam! :)
A czym chcesz... suchą, gotowanym, serki, żółtka, co tam chcesz. Tylko "oszczegam" w mikroskopijnych ilościach a często. One mają bardzo krótki przewód pokarmowy w stosunku do wielkości ciała i inaczej ci cały dom zas**, niestety. A szkoda, żeście nie zapytały czym hodowca karmił.
Hodowca twierdzi, ze sucha dla juniora faszerowal, i w domu pozarl to, co mu nasypalam i padl, czasem na mnie spojrzy laskawie. A Ryska juz jest tak zakochana, ze kleczy przy nim i przemawia czule. :D
A niech przemawia. Moja Ola do tej pory służy za zastępczy obiekt do zabawy. Czasami bierze całą jej dłoń do gęby i tak mamla bezmyślnie, nazywam to "je słone paluszki". :> Generalnie nawet podrastające są dosyć delikatne, więc spoko.
Specjalnie dla męża Beaty: 3-miesięczny dzieciak na kanapie, prawie roczny suchotnik na śniegu i dorosły pies lawinowy. Teraz jest chyba jeszcze bardziej "mięsny". Jak ja się nie mogłam doczekać, aż dorośnie. :)))
Spaceruje Stefan coraz chetniej. Bylismy nawet na targu, grzecznie siedzial przy mnie, gdy wybieralam warzywa na oficjalny niedzielny obiad na jego czesc. :D kazdy powod do gotowania jest dobry.
Mój też miał. Niestety... okazało się, że pies nim gardzi! Jak mawia Słońce Moje - typowy góral - nażreć się, nachlać, babę za dupę złapać i walnąć się spać. Aaaa.... pocieszę cię.... taki pies szybko rośnie i ma w pewnym wieku bardzo wiotkie podniebienie miękkie, co z tym idzie - chrapie, chrapie, CHRAPIE! Jęsli do tej pory myślałaś, że wiesz jak chrapie prawdziwy chłop to obudź się. Dowiesz za dopiero (albo już) jakieś 3-4 miesiące. Radzę się dobrze wyspać, póki możesz!
Trzej królowie przybyli do stajenki. Przy wejściu jeden z nich potknął się na progu i jebnął głową o framugę, aż mu korona spadła .złapał się za łeb jęknął z bólu: - O, Jezu... - Widzisz - mówi na to Maria do Józefa - i to jest bardzo dobre imię, a nie jakiś Stefan...
Ale piękny kawaler, tylko tulić i nie dać mu się wyrwać :) Ja niestety muszę po kryjomu oglądać, żeby moje gwiazdy nie zaczęły jojczeć, że też takiego pragną ;)
Cudny pysiaczek i cały psiaczek też - to prawda. A to spojrzenie czarnych, 'węgielkowych oczków' tak rozczulające, że moja sunia Kropcia zaraz by go 'adoptowała' i nie tylko ona :))). Przytulasy i głaskanko od całego naszego stada.
Basiu... hmmm... jak by tu powiedzieć????? To przykre, ale Bahati została czasowo zdetronizowana. No bo czy potrafi z takim wdziękiem skakać do spadających płatków kwiatów? Umarł król, niech żyje król!
Po wczorajszym, klikunasto(?chyba)kilometrowym spacerze Niunio się zbuntował. Położył się, powiedział, że go bolą łapki, dalej nie pójdzie i mam go wziąć na rączki!
To a propos porannej rozmowy na wyjcu pt. "dlaczego nie mam obrusów"... Moje koty są bardzo ale to bardzo grzeczne. Żadnego wchodzenia na stoły, skakania po gratach, zaglądania do garów... no, może Ślepaczek nie do końca taki grzeczny, ale "ślepy może więcej". Miałam więc podstawy, żeby przypuszczać, że tak samo grzeczne są, kiedy jestem w pracy. /> A było to jeszcze w czasach, kiedy na stołach leżały serwety... czyli dawno, dawno temu, w tamtym roku. I pewnego dnia wróciłam do domu, popaczałam na stolik-jamnik... a tam... coś na kształt kręgów w zbożu uczynionych przez UFO. Oto krąg dziwaczny mi się ukazał, ale nie w zbożu ale na obrusie. W mądrości swej wymyśliłam, że to kot jeden (diabli wiedzą, który) zasiadł na obrusie i się kręcił, jak dziecko na krześle obrotowym! No, kuśwa, zabawa przednia! Reszta zwierząt pewnie dopingowała! Ale ja od tamtej pory zrezygnowałam z obrusów i obrusików, aby nie zastanawiać się już co dzień, czy godzinę temu nie było na nim kociej dupy. Wolę wytrzeć stół na mokro i położyć obrus na czas posiłku. To są uroki posiadania zwierząt w liczbie zatrważającej!
Wszyscy się chwalą, to ja też. Mój dwuletni Bruno, złodziej wszelkiego pożywienia. Na działce, wszystko "co się rusza" jest godne sprawdzenia. Ostatnio na wysokim modrzewiu "zamieszkała" wiewiórka, mam spokój bo Bruno leży pod drzewem i jej się przygląda.
Nie z przypadku, lecz z wyboru, to czwarty pies tej rasy w moim długim życiu. Sentymenty z dzieciństwa, mąż były myśliwy. Bruno to już tylko "kanapowiec". :)
Poprzedni wątek
A co tam u Waszych pieszczochów, psotników, stróżów lub innych domowych lub podwórkowych gadzinek?
Kochany ten Parówek ;)
Nasza Sonia zaliczyła fryzjera, podcinaliśmy ją sami, ale profesjonalne strzyżenie to co innego;)
Przed, oczekiwanie ;) no i w końcu chłodno, po :)
O lala, ale "profeszjonal" - podwieszanie :) Fajowo mają niektóre psiaki, chuchają dmuchają i w ogóle.
Sońka śliczna włochata i i roznegliżowana :D
Dzięki:) Ona taka wychuchana przez fryzjera, raz na trzy miesiące :D Pomiędzy sami staramy się "chuchać i dmuchać" ale to tylko szczotkowanie i kąpiel, spaniele strasznie zarastają :D
Oj,to rówieśnik mojego "Czarka-owczarka",jak czasem mówimy żartobliwie.Mojemu niestety zdrowie strasznie "siadło".Wczoraj,jak zwykle chciał towarzyszyć mężowi,bo przecież to "gospodarz domu".Mąż robił coś w garażu,pies się wczołgał pod samochód,który stał przed garażem.bo było mu gorąco.No i póżniej problem,nie mógł wypełznąć.Musiałam przytrzymać mu głowę przy ziemi,żeby nie zahaczył o podwozie i dopiero mąż zjechał kawałek,żeby go oswobodzić.Oj,starość nie radość.
Nasz staruszek też mocno niedomaga - przypuszczamy, a raczej jesteśmy niemal pewni, że to jego ostatni rok z nami. Gaśnie z miesiąca na miesiąc. Leków bierze coraz więcej, ale w coraz mniejszym stopniu pomagają. Cukier skacze jak głupi. Ale pies, mimo że pokłuty jak sito, nafaszerowany syntetykami ogonek ma niezmiennie sprawny - merda nim niezmordowanie - choćby na leżąco :D
Mój już tak nie merda,ale popatrzymy sobie w oczy i wystarczy,rozumiemy się.Nawet weterynarz kiedyś powiedział,że jest wyjątkowo inteligentny.No cóż,jak i z ludżmi,tacy i siacy.Jak poza tym mamy się nie rozumieć,skoro od szczeniaczka był z nami,jak członek rodziny.Nigdy,na szczęście nie poznał "radości" łańcucha.
To mieliście przygodę, dobrze że skończyła się pozytywnie;)
Ano,była przygoda,zwłaszcza że obaj ( i pies,i mąż) czekali,aż wrócę z pracy.To trochę trwało.Mąż bał się ruszyć,zebu psu głowy nie urwać.Czaruś chyba do dzisiaj ma stres,bo nie zbliża się do garażu.
Mądra psinka :)
Drapki za uszkiem dla Parówka :)
Z naszą Lunką pożegnaliśmy się jesienią ubiegłego roku, dożyła 15 lat. Mieliśmy też Pimpusia bardzo mądrego wielorasowca, był z nami przez 17 lat. Został Dolar, kot znajda, z nami jest od 6 lat, ale ile ma lat, nie wiemy. Chyba już więcej zwierzątek nie będzie.:( Rozstania po tylu latach są straszne.
Cała psia miłość w tej posiwiałej mordce :) Trzymam kciuki za zdrowie Parówka, choć pewnie ciężko mu z tymi chorobami. Ważne, że ma i będzie miał Was do końca.
Moja Pusia ma 16 lat. W ubiegłym roku w listopadzie dostała paraliżu. Najprawdopodobniej miała jakiś udar lub wylew. Była cała sparaliżowana. Leżała patrząc na nas wielkimi oczyskami. Przez pierwsze dwa tygodnie miała kroplówki, bo nie mogła gryź ani łykać. Potem zaczęła jeść z ręki mokrą karmę. Przez dwa tygodnie przekladaliśmy ja z boczku na boczek, żeby nie dostała odleżyn.Mamy wspaniałą wetkę, która nie spieszy się z eutanazją zwierzaków. Po dwóch tygodniach drgnęło i powoli Pusia zaczęła ruszać łapkami, potem chodziła w nosidełku, po miesiącu powróciła aktywność ogonka i psiak do dziś jest radosny i sprawny:) Tak było:
Nasz kochany rozczochraniec :)
Ewciu, ale w Was miłości, podziwiam :)
Ale takie postępowanie robi się samo. Nie wyobrażam sobie inaczej
Myśmy kiedyś operowali chomika. Wartość nowego chomika wtedy była 8-12 zł. Myśmy za operację zapłacili ponad 100. Znajomi pukali się w głowę. A to była nasza Szumisia, cena nie miała znaczenia.
Chomik i tak zdechł - bo poza chorobą osiągnął swój wiek. Niestety są to zwierzątka krótkoterminowe.
Ma szczęście psina,jesteście jej prawdziwą rodziną.
Ale jest wesoły!!!!
Jaaaa, jadę ukraść tego pierwszego
... a to Figa ma 4,5 miesiąca i ma dwa ulubione zajęcia - spanie i jedzenie - teraz w taka pogodę znika w najbardziej zacienionej części ogrodu na cały dzień i wyłazi wieczorem ... bardzo lubi bawić się z dzieciakami i zastanawiam się skąd u takiego małego szczeniaka jest tyle delikatności dla dzieci ...
Nie mogłam się powstrzymać i wpakowałam Parówka do filmu - sprzed kilku lat, gdy jeszcze dzielnie i chętnie towarzyszył we wszystkich leśnych i nieleśnych wyprawach :)
http://wielkiezarcie.com/recipe110772.html
A może by tak warto odświeżyć wątek i powstawiać naszych milusińskich?
Hyrny po wyprawie do lasu nie dał mi nawet rozłożyć posłaniowej kołdry i spał, bidulek, nie mieszcząc się na połówce. Wyrasta chłopak ze wszystkiego.
Prezentuje moj nowy nabytek, a raczej...............dzieci obdarowaly mamusie, by sie nie nudzila.Miki, u mnie Rudy 12 lat swojego zycia spedzil pod koldra i byl tak dziki, ze przez pierwsze 3 tygodnie cale dnie spedzal na najwyzszym stopniu moich schodow ( 2-gie pietro).Schody azurowe, wiec byla tzw. "observera".U dzieci byl kotem domowym, a teraz bez wzgledu na to czy mu tylek zmarznie, czy zmoknie......wiecznie gdzies lazi i godzinami jest poza domem.No i jak to mozliwe? Po dwoch miesiacach zapalal do nas taka miloscia...................wszedzie go pelno wskakuje na kolana i pewnie bedzie mial mnie na sumieniu bo okropnie placze sie pod nogami.
Mmmm.... bieżąca woda... a rachunek bije.:)
U mnie mogą korzystać na stałe...bo za wodę nie płacę (jest w ramach mieszkania).
Nie wiedzieć czemu bieżąca smakuje najlepiej - ta sama nalana do miski jest pogardliwie omijana.
U mnie na drugim miejscu jest woda z miski Hyrnego pól na pół ze śliną. Mniam! Tym cenniejsza, że trudno się do niej dostać, jest na wysokim stojaku. :D
To moja wygodnicka 13 letnia Kapsi...wszystkie poduszki są jej w domu.Jest wiekowa,ale lata jak szczeniak do tej pory :)
Słodka.
Boziu, jaki mały dzindziboł!!!
A jaki kochany ;)
Ile razy mam powtarzać?: "PSU NIE WOLNO NA KANAPĘ!!!!"
Drugie zdjęcie jest debeściarskie. Mam hyzia na punkcie ogromniastych psów (czemu???).
Ile razy mam powtarzać?: "PSU NIE WOLNO NA KANAPĘ!!!!"
Powtórz głośniej!!!! Mój nie słyszy. Albo udaje.
Zdecydowanie nie słyszy!
A tak naprawdę mój musi dostać specjalne zaproszenie do Pańci. I tak sobie razem czytamy.
drugie zdjęcie jest w stylu - nie ma jedzenia - to mam wszystko w dupie
Moje pierwsze skojarzenie "Umieram z głodu...."
niestety ten typ tak ma że do 2 roku umiera z głodu codziennie ... potem już jest ok, w lecie nawet je raz na dwa dni jak są upały ale do tego 2 roku niestety wiaderko dziennie, i to nie że byle co ... lub dobra sucha karma, która też tania nie jest, plus witaminy i minerały
Znam to. Nie wierzyłam, że pies może tyle w siebie wciągnąć. Teraz mi się wydaje, że wręcz mało je. A upały? On posiłków sobie nie odpuszcza. Przesuwam tylko porę na bardzo późną.
Z ciekawości - na jakiej karmie jedzie? Bo Hyrny na Royalu dla olbrzymów. Plus, oczywiście, niestety, na moje nieszczęście..... uwielbia gotowane.
Nasz na początku jechał na royalu, teraz mąż mu coś innego kupuje, skład chyba nawet lepszy a i cena bez narzutu za markę. Dostaje teraz sporo mięsa.
Ale nasz to tylko "przerośnięty wyżeł" coś koło 35kg to kruszynka przy Waszych :).
Aaaaa...... taka ociupinka. :)
Maleństwo, prawie się na kolanach mieści (wg niego oczywiście).
Idę sobie napalić w piecu, z dzieckiem, bo chłopa niet, drzwi z piwnicy na zewnątrz nieopatrznie otwarte, przykucam przy piecu i się zaczyna: dziecko pcha się na kolano lewe, a pies na prawe, dziecko spada bo pies jest większy, no to pies próbuje się zmieścić na kolanach cały, bo się przecież zluźniło a on jest taki maleńki, jak już do łba dołączą przednie łapy i próbuje wciągnąć dup... to mu łeb i przednie łapy spadają, to schodzi w tym czasie siada dziecko, no bo się zluźniło... pies zachodzi z drugiej strony, bo tam jest wolne kolano i się zaczyna od nowa.... No kuź......!!!!!!!!!!!!
Matka samotnie wychowująca dziecko i psa bez sukcesów w obu przypadkach......
tak tylko dodam, że oni razem ważą prawie tyle co ja....
A bo jak można tak rozpieścić psa i dziecko, że się na kolana pchają?
Się męża mojego pytaj ;P
A se zobacz PW, tylko rewelacji się nie spodziewaj. Bo ty chyba umiesz zdjęcia robić.
Taaaaa umiem, taaaaa ślimakom bo nie uciekają za szybko....
PW
Purina na zmianę z Royal rano micha, plus na wieczór 1 szklanka ryżu, 1 szklanka kaszy i 1/2 ugotowanych podrobów różnego gatunku - taki garnek z 4- 5 lirów tego wychodzi, plus witaminy ...
Z nostalgią wspominam czasy, kiedy taki garnek starczał mi dla poprzedniej suni na parę dni...
co masz zjeść jutro lepiej zjeść dzisiaj ... jeszcze się zepsuje albo co
...albo inni zeżrą!
Moja Najmłodsza kategorycznie żąda zwrotu myszki Minie
A mnie powaliło zdjęcie nr 1 :)))))))))))))))))))))))))))))
Ja też pochwalę się swoim wiekowym już ulubieńcem
niestety nie potrafię odwrócić tego zdjęcia
Podrap go za uszkiem. Niech żyje jak najdłużej. Podobno nadzieja umiera ostatnia. 2 sierpnia ubiegłego roku uzmysłowiłam sobie, że to powiedzenie jest strasznie prawdziwe :((((( Nie ma już Parówka :(((( To dla Niego nauczyłam się robić zdjęcia, czując, że mi ucieka za TM :(
Nikuś podrapany i jest bardzo szczęśliwy- on to uwielbia.Ma 11 lat,mam nadzieję,że jeszcze kilka lat będzie razem z nami ,jesteśmy do niego bardzo przywiązani.W sumie to tak jakby był członkiem naszej rodziny.
OJ, tak mi przykro. Nie wiedziałam. Moja Maxi coraz starsza, źle się czuje . 12 lat skończyła 1 stycznia i widzę , że coś jest nie tak Niby to tylko starość , ale ...
Teraz dopiero doczytałam, ale strasznie żal... :(
Myśmy wczoraj mieli mieć nowego domownika - małego kociaka.
Ale ktoś go adoptował kilkanaście minut przed nami. Nic - ten nie miał być nasz, ale znajdziemy swoją sierotkę - skoro już jesteśmy na to przygotowani - że będzie drugi kot.
A ja nie mogę mieć kota. Mój pies dzisięcioletni był chowany z kotem , a teraz gania ze złością za kotami sąsiadów. Ostatnio córka przyjechała ze swoim królikiem , to też rzucił się na klatkę. Coś mu się charakter zmienił .
Ja nie mogę mieć psa - mam uczulenie.
Przy sporadycznych kontaktach nie ma problemu. Natomiast nocleg w jednym pokoju z piesem to koszmar kaszlaniowy.
Swoją drogą - przy całej uczulonej rodzinie (poza mną syn uczulony na chomiki - niby nie uczulające zwierzaki, reszta też swoje alergeny ma) nikt nie ma uczulenia na koty.
I cale szczęście, że tak jest. Moja siostra ma kota Gacka i wyszła jej alergia na koty i króliki. A nigdy przedtem nie miała. Kota nie odda, więc łyka tabletki.
Dopisano 15-01-14 17:29:05:
Jako dziecko moja siostra miała kontakt z kotami, choćby moimi i nie miała żadnych objawów. Nabawiła sie tej alergii jako dorosła osoba.W dziwnych czasach żyjemy. Ja alergii dostałam po 30.
Patrz wątek co do rosołu - dorosłe kobiety dostają nietolerancji glutenu.
Czyli jakie śmieci nas otaczają - że nasze organizmy głupieją - i zamiast walczyć z tym co powinny (wirusami i bakteriami chorobowymi), zabierają się za składniki pokarmowe, wydawałoby się niezbędne do życia (albo trudne do wyeliminowania).
Ś.p. Maciek
zmarł 2.06.2014- po 18 latach i 3 miesiącach dobrego psiego życia.
Obecny Gandalf:
i
i z koteckiem, niejaką Gómbałką:
Ale śliczności, słodziutki ale jakoś podobny do tego pierwszego. A z kicią to miłość od pierwszego wejrzenia czy się ustawiają jeszcze?:)
No chcieliśmy takiego samego, naszukaliśmy się jak osły, przywieźliśmy go z Warszawy za ciężkie pieniądze. Koteckowa miała focha dwa dni, teraz się kochają strasznie, chociaż ona go leje na potęgę (ale nie z pazura, tylko z boksa), a ten mały młotek się cieszy, jakby mu kto w kieszeń napluł.
Sliczny, tez mialam dwa jamniki ale krotkowlose.Wcale nie uwazam, ze sa glupie - sa uparte.Nie wiem jak Ty ale dla mnie te spacery to udreka byla..........wachaly i wachaly ( ja mowilam, ze gazete czytaja).Dopiero jak na rower wsiadlam zaczely za mna biegac.Tez z kotem sie chowaly, ale kot je straszyl.Wyskakiwyl z nienacka i przez nie przeskakiwal.
Noooo nie wiem jak to z psią mądrością bywa. Moja teściowa miała jamniczkę w prezencie dostała - z nią to był dopiero cyrk - nigdzie nie mogli teście wyjść bo jazgot był niemiłosierny - godzinami. Sąsiedzi w końcu nie wytrzymali i sprawa skończyła się w sądzie - zdaję się, że dostali grzywnę.
Tak samo u sąsiadki jest jamnik - jak wypuszczą rano przed dom to jazgocze na okrętkę - najgorzej,że wstają o 6 rano. Juz zwracałam im uwagę no ale jak grochem o ścianę........
Więc jakoś mi ta rasa nie podchodzi - chyba się zraziłam no ale wiadomo to właściciel ma być mądrzejszy od psa choć czasami jest na odwrót:)
Ja mam 2 psiaki -huskiego i wilczurkę. Ten pierwszy to czasami bardzo rzadko wyje.........do księżyca. Druga" nadaje" ale tylko jak widzi psy -tak to rzadko szczeka ale i tak śpi w domu i wypuszczamy na dwór około 8 rano bo też lubi pochałchać i pobudka w nocy murowana.
No z tym mam farta! Oba nie jazgoczą. Maciek- ze stoickim spokojem-pozostawiony sam, zajmował się otwieraniem szafek i szuflad (ot tak, co by czas zabić). Gandek jest zrozpaczony, gdy ktoś ze stada wychodzi, wtedy stoi pod drzwiami przez 5 minut i robi cichutko,, pisku-pisk"
Miałam wielkie nieszczęście mieć jamnika na posesji naprzeciwko! Hałas od rana do nocy, bezmyślne ujadanie non stop. Miałam - bo w końcu dotarł do wieku, że już mu się chce!
To wielki błąd, że ludzie biorą jamniki jako psy kanapowe i do "ozdoby", w końcu to rasa myśliwska i stworzona do konkretnej pracy. Efekt - jamnik "wyspany" na kanapie i pozostawiony sam sobie potrafi dać w kość i obrzydzić życie, co najmniej sąsiadom.
Trudno powiedzieć, że głupie - trudne na pewno. W końcu to duży, odważny myśliwski pies w małym ciałku. :)
No, Maciej taki był. Wąchanie kwiatków to było to co lubił najbardziej. A jak się zamyślił- to można mu było głowę urwać smyczą, a ten stał i stał i.....Gandek jest lepszy, biegnie na swój ulubiony trawniczek, kuca (nawet młotek nogi nie umie zadrzeć, bo się przewraca), siusia całościowo (czasem mu ze 2 minuty zejdą) i dopiero idzie zwiedzać!
To nasza nowa mieszkanka - od wczoraj. Ma 10 tygodni. Olivia. Na zdjeciu wygląda na starszą, większą, pulchniejszą - w rzeczywistości to maleńki wypłosz.
Na razie mieszka pod kanapą - taki bezpieczny azyl -ale jak wyjdzie i nic jej nie wystraszy (dźwięk, cień, cokolwiek) jest całkiem ciekawska.
Drugi kot też siedzi pod łóżkiem. I też się boi - tego małego cudaka. Ze strachu syczy na nią - i chodu pod łózko. Juz prędzej bym pomyślała ,że będzie pokazywać, kto tu zajmuje pierwsze miejsce. A tu nic - bezpieczny azyl pod łóżkiem - jakby co mamy jeszcze dwa spania - łóżko i kanapę, w dwóch osobnych pokojach.
Mam nadzieję, że się dogadają.
Jaka ładna! Ta starsza zresztą też!
No jaka jestem śliczna dziewczynka. :)
Ale nie podoba się drugiej ślicznej dziewczynce...
Kurcze, chyba coś mnie ominęło, a co z Maurycym ???
Maurycy raczył zwiać - gdy tylko wprowadziliśmy się do obecnego mieszkania. Nie spodobało mu się pakowanie do transportera - gdy mieszkaliśmy w hotelu.
Nie wyszedł na rekonesans tylko uciekł. I nie wrócił niestety.
Jaki śliczniusi, jak kiedyś nasz Kiciuś :)
A rum dzie???
Pan wypił ...
Pieknego masz tego "psiaka".Marze o takim, ale juz za stara jestem, dzieci maja swoje rodziny i kto by z nim biegal? Na narty tez bym takiego nie mogla ze soba zabrac.Cudny jest!
Basiu! Pytanie raczej, kto by zmusił takiego psa do biegania? To są lenie nad leniami. Mój to jeszcze do lasu pojedzie ale porusza się swoim tempem a już wyprawa na pływanie powoduje ogromny wyrzut w oczach i obrazę majestatu za zmuszanie do aktywności fizycznej! Generalnie tak leniwego psa jeszcze nie miałam. Najbardziej ulubiona aktywność: leżenie w strategicznym punkcie i pilnowanie posesji. Ale bieganie? Hłe, hłe. Żadnej ścieżki to one w ogrodzie nie wydepczą!
co bedzie biegał ... no chyba że do miski
Ojaaaaa...... fakt. Gna przez cały dom, nie zwracając uwagi na to, kogo stratuje po drodze. No i "obcy przy bramie".... wyzwala furię i niespotykaną aktywność. :)
no bo miska jest ważna, a ona sama nie przyjdzie ... więc trzeba się pofatygować ... no a że szybko trzeba, bo zasada jest prosta - pierwszy je do bólu ...
Dostałam na imieniny namiot bezcieniowy, i co?
wszystkie próby zrobienia zdjęcia bez kota w środku ulegają zniweczeniu :) To najlepsza kocia budka na świecie :)))))
Jaka (jaki) śliczna kicia. też chyba młodziutka.
Skąd ja to znam - ale to jest w zakresie kocich obowiązków - trzeba sprawdzić czy każde pudełko jest bezpieczne
Nie wiem czy coś będzie widać po zmniejszeniu pikseli - ale może
Jaka (jaki) śliczna kicia. też chyba młodziutka. Skąd ja to znam - ale to
jest w zakresie kocich obowiązków - trzeba sprawdzić czy każde
pudełko jest bezpieczne Nie wiem czy coś będzie widać po zmniejszeniu
pikseli - ale może
Nie widać, ale akurat to znam :))))
Kotka to Tola, nasza znajdka z ubiegłego roku. Troszke się nam przytyło ;)
Jak się kliknie w zdjęcie - da się cuś tam wyczytać...
Kontrola bezpieczeństwa, nawet podwójna. Trzeba dbać o człowieka
Cudna czarnulka ;)
Ale przylepasy :)
Obłęd w ciapki
Nie było mnie 4 dni ,ależ boli mnie głowa
Ale cudna Rodzinka:))
I dlatego własnie mi szkoda dzieciaków, które się wychowują bez większych* zwierzaków.
* "Większych" bo na psie się można położyć, a na chomiku już nie.... Tzn. można ale chyba będzie niezbyt zadowolony.
Cudne kociaki, a psinka jaka uśmiechnięta :D
Rudzielec to facet a drugi?
obydwoje kocury ,wygladaja jak zakochane geje,to tylko chwilowe ,teraz prychaja na siebie i syczą mam dwie cobry w domu
I druga poczciwinka ze schroniska
No własnie się zdziwiłam, bo drugi mi z budowy też na faceta wygląda. A śpią razem. Moje bolszewiki kastrowane a każde tete-a-tete kończy się praniem po mordach i diabelskim wyciem. Ale u mnie to chyba wina "syjama", który dorósł i wylazł z niego wredny syjamski charakterek. Słodki jak miód.... z chrzanem/
U mnie w paski jest taki rozdarty jego miauł jest podobne do skrzeczącej wrony ,spia razem bo zawsze jest wojna o ten kocyk zwróciłam im uwage jak się nie uspokoicie to zaraz obydwoje wylecicie i pogroziłam trepem ,nagle cyk i spią
U mnie wojnę o najlepszy malutki kocyk koci wygrywa największy... co tam, że mieści się tylko głowa i łapy łapy. :)
I będę powtarzać do usr**ej śmierci: "Psu nie wolno na łóżko!"
Jedno musze stwierdzic ,piękny pies taki misio polarny
Moje dwa labradory. Maxi 12 lat i 2 miesiące i Rudolf 10 lat.Zestarzały mi się moje psiaki . Biorąc pod uwagę , że Rudi od urodzenia jest z nami. A wyglądał tak
W końcu pokazałaś!!!! Dużo zdrówka i długiej spokojnej starości (jakkolwiek to zabrzmiało).
Dzięki serdeczne!
Pytałaś mnie, ile lat miał Parówek, kiedy odszedł. Przeżył z nami 13 lat i 7 miesięcy - przybył do nas jako szczenię, które skończyło 8 tygodni. Biorąc pod uwagę, że większość labradorów odchodzi w wieku nie starszym niż 11 lat, był seniorem na seniory! To był pies o niesamowitej woli życia, za młodu leczyliśmy jego trzustkę, w sile wieku zaczęły się problemy z sercem, które biło dla nas z taką siłą, że finalnie odszedł od nas z powodu nerek - przestały pracować i cześć - przeszczep wiadomo, nie wchodził w grę u psa, który ma ponad sto lat, chore serce, cukrzycę insulinową i w dodatku był jakimś cudem wyciągnięty z zespołu Hornera kilka miesięcy wcześniej. Fajnie go było mieć tak długo :) Tylko teraz jakoś tak pusto bez niego okropnie :(
Widzisz, moja Maxi to tez staruszka . Teraz jest kwestią czasu ile jeszcze z nami będzie. Mam nadzieję, że jeszcze troszkę.
Te Twoje to przy okazji jakoś takie mało siwe :D Mój to był dopiero malowany - zaczął siwiec około 4 roku życia. Najpierw pieprz z solą pojawił się na Parówkowym pyszczku, potem przyprószył spokojem pierś dumnie wypiętą, w kolejnym roku złośliwie zaatakował najbardziej wstydliwą część psa i wymalował mu dwa pawianie siwe placki na... jego wesołych pośladkach. Kiedy śnieg posypał cudne łapy, posmutnieliśmy, ale powoli przyzwyczajaliśmy się, że białe skarpety każdego roku wchodzą wyżej i wyżej, nieuchronnie zwiastując postępującą starość...
To był pies o niekończącej się cierpliwości. O lwim i gołębim sercu zarazem. Produkował nam worki sierści, z których można by robić na drutach swetry po każdym linieniu. Upychałam je w koszu na śmieci, a one jak czarna wata cukrowa, jak pączki puchły i wyłaziły na wolność :) Brakuje mi tego mechatego podszerstka, tych uszu aksamitnych do głaskania.Na szafie w sypialni leżą ramki, w które miałam włożyć jego zdjęcia i powiesić w przedpokoju, żeby jak będziemy wchodzić do domu, znów był z nami i witał nas ze swoją ulubioną zabawką w pyszczku... Nie umiem przejrzeć katalogów ze zdjęciami, żeby wybrać te najodpowiedniejsze. Jeszcze nie teraz...
Przyjdzie czas i na zdjęcia... Szkoda Parówka :(
Nasza Pusia również bardzo schorowana...17 rok życia... leczymy niewydolne serce, w poniedziałek miała obrzęk płuc, opanowany. Teraz głównie śpi, a jak nie śpi, merda ogonkiem :)
Piękny wiek. Niestety dla labradorów niespotykany.
Na serce leki na szczęście są dość skuteczne, nasz brał Vet Medin przez lata, w coraz większych dawkach - cudnie na nim sobie radził, w jego przypadku sprawdził się w 100%! Zdrówka życzę seniorce, ma dużo szczęście, że trafiła na Was :) Podrap za uszkiem siwusa
Ewka, tylko Ty o jednym pamiętaj... powiedziała mi o tym taka jedna przelotnie widywana daleka znajoma (taka z widzenia znajoma). Pytała o zdrowie Parówka i prosiła, żebym nie męczyła go, próbując za wszelką cenę zatrzymać przy sobie... kiedy jej odpowiedziałam, że poważnie rozważę uśpienie, kiedy przestanie merdać ogonem, odpowiedziała "Pamiętaj, to że merda, nie musi oznaczać nic dla niego dobrego. Daj mu odejść..." Parówek odszedł kilka tygodni po naszej rozmowie - 2 lub 3, już nie pamiętam. Merdał ogonem kilka dni przed śmiercią, gdy już niemal nie mógł chodzić - szprycowany taką ilością leków, że nie wiedziałam, jak je w nim upchnąć. Kiedy tylko leżał, merdał końcówką ogonka. Na końcu merdał już tylko oczami z przywiązaniem wszytym tak głęboko, że nie pozwalało mu odejść. Pani doktor pędziła do nas uśpić go na kilka godzin przed jego naturalną śmiercią. Już go nic nie boli. Ale nie wiem, czy dobrze zrobiłam, czekając tak długo. Na co ja właściwie liczyłam... na cud? W tym wieku?
No ale dość smutnych myśli - łup w ten smutny łeb - taka kolej rzeczy, trzeba się z tym pogodzić. Fajnie powspominać zwierzaka, którego się lubiło, bo franca była z super osobowością :)
Sumińska powiedziała kiedyś, że pies nie ma żyć długo, pies ma żyć dobrze!
Raz spróbowałam i nigdy już nie powtórzę błędu, żeby ratować psa na siłę.
Dziękuję Dorotko za ten post.
Wiem, że gdy przyjdzie ta ciężka chwila, podejmiemy właściwą decyzję. Pusia ma obecnie leki 2 razy dziennie, Fortekor, Cardisure, Furosemid i Spironol. Od wczoraj je bardzo malutko, jest chudzieńka, prawie cały czas śpi...
Słyszałam nie jeden raz to zdanie P. Sumińskiej. Ale mam też w uszach rozmowę dwojga właścicieli psów u weta:
- Pies nie umie powiedzieć, że chce już umrzeć.
- Ale też nie umie powiedzieć, że chce jeszcze żyć.
Ps.
Pusia to nie labrador, to shit-tzu. To tak przy okazji.
Ewciu, moim zdaniem pies umie to powiedzieć. Tylko od nas zależy, czy go zrozumiemy. Ale to trzeba być "przyjacielem" a nie "właścicielem".
Nikt nie mówi, że psa się usypia, kiedy jest stary i chory.... ale kiedy jest nieuleczalnie chory i cierpi.... to właśnie wtedy trzeba umieć być jego przyjacielem a nie egoistą. Ale to tylko moje zdanie. Chyba większość z nas miała stareńkie psy i wie, jak to jest. Ja swoje ratowałam do końca a pozwalałam odejść kiedy miłość i przyjaźń zmienić się miała w moje "jeszcze nie chcę".
Tak mi się napisało a propos wypowiedzi w poczekalni u weta.
masz rację ... i Ty i pies wiecie kiedy ten moment nadchodzi ... trzeba mu tylko wtedy być przyjacielem i odwdzięczyć się za te całe lata wielkiej miłości ... wystarczy mu jedynie popatrzeć głęboko w oczy tam jest wszystko napisane ...
mam w takim razie nadzieję, że będę wiedzieć kiedy...
Dziękuję.
Ewa też mam teraz taką Pusię 15 letnią z niewydolnością krążeniowo-oddechową na furosemidzie i sterydach, czasami potrafi kaszleć przez całą noc, ale na razie się nie poddajemy bo jeszcze je i w miarę się porusza, chociaż łapy czasem odmawiają posłuszeństwa ... wiem że ten moment się pomału zbliża, na razie o tym nie myślę, wystarczy mi od stycznia do maja tamtego roku przegrana walka o zdrowie bernardyna ... życzę zdrowia dla Twojego pieska ...
Słuchaj, a wykluczyłeś cukrzycę i nerki? Morfologia pełna robiona? U Parówka, który nam się zaczął słaniać i mieć niedowłady kończyn tylnych wykryliśmy cukrzycę - dzięki temu ciągnął sobie na insulinie przez 7 miesięcy.
A karsivan na serce znacie? Świetnie wspomaga pracę serca. Popytajcie veta o niego. Przez ostatni rok dawaliśmy go naszemu paszczakowi. W ogóle ten ostatni rok to zwariowany był, Parówek dostawał: 3 tabletki Vet-medinu (tego w silniejszej dawce), 1 tabletkę karsivanu, rano i wieczorem insulinę pod skórę, w ostatnich miesiącach doszły na przemian antybiotyki i jakieś probiotyki, a w ostatnich tygodniach doszły środki przeciwbólowe i kroplówki wrrrrrr. Ale było w nim widać taką wolę życia z nami, że gdybym mogła/musiała, pakowałabym w niego karmę zmieszaną siatką tabletek.
ps. nie lubię słowa Furosemid - to jeden z ostatnich leków, który rozpanoszył się na naszej kuchennej półce i guzik pomógł :/
To po prostu nie tylko choroba, ale także starość. A z tego ostatniego słowa należy się już cieszyć - psia starość u boku człowieka oznacza całe wcześniejsze długie życie u tego człowieka, a to jest COŚ :)
Ja myślę, że zwierzaki mają bardzo mocny instynkt samozachowawczy i nie chcą tak naprawdę odchodzić. Nie wiem...
Karsivanu nie znam, ale na Cardisure jest dobrze, bez obrzęków płuc, bez utrat przytomności, bez kaszlu i duszności.
Wicie, myślę jeszcze, ze dla nas to ból gdy odchodzą nasze zwierzaki, ale lepiej dla nich, że to one nie zostają bez nas.
Wicie, myślę jeszcze, ze dla nas to ból gdy
Ano prawda. Niestety bardzo prawda.odchodzą nasze zwierzaki, ale lepiej dla nich, że to one nie zostają bez
nas.
Dziękuję Ci za te słowa. Nasza malutka nie kaszle wcale. Po obrzeku płuc jaki miała ostatnio, nie ma już śladu. Je maleńko, pije, jak chce szybciej na kupala potuptać (bo o bieganiu nie ma już mowy), to łapeczki się plątają i w tyle zostają. Boję się o odleżyny, pilnujemy, żeby w jednej pozycji za długo nie leżała.
I dla Twojej Pusi zdrówka życzę i spokoju dla Was.
Moje też mają siwiznę , Maxi wiadomo starsza ma jej więcej . Ale są jeszcze na tyle czarne i błyszczące, że nie raz spotkałam się z pytaniem, czym je pastuję.
Każdy pies, to osobna historia. Maxi była kupiona niby z hodowli sprawdzonej, a okazało się , że boi się podniesionej ręki. Nasz błąd . Kupiliśmy ją przy okazji wystawy psów, nie będąc w tej hodowli. Teraz juz taka sprzedaż jest zabroniona. W ogóle to według rodowodu to wabi się Dama Pik.
Wyobraź sobie , że bała się każdej osoby wchodzącej do naszego domu. Uciekała na podwórko i nie weszła do domu , dopóki ktoś obcy nie wyszedł. Pracy przy niej było całe mnóstwo, żeby jej ułatwic życie . Biedna nie mogła urodzić sama , miała cesarskie cięcie , pękła jej macica w czasie zabiegu. Ponieważ miała takie komplikacje , bolało ja wszystko, więc nie chciała karmić maluchów. Dobrze, że były tylko trzy, więc dałam radę razem z córką wykarmić butelkami. Za to dwa tygodnie po zabiegu wyglądała jakby nigdy nie rodziła.
Rudolf to jej syn. Rozpieszczony do granic możliwości . Ten za to zakolegowany z całą dzielnicą, do momentu kastracji uciekinier , a do tego złodziej. Kradnie oczywiście jedzenie .
A do linienia to pomnóż sobie razy dwa , to co Ty miałaś.Czasami mam wrażenie, że one linieją cały rok.
Co do zdjęć Parówka, to chyba jeszcze nie czas .
Oj nie czas na zdjęcia, żebyś wiedziała :(
A propos linienia - z wiekiem psy linieją coraz częściej, w sensie większej ilości dni w roku. Choć pisze się, że większość raz linieje raz lub 2 razy w roku, jednak ponoć światło sztuczne i przebywanie w ogrzewanych pomieszczeniach rozregulowuje im cykle linienia. Trzeba do tego dodać starość i słabszy włos oraz zmieniającą się jego strukturę i mamy takie małe fabryki futra plujące sierścią i podszerstkiem to tu to tam :/ A podszerstek to labradory mają zimą oj mają :D
Włos się na głowie jeży, co się słyszy o pseudohodowlach :( Parówek urodził się w Mińsku, mam na pamiątkę jego "ruski rodowód" :) Ale trafił do nas przyniesiony przez pana, któremu potem przylepiliśmy łatkę handlarza - ogłoszenie w gazecie, pan przywozi czarną kulkę zawiniętą w "baranka", wypuszcza na podłogę. Piesek zadarł ogonek wyżej niż na wzorcowego labradora przystało, hauknął na powitanie, żeby dać do zrozumienia, że w kaszę sobie nie da dmuchać, podbiegł do każdego człowieka po kolei, tego "niupnął" noskiem w nogę, tamtego "chapnął" szpileczkami w wyciągniętą rękę, kolejnemu dał się pogłaskać po pupie. Kaszlnął parę razy przeraźliwie i potarł zaczerwienione ślepka. Nie dał się wywrócić do góry pękatym od robali brzuszkiem i już był nasz - sprzedany, natychmiast i nieodwołalnie. I guzik nas obchodziło, że z podejrzanego źródła, że z zapaleniem gardła, spojówek, źle do tej pory karmiony i cholera wie co jeszcze. Był żywotny, wesoły i podczas testów psychicznych dostały maksa na maksa :) Potem trzeba go było przez prawie 14 lat ratować z coraz to kolejnych chorób, ale nie żałujemy, warto było dla niego :)
Z tym linieniem to nie do końca prawda. Mój podhalan mieszka w domu i linieje 1,5 raza do roku. Kwiecień/maj lub maj/czerwiec gubi zimową sierść i to jest klapa-tragedia-horror-armageddon. Definitywnie z włosami zimowymi rozstaje się rozpoczynając sezon kąpieli w jeziorze. Jesienią gubi małe ilości letniej i obrasta w zimową. Poza tym - nie mam z niego praktycznie w ogóle sierści w domu. A wierzcie mi, z całym szacunkiem, to podhalany mają dopiero podszerstek - mam ogromny problem, nawet latem, z dostaniem się do skóry i zakropleniem przeciw kleszczom.
Sierść podhalana podczas linienia to podobno jada się na śniadanie - szczególnie, jeśli się ma w domu białą lodówkę :D
Ale jeśli chodzi o linienie, to podhalany mają zupełnie inaczej niż labradory - właściciele i hodowcy potwierdzają, że linieją raz w roku a porządnie (to samce - suki podobno 2 razy). Za to labradory linieją "w kółko a piać" tak se, a dwa razy w roku klapa-tragedia-horror-armageddon - przynajmniej tak było u mnie, i wszyscy właściciele labradorów jak dotąd to potwierdzali :P
Sierść podhalana podczas linienia to podobno jada się na śniadanie -
szczególnie, jeśli się ma w domu białą lodówkę :D Ale
jeśli chodzi o linienie, to podhalany mają zupełnie inaczej niż labradory
- właściciele i hodowcy potwierdzają, że linieją raz w roku a porządnie
(to samce - suki podobno 2 razy). Za to labradory linieją "w kółko a
piać" tak se, a dwa razy w roku klapa-tragedia-horro-armageddon -
przynajmniej tak było u mnie, i wszyscy właściciele labradorów jak
dotąd to potwierdzali :P
No popatrz, a ja nawet jeżdżąc z moim na wystawy o tym od hodowców nie słyszałam.
Co do labradorów to się nie wypowiadam, bo nie wiem. Ale wszystkie moje dotychczasowe psy, mieszkające w domu, liniały normalnie - dwa razy do roku. I dla mnie najgorsza jest sierść krótka "bezpodszerstkowa" - np. amstaffa. Nijak tego nie można odkurzyć z dywanu, wbija się na amen. Potrafi nawet, jak igła, wbić się w stopę.
Aha, czyli jak masz krótkowłosego psa bez podszerstka, np. rudego, to sobie kupujesz rudy dywan, rudą kanapę i fotele, wypaśną rudą tapicerę w aucie i problem z głowy - po prostu z biegiem lat Twój dywan, kanapa, fotele i tapicerka robią się coraz bardziej... puszyste i gęściej tkane Muszę zapamiętać :)
Popytaj z ciekawości o to linienie samców i suk podhalanów - sama ciekawam :)
Natomiast za "w koło-a piać" labradorów z dwukrotnym atakiem klapy-horroru-armagedonu ręczę ręką nogą - niestety, z autopsji, odwiedzin mających klapy-horrory-armagedony oraz z narzekań właścicieli napotkanych mimo i podczytywanych w necie hihi
Aha, czyli jak się ma rudego krótkowłosego bez podszerstka, to wystarczy kupić rudy dywan, rudą kanapę i fotele oraz zaopatrzyć się w wypaśną rudą tapicerę do auta, a potem leniwie obserwować jak z biegiem lat staje się bardziej... puszysta i gęściej tkana
Przy okazji popytaj o to linienie samców i suk podhalanów, sama ciekawam. Bo za klapę-horror-armageddon labradorów ręczę ręką nogą, niestety
Śliczności;)
Dziękuję.
kocyk jest fajny, aletorebki Pani lepsze....
Koty to potrafią wleźć... gdzieś :D Jakie jest najdziwniejsze miejsce, w które wpakował się Twój kot? :)
Ja to pewnie nikogo nie przebiję ale zadziwia mnie wpychanie się kota do możliwie najmniejszego pudełka - oby choć jeden pośladek się zmieścił. No i popisowy numer mojego Ślepaczka - śpi całą noc na blacie przed drzwiczkami rozżarzonego kominka. No, przegięcie.
Co prawda to prawda. Każde pudełko jest dobre...
No i cała szafa (mam taką co się do niej wchodzi). Nie wiem jakbym pilnowała i oglądała dookoła - prawie zawsze wyciągam kota. Teraz już dwa. A ta zabawa czasami trochę trwa - bo wyjmę jednego, już jest drugi...
U nas Maurycy wchodziła na półkę nad biurkiem za pomocą komputera (służył za stopień), potem karniszem przechodził na drugą stronę - na szafę - żeby mieć choć chwilę świętego spokoju.
Trixi zaś paradowała po szczycie drzwi - jak tam wchodziła nie mam pojęcia. Na przedpokoju ok - myślę, że po płaszczach. ale w dużym pokoju? nie udało mi się wypatrzeć.
U mnie po nadstawce z drukarką wchodziły na szafę. Najgorsze, że "namawiały" do tego Ślepaczka. A Ślepaczek, jak to ślepy - nie umiał zejść i czekał aż ktoś wróci do domu. Bałam się, że kiedyś coś sobie zrobi, bo zechce zeskoczyć i ..... zlikwidowałam nadstawkę. Cóż poradzić, kot ważniejszy.
Też mam takiego agenta i też nie wiem jak tam wskakuje :)))))))))))
Kurde... a może go inne podsadzają?
O właśnie tak to wygląda - drzwi na pozór wolnostojące - i kot na górze...
U nas z tych drzwi wskakiwała na regał - bo to już prawie na jednej wysokości - i z całą pewnością nie odwrotnie - przez co cierpiały żaglowce Ślubnego - wszystkie z namiętnością wywracała. Pal licho, wywrócony - tyle, że wtedy zazwyczaj się nitki plątały albo zrywały. Ile się Ślubny naklął...Ale kot był nie do złapania - bo regały pod sam sufit prawie, przystawienie drabiny kończyło się jedynie jej przestawianiem - bo kot świadom doskonałej zabawy był już w drugim końcu.
To się nazywa gimnastyka paradoksalna :D
Dla kota chyba nie ma dziwnych miejsc.Każde jest dobre, a im wyżej tym lepiej.A najlepsiejsze to wszelkie elektryczne urządzonka typu modem czy laptop....
Bo podgrzewają łapki i zadek...choć u mnie ulubiona jest lodówka - tak przyjemnie grzeje.
Kociątko tylko patrzy z zazdrością na Kociałkę - bo sama jeszcze nie potrafi...Opanowała już kontuar oddzielający kuchnię od pokoju - przy użyciu stołu niestety (ale już wie, że jej nie wolno - jak mnie tylko zobaczy - zmyka w tempie - no ale ja nie rozmawiam z kotem, że nie wolno, ja zrzucam na ziemię) - ale inaczej nie dałaby rady - bo na razie umie się wspinać i wskakiwać na niskie wysokości (krzesło)
:D
Tego zdziczałego kotka udomowiłam w pracy. Nazwałam ją Ciciunia, bo to jest młoda kotka i teraz tam jest jej dom i schronienie. Śpi na parapecie okiennym, bo tam zrobiłam jej miejsce. Stałe łapie myszy i przynosi pod drzwi, zadowolona mauczy i pokazuje co przyniosła. Dzisiaj przyniosła małą, żywą myszkę z którą się chwilę pobawiła, a potem ją zjadła. Jest bardzo łowna. :)
Niestety nie umiem wrzucać zdjęć ale mam w domku 2 piękne białe kotki :)
Łeeeee..... my chcemy zobaczyć!
1.2. 3,4. 5,może to pomoże ...
Dziękuję ,spróbuje wstawić zdjęcie
Dama zawsze musi być w kapeluszu, nie ważne, że trochę niewygodny i zasłania świat.
Po wyjęciu kota z pudełka - co mamy w pudełku...kota...
i jeszcze jedno - kot samozabawowy - wystarczyła wędka, przytwierdzona do krzesła, z zamocowanymi na końcu zabawkami do łowienia...
...bo dobre dziecko byle czym się zabawi.
To pierwszy kot, który się bawi zabawkami. Sam z siebie. Razem z nią dostaliśmy dwie maskotki - targa je z lubością, nie zostały gdzieś zakopane w czeluściach niedostępnych.
Pozostałe koty preferowały papierki po cukierkach (złotka), zwinięte w kulkę, obcięte góry paczki od makaronu, związane w supełek na środku, patyczki po lizakach. Oba były aportujące, Maurycy mniej, Trixi z lubością aportuje - jak dorwie nowego patyczka, to potrafi godzinę przynosić, żeby jej rzucać. Olivia nie będzie, nie ma pojęcia co zrobić z rzuconym patyczkiem - poza tym, że go tarmosi na miejscu.
George, niestety, tak aportuje - do wyrzygania z nudów. Nawet na dworze. Nie ma siły na ziemi, która by go zmusiła do zaprzestania z własnej woli. Skąd to u kota się bierze? Czasami przynosi i przewraca się na bok, tak jest zmęczony.
Dama zawsze musi być w kapeluszu, nie ważne, że trochę niewygodny i
No cóż, trzeba cierpieć, żeby być piękną :)))))))))))))))))))))zasłania świat...
ło jeny, najśmieszniejsze zdjęcie z najlepszym opisem na świecie :D
Śniadanie Rudolfa. Oczywiście kradzione. Na pierwszym zdjęciu surowy ziemniak.
Biedny psina! Zaniedbany! :(
Wiesz, jakby tak pokazać zdjęcia jak on je surowe ziemniaki, zagryza kamieniem i potem idzie do stawu napić się wody , to grzywna jak nic za zaniedbanie.
Przecież kradzione nie tuczy...
No bo było się nie bić!
Bitwa o kocyk
Chyba raczej po bitwie...
Myśmy sobie zafundowali rozbójnika. Albo nie pamiętamy już jak to z małym kotem jest.Zabawy i radochy dużo. A jak człek szybko się uczy walczyć z własnym leniem...Co masz zrobić dzisiaj, zrób wczoraj - bo może kicia się zainteresować...
Dzisiaj rano pranie (swetry) z suszarki rozwłóczone po całym pokoju - widać już wyschły i kot chciał pomóc.
W sypialni zostawiłam kosz na pranie - duże wyjęłam, zostały tylko majtki i skarpetki - i jakoś tak zrosły się z krajobrazem...Rano patrzę - a kociątko targa moje skarpetki, zwinięte w kulkę jak jakiegoś miśka. Od razu znalazły się na swoim miejscu. Dobrze, że majtek na malutką łepetynkę nie nasadziło...
Haha czysta prawda .ryz tylko w domu jest taki cwany ,tak to szaman stacza liczne boje z kotem sasiada o laseczki ,kiedy on sie bije ryz spaceruje z kociczką ,stare powiedzenie gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta.A tak wogóle to najlepiej wziąsc kotka od malutkiego ,więcej nie popełnie błędu adopcji starego kota .
Nareszcie obcykałam moje ślicznoty:
Luka i Kropka
Oto nasz przytulas i pieszczoch Tofik (obecnie rozmiar XL)
i jego mama Dalka (raczej XS).
Tofal śmiesznie pochrapuje w czasie snu, a Dalcia jest najbardziej waleczna ze wszystkich okolicznych kotów, łomot spuszcza nawet najgroźniejszym kocurom (najczęściej w obronie swojego synka). Dołączyli do naszego stada parę miesięcy temu, co nas z Mężem bardzo cieszy, stara gwardia zwierzęca natomiast pogodziła się z tym, bez entuzjazmu (trochę to trwało, ale już jest OK).
Cudne zwierzaczki, aż miło popatrzeć :) Kropka..schowaj języczek :D
Kropka ma to po mnie ... podobnie jak pasemka na uszach.
Cala prawda, że zwierzaczki upodabniają się do właściciela :)
Tiaaa..... i wszędzie zwierzęce posłanka.....
Obowiązkowo: materacyki/podusie dla kociaków, a w nocy śpią i tak z nami (chrapiący Tofik), ogrzewając stare kościska. Jest superrrrrr, tylko łóżka czasami brakuje i ktoś ląduje na podłodze...
Pożyczę Ci moje..Mieścimy się na razie w czworo (bez planów na powiększenie rodziny w żadnym gatunku) - 2 ludzie, dwa koty - ale wolnego miejsca sporo zostaje.
Oj dziękuję, przyda się :D
A my czasami, gdy "tato" w pracy zajmujemy całe łóżko w konfiguracji "jedna mama, jeden Niunio". :) Chociaż podobno psu nie wolno na łóżko...
... i wojna
Łojtam, łojtam, od razu wojna! Przecież widać, że to kategoria F, w razie wojny - zakładnik!
Ja tylko zapytam czy to kudłate ma głowę.. - bo na drugim zdjeciu tylko łapy...
Kiedyś miało..... póki nie zaczepiło tego większego!
To kudłate ma 4 lata a to duże 10 miesięcy ... jakieś takie wyżarte
No cóż..... według standardów kynologicznych - szczenię. Umysłowo też jeszcze długo - szczenię. :D
A że waży kwintal, to szczegół.
umysłowo to one są niestety równe ...
Po raz drugi w dniu dzisiejszym zasmarkałam monitor.
Wczorajszy poświąteczny zgubnokaloriowy spacer.
Jaki jestem urodziwy (a) !
Jak biały - to urodziwy, jak ta czarna mamba - to urodziwa. :)
ale Ty masz fajne tereny ...
Ja również takowe mam
Bo my, razem z mggi, mamy własne pojezierze... :)
a ja ani rzeki, ani jeziora ...
A ja morze, rzekę, jezioro, tylko psa nie ma :( I na cholerę mi te wody jak nic po nich łapskami nie pluszcze :/ Aj :(
Czas najwyższy oddać komuś serce. Parówek by się cieszył z towarzystwa!
O tfu, na psa urok - jeśli Parówek miałby się cieszyć z towarzystwa to by oznaczało, że jego kolega lub koleżanka natychmiast po nabyciu przeniosłyby się za TM. Parówek nie żyje :(
Wkn - wiem!!!!!! "By" się cieszył. Ja się zawsze zastanawiałam, czy moja poprzednia dziewczynka lubiłaby Hyrnego - i tak, lubiłaby. I zawsze żałuję, że jak żyła i była starsza, to nie wzięliśmy jej do towarzystwa drugiego psa. Baliśmy się, bo to była amstaffka a teraz wiem, że zaakceptowałaby jego gnuśny i leniwy charakter i nie siedziałaby staruszka sama, kiedy byliśmy w pracy. Więcej tego błędu nie zrobię.
A napisałam tak, bo są ludzie, którzy uważają, że wzięcie kolejnego psiaka to "zdrada" miłości do poprzedniego. :(
Gnuśny i leniwy charakter - mmmm, to brzmi zachęcająco :)
Podoba mi się określenie "zgubnokaloriowy"
Piękny białas :)
A jaki przylepasek!
Cóż więcej można napisać poza tym, że weekend był piękny!
Leniwiec i podskakiwacz na spacerze - super widok :) Grzech było nie wykorzystać takiej pogody!
Ja tylko tak podglądam, czy nie zdecydujesz się założyć galerii swoich czterołapych towarzyszy :)
Łeeeeee..... a kto za tydzień będzie pamiętał, że była taka galeria...?
Każdy, kto wlizie z cokolwiek Twojego, bo mu się wyświetli w boksie "inne tego autora", że masz założone galerie
I fotki piękne, te psiaczki masz cudne ;)
nuda ... nic się nie dzieje ... może dadzą jeść chociaż ...
Faktycznie nudą po minach wieje :D
No jak tu nie kochać tego łba wielkiego, jak wiadro do pojenia koni!? Uwielbiam te wielkie leniwce.
... ale widzisz ten wzrok - nie jadłam nic od tygodnia, dalibyście chociaż bułeczkę -
Paweł... ja w takie oczy patrzę codziennie!!!! Biedne, proszące, zamglone głodem... :(
Póki co... portrety dwójki:
George
i mój kochany Michasz
jak bym widział moje psy ...
Doceń. Bernardynka sąsiadów wychowała się na kanapkach, bo NIC nie chciała jeść. To jest wyzwanie - wychować tak zdrowego olbrzyma.
Póki co moje - "gardzę tobą, człowieku!".
Słodki miot
Ale ślicznoty!
Mggi zeszły jak świeże bułeczki,jak je wydawałm to się poryczałam tak się przywiązałam
Sama bym się poryczała za takimi stworzonkami:) Jak to rasa czy bez rasowe?
Mggi suczka Labradol ,tatus kundel ,więc teraz rozgryśc rase wielka sztuka ,a mówiłam mojemu nie bierz suczki bo w kojcu obok pies ,zobaczysz wybuchnie miłosc ,i tak kombinowali ze przegryżli siatke drucianą i zmajstrowali małe piesy ,oby dwa ze schroniska .Potem były pretensje ze mój pies zrobił dzieci:) nie wypowiem sie co powiedziałam:) ,ale potem stałam pokornie i im gotowałam jedzonko ,ale jeden tak strasznie mi sie podobał że chciałam go zatrzymac .Dałam mu juz imie JUMPER,normalnie ludzie jako pierwszego go wydarli ,pobili by się ,Trzy dni chodziłam nie swoja ale mysle ze trafiły do szczesliwych domów.
Oj to będą miały dobre charakterki jak z takiego rodzicielstwa :)
No to ja też się pochwalę i wkleję zdjęcie przecudnego z wyglądu i z charakteru, któremu na rozpaczliwą prośbę właścicielki szukałam na gwałtu rety nowego dobrego domu, żeby go do schroniska nie oddała. Udało się i pieseł już u pańciostwa, które tak się przejęło nowym domownikiem, że go chciało żywnościowo rozpieścić i przedobrzyło - najpierw dali gotowane jedzonko, potem karmę, puszkę, karmę, smaczki i w końcu piesek dostał... sraczki Musiałam ich przeszkolić z żywienia, nu nu nu!
A oto zdjęcia tego cudnego cudaka oraz link do całego wydarzenia, które mu poświęciłam (przez to przez parę dni nie było mnie na WuŻecie - ale warto pomagać!)
O, zobaczcie - tak było: http://adopcje.labradory.org/kto-przeredaguje-scenariusz-dr-jekylla-and-mrs-hyde/
A tak jest: http://adopcje.labradory.org/oskar-dla-nowego-scenarzysty-pana-jekylla-i-mrs-hyde/
Mam słabość do labradorków i owczarków
Cudne słodziaki :)
Poznajcie Stefana :)
Rysia jest urocza,piękna dziewczynka mama również kobietka fiuuu....fiuuu...a Stefan jak na zwierzątko przystało cudny kudłatek
Cudo! Oby się zdrowo chował!
Hurrraa! Wygrałyśmy!!! :))))
Hodowca muchy wygral ;)
No, czy to nie cudne. Każdy inny szczeniak by płakał i szukał mamy a ten padł spać i ma wszystko w d**ie. Potęga spokoju, luzactwa i wisimitusizmu! Bahati, karm go z ręki (tzn. z miski trzymanej w ręku). Uzna cię za mamę do końca świata. Zresztą i tak nie może mieć miski na podłodze.
To prawie miske zzarlo i padlo. Cala droge przesiedzial mi na rekach sliniac mojego biednego swatcha. :D czym to karmic?! Bo jako doswiadczony hodowca kundli , much i kotow oraz czytacz forow instron psich...pojecia nie mam! :)
A czym chcesz... suchą, gotowanym, serki, żółtka, co tam chcesz. Tylko "oszczegam" w mikroskopijnych ilościach a często. One mają bardzo krótki przewód pokarmowy w stosunku do wielkości ciała i inaczej ci cały dom zas**, niestety. A szkoda, żeście nie zapytały czym hodowca karmił.
Hodowca twierdzi, ze sucha dla juniora faszerowal, i w domu pozarl to, co mu nasypalam i padl, czasem na mnie spojrzy laskawie. A Ryska juz jest tak zakochana, ze kleczy przy nim i przemawia czule. :D
A niech przemawia. Moja Ola do tej pory służy za zastępczy obiekt do zabawy. Czasami bierze całą jej dłoń do gęby i tak mamla bezmyślnie, nazywam to "je słone paluszki". :> Generalnie nawet podrastające są dosyć delikatne, więc spoko.
ryż z kurczakiem i dobre sa też kaszki dla dzieci gotowane na wodzie ,bron boże nie podowaj mleka ,sera zółtego
Cudny psiaczek :) Moja koleżanka gotuje wszelakie krupniki psiaczkom.
Witaj, masz szczęście 'chłopie', lepiej trafić nie mogłeś.
Po prostu sielanka
Specjalnie dla męża Beaty:
3-miesięczny dzieciak na kanapie, prawie roczny suchotnik na śniegu i dorosły pies lawinowy. Teraz jest chyba jeszcze bardziej "mięsny". Jak ja się nie mogłam doczekać, aż dorośnie. :)))
No kochana, chłopa mi zwaliło z nóg. Leży na kanapie i wzdycha . I ma jeden temat, no musi, musi mieć.
Spaceruje Stefan coraz chetniej. Bylismy nawet na targu, grzecznie siedzial przy mnie, gdy wybieralam warzywa na oficjalny niedzielny obiad na jego czesc. :D kazdy powod do gotowania jest dobry.
nie żebym się czepiała, broń boże ale na pewno to Stefan nie Stefania bo pozuje jak dziewczynka ;). Śliczny psiak :)
Jak to Stefania to juz mnie chlop z domu jak nic wyrzuci. :D samiec, samiec... Juz pytania o atrybuty meskie przerobilam. ;)
a to przepraszam najmocniej Stefana że miałam wątpliwości co do jego pći :), czohranko z uszkiem posyłam :)
Jak to Stefania to juz mnie chlop z domu jak nic wyrzuci. :D samiec, samiec... Juz pytania o atrybuty meskie przerobilam. ;)
Tiaaa..... zawsze to męskie wsparcie a nie następna sfochowana baba!
Taka ma chlop nadzieje ;)
Mój też miał. Niestety... okazało się, że pies nim gardzi!
Jak mawia Słońce Moje - typowy góral - nażreć się, nachlać, babę za dupę złapać i walnąć się spać.
Aaaa.... pocieszę cię.... taki pies szybko rośnie i ma w pewnym wieku bardzo wiotkie podniebienie miękkie, co z tym idzie - chrapie, chrapie, CHRAPIE! Jęsli do tej pory myślałaś, że wiesz jak chrapie prawdziwy chłop to obudź się. Dowiesz za dopiero (albo już) jakieś 3-4 miesiące. Radzę się dobrze wyspać, póki możesz!
Spi u dzieci, pilnuje swoich baranow. :) niech im chrapie ile chce.
No, słodki! I jak znam życie - grzeczny!!!
Jaki sliczny, ale wszystko co male jest slodkie i piekne.
Wlasnie dlatego za duza nie uroslam. ;)
Poległam!
Trzej królowie przybyli do stajenki. Przy wejściu jeden z nich potknął się na progu i jebnął głową o framugę, aż mu korona spadła .złapał się za łeb jęknął z bólu:
- O, Jezu...
- Widzisz - mówi na to Maria do Józefa - i to jest bardzo dobre imię, a nie jakiś Stefan...
no taki sliczny ze jezu,i ten usmiechnięty pychol
Znowu!
Basiu, ja tam przy "wszystkim" bym się nie upierała .
Oj lenka, lenka..........." glodnemu chleb" na mysli. Juz taka masochistka nie jestem.
Lotka mała jest.....
I się do pięknych i słodkich kwalifikuje :)
No Błagam!!!!!!
...na swoj wysublimowany sposob. ;)
To co ? Lotka.., że lotka..., taka zwykła ? Widzę focię z pięknym i słodkim, to ja o nim :). Gdzieś pisałam, że bystra nie jestem .
Jaka zwykła? Brzydna! Mała a brzydna za trzy psy!
Fajna ekspozycja - dwa zadowolone rozleniwione brzuchole
Ale piękny kawaler, tylko tulić i nie dać mu się wyrwać :) Ja niestety muszę po kryjomu oglądać, żeby moje gwiazdy nie zaczęły jojczeć, że też takiego pragną ;)
Niom, bo taka zaraza łatwo sie roznosi.
I wyleczyć ciężko....
Bo lekarstwa nie ma na to.
nie-tomny chłopczyk po nocnych wojażach
Próbowałaś reanimować?
niestety okazał się totalny zgon
No nie moglam sie oprzec... Pierwszy dluuugi spacer. ;)
Nie opieraj się , my czekamy ! Cudowny !
Cudny pysiaczek i cały psiaczek też - to prawda. A to spojrzenie czarnych, 'węgielkowych oczków' tak rozczulające, że moja sunia Kropcia zaraz by go 'adoptowała' i nie tylko ona :))).
Przytulasy i głaskanko od całego naszego stada.
Wyczochrany od wszystkich. :)
Łomatko! Te oczyska!
Piękniusi słodziaczek :)
To jest zarazliwe, "moj" zaczal na kota Stefan wolac!
Stefan juz calkiem zadomowiony i zadowolony. :) Lansimy sie po wsi.
A ten konik dziki to do kogo tak skakał?
Do platkow kwiatkow z drzewa, taki romantyk... ;)
Nie rozumiem, dlaczego "nikt" nie podziwia Bahati, pies to tylko dodatek.
Basiu... hmmm... jak by tu powiedzieć?????
To przykre, ale Bahati została czasowo zdetronizowana. No bo czy potrafi z takim wdziękiem skakać do spadających płatków kwiatów?
Umarł król, niech żyje król!
Zdetronizowana przez Stefana?! Noooo, prosze Pani... W takim razie " handluj z tym" ;)
Szit, fak, szitfak! I swojskie: cholera jasna! Nie da rady!
No. :D
Hm...pewnie dlatego ze to wątek "Najwspanialsza galeria najwspanialszych zwierząt" ?
Po wczorajszym, klikunasto(?chyba)kilometrowym spacerze Niunio się zbuntował. Położył się, powiedział, że go bolą łapki, dalej nie pójdzie i mam go wziąć na rączki!
Niedobra pani...psinkę tak wymęczyła na spacerze ....
Co pewnie skwapliwie uczyniłaś i chyżo pobiegłaś dalej z Niuniem na pleckach przewieszonym jak owieczką
Noooo.... tak! Aż się boję zapytać, jak się domyśliłaś! :D
I jeszcze chwilka zadumy na urodą zwierzaków.
Mężczyzna v. kobieta.... duże v. małe... Niuniek zmęczony po spacerze v. Lotka w pełnej krasie.
I co i co ? Miałam rację, że Lotka się kwalifikuje :) I żadne tam "błagam", bo tak i już .
To a propos porannej rozmowy na wyjcu pt. "dlaczego nie mam obrusów"... Moje koty są bardzo ale to bardzo grzeczne. Żadnego wchodzenia na stoły, skakania po gratach, zaglądania do garów... no, może Ślepaczek nie do końca taki grzeczny, ale "ślepy może więcej".
Miałam więc podstawy, żeby przypuszczać, że tak samo grzeczne są, kiedy jestem w pracy. /> A było to jeszcze w czasach, kiedy na stołach leżały serwety... czyli dawno, dawno temu, w tamtym roku. I pewnego dnia wróciłam do domu, popaczałam na stolik-jamnik... a tam... coś na kształt kręgów w zbożu uczynionych przez UFO. Oto krąg dziwaczny mi się ukazał, ale nie w zbożu ale na obrusie.
W mądrości swej wymyśliłam, że to kot jeden (diabli wiedzą, który) zasiadł na obrusie i się kręcił, jak dziecko na krześle obrotowym! No, kuśwa, zabawa przednia! Reszta zwierząt pewnie dopingowała! Ale ja od tamtej pory zrezygnowałam z obrusów i obrusików, aby nie zastanawiać się już co dzień, czy godzinę temu nie było na nim kociej dupy. Wolę wytrzeć stół na mokro i położyć obrus na czas posiłku. To są uroki posiadania zwierząt w liczbie zatrważającej!
Dla niedowiarków - dokumentacja fotograficzna.
Doskonale Cię rozumiem. Mój kot pod koniec życia polubił stoły . Tak do ósmego roku życia, mięcho mogło byc na stole i nie ruszył.
Rudolf uzupełnia swoją dietę. I staruszka Maxi , codziennie przybywa jej siwizny.
Ja zadumana, bidulka.
A Rudolf z przesławnym bakłażanem? Mój to tylko marchewki kradł.
Dżani, Maxi tak wygląda po spacerze. A teraz pochodzenie po naszym dużym podwórku to juz wyczyn.
Wszyscy się chwalą, to ja też. Mój dwuletni Bruno, złodziej wszelkiego pożywienia. Na działce, wszystko "co się rusza" jest godne sprawdzenia. Ostatnio na wysokim modrzewiu "zamieszkała" wiewiórka, mam spokój bo Bruno leży pod drzewem i jej się przygląda.
Piękny! Z przypadku taka rasa czy "się przydaje"?.
Nie z przypadku, lecz z wyboru, to czwarty pies tej rasy w moim długim życiu. Sentymenty z dzieciństwa, mąż były myśliwy. Bruno to już tylko "kanapowiec". :)