Złote, żółte i czerwone. Opadają liście z drzew. Zwiędłe liście w obcą stronę, pozanosił wiatru wiew... (J.Brzechwa)
Witam serdecznie w Listopadowej kawiarence, w tym wyjątkowym dla Wszystkich dniu. Dniu pełnym zadumy i refleksji oraz spotkań z bliskimi ,z dalszymi znajomymi ,ale zawsze serdecznym obfitującym w wspomnienia..
Gdy tylko zapragniecie chwilę odpocząć ,zapraszam na gorącą herbatę czy kawę ,bo kawiarenka jest wciąż otwarta i czeka na Was..
Jakie miłe, ciągle kolorowe otwarcie. Liście z drzew lecą jak szalone, zaraz będzie łyso i zrobi się szaro. Ja spadam, zaraz wychodzimy, kawa wypita, śniadanie zjedzone. Jeszcze prysznic, dopakować resztę. I w drogę. Trzymajcie się. Pomódlcie się za zmarłych z mojej rodziny, jak będziecie na cmentarzu.
Szczęśliwej podróży. Na cmentarzu już byłam,ale po południu znowu jadę. Jak co roku z bratem i bratową. Odwiedzamy razem groby bliskich i znajomych,oraz tych ,których już nikt nie odwiedza,bo albo mieszkaja daleko ,albo.. umarli..Polecę w modlitwie także i Twoich bliskich zmarłych. Niech spoczywają w pokoju wiecznym ...
Witam niedzielowo Padło pytanie o temperaturę. Melduję, że za nami pierwszy przymrozek czyli minus jeden stopień. Połówek się krząta pakując walizkę, bo dziś wyjeżdża a ja piekę dla Niego chleb i szykuję obiad. Dzionek leci organizacyjnie. Jak zawsze nostalgicznie. Zobaczymy się dopiero przed świętami. Upiekłam jeszcze jedną szarlotkę sypaną. Dałam niej cukru i wyszła idealnie. Zostawiam herbatę z imbirem, bo już czas na podkręcanie odporności. Dobrego dnia
Piękny, kolorowy początek i do tego pełen nastroju i refleksji. To zapowiada, że jak zawsze będzie nam tutaj, w tej naszej Kawiarence przytulnie i ciepło. Idealnie na jesienne wieczory.
Dziś wpadłam żeby się tylko przywitać (bo jestem w gościach) i zacząć ten miesiąc razem z Wami.
Niech ten listopad będzie dla nas łaskawy i podaruje trochę słońca.
Witam sobotnio Dziś dzień zaduszny. Jak się tak zastanowić, to dokładnie tego dnia modlimy się za tych, co odeszli... My na 9-tą jedziemy do kościoła a potem postawić znicze na grobach. Liczę, że będzie mało ludzi rano i przyjemnie będzie się przejść i chwilę pomyśleć... A tu zostawiam światełko za wielu, którzy kiedyś byli z nami na WŻ.
Tak ,dziś Zaduszki ,czyli Święto Zmarłych, dodatkowo urodziny mojego brata. Podobno urodzeni w tym dniu mają wyjątkowe szczęście, bo opiekują się nimi dusze zmarłych. Coś w tym jest ,bo mój brat ma wyjątkowe szczęście i to często w nieszczęściu. W przeszłości kilka razy omal nie zginął tragicznie..i zawsze wychodził z nich cało-na szczęście
Naśniło mi się dzisiaj różności, ale za to ciekawych. Niestety nie wszystko pamiętam O 10 jadę na cmentarz ,będzie msza w kaplicy na cmentarzu, oby tylko pogoda wytrzymała. Wczoraj było po prostu pięknie, ciepło. Niektórzy nawet byli w swetrach, co mnie nieco zdziwiło ,ale jak zobaczyłam chłopaka około 30-tki w szortach i koszulce przestało mnie cokolwiek dziwić
My dzisiaj dojedziemy do domu. Wczoraj był długi dzień, długa jazda. Ale mąż chciał krócej na dzisiaj, żeby mieć czas się spakować przed wylotem. Wyjechaliśmy o 6 rano, dotarliśmy krótko przed 8 wieczorem. Poza jazdą byliśmy wczoraj w Muzeum Pattona. Typowo militarne, bardzo dużo pamiątek po generale. Ja obejrzałam, a mąż jak to on dużo dłużej potrzebował.
Pogoda nawet nawet. Rano zimno, jak słońce wstanie coraz cieplej
Ale dziś fajny mrozik ,u nas jest -3 ,a u Was? Pogoda fajna, bezdeszczowa, taka złota polska jesień
U mnie jak co tydzień o tej porze warzy się rosół, a na drugie będzie duszona łopatka, ziemniaki i sałata. Na deser murzynek z przepisu Nonki4 -prosty, szybki, pyszny i zawsze się udaje
U mnie ciągle jesienne lato. Poranek kominkowy, 8 stopni, ale w dzień będzie ponad 20. A w tygodniu i 28. Pierwszy raz na moje 10 lat jest tak ciepło na przełomie października i listopada, zawsze licząc od połowy października było przełamanie zimowe, pierwszy przymrozek, wszystko zwarzone. Pomidory, kwiaty, bazylia kończyły się. Potem było ciepło, ale roślinom to nic nie dało. W tym roku moja cytrynka dalej na zewnątrz, jeszcze jej nie omijałam.
My już w domu, dojechaliśmy wczoraj o 4 po południu. W nocy czas się zmienił, zapomniałam. Schodzę na dół o 6, a tam jakoś jasnawo na zewnątrz. Zegar w mikrofalówce- a tam 7. Olśnienie.
Mieliśmy bardzo fajną przerwę w podróży wczoraj. Pojechaliśmy do Thurmond w West Virginia. To wymarłe, populacja na dzisiaj 5 osób, dawne, bogate miasto górnicze. Ocalało kilka budynków jedynie. Mieliśmy w planach to miasteczko w zeszłym roku, też byliśmyw West Virginia w listopadzie, na Thanksgiving. Ale jak zawsze, mamy zaplanowane więcej niż czas pozwala, a czasami znajdzie się coś na miejscu, coś co warto zobaczyć nade wszystko.
Mieliśmy atrakcję, pociągi z węglem na stacji, w sumie trzy, wszystkie na silnikach, jeden w czasie naszej bytności przejechał. Od razu w głowie Lokomotywa - i tych wagonów jest ze 40, patrząc na długość pewnie 140. A jak policzyłam to 242 było. Stojący na moście sięgał do drogi, że migające światła nadciągającego pociągu były na przejeździe. Stanęliśmy, czekaliśmy, czekaliśmy i nic. No to pojechaliśmy, inni potem też, bo to była jedyna droga, a parking był pełen. I to po sezonie, o 9 rano.
W domu wszystko jak zostawiliśmy. Muszę filtry wymienić w oczyszczaczach powietrza, bo przyszła pora na nie, świecą się na czerwono.
Zostawiam Wam kilka jesiennych zdjęć z wierszem Tuwima w tle. Stoi na stacji lokomotywa... Znowu duże kilka zdjęć mi wyszło.
I wracamy do rzeczywistości. Ciężki to powrót, Ciężki tydzień będzie - wdrożyć ciało do długich dni pracy, z całą trójką. Potem już przyjdzie rutyna.
Mąż już leci do Oslo, wszystko zgodnie z planem.
Przyszedł czas na naukę, 100 pytań do opanowania. Plus test z czytania i pisania, ale wychodzi, że bardzo podstawowy. Został tylko miesiąc. Generalnie szybko poszło, 8 miesięcy skurczyło się dwóch z malutkim kawałkiem. Chyba się denerwuję. Dobrze, że mamy datę razem z mężem, to raźniej, córka ma tydzień później.
Czemu się nie obawiam o Twój test czy egzamin (jak zwał, tak zwał)? Jestem przekonana, że zdasz wszystko śpiewająco. W moim odczuciu należysz do tej grupy osób, która zawsze wszystko zaliczała z lepszą notą. A nawet jeśli czegoś nie wiesz, to zaczynasz improwizować i wychodzi na to samo
Niby proste. Poprawna odpowiedź na 6 z 10 pytań, przy czym jak masz od razu 6 pod rząd, to dalej nie pytają. Potem coś przeczytać i coś napisać. I to wszystko. Jak masz 65 lat i więcej to musisz przygotować się z 25 pytań, pozostali mają 100.
Nie wiem czy da się improwizować. Bo konkretne pytanie, konkretna odpowiedź. Liczy (ilu senatorów, ilu posłów) nazwiska (kto jest senatorem np). Taka wiedza o społeczeństwie w 100 pytaniach. Ale podane pytania mają od razu odpowiedzi, nie trzeba szukać samemu, tylko czytać bez końca. Aż coś zostanie w głowie.
Witam poniedziałkowo Dzionek pracowity - brak czasu "na wszystko". Połówek już daleko od domu...smutno. Lodówka pełna różnych resztek więc zrobiłam sobie zakaz wchodzenia do sklepu Herbata mi wystygła. Aaaa, trudno1 Następna, gorąca i na spokojnie będzie już w domu. Dobrego dnia
Witam wtorkowo dziś przychodzę z dzbankiem aromatycznej, prawie świątecznej herbaty, bo z pomarańczą, imbirem i goździkami. Za oknem mgła od samego rana. Szaro i trochę ponuro. Zapaliłam świecę. Jednak poszłam wczoraj do sklepu. Przypomniało mi się, że potrzebuję cukier i kaszę mannę do szarlotki sypanej, którą planuje upiec na weekend dla rodziców. Wolałam kupić wczoraj, bo potem pewnie by mnie oświeciło podczas szykowania składników w dniu pieczenia a to trochę późno Muszę też koniecznie zrobić ciasto piernikowe do leżakowania. Szaleństwo wyborcze w Ameryce ogarnęło wszystkie media. Nie pytam kogo byście wybrały, ale...ciekawa jestem kto Waszym zdaniem ma szanse...? Moim zdaniem na rozwiązanie jeszcze długo poczekamy. Myślę, że afery są nieuniknione.
Częstujcie się herbatą, bo pogoda iście jesienna i katarowa - imbir się przydaje Dobrego dnia
Powinien wygrać Trump. Bo Kamala to głupi osioł bez mózgu. Jeszcze gorsza niż dziadzia z demencją. Pod warunkiem, że go nie ubija przed lub nie przekręcą wyborów.
Ja popatrzę, co ma być to będzie. Prawa głosu nie mam.
Pierwszy dzień w pracy przetrwałam. Nie było źle, poza sytuacjami, gdy przydałyby się trzy nianie, bo każdy potrzebował czegoś na już. Będzie tylko lepiej.
Wczoraj pisałam Wam, że mąż w drodze do Norwegii, a za jakieś kilka minut napisał, że samolot się popsuł i naprawiają. Ale w końcu doleciał.
Ja drugi dzień (bo na tyle mi starczyło) jadłam tortille faszerowana pieczarkami i szpinakiem, następnie to posypane parmezanem, złożone na pół i zapieczone kilka minut. Potem do środka włożone pomidorki. Takie coś jadłam na wyjeździe. Tyle, że zamiast tortilli naleśnik. I bez pomidorków. W tej wersji lepsze, delikatniejsze. Tyle, że dla siebie nie będę smażyć naleśników, bo starczyłoby mi do końca tygodnia chyba. Nigdy dwa nie wyjdą. A tortille mam w lodówce. Jeden naleśniki, z racji dużej ilości farszu syci idealnie.
Podobnie jak ja, ale nic z tego tyle co wróciłam od dentysty i muszę to odroczyć na co najmniej godzinę. Zanim jednak udałam się do stomatologa ugotowałam zalewajkę
Witam środowo Kolejny, mglisty dzień. Dzbanek z czarną herbatą przygotowany. W środku goździki , pomarańcza, cytryna i sok z czarnej porzeczki. Łatwiej jest pracować kiedy otaczam się miłymi, bardziej domowymi rzeczami jak np. ten dzbanek. Świeczka też się pali. Z radia sączy się piosenka Astrud Gilberto - brazylijskiej wokalistki. Ależ to piękne dźwięki. Wczoraj na obiad wyciągnęłam z zamrażarki pizzę tuńczykową (moją ulubioną). Co dziś? Hm...mam brukselkę i połowę dyni. Chyba ich nie połączę, bo może być mdło. Ale brukselkę muszę już zjeść. Pewnie tradycyjnie z masłem i z bułką tartą. A Wy jak przygotowujecie to warzywo? O jej, ale fajnie - teraz w radiu leci kawałek Shade. Ta wokalistka to dopiero jest "mistrzostwo nastroju".
Jak ja lubię takie klimaty..kubek z gorącą herbatą,czajniczek,świece.. Brakuje mi tylko kominka ,którego mężowski za chiny nie chciał mieć. Dlaczego? bo nie lubi rozpalać,nie lubi jak cokolwiek się dymi i przy okazji brudzi. Dlatego mamy ogrzewanie wyłącznie na gaz. Po śmierci teścia namówił mamę by wymieniła piec węglowy na gazowy. Póki co zadowolona,bo mówi,że jeden przycisk i nic ją więcej nie interesuje, a czy na węgiel,na gaz czy coś innego to i tak trzeba płacić i tak.
Ja mam kominek gazowy. Jeden pstryczek i przyjemne ciepło. U mnie nie ma gazu miejskiego, tylko w niektórych partiach miasta jest, to mam butle gazową na zewnątrz.
Powolutku dostosowuję się do rytmu pracy. Jestem jeszcze ciągle zmęczona, ale to minie. Poz tym sporo świeżego powietrza, bo siedzimy na dworze, korzystając z listopadowego lata. Jeżdżę ich samochodem, chevrolet Tahoe. Ogromna kolumbryna. Jak już przestałam się bać, to całkiem fajne. Nie lubię wyświetlaczy, bo nie widzę przez kierownicę, s prędkość wyświetla mi się jak hologram z przodu maski. Dalej klimatyzowanego fotela, bo dmucha w zadek i plecy. I tego, że jak jesteś za blisko innego samochodu np przy parkowaniu albo samochód obok rusza, to trzęsie fotelem i błyska na czerwono na wyświetlaczu. Podoba mi się bardzo wysokość, składane lusterka, wysuwający się stopień gdy otworzysz drzwi, wsiadasz jak na konia, hehehe. W ten weekend mają już mieć vana, trochę mniejszy przynajmniej.
Trump wygrał wybory. Szłam spać po 12, z wrażeń nie mogłam zasnąć, co drzemnelam, to się budziłam, żeby sprawdzić wyniki. W końcu udało mi się uspokoić umysł. Co ma być to będzie, niczego nie zmienisz, a będziesz tylko ogromnie zmęczona. Rano o 4 było wiadomo, choć tak bez pewności. A teraz to już potwierdzone. Zostało jeszcze kilka Stanów z jego przewagą plus jeden, mały z przewagą Kamali.
Witam czwartkowo Jak dobrze, że jeszcze tylko jutro poranny pośpiech. Przed nami długi weekend. Przyda się ten poniedziałek, bo w sobotę już od południa będę u rodziców a w niedzielę będę miała gościa na obiad i to pewnie gdzieś od 11-ej. Tak więc w poniedziałek planuję luzik Oj, przyda się, przyda. Wczoraj miałam jakiś dziwny dzień. W pracy urwanie głowy, co chwilę coś. Wracając zahaczyłam o sklep robiąc małe zakupy, odebrałam paczkę z InPost-u i jak przyszłam do domu, to już mi się nie chciało szykować obiadu. Rzadko sięgam po puszkę, ale przypomniałam sobie, że w Lidlu kupiłam fantastyczną konserwę rybną z pstrągiem. Zjadłam ze smakiem czyli brukselka dalej czeka w lodówce
Hej, hej czwartkowo. Czas leci jak oszalały, szczególnie, gdy masz ręce pełne roboty.
Wczoraj Mały skończył dwa lata. Rodzice dużo mniej celebruja jego urodziny niż Małej. Rano mieszkanie nieudekorowane, zero prezentów dla niego. Mój był pierwszy, też nie rano, bo zapomniałam zabrać. Pojechaliśmy do mnie do domu. Radość rozrywania papieru i uśmiech na twarzy - czerwony, wielki wóz strażacki (nawet wodą może sikać). Choć nim zobaczył co w środku, widok paczki przegrał z miotłą (ma u mnie swoją, dziecinną). W samochodzie siedział z nim na kolonach, nie wypuścił na moment. A potem na chwilę do parku na plac zabaw. Jeszcze w poniedziałek, szkoły mają święto, ja mam więcej pracy, hehehe, bo wszyscy pod opieką, bez przerwy, zabiorę ich na pączki, a potem do parku.
Mała piekielnie zazdrosna. Wóz strażacki nawet przeżyła jakoś. A potem przyszli sąsiedzi i przynieśli krzesło dla Małego. I dinozaura. Ona była pierwsza w kolejce do próbowania. Usadzona w miejscu, że to urodziny brata, obraziła się. Do tej sąsiadki- idź sobie, uraziłaś moje uczucia. Opowiedziałam rodzicom, pewnie Mała miała ciepło wieczorem. Z jednej strony mi jej szkoda, to tylko dziecko, bardzo emocjonalne, ekspresyjne, do tego smutne w środku (ja znam z doświadczenia, moja córka była taka, nastolatka w wieku 3 lat, wyrosła, choć trochę trwało). Nie zna granicy pomiędzy zachowaniem do koleżanek i dorosłych. Czego nie było u mojej córki, tą granicę znała zawsze, do dorosłych zawsze grzeczna i słodka. Do mnie jest bardzo niegrzeczna. Co akurat jest objawem miłości- bo jestem jej ścianą, opoką na której może wyładować wewnętrzne frustracje. Boli czasami bardzo, ale przeżyłam to już, wiem jak to obejść- z doświadczenia. Nawet już przestałam mówić rodzicom, bo ewentualnie ukarzą ją, co niczego nie zmieni, będzie gorsza. W tym wypadku musiałam. Bo to bardzo dobrzy sąsiedzi, przyszywani dziadkowie dla dzieci. Lepiej niech wiedzą niż mają problemy ze zrozumieniem ewentualnego wycofania sąsiadów. Bo było im naprawdę przykro. Nie wiem co postanowili. Ja bym przekonała Małą, żeby narysowała kartkę i poszła przeprosić.
Wszystkiego najlepszego dla małego, a co do zazdrości ,to dzieci już takie są, zwłaszcza te starsze. Widzą jak rodzice poświęcają więcej uwagi tym młodszym i po prostu tak jest. Dlatego trzeba okazywać więcej zainteresowania ,a przestaną być zazdrosne .Pamiętam jak przywieźliśmy małego ze szpitala i była pierwsza kąpiel. Córka koniecznie chciała brać udział w myciu braciszka,ale tata jej nie pozwolił,stała za drzwiami i płakała.Zawołałam ją,dałam gąbeczkę i kazałam by myła mu nóżki. Zainteresowanie kąpielą szybko minęło,a córka była zadowolona i potrzebna
Mała jest trudnym charakterem, długo będzie. Ciągły bunt wewnętrzny. Przy jednoczesnej potrzebie przestrzegania zasad. I nie lubi być pouczana. Ale... wczoraj znowu było coś (my mamy walkę kilka razy dziennie), już nie pamiętam, bo ona podnosi bunt o każde polecenie. Rano rozmawiałam z nią o zranionych uczuciach, o tym, że dorośli nie czynią tego z premedytacją. I że niegrzecznie jest robić, jak ona zrobiła. Powiedziałam jej w końcu rob jak uważasz, Ty nie dbasz o nic (to jej ulubione powiedzenie na wszystko, I don't care. Tu jest kopia mamy, która mówi, że nieważne masz się słuchać i zrobić.), tak i ja przestaję. Za sekundę wróciła z pytaniem czy ja byłam dla ciebie niegrzeczna, odpowiedziałam, że tak. Powiedziała, że nie wiedziała, że jej zachowanie było takie. I bardzo przeprasza za to. Całkiem miłe to było. Usłyszeć własne poranne słowa, które wróciły do Ciebie.
Ciężkie życie będzie miała, z tym swoim buntem. A ja przeżyję, zakończę rozdział i przejdę do następnego. To jak z pracodawcą, przełożonym czy współpracownikiem, nie zawsze są mili, uprzejmi itp. Trzeba robić swoje i tyle.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Mżawka była przez cały tydzień i dzisiejszy poranek nie jest inny. Na szczęście nie ma mrozu i na razie za nim nie tęsknię
Startuję z pracą i odliczam godziny do końca roboczego dzionka. Dziś po powrocie do domu upiekę kolejny raz sypaną szarlotkę i jutro zawiozę rodzicom. Mmm...będzie pachniało w kuchni, że hej!
Tradycyjnie zostawiam herbatę z cytryną. Częstujcie się. Dobrego dnia
I ja się cieszę, że piątek. I boję się za krótkiego weekendu, w którym nie będzie zmarnowanego czasu. A przydałby mi się. W sobotę polskie spotkanie, coś do jedzenia trzeba przygotować, rano zakupy. Koło północy odebrać męża z lotniska, miejmy nadzieję, że pójdzie po maśle. Niedziela do kościoła, obiad. Oczywiście jakieś pranie, sprzątanie. I czas przeleci, tak samo szybko jak w tygodniu.
U mnie lata ciąg dalszy. Dalej krótkie rękawy, krótkie spodnie, klapki. Nie pamiętam tak ciepłego listopada. Choć w grudniu na Boże Narodzenie raz było 30 stopni.
Niesamowite z tą pogodą u Ciebie. Patrzyłam na kadry ze spotkania Trumpa po wyborach i właśnie widziałam ludzi w krótkich rękawkach. A my już w ciepłych butach i kurtkach.
Na Florydzie to cały rok lato. A tam świętował. Zimowe miesiące to ewentualnie lekka kurtka. No chyba, że trafią się anomalie jakieś i przyjdzie mróz, ale to w północnej części, im bardziej na południe, tym cieplej. W sumie w styczniu 22 roku trafiliśmy taką anomalie na Florydzie, zaczynając od nas zimno szło za nami. Ze dwa dni w zimowych kurtkach (rzadkość nad zatoką), a potem kąpiel w oceanie W grudniu w Miami Beach kąpalismy się w oceanie. A w styczniu na Karaibach jest najprzyjemniej, tylko do 30 stopni. I są one naprawdę fajne, nie za gorąco. Najlepszy czas na tą część świata.
U nas 2 stopnie ,ale spokojnie,bezwietrznie,choć nie pobije 9 listopada 1996 roku,gdy pogoda była 26 stopniowa. Pamiętam dokładnie ,bo tego dnia mieliśmy ślub cywilny. Szłam do urzędu w samym kostiumie,a świadkowa w białej bluzce,bez żakietu. Niewiarygodne wręcz a prawdziwe. 3 miesiące później,kiedy mieliśmy kościelny było już zimowo,ale pięknie,pogodnie.
A wracając do teraźniejszości,co tam przygotowujecie na jutro i świąteczny poniedziałek? ja kupiłam w Lidlu udka z gęsi i mam zamiar ugotować na nich rosół. Raz robiłam i bardzo mi smakował,o wiele bardziej niż z kaczki. Kupiłam też w cukierni rogala marcińskiego z nadzieniem z białego maku. Kosztował 10 zł. Czy to jednak taki prawdziwy jak w Wielkopolsce to nie wiem,bo nie miałam okazji kosztować,ale skusił mnie ten biały mak,a wiem,że się go dodaje do nadzienia. Tak czy inaczej był smaczny,zjedliśmy do porannej kawki
A propo ,reflektujecie na gorącą kawę ,taką z ekspresu,a może zwykłą sypaną? Poczęstowałabym Was rogalikiem,ale niestety zjedzony Za to mam zamiar zrobić dziś szarlotkę. Jak tylko zrobię to Was poczęstuję. Tymczasem zapraszam na gorące napoje i rozgrzewkę przy kominku
Jak miał nazwę rogal Świętomarciński, to oryginalny, chroniony miejscem pochodzenia geograficznego, znaczy, że firma wykupiła licencję. Ja Wam powiem, że te zastrzeżone mają skład taki sobie. Wolę naprawdę z małej cukierni, mniejszy, bez nazwy. W smaku o niebo lepszy. Często byłam z grupami w okolicach 11 listopada, mogłam porównać. Kusiło mnie kiedyś, żeby upiec, ale zjadłabym jednego, a co z resztą. To tak samo jak z paczkami, faworkami - najlepsze na świeżo.
Jestem w sprawach służbowych na krótko w Polsce i korzystając ze sposobności wleciałam na chwilkę na WZ pozdrawiając Was gorąco i serdecznie
Chciałam złożyć serdeczne życzenia Goplanie z okazji okrągłych urodzin, no i jak się okazuje kolejnej Rocznicy Ślubu, a wiec Goplano, gospodyni nasza, życzę Ci wszystkiego co najlepsze, dużo zdrowia i Błogosławieństwa Bożego na każdy dzień a reszta sama będzie się sukcesywnie spełniać
U mnie tez wczoraj była piękna rocznica, bo na WZ ''stuknęło'' mi 18 lat! A wiec stałam się pełnoletnia!
Mam nadzieję, ze u Was wszystko w porządku i pomalutku idzie do przodu Przed nami piękny Dzień Niepodległości, wiec życzę miłego świętowania i oby nasza Ojczyzna zawsze pozostała Niepodległa i Nasza
Nadia jak świetnie,że wpadłaś do nas Myślałam,że już na dobre ,a tu na króciutko,ale ważne,że jesteś Dziękuję Ci serdecznie za życzenia,bardzo mi przyjemnie
Tobie też składam najlepsze ,18 lat to jubileusz Wszystkiego dobrego i żeby Ci w końcu odblokowali abyś mogła być tu z nami jak kiedyś
Goplano, dzięki naszej Nadii ja też mogę się dziś przyłączyć do życzeń... Niech Wam się szczęśliwie wiedzie, w zdrowiu i w dobrych nastrojach każdego dnia. Wspierajcie się przez wiele, kolejnych lat.
Nadiu! Ty "osiemnastki"! Przesyłam białe margerytki, bo pasują mi do Ciebie - delikatne a zarazem takie silne. Życzę wieeeeeelu bezproblemowych wejść na WŻ i wszystkiego, co naj...
I już sobota. Mąż będzie wcześniej niż myślałam, zmienili godziny lotu, może na zimę, nie wiem. Dobrze, że przysłał mi rozklad lotu, bo pewnie rozimprezowana nie spieszyłaby się na lotnisko. Ale to dobrze, szybciej pójdę spać.
Obudziłam się po 5. Plan był pospać dłużej, ale nie wyszło. Byłam wyspana, choć piekielnie zmęczona.
Kupiłam sobie nowe perfumy. Próbuję coś znaleźć w miejsce moich ukochanych z nutą jasminowa, ale i te świąteczne (tresor in love z lancome), i te codzienne (jasmine Michael Kors) zostały zaprzestane w produkcji. Zawsze zostaje mi avon z codziennych, tyle, że w Stanach jest drogi, szkoda mi trochę kasy, to próbuję inne. W odświętnych wracam do tradycyjnego tresor (ja jestem im wierna od 30 lat prawie). No i nie jestem zadowolona z tych nowych. Jak uwielbiam zapach gardenii, tak w perfumach jest strasznie przytłaczający, intensywny. Niech rosną w ogrodzie. Jakoś zużyję. Mam jeszcze jakieś jasminowe, ale bardzo słabo i krótko pachną, więc też nie będzie kolejnych zakupów.
Witam niedzielowo Sobota minęła pracowicie od samego rana, ale z dużą satysfakcją, bo wiele rzeczy udało się zrobić. Wróciłam do domu późno więc dzień szybko zleciał. Dziś mam gościa i to już przed południem więc zaraz biorę się za gotowanie obiadu. Zrobiłam kawę gdyby ktoś miał ochotę. Dobrego dnia
Od rana kuchnia oblegana. Zaraz biorę się za przygotowywanie rosołu z gęsi. Na drugie będą klasyczne schaboszczaki z kapustą zasmażaną. Szarlotki zdążyć nie zrobiłam, więc pewnie zrobię dzisiaj Poza tym jakaś śpiąca jestem, pomimo, że spałam niemal całą noc. Wstałam po 4:00 ,ale u mnie to norma. Chyba dzień należy rozpocząć dobrą kawą, choć na czczo nigdy nie piję.
Pozdrawiam i życzę Wam ciepłej,spokojnej i smacznej niedzieli
Hej, hej niedzielnie. Ale pospałam. Ze trzy dni jeszcze, żeby wypocząć. Ale wtedy byłoby trudniej wrócić do intensywnych godzin pracy.
Mąż w domu, wszystko o czasie, bez komplikacji. Stwierdził, że odkąd wozi w plecaku zapasową koszulkę i gatki, wszystko idzie płynnie. To niech tam siedzą na stałe.
Impreza udana. Znowu z podziałem na panów i panie. Nie możemy nacieszyć się swoim polskim towarzystwem i gadaniem w ojczystym języku. Była jeszcze Czeszka, pochodząca z okolic Zakopanego po czeskiej stronie. I jedna z nas pochodzi z Zakopanego, pogadały sobie po góralsku. Śmiechu było co niemiara. Zaczynając od urody naszych księży (większość z nas to praktykujące katoliczki, a jedna niepraktykująca, Czeszka protestantka z ojcem katolikiem), trochę o polityce, bo akurat zebrałyśmy się w jednej opcji politycznej, więc szło. Naprawdę miły czas z dobrym jedzeniem.
Dzisiaj na spokojnie w domu. Do kościoła. A potem gotowanie obiadu, dzisiaj pozole verde.
Przełączyłam na górze z ogrzewania na klimatyzację To się zimno nad ranem zrobiło, trzeba zniwu wrócić do ogrzewania, bo wstawanie nie jest fajne. Śpi się super, bo już kołdrę wyciągnęłam. Latem śpimy pod dwuwarstwową kapą, bez wypełnienia taki letni amerykański wynalazek. Już wyprana, wysuszona, ciekawe czy można spakować na zimę.
Witam poniedziałkowo i świątecznie Ależ mi się przydał ten dzień. Cały mam dla siebie i chcę go wykorzystać na relaks. Obiad mam z wczoraj więc kuchnia jest mi dziś potrzebna tylko do parzenia herbaty i kawy Ciasto na piernik już leżakuje. Tradycyjnie spróbowałam surowego - jeny, jakie ono smaczne. W tej chwili rośnie chleb litewski. Upiekę za jakieś pół godziny i na tym koniec pichcenia. W planach oglądanie filmów. A co! Tak też można świętować Wczoraj wieczorem oglądnęłam polecony przez koleżankę film pt. "Paryż pani Harris". Jest na Netflix. Świetny kobiecy, doskonale zagrany i bardzo pozytywny z pięknymi emocjami. Polecam.
U mnie jeszcze ciasto pierne staropolskie niezarobione. Muszę zrobić przyprawę i kupić dobry miód oraz nabrać chęci ,bo coś ostatnio mnie opuściły A zrobić muszę ,bo Tato czeka ,co roku musi być ,podobnie jak karp w wigilię.
Dzisiaj u mnie też maraton filmowy. Właśnie kończę "Ostatnia noc w Tremor'' Bardzo ciekawy, zaskakujący, miejscami przerażający. Chętnie obejrzę ten który polecasz Smakosiu,zwłaszcza,że jak włączam Netflix to mi się wyświetla zwiastun tego filmu. Aktorkę kojarzę z The Crown. Grała księżniczkę Małgorzatę.
U mnie święto, takie mniej świąteczne. Veteran's Day. Tylko niektórzy mają wolne, ja do nich nie należę (bo moi lekarze też nie). Także do pracy. Łudziłam się, że może będą później zaczynać, ale ni słychu nie było. Normalnie.
Film oglądałam, nie wiem czy nie w kinie nawet. Jest fajny, miły, ciepły, ale zupełnie inny niż miałby być ze spojlerów. Goplano, obejrzyj, też polecam.
Obiad na dzisiaj mam. Do pracy też wiem co wezmę. Tylko nie mam pomysłu na śniadanie, a to już pora. Idę otwierać lodówkę, może mi się coś wymyśli.
Na wirtualny jak najbardziej. Realny to nie wiem. Ale może choć kromeczkę, nie ważne, że odchoruje.
Zamierzam zrobić zakwas żeby był gotowy na Thanksgiving, wtedy będę miała czas piec. I takiego świeżego na pewno spróbuję, reszta dla męża, bardzo mu smakował ten ostatni.
Witam wtorkowo Tydzień roboczy krótszy więc zaczyna się dobrze Pogoda znośna, ale też nieustająco rano mżawka a potem szaro i ponuro. Obiad czyli ogórkowa czeka w lodówce to i gotowania nie będzie.
U mnie też tydzień krótszy będzie, ale z drugiego jego końca. Mam wolne w piątek, bez związku z 11 listopada.
Wczoraj był bardzo długi dzień w pracy. Ale nie najgorszy. Dziś będzie luźniej, bo Mała idzie do szkoły, to tylko z dwójką. A Mały się słucha. Siostra to taka 5 letnia nastolatka, bardzo samodzielna w podejmowaniu odwrotnych decyzji. Dla brata to idol, podąża za nią i naśladuje (czyli norma). Ale wczoraj - ja karmiłam Malutką a Mała w tym czasie wyciągnęła bułki, zadysponowała po bananie oraz obrała mandarynki dla siebie i brata. Trochę przerażały mnie dźwięki z kuchni, gdy nie widziałam co jest grane. Ale i tak jestem pełna podziwu, naprawdę dobra organizacja.
Spokój dużo prostszy, gdy wiesz, że zamkniesz drzwi z drugiej strony i pójdziesz do domu, nawet po wydłużonych godzinach. Bycie rodzicem jest trudniejsze. Na nic nie masz czasu, ciągle w biegu, tyle rzeczy umyka. I albo jesteś zmęczona, gdy nie pracujesz. Albo masz poczucie winy, że nie jesteś z dzieckiem.
Mówię to podstawie doświadczenia matki i niani na etacie. Teraz mam czas na obserwację, każdy drobiazg, każda zmiana nie umknie. I to jest największa frajda tej pracy. Lubię co robię.
To prawda, czasami się ma nie to co się lubi. Ja od zawsze lubiłam się opiekować. Mogłabym być pielęgniarką, lubiłam pracę opiekuna osób starszych. Opiekowałam się autobusem ludzi - dorosłych czy dzieci w pracy pilota. Teraz skala mi się zmniejszyła- od jednej sztuki do trzech. Ale idea ta sama. Zapewnić bezpieczeństwo, Zapewnić jedzenie i spanie oraz rozrywkę i wiedzę- aby było miło i przyjemnie.
Wczoraj nie miałam czasu ,ani siły ,żeby zajrzeć. W poniedziałek rozbolał mnie ząb i na dodatek wypadła z niego plomba. Czym prędzej umówiłam się na wizytę. Okazało się,że jest nie do uratowania. Był leczony kanałowo i całkiem się rozleciał. Stomatolog powiedział, przykro mi, ale musimy usunąć, a ja czy aby na pewno,nic się nie da zrobić? A on mówi,że wyda pani pieniądze a ząb i tak się rozleci. I tak pożegnałam się z górną czwórką.. Gdyby nie ketonal chyba nie wytrzymałabym z bólu,rwie nawet teraz ,ale oczywiście mniej. Zastanawiam się teraz co zrobić,czy dać implant czy koronę? Nie wiem ,macie jakieś doświadczenia w tej kwestii?
Implanty drogie, bardzo. Do tego im starsi jesteśmy tym trudniejsze jest zakładanie, czasami trzeba kości odbudowywać, bo nie są odpowiedniej gęstości. Do korony potrzebny jest ząb, chociaż kawałek, żeby było na czym ją zamocować. Jak już masz dziurę to most - sztuczny ząb pomiędzy i dwie korony po bokach dziury.
Ja myślałam o implantach. Ale cena i ewentualne problemy z wykonaniem zniechęciły mnie. Teraz przymierzam się do mostów. Nie mam dwóch zębów z tyłu, po obu stronach, ba dole. Nie widać. Niestety moja koncepcja, głupota młodego wieku i strach przed kanałówką na żywca (tak się robiło. Brrr), że zęby mądrości przepchną całość do przodu, okazała się błędna, zęby zaczęły rozłazić się na przodzie, okazała się błędna. Najpierw było mi szkoda zdrowych zębów na założenie koron, potem prostowanie zębów. Ale jestem gotowa na przyszły rok, przynajmniej jeden. Pogadam przy czyszczeniu. Jedną plombę mam starą jak świat, jeszcze srebrną, to od tej strony zacznę. Mam jedną koronę, podwójną. Jestem zadowolona.
Zdążyłam się zorientować. Jeden implant to rząd bagatelka 6000 zł...zdecydowanie nie na moją kieszeń. Kuzynka robiła 5 lat temu i płaciła 2000 ,ale to było jeszcze przed pandemią. Niestety od czasu pandemii ceny materiału i usług stomatologicznych bardzo znacząco wzrosły. Ekstrakcja kosztowała mnie bagatelka 350 zł..
Hm...to się nacierpiałaś Niestety nie umiem doradzić, bo nie mam doświadczenia. Jako bardzo młodz dziewczyna miałam wyrwaną "6" i nic z tym nie robiłam. Zęby się przesunęły gdy zaczęła się pchać "8". Tym sposobem szczelina jest nieduża i niewidoczna. Za to pozostałe "8", które nie miały jak się wydostać musiały być usunięte przez resekcję, bo dostałam szczękościsku. Br! Wolę nie wspominać
Trochę podcierpiałam,bo ból promieniował,aż do dolnej szczęki. Na szczęście już jest lepiej. Jednak wciąż jem i piję lekko ciepłe i miękkie,np serek homo ,albo jogurt. Szczękościsk z czego wyniknął,czy to było ze strachu czy coś innego?
Szczękościsk zrobił się z powodu "8-ek". Były niewidoczne i nie mogły się przebić, bo nie miały miejsca. Zaczęły rosnąć bokiem popychając "7" i w ten sposób powstał szczękościsk. Dopiero zdjęcie rtg pokazało co się dzieje. Wówczas potrzebna była resekcja i wyrywanie trzech sztuk, bo czwarta "8" wepchnęła się gdy przepychając pozostałe zęby zmniejszyła tę lukę po wyrwaniu "6". Ale uczucie było paskudne. Nie mogłam otwierać szczęki tak, by swobodnie włożyć łyżkę do ust. Miałam wtedy jakieś 20 lat.
No to ochłodzenie nadeszło. Zimny poranek. I dzień dużo chłodniejszy. Grzeję się kominkiem, zobaczymy czy nie będzie konieczności przełączyć już na stałe na ogrzewanie (na górze już przełączone, bo narożna łazienka rano to Syberia całkowita).
Idę jeść śniadanie i szykować się do pracy. Samo się nie zrobi, niestety.
Witam czwartkowo Kolejny poranek z mżawką. To już norma od ponad tygodnia. Wszyscy narzekają, że nie mają energii, że źle się czują. Myślę, że to sprawka tej aury. Na mnie to na szczęście nie działa. Fajnie, że dziś czwartek. Zrobię tradycyjnie zakupy, ale ciągle mam jeszcze jakieś zapasy po wyjeździe Połówka więc nadal "wyjadam". Widziałam w gazetce Lidla ponacinane płaty świeżego karpia. Cena nie jest mała, ale ryby ogólnie teraz drogie. Hm...może kupię na święta i zamrożę...? Zdecyduję w sklepie. Zobaczę jak wyglądają.
Zrobiłam herbatę z cytryną i pomarańczą. Fajnie pachnie i smakuje. Częstujcie się. Miłego dnia
I już czwartek. Ma być deszczowy od południa. Potrzebny bardzo.
W pracy dzisiaj będę widzem rodzinnych niesnasek pod tytułem teściowa przyjeżdża. Synowa i teściowa nie dogadują się. Zawsze były tarcia, ale od operacji syna jest jak wojna. Takie dwa przykłady Wam podam. Zaraz po operacji, gdy jego długo nie było w domu, teściowa chciała zjechać z nim. Synowa odmówiła, powiedziała, że za tydzień. Że teraz oni potrzebują normalności, bycia rodziną ze sobą. Obraziła się. I teraz sytuacja z noworodkiem. Teściowa przeziębiona wybierała się z wizytą, do kilkudniowego dziecka. Synowa odmówiła. Oczywiście obraziła się.
No i zjechali wczoraj wieczorem, o czym synowa nie została poinformowana, wiedziała, że dopiero dzisiaj. Do hotelu. I tam mają zostać. Do wczoraj czeski film. Ona nie ma pojęcia o planach teściów, on nic nie mówi, żeby nie zaogniać (co daje odwrotny efekt, ale to takie męskie chowanie głowy w piasek, może burza sama ucichnie). Dzisiaj przylatuje jeszcze rodzina jego siostry, z dzieckiem w wieku Małego. I nie wiadomo czy będą w domu u nich, jakie mają plany. A ja pomiędzy tym wszystkim. Jak mi się pojawią to koło 10 przed południem, banda ludzi, których na oczy nie widziałam. I nie wiem do której pracuję. Czy mam robić swoje, czy zabawiać ich, czy iść do domu. Mały ich nie pamięta, więc przy jego nieśmiałości mogę siedzieć aż nie wrócą z pracy... Trzeba przetrwać i tyle.
Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że będą w domu, że zostawię Malutką z nimi, skoro już są, a sama pojadę na gimnastykę z Małym, dla wszystkich byłoby prościej.
Zabawianie gości chyba nie należy do Twoich obowiązków? Powinni dać sobie radę sami, tak myślę, ale może się mylę. W każdym bądź razie niech będzie jak najlepiej dla Ciebie
Może jakoś się "rozmyje" to całe odwiedzanie i pójdzie wszystko płynnie. Obyś tylko nie musiała się denerwować. Chociaż szczerze mówiąc zakładam, że należysz do osób, które w każdej sytuacji znajdą dobre rozwiązanie.
U nas wczoraj wieczorem zaskoczył śnieg. Napadało tyle, że wokół było całkiem biało, a dziś rano ani śladu, za to pada. Oby tylko nie przymarzło bo będzie ślizgawka. W tej chwili jest 3 stopnie.
Dziś wreszcie biorę się za robienie ciasta piernikowego. Z tym,że dopiero wieczorem,bo jadę do ZUS ,a potem na zakupy. Dzięki Smakosiu za informację o karpiu. Jak będą w miarę fajne filety to kupię,a cena ,no niestety,taniej raczej nie będzie. W ogóle ceny ryb zwalają z nóg i pomyśleć ,że kiedyś to był najtańszy towar a smażalnie były w każdym mieście.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Ale zleciało! Koniec tygodnia pracy. Super! Tyle rzeczy mam do zrobienia i ciągle nie ma kiedy. Weekend do tego jest najlepszy. Jutro znowu mam gościa przed południem i zostanie u mnie na obiad więc sobota bardzo szybko zleci. Dziś małe zakupy czyli to, czego wczoraj zapomniałam kupić. Potem gotowanie i sprzątanie. Ogólnie mówiąc standard Ale nawet jak nie ma wielkich, interesujących planów, to weekend i tak cieszy. Już teraz myślę o poranku z kawą, tak na spokojnie, w ciszy i na luzie
Koniec tygodnia i połowa miesiąca. Leci ,leci aż nadleci grudzień,a potem tylko odliczanie dni do Świąt. Za szybko to wszystko się dzieje. Pamiętam czasy gdy rok był baaardzo długi a teraz niby tyle samo a jednak inaczej. Przynajmniej ja mam takie poczucie. Tyle co się rok zaczął i już się niemal kończy. Dacie wiarę,że moja sąsiadka,to choinki nie rozbiera ,bo mówi,że się nie opłaci Nakrywa folią,obwiązuje i zakrywa zasłoną. Odkrywa dzień przed wigilią.
Dobrze, że ja nie mam miejsca na choinkę cały rok. Bo jeszcze mąż wpadłby na ten pomysł. Bo to mniej roboty, hehehe. Jak są dzieci to frajda, potem już obowiązek. Ubrać jeszcze fajnie, ale rozbierać już się nie chce.
Ciężko uwierzyć, że to już połowa miesiąca. Normalnie rakieta kosmiczna i lata świetlne...
W pracy przetrwałam. Jak to ja pogadałam ze wszystkimi, dałam instrukcje, poopowiadałam o dzieciach. Nie było najgorzej, zrobiłam co miałam zrobić i poszłam do domu. Leniwe popołudnie było w towarzystwie deszczu. Samochód Malutkiej przyjechał, kupili mini vana, tam gdzie mieszkają teściowie i oni nim przyjechali, się śmieję, że to jej samochód, bo wcześniej wszyscy się mieściliśmy czy u mnie, czy w trucku ojca. A teraz już nie. Ja będę miała samochód służbowy, hehehe.
Dzisiaj idę na lunch z koleżanką Kolumbijka, której dawno nie widziałam. Znamy się ze szkoły jezykowej. Odezwała się w środę, rozmowę kończyłyśmy wczoraj (smsami), a że mam wolne, to zaproponowałam spotkanie, a ona restaurację. Sałatkowa, w stylu greckim, bo jakieś rollsy z pity widziałam w menu. Pogadamy, poopowiadamy, będzie miło.
My w sobotę idziemy oglądać subaru. O nowym samochodzie myślimy już od chwili. Bo do córki jeepa trzeba dokładać, często co miesiąc. I to w wysokości raty na nówkę albo nawet więcej. Chcieliśmy kolejnego cherokee, ale zaprzestali produkcję. Mieli wznowić w tym roku, ale przesunęli na przyszły. Za cenę nie do zaakceptowania jak dla nas za tego typu samochód. A grand, który jest na rynku, jest za duży i za drogi na nasze potrzeby. Owszem fajny, ale nam nie potrzebny, chyba, że dla szpanu. No i mąż zaczął oglądać. I tak mu się subaru outback z obrazka spodobał (obu nam ten sam kolor), że nawet jazdę próbną umówił. A mnie dzisiaj kazał szukać w papierach aktu własności jeepa, zrobił wycenę online u handlarza internetowego (oddamy tego pierwszego, zawsze to jak wpłata własna, córka weźmie męża obecnego. I tak sama nie kupi sobie żadnego innego w najbliższym czasie, ma kredyt studencki do spłaty, zaczyna od grudnia). Mówi, że nie, ale ja się obawiam, że możemy wyjechać samochodem, patrząc na jego entuzjazm. Zobaczymy i tyle.
To wcale nie jest pewne. Bo finansowo całkowicie nie na rękę. Ja bym wolała pooglądać więcej modeli innych producentów, żeby się zdecydować co nam potrzebne, żeby przestawić umysł z jeepa, w planach były do końca życia. Wymiana na kolejny model, gdy potrzeba. A na emeryturę zabawka - wrangler. Ale fiat (obecny właściciel) namieszał. Zrezygnował z produkcji, licząc, że ludzie kupią granda. Tyle, że kto kupuje cherokee, nie ma pieniędzy, potrzeby posiadania dużego samochodu. Myślę, że od 2023 roku stracili dużo rynku. No i teraz chcą wrócić- być może bardziej wypasiony niż potrzeba, za sporo wyższą cenę niż prostsze modele z klasy u konkurencji.
Zresztą nasza emerytalna zabawka też opuszcza na tą chwilę strefę marzeń. Cena wywindowana do niebotycznego poziomu, ten samochód nie jest wart tyle. To nie inwestycja kapitału, straci na wartości a nie zyska. Tak jakby Włosi chcieli nadać samochodowi europejskie ceny. Z jednego z tańszych samochodów, zrobić droższy, w cenie europejskiej (jeepy w Europie drogie). Nie z nami takie numery, zbyt dużo opcji do wyboru. Ludzie się śmieją jeepetto
Witam sobotnio Najpiękniejsza chwilą poranka już za mną. To oznacza, że kawa w ciszy , przy małym oświetleniu z przytulnej, nocnej lampki już za mną. Musiałam prędko zabrać się za śniadanie i ogarnąć siebie skoro wcześnie będzie gość. Teraz czekam popijając gorącą herbatę z cytryną i sokiem. Zostawiam dla Was w dzbanku. Pogoda za oknem tradycyjnie szara i mglista więc trzeba się rozgrzewać przy gorącym kubku. Udanego dnia
I ja wstałam i dotarłam do Was. Moja chwila przyjemności porannej - czyli kawa w samotności powoli dobiega końca. Dopiję i mogę robić śniadanie. To dla tej chwili wstaję co rano wcześniej niż teoretycznie potrzeba. To takie moje pół godziny na przygotowanie się do stawienia czoła zadaniom dnia, czas na internety. Przy kominku, ciągle jeszcze nie przełączyłam na ogrzewanie na dole.
Wczoraj przeleciało szybciej niż bym chciała. Trochę czasu spędziłam na szukaniu tytułu własności, musimy ogarnąć koniecznie nadmiar zbędnych papierów. Teoretycznie szybko znalazłam, ale tytuł był na bank, a nie na nas, więc przejrzałam każdy papierek we wszystkich szufladach z dokumentami. W końcu sprawdziłam jak uzyskać duplikat, do komunikacji się nie dodzwoniłam, to po lunchu z koleżanką pojechałam osobiście, żeby zdobyć informacje. Okazało się, że to jest nasz tytuł, z tyłu są rubryczki do wypełnienia przy sprzedaży. Ale co się naszukałam to moje.
Spotkanie z koleżanką było bardzo fajne. Przegadałyśmy ponad 2 godziny. Restauracja też, dosyć oblężona. Dobrze, że umówiłyśmy się o 11, bo o 1 po południu to były tłumy. To taki subway z jedzeniem w stylu śródziemnomorskim, do wyboru bowl albo zawinięte w pite. Mówisz co chcesz, obsługa przygotowuje, płacisz przy kasie. I do tego maszyna do napojów z meksykańską colą. To było dziwne, takie nie pasujące do całości.
Dzisiaj będzie zakręcony i szybki dzień. Na obiad będzie barszcz (mam w słoikach) i upiekę mięsne ciasteczka (a la paszteciki będą). A jutro będą pulpety w sosie serowo szpinakowym. Mąż roztrzaskał pudełko przy poszukuwaniach w zamrażalniku, to trzeba zużyć, żeby się nie pętało.
W końcu się trochę odrobiłam. Nasmażyłam placków ziemniaczanych i chwila przerwy ,by do Was zajrzeć. Chętnie się napiję herbatki i poczytam co u Was.
U mnie pomału do przodu. Ciasto na piernik od dwóch dni leżakuje w piwnicy a córka namawia mnie na robienie pierniczków. Zobaczymy. Na dworze się wypogodziło ,słonko fajnie świeci, aż chce się na spacer wyjść. I zaraz wychodzę pozagrabiać liście. Naleciało mnóstwo z akacji prosto na kostkę brukową.
Nie mogę spać ,to chyba przez pełnię księżyca więc weszłam do kawiarenki skrobnąć parę słów. Namoczyłam już mięso na rosół i zrobiłam herbatę. Od suchego powietrza zaschło mi w gardle
Dziś na obiad oprócz wspomnianego rosołu robię zrazy schabowe, ziemniaki lub kluski i buraczki albo lepiej kapusta zasmażana. Do tego kompot śliwkowy, a na podwieczorek ciasto ze śliwkami. Taki mam plan. A co dobrego Wy dziś gotujecie?
I ja dzisiaj źle spałam. Zasnęłam bez problemu, ale pęcherz wygonił mnie i północy i potem nie mogłam zasnąć. Myślałam, że pospie gdzieś do po 6, a obudziłam się o 5, już nie mogłam spać.
Jak podejrzewałam, wróciliśmy z samochodem, pierwszym jaki oglądaliśmy. I bez bonusu 50 dolarów za jazdę próbną, dla niego umówił się w salonie, mąż zapomniał się upomnieć. Ale spróbuje w poniedziałek. Bo obojgu nam przypadł do gustu wyposażeniem i funkcjami oraz ceną (ja nie jechałam jako kierowca). I skoro i tak mieliśmy kupić gdzieś do marca, to nic by nie zmieniło czekanie. Tylko w jeepa musielibyśmy coś tam jeszcze włożyć, najprawdopodobniej dostać mniej, bo już za 11-latka. Samochód córki wymagał już ciągłych napraw, taka kolej rzeczy w 10 latku w tym roku. Nie dostaliśmy za niego wiele. Ale żeby sprzedać indywidualnie za lepszą cenę, to sporo musielibyśmy włożyć. I tak to co obcięli nam z teoretycznej wyceny, gdy obejrzeli samochód (opony do wymiany, obdrapania parkingowe dookoła samochodu) było mniej niż byśmy musieli włożyć na podciągnięcie ceny. Z głowy, córka się cieszy jeepem z otwieranym dachem teraz.
No i mamy subaru outback, ciemno szary, z relingami dachowymi i bagażnikiem, gumowymi wycieraczkami, także do bagażnika oraz zasłoną do bagażnika, coś czego mężowi brakowało (amerykańskie samochody nie mają, teoretycznie można dokupić, ale cena nie jest niska, nikt nie robi. A tu jest w zestawie). Wczoraj cały wieczór siedział i czytał instrukcję, odkrywając coraz więcej, co sprawiało mu ogromną radość. No i zabawa z odpalaniem samochodu, włączaniem podgrzewania siedzeń i klimatyzacji z aplikacji. Jakby ktoś ukradł, to z tej aplikacji możesz go zatrzymać, zablokować. Jakbym zamknęła kluczyki w środku , to też może uruchomić z dowolnego miejsca gdzie będzie.
Całość- od jazdy próbnej, do przerwy na wyjazd do domu, żeby rozpakować poranne zakupy i przywieźć tytuł własności, sprzedażą im jeepa, załatwianiem kredytu, szkoleniem z obsługi i funkcji, zajęło nam od 11.15 do 3 po południu. Teraz tylko pogodzić się z faktem płacenia co miesiąc. Ale jak trzeba, to da się radę.
Dziś na obiad pulpety, muszę rozmrozic mięso i sos.
Dziękuję bardzo. Mąż zachwycony funkcjami, mnie denerwują, bo wydają dźwięki. Jak nie znajdzie wyłączenia dźwięku, będę musiała się przyzwyczaić, bo poza pikaniem funkcja jest fajna.
Witam poniedziałkowo Wczoraj przez jakiś czas prześwitywało zza chmur słońce a dziś standard - szaro i ponuro. Tak, czy siak nie narzekam, bo od jutra pogorszenie - wiatr i deszcz. Aura podpowiedziała mi, że warto dziś pojechać do rodziców, trzeba wykorzystać, że jest sucho. Dzień mam pracowity więc zmykam. Miłego popołudnia!
Weekend, nawet wydłużony przeleciał ot tak. Nie wiem kiedy.
W sobotę robiliśmy spore zakupy w sklepie typu makro czy selgros (na kartę członkowską, spore opakowania albo pojedyncze duża pojemność plus minus). Wszystko skanuję na bieżąco, żeby potem nie stać do kasy, płacę w aplikacji. Lista zakupów była długa. Dopiero w domu sprawdzałam co kupiłam. I nabiło mi dwa razy ręczniki papierowe, na pewno nie zeskanowałam dwa razy. Podejrzenie moje jest takie, że w jakiś sposób złapał kod z innym towarem. Nigdy mi się nie zdarzyło takie coś jeszcze. I wczoraj byliśmy tam ponownie, bo miałam oddać spodnie córki, ale zapomniałam zabrać w sobotę. I mówię do pani, że było tak i tak, co może z tym zrobić. A ona zrobiła zwrot pieniędzy na kartę. Spodziewałam się straty pieniędzy, bardziej zakładając informację o problemie, a tu taka niespodzianka. Ulżyło mi.
Dziś do pracy idę godzinę później. Mam dłuższy poranek, bo nie przestawiałam budzika.
Listopad
Złote, żółte i czerwone.
Opadają liście z drzew.
Zwiędłe liście w obcą stronę,
pozanosił wiatru wiew...
(J.Brzechwa)
Witam serdecznie w Listopadowej kawiarence, w tym wyjątkowym dla Wszystkich dniu. Dniu pełnym zadumy i refleksji oraz spotkań z bliskimi ,z dalszymi znajomymi ,ale zawsze serdecznym obfitującym w wspomnienia..
Gdy tylko zapragniecie chwilę odpocząć ,zapraszam na gorącą herbatę czy kawę ,bo kawiarenka jest wciąż otwarta i czeka na Was..
Jakie miłe, ciągle kolorowe otwarcie.
Liście z drzew lecą jak szalone, zaraz będzie łyso i zrobi się szaro.
Ja spadam, zaraz wychodzimy, kawa wypita, śniadanie zjedzone. Jeszcze prysznic, dopakować resztę. I w drogę.
Trzymajcie się.
Pomódlcie się za zmarłych z mojej rodziny, jak będziecie na cmentarzu.
Szczęśliwej podróży. Na cmentarzu już byłam,ale po południu znowu jadę. Jak co roku z bratem i bratową. Odwiedzamy razem groby bliskich i znajomych,oraz tych ,których już nikt nie odwiedza,bo albo mieszkaja daleko ,albo.. umarli..Polecę w modlitwie także i Twoich bliskich zmarłych. Niech spoczywają w pokoju wiecznym ...
Witam niedzielowo
Padło pytanie o temperaturę. Melduję, że za nami pierwszy przymrozek czyli minus jeden stopień.
Połówek się krząta pakując walizkę, bo dziś wyjeżdża a ja piekę dla Niego chleb i szykuję obiad. Dzionek leci organizacyjnie. Jak zawsze nostalgicznie. Zobaczymy się dopiero przed świętami.
Upiekłam jeszcze jedną szarlotkę sypaną. Dałam niej cukru i wyszła idealnie.
Zostawiam herbatę z imbirem, bo już czas na podkręcanie odporności.
Dobrego dnia
Witajcie listopadowi
Piękny, kolorowy początek i do tego pełen nastroju i refleksji.
To zapowiada, że jak zawsze będzie nam tutaj, w tej naszej Kawiarence przytulnie i ciepło. Idealnie na jesienne wieczory.
Dziś wpadłam żeby się tylko przywitać (bo jestem w gościach) i zacząć ten miesiąc razem z Wami.
Niech ten listopad będzie dla nas łaskawy i podaruje trochę słońca.
Witam sobotnio
Dziś dzień zaduszny. Jak się tak zastanowić, to dokładnie tego dnia modlimy się za tych, co odeszli... My na 9-tą jedziemy do kościoła a potem postawić znicze na grobach. Liczę, że będzie mało ludzi rano i przyjemnie będzie się przejść i chwilę pomyśleć...
A tu zostawiam światełko za wielu, którzy kiedyś byli z nami na WŻ.
Tak ,dziś Zaduszki ,czyli Święto Zmarłych, dodatkowo urodziny mojego brata. Podobno urodzeni w tym dniu mają wyjątkowe szczęście, bo opiekują się nimi dusze zmarłych. Coś w tym jest ,bo mój brat ma wyjątkowe szczęście i to często w nieszczęściu. W przeszłości kilka razy omal nie zginął tragicznie..i zawsze wychodził z nich cało-na szczęście
Witam w Zaduszki
Naśniło mi się dzisiaj różności, ale za to ciekawych. Niestety nie wszystko pamiętam O 10 jadę na cmentarz ,będzie msza w kaplicy na cmentarzu, oby tylko pogoda wytrzymała. Wczoraj było po prostu pięknie, ciepło. Niektórzy nawet byli w swetrach, co mnie nieco zdziwiło ,ale jak zobaczyłam chłopaka około 30-tki w szortach i koszulce przestało mnie cokolwiek dziwić
My dzisiaj dojedziemy do domu. Wczoraj był długi dzień, długa jazda. Ale mąż chciał krócej na dzisiaj, żeby mieć czas się spakować przed wylotem. Wyjechaliśmy o 6 rano, dotarliśmy krótko przed 8 wieczorem.
Poza jazdą byliśmy wczoraj w Muzeum Pattona.
Typowo militarne, bardzo dużo pamiątek po generale. Ja obejrzałam, a mąż jak to on dużo dłużej potrzebował.
Pogoda nawet nawet.
Rano zimno, jak słońce wstanie coraz cieplej
(*)
Witam niedzielnie
Ale dziś fajny mrozik ,u nas jest -3 ,a u Was? Pogoda fajna, bezdeszczowa, taka złota polska jesień
U mnie jak co tydzień o tej porze warzy się rosół, a na drugie będzie duszona łopatka, ziemniaki i sałata. Na deser murzynek z przepisu Nonki4 -prosty, szybki, pyszny i zawsze się udaje
Murzynek szybki i wszechstronny a do tego pyszny :)
U mnie ciągle jesienne lato.
Poranek kominkowy, 8 stopni, ale w dzień będzie ponad 20. A w tygodniu i 28.
Pierwszy raz na moje 10 lat jest tak ciepło na przełomie października i listopada, zawsze licząc od połowy października było przełamanie zimowe, pierwszy przymrozek, wszystko zwarzone. Pomidory, kwiaty, bazylia kończyły się.
Potem było ciepło, ale roślinom to nic nie dało.
W tym roku moja cytrynka dalej na zewnątrz, jeszcze jej nie omijałam.
Dziękuję za przypomnienie przepisu. To moja ulubiona wersja murzynka
My już w domu, dojechaliśmy wczoraj o 4 po południu.
W nocy czas się zmienił, zapomniałam. Schodzę na dół o 6, a tam jakoś jasnawo na zewnątrz.
Zegar w mikrofalówce- a tam 7.
Olśnienie.
Mieliśmy bardzo fajną przerwę w podróży wczoraj.
Pojechaliśmy do Thurmond w West Virginia.
To wymarłe, populacja na dzisiaj 5 osób, dawne, bogate miasto górnicze. Ocalało kilka budynków jedynie.
Mieliśmy w planach to miasteczko w zeszłym roku, też byliśmyw West Virginia w listopadzie, na Thanksgiving. Ale jak zawsze, mamy zaplanowane więcej niż czas pozwala, a czasami znajdzie się coś na miejscu, coś co warto zobaczyć nade wszystko.
Mieliśmy atrakcję, pociągi z węglem na stacji, w sumie trzy, wszystkie na silnikach, jeden w czasie naszej bytności przejechał.
Od razu w głowie Lokomotywa - i tych wagonów jest ze 40, patrząc na długość pewnie 140. A jak policzyłam to 242 było. Stojący na moście sięgał do drogi, że migające światła nadciągającego pociągu były na przejeździe. Stanęliśmy, czekaliśmy, czekaliśmy i nic.
No to pojechaliśmy, inni potem też, bo to była jedyna droga, a parking był pełen. I to po sezonie, o 9 rano.
W domu wszystko jak zostawiliśmy.
Muszę filtry wymienić w oczyszczaczach powietrza, bo przyszła pora na nie, świecą się na czerwono.
Zostawiam Wam kilka jesiennych zdjęć z wierszem Tuwima w tle. Stoi na stacji lokomotywa... Znowu duże kilka zdjęć mi wyszło.
Super wyszły te zdjęcia w jesiennej scenerii. A ta ciuchcia,faktycznie przywodzi na myśl wiersz Juliana
Świetne fotki! Fajnie jest oglądać coś innego, poznawać... dziękujemy.
I wracamy do rzeczywistości.
Ciężki to powrót, Ciężki tydzień będzie - wdrożyć ciało do długich dni pracy, z całą trójką. Potem już przyjdzie rutyna.
Mąż już leci do Oslo, wszystko zgodnie z planem.
Przyszedł czas na naukę, 100 pytań do opanowania. Plus test z czytania i pisania, ale wychodzi, że bardzo podstawowy.
Został tylko miesiąc. Generalnie szybko poszło, 8 miesięcy skurczyło się dwóch z malutkim kawałkiem. Chyba się denerwuję.
Dobrze, że mamy datę razem z mężem, to raźniej, córka ma tydzień później.
Czemu się nie obawiam o Twój test czy egzamin (jak zwał, tak zwał)? Jestem przekonana, że zdasz wszystko śpiewająco. W moim odczuciu należysz do tej grupy osób, która zawsze wszystko zaliczała z lepszą notą. A nawet jeśli czegoś nie wiesz, to zaczynasz improwizować i wychodzi na to samo
Niby proste. Poprawna odpowiedź na 6 z 10 pytań, przy czym jak masz od razu 6 pod rząd, to dalej nie pytają.
Potem coś przeczytać i coś napisać. I to wszystko.
Jak masz 65 lat i więcej to musisz przygotować się z 25 pytań, pozostali mają 100.
Nie wiem czy da się improwizować. Bo konkretne pytanie, konkretna odpowiedź. Liczy (ilu senatorów, ilu posłów) nazwiska (kto jest senatorem np). Taka wiedza o społeczeństwie w 100 pytaniach.
Ale podane pytania mają od razu odpowiedzi, nie trzeba szukać samemu, tylko czytać bez końca. Aż coś zostanie w głowie.
Witam poniedziałkowo
Dzionek pracowity - brak czasu "na wszystko".
Połówek już daleko od domu...smutno.
Lodówka pełna różnych resztek więc zrobiłam sobie zakaz wchodzenia do sklepu
Herbata mi wystygła. Aaaa, trudno1 Następna, gorąca i na spokojnie będzie już w domu.
Dobrego dnia
Witam wtorkowo
dziś przychodzę z dzbankiem aromatycznej, prawie świątecznej herbaty, bo z pomarańczą, imbirem i goździkami.
Za oknem mgła od samego rana. Szaro i trochę ponuro. Zapaliłam świecę.
Jednak poszłam wczoraj do sklepu. Przypomniało mi się, że potrzebuję cukier i kaszę mannę do szarlotki sypanej, którą planuje upiec na weekend dla rodziców. Wolałam kupić wczoraj, bo potem pewnie by mnie oświeciło podczas szykowania składników w dniu pieczenia a to trochę późno Muszę też koniecznie zrobić ciasto piernikowe do leżakowania.
Szaleństwo wyborcze w Ameryce ogarnęło wszystkie media. Nie pytam kogo byście wybrały, ale...ciekawa jestem kto Waszym zdaniem ma szanse...?
Moim zdaniem na rozwiązanie jeszcze długo poczekamy. Myślę, że afery są nieuniknione.
Częstujcie się herbatą, bo pogoda iście jesienna i katarowa - imbir się przydaje
Dobrego dnia
Powinien wygrać Trump.
Bo Kamala to głupi osioł bez mózgu. Jeszcze gorsza niż dziadzia z demencją.
Pod warunkiem, że go nie ubija przed lub nie przekręcą wyborów.
Ja popatrzę, co ma być to będzie. Prawa głosu nie mam.
Pierwszy dzień w pracy przetrwałam.
Nie było źle, poza sytuacjami, gdy przydałyby się trzy nianie, bo każdy potrzebował czegoś na już.
Będzie tylko lepiej.
Wczoraj pisałam Wam, że mąż w drodze do Norwegii, a za jakieś kilka minut napisał, że samolot się popsuł i naprawiają.
Ale w końcu doleciał.
Ja drugi dzień (bo na tyle mi starczyło) jadłam tortille faszerowana pieczarkami i szpinakiem, następnie to posypane parmezanem, złożone na pół i zapieczone kilka minut. Potem do środka włożone pomidorki.
Takie coś jadłam na wyjeździe. Tyle, że zamiast tortilli naleśnik. I bez pomidorków. W tej wersji lepsze, delikatniejsze.
Tyle, że dla siebie nie będę smażyć naleśników, bo starczyłoby mi do końca tygodnia chyba. Nigdy dwa nie wyjdą. A tortille mam w lodówce.
Jeden naleśniki, z racji dużej ilości farszu syci idealnie.
O jej! Po co ja czytałam Twój komentarz o tym, co jadłaś Teraz zrobiłam się taka głodna "że hej"!
Podobnie jak ja, ale nic z tego tyle co wróciłam od dentysty i muszę to odroczyć na co najmniej godzinę. Zanim jednak udałam się do stomatologa ugotowałam zalewajkę
Witam środowo
Kolejny, mglisty dzień. Dzbanek z czarną herbatą przygotowany. W środku goździki , pomarańcza, cytryna i sok z czarnej porzeczki. Łatwiej jest pracować kiedy otaczam się miłymi, bardziej domowymi rzeczami jak np. ten dzbanek. Świeczka też się pali. Z radia sączy się piosenka Astrud Gilberto - brazylijskiej wokalistki. Ależ to piękne dźwięki.
Wczoraj na obiad wyciągnęłam z zamrażarki pizzę tuńczykową (moją ulubioną).
Co dziś? Hm...mam brukselkę i połowę dyni. Chyba ich nie połączę, bo może być mdło. Ale brukselkę muszę już zjeść. Pewnie tradycyjnie z masłem i z bułką tartą. A Wy jak przygotowujecie to warzywo?
O jej, ale fajnie - teraz w radiu leci kawałek Shade. Ta wokalistka to dopiero jest "mistrzostwo nastroju".
Dobrego dnia
Jak ja lubię takie klimaty..kubek z gorącą herbatą,czajniczek,świece.. Brakuje mi tylko kominka ,którego mężowski za chiny nie chciał mieć. Dlaczego? bo nie lubi rozpalać,nie lubi jak cokolwiek się dymi i przy okazji brudzi. Dlatego mamy ogrzewanie wyłącznie na gaz. Po śmierci teścia namówił mamę by wymieniła piec węglowy na gazowy. Póki co zadowolona,bo mówi,że jeden przycisk i nic ją więcej nie interesuje, a czy na węgiel,na gaz czy coś innego to i tak trzeba płacić i tak.
Ja mam kominek gazowy. Jeden pstryczek i przyjemne ciepło.
U mnie nie ma gazu miejskiego, tylko w niektórych partiach miasta jest, to mam butle gazową na zewnątrz.
Powolutku dostosowuję się do rytmu pracy.
Jestem jeszcze ciągle zmęczona, ale to minie. Poz tym sporo świeżego powietrza, bo siedzimy na dworze, korzystając z listopadowego lata.
Jeżdżę ich samochodem, chevrolet Tahoe. Ogromna kolumbryna. Jak już przestałam się bać, to całkiem fajne.
Nie lubię wyświetlaczy, bo nie widzę przez kierownicę, s prędkość wyświetla mi się jak hologram z przodu maski.
Dalej klimatyzowanego fotela, bo dmucha w zadek i plecy.
I tego, że jak jesteś za blisko innego samochodu np przy parkowaniu albo samochód obok rusza, to trzęsie fotelem i błyska na czerwono na wyświetlaczu.
Podoba mi się bardzo wysokość, składane lusterka, wysuwający się stopień gdy otworzysz drzwi, wsiadasz jak na konia, hehehe.
W ten weekend mają już mieć vana, trochę mniejszy przynajmniej.
Trump wygrał wybory. Szłam spać po 12, z wrażeń nie mogłam zasnąć, co drzemnelam, to się budziłam, żeby sprawdzić wyniki. W końcu udało mi się uspokoić umysł. Co ma być to będzie, niczego nie zmienisz, a będziesz tylko ogromnie zmęczona.
Rano o 4 było wiadomo, choć tak bez pewności.
A teraz to już potwierdzone.
Zostało jeszcze kilka Stanów z jego przewagą plus jeden, mały z przewagą Kamali.
Witam czwartkowo
Jak dobrze, że jeszcze tylko jutro poranny pośpiech. Przed nami długi weekend. Przyda się ten poniedziałek, bo w sobotę już od południa będę u rodziców a w niedzielę będę miała gościa na obiad i to pewnie gdzieś od 11-ej. Tak więc w poniedziałek planuję luzik Oj, przyda się, przyda.
Wczoraj miałam jakiś dziwny dzień. W pracy urwanie głowy, co chwilę coś. Wracając zahaczyłam o sklep robiąc małe zakupy, odebrałam paczkę z InPost-u i jak przyszłam do domu, to już mi się nie chciało szykować obiadu. Rzadko sięgam po puszkę, ale przypomniałam sobie, że w Lidlu kupiłam fantastyczną konserwę rybną z pstrągiem. Zjadłam ze smakiem czyli brukselka dalej czeka w lodówce
Zostawiam herbatę z cytryną.
Miłego dnia
Hej, hej czwartkowo.
Czas leci jak oszalały, szczególnie, gdy masz ręce pełne roboty.
Wczoraj Mały skończył dwa lata.
Rodzice dużo mniej celebruja jego urodziny niż Małej.
Rano mieszkanie nieudekorowane, zero prezentów dla niego.
Mój był pierwszy, też nie rano, bo zapomniałam zabrać. Pojechaliśmy do mnie do domu. Radość rozrywania papieru i uśmiech na twarzy - czerwony, wielki wóz strażacki (nawet wodą może sikać). Choć nim zobaczył co w środku, widok paczki przegrał z miotłą (ma u mnie swoją, dziecinną). W samochodzie siedział z nim na kolonach, nie wypuścił na moment.
A potem na chwilę do parku na plac zabaw.
Jeszcze w poniedziałek, szkoły mają święto, ja mam więcej pracy, hehehe, bo wszyscy pod opieką, bez przerwy, zabiorę ich na pączki, a potem do parku.
Mała piekielnie zazdrosna. Wóz strażacki nawet przeżyła jakoś. A potem przyszli sąsiedzi i przynieśli krzesło dla Małego. I dinozaura.
Ona była pierwsza w kolejce do próbowania.
Usadzona w miejscu, że to urodziny brata, obraziła się. Do tej sąsiadki- idź sobie, uraziłaś moje uczucia. Opowiedziałam rodzicom, pewnie Mała miała ciepło wieczorem.
Z jednej strony mi jej szkoda, to tylko dziecko, bardzo emocjonalne, ekspresyjne, do tego smutne w środku (ja znam z doświadczenia, moja córka była taka, nastolatka w wieku 3 lat, wyrosła, choć trochę trwało). Nie zna granicy pomiędzy zachowaniem do koleżanek i dorosłych. Czego nie było u mojej córki, tą granicę znała zawsze, do dorosłych zawsze grzeczna i słodka.
Do mnie jest bardzo niegrzeczna. Co akurat jest objawem miłości- bo jestem jej ścianą, opoką na której może wyładować wewnętrzne frustracje. Boli czasami bardzo, ale przeżyłam to już, wiem jak to obejść- z doświadczenia.
Nawet już przestałam mówić rodzicom, bo ewentualnie ukarzą ją, co niczego nie zmieni, będzie gorsza.
W tym wypadku musiałam. Bo to bardzo dobrzy sąsiedzi, przyszywani dziadkowie dla dzieci. Lepiej niech wiedzą niż mają problemy ze zrozumieniem ewentualnego wycofania sąsiadów. Bo było im naprawdę przykro.
Nie wiem co postanowili.
Ja bym przekonała Małą, żeby narysowała kartkę i poszła przeprosić.
Wszystkiego najlepszego dla małego, a co do zazdrości ,to dzieci już takie są, zwłaszcza te starsze. Widzą jak rodzice poświęcają więcej uwagi tym młodszym i po prostu tak jest. Dlatego trzeba okazywać więcej zainteresowania ,a przestaną być zazdrosne .Pamiętam jak przywieźliśmy małego ze szpitala i była pierwsza kąpiel. Córka koniecznie chciała brać udział w myciu braciszka,ale tata jej nie pozwolił,stała za drzwiami i płakała.Zawołałam ją,dałam gąbeczkę i kazałam by myła mu nóżki. Zainteresowanie kąpielą szybko minęło,a córka była zadowolona i potrzebna
Mała jest trudnym charakterem, długo będzie. Ciągły bunt wewnętrzny. Przy jednoczesnej potrzebie przestrzegania zasad.
I nie lubi być pouczana.
Ale... wczoraj znowu było coś (my mamy walkę kilka razy dziennie), już nie pamiętam, bo ona podnosi bunt o każde polecenie.
Rano rozmawiałam z nią o zranionych uczuciach, o tym, że dorośli nie czynią tego z premedytacją. I że niegrzecznie jest robić, jak ona zrobiła.
Powiedziałam jej w końcu rob jak uważasz, Ty nie dbasz o nic (to jej ulubione powiedzenie na wszystko, I don't care. Tu jest kopia mamy, która mówi, że nieważne masz się słuchać i zrobić.), tak i ja przestaję.
Za sekundę wróciła z pytaniem czy ja byłam dla ciebie niegrzeczna, odpowiedziałam, że tak.
Powiedziała, że nie wiedziała, że jej zachowanie było takie. I bardzo przeprasza za to.
Całkiem miłe to było. Usłyszeć własne poranne słowa, które wróciły do Ciebie.
Ciężkie życie będzie miała, z tym swoim buntem.
A ja przeżyję, zakończę rozdział i przejdę do następnego.
To jak z pracodawcą, przełożonym czy współpracownikiem, nie zawsze są mili, uprzejmi itp. Trzeba robić swoje i tyle.
Ładne to było z małą...
A na koniec bardzo trafna refleksja
Dzieci mają duże szczęście, że się nimi opiekujesz...
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Mżawka była przez cały tydzień i dzisiejszy poranek nie jest inny. Na szczęście nie ma mrozu i na razie za nim nie tęsknię
Startuję z pracą i odliczam godziny do końca roboczego dzionka. Dziś po powrocie do domu upiekę kolejny raz sypaną szarlotkę i jutro zawiozę rodzicom. Mmm...będzie pachniało w kuchni, że hej!
Tradycyjnie zostawiam herbatę z cytryną. Częstujcie się.
Dobrego dnia
I ja się cieszę, że piątek.
I boję się za krótkiego weekendu, w którym nie będzie zmarnowanego czasu. A przydałby mi się.
W sobotę polskie spotkanie, coś do jedzenia trzeba przygotować, rano zakupy.
Koło północy odebrać męża z lotniska, miejmy nadzieję, że pójdzie po maśle.
Niedziela do kościoła, obiad.
Oczywiście jakieś pranie, sprzątanie.
I czas przeleci, tak samo szybko jak w tygodniu.
U mnie lata ciąg dalszy. Dalej krótkie rękawy, krótkie spodnie, klapki. Nie pamiętam tak ciepłego listopada.
Choć w grudniu na Boże Narodzenie raz było 30 stopni.
Niesamowite z tą pogodą u Ciebie. Patrzyłam na kadry ze spotkania Trumpa po wyborach i właśnie widziałam ludzi w krótkich rękawkach. A my już w ciepłych butach i kurtkach.
Na Florydzie to cały rok lato. A tam świętował.
Zimowe miesiące to ewentualnie lekka kurtka.
No chyba, że trafią się anomalie jakieś i przyjdzie mróz, ale to w północnej części, im bardziej na południe, tym cieplej.
W sumie w styczniu 22 roku trafiliśmy taką anomalie na Florydzie, zaczynając od nas zimno szło za nami. Ze dwa dni w zimowych kurtkach (rzadkość nad zatoką), a potem kąpiel w oceanie
W grudniu w Miami Beach kąpalismy się w oceanie.
A w styczniu na Karaibach jest najprzyjemniej, tylko do 30 stopni.
I są one naprawdę fajne, nie za gorąco. Najlepszy czas na tą część świata.
Odnośnie anomalii, w Nowym Meksyku, gdzie jest pustynia, gorąco i sucho spadło 30cm śniegu. Tyle się dowiedziałam z pogodowego newsa.
Witam sobotnio
U nas 2 stopnie ,ale spokojnie,bezwietrznie,choć nie pobije 9 listopada 1996 roku,gdy pogoda była 26 stopniowa. Pamiętam dokładnie ,bo tego dnia mieliśmy ślub cywilny. Szłam do urzędu w samym kostiumie,a świadkowa w białej bluzce,bez żakietu. Niewiarygodne wręcz a prawdziwe. 3 miesiące później,kiedy mieliśmy kościelny było już zimowo,ale pięknie,pogodnie.
A wracając do teraźniejszości,co tam przygotowujecie na jutro i świąteczny poniedziałek? ja kupiłam w Lidlu udka z gęsi i mam zamiar ugotować na nich rosół. Raz robiłam i bardzo mi smakował,o wiele bardziej niż z kaczki. Kupiłam też w cukierni rogala marcińskiego z nadzieniem z białego maku. Kosztował 10 zł. Czy to jednak taki prawdziwy jak w Wielkopolsce to nie wiem,bo nie miałam okazji kosztować,ale skusił mnie ten biały mak,a wiem,że się go dodaje do nadzienia. Tak czy inaczej był smaczny,zjedliśmy do porannej kawki
A propo ,reflektujecie na gorącą kawę ,taką z ekspresu,a może zwykłą sypaną?
Poczęstowałabym Was rogalikiem,ale niestety zjedzony Za to mam zamiar zrobić dziś szarlotkę. Jak tylko zrobię to Was poczęstuję. Tymczasem zapraszam na gorące napoje i rozgrzewkę przy kominku
Jak miał nazwę rogal Świętomarciński, to oryginalny, chroniony miejscem pochodzenia geograficznego, znaczy, że firma wykupiła licencję.
Ja Wam powiem, że te zastrzeżone mają skład taki sobie. Wolę naprawdę z małej cukierni, mniejszy, bez nazwy. W smaku o niebo lepszy.
Często byłam z grupami w okolicach 11 listopada, mogłam porównać.
Kusiło mnie kiedyś, żeby upiec, ale zjadłabym jednego, a co z resztą. To tak samo jak z paczkami, faworkami - najlepsze na świeżo.
Witajcie kochani :)
Jestem w sprawach służbowych na krótko w Polsce i korzystając ze sposobności wleciałam na chwilkę na WZ pozdrawiając Was gorąco i serdecznie
Chciałam złożyć serdeczne życzenia Goplanie z okazji okrągłych urodzin, no i jak się okazuje kolejnej Rocznicy Ślubu, a wiec Goplano, gospodyni nasza, życzę Ci wszystkiego co najlepsze, dużo zdrowia i Błogosławieństwa Bożego na każdy dzień a reszta sama będzie się sukcesywnie spełniać
U mnie tez wczoraj była piękna rocznica, bo na WZ ''stuknęło'' mi 18 lat! A wiec stałam się pełnoletnia!
Mam nadzieję, ze u Was wszystko w porządku i pomalutku idzie do przodu
Przed nami piękny Dzień Niepodległości, wiec życzę miłego świętowania i oby nasza Ojczyzna zawsze pozostała Niepodległa i Nasza
Wszystkiego dobrego kochani
nadia :)
Nadia jak świetnie,że wpadłaś do nas Myślałam,że już na dobre ,a tu na króciutko,ale ważne,że jesteś Dziękuję Ci serdecznie za życzenia,bardzo mi przyjemnie
Tobie też składam najlepsze ,18 lat to jubileusz Wszystkiego dobrego i żeby Ci w końcu odblokowali abyś mogła być tu z nami jak kiedyś
Goplano, dzięki naszej Nadii ja też mogę się dziś przyłączyć do życzeń...
Niech Wam się szczęśliwie wiedzie, w zdrowiu i w dobrych nastrojach każdego dnia. Wspierajcie się przez wiele, kolejnych lat.
Bardzo dziękuję Smakosiu
Wszystkiego najlepszego z okazji Wz-towej pelnoletnosci.
Jak ten czas leci.
Fajnie, że wpadłaś na moment.
Nadiu! Ty "osiemnastki"!
Przesyłam białe margerytki, bo pasują mi do Ciebie - delikatne a zarazem takie silne.
Życzę wieeeeeelu bezproblemowych wejść na WŻ i wszystkiego, co naj...
I już sobota.
Mąż będzie wcześniej niż myślałam, zmienili godziny lotu, może na zimę, nie wiem. Dobrze, że przysłał mi rozklad lotu, bo pewnie rozimprezowana nie spieszyłaby się na lotnisko.
Ale to dobrze, szybciej pójdę spać.
Obudziłam się po 5. Plan był pospać dłużej, ale nie wyszło. Byłam wyspana, choć piekielnie zmęczona.
Kupiłam sobie nowe perfumy.
Próbuję coś znaleźć w miejsce moich ukochanych z nutą jasminowa, ale i te świąteczne (tresor in love z lancome), i te codzienne (jasmine Michael Kors) zostały zaprzestane w produkcji.
Zawsze zostaje mi avon z codziennych, tyle, że w Stanach jest drogi, szkoda mi trochę kasy, to próbuję inne.
W odświętnych wracam do tradycyjnego tresor (ja jestem im wierna od 30 lat prawie).
No i nie jestem zadowolona z tych nowych. Jak uwielbiam zapach gardenii, tak w perfumach jest strasznie przytłaczający, intensywny. Niech rosną w ogrodzie.
Jakoś zużyję.
Mam jeszcze jakieś jasminowe, ale bardzo słabo i krótko pachną, więc też nie będzie kolejnych zakupów.
Witam niedzielowo
Sobota minęła pracowicie od samego rana, ale z dużą satysfakcją, bo wiele rzeczy udało się zrobić. Wróciłam do domu późno więc dzień szybko zleciał.
Dziś mam gościa i to już przed południem więc zaraz biorę się za gotowanie obiadu.
Zrobiłam kawę gdyby ktoś miał ochotę.
Dobrego dnia
Witam niedzielnie, witam świątecznie
Od rana kuchnia oblegana. Zaraz biorę się za przygotowywanie rosołu z gęsi. Na drugie będą klasyczne schaboszczaki z kapustą zasmażaną. Szarlotki zdążyć nie zrobiłam, więc pewnie zrobię dzisiaj Poza tym jakaś śpiąca jestem, pomimo, że spałam niemal całą noc. Wstałam po 4:00 ,ale u mnie to norma. Chyba dzień należy rozpocząć dobrą kawą, choć na czczo nigdy nie piję.
Pozdrawiam i życzę Wam ciepłej,spokojnej i smacznej niedzieli
Hej, hej niedzielnie.
Ale pospałam.
Ze trzy dni jeszcze, żeby wypocząć. Ale wtedy byłoby trudniej wrócić do intensywnych godzin pracy.
Mąż w domu, wszystko o czasie, bez komplikacji. Stwierdził, że odkąd wozi w plecaku zapasową koszulkę i gatki, wszystko idzie płynnie.
To niech tam siedzą na stałe.
Impreza udana.
Znowu z podziałem na panów i panie. Nie możemy nacieszyć się swoim polskim towarzystwem i gadaniem w ojczystym języku. Była jeszcze Czeszka, pochodząca z okolic Zakopanego po czeskiej stronie. I jedna z nas pochodzi z Zakopanego, pogadały sobie po góralsku.
Śmiechu było co niemiara. Zaczynając od urody naszych księży (większość z nas to praktykujące katoliczki, a jedna niepraktykująca, Czeszka protestantka z ojcem katolikiem), trochę o polityce, bo akurat zebrałyśmy się w jednej opcji politycznej, więc szło.
Naprawdę miły czas z dobrym jedzeniem.
Dzisiaj na spokojnie w domu.
Do kościoła.
A potem gotowanie obiadu, dzisiaj pozole verde.
Przełączyłam na górze z ogrzewania na klimatyzację
To się zimno nad ranem zrobiło, trzeba zniwu wrócić do ogrzewania, bo wstawanie nie jest fajne.
Śpi się super, bo już kołdrę wyciągnęłam.
Latem śpimy pod dwuwarstwową kapą, bez wypełnienia taki letni amerykański wynalazek. Już wyprana, wysuszona, ciekawe czy można spakować na zimę.
Witam poniedziałkowo i świątecznie
Ależ mi się przydał ten dzień. Cały mam dla siebie i chcę go wykorzystać na relaks. Obiad mam z wczoraj więc kuchnia jest mi dziś potrzebna tylko do parzenia herbaty i kawy
Ciasto na piernik już leżakuje. Tradycyjnie spróbowałam surowego - jeny, jakie ono smaczne.
W tej chwili rośnie chleb litewski. Upiekę za jakieś pół godziny i na tym koniec pichcenia.
W planach oglądanie filmów. A co! Tak też można świętować
Wczoraj wieczorem oglądnęłam polecony przez koleżankę film pt. "Paryż pani Harris". Jest na Netflix. Świetny kobiecy, doskonale zagrany i bardzo pozytywny z pięknymi emocjami. Polecam.
Miłego dnia
Witam świątecznie
U mnie jeszcze ciasto pierne staropolskie niezarobione. Muszę zrobić przyprawę i kupić dobry miód oraz nabrać chęci ,bo coś ostatnio mnie opuściły A zrobić muszę ,bo Tato czeka ,co roku musi być ,podobnie jak karp w wigilię.
Dzisiaj u mnie też maraton filmowy. Właśnie kończę "Ostatnia noc w Tremor'' Bardzo ciekawy, zaskakujący, miejscami przerażający. Chętnie obejrzę ten który polecasz Smakosiu,zwłaszcza,że jak włączam Netflix to mi się wyświetla zwiastun tego filmu. Aktorkę kojarzę z The Crown. Grała księżniczkę Małgorzatę.
U mnie święto, takie mniej świąteczne. Veteran's Day. Tylko niektórzy mają wolne, ja do nich nie należę (bo moi lekarze też nie). Także do pracy. Łudziłam się, że może będą później zaczynać, ale ni słychu nie było. Normalnie.
Film oglądałam, nie wiem czy nie w kinie nawet.
Jest fajny, miły, ciepły, ale zupełnie inny niż miałby być ze spojlerów.
Goplano, obejrzyj, też polecam.
Obiad na dzisiaj mam. Do pracy też wiem co wezmę. Tylko nie mam pomysłu na śniadanie, a to już pora.
Idę otwierać lodówkę, może mi się coś wymyśli.
Może skusisz się na mój chleb litewski żytni z kminkiem
Ja skuszę się z pewnością. Zapach aż tu doleciał, ale bym zjadła taką pajdkę,mniam
Na wirtualny jak najbardziej.
Realny to nie wiem. Ale może choć kromeczkę, nie ważne, że odchoruje.
Zamierzam zrobić zakwas żeby był gotowy na Thanksgiving, wtedy będę miała czas piec. I takiego świeżego na pewno spróbuję, reszta dla męża, bardzo mu smakował ten ostatni.
Dziękuję, obejrzę wieczorem
Witam wtorkowo
Tydzień roboczy krótszy więc zaczyna się dobrze
Pogoda znośna, ale też nieustająco rano mżawka a potem szaro i ponuro.
Obiad czyli ogórkowa czeka w lodówce to i gotowania nie będzie.
Miłego dnia
U mnie też tydzień krótszy będzie, ale z drugiego jego końca. Mam wolne w piątek, bez związku z 11 listopada.
Wczoraj był bardzo długi dzień w pracy.
Ale nie najgorszy. Dziś będzie luźniej, bo Mała idzie do szkoły, to tylko z dwójką. A Mały się słucha.
Siostra to taka 5 letnia nastolatka, bardzo samodzielna w podejmowaniu odwrotnych decyzji. Dla brata to idol, podąża za nią i naśladuje (czyli norma).
Ale wczoraj - ja karmiłam Malutką a Mała w tym czasie wyciągnęła bułki, zadysponowała po bananie oraz obrała mandarynki dla siebie i brata.
Trochę przerażały mnie dźwięki z kuchni, gdy nie widziałam co jest grane. Ale i tak jestem pełna podziwu, naprawdę dobra organizacja.
Spadam do pracy, samo się nie pójdzie.
Fajnie się czyta o tych poczynaniach maluchów. Jestem pełna podziwu jak Ty to wszystko ogarniasz, na dodatek z takim spokojem...?
Spokój dużo prostszy, gdy wiesz, że zamkniesz drzwi z drugiej strony i pójdziesz do domu, nawet po wydłużonych godzinach.
Bycie rodzicem jest trudniejsze.
Na nic nie masz czasu, ciągle w biegu, tyle rzeczy umyka.
I albo jesteś zmęczona, gdy nie pracujesz. Albo masz poczucie winy, że nie jesteś z dzieckiem.
Mówię to podstawie doświadczenia matki i niani na etacie.
Teraz mam czas na obserwację, każdy drobiazg, każda zmiana nie umknie. I to jest największa frajda tej pracy. Lubię co robię.
I to jest najważniejsze, lubić to co się robi. A nie zawsze jest taka możliwość.
To prawda, czasami się ma nie to co się lubi.
Ja od zawsze lubiłam się opiekować.
Mogłabym być pielęgniarką, lubiłam pracę opiekuna osób starszych.
Opiekowałam się autobusem ludzi - dorosłych czy dzieci w pracy pilota.
Teraz skala mi się zmniejszyła- od jednej sztuki do trzech. Ale idea ta sama.
Zapewnić bezpieczeństwo, Zapewnić jedzenie i spanie oraz rozrywkę i wiedzę- aby było miło i przyjemnie.
Witam w środku tygodnia
Wczoraj nie miałam czasu ,ani siły ,żeby zajrzeć. W poniedziałek rozbolał mnie ząb i na dodatek wypadła z niego plomba. Czym prędzej umówiłam się na wizytę. Okazało się,że jest nie do uratowania. Był leczony kanałowo i całkiem się rozleciał. Stomatolog powiedział, przykro mi, ale musimy usunąć, a ja czy aby na pewno,nic się nie da zrobić? A on mówi,że wyda pani pieniądze a ząb i tak się rozleci. I tak pożegnałam się z górną czwórką.. Gdyby nie ketonal chyba nie wytrzymałabym z bólu,rwie nawet teraz ,ale oczywiście mniej. Zastanawiam się teraz co zrobić,czy dać implant czy koronę? Nie wiem ,macie jakieś doświadczenia w tej kwestii?
Implanty drogie, bardzo. Do tego im starsi jesteśmy tym trudniejsze jest zakładanie, czasami trzeba kości odbudowywać, bo nie są odpowiedniej gęstości.
Do korony potrzebny jest ząb, chociaż kawałek, żeby było na czym ją zamocować.
Jak już masz dziurę to most - sztuczny ząb pomiędzy i dwie korony po bokach dziury.
Ja myślałam o implantach. Ale cena i ewentualne problemy z wykonaniem zniechęciły mnie.
Teraz przymierzam się do mostów. Nie mam dwóch zębów z tyłu, po obu stronach, ba dole. Nie widać.
Niestety moja koncepcja, głupota młodego wieku i strach przed kanałówką na żywca (tak się robiło. Brrr), że zęby mądrości przepchną całość do przodu, okazała się błędna, zęby zaczęły rozłazić się na przodzie, okazała się błędna.
Najpierw było mi szkoda zdrowych zębów na założenie koron, potem prostowanie zębów.
Ale jestem gotowa na przyszły rok, przynajmniej jeden. Pogadam przy czyszczeniu. Jedną plombę mam starą jak świat, jeszcze srebrną, to od tej strony zacznę.
Mam jedną koronę, podwójną. Jestem zadowolona.
Zdążyłam się zorientować. Jeden implant to rząd bagatelka 6000 zł...zdecydowanie nie na moją kieszeń. Kuzynka robiła 5 lat temu i płaciła 2000 ,ale to było jeszcze przed pandemią. Niestety od czasu pandemii ceny materiału i usług stomatologicznych bardzo znacząco wzrosły. Ekstrakcja kosztowała mnie bagatelka 350 zł..
Hm...to się nacierpiałaś Niestety nie umiem doradzić, bo nie mam doświadczenia. Jako bardzo młodz dziewczyna miałam wyrwaną "6" i nic z tym nie robiłam. Zęby się przesunęły gdy zaczęła się pchać "8". Tym sposobem szczelina jest nieduża i niewidoczna. Za to pozostałe "8", które nie miały jak się wydostać musiały być usunięte przez resekcję, bo dostałam szczękościsku. Br! Wolę nie wspominać
Trochę podcierpiałam,bo ból promieniował,aż do dolnej szczęki. Na szczęście już jest lepiej. Jednak wciąż jem i piję lekko ciepłe i miękkie,np serek homo ,albo jogurt. Szczękościsk z czego wyniknął,czy to było ze strachu czy coś innego?
Szczękościsk zrobił się z powodu "8-ek". Były niewidoczne i nie mogły się przebić, bo nie miały miejsca. Zaczęły rosnąć bokiem popychając "7" i w ten sposób powstał szczękościsk. Dopiero zdjęcie rtg pokazało co się dzieje. Wówczas potrzebna była resekcja i wyrywanie trzech sztuk, bo czwarta "8" wepchnęła się gdy przepychając pozostałe zęby zmniejszyła tę lukę po wyrwaniu "6".
Ale uczucie było paskudne. Nie mogłam otwierać szczęki tak, by swobodnie włożyć łyżkę do ust. Miałam wtedy jakieś 20 lat.
No to ochłodzenie nadeszło. Zimny poranek.
I dzień dużo chłodniejszy.
Grzeję się kominkiem, zobaczymy czy nie będzie konieczności przełączyć już na stałe na ogrzewanie (na górze już przełączone, bo narożna łazienka rano to Syberia całkowita).
Idę jeść śniadanie i szykować się do pracy. Samo się nie zrobi, niestety.
Witam środowo
Dziś tylko wpadłam żeby się przywitać, bo jestem w jakiejś ciągłej gonitwie.
Dobrego dnia
Witam czwartkowo
Kolejny poranek z mżawką. To już norma od ponad tygodnia. Wszyscy narzekają, że nie mają energii, że źle się czują. Myślę, że to sprawka tej aury. Na mnie to na szczęście nie działa.
Fajnie, że dziś czwartek. Zrobię tradycyjnie zakupy, ale ciągle mam jeszcze jakieś zapasy po wyjeździe Połówka więc nadal "wyjadam". Widziałam w gazetce Lidla ponacinane płaty świeżego karpia. Cena nie jest mała, ale ryby ogólnie teraz drogie. Hm...może kupię na święta i zamrożę...? Zdecyduję w sklepie. Zobaczę jak wyglądają.
Zrobiłam herbatę z cytryną i pomarańczą. Fajnie pachnie i smakuje. Częstujcie się.
Miłego dnia
I już czwartek. Ma być deszczowy od południa. Potrzebny bardzo.
W pracy dzisiaj będę widzem rodzinnych niesnasek pod tytułem teściowa przyjeżdża.
Synowa i teściowa nie dogadują się. Zawsze były tarcia, ale od operacji syna jest jak wojna. Takie dwa przykłady Wam podam.
Zaraz po operacji, gdy jego długo nie było w domu, teściowa chciała zjechać z nim. Synowa odmówiła, powiedziała, że za tydzień. Że teraz oni potrzebują normalności, bycia rodziną ze sobą.
Obraziła się.
I teraz sytuacja z noworodkiem. Teściowa przeziębiona wybierała się z wizytą, do kilkudniowego dziecka.
Synowa odmówiła. Oczywiście obraziła się.
No i zjechali wczoraj wieczorem, o czym synowa nie została poinformowana, wiedziała, że dopiero dzisiaj. Do hotelu. I tam mają zostać.
Do wczoraj czeski film. Ona nie ma pojęcia o planach teściów, on nic nie mówi, żeby nie zaogniać (co daje odwrotny efekt, ale to takie męskie chowanie głowy w piasek, może burza sama ucichnie).
Dzisiaj przylatuje jeszcze rodzina jego siostry, z dzieckiem w wieku Małego.
I nie wiadomo czy będą w domu u nich, jakie mają plany.
A ja pomiędzy tym wszystkim.
Jak mi się pojawią to koło 10 przed południem, banda ludzi, których na oczy nie widziałam.
I nie wiem do której pracuję. Czy mam robić swoje, czy zabawiać ich, czy iść do domu.
Mały ich nie pamięta, więc przy jego nieśmiałości mogę siedzieć aż nie wrócą z pracy...
Trzeba przetrwać i tyle.
Szczerze mówiąc miałam nadzieję, że będą w domu, że zostawię Malutką z nimi, skoro już są, a sama pojadę na gimnastykę z Małym, dla wszystkich byłoby prościej.
Zabawianie gości chyba nie należy do Twoich obowiązków? Powinni dać sobie radę sami, tak myślę, ale może się mylę. W każdym bądź razie niech będzie jak najlepiej dla Ciebie
Może jakoś się "rozmyje" to całe odwiedzanie i pójdzie wszystko płynnie. Obyś tylko nie musiała się denerwować. Chociaż szczerze mówiąc zakładam, że należysz do osób, które w każdej sytuacji znajdą dobre rozwiązanie.
Witam czwartkowo
U nas wczoraj wieczorem zaskoczył śnieg. Napadało tyle, że wokół było całkiem biało, a dziś rano ani śladu, za to pada. Oby tylko nie przymarzło bo będzie ślizgawka. W tej chwili jest 3 stopnie.
Dziś wreszcie biorę się za robienie ciasta piernikowego. Z tym,że dopiero wieczorem,bo jadę do ZUS ,a potem na zakupy. Dzięki Smakosiu za informację o karpiu. Jak będą w miarę fajne filety to kupię,a cena ,no niestety,taniej raczej nie będzie. W ogóle ceny ryb zwalają z nóg i pomyśleć ,że kiedyś to był najtańszy towar a smażalnie były w każdym mieście.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Ale zleciało! Koniec tygodnia pracy. Super!
Tyle rzeczy mam do zrobienia i ciągle nie ma kiedy. Weekend do tego jest najlepszy.
Jutro znowu mam gościa przed południem i zostanie u mnie na obiad więc sobota bardzo szybko zleci. Dziś małe zakupy czyli to, czego wczoraj zapomniałam kupić. Potem gotowanie i sprzątanie. Ogólnie mówiąc standard Ale nawet jak nie ma wielkich, interesujących planów, to weekend i tak cieszy. Już teraz myślę o poranku z kawą, tak na spokojnie, w ciszy i na luzie
Dobrego dnia
Koniec tygodnia i połowa miesiąca. Leci ,leci aż nadleci grudzień,a potem tylko odliczanie dni do Świąt. Za szybko to wszystko się dzieje. Pamiętam czasy gdy rok był baaardzo długi a teraz niby tyle samo a jednak inaczej. Przynajmniej ja mam takie poczucie. Tyle co się rok zaczął i już się niemal kończy. Dacie wiarę,że moja sąsiadka,to choinki nie rozbiera ,bo mówi,że się nie opłaci Nakrywa folią,obwiązuje i zakrywa zasłoną. Odkrywa dzień przed wigilią.
Dobrze, że ja nie mam miejsca na choinkę cały rok. Bo jeszcze mąż wpadłby na ten pomysł. Bo to mniej roboty, hehehe.
Jak są dzieci to frajda, potem już obowiązek. Ubrać jeszcze fajnie, ale rozbierać już się nie chce.
Ciężko uwierzyć, że to już połowa miesiąca. Normalnie rakieta kosmiczna i lata świetlne...
W pracy przetrwałam. Jak to ja pogadałam ze wszystkimi, dałam instrukcje, poopowiadałam o dzieciach.
Nie było najgorzej, zrobiłam co miałam zrobić i poszłam do domu.
Leniwe popołudnie było w towarzystwie deszczu.
Samochód Malutkiej przyjechał, kupili mini vana, tam gdzie mieszkają teściowie i oni nim przyjechali, się śmieję, że to jej samochód, bo wcześniej wszyscy się mieściliśmy czy u mnie, czy w trucku ojca. A teraz już nie.
Ja będę miała samochód służbowy, hehehe.
Dzisiaj idę na lunch z koleżanką Kolumbijka, której dawno nie widziałam. Znamy się ze szkoły jezykowej. Odezwała się w środę, rozmowę kończyłyśmy wczoraj (smsami), a że mam wolne, to zaproponowałam spotkanie, a ona restaurację. Sałatkowa, w stylu greckim, bo jakieś rollsy z pity widziałam w menu.
Pogadamy, poopowiadamy, będzie miło.
My w sobotę idziemy oglądać subaru.
O nowym samochodzie myślimy już od chwili. Bo do córki jeepa trzeba dokładać, często co miesiąc. I to w wysokości raty na nówkę albo nawet więcej.
Chcieliśmy kolejnego cherokee, ale zaprzestali produkcję. Mieli wznowić w tym roku, ale przesunęli na przyszły. Za cenę nie do zaakceptowania jak dla nas za tego typu samochód.
A grand, który jest na rynku, jest za duży i za drogi na nasze potrzeby. Owszem fajny, ale nam nie potrzebny, chyba, że dla szpanu.
No i mąż zaczął oglądać.
I tak mu się subaru outback z obrazka spodobał (obu nam ten sam kolor), że nawet jazdę próbną umówił.
A mnie dzisiaj kazał szukać w papierach aktu własności jeepa, zrobił wycenę online u handlarza internetowego (oddamy tego pierwszego, zawsze to jak wpłata własna, córka weźmie męża obecnego. I tak sama nie kupi sobie żadnego innego w najbliższym czasie, ma kredyt studencki do spłaty, zaczyna od grudnia).
Mówi, że nie, ale ja się obawiam, że możemy wyjechać samochodem, patrząc na jego entuzjazm. Zobaczymy i tyle.
Ooooo, to dzisiaj może być ekscytujący a nawet ważny dzień. Powodzenia w trafnych decyzjach
Ps. Zrób fotkę Waszego, nowego auta
To wcale nie jest pewne.
Bo finansowo całkowicie nie na rękę.
Ja bym wolała pooglądać więcej modeli innych producentów, żeby się zdecydować co nam potrzebne, żeby przestawić umysł z jeepa, w planach były do końca życia. Wymiana na kolejny model, gdy potrzeba.
A na emeryturę zabawka - wrangler.
Ale fiat (obecny właściciel) namieszał.
Zrezygnował z produkcji, licząc, że ludzie kupią granda. Tyle, że kto kupuje cherokee, nie ma pieniędzy, potrzeby posiadania dużego samochodu.
Myślę, że od 2023 roku stracili dużo rynku.
No i teraz chcą wrócić- być może bardziej wypasiony niż potrzeba, za sporo wyższą cenę niż prostsze modele z klasy u konkurencji.
Zresztą nasza emerytalna zabawka też opuszcza na tą chwilę strefę marzeń.
Cena wywindowana do niebotycznego poziomu, ten samochód nie jest wart tyle. To nie inwestycja kapitału, straci na wartości a nie zyska.
Tak jakby Włosi chcieli nadać samochodowi europejskie ceny. Z jednego z tańszych samochodów, zrobić droższy, w cenie europejskiej (jeepy w Europie drogie). Nie z nami takie numery, zbyt dużo opcji do wyboru.
Ludzie się śmieją jeepetto
Witam sobotnio
Najpiękniejsza chwilą poranka już za mną. To oznacza, że kawa w ciszy , przy małym oświetleniu z przytulnej, nocnej lampki już za mną. Musiałam prędko zabrać się za śniadanie i ogarnąć siebie skoro wcześnie będzie gość.
Teraz czekam popijając gorącą herbatę z cytryną i sokiem.
Zostawiam dla Was w dzbanku.
Pogoda za oknem tradycyjnie szara i mglista więc trzeba się rozgrzewać przy gorącym kubku.
Udanego dnia
I ja wstałam i dotarłam do Was.
Moja chwila przyjemności porannej - czyli kawa w samotności powoli dobiega końca. Dopiję i mogę robić śniadanie.
To dla tej chwili wstaję co rano wcześniej niż teoretycznie potrzeba. To takie moje pół godziny na przygotowanie się do stawienia czoła zadaniom dnia, czas na internety.
Przy kominku, ciągle jeszcze nie przełączyłam na ogrzewanie na dole.
Wczoraj przeleciało szybciej niż bym chciała. Trochę czasu spędziłam na szukaniu tytułu własności, musimy ogarnąć koniecznie nadmiar zbędnych papierów. Teoretycznie szybko znalazłam, ale tytuł był na bank, a nie na nas, więc przejrzałam każdy papierek we wszystkich szufladach z dokumentami. W końcu sprawdziłam jak uzyskać duplikat, do komunikacji się nie dodzwoniłam, to po lunchu z koleżanką pojechałam osobiście, żeby zdobyć informacje.
Okazało się, że to jest nasz tytuł, z tyłu są rubryczki do wypełnienia przy sprzedaży.
Ale co się naszukałam to moje.
Spotkanie z koleżanką było bardzo fajne. Przegadałyśmy ponad 2 godziny. Restauracja też, dosyć oblężona. Dobrze, że umówiłyśmy się o 11, bo o 1 po południu to były tłumy.
To taki subway z jedzeniem w stylu śródziemnomorskim, do wyboru bowl albo zawinięte w pite. Mówisz co chcesz, obsługa przygotowuje, płacisz przy kasie.
I do tego maszyna do napojów z meksykańską colą. To było dziwne, takie nie pasujące do całości.
Dzisiaj będzie zakręcony i szybki dzień.
Na obiad będzie barszcz (mam w słoikach) i upiekę mięsne ciasteczka (a la paszteciki będą).
A jutro będą pulpety w sosie serowo szpinakowym.
Mąż roztrzaskał pudełko przy poszukuwaniach w zamrażalniku, to trzeba zużyć, żeby się nie pętało.
Idę robić śniadanie, bo zaczynam być głodna
Witam sobotnio
W końcu się trochę odrobiłam. Nasmażyłam placków ziemniaczanych i chwila przerwy ,by do Was zajrzeć. Chętnie się napiję herbatki i poczytam co u Was.
U mnie pomału do przodu. Ciasto na piernik od dwóch dni leżakuje w piwnicy a córka namawia mnie na robienie pierniczków. Zobaczymy. Na dworze się wypogodziło ,słonko fajnie świeci, aż chce się na spacer wyjść. I zaraz wychodzę pozagrabiać liście. Naleciało mnóstwo z akacji prosto na kostkę brukową.
To na razie tyle ,miłej soboty życzę
Witam niedzielnie
Nie mogę spać ,to chyba przez pełnię księżyca więc weszłam do kawiarenki skrobnąć parę słów. Namoczyłam już mięso na rosół i zrobiłam herbatę. Od suchego powietrza zaschło mi w gardle
Dziś na obiad oprócz wspomnianego rosołu robię zrazy schabowe, ziemniaki lub kluski i buraczki albo lepiej kapusta zasmażana. Do tego kompot śliwkowy, a na podwieczorek ciasto ze śliwkami. Taki mam plan. A co dobrego Wy dziś gotujecie?
I ja dzisiaj źle spałam. Zasnęłam bez problemu, ale pęcherz wygonił mnie i północy i potem nie mogłam zasnąć. Myślałam, że pospie gdzieś do po 6, a obudziłam się o 5, już nie mogłam spać.
Jak podejrzewałam, wróciliśmy z samochodem, pierwszym jaki oglądaliśmy. I bez bonusu 50 dolarów za jazdę próbną, dla niego umówił się w salonie, mąż zapomniał się upomnieć. Ale spróbuje w poniedziałek.
Bo obojgu nam przypadł do gustu wyposażeniem i funkcjami oraz ceną (ja nie jechałam jako kierowca). I skoro i tak mieliśmy kupić gdzieś do marca, to nic by nie zmieniło czekanie. Tylko w jeepa musielibyśmy coś tam jeszcze włożyć, najprawdopodobniej dostać mniej, bo już za 11-latka.
Samochód córki wymagał już ciągłych napraw, taka kolej rzeczy w 10 latku w tym roku.
Nie dostaliśmy za niego wiele.
Ale żeby sprzedać indywidualnie za lepszą cenę, to sporo musielibyśmy włożyć. I tak to co obcięli nam z teoretycznej wyceny, gdy obejrzeli samochód (opony do wymiany, obdrapania parkingowe dookoła samochodu) było mniej niż byśmy musieli włożyć na podciągnięcie ceny.
Z głowy, córka się cieszy jeepem z otwieranym dachem teraz.
No i mamy subaru outback, ciemno szary, z relingami dachowymi i bagażnikiem, gumowymi wycieraczkami, także do bagażnika oraz zasłoną do bagażnika, coś czego mężowi brakowało (amerykańskie samochody nie mają, teoretycznie można dokupić, ale cena nie jest niska, nikt nie robi. A tu jest w zestawie).
Wczoraj cały wieczór siedział i czytał instrukcję, odkrywając coraz więcej, co sprawiało mu ogromną radość. No i zabawa z odpalaniem samochodu, włączaniem podgrzewania siedzeń i klimatyzacji z aplikacji.
Jakby ktoś ukradł, to z tej aplikacji możesz go zatrzymać, zablokować.
Jakbym zamknęła kluczyki w środku , to też może uruchomić z dowolnego miejsca gdzie będzie.
Całość- od jazdy próbnej, do przerwy na wyjazd do domu, żeby rozpakować poranne zakupy i przywieźć tytuł własności, sprzedażą im jeepa, załatwianiem kredytu, szkoleniem z obsługi i funkcji, zajęło nam od 11.15 do 3 po południu.
Teraz tylko pogodzić się z faktem płacenia co miesiąc. Ale jak trzeba, to da się radę.
Dziś na obiad pulpety, muszę rozmrozic mięso i sos.
Gratuluje nowego nabytku! Niech Was bezpiecznie "wozi"
Dziękuję bardzo. Mąż zachwycony funkcjami, mnie denerwują, bo wydają dźwięki. Jak nie znajdzie wyłączenia dźwięku, będę musiała się przyzwyczaić, bo poza pikaniem funkcja jest fajna.
Witam poniedziałkowo
Wczoraj przez jakiś czas prześwitywało zza chmur słońce a dziś standard - szaro i ponuro. Tak, czy siak nie narzekam, bo od jutra pogorszenie - wiatr i deszcz. Aura podpowiedziała mi, że warto dziś pojechać do rodziców, trzeba wykorzystać, że jest sucho.
Dzień mam pracowity więc zmykam.
Miłego popołudnia!
Weekend, nawet wydłużony przeleciał ot tak.
Nie wiem kiedy.
W sobotę robiliśmy spore zakupy w sklepie typu makro czy selgros (na kartę członkowską, spore opakowania albo pojedyncze duża pojemność plus minus). Wszystko skanuję na bieżąco, żeby potem nie stać do kasy, płacę w aplikacji.
Lista zakupów była długa. Dopiero w domu sprawdzałam co kupiłam. I nabiło mi dwa razy ręczniki papierowe, na pewno nie zeskanowałam dwa razy. Podejrzenie moje jest takie, że w jakiś sposób złapał kod z innym towarem. Nigdy mi się nie zdarzyło takie coś jeszcze.
I wczoraj byliśmy tam ponownie, bo miałam oddać spodnie córki, ale zapomniałam zabrać w sobotę. I mówię do pani, że było tak i tak, co może z tym zrobić. A ona zrobiła zwrot pieniędzy na kartę.
Spodziewałam się straty pieniędzy, bardziej zakładając informację o problemie, a tu taka niespodzianka.
Ulżyło mi.
Dziś do pracy idę godzinę później. Mam dłuższy poranek, bo nie przestawiałam budzika.