„Dzisiaj rano niespodzianie zapukała do mych drzwi Wcześniej niż oczekiwałem przyszły te cieplejsze dni Zdjąłem z niej zmoknięte palto posadziłem vis a vis Zapachniało zajaśniało wiosna ach to ty…”
Nic dodać, nic ująć – słowa piosenki Marka Grechuty w pełni oddają nastrój oczekiwanego okresu.
Niech ten czas przyniesie nam wszystkim duuuuużo dobrej energii, a ta niech zaopatrzy nas w zdrowie żebyśmy mogli cieszyć się każdym dniem.
Wpadajcie do Kawiarenki żeby podzielić się refleksjami, planować święta, porządki w domu i w ogródku, świąteczne menu albo zwyczajnie cieszyć wolną chwilą w naszej przyjaznej, wirtualnej przystani.
Zostawiam pierwsze oznaki wiosny i tradycyjny okrzyk zwiastujący weekend: Piątek, piąteczek, piąteluniek! Hurra!
Smakosiu co za radosne otwarcie i jakie mobilizujące Ostatnio moja forma była ,jakby to powiedzieć.. rozleniwiona ale po takiej dawce dobrej energii aż chce się wziąć do roboty. Zastanawiałam się czy dziś umyć okna,a teraz jestem pewna ,że tak Przynajmniej na dole, bo na górze innym razem
Zanim zakasam rękawy, chętnie rozsiądę się przy wiosennym stoliku kawiarenki i napiję się herbatki z pigwą Może napijemy się razem?
"Wiosna - cieplejszy wieje wiatr, Wiosna - znów nam ubyło lat, Wiosna, wiosna w koło, rozkwitły bzy. Śpiewa skowronek nad nami, Drzewa strzeliły pąkami, Wszystko kwitnie w koło, i ja, i Ty.
lala lalalalalala. .........
Pięknie otwarta kawiarenka po zimie, cudnie pachnie świeżą zielenią i świeżo zaparzoną kawą i herbatą.... Od razu inaczej, od razu chce się wszystkiego, chce się żyć. Moja ukochana poro roku - trwaj!
Tak tak, teraz czas krokusów. Moje miasto z nich słynie. Wczoraj widziałam dwie, długie aleje pełne żółtego kwiecia. Robi się co raz piękniej. Jeszcze trochę i pojawią się magnolie Forsycje pełne pąków wypatrują słońca żeby wystrzelić. A póki co kupiłam w Biedronce żonkile i zakładam, że jak dziś przyjdę z pracy będą już lekko rozwinięte
Jak wiosennie, radośnie się zrobiło. Dzięki za tyle słońca w tym pierwszym dniu rozkapryszonego marca. U mnie chłodno ma być.
Zaraz się biorę za kuchcenie dla moich bab. Plan jest upiec chleb z mąki migdałowej, wytrawne ciasteczka cukiniowe oraz zrobić podróbę Raffaello, bez migdała w środku, chyba, że kilka zrobię z. Zobaczymy co mi wyjdzie.
Dzisiaj wolne, piąteczek piatunio.
Jak babiniec sobie już pójdzie, to myślę przepalić, wygrzać wędzarnie. I w niedzielę wędzenie, jutro niestety deszcz w prognozie.
Piękna fotka. Z mojego ogródka?? też mamy taką kępkę Witajcie wiosennie i ciepło. U nas fiołki rozkwitają, zmiana kolorów i zapachów, z odcieni żółtych oczarowych na fioletowe. Wystrojona Kawiarenka marcowa, tylko siadać i gadać popijając co kto lubi. Plany i korekty, bo zawsze coś lub ktoś wpadnie czy wypadnie. Dzisiaj od rana zamieszanie, wizyty i przeglądy szuflad. Zaczęłam od parowania skarpetki a skończyłam na układaniu we wszystkich jakie były już zapchane. Tak, na porządki czas. Sama je ogarniam, póki sił starczy. Może kiedyś pozwolę na grzebanie w szafach i szafkach komuś obcemu, ale jeszcze nie teraz Fajnego dnia i miesiąca pod 'batutą nowej Gosposi
Ja na tą chwilę nie umiałabym mieć kogoś do sprzątania i składania ubrań. Wolę już mój nieład i góry prania. Sama myśl, że ktoś miałby dotykać moich majtek i biustonoszy. Albo patrzeć na mój bałagan... Nie, dziękuję.
Pralki pożerają skarpetki. I to jest fakt. U mnie w pracy pralka przestała pracować. Rozebrali system pompujący (bo w tym był problem). I wyjęli dwie skarpetki, przy silnym wirowaniu potrafią wejść za gumę uszczelki. Jak się zwinie w kulkę, zatka przepływ, ale jak pójdzie jak wąż, na długość, chyba ma szansę wylądować na miejskim kompoście. Chyba, bo nie wiem, tylko sobie wyobrażam.
Młode pokolenie nosi jakie się wylosują z szuflady czy szafki, bez parowania. A u mnie skarpetki muszą pasować kolorystycznie i wzorami do reszty ubrania. Albo chociaż być neutralne. Gdzieś widziałam mema, że pojedyncze skarpetki wracają w nadmiarze pokrywek od pudełek plastikowych, które do niczego nie pasują (jak kto woli odwrotnie).
Witam sobotnio Hm ...nie napiszę nic o pięknym poranku. Niestety pada deszcz albo siąpi i jest tak szaro, że aby zrobić dla Was fotkę z kawą musiałam pozapalać światła. Wstałem przed 7-mą. Wyspałam się i chyba tradycyjnie sporo mi się śniło, ale już nie pamiętam. A Wy często śnicie? Macie takie sny, które się powtarzają? Może macie ochotę podzielić się nimi?
Wczoraj odebrałam przesyłkę z moją żółtą, skórzaną torbą z Vinted. No normalnie jestem bardzo miło zaskoczona. Jest świetna. Obawiałam się tego koloru ale on jest stonowany, taki bardziej pastelowy. Na dodatek torba w idealnym stanie a zapłaciłam z przesyłką 32 zł
Mam na śniadanie bajgla z makiem a do tego pomidor i gotowane jajka. Kupiłam jakaś przyprawę z Prymatu do jajek i chcę ją wypróbować. Jak będzie ok, to wstawię zdjęcie.
Zapraszam na kawę
Dopisano 2024-3-2 11:53:53:
Zjadłam jajka i zapomniałam, że miałam spróbować nową przyprawę. Hm...póki co nie napiszę jak smakuje.
Witam. Och, jakie piękne i dorodne żonkile, a do tego kawusia... aż zapach doleciał do mnie po przekątnej kraju. Ja jeszcze przed kawą, wstałam późno, zanim śniadanie na raty i "deserki" w postaci leków, to kawa dopiero w następnej kolejności. Smakoaiu, pytasz o sny? no ja mam ich całe bogactwo, chyba nie śpię normalnie, tylko cały czas śnię. Wczoraj np. tak intensywny miałam sen, tak się darłam na kogoś, że mój głos mnie chyba obudził, a ja gadałam dalej. Najwięcej jednak śni mi się chyba nad ranem. Z reguły po jakimś czasie zapominam, choć jeden pamiętam ciągle z detalami. Pisałam o tym 3 lata temu, a sen dotyczył mnie i koleżanki z pracy, która dała mi garść tabletek z komentarzem, że na 4 lata mi wystarczy. W niektóre sny wierzę, np. jak mi się śni mięso, takie świeże, albo drzewko na mojej działce pełne śliwek czerwonych /ten sen czasem mi się powtarza, mimo, że nie ma tam takiego drzewka/ to wiem, że coś niedobrego będzie. Ależ się rozpisałam.
Pogoda u mnie bez deszczu, ale jakoś mgliście i dziwnie, jak w Londynie niemal.
Dziś piekę chleb pszenno-żytni na drożdżach /na zakwasie nie umiem i nie lubię/ oraz planuję chałkę - tej nigdy chyba nie piekłam, albo nie pamiętam.
Coraz bardziej wiosennie ,a dzięki żonkilom to nawet przedświątecznie. Powoli zaczynam odczuwać ten klimat Wczorajszy dzień był pracowity. Umyłam okna,ale podejrzewam,że na święta umyję jeszcze raz. Pogoda dziś jakaś taka ciężka, chyba wyż i nie najlepiej się czuję. Jak ma być deszcz ,to kolana bolą. Taki to ze mnie meteopata Dość narzekania. Czas pomyśleć o obiedzie. Dziś kalafiorowa. Dawno nie było ,a mężowski kupił dorodny okaz.
Sny...Miewam codziennie, niestety nie zawsze je pamiętam. Czasem są fajne, czasem mniej i zdarzały się powtórki ,takie senne deja vu. Zdarzyło mi się nawet wyśnić jeden dzień z przyszłości. Niestety nie był to dobry dzień
A tymczasem pora się herbatki napić ,bo druga kawa to za dużo jak dla mnie/ Napijecie się?
No to i ja dotarłam. Pospałam porządnie, do 7, zeszłoby mi chwilę dłużej w łóżku, ale złapał mnie skurcz w łydkę, że wyskoczyłam jak z procy A jak już byłam na podłodze, to poranny rytuał łazienkowy upomniał się o swoje prawa.
Mnie się rzadko coś śni. Zapadam w sen, jak się położę. A jak się zdarzy to jakieś dziwolągi, które są tak dziwne, że rzadko pamiętam. Ale zdarzyło mi się kilka razy śnić, obudzić się, bo takie dziwy były, zapaść w sen i śnić to samo dalej.
Ale żeśmy posiedziały z babami, poklapotaly, było naprawdę miło. Wędzarnia przepalona, jutro można działać.
A dzisiaj leniwie. Pranie, roomba poodkurza, wieczorem przygotowanie mięsa. Z kuchennych rzeczy to tylko ugotuję złotą pastę na odporność. No i obiad.
Bo lodówka pełna. Oczywiście polskie baby przyszły z darami, ja przygotowałam swoje. I tak zrobiła nam się ogromna impreza za stołem.
Pierwsze to wytrawne placuszki-ciasteczka cukiniowe na ostro. Drugie to kulki rafaello. Trzecie to chleb z mąki migdałowej i sera philadelphia, adaptacja przepisu na gofry (nie pierwszy raz zresztą).
Jak ja lubię czytać o snach. Cieszę się, że opisałyście swoje doświadczenia. Ja też często śnię. Ponoć te, bliżej naszego przebudzenia porannego, są częściej pamiętane. Nie mam pewności, ale moim zdaniem wszystko to ma głębszy sens - śnimy, aby przerobić jakieś emocje i oczyścić je. Wierzę też w wyższe energie, które podpowiadają nam rozwiązania lub ostrzegają, ale to długi temat i trudno o tym pisać w takim poście. Każdy z nas ma pewnie różne doświadczenia w tym temacie. Ogólnie mówiąc jestem z dania, że nic w życiu nie dzieje się przypadkowo. Wszystko jest po coś...sny również.
Witam niedzielowo Usiadłam sobie z herbatą, otworzyłam okno w sypialni i słucham jak śpiewają ptaki. Na bambusach jest sporo wróbli i to one lubią tutaj ożywiać radośnie przestrzeń. W domu mam totalną ciszę. Sąsiedzi chyba jeszcze śpią. Zakładam, że tradycyjnie w porze obiadowej będą tłuc schabowe U Was też czasami takie odgłosy przychodzą od sąsiadów? Jeszcze wczesna godzina, ale wyspałam się. Lubię te moje spokojne poranki. Włączyłam rano YouTube i posłuchałam kolejnej audycji Roberta Bernatowicza. Chyba dzisiaj będę pogodny dzień, ale nie planuję wychodzić. Przez cały tydzień gdzieś się spieszę i ciągle brakuje mi czasu żeby pobyć w domu więc lubię tak wykorzystać niedzielę. Wiecie co, stwierdzam, że ostatnio nie mam ochoty oglądać TV. Często te programy czy filmy są tak ogłupiające i tak płytkie, że zwyczajnie szkoda na to czasu. Nie macie takiego odczucia?
Co dziś planujecie na obiad? Ja mam opcję związaną z tym, że ciągle jest pełna zamrażarka i muszę ją powoli opróżniać. Tak więc czekam na natchnienie, bo póki co nie wiem co jeść. No ale jest jeszcze czas na wybór
Spoglądam na wazon - żonkile rozwijają się bardzo powoli. Mam nadzieję, że zobaczę pełne kielichy, nim uschną.
Witam. Zacznę od kwiatów... dodaj troszkę cukru do wazonu, przyśpiesza rozkwit. Zbieram różne ciekawostki, w tym również jak przedłużyć żywot kwiatów ciętych. Zapewne to znacie, ale wkleję: Żonkile – należy włożyć do wody, przyciąć wszystkie razem i odczekać ok. 2 godzin — żonkile wydają taki szlam; po upływie mniej więcej 2 godzin wylać wodę, nalać świeżej i można żonkile znowu włożyć do wazonu; codziennie przyciąć łodygi kwiatom i nalać świeżej wody… i czysty wazon! /lubię stać w prostym wazonie, cała niemal łodyga zanurzona w wodzie /jakieś 10-15 cm poniżej kwiatka/ – lub zaparzamy zawsze końce ,
A teraz do rzeczy, czyli szara codzienność. Pogoda dziś zapowiada się ładna, jest od rana jasno i słonecznie. Jednak prognozy na przyszły tydzień... lutowe, nawet -3 st. w nocy.
Dziś na obiad u mnie barszcz czerwony, pieczeń rzymska z jajkiem na twardo, ziemniaki z koperkiem i sałata lodowa, nie wiem jeszcze w jakiej postaci ona będzie. Na deser do kawy - wafel przełożony kajmakiem, herbatnikami i raz dżemem z czarnej porzeczki. Przynoszę też do kawiarenki, kto ma ochotę, proszę się częstować. A i mój chleb, trochę zbyt przypieczony, bo jak zwykle wydawał mi się za blady i dałam mu dodatkowe 5 min. pieczenia. A poza tym... miłej niedzieli.
Dzięki Ci dobra kobieto za żonkilowe porady. Oswieciłaś mnie, że nie zmieniłam wody a o podcinaniu, to nawet nie pomyślałam. Przeczytałam i wystrzeliłam jak pedarda do swoich kwiatków. Wszystko wykonane jak kazałaś Ale coś one już marnie wyglądają a jeszcze nie do końca rozwinięte Kawę mam, to chwycę Twojego wafla i zmykam. Dziękuję
Pięknie witam i słonko ślę, bo u nas świeci wiosennie. Koty chrapią Tofik nawet głośno, Dalunia cichutko, jak to ona. Psinka na spacerku więc mam chwilę na pisanie. Ostatnio jestem zabiegana i wymęczona, wczoraj to nawet nadprogramowego veta musieliśmy odwiedzić - Lu złapała kleszcza i trzeba było go wyrwać a potem gnać po tabletkę by kolejne z niej spadały albo padały po wkłuciu. Poza tym wiosna, kupiłam worek ziemi do siewu i pikowania, półki z nasionami omijam. Tylko torfiaczki do pomidorów muszę upolować. Obiad ruski w waflach /jeden na spód, 2gi na górę bo zwijać nie mogłam/ a dokładka w plackach tortilli składanych na pół. Wg mnie te w plackach są lepsze, podsmażone na maśle klarowanym. Dzisiaj chyba biała kiełbasa z chrzanem i cukinią, ogórkami musztardowymi - trzeba wyjadać ostatki z półek, bo niebawem świeże będą ogórki i cukinki. Nie piekę, mam albo ptysie do podjadania, albo inne przegryzki i ogólnie ograniczam słodycze - sukcesy takie se, ale staram się ile silnej woli starcza.
Sunia już wyspacerowana, poleguje obok więc na jej michę czas, moją kolejną kawę i czas do garów, patelni a potem pit'owanie nas czeka. Chcę rozliczenia odbębnić by świętować spokojnie. Udanej niedzielki Wszystkim życzę
W niedzielne przedpołudnie. Właśnie posililiśmy się rosołkiem. Na drugie trochę musimy poczekać. Na pewno będzie surówka z kiszonej kapusty, a mięso chyba pręga z rosołu z ziemniaki. Nie chce mi się nic więcej robić. Podobnie jak Smosia jestem jakaś wymęczona, ale zawsze mam tak na przedwiośniu.
Podobno w połowie miesiąca zima ma znowu powrócić. W marcu jak w garncu jak mówi porzekadło, więc wszystko możliwe. A tymczasem wracam do kuchni.
Wreszcie i ja dotarłam. Od 6 rano próbuję się zaprzyjaźnić/poskromić nową maszynę. Idzie po grudzie. Dobrze, że na premierę trafiło mi pastrami. Bo na tyle godzin co ono potrzebuje, to dymu zalapia. I na pewno się upiecze. To inny typ wędzarni niż miałam, działa trochę inaczej. Ja ciągle próbuję poukładać sobie wszystko w odniesieniu do starej. Po tych trzech godzinach, wielokrotnym studiowaniu instrukcji, wygląda na to, że zaczyna działać.
Na śniadanie w końcu chleb z mięsnym smalcem. Zostawiłam specjalnie chleb w piątek, a mąż wziął podzielił i zamroził. Ja wczoraj do chleba, a tam pusto. Oj jak się wściekłam. Taka byłam nastawiona na to. Zjadłam mój chleb z miodem. Plus ogórek komserwowy.Ciut za mało smalcu w stosunku do mięsa, informacja na przyszłość.
Tak moje mięso wygląda w wędzarni, po tych trzech godzinach. Jeszcze 7, potem trzeba zawinąć w papier na kolejne 4. Po 14 ogółem powinno być gotowe, wtedy trzyma się w papierze aż ostygnie. Do lodówki, jak się porządnie schłodzi, gotowe do krojenia. Tak będzie wyglądał efekt końcowy, zdjęcie z poprzedniego wykonania.
Akurat, kolorowych - takie podobno tylko wariaci mają A tak serio to od dawna nie mam snów bo sypiam jak zając pod miedzą - Lu nas wyprowadza w nocy bo musi ... często tylko po to by węszyć dokoła. Jak nie wyjdziemy na czas z nią, to mamy dodatkowe sprzątanie piwnicy albo przedpokoju Wczoraj ciut odespałam zarwane nocki w dzień, fajna taka drzemka ale to tylko gdy eM dyżuruje i wyprowadza naszą piękność / jest tak ładna, że wszyscy zachwycają się i wypytują skąd i gdzie taką fajną znaleźliśmy/.
Piękna ta wiosna niemniecka Lada tydzień i do nas wpadnie, mam nadzieję - dywany fiołkowe już u nas rozłożone, pachną cudnie, słodziutko, teraz kolej na kwiatki nadrzewne
Jaka dziś piękna pogoda, słoneczna ,ciepła ,aż grzech siedzieć w domu. Mimo tej zajawki pogodą ,chętnie wstąpię do kawiarenki na kawę i pogaduszki.
Niedziela minęła spokojnie, bez deszczu i wiatru, bo ostatnio takie bywały. Byłam na cmentarzu ,a tam powywalane znicze i stroiki. O dziwo nie potłukły się,pewnie dlatego ,że obok pomnika trawa. Muszę w najbliższym czasie się wybrać i pomyć ,bo jak ma jeszcze zima przyjść ,to lepiej to zrobić wcześniej.
A poza tym nic nowego. Dzień jak co dzień. Na obiad będzie Gyros jak z knajpy
A u mnie "Gyros jak z knajpy' nie istnieje bo poszukiwana strona wybyła bezpowrotnie. Nie mam go w ulubionych więc nie poczytam i nie upichcę. Dzięki za pomysł
Ja to się zbieram do pracy Alman, chwila mi została, to wpadłam coś napisać.
Pastrami już siedzi w lodówce, wieczorem pokroję na kawałki i popakuję próżniowo. Roboty wiele nie ma przy wędzeniu, takiej czysto fizycznej. Tylko potrzebna jest cierpliwość- czekanie na gotowe, wcześniejsze przygotowanie mięsa- peklowanie. No i w trakcie wędzenia trochę chodzenia, bo doglądać trzeba. Niby robi się samo, ale jak sobie pójdziesz- a to zagasnie, a to rozgrzeje za mocno. Przy doglądaniu wędzarni ogarnęliśmy całe obejście, wycięte wszystkie pohuraganowe uschniete krzole. Mąż ma ręce jakby walczył z tygrysem. Mamy pięknego kujaka, z rodziny jeżyn. Pięknie kwitnie, potem ma owoce, nie takie jak jeżyny. Drugi wyglądał jak czarny bez. Owoce mocno trujące dla ludzi. Ale ptaki jadły. Kiedyś sprawdzałam nazwę nawet, już nie pamiętam, ale w Polsce to jest roślina w sprzedaży. Nie wiem czy dookoła domu teraz wygląda lepiej, bo sterty wyciętych habazi leżą. Muszę sprawdzić jak jest z odbiorem tego. Bo zaciągnąć nad kanał to trochę sporo jest. A palić się boję, domy z tektury, jakby powiało mocniej...
Dzisiaj na obiad zupa ze słoika, jeszcze nie wiem jaka, co się wylosuje. A jutro sery, winogrona, jabłka i orzechy.
Wiecie mam kompletną sklerozę. Kupiłam ricotte do czegoś. I za chiny nie pamiętam co to miało być. Nie lubię jej smaku, więc musiał być jakiś przepis. Ale przejrzałam ostatnio zapisywane, nic z ricotta nie ma. Nie było to lasagne (w zasadzie tylko do tego kupowałam), bo mam zamrożone jeszcze, pewnie zjemy w czwartek, żeby ubyło. Muszę coś wymyślić. Dobra spadam do pracy, samo się nie pójdzie.
Ricotta podobno do pomidorówki pasuje, czytałam gdzieś, sama nie jadłam bo u nas pomidorówek nie ma, chyba że z nadmiarowych, świeżych pomidorków i wtedy jej nie zabielam bo i tak jest pyyyszna. Smacznego
Raczej nie. Ale nic to, już znalazłam inny przepis. Rolada z cukinii z "kremem" z ricotty. Plastry cukinii, zalane ubitymi jajkami z dodatkiem drugiej potartej cukinii. Upieczone. I potem zrobiona z tego rolada. Mówi mi, że powinno być dobre, rolada szpinakowa to jajka i szpinak, wychodzi super. Jak się uda, przetłumaczę i wstawię przepis.
Witam wtorkowo Gdzieś mi uciekł poniedziałek. Nie było chwili żeby do Was zaglądnąć. Jakaś dziwna gonitwa. Dziś powinno być lepiej, ale popołudnie mam bardzo zajęte więc znowu dzionek ucieknie. Pogoda jeszcze mało wiosenna, ale forsycje się nie poddają i powoli rozwijają żółte kwiatki. Bidulki rano miały mróz. Oby im nie zaszkodził. Mi jakoś chłodno ciągle. Zmarzluch jestem i tyle. Przez to nie umiem się "ciuchowo" przestawić tylko chodzę cały czas w tych ciężkich, zimowych rzeczach.
Właśnie zrobiłam gorącą herbatę z cytryną, sokiem z czarnej porzeczki i z goździkiem. Częstujcie się. Dobrego dnia
Dziś już wyraźnie chłodniej. A jutro ma być znaczne obniżenie temperatury. Na powrót zima? Podobno. Jeśli nawet to nie na długo. Grunt ,że w kawiarence wiosennie i smakowicie. Ekkore szykuje nam dorodne wędliny ,Alman wypieki. Chałeczki miodzio. Niestety ja nie jem nic. Chyba nawet w Dzień Kobiet sobie odpuszczę, chociaż? W sobotę idziemy z córką na babską imprezę ,niektórzy nazywają to babskim combrem. Moja bratowa chodzi co roku ,ja idę pierwszy raz. Podobno jest super. Mam nadzieję, bo ja mało imprezowa A Wy kobietki co planujecie z okazji naszego święta, a może dacie się zaskoczyć swoim mężczyznom?
Niby wiedziałam, że zbliża się Dzień Kobiet, ale nawet nie pomyślałam żeby zerknąć w jaki dzień przypada. No proszę! Toż to będzie kochany piąteczek Dla mnie to już prezent sam w sobie Hm...nie lubię obchodzić tego dnia w pracy. Właśnie przerwałam pisanie do Was, bo wpadłam na super pomysł - wezmę sobie dzień urlopu. Jupi! Ale mnie oświeciło! Ma być ładna pogoda więc to będzie najlepszy sposób na świętowanie. Zrobię długi spacer. W lodówce mam lody
Dzisiaj czas mi ucieka jak nie wiem. Dzień się szybciej skończy, nie wiem czy dobrze, czy źle. Deszcz się skończył, czas na obeschniecie, bo jutro kolejna runda. Rośliny potrzebują tego.
Wczoraj do pracy poszłam w dwóch różnych butach, oba czarne. I nie zauważyłam tego nawet ubierając w pracy, przed wyjściem do szkoły. Dopiero przy samochodzie. Pojechałam do domu przebrać potem, bo choć nie czułam dyskomfortu noszenia, to dyskomfort psychiczny ogromny. Dzisiaj mam już właściwe.
Moje pastrami popakowane, pyszne mi wyszło, choć wydaje mi się mało słone. Zobaczymy za jakiś czas czy mi tylko smak się zwichnął chwilowo. Mąż mówił, że idealne. A ja sobie zjem z żurawiną z chrzanem albo jakimś ostrym sosem. Na jutro zrobię zapiekane kanapki reuben - wołowina, ser i kiszona kapusta, z sosem rosyjskim, w wersji otwartej, nie podwójnej, zjemy więcej farszu niż chleba.
Dnia kobiet jakoś nie świętujemy. Nie oczekuję niczego. Czasami dostanę kwiaty, a córka banknot do wydania. I tyle. Teraz pewnie nic, bo będzie gorączka przedwyjazdowa męża, leci w sobotę do Vancouver na tydzień służbowo. Nie oczekuję, że będzie pamiętał.
hahaha przypomniało mi się, z czasów wczesnego okresu pracy... moja koleżanka /obecnie nawet trochę przyjaciółka/, pracowała w razem z mężem tzn. on też pracował w tym banku... i kiedyś wpada do pokoju prawie zielona ze złości, bo spotkała na korytarzu swojego męża i dostrzegła, że ma dwie różne skarpetki, w różnych nawet kolorach... zrobiła mu awanturę i wygoniła do domu, by się właściwie ubrał.../na szczęście mieszkali na następnej ulicy/. A buty dwa różne.... i dziwić się prezesowi.... hahaha
Mnie się też raz zdarzyło wyjść z domu w dwóch różnych butach. Spieszyłam się na mszę,na szybko wcisnęłam na nogi i do samochodu. Jakoś dziwnie mi się szło ,ale nie zwracałam szczególnej uwagi. Dopiero podczas procesji patrzę,a ja mam dwa odmienne buty,dobrze ,że oba czarne ,ale mimo wszystko jeden miał obcas nieco większy Żeby nie narobić sobie obciachu ,wróciłam do kościoła ,a wyszłam jak wszyscy poszli Do dziś się z tego śmieję ,jak mogłam tego nie zauważyć
Dobry wieczór Gdyby nie kolejna kawa już pewnie chrapałabym po dniu: *zamówienie dla zwierzaków, już świąteczne bo rabaty traciły ważność; **walka z nornicami i bluszczem w ogrodzie by leszczynka 'pogięta mogła odbić na wiosnę /piękny prezent a ciągle ma u nas jak po grudzie, nie poddaję się i zadbam by znowu pięknie wyglądała i owocowała/ ***mopowanie i odkłaczanie domu bo Lu linieje, kociarnia też troszkę. Teraz jeszcze tylko zaleję świeżą wodą miski i mogę odsapnąć. Dzisiaj powtórka z indyka była, eM jak zwykle marudził, ale zjadł bo nic innego nie miał.
8 marca znowu, kolejna rocznica mojego konta na WŻet i nasze balety, u nas chyba na słodko. Poza tym nic nowego, cisza i spokój bo każdy planuje lub już zaczął porządki. Fajnego wieczoru i spokojnych snów, może nawet wariackich - kolorowych
Ależ to piękne. Normalnie jak obrazy. Można wywołać na dużym formacie i powiesić na ścianie. Cudeńko!
Teraz mi się przypomniało, że kiedyś robiłam zdjęcia wzorów w mroźny dzień, które zauważyłam na masce samochodu. Też skojarzyły mi się z obrazami. natura "maluje" najpiękniej
Nie ma piękniejszych kolorów, obrazów i rzeźb od tych malowanych przez naturę dumna jestem, że to nie tylko moje fotki, ale i roślinki z mojego podwórka, hodowane i kształtowane latami
Witam środowo Obudziłam się z myślą, że wczoraj napisałam podanie na piątkowy urlop. Ech! Jak mnie ta myśl uradowała To dzięki Wam, bo wspominałyście o Dniu Kobiet i wtedy mnie oświeciło, że można celebrować na różne sposoby Cieszę się jak głupia Już dzwoniłam do mamy i umówiłam się z Nią, że przyjadę i zrobimy sobie długi spacer a potem przyjadę do rodziców na obiad. Kupie po drodze jakieś ciasto i będzie fajnie
Zaraz zaczną się schodzić do pracy więc szybka herbata i zabieram się za papiery na biurku.
Witam. U mnie pada... po szybach deszcz dzwoni, deszcze dzwoni jesienny... a miała już być wiosna... Miałam zacząć porządki wiosenne, ale kończy się na razie na "miałam"...jakoś nie czuję ani wiosny, ani zbliżającej się Wielkanocy. Dziś mam ochotę na placki ziemniaczane, może nawet zrobię. Mam problem z jedzeniem, wyskoczyła mi krostka na niemal czubku języka, nie mogę jeść, ani za dużo gadać... może znacie jakieś sposoby na likwidację jej? Trzymajcie się ciepło.
O tym samym pomyślałam. Tyle, że ja robię 1/4 wody utlenionej. Na wszystkie ustne schorzenia i dolegliwości.
Alman jak masz pypec na języku, znaczy ktoś Cię obgaduje, tak się kiedyś mówiło.
Gdy zaczynałam aparat, to ciągle miałam zajada i wypryski w ustach, płakałam właśnie wodą utleniona. Czasami mam też po dentyście, gdy ciała obce mam za długo w buzi. Ciort wie dlaczego, bo przecież wszystko sterylne.
Wiem, znam... ktoś jak nic mnie obgaduje... ten niby pypeć to wielkości główki od szpilki, dziś już czwarty dzień mnie boli, ale rano dostrzegłam go wreszcie, bo zrobił się żółtawy, teraz już go nie widzę, może pękł, odkaziłam ozorek wodą utlenioną. Dzięki z porady, z Wami to jednak nie da się zginąć.
Woda utleniona H2O2 ?? chyba taki wzór ma jest dobra na wszystko. Nawet jak mnie nikt nie , to wlewam 1n lub 2wa 'chlusty do nakrętki z płynem 'ustnym i odkażam jęzor, dziąsła skutecznie.
Hej, heeej Wreszcie odtajałam po wczorajszym maratonie w ogrodzie i bieganiu za Lu. Padłam na nos, wszystko mnie bolało i cała oczadziała byłam - szok tlenowy chyba po zimowym zaleganiu w domu. Trochę zbędnych chabazi ubyło, ale do ładu i składu jeszcze daleko. Jak pogoda dopisze to przed Świętami skończę, chyba że wir domowych porządków mnie wciągnie. Ja tak mam - jak hazardziści, wpadam w amok i nic, nawet głód i zmęczenie mnie nie powstrzymają, myję lub składam, wywalam zbędne graty. U nas ładnie, słonecznie choć chłodno. Byle bez deszczu, pójdę na grządki rozsypać granulat koński, może trochę przekopię ile ręce i nogi wytrzymają, reszta poczeka na eMa. Co gotujecie, pieczecie bo ja prawie nic. Jak post to post, małe przegryzki i kefir lub jogurt. Dzisiaj chyba schab na szybko z makaronem lub fasolką. Wcinam już moje kiełki, mieszanka ostra smacznie i szybko urosła, brokuł dogania ją a ziarenka wzmacniające powolutku wysuwają antenki mocy Fajnego dnia i udanego pichcenia drogie
Hm...kiełki mówisz. Jej, przecież miałam się za nie wziąć, ale ciągle zapominam i kupuję kolejne pudełko z Lidla. Najlepsze są dla mnie kiełki słonecznika. Zrobię w domu przegląd, które nasionka zostały i chyba wreszcie "wystartuję"
Kolejny dzień uleciał. Wczoraj było dwa lata jak teściowa zmarła. Kiedy to minęło.
Ja w tygodniu mam gotowanie na szybko, wracam późno, więc tak musi być, żeby nie jeść na 5 minut przed łóżkiem. I tak nie jest dużo więcej, ale zawsze coś. I mieliśmy kanapki reuben, na ciepło, z kiszona kapustą, serem i wołowiną, jakie to dobre było. Zrobiłam jednak zamknięte, na grillu, żeby nie ofaflac sobie paluchów za mocno. Musi być powtórka. I tak ciągle mam za dużo pomysłów, za dużo jedzenia, a za mało mocy przerobowych, coraz mniej w człowieka wchodzi. A dziś pewnie będą parówki zapiekane z serem. Chyba, że coś innego mi się wymyśli.
Na razie ciepło i mokro. Wczoraj lało calusieńki dzień. Jak wracałam z pracy, to jechałam przez pogodę w kratkę- leje, sucho, słońce, leje. Na ulicy głównej lało okropnie, a jak skręciłam na swoją, to miałam piękną pogodę. Następna dostawa deszczu w sobotę.
Ekkore z okazji 20 lat Twojego pobytu tutaj ,przyjmij najlepsze życzenia
Dwie dekady to szmat czasu ,jakby nie było jesteś wużetową weteranką w dodatku aktywną po dziś dzień, z czego ogromnie się cieszę, bo mnóstwo wnosisz na stronę. Przepisami i obecnością. Dziękuję ,że jesteś
Ekkore jesteś wspaniałą Żarłoczką i bardzo wytrwałą też co jest rzadkością teraz. Tak, zgodnie dodaję, że wnosisz bardzo wiele cennych pomysłów i fotek wycieczkowych, porad życiowych i ogólnej 'miłości do życia i jedzenia Jesteś po prostu 'The best
O dziękuję bardzo, sama nie pamiętałam. To szmat czasu. Wz dało mi wiele kulinarnie. Nauczyło gotować, rozwinęło wyobraźnię kulinarna. Nie wiem czy byłabym w kuchni tu gdzie jestem teraz. Do tego super pogaduchy, wzloty, upadki, emocje, radości wielkie, smutki, odejścia, czasami powroty. Takie prawdziwe wirtualne życie towarzyskie, które teraz wszędzie jest w zaniku.
No i edytor przepisów, uwielbiam go. Ciągle dodaję nowe, zapisuję moje pomysły, bo zapomnę za chwilę. A jak jeszcze komuś się przyda, to niech korzysta. Wszystko drukuję do pdf, żeby nie zginęło wraz ze stroną
Piękne niebo za szybą - jest niebiesko i bardzo słonecznie. Dziś idę na pogrzeb do ojca kolegi z pracy. Jak by nie patrzeć, to ta aura daje nadzieję... Ja wierzę, że po jednym życiu jest kolejne, że wszystko jest po coś, że musimy doświadczać i tego złego i dobrego...
Kupiłam wczoraj koper włoski czyli inaczej fenkuł. Lubicie to warzywo? Ja bardzo. Teraz jest akurat do kupienia więc korzystam, jak tylko pojawia się w ofercie. Smakuje mi na surowo i też delikatnie podsmażony a potem wymieszany z jajkiem jako dodatek do klasycznej jajecznicy. Takie mam na jutro zaplanowane śniadanie No a dziś na obiad, to chyba kalafior. Piszę chyba, bo u mnie to tak jest, że najpierw się nastawiam, że tak a potem wpadam do domu i zaczynam myśleć, że może coś innego...?
Słuchałam wczoraj krótkiego filmiku o oliwach. Myślę, że warto go wkleić nawet dla przypomnienia ile dobrego dają nam poszczególne tłuszcze: https://www.youtube.com/watch?v=Y6Gob0nD1pY
Nigdy nie jadłam fenkułu ,choć obiecałam sobie w zeszłym roku ,że go kupię i wypróbuję. Może to już czas?
U mnie dziś na obiad także kalafior. Właśnie go gotuję. Będzie w formie klasycznej, czyli na maśle z bułką tartą. Może jeszcze zrobię krupnik ,bo dawno nie było
Witam. Coś funkcjonuję na zwolnionych obrotach ostatnio. Fakt, że noce mam nieprzespane i rano śpię dłużej, a nawet potem jak już się obudzę, to z rozkoszą wyleguję się jeszcze w pieleszach... nie muszę się nigdzie śpieszyć, choć mam sporo "deserków" do skonsumowania i wypadałoby mniej więcej choć o stałej porze to robić. A do tego pogoda nie zachęca do działania... szaro, zimno i nie ma chęci na porządki wiosenne. Za to przygotowałam już menu na święta. Okazało się bowiem, że wszystkie dzieci i wnuczęta tęsknią już do wspólnego śniadania wielkanocnego, jako że choroby i wirusy trochę te wspólne świętowania przerzedziły. Cieszę się z jednej strony, ale z drugiej trochę mnie przeraża, czy dam radę przygotować wszystko na czas dla 12 osób. Dzieci oferują pomoc, ale ja jestem zosia-samosia i nie lubię, żeby mi się ktoś plątał po kuchni, a znowu nosić się z jedzeniem przy wariancie, że zrobią i przyniosę to też wydaje mi się jakieś bez sensu. Rozważę, że może niech zrobią sałatki, to łatwo przenieść. Dziś na obiad zapiekam ziemniaki w śmietanie, ja zjem z maślanką, a M doje resztę mięsa do tego, bo on mięsożerny. Zupa dla niego też jest wczorajsza.
Ostatnio też przypomniałam sobie o kiełkach, z tym że nigdy nie robiłam sama... czy to trudne do zrobienia? ja kupuję w osiedlowym sklepie, zwłaszcza z rzodkiewki, innych jakoś nie mam odwagi spróbować. Doradźcie, które jeszcze polecacie?
Jutro będzie dzień pierogowy, zrobię ruskie, ale chodzą za mną jeszcze takie z żółtym serem, małą porcję na próbę, podobno pyszne.
Ja polecam wszelkie kiełki, najbardziej słonecznik i gotowe mieszanki ostre i te podnoszące odporność. Jak?? w słojach 1,5 lub 2 litry, codziennie zalewam wodą letnią, przegotowaną i odsączam /słój nakryty sitkiem gęstym i wylewam wodę/. Okrywam ręcznikiem kuchennym, mocuje gumką lub sznureczkiem i: przez dzień lub dwa nakładam pokrywkę, potem zostaje tylko ręcznik. Słoje leżą na parapecie zach., pod denka zwijam ręcznik frotowy, będzie woda miała odpływ i kiełki nie zgniją. Ot cała moja hodowla kiełkowa.
Dobry dzień bo świąteczny Będzie słonecznie i świątecznie, mrozik leciutki zaraz zniknie i można wyruszyć na spacery, do parku czy jeszcze dalej. Świętujmy póki w naszych sercach i głowach chęć do życia i zabawy gra
A co do kiełków, przepis z opakowania mieszanki wzmacniającej odporność: produkcja kiełków w słoiku
*nasiona wsypać do słoja i zalać zimną wodą, odstawić na 2-3 godziny 2*wodę zlać, nasiona przepłukać parę razy 3*nakryć słoik gazą, obwiązać, ustawić do odcieknięcia w ciepłym, nienasłonecznionym miejscu, do góry dnem pod odpowiednim kątem, tak aby nadmiar wody mógł swobodnie spływać 4* kiełki przepłukiwać wodą 2 razy dziennie 5* po paru dniach kiełki są gotowe do spożycia /niektóre, np mieszanka pikantna po 2ch, inne po 5-6ciu dniach/. Na zdrowie i dla urody Pań Pozdrawiam serdecznie i życzę świetnej zabawy w tym wyjątkowym Dniu
Witajcie Kochane Kobitki! Wszystkiego co się szczęściem zwie życzę Wam i sobie w tym dniu. Powiem, że bardzo lubiłam ten dzień w mojej pracy, ale o tym już pisałam.
Gratulacje dla Jubilatek WŻ-towych... to dopiero sukces i wytrwałość, a i wierność, wytrzymać tyle lat w jednym miejscu.
Produkcja kiełków to pewnie nie dla mnie, nie mam tyle cierpliwości, łatwiej kupić gotowce. U mnie słoneczka brak, jest chłodno i taka aura nie ma nic wspólnego z wiosną.
No to może po kawałku wirtualnego torcika do kawusi? bezowy, może być? częstujcie się.
Bardzo dziękuję i namawiam do słoikowego pędzenia kiełków, dzisiaj do piwka świetnie nam podpasowały brokułowe Takich gotowców nie kupisz, a jaka oszczędność wiem, nie musisz oszczędzać, wypasiona emerytura pozwala na wygodnictwo, nie to co moja
Smosiu gratulacje z okazji rocznicy WZ. Kawał czasu.
Miałam mieć wolne, ale nie mam. Dodam, że wcale go nie chciałam. Wczoraj powiedziała mi smsem, kilka minut po wyjściu do pracy (jakby nie mogła osobiście), że ta druga opiekunka może przyjść, to ja mam wolne. No ok. Ale byłam zła, za traktowanie. Jutra mała ma ostatni dzień szalonego tygodnia w szkole, każdy dzień jest inny. Były szalone włosy, ubrania niepasujące do siebie, kapelusze. Dzisiaj są skarpetki. I oczywiście ona chce iść do szkoły, od razu przy wejściu matki (z tą drugą nie chodzi, zostaje w domu). To ta do mnie czy nie mogłabym zawieźć rano. Odebrać miałby mąż, choć nie uzgodniła tego z nim. Czyli pewnie byłabym ja. Zgodziłam się, choć słychać było, że coś nie tak. Bo mam wolne, a jednak nie mam. To rozwala cały dzień z planem czy bez planu.
W końcu powiedziałam, nie pierwszy raz zresztą, ale tym razem chyba pierwszy z takim niezadowoleniem z sytuacji. Że wolne ok, ale niech będzie wtedy kiedy ja potrzebuję, daję terminy z wyprzedzeniem. I sama organizuję sobie zastępstwo. Albo na stałe - że każdy tydzień mam wolny dzień. Że zrobi jak uważa, jej dzieci, jej pieniądze. No to odwołała tamtą. O 18 wieczorem, przed dniem pracy. I ja pracuję. Nie lubię mieszania dzieciakom w głowach. Zabierania im poczucia bezpieczeństwa, ciągłych zmian, gdy sytuacja tego nie wymaga. Jak można tak postępować. Za dobrze mi płaci, za bardzo potrzebuję tych pieniędzy na zobowiązania w Polsce. Ot życie. I tyle. Ale i tak gotuje się we mnie. Koniec marudzenia.
Kawa wypita, idę myć włosy. Dobrze, że wiem co na śniadanie. I na obiad.
Jutro wyprawiam męża w świat. Będę słomianą wdową dwa tygodnie. Wraca w przyszły piątek, w sobotę jedziemy na specjalne zwiedzanie pancernika, 6 godzin łażenia (bilety mamy od kilku miesięcy, bo to rarytas, rzadko wpuszczają w inne miejsca), a w niedzielę leci do Norwegii.
Dzięki, kiedy to zleciało?? nie wiem. Ale warto było i jestem bardzo zadowolona z bywania tutaj, inni pewnie tak sobie bo niewiele tutaj robię Mam inspirację garową na każdy dzień i porę roku, uczę się lepiej piec i o grządki dbać. I fajnie, że jest nasza Kawiarenka, weselej na duszy gdy można wstąpić i pogadać, ponarzekać albo pochwalić się swoimi sukcesami, pomysłami
No normalnie się ucieszyłam, że się "odezwałaś". Aż mi ulżyło. Najwyraźniej, mimo swojej inteligencji, zgubili kawałek człowieczeństwa dbając wyłącznie o swoją wygodę. W takich sytuacjach trzeba zawalczyć o szacunek. Super, że to zrobiłaś. Wiadomo...zdenerwowałaś się i nie było to dla Ciebie komfortowe, ale oni wiedzą, że mogą na Ciebie liczyć i muszą to uszanować a nie badać jak cienka jest granica przyzwoitości. Brawo!
Piątek, piąteczek, piąteluniek Dzień Kobiet! Świętujemy! Poranek na przyspieszonych obrotach żeby się że wszystkim wyrobić. Teraz już jestem w tramwaju więc trochę źle się pisze. Nie poczytam, bo zaraz wysiadam,ale nadrobię później. Wybaczcie. Póki co tylko zdrowia i pięknego, smacznego, pełnego kolorów dnia
Witam sobotnio Wyspałam się Ale już pod koniec miałam jakieś męczące sny więc nie ma to jak wstać, napić się kawy i popatrzeć na piękne słońce za oknem. Wczoraj też był taki wspaniały dzień. Poszłyśmy z Mamą na spacer na cmentarz. W naszym mieście jest tak piękny, że wiele osób lubi tam spacerować. Jako, że jest największy w Polsce, to łatwo można się zgubić. Ilość gatunków drzew, krzewów i ptactwa, to naprawdę frajda dla wielbicieli natury. Jakoś nie czuję tam smutku. Miałyśmy po drodze taką panią, która zwróciła się do nas mówiąc, że to jest miejsce, które pozwala jej wytchnąć, że chodzi tu od czasów gdy wiele lat temu przyjechała do tego miasta. Po powrocie do domu szybko zjadłyśmy obiad i zaprosiłyśmy taką samotną, starszą panią (sąsiadkę rodziców) na ciastka i lampkę wina. Była bardzo uradowana. Ja wróciłam do domu wieczorem a One jeszcze sobie siedziały i rozmawiały do późna. Fajny dzień
Dziś w planach mycie okien. Oj, nie chce mi się, ale trzeba wreszcie zabrać się za coś konkretnego, bo samo się nie zrobi Jak czytam ile Wy robicie i jak bardzo jesteście pracowite, to aż mi głupio czasami. Tak więc dziś mocne postanowienie poprawy
W ogóle nie spałam dzisiejszej nocy, a tu przede mną impreza. W dodatku wstałam z bólem głowy. Na 9:00 mam fryzjera..Zdecydowanie nie mój dzień. Oby zakończył się pomyślnie. Pozdrawiam i życzę miłego dnia
Witam. Stwierdzenie Smakosi, że my takie pracowite zawstydziły mnie... to prawda, dziewczyny tu są bardzo pracowite, ale są wyjątki... zresztą, ja już nie do grona dziewczyn się zaliczam, a babcie to już chyba inne prawa mają i mogą być leniwe. U mnie słońce, ale tylko 7 st. na razie o oknach nie myślę. Ale wiem, że trzeba i czeka ta robota na mnie, bo nikt tego za mnie nie zrobi, a wynająć kogoś? nie, to nie ja, nie wyobrażam sobie obcego sprzątającego.
Wczoraj był dzień pierogowy, więc i na dziś obiad mam, a nawet porcję na jeden obiad zamroziłam. Dziś mam w planie upiec ciasto z jabłkami i pierożki tomaszowskie.... dacie wiarę, że moje pierożki, które pamiętam z czasów dzieciństwa i które piekę od czasu do czasu mają ponoć swoją nazwę - pierożki tomaszowskie. Tomaszów Lub. to miejsce mojego pochodzenia /w Rzeszowie znalazłam się po studiach bo los tak chciał/. Otóż spotkałam ostatnio w necie taką informację i przepis. Pierożki to ja znam, ale z takim farszem nigdy nie robiłam... kasza gryczana z twarogiem. Więc będą dziś. Chleba nie piekę, bo mam kromki zamrożone, bolący ozorek pozwolił mi zaoszczędzić chleb. Jutro na obiad będzie rosół z makaronem i kotlety z piersi kurczaka, bo już dawno nie robiłam, nie wiem tylko jaka surówka, ale coś wymyślę do jutra. Miłego dnia życzę.
Surówka z selera naciowego z prażonymi orzechami, żurawiną lub rodzynkami, z pietruszką i gęstą śmietaną lub jogurtem. Aaaa jeszcze odrobina miodu Nie znam takich pierogów ale z przyjemnością bym zjadła. Jeśli chodzi o kaszę i twaróg, to czasami robię takie kotlety na wzór mielonych. Pychota.
Jadłam, są inne, u nas bywały rzadko bo; farsz serowo-kaszowy jest trudniejszy do upchnięcia w pierogach niż każdy inny, mniej zwarty, nasze ulubione to jednak te ziemniaczane z cebulką i pieprzem lub ruskie. Tomaszowskie? dobrze wiedzieć, dla mnie to 'kaszowskie
Smosiu, czy o tych samych pierożkach mówimy? moje to pieczone, z ciasta drożdżowego... ja piekę czasem, ale z kapustą kiszoną i kaszą, lub ze słodką, lub z ziemniakami, ale nie znałam dotąd wersji z kaszą i twarogiem, ale dziś poznam i Wam też dostarczą do wirtualnego spróbowania. A moje z kapustą to wyglądały tak jak na zdjęciu.
Nie, u nas były zawijane w zwykłe ciasto i gotowane tak jak ruskie.
A taaakie bym zjadła, bo wolę wszystko co smażone lub pieczone od tych z wody.
I naszło mnie - pierogi z patelni sobie wysmażę, będzie namiastka tych pieczonych, jak ciasto z drożdżami zagniotę, to nawet podrosną jak pączusie. Farsz?? może z białą kaszą gryczaną, kupiłam dziś z ciekawości bo chyba nie znam takiej białaski.
Nie ma za co Porcja dla mnie, to dwie większe łodygi selera (w cienkie plasterki pokrojone), dwie łyżki prażonych orzechów lub płatków migdałów, dwie łyżki posiekanej, zielonej pietruszki, dwie łyżki gęstego jogurtu lub śmietany i dwie łyżki żurawiny. Wszystko przyprawić solą, pieprzem i odrobiną miodu.
Pieczone pierogi to chyba specjal regionu. Moje dzieciństwo- z wiśniami i serem poezja. A z kaszą gryczana (pewnie z serem była, bo się nie sypała) były zmorą. Zresztą do dziś nie lubię kaszy gryczanej.
Alman Ty i nie pracuś. W wersji emerytalnej, nawet jak spowolniłas, to mnie i tak daleko do Ciebie. Owszem lubię w kuchni działać. Ale poza tym to z musu, bo trzeba i samo się nie zrobi.
Dzisiaj dzień deszczowy. Oby mąż poleciał. Od jutra wieczór zaczynają zajęcia, najpierw balowanie a potem cały tydzień wytężonej pracy w komisjach. On jest członkiem amerykańskiego komitetu energetycznego. Jak wrócę do domu to dzień lenia.
Na obiad planuję huli huli chicken, hawajska kuchnia. Czyli kurczak z ananasem, doprawiony na ostro. Jestem ciekawa smaku, bo nigdy nie robiłam. A jutro Tennessee onion. Jak mi zostanie, to będzie obiad na kolejne dni. Z cebuli to sobie zawsze mogę zupę cebulowo-serowa machnąć. Ale zobaczymy jak wyjdzie. Poza tym myślę zrobić w końcu chleb. Zobaczymy czy poraz kolejny na myśleniu się nie skończy. Bo w głowie pomysły się kotłują, tylko jak to zjeść potem. Za dużo...
Mąż już w drodze, to najważniejsze. Ja sklepy obskoczyłam, zakupy zrobione, nawet większe niż potrzeba i planowanie. Zamrażalnik wszystko przyjmie, jeszcze. Jutro nastąpi opróżnianie- mięso do wędzenia trzeba zapeklowac, będzie rotacja. Z rzeczy fajnych, nie koniecznie potrzebnych kupiłam se gatki kąpielowe ze spódniczką z rozporkiem. Coś nowego na sezon. Może pojdziemy nad ocean.
Leje jak z cebra, ciemno jak u Murzyna w d... po południu ma być burza. Roślinom się przyda, nam to już średnio.
Jeżeli będą grali w Polsce polecam film Cabrini. Byliśmy wczoraj. 2.5 godziny minęło ot tak, nie wiadomo kiedy. To tego samego reżysera co Sound of Freedom. I ma być nowy film o prześladowaniu dzieci, tym razem w Chinach. Był w zapowiedziach.
Dobra sobota Już mniej ładna, chmury płyną a z nimi pewnie i deszcz :(( Ja po zakupach, na allegro dostałam torfowe doniczki do pomidorów i cukinii, reszta przytargana ze sklepu. Teraz odtajam, wczoraj mało świętowania było - znowu porządki przed domem, już je widać gołym okiem i to cieszy. Reszta jak pogoda pozwoli. U nas 8mego zawsze słodko i filmowo, eM zapuścił disney'a, ja znowu padłam na nos i zasnęłam z kurami. Dzisiaj szybka rybka, deserki wczoraj dowiezione- dla mnie ptyyysie Rano zasypałam kolejne słoje, kiełki: słonecznik kozieradka mix pikantny bo z poprzedniej partii tylko mieszanka wzmacniająca nam została i terminy ważności już mijają. Za parę dni coś specjalnie na święta wyszperam: rzeżuchę i rzodkiewkę,l może znowu słonecznik bo jest idealny do sałatek wszelakich. Moja cebula ozima, czerwona wypuściła szczypior, za tydzień może już zetnę go na śniadanie. Teraz roboty piwniczne, porządkowe odwalamy, idę pomagać by nie było ględzenia... Fajnego dnia
pierożki upieczone i wypróbowane i powiem tak - w mojej ocenie lepiej wyglądają niż smakują... jednak moje dawno pieczone z kapustą kiszoną i kaszą lub bez, albo z kapustą słodką są o niebo lepsze, co tam lepsze, są pyszne, a te z kaszą i serem... jakoś mnie nie porwały.... może dlatego, że użyłam białej kaszy gryczanej a nie prażonej? może być...
Witam niedzielnie Jak fajnie wstać później niż zwykle, spokojnie śniadanie wysmażać i do tego pogadać o wszystkim albo o 'niczym, śmiesznym lub ważnym. Jak to na przedwiośniu, rano chłód, potem gorąco i znowu mrozik nocny. A ja pocięłam krzaki winogronowe, oby tylko przetrwały te skoki temperatury. Dzisiaj do jajecznicy 'na winie wpadł mix kiełków wzmacniających, lekko je podgrzaliśmy i fajnie zmiękły, smakowało super a wyglądało jak na książkowej fotce kulinarnej Wczorajsza szybka rybka udana, dorsz czarny z selerem marynowanym, żurawiną i płatkami migdałów, przyprawy: do ryb lidlowa, pieprz cytrynowy i czosnek niedźwiedzi. Na koniec sporo masła dla smaczku. Oboje mlaskaliśmy aż kociarnia przybiegła powęszyć ale nic nie dostały;(( Dzisiaj nie wiem, chyba wieprzowina z tą białą kaszą gryczaną, bo mnie smak ciekawi. Fajnej, smacznej niedzieli
Dzisiaj na próbę ugotuję białą, jak piszesz, że smaczna to pewnie taka jest. Za prażoną też nie przepadam, smakuje domownikom to gotuję i zjadam bo muszę.
Mąż dotarł do Vancouver, akurat ja się obudziłam, jakbym czuła, że napisze akurat wtedy, gdy przysłał smsa, że w hotelu i zaraz idzie spać. Miał spore opóźnienie, wiedział o tych dwóch godzinach już po pierwszej partii lotu. Musi być zmęczony, bo czas jest o 3 godziny wcześniej do naszego, plus jeszcze 6 do polskiego czasu.
Ukradli mi godzinę, przestawienie czasu na letni. Zawsze wtedy niedziela jest krótsza. Zobaczymy jak jutro pójdzie wstawanie do pracy, ciekawe czy będę czuła, że to 3 nad ranem a nie 4.
Jak zapowiedziałam wczoraj był dzień lenia. Jedno co zrobiłam to pranie, dwie pralki. I zmywarkę rozładowałam do połowy. Także sporo roboty przede mną dzisiaj.
Z planów kulinarnych to gofry na śniadanie. Potem bułki keto, będą potrzebne za tydzień, a czasu w tygodniu na pieczenie nie ma. Chcę zrobić chleb gryczany, żeby delektować się moim smalcem. I wpadł mi w ręce przepis na ciasteczka z mąki migdałowej, korci aby wypróbować. No i wczorajszy obiad będzie dzisiaj, poczytałam przed samym obiadem, że kuraki to trzeba zamarynować wcześniej. Nic to. Cebula będzie za tydzień
Zobaczymy jak wyjdzie z realizacją. Bo szanse, że leń wygra są duże.
I jeszcze wypadałoby nawóz wbić dookoła drzewek i krzaków, będzie łatwo po deszczu.
Oddalam się do kuchni, żeby powalczyć z leniem. Zaraz gofry będą- z bitą śmietaną i truskawkami.
Częstujcie się, zapraszam. Gofry z kawową bitą śmietaną, truskawkami, jabłkiem i młoda mięta. Ekspres rozgrzany to i kawę mogę zapodać, czarna z mlekiem, espresso, cappuccino albo latte.
Witam niedzielowo Wczoraj był owocny dzień. Udało mi się wymyć okna i zrobiłam dwa prania. Zahaczyłam ścierką o lampy więc mam satysfakcję, bo wreszcie ruszyłam z robotą Poszukałam też prezentu dla Połówka, bo przed świętami będzie miał urodziny. A skoro mowa o świętach, to stwierdziłam, że w tym roku nie będę robić pasztetu. Znalazłam sklep z ekstra wyrobami bez E i tam coś kupię. Muszę tylko przemyśleć temat pieczenia ciast. Chyba tradycyjnie sernik i może to bananowe, co jest bez pieczenia...? Topią mi się lody, bo naszykowałam sobie porcję ze słonym karmelem więc zmykam. Dobrego dnia
Deszcz pada od rana ,sennie .Niestety ale ta pora roku powoduje ,że zamiast nabierać energii ,to mi jej brakuje. Ostatnio 4 dni chodziłam z bólem głowy. Na szczęście w sobotę wieczorem ustąpił. To i dobrze ,bo przecież byłam na zabawie z okazji Dnia Kobiet. Jednym słowem było super. Same kobitki ,muzyka ,jedzonko i tańce. Wczoraj odsypiałam, choć nie do końca ,bo przecież obiad trzeba było zrobić A dziś już poniedziałek i niecałe 3 tygodnie do świąt. Leci to za szybko. Za to teraz najlepszy czas na kawusię ,napijemy się razem?
Witam poniedziałkowo Goplana stawia kawę więc pędzę ile tchu, żeby mnie ktoś nie uprzedził Tak było z goframi od Ekkore. Dzień szary i ponury. W pracy nerwowo. Nastrój taki, że lepiej nie mówić. Oby do 15-ej. Potem angielski a nie chce mi się jak nie wiem co. Jakoś trzeba będzie się zmobilizować. Obiad mam od wczoraj więc gotowania nie będzie. Chyba tyle na dziś, bo coś brak mi natchnienia do pisania. Dobrego dnia
U mnie też obiad z wczoraj. Zrobiłam więcej, aby zrobić sałatkę. Ale takie dobre, że odgrzeję całość. Byłam na Hawajach - kurczak huli huli.
Poza tym sporo kuchennego działania. Upiekłam chleb gryczany, niestety będzie się kruszył. Co zjem to zjem, reszta na kompost. Dalej na tapecie były moje bułki bez mąki, te potrzebne mi na nadchodzącą sobotę. I ciasteczka kawowo-orzechowe. Rozjechały się bardzo, ale smak rewelacyjny. Zrobię z tego przepisu spód do jakiegoś ciasta. Ugotowałam też dżem żurawinowy- trzy sloiczki plus miseczka do zużycia na bieżąco- bo mąż sok pomarańczowy zostawił, szkoda, aby się zmarnowało.
Poza tym zapeklowalam mięso do wędzenia- część. Część muszę rozmrozić dziś lub jutro. I ostatnią partię w weekend. Każde wymaga innego czasu peklowania.
Udało mi się zrealizować większość planu. Łapcie na co kto ma ochotę.
I parę widoków z Vancouver od mojego męża. Talerz z widokiem to jego brunch z wczoraj, był w restauracji na obrotowej wieży. Powiedział, że jest dużo taniej niż w Las Vegas.
Ooooo! Dziękuję za te widoki Też bym zjadła coś smacznego w takim miejscu. No dobra, nie muszę jeść, ale tę przestrzeń ogarnąć własnymi oczami to już bym chciała Talerz wygląda smakowicie
Bez jedzenia 25 dolarów kanadyjskich, tyle kosztuje taras widokowy piętro niżej. Więc jedzenie od razu tańsze, bo nie ma opłaty za stolik (w Vegas była).
Ja generalnie nie jem chleba na stałe. Potrzebny mi jest do smarowideł wszelakich. I jako kanapka na drogę Mam go na okazje (wyjazdy, gościny, gdy nie widzę innej opcji niż tradycyjne pieczywo). Odkąd mam swoje wynalazki jem więcej pieczywa. Ale i tak potrafię miesiąc męczyć to co upiekę. Teraz był mi potrzebny do smalcu. Bo wynalazki nijak nie pasują. Jako, że będzie się kruszył, nie mam co mrozić. Ile zjem, tyle zjem, reszta zasili kompost.
Witam wtorkowo Dziś dzień zaczął się z lepszą energią, niż ten wczorajszy. Oby tak zostało. Po pracy śmigam do rodziców. Musze zrobić zakupy dla pewnej starszej pani (sąsiadka rodziców) a potem w planach zmiana firanek, pranie, strzyżenie włosów mojego taty i chwila na pogaduchy. Na obiad wyprosiłam pomidorową z makaronem, bo żadna tak nie smakuje, jak ta "mamina" Za oknem "mleko" - nic nie widać. Przez to zrobiło się przyjemnie ciepło. Nawet pomyślałam żeby zrobić sobie spacer, ale później do mnie dotarło, że włosy będą bardzo wilgotne i pewnie klapną a co gorsza posklejają się i odpuściłam.
Mam dla Was gorącą herbatę z cytryną. Częstujcie się. Dobrego dnia
Witajcie U nas pada lekko, dobrze bo podleje co trzeba, źle bo wolę jednak słoneczną pogodę. Trudno, posiedzę w domu, ugotuję kaszę i może nadrobię porządki. Wczorajszy maraton ogrodowy znowu mnie osłabił, widać nareszcie efekty mojego grzebania i to dodaje mi sił. Poza tym nic nowego, stare plany odgrzebujemy, przerabiamy i powoli realizujemy. Dojechała paka świąteczna dla Lu, mam teraz wyrzuty że kociarnię zaniedbuję. Tak to jest w stadzie, zawsze to najmłodsze jest naj a pozostałe ogonki syczą z zazdrości. Cieszy mnie jej dobra kondycja i zwyczaje - nie ma problemów, dogadujemy się i wszystko gra w domu i na spacerach. Uff, ulga i frajda Plany wielkanocne ?? chyba biała kiełbasa pieczona, schab lub karczek i sałatki. Na słodko sernik i może biszkopt z masą chałwową. Nie planuję za wiele, może później coś dodam jak mnie najdzie.
Już 12 dzień marca. Czas gna jak szalony. Nie poprzestawiałam wszystkich zegarów, nie chciało mi się. I wczoraj za długo oglądałam telewizję, ciągle mając czas. Bo na zegarze na ścianie była stara godzina Rozpoczęłam oglądać serial medyczny na netflixie, dopiero co dodany, choć ma 6 sezonów. Może ostatni sezon dodali. O rezydentach w szpitalu. Myślę, że jest bardzo realistyczny, dokładnie tak jak wygląda praca lekarza po studiach w Stanach w okresie szkolenia praktycznego, może nawet ciut łagodniej pokazane - w każdym razie pasuje mi do obrazu, jakim znam ze strzępów opowiadań moich lekarzy oraz z obserwacji tego jak pracują obecni na specjalizacji (to wyższy level niż rezydenci). Film jest jakoś wyrwany z kontekstu, chwilami miałam wrażenie, że nie oglądam od początku, że powiązania między ludźmi są wcześniejsze, że to jest kontynuacja czegoś. Aż sprawdzałam czy na pewno nie zaczęło mi wyświetlać gdzieś w połowie.
Dzisiaj u mnie 4 pory roku w ciągu dnia. No może 3, bo jesieni zabraknie. Wyszłam zimą, tylnia szyba była pokryta szronem. Tylko 3 stopnie. W dzień ma być 21. Ubrana na cebulę totalnie, żeby się rozdziewac w miarę upływu czasu. Kolejne dni już idą w lato, nawet 27 stopni w prognozie.
Witam. Moje plany na dziś legły w gruzach, a miałam kontynuować porządki w kuchni, ale jakoś źle się czułam od raba i w sumie przespałam do obiadu. Może po południo coś jeszcze zrobię, dopóki będzie jasno. Też tak macie, że kiedy zapada mrok ja mogę tylko usiąść przed tv lub laptopem, ale żadne inne prace już mi nie pasują, Z podziwem czytam co ta Smakosia ma w rozkładzie dnia po pracy... kiedy to wszystko może ogarnąć... ale to jest właśnie młodość i ta energia do wszystkiego. Kiedyś też tak chyba miałam, bo trójka dzieci, praca zawodowa na pełny etat /czasem to jakby dwa nawet/, przedszkola, żłobki, chory, zakupy, a wieczorem, kiedy dzieci ułożone do snu ja jeszcze prasowanie albo szycie... tak szycie, kupowałam Burdę i obszywałam siebie oraz dzieci, tu głownie córkę w różne kiecki, bo chłopakom to najwyżej piżamki różne kombinowałam. Ale to się nie wróci. Młodość jednak nie wieczność, więc młodzieży żyjcie i korzystajcie z jej uroków. Ależ mnie naszło... Trzymajcie się zdrowo.
Alman kochana, młodość to stan ducha i umysłu a nie dokument potwierdzający nasz 'licznik wiekowy. Są dni, że i staruszki podrygują jak 20ki a czasami nastolatki są zgrzybiałe i skwaszone. Ja jestem teraz w takiej se formie, ale kawa i spacery pomagają. Pozdrawiam
A jednak nie zrozumiałyście mnie... różnica pokoleń niestety się odezwała... pogoda ducha u mnie jest OK, bardzo OK... tupanie nóżką w takt muzyki? i to jeszcze jak i nie tylko tupanie... ale nie będę zanudzać swoją osobą, kiedyś może będzie to zrozumiałe dla wszystkich, bo jak mówi przysłowie - syty głodnego nie zrozumie. Ale za to Was lubię i dlatego tu jestem... ciągle jestem...
Alman, o czym Ty mówisz? jaki ze mnie pracuś? Toż ja w porównaniu z Wami leń patentowany jestem. Kiedy przeczytałam jak dzielnie wyopełniałaś wszystkie obowiązki, kiedy dzieci były małe, to aż się wzruszyłam. Robokop by nie dał rady a Ty dzielnie "walczyłaś". Ta matczyna siła jest zawsze najbardziej godna podziwu. A teraz, kiedy masz słabszy poranek, czy nawet cały dzień, to nie zwalaj tego na wiek. To zwyczajnie część życia każdego z nas. Może za wiele od siebie wymagasz? Jesteś super Kobietą - pracowitą, kochającą i pełną empatii więc czego chcieć więcej. Odpoczywaj, jak potrzebujesz. Twój organizm Ci za to podziękuje następnego dnia A skoro mowa o pracy, kiedy zaczyna się ściemniać - mam dokładnie tak samo. Absolutnie nie potrafię się zmobilizować. Ja ogólnie mam takie odczucie, że funkcjonuję dzięki wewnętrznej baterii ładowanej na energię słoneczną. Latem mogę "góry przenosić". Kiedy tylko zaczyna się pojawiać słońce mnie zwyczajnie "roznosi". ledwo daje radę wysiedzieć w pracy. Nogi mi "tupią" pod biurkiem i najchętniej bym brała się za prace fizyczne a jeszcze lepiej jakby to był jakiś długi, szybki marsz.
Heloooł Może dzisiaj dokończę co zaczęłam i ogarnę na błysk nasz bajzelek ogrodowy, jedno miejsce tylko, paskudną kupę gałązek i chwastów. Wczoraj kolejna tura jajcowania, odkładam znowu część na święta by obierać i faszerować bez problemów. Znowu też przeboje młodzi nam fundują, zamieszanie i nerwy aż sufit drży. Trudno, może w końcu dorosną i opamiętają się, obym tylko tego dożyła Przeglądam stronki, szukam tanich i wygodnych ubrań, głównie dla moich Panów, bo ja już mam ciepłe, wygodne wdzianka.
Smakosiu biała kasza gryczana baaardzo smacznie wyszła, jest delikatniejsza, szybko mięknie i bardziej przypomina ryż niż kaszę. Ja wsypałam suchą, wcześniej płukaną i suszoną na sicie parę godzin, do garnka z mięsem krojonym, podlałam wodą i doprawiłam. Ciut przepiekłam na spodzie ale to tylko dodało smaczku - gotowałam na płycie elektrycznej, nie indukcyjnej a ta ma większą moc po rozgrzaniu. Dzisiaj znowu gotowanie bo po wczorajszej pychocie nie ma śladu
Wczoraj deszczowy dzień wykorzystałam też na klarowania masła, wyzbierałam wszystkie kostki, osełki z lodówki i zamrażarki, starczy na dłużej. Teraz obchód, kolejna kawa i do dzieła, robota czeka na moje łapki. Fajnego dnia życzę nam Pszczółki kochane
O jej, jaką Ty super energię nam przyniosłaś! Super, że posmakowała Ci ta biała kasza, bo faktycznie jest dobra i znacznie różni się od tej palonej. Czuje, że będziesz teraz eksperymentować
Witam środowo Kolejny szary dzień się zapowiada. Póki co gęste chmury nad głowami. Napisałam sobie kartkę na wstępne zakupy. Brakuje mi mąki na chleb i otrębów. Teraz (chyba) nie będę piekła, ale przyda się na święta. Nie mam też czosnku a już trzeba powoli myśleć o wstawieniu zakwasu na żur.
Hm...mam gościa w pracy więc muszę zmykać. Dobrego dnia
Witam. Pogoda u mnie nadal iście przedwiosenna, szaro, zimno, ale wierzby rosną przy ulicy, które zawsze wiosną obserwuję już się zezłociły, co oznacza, że lada moment buchną świeżą zielenią. Kocham ten czas, kocham tą porę roku. Wczoraj zawzięłam się i ogarnęłam kuchnię, dziś ciąg dalszy porządków. Lubicie sprzątać? ja nie lubię, już wolę gotować... ale muszę niestety, a może inaczej, nie musiałabym, ale nie do zaakceptowania dla mnie też byłoby plątanie się i zaglądanie w kąty innej osoby. Ja podobnie jak Ekkore chyba kiedyś napisała - musiałabym pierw sama posprzątać, żeby potem ktoś mógł zająć się tylko "rynkiem"...też już posprzątanym.
To trzymajcie formę i zdrowie w ryzach. Miłego dnia.
Dołączę do grona "Zosi samosi", bo też nie umiem stać z boku i patrzeć (lub nie) jak ktoś robi w moich czterech kątach. Sama świadomość już mnie źle nastraja. Co poradzić - ten typ tak ma i już. Czasami "dopuszczam" Połówka do kuchni, do samodzielnego rządzenia, ale wtedy nie mogę być w domu, bo mnie nerwy ponoszą kiedy widzę jaki robi dookoła bajzel. Do czerwoności mnie doprowadza kiedy obiera warzywa i wszystko ląduje w zlewie. Oczywiście potem to zbiera, ale w między czasie korzysta z wody itd. Ja tak nie potrafię. Jemu jest niewygodnie celować do kosza na śmieci więc mówię "weź sobie torebkę foliową i do niej wszystko pakuj". A gdzie tam! Po co, skoro zlew pusty. Wr! Ot, lata przyzwyczajeń
Mam tak samo, w kuchni tylko ja... każdy inny to nieprzyjaciel, a jeśli już ktoś się uprze, ja opuszczam to lokum... a łupiny do zlewu? skąd ja to znam? może ściślej - znałam... już się nauczył od razu do worka na śmieci...
Ale moja córka... jest szybka jak błyskawica we wszystkim, ale co zostaje dookoła, nie chcecie wiedzieć... pobojowisko... też potem posprząta, albo mama wnerwiona zrobi to szybciej...
Wstyd się przyznać, ale nie lubię tej czynności i podobnie jak Ty wolę cały dzień gotować niż 2 godziny sprzątać. Nie lubię jednak bałaganu ,więc mimo braku chęci trzeba. Sporo pomaga mi córka ,a to naprawdę dużo. Jednak jak pójdzie na swoje ,to wiadomo.
Poranek był wyjątkowo krótki dzisiaj, organizm ciągle rozlazly po zmianie czasu.
Sprzatanie to dla mnie jedna z gorszych czynności. Robię, bo muszę staram się nie bałaganić za bardzo, aby nie sprzątać potem. Nie cierpię śmieci na widoku - butelki pkastikowe czy szklane na stole albo w samochodzie, zużyte chusteczki i serwetki, papierki po słodyczach. Tak samo z praniem na podłodze. Wstaję- wszystko zabieram ze sobą, a z samochodu wyrzucam na każdym parkingu (w drodze), w domu mam reklamówkę w garażu. Nie mam idealnego porządku, ale bezsensowego zagracania nie znoszę. Działa mi na nerwy mężowska kolekcja tego typu. Nie sprzątnę, czasami się nagadam. A jak przerośnie moją odporność zbieram wszystko i zanoszę do jego "gabinetu", na jedną kupę na środku, mimo, że mogłabym rozłożyć gdzie potrzeba, jest bliżej. Tylko wtedy nie będzie wiedział. Potem przez jakiś czas ogarnia na bieżąco.
Jako, że jestem leniem, jak gotuję to w takiej kolejności, żeby jak najmniej nabrudzić naczyń. Nawet jak piekę więcej, to też w tej kolejności, aby dało się użyć tej samej miski i tych samych przyborów. Obieram do pojemnika na kompost albo na śmieci. Mimo, że mam młynek w zlewie, nigdy nie wrzucam tam niczego, tylko to co zostaje w garnkach i na pustych talerzach. Raz wrzuciłam, zaraz po przylocie, jeszcze w hotelu, obierki od ogórka. Bo przecież tak się robi. Paski okręciły się dookoła noża i przestał działać. Musiałam zgłaszać.
Witam czwartkowo Mżawka od rana czyli poranek dla skóry Ponoć dobrze robi na cerę, ale ja się schowałam pod parasolem żeby jakoś wyglądać w pracy. Szaro jak ne wiem co. Forsycje rozkwitły na całego. Pięknie się wkomponowały w tę szarość Cieszy ich widok, oj cieeeeszy. Spieszę się, bo mam dziś spory ruch w pracy. Tradycyjnie zostawiam herbatę. Miłego dnia
Witam Was kilkoma zdjęciami z Vancouver. Oraz na koniec parasolkomat, możesz pożyczyć parasolkę w jednym miejscu, oddać w drugim. Deszcz to pewnie standard tam, skoro takie rzeczy ktoś wymyśla.
Chyba szybko zostanę obywatelką amerykańską, żeby mieć paszport. Może się okazać szybciej niż powrót do Polski.
U mnie piękne popołudniowe lato, ale rano jeszcze zima. Do domu wraca się z szafą ubrań w garści. Dziś może nawet klapki wezmę, bo się ugotuję w skarpetach i pełnych butach. Zobaczymy.
Wczoraj mieliśmy domowy dzień. Mała kaszle bardzo, nie wygląda na chorą, nie ma normalnego kaszlu, tylko takie odkaszliwanie, bardziej alergicznie wygląda, sosny zaczynają pylić, niż przeziębieniowo. Całe popołudnie spędziliśmy na dworze, naturalna witamita d3 zaaplikowana.
Zamiast przyzwyczaić się do nowego czasu, coraz trudniej mi się wstaje. W weekend nie będzie lepiej, późno pójdę spać w piątek, bo Ślubnego trzeba odebrać z lotniska. I w sobotę wczesna pobudka, bo wyjazd na zwiedzanie. I w niedzielę znowu na lotnisko.
Widoki zapierające dech w piersi. Przepiękne ujęcia ,wyglądają jak najlepszej klasy widokówki. A Zdjęcia wypieków wzmagają apetyt. Chętnie bym zjadła takiego chlebka ze swojskim masełkiem i nic więcej nie trzeba.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Czekałam z niecierpliwością na ten dzień. Jak dobrze, że już Dziś w planach małe zakupy. A! Wczoraj kupiłam w Biedronce biały twaróg President po 7,49. Kto planuje sernik, to pewnie warto kupić, bo to super promocja. Dziś na obiad pizza. Mam w zamrażarce taką z tuńczykiem i z przyjemnością zjem, bo już za mną "chodzi" od jakiegoś czasu. Rano obudziłam się i nie wiedzieć czemu zaczęłam myśleć o obiedzie świątecznym. Zaczęłam się zastanawiać nad jakimś daniem, które będzie z piekarnika. Najchętniej mięso z owocami suszonymi i warzywami pieczonymi. Hm...może by tak wszystko zapakować do rękawa i razem upiec...? Zaraz poszperam w przepisach. Poszukam natchnienia, bo ja rzadko jem mięso więc już się odzwyczaiłam od niego, ale będę miała gości więc trzeba zrobić coś konkretnego. A Wy już macie plany obiadowe na święta?
A! Najważniejsze! Wyszło słońce Mijałam krzewy forsycji - już są w pełnym rozkwicie. Chciałam zrobić fotkę, ale kiedy wychodzę do pracy, to jest jeszcze szaro i słabe zdjęcia wychodzą.
U mnie na Wielkanoc sernik musi być, podobnie jak piernik na Boże Narodzenie. Zwykle kupuję kg tłustego twarogu, który mielę przez maszynkę. W ciągu roku robię z ''wiaderkowego''.
Jeśli chodzi o plany obiadowe, to rządzi tradycja. W pierwszy dzień rosół ,w drugi żur. Drugie danie zwykle jakieś zrazy, albo pieczeń na dziko. Zobaczę ,może będzie coś innego? W każdym razie nie braknie ani sernika, ani babki, sałatki jarzynowej ,jajek kolorowych. Swoją drogą dacie wiarę ,że Wielkanoc już za dwa tygodnie i dwa dni?? A za tydzień z haczykiem Niedziela Palmowa.
Leci,to oj leci . Już po 14:00 a ja z obiadem w lesie.. Chyba będą tylko frytki ,albo placki ziemniaczane. Tymczasem
Jakie piękne lato nastało. Wczoraj było 27 stopni, dzisiaj podobnie. Drzewa już w liściach. Moja brzoskwinia ma już bure kulki. Na figach pokazały się pierwsze pączki. Grusza bunt podnosi, ale ona od kilku lat choruje, coraz bardziej choruje. Obok mam iglaka, którego pewnie nie lubi.
Brakuje mi dogladania ogrodu, ale gryzonie mam nadal. Nie będę sadzić niczego, żeby mi wyżarły. Muszę znowu kupić trutkę.
Dzisiaj Ślubny wraca, jak dobrze pójdzie przed 23 będziemy w domu. I jutro wyjazd przed 9 rano.
Jakoś w tym tygodniu czuję się zmęczona, miejmy nadzieję, że to tylko przesilenie wiosenne daje się we znaki. Chciałabym wstawać bez budzika, nawet jak byłaby to podobna godzina. Choć ze dwa dni. Za tydzień też się nie wylenie, bo wędzenie, jakieś sprzątanie przed świętami, jedno ciasto na święta i urodziny córki (ono jest mrożone, więc mogę zrobić wcześniej), takie ma życzenie. Generalnie prześladują mnie serniki na FB. Tyle pomysłów, tyle bym zrobiła. A tu trzeba wybrać jeden. Albo zrobić stary, sprawdzony, bez kombinowania. Ale ja lubię kombinować, to najlepsze w kucharzeniu.
Witam. U mnie dalszy ciąg porządków, mojego "ulubionego" zajęcia. Idzie mi jak krew z nosa, albo nie, jak woda pod górę. Słońca na razie nie ma, ale coś jakby się przejaśnia. Natomiast wierzby, mój punkt obserwacyjny, zaczynają zielenić. Smakosiu, a czy ten ser nadaje się na serniki pieczone? bo coś mi się wydaje, że on raczej na zimno, ale może się mylę, dawno go nie kupowałam. Ja do serników pieczonych preferuję ser wiaderkowy z mojej mleczarni czyli Trzebownisko, albo z Piątnicy, choć ostatnio nabyłam z Jasienicy Rosielnej i też super, bo po prostu zmielony ser, bez dziwnych dodatków. Ekkore, grusza i jałowiec się nie tolerują, tzn. grusza go nie toleruje, choruje na rdzę. Wiem, bo tak głupio posadziłam na działce, a dopiero niedawno się dowiedziałam. Ja dziś na obiad będę mieć śledzie w śmietanie i ziemniaki, bo skoro sprzątam, to nie mam czasu na gotowanie. Jutro za to muszę coś wymyślić. No i muszę upiec chleb, a poza tym duuużo pierożków drożdżowych z kapustą i kaszą gryczaną... wszyscy chcą, więc muszę zrobić tyle, żeby obdzielić wszystkich. Na święta mam menu, za wyjątkiem mięsa na obiad, też nie wiem, nie mam pomysłu jakoś. A tak na marginesie - robicie w niedzielę /pierwszy dzień świąt/ normalny obiad? ja zawsze robiłam z zupą i drugim daniem. W ub.r. było nas mało więc poszłam na skróty. Późne stosunkowo śniadanie z żurkiem, więc bez zupy, a jako drugie była biała kiełbasa pieczona w piekarniku /nie pamiętam już jaka wariacja na ten temat akurat, bo różne warianty robię/. Ale w tym roku mają być też synowie z rodzinami, więc nie wiem czy powinnam także obiad podawać po obfitym śniadaniu.Ten problem mam nie rozwiązany póki co. No to lecę do ulubionego zajęcia. Miłego dzionka.
no to super, też kupię wobec tego, tylko czy ma aż długi termin? sam ser to nie powinien chyba mieć, ale zapewne dodano jakiś wynalazek, by był długo ważny.. bo te moje, o których pisałam to iście ser zmielony, choć też jakiś tam termin mają....
Mój ma ważność do 4 kwietnia. Teraz nie widzę etykiety ze składem. Hm...no to mam teraz zagadkę. Nie sprawdziłam, bo zaufałam po ostatnim pieczeniu. Ale Ty masz rację - trzeba czytać, bo wiecznie nas "zaprawiają" i pakują byle co do środka.
Przed chwilą poszukałam w internecie i widzę, że niestety dodają mleko w proszku Cytat: "
Smakosiu, myślę, że skład wcześniej był taki sam, a skoro sernik się udał, to i teraz się uda. Ja czasem robię z sera lidlowego i też jest dobry. Jednak na święta kupię chyba ten co zawsze, choć 2x droższy. Wszystko zależy jeszcze jaki z tego ma być sernik, czy taki tradycyjny, raczej cięższy, czy może taki prawie piankowy.
U mnie ani na Święta Bożego Narodzenia, ani na Wielkanoc nie ma obiadu. Po śniadaniu i cieście ledwie jest miejsce na coś jeszcze. Jemy na Wielkanoc wędliny, jajka i żurek, na co kto ma ochotę. Teraz, od 10 lat, poniedziałek świąteczny to dzień roboczy, więc tym bardziej mało pójdzie.
Będzie żurek, wędliny, jajka, sałatka tradycyjna, ciasto urodzinowe córki oraz jakiś sernik.
Alman po co komu obiad skoro 'święconki pełno w koszyczkach A tak serio to nie gotuję wcale bo nikt już nie zje zupy gdy pełno jest jaj, mięsa i sałatek. Wyjątkiem bywa chrzanówka, ale w tym roku nie planuję bo chrzanowe będą ziemniaki /chyba gotowe pure aldikowe / jako dodatek do pieczonej kiełbasy. I tyle, aż tyle bo nie planuję rozdawnictwa ni przyjęć.
Nasza pigwa też jest chorowita, planujemy 1szy oprysk przeciw grzybom już teraz gdy ma listki jak 'mysie uszko, potem będzie kolejny gdy przekwitnie. Bez chemii już dawno grzyb by ją zjadł.
Witam wieczornie i cieplutko nareszcie coraz cieplej, można spacerować i słuchać ptasich treli, sąsiadowych pogaduch i podglądać przyrodę - tu pąki, tam baźki i oziminy rosną Jaka ja śnięta, jak ta ryba bez wody. Troszkę rano popracowałam przed domem, póki nie pada, potem tylko drobiazgi domowe i marzenie o drzemce. Tylko sen mnie zmorzył, telefon zadzwonił i po spaniu. Automat z ofertą świąteczną kosmetyczną, nawet nie mogłam napyskować do telefonu bo leciał tekst bez przerwy na odpowiedź, opinię o tym co sądzę o takim marketingu. A myślę, że teraz gdy jesteśmy już głowami w kuchni wielkanocnej jest to bardzo wkurzające i wyjątkowo wredne. Wiem, że handelek musi się kręcić, nie każdy świętuje i nie wszyscy muszą obchodzić nasze święta, ale może najpierw pytanie: czy masz ochotę i czas na takie zagrywki. Wypadałoby zaraz po podaniu firmy zapytać o to. Może znowu za dużo wymagam od naszego świata, nachalnie wciskającego nam co popadnie a nawet więcej. Ja mam dość i strasznie długą listę numerów blokowanych, na szczęście pomieści każdą ilość natrętów.
Poza tym czas zmyka jak zawsze, głowa niedospana więc i słabo pracuje. U mnie już tylko rutyna działa, chodzę jak robot po tych samych ścieżkach i odwalam najpilniejsze roboty. Co na stół świąteczny, znowu kusicie pomysłami. Ja zacznę polowanie na lepszą białą kiełbasę, potem dobre mięso na pieczeń. Sernik chyba z sera domowego więc odpadają wiaderkowe wynalazki - duża ulga, nieraz można dobrze trafić, częściej niestety nie. Udanego wieczornego wypoczynku życzę nam i spokojnie przespanej nocy
Witam sobotnio Mam dla Was poranną kawę. Obudziłam się ciut za wcześnie, ale jestem wyspana więc wszystko OK. Dłużej będę się cieszyć dniem Dziś chcę wymyć lodówkę. Pójdzie szybko, bo te lodówki teraz, to pikuś w porównaniu z tymi, co miały cały zamrażalnik lodu. Jak pogoda powoli, to wyszoruję balkon, ale coś czuję, że będzie padać więc lipa. W planach również farbowanie włosów. Mam paskudne odrosty. Wczoraj kupiłam w takim małym sklepiku że zdrowymi wyrobami białą kiełbasę. Oczywiście wrzuciłam do zamrażarki. Cieszę się, że nie muszę już myśleć, że mam na nią " polować". Dziś też wstawię zakwas na żur, bo wreszcie pamiętałam żeby kupić czosnek Ale szaro za oknem. W domu niesamowita cisza. Aż dudni w uszach, jakby to był środek nocy.
Zapowiada się deszcz, więc na podwórku nie wiele zrobię, a trochę tam pracy jest. Muszę poobrywać zaschłe łodygi paproci, żeby mogła na nowo pięknie urosnąć.
Niestety kolejna noc nieprzespana. Nie wiem co się dzieje. Potem jestem cały dzień jak neptyk. Co do planów sobotnich ,to sprzątanie i usuwanie niepotrzebnych rzeczy. ja nie wiem skąd się to wszystko bierze
Poza tym niezaprzeczalnie czas na śniadanie. Dziś twarożek z rzodkiewką i szczypiorkiem. A na obiad ? Jeszcze nie wiem
Witam. Dziś sobota w kuchni, bo planuję upiec pierożki drożdżowe z kapustą, chleb pszenno-gryczany i babkę śmietanową. Na obiad będzie pizza z patelni. Jutro krupnik i skrzydełka w powidłach zapiekane z marchewką. Wczoraj dałam sobie nieźle czadu, myślałam że mi się kręgosłup rozpadnie, ale prawie skończyłam sprzątanie, prawie, bo zostały mi do wyprania firanki w dużym pokoju /w salonie hihihi/ i kuchni. Po niedzieli mam też coroczną wizytę u mojego osobistego kardiologa, więc będzie mały przerywnik w robotach. U mnie w czasie świąt na śniadanie jest obowiązkowo żurek z dodatkami ze święconki /wszystko co dajemy do koszyka/, oczywiście też wędliny wszelaki, sałatki i jaja różnej maści czyli w sosie i faszerowane różne. Ostatnio piekę też białą kiełbasę, którą podaję już na końcu, czyli prawie obiadowo. W tym roku zapiekę ją na kostce ziemniaczanej z cebulką. Ale w drugi dzień świąt już obiad musi być, tzn. znowu będzie śniadanie z żurkiem i to wszystko co w niedzielę, ale bez białej kiełbasy, za to drugie danie już normalnie. I tu mam pytanie do Was - jaką białą kiełbasę kupujecie, bo w moim sklepie osiedlowym serwują tylko parzoną, nigdy nie widziałam surowej. A jaką Wy kupujecie?
Teraz do Smosi - nigdy nie pryskam w ogrodzie chemią. Powtórzę moje sposoby:
Moja ekologia w ogrodzie:
Ocet – mszyce, gąsienice
1 l dobrze ciepłej wody
50 ml octu /kieliszek/
Troszkę płynu do naczyń
Na oprysk przeciw mszycom, gąsienicom itp. – wieczorem
Ostatecznie wystarczy woda i płyn do naczyń…
Albo /też mszyce/
1 l ciepłej wody, ¼ łyżeczki sody oczyszczonej, 1/3 łyżeczki oleju /lub płyn do mycia naczyń/
Mleko – choroby grzybowe
1 l chudego mleka /0,5 % a nawet 0 %/
0,5 l wody /można wodę pominąć/
0,5 łyżeczki płynu do naczyń
Na oprysk głównie pomidorów – oprysk od czerwca co 7-10 dni do czasu kolorowania owoców, ale też innych na choroby grzybowe np. drzewa – brzoskwinie, grusze czy krzewy – agrest.
Zalecane na wszystkie choroby grzybowe typu rdza, plamistość, mączniak
Bardzo dziękuję Dobra Kobietko, na drzewka owocowe drożdże są za słabe. Grzyby mamy tak paskudne, że nawet głóg piękny różowy dopadły. Na wużecie dostałam receptę i dzięki niej głóg powoli odbija a pigwa nadal owocuje. Tak to jest gdy ogród zarośnięty gęsto, pogoda taka se a gleba szkoda pisać :((
Smosiu Droga. Mam brzoskwinię, które choruje na kędzierzawość liści i zawsze pryskam na wiosnę ze 2x mlekiem, a potem jak idę po drodze do pomidorów to prysnę też drzewko. I powiem tak - choroba zanikła. Powiem Ci więcej, mój sąsiad /zięć sąsiada właściwie/ pryska niemiłosiernie wszystkie drzewa i co? brzoskwinia chorowała jak nic i on mnie kiedyś zaczepia i prosi o mój przepis, bo teść mu powiedział że ja pryskam mlekiem, bo widzi, że moja ok a jego chora mimo chemii. Ale decyzja należy do Ciebie. A jaką receptę pozyskałaś na W-Z? podziel się.
wątek "Kwitnąca wiśnia, daaawno temu, najlepiej poczytać sobie wpisy. Najważniejsze dla mnie było to: 'W sobotę potraktowaliśmy głóg preparatem score, za 10 dni topsin, wg zaleceń. Preparaty muszą być różne: 1szy zaraz po kwitnieniu, 2gi 10-14 dni później, ważne by pogoda była bez deszczu, sucho aż drzewko wchłonie lekarstwo. Wiem, że niektóre środki przeciw grzybom wycofali, ale w ogrodniczych doradzają co wybrać zamiennie.
Hej, hej. Ja dziś biegusiem, z hotelu, bo życie jak to życie, ma swoje scenariusze. Mąż miał opóźniony samolot, nie zdążyłby na ten do nas. Zmienili mi lot na inne lotnisko, bliżej domu. Też opóźniony. W tej opcji dotarlibyśmy do domu grubo po północy i rano pobudka. Zdecydowaliśmy się na hotel. Zamiast spokojnego wieczoru przed telewizorem, pakowanie w biegu siebie, męża i jedzenia (muszę zrobić kanapki, bo zwiedzanie długie i nie będzie kiedy zjeść). Nawet nie wiem czy nastawiłam zmywarkę, bo zapakowałam na pewno. Dobrze, że zabrałam mu rzeczy, bo walizka nie przyleciała z nim (poleciała innym lotem do miejsca gdzie miał lecieć pierwotnie, a potem zamiast do nas, to mieli ja wysłać na lotnisko, gdzie lądował. Dostarczą pod drzwi do domu. W hotelu byliśmy po północy. A to blisko lotniska. W domu pewnie koło trzeciej poszlibyśmy spać
A jutro leci do Norwegii. Dobrze, że ma spakowaną drugą walizkę, jakoś da radę bez drobiazgów z niej.
Fajna praca, podróże i ciekawe imprezy w pakiecie, dobre zarobki i stabilna przyszłość. Do odważnych i pracowitych świat należy
Przeboje z walizkami to norma, szczęście macie że ich nie zgubili, jak nieraz bywa. Dobrej kondycji tylko trzeba by to całe zamieszanie przetrwać. I tego Wam życzę
Hej, heej Jest tu kto, czy poczułyście wiosnę i poooszły w teren? Ja nie sypiam zbyt długo, po 6tej już na nogach, w kuchni i na spacerku Wczoraj zakupy spore odwalone, zostanie mięso i wędliny, jajca zamówione i możemy biesiadować wielkanoc'nie. Ceny studzą zapał do kucharzenia i apetyt. Teraz pędzę do garów, dla suni gotuję i dla nas przy okazji, może uda się na 2wa dni. Jak jutro pogoda dopisze to ruszam z głównymi porządkami w domu. Fajnej i smacznej niedzieli życzę nam
Zwiedzanie było super, choć mnie samą osobiście mniej interesujące techniczne zakątki. Lazilismy przez 5 godzin, bez przerwy, może ze dwa razy było miejsce, aby przysiąść. Zero szansy na siku. Nawet jak trafiliśmy na strefę dostępną dla wszystkich, to przecież nie oddalisz się od grupy, bo za chwilę wejdą gdzieś za drzwi z napisem do not enter i już ich nie znajdziesz. Byliśmy prawie na samym szczycie statku, kilka lat temu można było się jeszcze wdrapać na gniazdo bocianie, ale ze względu na bezpieczeństwo wstrzymali to (w tą część nie poszłam, zostałam niżej, zbyt wąska drabinka bez zabezpieczeń, wejść bym weszła, ale mogłabym nie zejść), byliśmy na samym dnie statku, niewiele centymetrów powyżej kilu (tam się nie da wejść). Wszędzie ciasno, brudno - to rejony wyglądające tak jak je zostawiono w 1947 roku. Okazjonalne sprzątanie i prace badawcze i konserwatorskie nad tym co tam jest. Tyle godzin, ciągle opóźnieni, bo mnóstwo informacji, mnóstwo pytań, a na każde miejsce był limit czasowy, a ja miałam wrażenie, że to było lizanie przez szybkę, wielki niedosyt. Jak musiało być interesujące, że wytrwałam bez jedzenia (jedliśmy śniadanie rano, i do 17 nic), nie czułam głodu. I wytrwałam tyle godzin z pełnym pęcherzem.
Przygód lotniczych męża ciąg dalszy. Walizka stała pod drzwiami, jak wróciliśmy. Uszkodzona, jakby inaczej. Odprawił się na lot do Norwegii. Nie widział ostatniej części lotu, z Londynu do Oslo, ale był lot powrotny, więc pomyślał, że błąd systemu. Włączył służbowy komputer, a tam email, że lot skasowany. Po trzech godzinach dzwonienia, wyjaśniania i czekania na linii lot przywrócono (chyba, wszystko wyjdzie w praniu). Kobieta w British airlines rzuciła słuchawką, nic nie wyjaśniając. Nie mogła zweryfikować męża, ale nie spytała go o przeliterowanie czy datę urodzenia. Odłożyła słuchawkę. Hinduska, przecież trudno zrozumieć wymowę innych nacji, po to anglosasi używają literowania. Także mam stres do jutra.
Nie wiem jak u Was ,ale u nas wyraźnie się oziębiło. Nie mniej jednak nie narzekam, lubię takie chłodki Ciekawe jaka aura będzie w Wielkanoc. Zające będą kicały po trawie czy po śniegu? Mam nadzieję, że jednak po zielonej trawce A tymczasem czas na kawkę ,bo w kawiarence coś ogień dogasa. Trzeba drew dorzucić
Witam. A co takie pustki? dlaczego taka cisza? wpadłyście już w wir prac przedświątecznych? U mnie zimno, temperatura koło 0, nie chce się nosa wychylać z domu. To i nie planuję żadnych wyjść na razie. Dziś piorę firanki z "salonu", jeszcze jutro czeka mnie chyba wymycie zastawy rodowej jak mawia moja córka i będzie koniec roboty. Mam jeszcze zaplanowaną wizytę u kardiologa, a potem rzucą się w wir przygotowań świątecznych. Nie lubię tego okresu, pełnego roboty w kuchni i stresu... w ogóle coraz mniej lubię święta... dotyczy to wszystkich świąt i imprez okolicznościowych.A kiedyś.... zawsze chata pełna gości, lubiłam to i nie stresowało mnie to wszystko. Znowu marudzę... czy nie macie czasem dość tej marudy Almanki??? bo ja tak, mam jej dość. To zmykam, zostawiając do kawy taką niedzielną babkę śmietanową z rodzynkami.
Malutko nas a tutaj zaglądamy gdy mamy chwilkę na pisanie i czytanie, jest o czym pisać albo o coś popytać. Wczoraj dzień spacerowy, po paczkę do miasta. Mam nogi obolałe i pęcherz nad piętą, jak 5 złotych wielki. Wybrałam najlepsze buty spacerowe, dawno nie wkładane, jak na złość prawy mnie obtarł, mimo grubej skarpety. Paczka odebrana, zakupy świąteczne, kolejne zrobione i szczęście miałam bo nie musiałam czekać na autobus do domu, znajoma mnie wypatrzyła i podwiozła swoim autkiem. Odetchnęłam bo zrobiło się ciężko i stopa zaczęła dokuczać. Potem młyn, opadłam z sił a nie chciałam już wypijać kolejnej kawy więc padłam na nos. I tak zleciał chłodny dzień
To taka norma, że w okresie przed świętami mniej nas w internetach, życie realne ma swoje prawa i wymagania.
Ponad połowa miesiąca za nami. Zaraz Święta i kwiecień zapuka do drzwi.
Jestem w pracy, odetchnę po stresowych atrakcjach weekendu. Mąż w Londynie był po 2 naszego czasu. Dał znać, że już po kontroli. Teraz to już pewnie leci do Oslo. Inaczej by pisał.
U nas okres pylenia sosen. To tak jak rzepak w Polsce, tylko na większą skalę. Wszystko żółte. Powietrze gęste, wygląda w świetle reflektorów samochodu jakby mżawka była. Najśmieszniejsze, że to nie uczula, ale ilość w powietrzu powoduje nasilenie wszystkich objawów z dróg oddechowych. W domu mamy oczyszczacze powietrza, to jakoś lżej. Ale jak dojechałam do pracy, to musiałam brać leki wziewne. Wczoraj jeszcze nie było tak źle. Ten tydzień chłodniejszy, poniżej 20 stopni, chłodnymi porankami.
Na sobotę mam wędzenie, a tu deszcz w prognozie. Rozłożę parasol plażową, już dziurawa ze starości, ale zawsze trochę ochroni elektryka. Mam cichą nadzieję, że deszcz będzie krótki albo dopiero po południu.
Witam poniedziałkowo Ktoś mi kradnie te godziny, czy co? Dopiero było rano a już południe minęło. Zamieszanie mam w pracy, ciągle coś i przez to chwili na przerwę od papierów i rozliczeń. Uczciwie zapracuję na wypłatę Wczoraj też przeleciało migiem. No normalnie szaleństwo jakieś. Faktycznie zimno się zrobiło. Wróciły nocne i poranne mrozy. Za oknem szaro, że hej! Wybaczcie, że tak skrótowo, ale nie mam szans na więcej. Dobrego dnia
Hej, heej Zimno u nas i chyba tak będzie więc okna czekają na mycie a firanki na pranie. Czyścimy co można i trzeba w środku. Ja nie mam formy zbyt dobrej więc tylko pomagam. Zajrzałam wczoraj do sklepu gdzie kiedyś często mięso kupowałam i wypatrzyłam surową białą kiełbasę, chwalili ją więc wzięłam pojemnik kilogramowy, zamroziłam i myślę czy nie popęka skórka, jest cieniutka, płynów w środku dużo i jak zamarzną to mogą rozsadzić pętka od środka. Zobaczę, ma być pieczona więc nic jej nie zaszkodzi chyba. Mam też masło do sernika i ciast, sprawdzone i smaczne, jak sił starczy to utrę sernik na zimno, upiekę symboliczny mazurek i jakieś ciastka. Teraz kawa i zaprawa domowa, potem może pomyślę o sianiu. Pogodnego i słonecznego dnia
Pogoda dziś jakaś taka smętna. Nic tylko spać się chce, a pracować nie za bardzo. Już dawno takiego leniucha nie miałam. Wszystko mi jakoś opornie idzie. Sama nie wiem czemu. Zwykle przed świętami dostaję wigoru a tym razem
Czas na śniadanie. Kupiłam bułeczki dyniowe. Do nich jakiś serek i plasterek wędliny. Do tego kawa inka z mlekiem. A potem ''normalna'' kawa w kawiarence z babką od Alman Wpadajcie na gorącą kawusię ,zwłaszcza ,że na zewnątrz zimno
Witam wtorkowo Dziś przynoszę trochę wiosny, bo za oknem spora porcja słońca Mogę się podzielić Nie ma co ukrywać, kiedy tylko się pojawia na niebie ten "złocisty okrąg", to zaraz czuje się lepszą energię a co za tym idzie poprawia się nastrój Dziś w planach wypad do fryzjera. Czas podciąć włosy, bo już mam na głowie dużą "czapę". Trzeba się wypięknić na święta. Te już niedługo, ale jeszcze wcześniej, bo już w tę sobotę przyjeżdża do domu Połówek. Tak więc "ogarniam" siebie żeby "nie przestraszyć" męża Wczoraj miałam trochę spraw do załatwienia, ale poszło "gładko" więc jestem zadowolona. W drodze do domu poszłam po zakupy i w sumie nic konkretnego nie kupiłam Jakoś nic mi się nie rzuciło w oczy. Oczywiście poszłam z myślami o świętach i ostatecznie wróciłam z dobrym chrzanem w słoiku. Ale zaszalałam, co? Muszę się zmobilizować i spisać pomysły na kartkę. Jeszcze nic nie zdecydowałam na 100%. Nie lubię tak na ostatnią chwilę, więc czas się brać
Ktoś ma ochotę na herbatę z cytryną? Czeka w dzbanku. Dobrego dnia
Witajcie. U mnie zimno i szaro, słońca nie uświadczysz. Ale czego się spodziewać - w marcu jak w garncu... wszystko może się zdarzyć. Goplano, podniosłaś mnie na duchu, jako że też narzekasz na brak energii, czyki nie tylko ja tak mam... coś niespotykanego u mnie, kiedy nadchodzi wiosna. A nadchodzi, moje wierzby są pięknie zielone, taka jasna, świeża zieleń, aż serce się śmieje. Usłyszałam ostatnio w necie piosenkę o niebieskich oczach, a ja mam takowe, i tak mi wpadła melodia w ucho, że cały czas łazi za mną i ją słyszę... w sam raz na wiosenny czas. Nie mam też planu robót spisanych, czyli brak harmonogramu prac przed świętami, co też do mnie nie pasuje, ale i menu ciągle modyfikuję. Jakoś tak wszystko inaczej tym razem. Póki co bawię się w kierownika lotów, bo córka leci w tej chwili do Barcelony. Co ja mam już z tymi moimi dziećmi, dopiero wróciła z Bułgarii... Syn to mi z reguły nie mówi gdzie się przemieszcza, czasem dowiem się, że gdzieś tam już jest albo nawet, że był...uważa, że tak lepiej dla mojego zdrowia...
No to trzymajcie się zdrowo i nie pracujcie za dużo... po świętach życie będzie toczyć się dalej.
I ja się dokulałam do kawiarenki. Zaglądałam, ale czasu nie było. To są wady słomianej wdowy, wszystko trzeba zrobić samemu. Niby codzienne drobiazgi, niby fajna cisza, gdy mąż nie panikuje nad uchem (tylko przez komunikator, ale zawsze mogę wyłączyć internet i przeczytać wszystko potem), ale jest trochę do zrobienia - koty, śmieci, zmywarka. Po kilka minut dziennie.
Mam piątek wolny, rodzina im zjeżdża. Ten jest mi bardzo na rękę, bo sobota super deszczowa w prognozie. Mogłabym się nie wyrobić z parzeniem i pakowaniem. A tak będę wędzić w piątek, do niedzieli wszystko na spokojnie zrobię. I jeszcze trochę chałupę ogarnę, bo zaczyna zarastać.
Chyba znowu dopadło mnie przeziębienie. Albo kombinacja alergiczno-przeziebieniowa. Coś moja odporność spadła bardzo, co chwilę coś łapię, tak od listopada. Objawy łagodne, jedynie upierdliwe, ciężko nazwać chorobą, bo nie czuję się źle. Ale są. Jeszcze nie tak dawno 2-3 razy w roku, teraz co pracowa runda, czyli raz w miesiącu. Ale niech wirus wylezie nosem, lato doda D3, może do kolejnej zimy się pozbieram.
Witam środowo Nadal zimno, ale dziś dzień ze słońcem. Na jutro zapowiadają sporo opadów więc trzeba się nacieszyć na zapas Po pracy śmigam do rodziców. Tradycyjnie zakupy i pozostała porcja firanek i może zasłonki...? Okaże się. Wczorajsza wizyta u fryzjera wypadła dobrze, bo udało mu się nie ściąć mnie za krótko To oznacza, że za dwa tygodnie stwierdzę, że jednak mógł ściąć trochę krócej Ot, kobieca natura Dziś założyłam pierwszy raz kupioną na Vinted przejściową kurtkę puchową firmy Marc O'Polo za całe 37 zł z przesyłką. No i powiem Wam, że jestem miło zaskoczona, bo jest leciutka i bardzo ciepła. Takie zakupy to ja lubię Ciągle nie mam pomysłu na obiad świąteczny. Póki co szukam inspiracji. Dobrego dnia
Za oknem pogoda wydaje się piękna, ale jak tylko wyjdzie na zewnątrz to chłodno. Wczoraj kończyłam myć okna . Trochę mi zeszło, bo stale mnie coś rozpraszało. A to listonosz, to zaś kurier, to złomiarze i jak nigdy stale ktoś dzwonił. Jak cisza to cisza ,a jak się rozdzwonią to akurat w ten sam dzień ,jakby się umówili A dziś nie wiele zrobię ,bo jadę do koleżanki zawieść zamówione jajka ,które sprzedaje moja ciotka. Robię za pośrednika a nic z tego nie mam
Witam. U mnie pogoda byle jaka, zimno i pochmurno. Po zakończonych porządkach wiosennych /a co to za wiosna?/ wczoraj zrobiłam sobie dzień wolny, organizm chyba potrzebował odpoczynku, bo koło 11 w południe padłam senna i spałam chyba koło 3 godz. Dziwne to, bo ja wprawdzie z reguły zapadam w sen codziennie, ale koło g.14-tej, a tu taka zmiana. I dziś znowu gdzieś koło g. 10 sen mnie nachodził, ale dziś musiałam się ogarnąć, bo po pierwsze mają chodzić i wymieniać liczniki ciepła, a poza tym na 15-tą idę do mojego osobistego kardiologa... trochę się denerwuję, czy aby nic mi tam nie dojrzy, bo u mnie to takie "cykle świńskie" co 2 lata z jakimiś nowościami zdrowotnymi. Trzymajcie kciuki, by niczego złego nie wypatrzył znowu u mnie.
Ja, podobnie jak Smakosia, nie mogę zdecydować się na danie obiadowe na drugi dzień świąt. Córka sugeruje polędwiczki wieprzowe, a ja nie mam zdania. Wolałabym coś z karkówki może...no zobaczymy.
Alman, trzymam bardzo mocno kciuki. Stres odebrał Ci energie i wenę, ale już niedługo wszystko wróci do normy. Jak przyjdziesz od lekarza, to daj znać.
Alman trzymam kciuki, zawsze lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć.
Goplana z tego pośredniczenia to masz ubytek paliwa.
U mnie huśtawki pogodowej ciąg dalszy. Na razie nie spada poniżej zera, ale zimne poranki i ciepłe popołudnia. Nie wiadomo jak się ubrać.
Strasznie krótkie te poranki, jakoś nie mogę się wyrobić z czasem.
Jutro dentysta. Powinnam pożegnać się z aparatem. Zęby mam wyprostowane, szpary pomiędzy zniwelowane, dziąsła się podniosły. Ale jak mi wchodziło jedzenie (sałata, mięso) za tylne zęby, tak dalej wchodzi. Tylko trudniej wyciągnąć, bo nam krótsze zęby (siedzą w dziąsła). I uwiera. A to była główna przyczyna aparatu. Przez większość czasu było ok, poprawa, ale teraz na koniec znowu problem wrócił. Nie wiem czy paradontoza, szpary pomiędzy, krzywy zgryz czy odsłonięte szyjki zmobilizowałyby mnie do wydania takiej kasy (właśnie zapłaciłam ostatnią ratę). A może mi się jakaś dziura zrobiła, na styku i wszystko włazi w nią. Zobaczymy jutro.
Dobry wieczór Dzisiaj Światowy Dzień Szczęścia Wszystkim życzę szczęścia i dobrobytu aż do sufitu dziś i zawsze
Dzień zleciał, kawał roboty porządkowej wokół domku odwaliłam, ledwo żyję i wszystko mi trzeszczy, zwłaszcza kolana. Jutro już zwalniam tempo i tylko drobiazgi zaliczę. Zaraz biorę się za obiad na jutro, wołowina czeka od rana - nie było czasu na nią. Plany macie już takie konkretne, świąteczne a ja tylko mgliste zachcianki. To nic, uczty nie będzie, tylko przegryzki i jak pogoda pozwoli to gnamy w plener. Fajnego wieczoru, szczęśliwego zakończenia dnia i spokojnej nocki
Witam czwartkowo Dziś dzień przywitał mnie deszczem. Dobrze by było żeby się wypadało do 15-ej. W planach zakupy - większe czy mniejsze, to się okaże. Ciągle jestem w zawieszeniu jeśli chodzi o plany świąteczne. Kupiłam twaróg, białą kiełbasę i zamroziłam kawałek dobrego boczku. Póki co to wszystko. Aaaa! Mam jeszcze chrzan. Szału nie ma co? Wspominacie o karkówce i polędwiczkach. Hm...za karkówką nie przepadam, to może faktycznie ta polędwica? Może by ją jakoś upiec w rękawie z dodatkiem suszonych moreli, może szara reneta do tego i warzywa...? Jej, jaka dzisiaj jestem głodna. Zabrałam do pracy bajgla z makiem i awokado w środku. Fajnie smakuje taki zestaw. Alman, daj znać jak wypadło spotkanie u kardiologa. Czekamy na wieści.
Witam. Smakosiu Droga, dzięki, że myślisz o Almance, że znajdujesz na to czas. Otóż echo serca wyszło ok, nawet niektóre parametry się poprawiły, ale w ekg coś tak się pojawiło i trzeba ustalić powód. Mam założyć holtera, ale to po świętach zrobię. Uściski i dziękuję.
Hej'ka Chłodno dzisiaj i szaro, może później wyjdzie słoneczko, fajnie by było. Ja po 2giej kawie by otworzyć oczy i ruszyć do roboty, dzisiaj lżejszej niż wczorajsza, ale też ważnej. Wyżeram kieły /bo to duże kiełki są / słonecznika i widzę już dno więc czas zasypać kolejne słoje. Chyba rzodkiewki mam do wysiania, może kozieradkę znajdę bo mi posmakowała i jeszcze coś co ma termin na ubiegły rok. Obiad wołowy z piekarnika, kasza biała gryczana osobno zapieczona bo szybko mięknie i lepiej jej nie wsypywać do twardego woła. Poza tym słychać wszędzie warkot maszyn i mioteł, trzepaczek czyli Święta blisko. Czas na kartki, właściwie 1ną kartkę pocztową, więcej nie wysyłam od dawna bo wolimy fotki telefoniczne z życzeniami. Zakupy odkładam, sporo już ich załatwiłam, nawet butki i klapki wiosenne, letnie mam z internetu - pasują, uff, nie muszę wymieniać /darmowa wymiana tylko kłopotliwa ciut/. Pozdrawiam i słonka życzę nam, zwłaszcza w serduszkach
Witam. U mnie dziś piękny, słoneczny dzień, choć chłodny. Pan mąż zażyczył sobie pierogi, więc ja dziś rozkładam się z tą robotą, choć w planach miałam co innego. A poza tym trzymajcie się zdrowo.
A u nas z kolei dzisiaj ciepło. Na tyle ,że można śmigać bez kurtki. Słońce przygrzewa ,ptaszki śpiewają aż miło. Właśnie wyszłam sobie z kawką na taras i podziwiam jak wszystko się wokół zieleni
Alman ,ale mi narobiłaś smaka na pierogi. Chętnie zjadłabym kilka ,najlepiej z owocami, polane śmietanką. Zrobię jutro, bo dziś już gotuję krupnik na kurzych łapkach. Lubicie krupnik? ja bardzo, choć jako dziecko wręcz nie cierpiałam.
Widzę,że myślicie co zrobić na świąteczny obiad. Ja w sumie też się zastanawiam nad drugim daniem. Mężowski mówi, że ma być coś z indyka. A ja mu mówię, że jak już to na pewno coś z fileta ,bo jakoś podudzia nie bardzo mi podchodzą. Może zrobię jakieś roladki z żurawiną np? No nie wiem. Poszperam w przepisach
Za 3 dni niedziela palmowa. Rozejrzę się za baziami, może już zakwitły? Kiedyś miałam koło domu,ale drzewko zostało ścięte ,bo w tym miejscu powstał płot. Teraz muszę daleko w pole iść do tzw kamionki. Tam zawsze odkąd pamiętam rosła palma. Jako dzieci biegaliśmy po gałązki nie tylko dla siebie ,ale także dla sąsiadów. W Śmigusa z rana polewaliśmy się perfumami zamiast wodą, ech co to były za czasy. Radośnie ,wesoło ,dzieciaków pełno z psikawkami ,a teraz nikogo nie uświadczysz. No cóż, czasy się zmieniają, ale wspomnienia zostają i to najlepsze
To dzisiaj topienie Marzanny, pierwszy dzień wiosny. U nas podobno od 19 marca jest, gdzieś mi mignęła informacja, ale nie sprawdzałam.
Walizka najprawdopodobniej na straty. Bo mąż nie złożył wniosku w terminie. Najśmieszniejsze jest to, że uszkodzony jest element niejako dekoracyjny, wystający (pewnie podnosili za to), z tym, że popękana jest skorupa walizki pod. Znając postępowania pracowników lotniska wyląduje w kałuży albo będzie stała na deszczu i wszystko w środku przemoczone. Próbował złożyć online, ale nie ma teraz takiej funkcji. Trzeba zgłosić na lotnisku, 24 godziny od lotu krajowego i 48 od międzynarodowego, osobiście osoba, która leciała. W drodze wyjątku zgodzili się przyznać mężowi tygodniowy termin, mija w sobotę, gdy przylatuje. Jak pracownicy zbiorą się do domu wcześniej nim od odbierze swój bagaż z obecnego lotu, po ptokach. Na podróże samochodem będzie ok, ale na samolotowe trzeba kupić nową. To już druga uszkodzona walizka od zeszłego roku. Wszystko drobnica, nie odbierająca funkcjonalności, ale jednak.
Oglądałam nowe walizki. Potrzebna mi jedna, ale cena za komplet i za pojedynczą bardzo niewiele się różni. Zastanawiam się nad kolejną Samsonite, akurat teraz jest w promocji. Albo klubową, często te produkty są z tej samej linii produkcyjnej, tak samo wyglądają, co ich sygnowane siostry.
Za moich czasów szkolnych dokładnie tego dnia chodziliśmy topić Marzannę do rzeki, która znajdowała się nieopodal. Z tego co wiem ,już zaprzestali tej tradycji, a szkoda ,bo była naprawdę fajna. Cała szkoła szła żegnać w ten sposób zimę a witać wiosnę ,no i to Dzień Wagarowicza. Wszyscy zamiast wrócić do szkoły ,zwiali do domu ,ale nauczyciele przymykali na to oko
Piątek, piąteczek, piąteluniek Jupi! Nareszcie upragniony dzień Rano nie było tak zimno, ale za to bardzo szaro. Mimo to dało się zauważyć, że wszystko dookoła rozkwita. Na przystanku zobaczyłam drzewa i mnie zauroczyły. Pstryknęłam dla Was fotki. Nie są najlepszej jakości, bo aparat przy tej "szarości" świrował z ostrością. Dziś w planach reszta zakupów na weekend, na przyjazd Połówka czyli czas kupić jakąś dobrą wędlinę. Mam koło domu taki mały sklepik z lepszymi wyrobami i tam załatwię temat. Dziś obudziłam się za wcześnie, ale w sumie jestem wyspana. Pewnie wieczorem szybko "padnę" Dobrego dnia
Mnie też cieszy piątek bardzo. Po pierwsze wolny. Po drugie idę na obronę pracy magisterskiej córki. Bo można. Cieszę się i jestem dumna.
Wędzenie zeszło na plan późniejszy, choć dziś pogoda idealna. Ma padać od popołudnia do jutra, zobaczymy do wieczora co się wyklaruje. Zostaje mi niedziela, choć wtedy parzenie bardzo utrudnione. Ale jak mus to mus.
Aparat mam dalej, teraz ten sam. Bo muszą zamówić taki tylko na noc (ten jest już do końca życia). Na pewno będę spać w nim. Zawsze po zakończeniu prostowania zębów dostaje się taki czy to klamerki, czy taki jak mój ramki. Wyznaczony czas mam do trzech tygodni. Ewentualnie, gdy ocenia, że można jeszcze naprostowac - po jednej stronie mam jeszcze przerwę w zgryzie, wtedy dadzą nowe ramki. Właśnie mija rok od monentu jak zaczęłam nosić aparat.
Witajcie. Nie mam dziś jakoś nastroju, ale wpis Ekkore poprawił mi od razu humor. Gratucje udanej córki, duma Cię rozpiera i słusznie, też by mnie rozpierała. Jak wiecie mam 3 dzieci i taka duma rozpierała mnie wiele razy. Ja to mam chyba bzika na punkcie wykształcenia, ale tak mam, lubiłam sama też się uczyć i chyba teraz też bym jeszcze chętnie to robiła /tylko żeby mi ktoś pożyczył dobrych oczu/. Wczoraj sprecyzowałam już plany świąteczne i zrobiłam listę zakupów. Na razie kupione jajka, biała kiełbasa, boczek wędzony surowy do pieczenia i kakówka, którą mam zamiar przerobić na wędlinę /parzona w herbacie/. W pośpiechu wpakowałam tylko boczek do zamrażarki od razu, a powinnam jak zawsze dobrze obsypać go kminkiem, włożyć do rękawa piekarniczego i taki zamrozić, bo potem już gotowy powędrowałby do piekarnika, a tak... ale dam radę. Na obiad poniedziałkowy będą polędwiczki w sosie własnym tym razem, ziemniaczki i ćwikła, W pierwszy dzień niedziela śniadanie obfite z żurkiem, wędliny, chrzan, sos do mięs i 2 rodzaje jajek faszerowanych, 2 sałatki /dwie synowe mają zrobić/, no i na koniec biała kiełbasa zapieczona na cebuli i ziemniakach, to już będzie prawie obiadowa pora. Z pieczenia będzie sernik z brzoskwiniami, babka żyrafa oraz 2 mazurki - jeden z różnymi bakaliami i drugi chyba czekoladowo-wiśniowy. I to by było na tyle. Napisałam to wszystko, bo może kogoś zainspiruję.
Spadam do kuchni, muszę ugotować zupę pomidorową, bo M bez zupy nie będzie, mimo stosu pierogów, które uwielbia. Trzymajcie się zdrowo.
Alman, pracusiu Ty! Dobrze, że napisałaś o planach, bo szala poszła w mojej głowie na polędwiczki i teraz już wszystko "klepnięte". Kupie dwie ładne, podsmażę na patelni a potem wrzucę do piekarnika na 20 minut i już Do tego pewnie ziemniaki i oczywiście żur, który będzie również na śniadanie więc powtórka. Połówkowi nie przeszkadza a rodzice chętnie zjedzą jak przyjdą popołudniu. Kombinuje tylko czy czasem nie zrobić do tego pieczarek z jabłkami. Hm...myślicie, że można połączyć to razem? Pasują jabłka do pieczarek z cebulą?
Szczerze, to jakoś nie widzę takiego duetu. A poza tym to ma być dodatek, czy chcesz to zapiec razem z polędwiczką. A te polędwiczki to będziesz robić w całości? i potem kroić? nie wysuszą się? może choć wrzuć je do rękawa? Osobiście wolę je w jakimś sosie. Mojej rodzinie smakują w sosie z kurkami, ale nie będę szukać teraz kurek, więc zrobię w sosie własnym, bez kombinowania. Synowa robi pyszne w sosie grzybowym, ale na Wielkanoc takie mi nie pasują.
I ja nie łączę jabłek z grzybami, chyba że suszonymi. Pieczarki to z cebulą, papryką czy cukinią. Do jabłek: żurawina, śliwki /suszone lub świeże/, rodzynki, ananas. Jak lubicie, tak sobie piecz a nuż fajny smaczek wyjdzie.
Gratulacje dla Was, wszyscy możecie być dumni, fajnie. Masz zajęcie z tymi aparatami, ramkami - nawet nie wiem co to. Ja uważam, że 'rodzone zęby to starczają do 30ki, 40 max a potem co kto chce: nowa porcelana wszczepiona czy inne zatrzaski. Sama najchętniej usunęłabym wszystko aż do 4rek, całe są więc niech zostaną. Pozostałe na złom i po kłopocie z leczeniem, czyszczeniem czy prostowaniem. Nie zrobię tego bo to strasznie kłopotliwe i kosztowne u nas, coraz droższe nawet. Może warto skoczyć do tureckiego gabinetu? Tak radzą odważni.
Nasza pogoda typowo wiosenna, deszczowa i ciepła. Przyjemnie jest chociaż słonka nadal mało albo wcale.
Oooooo.... jest.... jak zwykle przed świętami przerywnik musi być.... Witajcie, przybywajcie, dzielcie się swoimi planami, doświadczeniami, poradami... Nie lubię gadać jak dziad do obrazu, zatem do zobaczenia później.
2ga Od wczoraj zaglądam, dzisiaj po 7mej też klikałam do białej stronki :(( Nie lubię takich znikań, nigdy nie kopiuję przepisów, nawet swoich zmyślonych i mam stresa jak te ciasta upiec, sałatki wymieszać. Konkretnie nadal tylko sernik, dokupię świeże mleko i w środę zacznę warzenie sera, przez noc odcieknie a w czwartek lub piątek najpóźniej utrę 2wie wersje: - bez spodu w minitortownicy dla rodzinki - na spodzie waflowo-czekoladowym /wg wużetu, Kluko chyba podał przepis/ dla nas. Mazurek bakaliowy, zalany grubo polewą /mam nadmiar tego bo wyszperałam i stopiłam czekoladowe mikołajki, zajączki i inne figurki/. Spód chcę orzechowy, najlepiej z gotowej mąki arachidowej, ale jej nie mam więc może kokosowa z mielonymi włoskimi, też zalegają po kątach /prezenty sąsiadowe /. Sałatka może warzywna, dawno jej nie było u nas i jakaś indyczo-owocowa wg pwso. Co poza tym: jajca z pieczarkami wg Różyczki, z szynką, sos do jaj pieczarkowo-korniszonowo-chrzanowy /chrzan to nowy dodatek wyszperany w sieci/. Więcej sobie nie obiecuję bo nadal jestem niemrawa i mam zaległości ogrodowe i domowe. Udanej niedzielki, dziś handlowej i Palmowej
Trzecia! Witam niedzielowo i palmowo Co ja się wczoraj napisałam Zrobiłam wyślij i dokładnie wtedy przestała działać strona. Hm...a może to ja coś popsułam
Dziękuję dziewczyny, zdolne kuchareczki za wszystkie podpowiedzi w temacie dodatków do polędwicy. Teraz już wiem, że nie ma co ryzykować i łączyć jabłek z pieczarkami
Połówek w domu więc czasu mam jeszcze mniej, ale za to jest radośnie. Dziś niedziela handlowa, ale ja nie planuję zakupów.
Wczoraj wyciągnęłam z lodówki halibuta kupionego w Lidlu. Data przydatności była do 27 marca. Cena niemała, bo 42 zł za dwa kawałki i ...wszystko wylądowało w śmietniku. Niby ryba była twarda, ale smród taki, że się nie dało wytrzymać. Próbowaliśmy potrzymać w soku z cytryny, ale nic to nie dało. Teraz baaaardzo długo nie będę kupować tej ryby. Jeszcze dziś czuję ten smrodek.
Zrobię dla Was kawę i zamykam, bo mąż czeka na podstrzyżyny. Maszynka podłączona więc idę poprawić Mu urodę Dobrego dnia
No wreszcie i ja dotarłam. Smutno wczoraj było bez naszej kawiarenki.
A przecież miałam się pochwalić młodą panią magister. Tytuł obroniony.
Mąż oczywiście nie doleciał w terminie. Mieli już na starcie dwie godziny opóźnienia w Londynie, siedzieli w samolocie. Najpierw jakiegoś przestępcę, z rzędu za mężem wyprowadzali w kajdankach. Do samolotu wpadła banda uzbrojonych policjantów, z wyciągniętą bronią. Gdy to się skończyło, rozpętała się burza śnieżna, która znowu wszystko przesunęła w czasie. No i na samolot do domu nie zdążył. A w Charlotte zero hoteli i zero samochodów do wynajęcia, bo mecz na stadionie. W końcu znalazł jakiś hotel, teoretycznie linia lotnicza powinna refundować, ale że to za służbowe pieniądze, to nie będzie się martwił, niech firma dochodzi sama. Hotel na odludziu gdzieś, mało taksówek i Uberow. Rano już myślał, że nie zdąży na samolot. W każdym razie jest. Walizkę naprawił mi na taśmę izolacyjną, tą którą nawet samochody się naprawia. Każdy ma w bagażniku rolkę.
Ja od rana próbowałam wędzić. Nowa wędzarnia, inaczej działająca, więc wiele rzeczy wychodzi w praniu. Po pierwszym wędzeniu nie wysypałam peletu. Po wierzchu wyglądał normalnie, ale nałapał wilgoci, na dnie zrobiły się trociny, które zakleiły wirnik, nie mógł się obracać. Czego ja nie próbowałam, żeby przepchać. W końcu zadziałała metalowa tyczka do pomidorów. Problem w tym, że zostawiłam ją w zbiorniku, wirnik jak zaczął się obracać, wkręcił ją. Zła byłam na siebie jak nie wiem. Mąż wrócił, rozebrał wędzarnie, wyciągnął ten kawałek tyczki. Ja w międzyczasie rozpaliłam dymidelka w starej, żeby mi mięso się nie zmarnowało. Mocno wieje, najpierw nie chciało się palić, potem rozpaliło żywym ogniem. Dolne mięso osmolone. Jak tylko nowa wędzarnia zaczęła działać, przełożyliśmy wszystko. Zobaczymy co wyjdzie z tego. Czy do czegoś się będzie nadawać. Ja ledwie żyję z negatywnych emocji. Ciśnienie to mi pewnie w kosmos poszło. Bo jak się już uspokoiłam trochę, to miałam ponad 150. Już po tabletkach na ciśnienie Chyba nigdy nie byłam w takim stanie. Kumulacja wszystkich stresowych sytuacji z marca.
Wreszcie mogę coś napisać, bo przez te kilka dni nie było internetu. Mężowski co rusz wydzwaniał się pytać co się dzieje ,czemu nie ma to tylko zbywali. Wreszcie dziś się pokazał. Ciekawe tylko na ile. No nic ,widzę, że tu też było ''biało'', jednakże zawsze tak jest przed świętami zauważyłam. Grunt ,że teraz jest
Pozdrawiam Was serdecznie i dzbanek gorącej kawy zostawiam
Witam pracująca załogo! Ależ harujecie przed świętami, a przecież po świętach też będzie czas na wszystko. Ja przed niedzielą już obiłam tzw. gruchy, bo niby nie miałam co robić, aż tu wczoraj wieczorem... o rany, a mycie zastawy rodowej mi uciekła gdzieś... a w planach było, tylko nie wiem, skleroza czy co... no i dziś od rana kąpanie wszystkiego, bo niby czyste, a jednak trzeba odświeżyć. A poza tym wszystko po staremu, nawet pogoda jakoś nie chce się zmienić na lepszą. No to pracujcie, pucujcie, gotujcie i co tam jeszcze .... Miłego dzionka.
Hej, hej w poniedziałek, ostatni tydzień marca. Czy ja przejmuję klucze kwietniowe, czy może kto inny chętny Alman pewnie weźmie maj, bo to jej miesiąc.
Moja chałupa to burdel na kółkach. Nic nie zrobione, marne szanse na progres. A jeszcze czeka mnie cały tydzień parzenia wędlin, więc zobaczymy co i jak. Najgorsze, że cyrkukator nie działa mi przez internet, tylko na Bluetooth, więc nie będę miała nadzoru, gdyby coś się skiepscilo.
Wędzenie zakończone sukcesem. Naprawdę ładne wyszło, choć po tylu przygodach oczekiwałam katastrofy. Pooglądajcie. Zostawiłam w wersji łososiowej schab i pół polędwiczki. Dwie, owinięte w pieluchę wywiesiłam do podsuszenia. Ostatnio muchy mi obrobiły niestety, wywaliłam, jakoś nie gustuję w ruszającym się życiu zewnętrznym, stąd to owijanie. Zobaczymy czy zda egzamin.
Ciasto dla córki, świąteczne i na urodziny prawie gotowe. Ono mrożone, więc mogłam sobie pozwolić na wcześniejsze przygotowanie. Jeszcze tylko polewa. Miało być gotowe w piątek, a ciągle mi schodzi na innych rzeczach. W sobotę sernik, eksperyment, zobaczymy czy wyjdzie. Świecenie koszyczków mamy rano, o 8 (albo 8.30), już mózg mi myśli jak się wyrobić ze wszystkim. Bo jak w piątek będę pracować w szalonych godzinach znowu...
Kupiłam polskie kabanosy z Sokołowa (na amazonie), ciekawe czy mi jeszcze smakują. Po amerykańskich (z polskiego sklepu), mają inny smak, tarczyńskiego nie mogłam strawić w zeszłym roku, jedliśmy tylko lidlowski pikok.
Alman kocha całą wiosnę, w tym maj szczególnie, ale dopiero była gospodynią lutego, zatem maj w tym roku odstępuję chętnym... żeby nie wyszło, że go zawłaszczyłam dla siebie tylko.
Witam poniedziałkowo Dzisiejszy dzień w pracy należy do bardzo trudnych. Emocji i niepotrzebnych nerwów mam tyle, że szkoda gadać. Za oknem deszcz i chmury, które co rusz przynoszą nowe ilości. Chciałam wziąć dzień urlopu w środę i nawet mam zgodę, ale widzę, że chyba trzeba będzie zrezygnować. Już chyba dziś nie napiszę nic sensownego, bo jestem "wypluta emocjonalnie". Co poradzić - czasem tak bywa. Plany świąteczne póki co lekko z boku i czekają na konkretne ruchy z mojej strony. Może w środę...? Zobaczę jak wyjdzie... Dobrego dnia pracusie
Witam wtorkowo Po wczorajszym nerwowym dniu, dziś powinno być lepiej. Praca jest ważna i potrzebna, ale czasami emocje wyciskają z człowieka ostatnie soki. Dziś jesteśmy umówieni z rodziną na obiadokolację do restauracji. Mamy małą uroczystość więc powinno być miło i liczę na relaks Na jutro zaplanowałam dzień urlopu. Mam trochę rzeczy do zrobienia i potrzebuje tego dnia żeby np. skoczyć do rodziców. Potem to już tylko zakupy końcowe z myślą o świętach. Mam zamiar ostatnie sprawunki spożywcze załatwić w piątek. W sobotę upiekę sernik, pójdę ze święconką i ogarnę mieszkanie. Dobrze, że dziś wyszło słońce, bo coś nie mogę złapać atmosfery świąt. Nie robię dekoracji świątecznych, bo wolę duży wazon tulipanów. Liczę, że kupię w piątek jakieś ładne żółte czy białe. Patrzyłam na prognozę długoterminową i wygląda na to, że w święta będzie całkiem przyjemna temperatura. Oby się nie pomylili Dobrego dnia
Witam. Słonecznie, ale chłodno, nic nie przypomina wiosny... o, nie, wierzby, które widzę na horyzoncie się pięknie zielone. Jakoś brakuje mi nadal atmosfery świątecznej, głowa i myśli zaprzątnięte czymś, nie sprecyzowanymi nawet bliżej sprawami, żeby nie powiedzieć zmartwieniami. Ja to tak potrafię czasem martwić się bez powodu, jakby na zapas. Dziś mam do załatwienia sprawy urzędowe, a od jutra wypadałoby zacząć działać coś w kuchni, ale jakoś nie mam werwy czy siły. Trzymajcie się zdrowo.
Dobry wtorek Słonka sporo, chłodu też. Raniutko szron był na oziminach moich i na daszku minidomku u sąsiadów. Idzie ta wiosna czy ucieka od nas by ogrzać południowców - w Hiszpanii, Włoszech aż za ciepło mają, oddaliby troszkę tych upałów. Prace domowe tylko podstawowe mam na bieżąco, reszta niech czeka bo i w kwietniu można myć okna i prać firanki Dzisiaj obiad muszę gotować, pieczarki podduszę do faszerowania /czekają już posiekane/ i lecę do ogrodu bo mlecze obrodziły jak zwykle. Gdy eM zjedzie do domu to skoczymy na chwilkę po jajca. Czas ucieka jak zwykle a ja coraz bardziej ślimakowa /przez te nasze Felki ogrodowe chyba, widać je już w trawie i pod krzakami/. Udanego dnia Pracusie
Przez prace wędzarnicze produkcja kwasu mlekowego w udach wzrosła bardzo. Wczoraj kulałam pod wieczór bardzo. W ciągu dnia zastanawiałam się skąd to, przecież aż tak nie biegałam dookoła wędzarni. No i mięśnie w udach. I przyszło olśnienie- kilka godzin w sumie w ciągłym przysiadzie, gdy próbowałam uruchomić wędzarnie, obserwowanie ślimaka i manualne jego uruchamianie, co dawało przenoszenie ciężaru z boku na bok. Callanetics pełną parą. Dziś już jest lepiej, choć schody są nadal wyzwaniem.
Ja też nie czuję świat. Ale Wielkanocy, choć to najważniejsze święto, nigdy nie czułam. Okna pewnie znowu będą nieumyte. Mąż zapowiada na piątek, ma wolne. Ale znając jego tempo i ilość przerw, wolę, aby posprzątał w środku- kurze, żyrandole, bo to bardziej nam szkodzi niż brudne okna. Kwiecień mamy w domu, to zdążymy, okna nie pójdą nigdzie.
Pogoda u nas prawdziwie wiosenna ,a wczoraj co 5 minut lało i przestawało, a jeszcze przedwczoraj to śnieg sypał. W marcu jak w garncu jak mówi porzekadło. Już dzisiaj 26. W Wielkanoc kończy się Smakosiowe gospodarzenie i wygląda na to ,że z psikusem Prima Aprilisowym wyskoczy Smosia ,chyba ,że ktoś inny chce poprowadzić ''kwietniówkę'' To tyle od ''kierowniczki''
Po 13:00 więc u mnie się już gotuje. Dziś będzie barszcz czerwony z całymi ziemniakami. Poza tym sprzątania ciąg dalszy. ja nie wiem skąd się tego wszystkiego naraz bierze, a jeszcze muszę na cmentarz skoczyć, pomniki umyć bo się nie wyrobiłam w tamtym tygodniu. To na razie tyle. Pozdrawiam z
Trudnooo, jak muszę to otworzę i 1go kwietnia. Żartów nie obiecuję, jestem strasznie serio ostatnio, humor znika gdy wokół jest jak jest. A może ktoś wpadnie do nas i zechce umilić ten piękny i kolorowy miesiąc?? Ja chętnie odstąpię swoją kolejkę Pani lub Panu
Pozdrawiam i zapraszam będzie fajnie, ciekawie jak zawsze.
Witajcie w środę i to wieeelką Od razu mam w głowie serial 'Wielka, nie nic wspólnego z Wielkanocą w nim nie wypatrzyłam, ale sporo wątków religijnych ma. Polecam wszystkim, którzy chcą rozrywki mądrej, pouczającej, w klimacie carskiej Rosji więc na bogato i rubasznie /aż ciut wulgarnie/. Ja startuję dzisiaj z serem i farszami, może i sos do jaj będzie. Potem sałatka i coś na pieczeń, sama nie wiem co. Porządki lekko sobie odpuszczam, ogrodowe czyszczenie jest ważniejsze - chwasty nie poczekają, podłogi czy szafki jak najbardziej. Teraz zjem, spakuję zajączkowe prezenty dla rodzinki, by nie zapomnieć o drobnicy, jak często bywało. Potem zgarnę pościel do prania, do kuchni i w plener by parę fotek do rozesłania mieć, póki słonko świeci a wiatr wieje z krótkimi przerwami na sesję. Udanego dnia
Witam. No i przyszła pora na zakasanie rękawów i do roboty. Nie lubię tych przedświątecznych dni i spiętrzonych prac, zawsze mnie to wkurza, bo nawet dziś, coś już zrobię, ale nie za dużo, bo za wcześnie przecież na pieczenie czy robienie sosów czy nadziewania jaj, nawet na zrobienie chrzanu ciut za wcześnie. Dziś przyprawię karkówkę, bo ma poleżeć tak 48 godz. a potem będę ją parzyć w herbacie. Nigdy nie robiłam, ale wygląda super na blogu Ani, więc zrobię taką wędlinę w tym roku. A poza tym sama nie wiem, może machnę spody pod mazurki, kruche może poczekać spokojnie, a wykończę gdzieś w piątek.
Pękła mi jakaś żyłka w oku, mam bardzo czerwony cały kącik z jednej strony... co powinnam z tym zrobić? tylko nie do okulisty...
No to pracujcie, pucujcie swe kąty, ja już nie będę marudzić i też udaję się do jakiejś roboty. Trzymajcie się zdrowo.
Nie martw się ,mnie też kiedyś pękło naczynko, choć ja akurat poleciałam do lekarza. Powiedział ,że to nic takiego i ,że mi przejdzie za około 2 tygodnie i tak było. Także uzbrój się w cierpliwość a przejdzie samo
Pęknięte naczynko w oku, to coś, co przerabiałam jakieś 4 razy. Za pierwszym razem miałam tak, że wyglądałam jak terminator. Całość rozlała się po białku. Wtedy byłam tak przestraszona, że prędko pognałam do okulisty. Oczywiście uspokoił mnie, że to minie, ale żeby przyspieszyć wchłanianie dostałam jakąś maść, którą wprowadzałam do kącika oka. Oprócz tego dużo witaminy C żeby wzmocnić naczynka krwionośne. Maść miałam przepisaną na receptę i teraz nie powiem nazwy, ale może jest też coś, co można kupić bez recepty...? Warto zapytać. W moim przypadku był to efekt stresu i zmęczenia.
Dziewczyny dziękuję za porady. Ja to mam drugi raz, poprzednim razem zdarzenie miało miejsce tuż przed kolacją wigilijną w 2022r. wyglądałam okropnie. Teraz wyglądam "ładniej, bo naczynko pękło mi od strony zewnętrznej, a nie od strony nosa. Zażywam rutinoscorbin, bo tak mi przyszło do głowy. Dzięki.
Pogoda przepiękna. Wzięłam się za mycie schodów na zewnątrz. Zima je nieźle zabrudziła, a takie są ,że trzeba włożyć sporo pracy ,żeby je umyć, bo są antypoślizgowe a tym samym grubo chropowate i tam najwięcej brudu wchodzi. Ze 3x trzeba szorować szczotką ryżową ,żeby doczyścić.
Potem zamieść plac i powoli można szykować się do Wielkanocy. U nas skromniutko. Święta spędzamy sami. Starsza młodzież znowu wybywa, teście w góry a tato z małżonką nad morze. Mówią, że wolą wydać na zabiegi niż na ''tonę'' jedzenia. Poza tym będą tam mieli śniadanie i obiad wielkanocny ,wieczorem pieczenie kiełbasek ,oczywiście jak będzie pogoda. Tylko westchnęłam ,ale każdy ma prawo spędzać Święta jak chce. Poza tym fajnie byłoby dla odmiany przyjść na gotowe ,a jak jeszcze się przy tym zrelaksować to tym bardziej. Jednak nie wiem ,czy ostatecznie bym się na to zdecydowała ,bo ja jednak wolę święta spędzać w domu z rodziną i bliskimi jak nie mają innych planów A Wy moje drogie co myślicie, święta tylko z rodziną czy na wyjeździe?
I nas tragedia wielka. Kontenerowiec uderzył w most w Baltimore. Złożył się, jakby był z zapałek. Dobrze, że w środku nocy, nie było dużego ruchu. No i jak ogłosił s. o.s, to momentalnie zatrzymali ruch. W dzień to byłby koszmar. Teraz zginęło 6 osób, na tą chwilę. Spekulacje są różne. Także takie, że to powtórka z 11 września. Nawet nie w ludziach tylko w dostawach. To jeden z ważniejszych portów przeładunkowych. Kto wie. Choć ten kontenerowiec to złom na wodzie, ciągle miał problemy z przeglądami, parę innych kraks na mniejszą skalę. Myśmy kilka lat temu jechali tym mostem. Został zniszczony niemalże w rocznicę otwarcia, kilka dni po.
Święta dalej w rozsypce. I jeszcze wykrakalam długi piątek w pracy. Co ma być to będzie i już, stół nie będzie świecił pustkami.
A czy ten stół najważniejszy? Fajnie, że zjemy ulubione sałatki i jaja ale to tylko dodatki do wspólnego świętowania, opowiadań i wspomnień. Ja zaczynam ograniczać przygotowania, mniej piekę i gotuję, siły chcę zachować na spacerki lub odwiedziny.
Widziałam filmik ,straszna tragedia.. Dobrze ,że nie zginęło zbyt wiele osób ,ale mimo wszystko każda strata życia to tragedia. Nie mówiąc już o tym ile ginie codziennie za sąsiednią granicą...
Witam czwartkowo Refleksji mam pełną głowę... Piszecie o swoich odczuciach odnośnie spędzania świąt. Tak naprawdę wiele zależy od tego jaką ma się rodzinę. Myślę, że kiedyś większości zależało na tym, żeby dać coś od siebie, żeby przygotować od serca i cieszyli się, że w ogóle było co postawić na stole. Zdobyczne mięso czy wędliny, własne, sprawdzone i pokoleniowo przekazywane potrawy. Spotkania rodzinne były normą, bo mało kto myślał o urlopie poza latem. Teraz ludzie się porozjeżdżali, zaczynają obserwować inne kultury, innych ludzi a w sklepach jest wszystko, co może nam ułatwić przygotowanie świąt - gotowe albo prawie przygotowane potrawy. Czy smaczne? Różnie bywa. Czy zdrowe? Pewnie w większości nie. Pokolenia dyktują nowe trendy i może trzeba poszukać dla siebie jakiegoś "złotego środka". No cóż - jeśli ktoś wyjeżdża i mówi, że nie ma zamiaru się wysilać, to jego wybór. W stosunku do tej osoby też potem nie musimy się wysilać. kto się angażuje, to dla niego warto dać coś od siebie. na siłę nic z tego nie będzie. Czasy naszych babć, dziadków i tych gwarnych spotkań pewnie już nie wrócą.
U mnie śniadanie jak zawsze będzie symboliczne i tylko z Połówkiem. Tak jest od dawna. Moi rodzice nie wyrobią się żeby być razem z nami i nie chcę Im robić stresu więc każdy zje śniadanie u siebie a na obiad zaprosiłam do nas. W poniedziałek zabieramy jedzenie do siostry męża i tam widzimy się w większym gronie. Mają duży dom i ogród więc być może posiedzimy na zewnątrz jak aura pozwoli.
Wczorajszy dzień urlopu przeznaczyliśmy na zrobienie zakupów dla nas dla sąsiadki i dla rodziców. Oj, zeszło nam sporo czasu. W drodze powrotnej skoczyliśmy do takiego fajnego miejsca, gdzie mają zawsze super świeże ryby i zjedliśmy szybko obiad. Właściciel centrali rybnej utworzył sobie punkt barowy i sprzedaje takie smakołyki, że aż chciałoby się bywać tam co tydzień No ale wiadomo...co za dużo, to portfel nie udźwignie Zjedliśmy zupę - flaczki z kalmarów i sandacza z grilla.
Dziś już ostatecznie muszę sobie wszystko zaplanować, bo póki co niewiele zrobiłam w tym temacie. Połówek kupił mi dwa pęki nierozwiniętych tulipanów i mam teraz nadzieję, że się całkiem nie rozwiną do świąt. Ciutkę się pospieszył Jedne wstawiłam do wazonu a drugie trzymam w tej folii, w ciemnym i chłodniejszym miejscu. Póki co obserwuję je Tak myślę, że chyba jutro posprzątam mieszkanie, zrobimy resztę zakupów i upiekę ciasto a w sobotę wezmę się za pichcenie.
Hm...co by nie było i jak byśmy sobie poradzili lub nie, to najważniejsze żebyśmy byli zdrowi. Reszta jakoś pójdzie
Witam. Na początek zwrócę się do Smakosi. Smakusiu, czytam Twoje różne wypowiedzi w temacie relacji z rodzicami i myślę, że jesteś wspaniałą córką, a rodzice mogą być dumni z Twojej opiekuńczości, praktycznego myślenia o wszystkim i wszystkich, nawet o sąsiadce. Jesteś prawdziwym darem, a jak kiedyś wyraziłam się o Tobie - jesteś takim dobrym duszkiem. Przepraszam, że pozwalam sobie na takie oceny, ale z racji wieku, mojego wieku oczywiście, chyba mogę, wszak mogłabym być Twoją matką. Prawdę mówiąc, mogłabym być matką Was wszystkich tu obecnych /w kawiarence, nie na WŻ/.
Święta tuż, tuż, a ja w proszku. Poza tym widzę, że się denerwuję tymi pracami i w konsekwencji nic nie robię, tylko się denerwuję, że nie zdążę, że kiedy to itp. Bo wypadałoby wszystko robić najlepiej w sobotę, żeby było świeże, ale jak zdążyć? e, nie przepadam za tym wszystkim.
Trzymajcie się zdrowo, ja idę w stronę kuchni, może odzyskam werwę.
Alman, dziękuję za te miłe słowa, ale... To tak naprawdę nic wielkiego, ot życie. Kiedyś rodzice poświęcali mi dużo uwagi a dziś ja mogę i chcę to robić. Ponoć córki tak mają Ale ale, byłabym niesprawiedliwa, bo wiem, że synowie też. Ściskam Cię mocno. Ps. Nie miej wyrzutów sumienia, kiedy czujesz, że Ci się nie chce. Moja mama często mówi, że teraz to już z oporami zabiera się do wielu rzeczy, które dawniej robiła prawie bez zastanowienia czyli mechanicznie. Lepiej czasem odpuścić i podarować bliskim uśmiech.
Smakosiu, wiem, że to normalne co robisz, a jednak porusza mnie i to bardzo. Ja mam trójkę dzieci, wiem, że poszłyby za mną w ogień /to takie porzekadło u nas/, ja zresztą za nie też, ale myślę, że Ty tak praktycznie podchodzisz... ujęło mnie, że sami zjecie śniadanie, żeby z rana nie stresować rodziców... no tak, dla starszych osób to takie wyjście na już, na określoną godzinę rano to stres... wiem to... dobrze odczytujesz... no moja córka chyba tak nie podchodzi, ona zrywa się o każdej porze i jest gotowa do działania... i chyba myśli, że wszyscy tak mają.... uściski dobry duszku.
Od dziś zaczyna się Triduum Paschalne ,także bardziej nastawiam się na duchowe przeżywanie zbliżających się świąt. Tak jak pisałam wcześniej w domu będziemy sami ,także za wiele nie robię jeśli chodzi o potrawy. Jednakże tradycyjnie musi być. Żur staropolski ,jajka,sernik,babka ,sałatka jarzynowa,wędlina swojska i biała kiełbasa. Także na pewno głodni nie będziemy Wczoraj wysiałam rzeżuchę ,żeby baranek miał się czym paść ,nazbierałam łupin z cebuli w których będę gotować jajka. Jak dzieci były małe używałam barwników ,żeby były kolorowe ,ale to tylko do dekoracji, bo nie odważyłabym się potem takie jajko zjeść, a tym bardziej dać dzieciom. A i kupiłam chrzan do tarcia. Co roku ten sam hardcor czyli szczypanie oczu. W dzieciństwie Tata mi zakładał okulary do nurkowania ,bo od płaczu nic nie widziałam
A teraz pora na małą czarną. Czy w ferworze przedświątecznej gorączki wstąpicie na chwilę i napijecie się ze mną? Zapraszam
Już Wielki Czwartek. Nigdy nie przepadałam za Wielkanocą, nigdy nie czułam atmosfery Triduum paschalnego. Jak pisałam, to święto jest mi obojętne. Mogę w domu, mogę na wyjeździe, mogę w pracy. Wszystkie przypadki trafiły się. Pracowałam za granicą, byliśmy w drodze na rejs, dzieląc się czekoladowymi jajkami. A w zeszłym roku w Wielki Piątek lecieliśmy do Polski na jedne ze smutniejszych Świąt.
Boże Narodzenie zawsze było dla mnie domowe. Czy to u siebie, czy u rodziny, ale zawsze rodzinnie, bez żadnych wyjść, wyjazdów rozrywkowych.
Wczoraj byliśmy jeść w restauracji. Sieć restauracji kanapkowych w ten dzień przeznacza co zarobi na jakąś lojalną organizację. Właścicielem naszych lokalnych restauracji jest ojciec kolegów córki z duszpasterstwa w szkole średniej. A pieniądze z tego dnia najczęściej idą na nasz lokalny szpital dziecięcy. Jeszcze kilka lat temu zjadaliśmy największą kanapkę, na docisk, ale wchodziła. Jak pomagać, to pomagać. Już od jakiegoś czasu bierzemy pół. Wczoraj na ćwiartce mogłam skończyć (byliśmy koło 19, poprzednio jadłam o 12), myślałam, że nie dam rady. Jak to żołądki się kurczą z wiekiem. A kanapka ma bogate wnętrze- ilość wędlin i sera przewyższa grubość bułki. Do tego warzywa, oni akurat mają mały wybór- sałata, papryki, pomidory to najpopularniejsze.
Melduję, że się zmobilizowałam i piekę mimo wszystko. Wiatr u nas wieje i huczy, przez co niezbyt się czuję, ale nie ma rady, trzeba iść do przodu z robotą.
Hej, heej Jaki piękny dzień, słonko i ptaki świergolą. A ja tylko mam zaczęte prace kuchenne i domowe. Cóż jak leń dopada, to tak właśnie wypada Na szczęście rozesłałam już życzenia i rozdałam zajączkowe, więc mogę już myśleć tylko o nas. Zaraz sernik utrę, właściwie 2wa: bez spodu z galaretką i 2gi na delicjach, wierzch polewa i orzechy /muszę je zaraz wyłuskać/. Pasowałyby też prażone płatki migdałów, ale nie wychodzi mi to prażenie i nie mam czasu teraz na taką zabawę. Na wieczór będzie siekanie sałatki, mieszanie farszu do jaj i może mazurek. Teraz kawusia i do pracy, paaa
Witam. U mnie też słońce i przestał wiać halny... masakra wczoraj była... Dziś w planie ciąg dalszy prac czyli wykańczanie mazurków, pieczenie boczku, parzenie karkówki na wędlinę, ogarnięcie chałupy, no a wieczorem ugotowanie żurku, przeczytałam bowiem, że należy go gotować 2 dni przed, wtedy najlepszy. No to spróbujemy. Farsz do jaj to chyba jutro dopiero, bo dziś wydaje mi się za wcześnie, ale sos do jaj zrobię dziś, chrzan już zrobiłam wczoraj. No to trzymajcie się zdrowo.
Wielki Piątek. Dzisiaj później, zaraz idę do pracy. Nie mam pojęcia do której, choć teoretycznie obiecują krótszy dzień. Tyle, że wtedy zazwyczaj wszystko się kicka u nich w pracy, nagłe przypadki wymagają natychmiastowej atencji. Nie powie się choremu w połowie operacji na żyłach przy sercu, że muszę iść, bo niania chce do domu.
Świąteczny plan działań spisałam na kartce. Niby jest tego mało- żurek (w niedzielę, nie będę trzymać i sprawdzać czy lepszy po dwóch dniach), sernik, małe babeczki i sałatka, ale jestem zestresowana, jak nigdy, że się nie wyrobię. Myślę, że to cały stres w ten sposób wyłazi. Bardzo nie lubię sytuacji, gdy tracę spokój wewnętrzny. Ale co zrobić, życie. Powiem Wam, że posiwialam ostatnimi czasy. Na moje szczęście rude siwieją ładnie, złoto tłumi ogień, a siwizna wygląda jak złoto blond pasemka, zrobione specjalnie. Podoba mi się.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Dziś ten dzień odbieram zupełnie inaczej, bo miałam wolne od pracy. Ale za to nie wolne od prac domowych. Od rana cały czas coś robię i dopiero teraz usiadłam. Mieszkanie posprzątane, ciasta zrobione, zakupy dokończone. Oj, zleciało szybko, zleciało... Jutro rano pójdziemy że święconką, potem chyba wykorzystamy pogodę i przespacerujemy się odwiedzając groby bliskich. Po powrocie ugotuję żur i upiekę mięso i chleb. Na tym zakończę przygotowania. W niedzielę ugotuję obiad i to już będzie koniec moich prac. Zapowiadają piękną pogodę więc się cieszę Czytam i widzę, że u Was dużo więcej przygotowań, niż u mnie. Wszystkie dzielnie "walczycie" w kuchni. Kobiety, to jednak "twardzielki" - wiek, nie wiek - jak trzeba robić, to praca wrze
Witajcie. Babka ani nie wyspana, ani wypoczęta, wszystko nie tak. Wpadłam jednak, by złożyć Wam życzenia.
Zdrowych, spokojnych, radosnych, rodzinnych i smacznych Świąt dla wszystkich bez wyjątku, stałych bywalców kawiarenki i tych z doskoku czy anonimowych od Almanki.
Wesołego zająca i smacznego jajca, albo odwrotnie Spokoju błogiego, stołu bogatego i humoru bez umiaru kochane Kawiarenki oraz Fanki i Gapie Obyśmy Wszyscy zdrowi byli, wesoło i hucznie się bawili - jak kto lubi i potrafi, niekoniecznie na bogato i wg wytycznych swojej Parafii
Witajcie w Wielką Sobotę. Życzę Wam zdrowych, wesołych, pogodnych świąt, spędzonych w gronie bliskich osób, abyście wszyscy wypoczęli i odetchneli od życiowych stresów i problemów.
Sernik gotowy, babeczki też. Z babeczkami przekombinowałam, choć w smaku dobre. Zrobiłam takie mikro, nie myślałam, że one aż takie małe. Tyle, że po oderwaniu od papilotki, niewiele zostaje na ząb. Ale za to jest tego 48 sztuk. Sernik dziś wykończę. Jest zielony, ale inną, nie pistacjową zielenią, nawet przyjemniejszą dla oka. I piekielnie słodki będzie. Bo budyn zero cukru wcale nie znaczy, że jest niesłodki, tylko słodzony słodzikiem. Stwierdziłam to jak już wszystko wymieszałam. Nauczka, czytaj skład na opakowaniu przed a nie po. Muszę wymyślić jakieś naturalny barwnik. Szpinak odpada, nie przepadam za jego smakiem na słodko. Mięta? Bazylia? Czy nie będzie za intensywnie? Mięta rośnie mi wszędzie, od niej mogę zacząć, zrobić pastę. Spróbuję też zrobić masło z pistacji. Nie chcę używać barwników proszkowych. No i tego nieszczęsnego budyniu też nie. Na wierzch zrobię białe wykończenie z masła i sera, dodam sok z dwóch cytryn, żeby przełamać słodkie.
Jajka już się ugotowały, zaraz śniadanie i do kościoła na 8.30. Potem sałatka, sprzątanie (mąż pięknie wysprzątał górę, umył okna). Dzisiaj czeka go dół, ja tylko umyję podłogę w kuchni na koniec.
Witajcie świątecznie, ale ciągle jeszcze roboczo Żurek właśnie się gotuje, Połówek trze chrzan a ja planuję jeszcze zrobić polewę z czekolady do sernika. Na dziś już wystarczy. Pogoda dziś była wyjątkowa więc zrobiliśmy długi spacer odwiedzając groby naszych bliskich.
Czas na moje życzenia dla wszystkich "żarłoków" i nie tylko
Życzę radosnego świętowania w zdrowiu i w wiosennym nastroju. Niech nie zabraknie nikomu czasu na wyciszenie i refleksję...
Witam w ostatni dzień marca Wszyscy z pewnością krzątają się po kuchni, ustawiają talerze na stołach i patrzą nerwowo na zegarki, bo "zniknęła" nam jedna godzina
Niech to będzie wyjątkowy dzień...
Dziękuję Wam za ten wspólny, marcowy czas, za wyczekiwanie wiosny w przyjaznej atmosferze, za wszystkie porady przedświąteczne i za to, że zwyczajnie jesteście
Smakosiu kochana, dziękuję bardzo za ciepło i cierpliwość, za życzliwość a przede wszystkim za czas, którego masz za mało a poświęcasz nam
Dzień u nas jest wyjątkowo spokojny i ciepły, słonko już uciekło by ustąpić miejsce chmurkom 'dyngusowym Będzie lało z nieba więc można polewanie domowe sobie darować
Witam świątecznie Zleciał dzień i czas pomyśleć o kolacji, po sałatkach /wyszły 3, w tym jedna siostrzana/ i jajcach w sosie + mój szczypior ozimy, wędlinach. Desery, kawusia i winka też. Zaliczyłam też drzemkę, myślałam o paru minutkach a wyszła godzinka więc teraz wyglądam na wyspaną a na pewno na zadowoloną To idę pichcić kolację na ciepło, będzie też na jutro: biała kiełbasa pieczona z boczkiem i polędwiczka w rękawie z owocami. Udanego, radosnego wieczoru i spokojnej nocki
Dziś to mi długo zeszło, żeby tu dotrzeć. Dziękuję za bardzo sympatyczny marzec, do zobaczenia w kwietniu.
My na razie na dwóch posiłkach- śniadanie i ciasto. I nie wiem czy coś jeszcze wejdzie, może na tym skończymy. Jutro sernikna śniadanie, sałatka do pracy, żurek na obiad.
„Dzisiaj rano niespodzianie zapukała do mych drzwi
Wcześniej niż oczekiwałem przyszły te cieplejsze dni
Zdjąłem z niej zmoknięte palto posadziłem vis a vis
Zapachniało zajaśniało wiosna ach to ty…”
Nic dodać, nic ująć – słowa piosenki Marka Grechuty w pełni oddają nastrój oczekiwanego okresu.
Niech ten czas przyniesie nam wszystkim duuuuużo dobrej energii, a ta niech zaopatrzy nas w zdrowie żebyśmy mogli cieszyć się każdym dniem.
Wpadajcie do Kawiarenki żeby podzielić się refleksjami, planować święta, porządki w domu i w ogródku, świąteczne menu albo zwyczajnie cieszyć wolną chwilą w naszej przyjaznej, wirtualnej przystani.
Zostawiam pierwsze oznaki wiosny i tradycyjny okrzyk zwiastujący weekend:
Piątek, piąteczek, piąteluniek! Hurra!
Ależ zapachniało wiosną!
Smakosiu co za radosne otwarcie i jakie mobilizujące Ostatnio moja forma była ,jakby to powiedzieć.. rozleniwiona ale po takiej dawce dobrej energii aż chce się wziąć do roboty. Zastanawiałam się czy dziś umyć okna,a teraz jestem pewna ,że tak Przynajmniej na dole, bo na górze innym razem
Zanim zakasam rękawy, chętnie rozsiądę się przy wiosennym stoliku kawiarenki i napiję się herbatki z pigwą Może napijemy się razem?
No i pięknie! Teraz to Ty nam dałaś dużą dawkę energii. Szaro za oknem a ja poczułam słońce
"Wiosna - cieplejszy wieje wiatr,
Wiosna - znów nam ubyło lat,
Wiosna, wiosna w koło, rozkwitły bzy.
Śpiewa skowronek nad nami,
Drzewa strzeliły pąkami,
Wszystko kwitnie w koło, i ja, i Ty.
lala lalalalalala. .........
Pięknie otwarta kawiarenka po zimie, cudnie pachnie świeżą zielenią i świeżo zaparzoną kawą i herbatą....
Od razu inaczej, od razu chce się wszystkiego, chce się żyć.
Moja ukochana poro roku - trwaj!
Tak tak, teraz czas krokusów. Moje miasto z nich słynie. Wczoraj widziałam dwie, długie aleje pełne żółtego kwiecia. Robi się co raz piękniej. Jeszcze trochę i pojawią się magnolie Forsycje pełne pąków wypatrują słońca żeby wystrzelić.
A póki co kupiłam w Biedronce żonkile i zakładam, że jak dziś przyjdę z pracy będą już lekko rozwinięte
Jak wiosennie, radośnie się zrobiło.
Dzięki za tyle słońca w tym pierwszym dniu rozkapryszonego marca.
U mnie chłodno ma być.
Zaraz się biorę za kuchcenie dla moich bab. Plan jest upiec chleb z mąki migdałowej, wytrawne ciasteczka cukiniowe oraz zrobić podróbę Raffaello, bez migdała w środku, chyba, że kilka zrobię z.
Zobaczymy co mi wyjdzie.
Dzisiaj wolne, piąteczek piatunio.
Jak babiniec sobie już pójdzie, to myślę przepalić, wygrzać wędzarnie. I w niedzielę wędzenie, jutro niestety deszcz w prognozie.
Piękna fotka. Z mojego ogródka?? też mamy taką kępkę
Witajcie wiosennie i ciepło.
U nas fiołki rozkwitają, zmiana kolorów i zapachów, z odcieni żółtych oczarowych na fioletowe.
Wystrojona Kawiarenka marcowa, tylko siadać i gadać popijając co kto lubi.
Plany i korekty, bo zawsze coś lub ktoś wpadnie czy wypadnie.
Dzisiaj od rana zamieszanie, wizyty i przeglądy szuflad.
Zaczęłam od parowania skarpetki a skończyłam na układaniu we wszystkich jakie były już zapchane.
Tak, na porządki czas. Sama je ogarniam, póki sił starczy. Może kiedyś pozwolę na grzebanie w szafach i szafkach komuś obcemu, ale jeszcze nie teraz
Fajnego dnia i miesiąca pod 'batutą nowej Gosposi
Ja na tą chwilę nie umiałabym mieć kogoś do sprzątania i składania ubrań. Wolę już mój nieład i góry prania.
Sama myśl, że ktoś miałby dotykać moich majtek i biustonoszy.
Albo patrzeć na mój bałagan...
Nie, dziękuję.
Pralki pożerają skarpetki. I to jest fakt. U mnie w pracy pralka przestała pracować. Rozebrali system pompujący (bo w tym był problem). I wyjęli dwie skarpetki, przy silnym wirowaniu potrafią wejść za gumę uszczelki. Jak się zwinie w kulkę, zatka przepływ, ale jak pójdzie jak wąż, na długość, chyba ma szansę wylądować na miejskim kompoście. Chyba, bo nie wiem, tylko sobie wyobrażam.
Młode pokolenie nosi jakie się wylosują z szuflady czy szafki, bez parowania.
A u mnie skarpetki muszą pasować kolorystycznie i wzorami do reszty ubrania. Albo chociaż być neutralne.
Gdzieś widziałam mema, że pojedyncze skarpetki wracają w nadmiarze pokrywek od pudełek plastikowych, które do niczego nie pasują (jak kto woli odwrotnie).
Witam sobotnio
Hm ...nie napiszę nic o pięknym poranku. Niestety pada deszcz albo siąpi i jest tak szaro, że aby zrobić dla Was fotkę z kawą musiałam pozapalać światła.
Wstałem przed 7-mą. Wyspałam się i chyba tradycyjnie sporo mi się śniło, ale już nie pamiętam. A Wy często śnicie? Macie takie sny, które się powtarzają? Może macie ochotę podzielić się nimi?
Wczoraj odebrałam przesyłkę z moją żółtą, skórzaną torbą z Vinted. No normalnie jestem bardzo miło zaskoczona. Jest świetna. Obawiałam się tego koloru ale on jest stonowany, taki bardziej pastelowy. Na dodatek torba w idealnym stanie a zapłaciłam z przesyłką 32 zł
Mam na śniadanie bajgla z makiem a do tego pomidor i gotowane jajka. Kupiłam jakaś przyprawę z Prymatu do jajek i chcę ją wypróbować. Jak będzie ok, to wstawię zdjęcie.
Zapraszam na kawę
Dopisano 2024-3-2 11:53:53:
Zjadłam jajka i zapomniałam, że miałam spróbować nową przyprawę. Hm...póki co nie napiszę jak smakuje.Pobudka! Kawa stygnie
Witam. Och, jakie piękne i dorodne żonkile, a do tego kawusia... aż zapach doleciał do mnie po przekątnej kraju. Ja jeszcze przed kawą, wstałam późno, zanim śniadanie na raty i "deserki" w postaci leków, to kawa dopiero w następnej kolejności.
Smakoaiu, pytasz o sny? no ja mam ich całe bogactwo, chyba nie śpię normalnie, tylko cały czas śnię. Wczoraj np. tak intensywny miałam sen, tak się darłam na kogoś, że mój głos mnie chyba obudził, a ja gadałam dalej. Najwięcej jednak śni mi się chyba nad ranem.
Z reguły po jakimś czasie zapominam, choć jeden pamiętam ciągle z detalami. Pisałam o tym 3 lata temu, a sen dotyczył mnie i koleżanki z pracy, która dała mi garść tabletek z komentarzem, że na 4 lata mi wystarczy.
W niektóre sny wierzę, np. jak mi się śni mięso, takie świeże, albo drzewko na mojej działce pełne śliwek czerwonych /ten sen czasem mi się powtarza, mimo, że nie ma tam takiego drzewka/ to wiem, że coś niedobrego będzie.
Ależ się rozpisałam.
Pogoda u mnie bez deszczu, ale jakoś mgliście i dziwnie, jak w Londynie niemal.
Dziś piekę chleb pszenno-żytni na drożdżach /na zakwasie nie umiem i nie lubię/ oraz planuję chałkę - tej nigdy chyba nie piekłam, albo nie pamiętam.
Miłego dnia, trzymajcie się.
Coraz bardziej wiosennie ,a dzięki żonkilom to nawet przedświątecznie. Powoli zaczynam odczuwać ten klimat Wczorajszy dzień był pracowity. Umyłam okna,ale podejrzewam,że na święta umyję jeszcze raz. Pogoda dziś jakaś taka ciężka, chyba wyż i nie najlepiej się czuję. Jak ma być deszcz ,to kolana bolą. Taki to ze mnie meteopata
Dość narzekania. Czas pomyśleć o obiedzie. Dziś kalafiorowa. Dawno nie było ,a mężowski kupił dorodny okaz.
Sny...Miewam codziennie, niestety nie zawsze je pamiętam. Czasem są fajne, czasem mniej i zdarzały się powtórki ,takie senne deja vu. Zdarzyło mi się nawet wyśnić jeden dzień z przyszłości. Niestety nie był to dobry dzień
A tymczasem pora się herbatki napić ,bo druga kawa to za dużo jak dla mnie/ Napijecie się?
No to i ja dotarłam. Pospałam porządnie, do 7, zeszłoby mi chwilę dłużej w łóżku, ale złapał mnie skurcz w łydkę, że wyskoczyłam jak z procy
A jak już byłam na podłodze, to poranny rytuał łazienkowy upomniał się o swoje prawa.
Mnie się rzadko coś śni. Zapadam w sen, jak się położę. A jak się zdarzy to jakieś dziwolągi, które są tak dziwne, że rzadko pamiętam. Ale zdarzyło mi się kilka razy śnić, obudzić się, bo takie dziwy były, zapaść w sen i śnić to samo dalej.
Ale żeśmy posiedziały z babami, poklapotaly, było naprawdę miło.
Wędzarnia przepalona, jutro można działać.
A dzisiaj leniwie. Pranie, roomba poodkurza, wieczorem przygotowanie mięsa.
Z kuchennych rzeczy to tylko ugotuję złotą pastę na odporność. No i obiad.
Bo lodówka pełna. Oczywiście polskie baby przyszły z darami, ja przygotowałam swoje.
I tak zrobiła nam się ogromna impreza za stołem.
Częstujcie się.
To ja chwytam to coś, takie ślicznie rumiane
Pierwsze to wytrawne placuszki-ciasteczka cukiniowe na ostro.
Drugie to kulki rafaello.
Trzecie to chleb z mąki migdałowej i sera philadelphia, adaptacja przepisu na gofry (nie pierwszy raz zresztą).
Jak ja lubię czytać o snach. Cieszę się, że opisałyście swoje doświadczenia.
Ja też często śnię. Ponoć te, bliżej naszego przebudzenia porannego, są częściej pamiętane.
Nie mam pewności, ale moim zdaniem wszystko to ma głębszy sens - śnimy, aby przerobić jakieś emocje i oczyścić je. Wierzę też w wyższe energie, które podpowiadają nam rozwiązania lub ostrzegają, ale to długi temat i trudno o tym pisać w takim poście. Każdy z nas ma pewnie różne doświadczenia w tym temacie. Ogólnie mówiąc jestem z dania, że nic w życiu nie dzieje się przypadkowo. Wszystko jest po coś...sny również.
moje chałki.... jedna jakaś skrzywiona... jak ja dziś
Ale z Ciebie zdolniacha! Obie piękne. Szkoda, że nie można wirtualnie spróbować. Ech, z nadrukiem...mmmm...
Witam niedzielowo
Usiadłam sobie z herbatą, otworzyłam okno w sypialni i słucham jak śpiewają ptaki. Na bambusach jest sporo wróbli i to one lubią tutaj ożywiać radośnie przestrzeń. W domu mam totalną ciszę. Sąsiedzi chyba jeszcze śpią. Zakładam, że tradycyjnie w porze obiadowej będą tłuc schabowe U Was też czasami takie odgłosy przychodzą od sąsiadów?
Jeszcze wczesna godzina, ale wyspałam się. Lubię te moje spokojne poranki. Włączyłam rano YouTube i posłuchałam kolejnej audycji Roberta Bernatowicza.
Chyba dzisiaj będę pogodny dzień, ale nie planuję wychodzić. Przez cały tydzień gdzieś się spieszę i ciągle brakuje mi czasu żeby pobyć w domu więc lubię tak wykorzystać niedzielę.
Wiecie co, stwierdzam, że ostatnio nie mam ochoty oglądać TV. Często te programy czy filmy są tak ogłupiające i tak płytkie, że zwyczajnie szkoda na to czasu. Nie macie takiego odczucia?
Co dziś planujecie na obiad? Ja mam opcję związaną z tym, że ciągle jest pełna zamrażarka i muszę ją powoli opróżniać. Tak więc czekam na natchnienie, bo póki co nie wiem co jeść. No ale jest jeszcze czas na wybór
Spoglądam na wazon - żonkile rozwijają się bardzo powoli. Mam nadzieję, że zobaczę pełne kielichy, nim uschną.
Dobrego dnia
Witam.
Zacznę od kwiatów... dodaj troszkę cukru do wazonu, przyśpiesza rozkwit.
Zbieram różne ciekawostki, w tym również jak przedłużyć żywot kwiatów ciętych. Zapewne to znacie, ale wkleję:
Żonkile
– należy włożyć do wody, przyciąć wszystkie razem i odczekać ok. 2 godzin — żonkile wydają taki szlam; po upływie mniej więcej 2 godzin wylać wodę, nalać świeżej i można żonkile znowu włożyć do wazonu; codziennie przyciąć łodygi kwiatom i nalać świeżej wody… i czysty wazon! /lubię stać w prostym wazonie, cała niemal łodyga zanurzona w wodzie /jakieś 10-15 cm poniżej kwiatka/
– lub zaparzamy zawsze końce ,
A teraz do rzeczy, czyli szara codzienność.
Pogoda dziś zapowiada się ładna, jest od rana jasno i słonecznie. Jednak prognozy na przyszły tydzień... lutowe, nawet -3 st. w nocy.
Dziś na obiad u mnie barszcz czerwony, pieczeń rzymska z jajkiem na twardo, ziemniaki z koperkiem i sałata lodowa, nie wiem jeszcze w jakiej postaci ona będzie.
Na deser do kawy - wafel przełożony kajmakiem, herbatnikami i raz dżemem z czarnej porzeczki.
Przynoszę też do kawiarenki, kto ma ochotę, proszę się częstować. A i mój chleb, trochę zbyt przypieczony, bo jak zwykle wydawał mi się za blady i dałam mu dodatkowe 5 min. pieczenia.
A poza tym... miłej niedzieli.
Dzięki Ci dobra kobieto za żonkilowe porady. Oswieciłaś mnie, że nie zmieniłam wody a o podcinaniu, to nawet nie pomyślałam. Przeczytałam i wystrzeliłam jak pedarda do swoich kwiatków. Wszystko wykonane jak kazałaś Ale coś one już marnie wyglądają a jeszcze nie do końca rozwinięte
Kawę mam, to chwycę Twojego wafla i zmykam. Dziękuję
Pięknie witam
i słonko ślę, bo u nas świeci wiosennie.
Koty chrapią Tofik nawet głośno, Dalunia cichutko, jak to ona.
Psinka na spacerku więc mam chwilę na pisanie.
Ostatnio jestem zabiegana i wymęczona, wczoraj to nawet nadprogramowego veta musieliśmy odwiedzić - Lu złapała kleszcza i trzeba było go wyrwać a potem gnać po tabletkę by kolejne z niej spadały albo padały po wkłuciu.
Poza tym wiosna, kupiłam worek ziemi do siewu i pikowania, półki z nasionami omijam. Tylko torfiaczki do pomidorów muszę upolować.
Obiad ruski w waflach /jeden na spód, 2gi na górę bo zwijać nie mogłam/ a dokładka w plackach tortilli składanych na pół.
Wg mnie te w plackach są lepsze, podsmażone na maśle klarowanym.
Dzisiaj chyba biała kiełbasa z chrzanem i cukinią, ogórkami musztardowymi - trzeba wyjadać ostatki z półek, bo niebawem świeże będą ogórki i cukinki.
Nie piekę, mam albo ptysie do podjadania, albo inne przegryzki i ogólnie ograniczam słodycze - sukcesy takie se, ale staram się ile silnej woli starcza.
Sunia już wyspacerowana, poleguje obok więc na jej michę czas, moją kolejną kawę i czas do garów, patelni a potem pit'owanie nas czeka. Chcę rozliczenia odbębnić by świętować spokojnie.
Udanej niedzielki Wszystkim życzę
Witam, witam
W niedzielne przedpołudnie. Właśnie posililiśmy się rosołkiem. Na drugie trochę musimy poczekać. Na pewno będzie surówka z kiszonej kapusty, a mięso chyba pręga z rosołu z ziemniaki. Nie chce mi się nic więcej robić. Podobnie jak Smosia jestem jakaś wymęczona, ale zawsze mam tak na przedwiośniu.
Podobno w połowie miesiąca zima ma znowu powrócić. W marcu jak w garncu jak mówi porzekadło, więc wszystko możliwe. A tymczasem wracam do kuchni.
Smacznego dnia
Wreszcie i ja dotarłam.
Od 6 rano próbuję się zaprzyjaźnić/poskromić nową maszynę.
Idzie po grudzie. Dobrze, że na premierę trafiło mi pastrami. Bo na tyle godzin co ono potrzebuje, to dymu zalapia. I na pewno się upiecze.
To inny typ wędzarni niż miałam, działa trochę inaczej.
Ja ciągle próbuję poukładać sobie wszystko w odniesieniu do starej.
Po tych trzech godzinach, wielokrotnym studiowaniu instrukcji, wygląda na to, że zaczyna działać.
Na śniadanie w końcu chleb z mięsnym smalcem. Zostawiłam specjalnie chleb w piątek, a mąż wziął podzielił i zamroził. Ja wczoraj do chleba, a tam pusto. Oj jak się wściekłam. Taka byłam nastawiona na to. Zjadłam mój chleb z miodem.
Plus ogórek komserwowy.Ciut za mało smalcu w stosunku do mięsa, informacja na przyszłość.
Tak moje mięso wygląda w wędzarni, po tych trzech godzinach. Jeszcze 7, potem trzeba zawinąć w papier na kolejne 4. Po 14 ogółem powinno być gotowe, wtedy trzyma się w papierze aż ostygnie.
Do lodówki, jak się porządnie schłodzi, gotowe do krojenia.
Tak będzie wyglądał efekt końcowy, zdjęcie z poprzedniego wykonania.
Ale się trzeba koło tego "nachodzić" ...fiu fiuuu. No ale potem będzie super efekt
Właśnie dostałam od Połówka zdjęcie. Wsiadł na rower i poszukał wiosny
Pobudka!!! jeszcze śpicie???
No to śpijcie, nie będę Wam przeszkadzać. Kolorowych snów....
Akurat, kolorowych - takie podobno tylko wariaci mają
A tak serio to od dawna nie mam snów bo sypiam jak zając pod miedzą - Lu nas wyprowadza w nocy bo musi ... często tylko po to by węszyć dokoła.
Jak nie wyjdziemy na czas z nią, to mamy dodatkowe sprzątanie piwnicy albo przedpokoju
Wczoraj ciut odespałam zarwane nocki w dzień, fajna taka drzemka ale to tylko gdy eM dyżuruje i wyprowadza naszą piękność / jest tak ładna, że wszyscy zachwycają się i wypytują skąd i gdzie taką fajną znaleźliśmy/.
Piękna ta wiosna niemniecka
Lada tydzień i do nas wpadnie, mam nadzieję - dywany fiołkowe już u nas rozłożone, pachną cudnie, słodziutko, teraz kolej na kwiatki nadrzewne
Witam w nowym tygodniu
Jaka dziś piękna pogoda, słoneczna ,ciepła ,aż grzech siedzieć w domu. Mimo tej zajawki pogodą ,chętnie wstąpię do kawiarenki na kawę i pogaduszki.
Niedziela minęła spokojnie, bez deszczu i wiatru, bo ostatnio takie bywały. Byłam na cmentarzu ,a tam powywalane znicze i stroiki. O dziwo nie potłukły się,pewnie dlatego ,że obok pomnika trawa. Muszę w najbliższym czasie się wybrać i pomyć ,bo jak ma jeszcze zima przyjść ,to lepiej to zrobić wcześniej.
A poza tym nic nowego. Dzień jak co dzień. Na obiad będzie Gyros jak z knajpy
A u mnie "Gyros jak z knajpy' nie istnieje bo poszukiwana strona wybyła bezpowrotnie. Nie mam go w ulubionych więc nie poczytam i nie upichcę.
Dzięki za pomysł
Hm ,dziwne ,bo jest, najwyraźniej coś sknociłam przy kopiowaniu przepisu. Spróbuję raz jeszcze. Gyros jak z knajpy
Już widzę, też mam w ulubionych
Dzięki
Ja to się zbieram do pracy Alman, chwila mi została, to wpadłam coś napisać.
Pastrami już siedzi w lodówce, wieczorem pokroję na kawałki i popakuję próżniowo.
Roboty wiele nie ma przy wędzeniu, takiej czysto fizycznej. Tylko potrzebna jest cierpliwość- czekanie na gotowe, wcześniejsze przygotowanie mięsa- peklowanie. No i w trakcie wędzenia trochę chodzenia, bo doglądać trzeba. Niby robi się samo, ale jak sobie pójdziesz- a to zagasnie, a to rozgrzeje za mocno.
Przy doglądaniu wędzarni ogarnęliśmy całe obejście, wycięte wszystkie pohuraganowe uschniete krzole. Mąż ma ręce jakby walczył z tygrysem. Mamy pięknego kujaka, z rodziny jeżyn. Pięknie kwitnie, potem ma owoce, nie takie jak jeżyny.
Drugi wyglądał jak czarny bez. Owoce mocno trujące dla ludzi. Ale ptaki jadły. Kiedyś sprawdzałam nazwę nawet, już nie pamiętam, ale w Polsce to jest roślina w sprzedaży.
Nie wiem czy dookoła domu teraz wygląda lepiej, bo sterty wyciętych habazi leżą. Muszę sprawdzić jak jest z odbiorem tego. Bo zaciągnąć nad kanał to trochę sporo jest.
A palić się boję, domy z tektury, jakby powiało mocniej...
Dzisiaj na obiad zupa ze słoika, jeszcze nie wiem jaka, co się wylosuje.
A jutro sery, winogrona, jabłka i orzechy.
Wiecie mam kompletną sklerozę. Kupiłam ricotte do czegoś. I za chiny nie pamiętam co to miało być. Nie lubię jej smaku, więc musiał być jakiś przepis. Ale przejrzałam ostatnio zapisywane, nic z ricotta nie ma.
Nie było to lasagne (w zasadzie tylko do tego kupowałam), bo mam zamrożone jeszcze, pewnie zjemy w czwartek, żeby ubyło.
Muszę coś wymyślić.
Dobra spadam do pracy, samo się nie pójdzie.
Ricotta podobno do pomidorówki pasuje, czytałam gdzieś, sama nie jadłam bo u nas pomidorówek nie ma, chyba że z nadmiarowych, świeżych pomidorków i wtedy jej nie zabielam bo i tak jest pyyyszna.
Smacznego
Hm...może coś planowałaś zrobić dla koleżanek na to Wasze spotkanie...? Jakieś coś z farszem?
Raczej nie.
Ale nic to, już znalazłam inny przepis.
Rolada z cukinii z "kremem" z ricotty.
Plastry cukinii, zalane ubitymi jajkami z dodatkiem drugiej potartej cukinii. Upieczone. I potem zrobiona z tego rolada.
Mówi mi, że powinno być dobre, rolada szpinakowa to jajka i szpinak, wychodzi super.
Jak się uda, przetłumaczę i wstawię przepis.
Witam wtorkowo
Gdzieś mi uciekł poniedziałek. Nie było chwili żeby do Was zaglądnąć. Jakaś dziwna gonitwa.
Dziś powinno być lepiej, ale popołudnie mam bardzo zajęte więc znowu dzionek ucieknie.
Pogoda jeszcze mało wiosenna, ale forsycje się nie poddają i powoli rozwijają żółte kwiatki. Bidulki rano miały mróz. Oby im nie zaszkodził.
Mi jakoś chłodno ciągle. Zmarzluch jestem i tyle. Przez to nie umiem się "ciuchowo" przestawić tylko chodzę cały czas w tych ciężkich, zimowych rzeczach.
Właśnie zrobiłam gorącą herbatę z cytryną, sokiem z czarnej porzeczki i z goździkiem. Częstujcie się.
Dobrego dnia
Witam wtorkowo
Dziś już wyraźnie chłodniej. A jutro ma być znaczne obniżenie temperatury. Na powrót zima? Podobno. Jeśli nawet to nie na długo. Grunt ,że w kawiarence wiosennie i smakowicie. Ekkore szykuje nam dorodne wędliny ,Alman wypieki. Chałeczki miodzio. Niestety ja nie jem nic. Chyba nawet w Dzień Kobiet sobie odpuszczę, chociaż? W sobotę idziemy z córką na babską imprezę ,niektórzy nazywają to babskim combrem. Moja bratowa chodzi co roku ,ja idę pierwszy raz. Podobno jest super. Mam nadzieję, bo ja mało imprezowa A Wy kobietki co planujecie z okazji naszego święta, a może dacie się zaskoczyć swoim mężczyznom?
Niby wiedziałam, że zbliża się Dzień Kobiet, ale nawet nie pomyślałam żeby zerknąć w jaki dzień przypada. No proszę! Toż to będzie kochany piąteczek
Dla mnie to już prezent sam w sobie Hm...nie lubię obchodzić tego dnia w pracy.
Właśnie przerwałam pisanie do Was, bo wpadłam na super pomysł - wezmę sobie dzień urlopu. Jupi! Ale mnie oświeciło! Ma być ładna pogoda więc to będzie najlepszy sposób na świętowanie. Zrobię długi spacer. W lodówce mam lody
Dzięki za natchnienie mnie Biorę dzień urlopu!
Dzisiaj czas mi ucieka jak nie wiem.
Dzień się szybciej skończy, nie wiem czy dobrze, czy źle.
Deszcz się skończył, czas na obeschniecie, bo jutro kolejna runda. Rośliny potrzebują tego.
Wczoraj do pracy poszłam w dwóch różnych butach, oba czarne. I nie zauważyłam tego nawet ubierając w pracy, przed wyjściem do szkoły. Dopiero przy samochodzie.
Pojechałam do domu przebrać potem, bo choć nie czułam dyskomfortu noszenia, to dyskomfort psychiczny ogromny.
Dzisiaj mam już właściwe.
Moje pastrami popakowane, pyszne mi wyszło, choć wydaje mi się mało słone. Zobaczymy za jakiś czas czy mi tylko smak się zwichnął chwilowo. Mąż mówił, że idealne. A ja sobie zjem z żurawiną z chrzanem albo jakimś ostrym sosem.
Na jutro zrobię zapiekane kanapki reuben - wołowina, ser i kiszona kapusta, z sosem rosyjskim, w wersji otwartej, nie podwójnej, zjemy więcej farszu niż chleba.
Dnia kobiet jakoś nie świętujemy.
Nie oczekuję niczego. Czasami dostanę kwiaty, a córka banknot do wydania.
I tyle.
Teraz pewnie nic, bo będzie gorączka przedwyjazdowa męża, leci w sobotę do Vancouver na tydzień służbowo.
Nie oczekuję, że będzie pamiętał.
Doobre, różne skarpetki przerabiałam, ale buty jeszcze nie.
Zapracowana i zabiegana, tak to jest gdy praca goni robotę
hahaha przypomniało mi się, z czasów wczesnego okresu pracy... moja koleżanka /obecnie nawet trochę przyjaciółka/, pracowała w razem z mężem tzn. on też pracował w tym banku... i kiedyś wpada do pokoju prawie zielona ze złości, bo spotkała na korytarzu swojego męża i dostrzegła, że ma dwie różne skarpetki, w różnych nawet kolorach... zrobiła mu awanturę i wygoniła do domu, by się właściwie ubrał.../na szczęście mieszkali na następnej ulicy/.
A buty dwa różne.... i dziwić się prezesowi.... hahaha
Mnie się też raz zdarzyło wyjść z domu w dwóch różnych butach. Spieszyłam się na mszę,na szybko wcisnęłam na nogi i do samochodu. Jakoś dziwnie mi się szło ,ale nie zwracałam szczególnej uwagi. Dopiero podczas procesji patrzę,a ja mam dwa odmienne buty,dobrze ,że oba czarne ,ale mimo wszystko jeden miał obcas nieco większy Żeby nie narobić sobie obciachu ,wróciłam do kościoła ,a wyszłam jak wszyscy poszli Do dziś się z tego śmieję ,jak mogłam tego nie zauważyć
Dobry wieczór
Gdyby nie kolejna kawa już pewnie chrapałabym po dniu:
*zamówienie dla zwierzaków, już świąteczne bo rabaty traciły ważność;
**walka z nornicami i bluszczem w ogrodzie by leszczynka 'pogięta mogła odbić na wiosnę /piękny prezent a ciągle ma u nas jak po grudzie, nie poddaję się i zadbam by znowu pięknie wyglądała i owocowała/
***mopowanie i odkłaczanie domu bo Lu linieje, kociarnia też troszkę.
Teraz jeszcze tylko zaleję świeżą wodą miski i mogę odsapnąć.
Dzisiaj powtórka z indyka była, eM jak zwykle marudził, ale zjadł bo nic innego nie miał.
8 marca znowu, kolejna rocznica mojego konta na WŻet i nasze balety, u nas chyba na słodko.
Poza tym nic nowego, cisza i spokój bo każdy planuje lub już zaczął porządki.
Fajnego wieczoru i spokojnych snów, może nawet wariackich - kolorowych
Oto moja leszczyna Contorta na biało-zimowo, teraz ma już parę wisiorków, kolczyków wiosennych:
Ależ to piękne. Normalnie jak obrazy. Można wywołać na dużym formacie i powiesić na ścianie. Cudeńko!
Teraz mi się przypomniało, że kiedyś robiłam zdjęcia wzorów w mroźny dzień, które zauważyłam na masce samochodu. Też skojarzyły mi się z obrazami. natura "maluje" najpiękniej
Nie ma piękniejszych kolorów, obrazów i rzeźb od tych malowanych przez naturę
dumna jestem, że to nie tylko moje fotki, ale i roślinki z mojego podwórka, hodowane i kształtowane latami
Witam środowo
Obudziłam się z myślą, że wczoraj napisałam podanie na piątkowy urlop. Ech! Jak mnie ta myśl uradowała To dzięki Wam, bo wspominałyście o Dniu Kobiet i wtedy mnie oświeciło, że można celebrować na różne sposoby Cieszę się jak głupia Już dzwoniłam do mamy i umówiłam się z Nią, że przyjadę i zrobimy sobie długi spacer a potem przyjadę do rodziców na obiad. Kupie po drodze jakieś ciasto i będzie fajnie
Zaraz zaczną się schodzić do pracy więc szybka herbata i zabieram się za papiery na biurku.
Dobrego dnia
Witam. U mnie pada... po szybach deszcz dzwoni, deszcze dzwoni jesienny... a miała już być wiosna...
Miałam zacząć porządki wiosenne, ale kończy się na razie na "miałam"...jakoś nie czuję ani wiosny, ani zbliżającej się Wielkanocy.
Dziś mam ochotę na placki ziemniaczane, może nawet zrobię. Mam problem z jedzeniem, wyskoczyła mi krostka na niemal czubku języka, nie mogę jeść, ani za dużo gadać... może znacie jakieś sposoby na likwidację jej?
Trzymajcie się ciepło.
Może płukanie by pomogło...? Łyżka wody utlenionej na niepełną szklankę wody. Można też ssać plaster świeżego ananasa.
O tym samym pomyślałam.
Tyle, że ja robię 1/4 wody utlenionej. Na wszystkie ustne schorzenia i dolegliwości.
Alman jak masz pypec na języku, znaczy ktoś Cię obgaduje, tak się kiedyś mówiło.
Gdy zaczynałam aparat, to ciągle miałam zajada i wypryski w ustach, płakałam właśnie wodą utleniona.
Czasami mam też po dentyście, gdy ciała obce mam za długo w buzi. Ciort wie dlaczego, bo przecież wszystko sterylne.
Fajnie ,że dzięki temu będziesz miała o jeden dzień wolny i spędzisz go z rodzicami ja jak wspomniałam idę na babską fiestę,ale dopiero w sobotę
Wiem, znam... ktoś jak nic mnie obgaduje... ten niby pypeć to wielkości główki od szpilki, dziś już czwarty dzień mnie boli, ale rano dostrzegłam go wreszcie, bo zrobił się żółtawy, teraz już go nie widzę, może pękł, odkaziłam ozorek wodą utlenioną. Dzięki z porady, z Wami to jednak nie da się zginąć.
Woda utleniona H2O2 ?? chyba taki wzór ma jest dobra na wszystko.
Nawet jak mnie nikt nie , to wlewam 1n lub 2wa 'chlusty do nakrętki z płynem 'ustnym i odkażam jęzor, dziąsła skutecznie.
Hej, heeej
Wreszcie odtajałam po wczorajszym maratonie w ogrodzie i bieganiu za Lu.
Padłam na nos, wszystko mnie bolało i cała oczadziała byłam - szok tlenowy chyba po zimowym zaleganiu w domu.
Trochę zbędnych chabazi ubyło, ale do ładu i składu jeszcze daleko.
Jak pogoda dopisze to przed Świętami skończę, chyba że wir domowych porządków mnie wciągnie. Ja tak mam - jak hazardziści, wpadam w amok i nic, nawet głód i zmęczenie mnie nie powstrzymają, myję lub składam, wywalam zbędne graty.
U nas ładnie, słonecznie choć chłodno. Byle bez deszczu, pójdę na grządki rozsypać granulat koński, może trochę przekopię ile ręce i nogi wytrzymają, reszta poczeka na eMa.
Co gotujecie, pieczecie bo ja prawie nic. Jak post to post, małe przegryzki i kefir lub jogurt.
Dzisiaj chyba schab na szybko z makaronem lub fasolką.
Wcinam już moje kiełki, mieszanka ostra smacznie i szybko urosła, brokuł dogania ją a ziarenka wzmacniające powolutku wysuwają antenki mocy
Fajnego dnia i udanego pichcenia drogie
Hm...kiełki mówisz. Jej, przecież miałam się za nie wziąć, ale ciągle zapominam i kupuję kolejne pudełko z Lidla. Najlepsze są dla mnie kiełki słonecznika. Zrobię w domu przegląd, które nasionka zostały i chyba wreszcie "wystartuję"
Kolejny dzień uleciał.
Wczoraj było dwa lata jak teściowa zmarła.
Kiedy to minęło.
Ja w tygodniu mam gotowanie na szybko, wracam późno, więc tak musi być, żeby nie jeść na 5 minut przed łóżkiem. I tak nie jest dużo więcej, ale zawsze coś.
I mieliśmy kanapki reuben, na ciepło, z kiszona kapustą, serem i wołowiną, jakie to dobre było. Zrobiłam jednak zamknięte, na grillu, żeby nie ofaflac sobie paluchów za mocno.
Musi być powtórka.
I tak ciągle mam za dużo pomysłów, za dużo jedzenia, a za mało mocy przerobowych, coraz mniej w człowieka wchodzi.
A dziś pewnie będą parówki zapiekane z serem. Chyba, że coś innego mi się wymyśli.
Na razie ciepło i mokro. Wczoraj lało calusieńki dzień. Jak wracałam z pracy, to jechałam przez pogodę w kratkę- leje, sucho, słońce, leje. Na ulicy głównej lało okropnie, a jak skręciłam na swoją, to miałam piękną pogodę.
Następna dostawa deszczu w sobotę.
Witam czwartkowo i urodzinowo
Ekkore z okazji 20 lat Twojego pobytu tutaj ,przyjmij najlepsze życzenia
Dwie dekady to szmat czasu ,jakby nie było jesteś wużetową weteranką w dodatku aktywną po dziś dzień, z czego ogromnie się cieszę, bo mnóstwo wnosisz na stronę. Przepisami i obecnością. Dziękuję ,że jesteś
Ja też dołączę do tych zasłużonych życzeń.
Dobrze, że tutaj jesteś i tyle wartościowych treści wnosisz w tę stronę.
Uściski!
Ekkore jesteś wspaniałą Żarłoczką i bardzo wytrwałą też co jest rzadkością teraz.
Tak, zgodnie dodaję, że wnosisz bardzo wiele cennych pomysłów i fotek wycieczkowych, porad życiowych i ogólnej 'miłości do życia i jedzenia
Jesteś po prostu 'The best
O dziękuję bardzo, sama nie pamiętałam.
To szmat czasu.
Wz dało mi wiele kulinarnie. Nauczyło gotować, rozwinęło wyobraźnię kulinarna.
Nie wiem czy byłabym w kuchni tu gdzie jestem teraz.
Do tego super pogaduchy, wzloty, upadki, emocje, radości wielkie, smutki, odejścia, czasami powroty. Takie prawdziwe wirtualne życie towarzyskie, które teraz wszędzie jest w zaniku.
No i edytor przepisów, uwielbiam go. Ciągle dodaję nowe, zapisuję moje pomysły, bo zapomnę za chwilę. A jak jeszcze komuś się przyda, to niech korzysta.
Wszystko drukuję do pdf, żeby nie zginęło wraz ze stroną
Witam czwartkowo czyli w mój "mały piąteczek"
Piękne niebo za szybą - jest niebiesko i bardzo słonecznie. Dziś idę na pogrzeb do ojca kolegi z pracy. Jak by nie patrzeć, to ta aura daje nadzieję... Ja wierzę, że po jednym życiu jest kolejne, że wszystko jest po coś, że musimy doświadczać i tego złego i dobrego...
Kupiłam wczoraj koper włoski czyli inaczej fenkuł. Lubicie to warzywo? Ja bardzo. Teraz jest akurat do kupienia więc korzystam, jak tylko pojawia się w ofercie. Smakuje mi na surowo i też delikatnie podsmażony a potem wymieszany z jajkiem jako dodatek do klasycznej jajecznicy. Takie mam na jutro zaplanowane śniadanie
No a dziś na obiad, to chyba kalafior. Piszę chyba, bo u mnie to tak jest, że najpierw się nastawiam, że tak a potem wpadam do domu i zaczynam myśleć, że może coś innego...?
Słuchałam wczoraj krótkiego filmiku o oliwach. Myślę, że warto go wkleić nawet dla przypomnienia ile dobrego dają nam poszczególne tłuszcze:
https://www.youtube.com/watch?v=Y6Gob0nD1pY
Dobrego dnia
Nigdy nie jadłam fenkułu ,choć obiecałam sobie w zeszłym roku ,że go kupię i wypróbuję. Może to już czas?
U mnie dziś na obiad także kalafior. Właśnie go gotuję. Będzie w formie klasycznej, czyli na maśle z bułką tartą. Może jeszcze zrobię krupnik ,bo dawno nie było
Witam. Coś funkcjonuję na zwolnionych obrotach ostatnio. Fakt, że noce mam nieprzespane i rano śpię dłużej, a nawet potem jak już się obudzę, to z rozkoszą wyleguję się jeszcze w pieleszach... nie muszę się nigdzie śpieszyć, choć mam sporo "deserków" do skonsumowania i wypadałoby mniej więcej choć o stałej porze to robić.
A do tego pogoda nie zachęca do działania... szaro, zimno i nie ma chęci na porządki wiosenne.
Za to przygotowałam już menu na święta. Okazało się bowiem, że wszystkie dzieci i wnuczęta tęsknią już do wspólnego śniadania wielkanocnego, jako że choroby i wirusy trochę te wspólne świętowania przerzedziły. Cieszę się z jednej strony, ale z drugiej trochę mnie przeraża, czy dam radę przygotować wszystko na czas dla 12 osób. Dzieci oferują pomoc, ale ja jestem zosia-samosia i nie lubię, żeby mi się ktoś plątał po kuchni, a znowu nosić się z jedzeniem przy wariancie, że zrobią i przyniosę to też wydaje mi się jakieś bez sensu. Rozważę, że może niech zrobią sałatki, to łatwo przenieść.
Dziś na obiad zapiekam ziemniaki w śmietanie, ja zjem z maślanką, a M doje resztę mięsa do tego, bo on mięsożerny. Zupa dla niego też jest wczorajsza.
Ostatnio też przypomniałam sobie o kiełkach, z tym że nigdy nie robiłam sama... czy to trudne do zrobienia? ja kupuję w osiedlowym sklepie, zwłaszcza z rzodkiewki, innych jakoś nie mam odwagi spróbować. Doradźcie, które jeszcze polecacie?
Jutro będzie dzień pierogowy, zrobię ruskie, ale chodzą za mną jeszcze takie z żółtym serem, małą porcję na próbę, podobno pyszne.
Ależ się rozpisałam.
No to trzymajcie się zdrowo.
Ja polecam wszelkie kiełki, najbardziej słonecznik i gotowe mieszanki ostre i te podnoszące odporność.
Jak?? w słojach 1,5 lub 2 litry, codziennie zalewam wodą letnią, przegotowaną i odsączam /słój nakryty sitkiem gęstym i wylewam wodę/.
Okrywam ręcznikiem kuchennym, mocuje gumką lub sznureczkiem i:
przez dzień lub dwa nakładam pokrywkę, potem zostaje tylko ręcznik.
Słoje leżą na parapecie zach., pod denka zwijam ręcznik frotowy, będzie woda miała odpływ i kiełki nie zgniją.
Ot cała moja hodowla kiełkowa.
Dobry dzień bo świąteczny
Będzie słonecznie i świątecznie, mrozik leciutki zaraz zniknie i można wyruszyć na spacery, do parku czy jeszcze dalej.
Świętujmy póki w naszych sercach i głowach chęć do życia i zabawy gra
A co do kiełków, przepis z opakowania mieszanki wzmacniającej odporność:
produkcja kiełków w słoiku
*nasiona wsypać do słoja i zalać zimną wodą, odstawić na 2-3 godziny
2*wodę zlać, nasiona przepłukać parę razy
3*nakryć słoik gazą, obwiązać, ustawić do odcieknięcia w ciepłym, nienasłonecznionym miejscu, do góry dnem pod odpowiednim kątem, tak aby nadmiar wody mógł swobodnie spływać
4* kiełki przepłukiwać wodą 2 razy dziennie
5* po paru dniach kiełki są gotowe do spożycia /niektóre, np mieszanka pikantna po 2ch, inne po 5-6ciu dniach/.
Na zdrowie i dla urody Pań
Pozdrawiam serdecznie i życzę świetnej zabawy w tym wyjątkowym Dniu
Witam w piątek
Dzień wyjątkowy, bo nasze święto
Kobietki wszystkiego najlepszego, a Smosi podwójnie, bo dziś 11 lat mija od kiedy zalogowała się tu po raz pierwszy
Dużo zdrówka i słodyczy, niech nam się wiedzie
Szkoda, że dopiero w 2013 wstąpiłam, ale wcześniej nie miałam odwagi.
Dziękuję kolejny raz za wsparcie garowe i ogrodowe, życiowe też
Witajcie Kochane Kobitki!
Wszystkiego co się szczęściem zwie życzę Wam i sobie w tym dniu.
Powiem, że bardzo lubiłam ten dzień w mojej pracy, ale o tym już pisałam.
Gratulacje dla Jubilatek WŻ-towych... to dopiero sukces i wytrwałość, a i wierność, wytrzymać tyle lat w jednym miejscu.
Produkcja kiełków to pewnie nie dla mnie, nie mam tyle cierpliwości, łatwiej kupić gotowce.
U mnie słoneczka brak, jest chłodno i taka aura nie ma nic wspólnego z wiosną.
No to może po kawałku wirtualnego torcika do kawusi? bezowy, może być? częstujcie się.
Dziękuję Wam za życzenia.
I życzę zwrotnie - wszystkiego dobrego z okazji babskiego święta.
Już wczoraj dostałam od męża kwiaty. A dziś idziemy do kina.
Bardzo dziękuję i namawiam do słoikowego pędzenia kiełków, dzisiaj do piwka świetnie nam podpasowały brokułowe
Takich gotowców nie kupisz, a jaka oszczędność wiem, nie musisz oszczędzać, wypasiona emerytura pozwala na wygodnictwo, nie to co moja
Hej, hej.
Piątek już niewolny.
Smosiu gratulacje z okazji rocznicy WZ. Kawał czasu.
Miałam mieć wolne, ale nie mam. Dodam, że wcale go nie chciałam.
Wczoraj powiedziała mi smsem, kilka minut po wyjściu do pracy (jakby nie mogła osobiście), że ta druga opiekunka może przyjść, to ja mam wolne.
No ok. Ale byłam zła, za traktowanie.
Jutra mała ma ostatni dzień szalonego tygodnia w szkole, każdy dzień jest inny. Były szalone włosy, ubrania niepasujące do siebie, kapelusze. Dzisiaj są skarpetki.
I oczywiście ona chce iść do szkoły, od razu przy wejściu matki (z tą drugą nie chodzi, zostaje w domu). To ta do mnie czy nie mogłabym zawieźć rano. Odebrać miałby mąż, choć nie uzgodniła tego z nim. Czyli pewnie byłabym ja. Zgodziłam się, choć słychać było, że coś nie tak. Bo mam wolne, a jednak nie mam. To rozwala cały dzień z planem czy bez planu.
W końcu powiedziałam, nie pierwszy raz zresztą, ale tym razem chyba pierwszy z takim niezadowoleniem z sytuacji. Że wolne ok, ale niech będzie wtedy kiedy ja potrzebuję, daję terminy z wyprzedzeniem. I sama organizuję sobie zastępstwo. Albo na stałe - że każdy tydzień mam wolny dzień. Że zrobi jak uważa, jej dzieci, jej pieniądze.
No to odwołała tamtą. O 18 wieczorem, przed dniem pracy. I ja pracuję.
Nie lubię mieszania dzieciakom w głowach.
Zabierania im poczucia bezpieczeństwa, ciągłych zmian, gdy sytuacja tego nie wymaga. Jak można tak postępować.
Za dobrze mi płaci, za bardzo potrzebuję tych pieniędzy na zobowiązania w Polsce.
Ot życie. I tyle. Ale i tak gotuje się we mnie.
Koniec marudzenia.
Kawa wypita, idę myć włosy.
Dobrze, że wiem co na śniadanie. I na obiad.
Jutro wyprawiam męża w świat.
Będę słomianą wdową dwa tygodnie.
Wraca w przyszły piątek, w sobotę jedziemy na specjalne zwiedzanie pancernika, 6 godzin łażenia (bilety mamy od kilku miesięcy, bo to rarytas, rzadko wpuszczają w inne miejsca), a w niedzielę leci do Norwegii.
Dzięki, kiedy to zleciało?? nie wiem.
Ale warto było i jestem bardzo zadowolona z bywania tutaj, inni pewnie tak sobie bo niewiele tutaj robię
Mam inspirację garową na każdy dzień i porę roku, uczę się lepiej piec i o grządki dbać.
I fajnie, że jest nasza Kawiarenka, weselej na duszy gdy można wstąpić i pogadać, ponarzekać albo pochwalić się swoimi sukcesami, pomysłami
No normalnie się ucieszyłam, że się "odezwałaś". Aż mi ulżyło. Najwyraźniej, mimo swojej inteligencji, zgubili kawałek człowieczeństwa dbając wyłącznie o swoją wygodę. W takich sytuacjach trzeba zawalczyć o szacunek. Super, że to zrobiłaś. Wiadomo...zdenerwowałaś się i nie było to dla Ciebie komfortowe, ale oni wiedzą, że mogą na Ciebie liczyć i muszą to uszanować a nie badać jak cienka jest granica przyzwoitości. Brawo!
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Dzień Kobiet! Świętujemy!
Poranek na przyspieszonych obrotach żeby się że wszystkim wyrobić. Teraz już jestem w tramwaju więc trochę źle się pisze. Nie poczytam, bo zaraz wysiadam,ale nadrobię później. Wybaczcie.
Póki co tylko zdrowia i pięknego, smacznego, pełnego kolorów dnia
Witam sobotnio
Wyspałam się Ale już pod koniec miałam jakieś męczące sny więc nie ma to jak wstać, napić się kawy i popatrzeć na piękne słońce za oknem.
Wczoraj też był taki wspaniały dzień. Poszłyśmy z Mamą na spacer na cmentarz. W naszym mieście jest tak piękny, że wiele osób lubi tam spacerować. Jako, że jest największy w Polsce, to łatwo można się zgubić. Ilość gatunków drzew, krzewów i ptactwa, to naprawdę frajda dla wielbicieli natury. Jakoś nie czuję tam smutku. Miałyśmy po drodze taką panią, która zwróciła się do nas mówiąc, że to jest miejsce, które pozwala jej wytchnąć, że chodzi tu od czasów gdy wiele lat temu przyjechała do tego miasta.
Po powrocie do domu szybko zjadłyśmy obiad i zaprosiłyśmy taką samotną, starszą panią (sąsiadkę rodziców) na ciastka i lampkę wina. Była bardzo uradowana. Ja wróciłam do domu wieczorem a One jeszcze sobie siedziały i rozmawiały do późna. Fajny dzień
Dziś w planach mycie okien. Oj, nie chce mi się, ale trzeba wreszcie zabrać się za coś konkretnego, bo samo się nie zrobi
Jak czytam ile Wy robicie i jak bardzo jesteście pracowite, to aż mi głupio czasami. Tak więc dziś mocne postanowienie poprawy
Zostawiam kawę i pierniczki z Lidla.
Dobrego dnia
Witam sobotnio
W ogóle nie spałam dzisiejszej nocy, a tu przede mną impreza. W dodatku wstałam z bólem głowy. Na 9:00 mam fryzjera..Zdecydowanie nie mój dzień. Oby zakończył się pomyślnie. Pozdrawiam i życzę miłego dnia
Witam. Stwierdzenie Smakosi, że my takie pracowite zawstydziły mnie... to prawda, dziewczyny tu są bardzo pracowite, ale są wyjątki... zresztą, ja już nie do grona dziewczyn się zaliczam, a babcie to już chyba inne prawa mają i mogą być leniwe.
U mnie słońce, ale tylko 7 st. na razie o oknach nie myślę. Ale wiem, że trzeba i czeka ta robota na mnie, bo nikt tego za mnie nie zrobi, a wynająć kogoś? nie, to nie ja, nie wyobrażam sobie obcego sprzątającego.
Wczoraj był dzień pierogowy, więc i na dziś obiad mam, a nawet porcję na jeden obiad zamroziłam. Dziś mam w planie upiec ciasto z jabłkami i pierożki tomaszowskie.... dacie wiarę, że moje pierożki, które pamiętam z czasów dzieciństwa i które piekę od czasu do czasu mają ponoć swoją nazwę - pierożki tomaszowskie.
Tomaszów Lub. to miejsce mojego pochodzenia /w Rzeszowie znalazłam się po studiach bo los tak chciał/. Otóż spotkałam ostatnio w necie taką informację i przepis. Pierożki to ja znam, ale z takim farszem nigdy nie robiłam... kasza gryczana z twarogiem. Więc będą dziś.
Chleba nie piekę, bo mam kromki zamrożone, bolący ozorek pozwolił mi zaoszczędzić chleb.
Jutro na obiad będzie rosół z makaronem i kotlety z piersi kurczaka, bo już dawno nie robiłam, nie wiem tylko jaka surówka, ale coś wymyślę do jutra.
Miłego dnia życzę.
Surówka z selera naciowego z prażonymi orzechami, żurawiną lub rodzynkami, z pietruszką i gęstą śmietaną lub jogurtem. Aaaa jeszcze odrobina miodu
Nie znam takich pierogów ale z przyjemnością bym zjadła. Jeśli chodzi o kaszę i twaróg, to czasami robię takie kotlety na wzór mielonych. Pychota.
Jadłam, są inne, u nas bywały rzadko bo;
farsz serowo-kaszowy jest trudniejszy do upchnięcia w pierogach niż każdy inny, mniej zwarty,
nasze ulubione to jednak te ziemniaczane z cebulką i pieprzem lub ruskie.
Tomaszowskie? dobrze wiedzieć, dla mnie to 'kaszowskie
Smosiu, czy o tych samych pierożkach mówimy? moje to pieczone, z ciasta drożdżowego... ja piekę czasem, ale z kapustą kiszoną i kaszą, lub ze słodką, lub z ziemniakami, ale nie znałam dotąd wersji z kaszą i twarogiem, ale dziś poznam i Wam też dostarczą do wirtualnego spróbowania. A moje z kapustą to wyglądały tak jak na zdjęciu.
Nie, u nas były zawijane w zwykłe ciasto i gotowane tak jak ruskie.
A taaakie bym zjadła, bo wolę wszystko co smażone lub pieczone od tych z wody.
I naszło mnie - pierogi z patelni sobie wysmażę, będzie namiastka tych pieczonych, jak ciasto z drożdżami zagniotę, to nawet podrosną jak pączusie.
Farsz?? może z białą kaszą gryczaną, kupiłam dziś z ciekawości bo chyba nie znam takiej białaski.
Niestety, nie mam dziś składników na taką surówkę, ale przepis zapisałam. Dziękuję Smakosiu.
Nie ma za co Porcja dla mnie, to dwie większe łodygi selera (w cienkie plasterki pokrojone), dwie łyżki prażonych orzechów lub płatków migdałów, dwie łyżki posiekanej, zielonej pietruszki, dwie łyżki gęstego jogurtu lub śmietany i dwie łyżki żurawiny. Wszystko przyprawić solą, pieprzem i odrobiną miodu.
Goplano, trzymam kciuki żeby Cię wszystko miło zaskoczyło. Niech to będzie wyjątkowy dzień.
...Czary Mary i ból głowy znika...
Pieczone pierogi to chyba specjal regionu.
Moje dzieciństwo- z wiśniami i serem poezja.
A z kaszą gryczana (pewnie z serem była, bo się nie sypała) były zmorą.
Zresztą do dziś nie lubię kaszy gryczanej.
Alman Ty i nie pracuś. W wersji emerytalnej, nawet jak spowolniłas, to mnie i tak daleko do Ciebie. Owszem lubię w kuchni działać.
Ale poza tym to z musu, bo trzeba i samo się nie zrobi.
Dzisiaj dzień deszczowy. Oby mąż poleciał. Od jutra wieczór zaczynają zajęcia, najpierw balowanie a potem cały tydzień wytężonej pracy w komisjach.
On jest członkiem amerykańskiego komitetu energetycznego.
Jak wrócę do domu to dzień lenia.
Na obiad planuję huli huli chicken, hawajska kuchnia.
Czyli kurczak z ananasem, doprawiony na ostro.
Jestem ciekawa smaku, bo nigdy nie robiłam.
A jutro Tennessee onion.
Jak mi zostanie, to będzie obiad na kolejne dni.
Z cebuli to sobie zawsze mogę zupę cebulowo-serowa machnąć.
Ale zobaczymy jak wyjdzie.
Poza tym myślę zrobić w końcu chleb.
Zobaczymy czy poraz kolejny na myśleniu się nie skończy.
Bo w głowie pomysły się kotłują, tylko jak to zjeść potem. Za dużo...
Mąż już w drodze, to najważniejsze.
Ja sklepy obskoczyłam, zakupy zrobione, nawet większe niż potrzeba i planowanie.
Zamrażalnik wszystko przyjmie, jeszcze.
Jutro nastąpi opróżnianie- mięso do wędzenia trzeba zapeklowac, będzie rotacja.
Z rzeczy fajnych, nie koniecznie potrzebnych kupiłam se gatki kąpielowe ze spódniczką z rozporkiem.
Coś nowego na sezon. Może pojdziemy nad ocean.
Leje jak z cebra, ciemno jak u Murzyna w d... po południu ma być burza.
Roślinom się przyda, nam to już średnio.
Jeżeli będą grali w Polsce polecam film Cabrini. Byliśmy wczoraj. 2.5 godziny minęło ot tak, nie wiadomo kiedy.
To tego samego reżysera co Sound of Freedom.
I ma być nowy film o prześladowaniu dzieci, tym razem w Chinach. Był w zapowiedziach.
Dobra sobota
Już mniej ładna, chmury płyną a z nimi pewnie i deszcz :((
Ja po zakupach, na allegro dostałam torfowe doniczki do pomidorów i cukinii, reszta przytargana ze sklepu.
Teraz odtajam, wczoraj mało świętowania było - znowu porządki przed domem, już je widać gołym okiem i to cieszy. Reszta jak pogoda pozwoli.
U nas 8mego zawsze słodko i filmowo, eM zapuścił disney'a, ja znowu padłam na nos i zasnęłam z kurami.
Dzisiaj szybka rybka, deserki wczoraj dowiezione- dla mnie ptyyysie
Rano zasypałam kolejne słoje, kiełki:
słonecznik
kozieradka
mix pikantny
bo z poprzedniej partii tylko mieszanka wzmacniająca nam została
i terminy ważności już mijają.
Za parę dni coś specjalnie na święta wyszperam: rzeżuchę i rzodkiewkę,l może znowu słonecznik bo jest idealny do sałatek wszelakich.
Moja cebula ozima, czerwona wypuściła szczypior, za tydzień może już zetnę go na śniadanie.
Teraz roboty piwniczne, porządkowe odwalamy, idę pomagać by nie było ględzenia...
Fajnego dnia
pierożki upieczone i wypróbowane i powiem tak - w mojej ocenie lepiej wyglądają niż smakują... jednak moje dawno pieczone z kapustą kiszoną i kaszą lub bez, albo z kapustą słodką są o niebo lepsze, co tam lepsze, są pyszne, a te z kaszą i serem... jakoś mnie nie porwały.... może dlatego, że użyłam białej kaszy gryczanej a nie prażonej? może być...
Witam niedzielnie
Jak fajnie wstać później niż zwykle, spokojnie śniadanie wysmażać i do tego pogadać o wszystkim albo o 'niczym, śmiesznym lub ważnym.
Jak to na przedwiośniu, rano chłód, potem gorąco i znowu mrozik nocny.
A ja pocięłam krzaki winogronowe, oby tylko przetrwały te skoki temperatury.
Dzisiaj do jajecznicy 'na winie wpadł mix kiełków wzmacniających, lekko je podgrzaliśmy i fajnie zmiękły, smakowało super a wyglądało jak na książkowej fotce kulinarnej
Wczorajsza szybka rybka udana, dorsz czarny z selerem marynowanym, żurawiną i płatkami migdałów, przyprawy: do ryb lidlowa, pieprz cytrynowy i czosnek niedźwiedzi. Na koniec sporo masła dla smaczku.
Oboje mlaskaliśmy aż kociarnia przybiegła powęszyć ale nic nie dostały;((
Dzisiaj nie wiem, chyba wieprzowina z tą białą kaszą gryczaną, bo mnie smak ciekawi.
Fajnej, smacznej niedzieli
Ja nie lubię kaszy gryczanej prażonej, ale ta biała jest smaczna i jak kupuję, to tylko taką. Oby Tobie też posmakowała
Dzisiaj na próbę ugotuję białą, jak piszesz, że smaczna to pewnie taka jest.
Za prażoną też nie przepadam, smakuje domownikom to gotuję i zjadam bo muszę.
Mąż dotarł do Vancouver, akurat ja się obudziłam, jakbym czuła, że napisze akurat wtedy, gdy przysłał smsa, że w hotelu i zaraz idzie spać.
Miał spore opóźnienie, wiedział o tych dwóch godzinach już po pierwszej partii lotu. Musi być zmęczony, bo czas jest o 3 godziny wcześniej do naszego, plus jeszcze 6 do polskiego czasu.
Ukradli mi godzinę, przestawienie czasu na letni. Zawsze wtedy niedziela jest krótsza.
Zobaczymy jak jutro pójdzie wstawanie do pracy, ciekawe czy będę czuła, że to 3 nad ranem a nie 4.
Jak zapowiedziałam wczoraj był dzień lenia.
Jedno co zrobiłam to pranie, dwie pralki.
I zmywarkę rozładowałam do połowy.
Także sporo roboty przede mną dzisiaj.
Z planów kulinarnych to gofry na śniadanie.
Potem bułki keto, będą potrzebne za tydzień, a czasu w tygodniu na pieczenie nie ma.
Chcę zrobić chleb gryczany, żeby delektować się moim smalcem.
I wpadł mi w ręce przepis na ciasteczka z mąki migdałowej, korci aby wypróbować.
No i wczorajszy obiad będzie dzisiaj, poczytałam przed samym obiadem, że kuraki to trzeba zamarynować wcześniej.
Nic to. Cebula będzie za tydzień
Zobaczymy jak wyjdzie z realizacją. Bo szanse, że leń wygra są duże.
I jeszcze wypadałoby nawóz wbić dookoła drzewek i krzaków, będzie łatwo po deszczu.
Oddalam się do kuchni, żeby powalczyć z leniem.
Zaraz gofry będą- z bitą śmietaną i truskawkami.
Częstujcie się, zapraszam.
Gofry z kawową bitą śmietaną, truskawkami, jabłkiem i młoda mięta.
Ekspres rozgrzany to i kawę mogę zapodać, czarna z mlekiem, espresso, cappuccino albo latte.
No i się nie załapałam
Witam niedzielowo
Wczoraj był owocny dzień. Udało mi się wymyć okna i zrobiłam dwa prania. Zahaczyłam ścierką o lampy więc mam satysfakcję, bo wreszcie ruszyłam z robotą
Poszukałam też prezentu dla Połówka, bo przed świętami będzie miał urodziny.
A skoro mowa o świętach, to stwierdziłam, że w tym roku nie będę robić pasztetu. Znalazłam sklep z ekstra wyrobami bez E i tam coś kupię. Muszę tylko przemyśleć temat pieczenia ciast. Chyba tradycyjnie sernik i może to bananowe, co jest bez pieczenia...?
Topią mi się lody, bo naszykowałam sobie porcję ze słonym karmelem więc zmykam.
Dobrego dnia
Witam w nowym tygodniu
Deszcz pada od rana ,sennie .Niestety ale ta pora roku powoduje ,że zamiast nabierać energii ,to mi jej brakuje. Ostatnio 4 dni chodziłam z bólem głowy. Na szczęście w sobotę wieczorem ustąpił. To i dobrze ,bo przecież byłam na zabawie z okazji Dnia Kobiet. Jednym słowem było super. Same kobitki ,muzyka ,jedzonko i tańce. Wczoraj odsypiałam, choć nie do końca ,bo przecież obiad trzeba było zrobić A dziś już poniedziałek i niecałe 3 tygodnie do świąt. Leci to za szybko. Za to teraz najlepszy czas na kawusię ,napijemy się razem?
Witam poniedziałkowo
Goplana stawia kawę więc pędzę ile tchu, żeby mnie ktoś nie uprzedził Tak było z goframi od Ekkore.
Dzień szary i ponury. W pracy nerwowo. Nastrój taki, że lepiej nie mówić. Oby do 15-ej. Potem angielski a nie chce mi się jak nie wiem co. Jakoś trzeba będzie się zmobilizować.
Obiad mam od wczoraj więc gotowania nie będzie.
Chyba tyle na dziś, bo coś brak mi natchnienia do pisania.
Dobrego dnia
U mnie też obiad z wczoraj. Zrobiłam więcej, aby zrobić sałatkę. Ale takie dobre, że odgrzeję całość.
Byłam na Hawajach - kurczak huli huli.
Poza tym sporo kuchennego działania.
Upiekłam chleb gryczany, niestety będzie się kruszył. Co zjem to zjem, reszta na kompost.
Dalej na tapecie były moje bułki bez mąki, te potrzebne mi na nadchodzącą sobotę.
I ciasteczka kawowo-orzechowe. Rozjechały się bardzo, ale smak rewelacyjny. Zrobię z tego przepisu spód do jakiegoś ciasta.
Ugotowałam też dżem żurawinowy- trzy sloiczki plus miseczka do zużycia na bieżąco- bo mąż sok pomarańczowy zostawił, szkoda, aby się zmarnowało.
Poza tym zapeklowalam mięso do wędzenia- część.
Część muszę rozmrozić dziś lub jutro. I ostatnią partię w weekend.
Każde wymaga innego czasu peklowania.
Udało mi się zrealizować większość planu.
Łapcie na co kto ma ochotę.
I parę widoków z Vancouver od mojego męża.
Talerz z widokiem to jego brunch z wczoraj, był w restauracji na obrotowej wieży.
Powiedział, że jest dużo taniej niż w Las Vegas.
Ooooo! Dziękuję za te widoki Też bym zjadła coś smacznego w takim miejscu. No dobra, nie muszę jeść, ale tę przestrzeń ogarnąć własnymi oczami to już bym chciała Talerz wygląda smakowicie
Bez jedzenia 25 dolarów kanadyjskich, tyle kosztuje taras widokowy piętro niżej.
Więc jedzenie od razu tańsze, bo nie ma opłaty za stolik (w Vegas była).
Ale się napracowałaś! Wybieram, "rozjechane ciastka", bo jestem ciekawa ich smaku
Ciastka są super. Dawno nic mi tak nie smakowało.
Ja łapię za 1szy zestaw i starczy bo ograniczam ciastka i chleb też.
Ja generalnie nie jem chleba na stałe. Potrzebny mi jest do smarowideł wszelakich. I jako kanapka na drogę
Mam go na okazje (wyjazdy, gościny, gdy nie widzę innej opcji niż tradycyjne pieczywo). Odkąd mam swoje wynalazki jem więcej pieczywa. Ale i tak potrafię miesiąc męczyć to co upiekę.
Teraz był mi potrzebny do smalcu. Bo wynalazki nijak nie pasują.
Jako, że będzie się kruszył, nie mam co mrozić. Ile zjem, tyle zjem, reszta zasili kompost.
Witam wtorkowo
Dziś dzień zaczął się z lepszą energią, niż ten wczorajszy. Oby tak zostało.
Po pracy śmigam do rodziców. Musze zrobić zakupy dla pewnej starszej pani (sąsiadka rodziców) a potem w planach zmiana firanek, pranie, strzyżenie włosów mojego taty i chwila na pogaduchy. Na obiad wyprosiłam pomidorową z makaronem, bo żadna tak nie smakuje, jak ta "mamina"
Za oknem "mleko" - nic nie widać. Przez to zrobiło się przyjemnie ciepło. Nawet pomyślałam żeby zrobić sobie spacer, ale później do mnie dotarło, że włosy będą bardzo wilgotne i pewnie klapną a co gorsza posklejają się i odpuściłam.
Mam dla Was gorącą herbatę z cytryną. Częstujcie się.
Dobrego dnia
Witajcie
U nas pada lekko, dobrze bo podleje co trzeba, źle bo wolę jednak słoneczną pogodę. Trudno, posiedzę w domu, ugotuję kaszę i może nadrobię porządki.
Wczorajszy maraton ogrodowy znowu mnie osłabił, widać nareszcie efekty mojego grzebania i to dodaje mi sił.
Poza tym nic nowego, stare plany odgrzebujemy, przerabiamy i powoli realizujemy. Dojechała paka świąteczna dla Lu, mam teraz wyrzuty że kociarnię zaniedbuję.
Tak to jest w stadzie, zawsze to najmłodsze jest naj a pozostałe ogonki syczą z zazdrości.
Cieszy mnie jej dobra kondycja i zwyczaje - nie ma problemów, dogadujemy się i wszystko gra w domu i na spacerach. Uff, ulga i frajda
Plany wielkanocne ?? chyba biała kiełbasa pieczona, schab lub karczek i sałatki.
Na słodko sernik i może biszkopt z masą chałwową.
Nie planuję za wiele, może później coś dodam jak mnie najdzie.
tylko takie posyłam, pa ;)
Już 12 dzień marca.
Czas gna jak szalony.
Nie poprzestawiałam wszystkich zegarów, nie chciało mi się.
I wczoraj za długo oglądałam telewizję, ciągle mając czas. Bo na zegarze na ścianie była stara godzina
Rozpoczęłam oglądać serial medyczny na netflixie, dopiero co dodany, choć ma 6 sezonów. Może ostatni sezon dodali.
O rezydentach w szpitalu.
Myślę, że jest bardzo realistyczny, dokładnie tak jak wygląda praca lekarza po studiach w Stanach w okresie szkolenia praktycznego, może nawet ciut łagodniej pokazane - w każdym razie pasuje mi do obrazu, jakim znam ze strzępów opowiadań moich lekarzy oraz z obserwacji tego jak pracują obecni na specjalizacji (to wyższy level niż rezydenci). Film jest jakoś wyrwany z kontekstu, chwilami miałam wrażenie, że nie oglądam od początku, że powiązania między ludźmi są wcześniejsze, że to jest kontynuacja czegoś. Aż sprawdzałam czy na pewno nie zaczęło mi wyświetlać gdzieś w połowie.
Dzisiaj u mnie 4 pory roku w ciągu dnia.
No może 3, bo jesieni zabraknie.
Wyszłam zimą, tylnia szyba była pokryta szronem. Tylko 3 stopnie. W dzień ma być 21. Ubrana na cebulę totalnie, żeby się rozdziewac w miarę upływu czasu.
Kolejne dni już idą w lato, nawet 27 stopni w prognozie.
Witam. Moje plany na dziś legły w gruzach, a miałam kontynuować porządki w kuchni, ale jakoś źle się czułam od raba i w sumie przespałam do obiadu. Może po południo coś jeszcze zrobię, dopóki będzie jasno. Też tak macie, że kiedy zapada mrok ja mogę tylko usiąść przed tv lub laptopem, ale żadne inne prace już mi nie pasują,
Z podziwem czytam co ta Smakosia ma w rozkładzie dnia po pracy... kiedy to wszystko może ogarnąć... ale to jest właśnie młodość i ta energia do wszystkiego.
Kiedyś też tak chyba miałam, bo trójka dzieci, praca zawodowa na pełny etat /czasem to jakby dwa nawet/, przedszkola, żłobki, chory, zakupy, a wieczorem, kiedy dzieci ułożone do snu ja jeszcze prasowanie albo szycie... tak szycie, kupowałam Burdę i obszywałam siebie oraz dzieci, tu głownie córkę w różne kiecki, bo chłopakom to najwyżej piżamki różne kombinowałam. Ale to się nie wróci.
Młodość jednak nie wieczność, więc młodzieży żyjcie i korzystajcie z jej uroków.
Ależ mnie naszło...
Trzymajcie się zdrowo.
Alman kochana, młodość to stan ducha i umysłu a nie dokument potwierdzający nasz 'licznik wiekowy.
Są dni, że i staruszki podrygują jak 20ki a czasami nastolatki są zgrzybiałe i skwaszone.
Ja jestem teraz w takiej se formie, ale kawa i spacery pomagają.
Pozdrawiam
Alman, jest dokładnie tak, jak Smosia napisała. Podpisuję się pod każdym słowem.
A jednak nie zrozumiałyście mnie... różnica pokoleń niestety się odezwała... pogoda ducha u mnie jest OK, bardzo OK... tupanie nóżką w takt muzyki? i to jeszcze jak i nie tylko tupanie... ale nie będę zanudzać swoją osobą, kiedyś może będzie to zrozumiałe dla wszystkich, bo jak mówi przysłowie - syty głodnego nie zrozumie.
Ale za to Was lubię i dlatego tu jestem... ciągle jestem...
Alman, o czym Ty mówisz? jaki ze mnie pracuś? Toż ja w porównaniu z Wami leń patentowany jestem. Kiedy przeczytałam jak dzielnie wyopełniałaś wszystkie obowiązki, kiedy dzieci były małe, to aż się wzruszyłam. Robokop by nie dał rady a Ty dzielnie "walczyłaś". Ta matczyna siła jest zawsze najbardziej godna podziwu. A teraz, kiedy masz słabszy poranek, czy nawet cały dzień, to nie zwalaj tego na wiek. To zwyczajnie część życia każdego z nas. Może za wiele od siebie wymagasz? Jesteś super Kobietą - pracowitą, kochającą i pełną empatii więc czego chcieć więcej. Odpoczywaj, jak potrzebujesz. Twój organizm Ci za to podziękuje następnego dnia
A skoro mowa o pracy, kiedy zaczyna się ściemniać - mam dokładnie tak samo. Absolutnie nie potrafię się zmobilizować. Ja ogólnie mam takie odczucie, że funkcjonuję dzięki wewnętrznej baterii ładowanej na energię słoneczną. Latem mogę "góry przenosić". Kiedy tylko zaczyna się pojawiać słońce mnie zwyczajnie "roznosi". ledwo daje radę wysiedzieć w pracy. Nogi mi "tupią" pod biurkiem i najchętniej bym brała się za prace fizyczne a jeszcze lepiej jakby to był jakiś długi, szybki marsz.
Heloooł
Może dzisiaj dokończę co zaczęłam i ogarnę na błysk nasz bajzelek ogrodowy, jedno miejsce tylko, paskudną kupę gałązek i chwastów.
Wczoraj kolejna tura jajcowania, odkładam znowu część na święta by obierać i faszerować bez problemów.
Znowu też przeboje młodzi nam fundują, zamieszanie i nerwy aż sufit drży.
Trudno, może w końcu dorosną i opamiętają się, obym tylko tego dożyła
Przeglądam stronki, szukam tanich i wygodnych ubrań, głównie dla moich Panów, bo ja już mam ciepłe, wygodne wdzianka.
Smakosiu biała kasza gryczana baaardzo smacznie wyszła, jest delikatniejsza, szybko mięknie i bardziej przypomina ryż niż kaszę.
Ja wsypałam suchą, wcześniej płukaną i suszoną na sicie parę godzin, do garnka z mięsem krojonym, podlałam wodą i doprawiłam. Ciut przepiekłam na spodzie ale to tylko dodało smaczku - gotowałam na płycie elektrycznej, nie indukcyjnej a ta ma większą moc po rozgrzaniu.
Dzisiaj znowu gotowanie bo po wczorajszej pychocie nie ma śladu
Wczoraj deszczowy dzień wykorzystałam też na klarowania masła, wyzbierałam wszystkie kostki, osełki z lodówki i zamrażarki, starczy na dłużej.
Teraz obchód, kolejna kawa i do dzieła, robota czeka na moje łapki.
Fajnego dnia życzę nam Pszczółki kochane
O jej, jaką Ty super energię nam przyniosłaś!
Super, że posmakowała Ci ta biała kasza, bo faktycznie jest dobra i znacznie różni się od tej palonej. Czuje, że będziesz teraz eksperymentować
Witam środowo
Kolejny szary dzień się zapowiada. Póki co gęste chmury nad głowami.
Napisałam sobie kartkę na wstępne zakupy. Brakuje mi mąki na chleb i otrębów. Teraz (chyba) nie będę piekła, ale przyda się na święta. Nie mam też czosnku a już trzeba powoli myśleć o wstawieniu zakwasu na żur.
Hm...mam gościa w pracy więc muszę zmykać.
Dobrego dnia
Witam. Pogoda u mnie nadal iście przedwiosenna, szaro, zimno, ale wierzby rosną przy ulicy, które zawsze wiosną obserwuję już się zezłociły, co oznacza, że lada moment buchną świeżą zielenią. Kocham ten czas, kocham tą porę roku.
Wczoraj zawzięłam się i ogarnęłam kuchnię, dziś ciąg dalszy porządków. Lubicie sprzątać? ja nie lubię, już wolę gotować... ale muszę niestety, a może inaczej, nie musiałabym, ale nie do zaakceptowania dla mnie też byłoby plątanie się i zaglądanie w kąty innej osoby. Ja podobnie jak Ekkore chyba kiedyś napisała - musiałabym pierw sama posprzątać, żeby potem ktoś mógł zająć się tylko "rynkiem"...też już posprzątanym.
To trzymajcie formę i zdrowie w ryzach. Miłego dnia.
Dołączę do grona "Zosi samosi", bo też nie umiem stać z boku i patrzeć (lub nie) jak ktoś robi w moich czterech kątach. Sama świadomość już mnie źle nastraja. Co poradzić - ten typ tak ma i już. Czasami "dopuszczam" Połówka do kuchni, do samodzielnego rządzenia, ale wtedy nie mogę być w domu, bo mnie nerwy ponoszą kiedy widzę jaki robi dookoła bajzel. Do czerwoności mnie doprowadza kiedy obiera warzywa i wszystko ląduje w zlewie. Oczywiście potem to zbiera, ale w między czasie korzysta z wody itd. Ja tak nie potrafię. Jemu jest niewygodnie celować do kosza na śmieci więc mówię "weź sobie torebkę foliową i do niej wszystko pakuj". A gdzie tam! Po co, skoro zlew pusty. Wr! Ot, lata przyzwyczajeń
Mam tak samo, w kuchni tylko ja... każdy inny to nieprzyjaciel, a jeśli już ktoś się uprze, ja opuszczam to lokum... a łupiny do zlewu? skąd ja to znam? może ściślej - znałam... już się nauczył od razu do worka na śmieci...
Ale moja córka... jest szybka jak błyskawica we wszystkim, ale co zostaje dookoła, nie chcecie wiedzieć... pobojowisko... też potem posprząta, albo mama wnerwiona zrobi to szybciej...
Wstyd się przyznać, ale nie lubię tej czynności i podobnie jak Ty wolę cały dzień gotować niż 2 godziny sprzątać. Nie lubię jednak bałaganu ,więc mimo braku chęci trzeba. Sporo pomaga mi córka ,a to naprawdę dużo. Jednak jak pójdzie na swoje ,to wiadomo.
Poranek był wyjątkowo krótki dzisiaj, organizm ciągle rozlazly po zmianie czasu.
Sprzatanie to dla mnie jedna z gorszych czynności. Robię, bo muszę staram się nie bałaganić za bardzo, aby nie sprzątać potem.
Nie cierpię śmieci na widoku - butelki pkastikowe czy szklane na stole albo w samochodzie, zużyte chusteczki i serwetki, papierki po słodyczach. Tak samo z praniem na podłodze. Wstaję- wszystko zabieram ze sobą, a z samochodu wyrzucam na każdym parkingu (w drodze), w domu mam reklamówkę w garażu. Nie mam idealnego porządku, ale bezsensowego zagracania nie znoszę.
Działa mi na nerwy mężowska kolekcja tego typu. Nie sprzątnę, czasami się nagadam.
A jak przerośnie moją odporność zbieram wszystko i zanoszę do jego "gabinetu", na jedną kupę na środku, mimo, że mogłabym rozłożyć gdzie potrzeba, jest bliżej. Tylko wtedy nie będzie wiedział. Potem przez jakiś czas ogarnia na bieżąco.
Jako, że jestem leniem, jak gotuję to w takiej kolejności, żeby jak najmniej nabrudzić naczyń. Nawet jak piekę więcej, to też w tej kolejności, aby dało się użyć tej samej miski i tych samych przyborów.
Obieram do pojemnika na kompost albo na śmieci. Mimo, że mam młynek w zlewie, nigdy nie wrzucam tam niczego, tylko to co zostaje w garnkach i na pustych talerzach.
Raz wrzuciłam, zaraz po przylocie, jeszcze w hotelu, obierki od ogórka. Bo przecież tak się robi. Paski okręciły się dookoła noża i przestał działać.
Musiałam zgłaszać.
Witam czwartkowo
Mżawka od rana czyli poranek dla skóry Ponoć dobrze robi na cerę, ale ja się schowałam pod parasolem żeby jakoś wyglądać w pracy. Szaro jak ne wiem co. Forsycje rozkwitły na całego. Pięknie się wkomponowały w tę szarość Cieszy ich widok, oj cieeeeszy.
Spieszę się, bo mam dziś spory ruch w pracy.
Tradycyjnie zostawiam herbatę.
Miłego dnia
Witam Was kilkoma zdjęciami z Vancouver.
Oraz na koniec parasolkomat, możesz pożyczyć parasolkę w jednym miejscu, oddać w drugim.
Deszcz to pewnie standard tam, skoro takie rzeczy ktoś wymyśla.
Chyba szybko zostanę obywatelką amerykańską, żeby mieć paszport. Może się okazać szybciej niż powrót do Polski.
U mnie piękne popołudniowe lato, ale rano jeszcze zima. Do domu wraca się z szafą ubrań w garści. Dziś może nawet klapki wezmę, bo się ugotuję w skarpetach i pełnych butach. Zobaczymy.
Wczoraj mieliśmy domowy dzień. Mała kaszle bardzo, nie wygląda na chorą, nie ma normalnego kaszlu, tylko takie odkaszliwanie, bardziej alergicznie wygląda, sosny zaczynają pylić, niż przeziębieniowo.
Całe popołudnie spędziliśmy na dworze, naturalna witamita d3 zaaplikowana.
Zamiast przyzwyczaić się do nowego czasu, coraz trudniej mi się wstaje.
W weekend nie będzie lepiej, późno pójdę spać w piątek, bo Ślubnego trzeba odebrać z lotniska. I w sobotę wczesna pobudka, bo wyjazd na zwiedzanie. I w niedzielę znowu na lotnisko.
Widoki zapierające dech w piersi. Przepiękne ujęcia ,wyglądają jak najlepszej klasy widokówki. A Zdjęcia wypieków wzmagają apetyt. Chętnie bym zjadła takiego chlebka ze swojskim masełkiem i nic więcej nie trzeba.
Oooo mamy kolejną porcję urokliwych widoków Suuuuper! Trzecia fotka jest fantastyczna.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Czekałam z niecierpliwością na ten dzień. Jak dobrze, że już
Dziś w planach małe zakupy. A! Wczoraj kupiłam w Biedronce biały twaróg President po 7,49. Kto planuje sernik, to pewnie warto kupić, bo to super promocja.
Dziś na obiad pizza. Mam w zamrażarce taką z tuńczykiem i z przyjemnością zjem, bo już za mną "chodzi" od jakiegoś czasu.
Rano obudziłam się i nie wiedzieć czemu zaczęłam myśleć o obiedzie świątecznym. Zaczęłam się zastanawiać nad jakimś daniem, które będzie z piekarnika. Najchętniej mięso z owocami suszonymi i warzywami pieczonymi. Hm...może by tak wszystko zapakować do rękawa i razem upiec...? Zaraz poszperam w przepisach. Poszukam natchnienia, bo ja rzadko jem mięso więc już się odzwyczaiłam od niego, ale będę miała gości więc trzeba zrobić coś konkretnego.
A Wy już macie plany obiadowe na święta?
A! Najważniejsze! Wyszło słońce Mijałam krzewy forsycji - już są w pełnym rozkwicie. Chciałam zrobić fotkę, ale kiedy wychodzę do pracy, to jest jeszcze szaro i słabe zdjęcia wychodzą.
Dobrego dnia
U mnie na Wielkanoc sernik musi być, podobnie jak piernik na Boże Narodzenie. Zwykle kupuję kg tłustego twarogu, który mielę przez maszynkę. W ciągu roku robię z ''wiaderkowego''.
Jeśli chodzi o plany obiadowe, to rządzi tradycja. W pierwszy dzień rosół ,w drugi żur. Drugie danie zwykle jakieś zrazy, albo pieczeń na dziko. Zobaczę ,może będzie coś innego? W każdym razie nie braknie ani sernika, ani babki, sałatki jarzynowej ,jajek kolorowych. Swoją drogą dacie wiarę ,że Wielkanoc już za dwa tygodnie i dwa dni?? A za tydzień z haczykiem Niedziela Palmowa.
Leci,to oj leci . Już po 14:00 a ja z obiadem w lesie.. Chyba będą tylko frytki ,albo placki ziemniaczane. Tymczasem
Jakie piękne lato nastało. Wczoraj było 27 stopni, dzisiaj podobnie. Drzewa już w liściach.
Moja brzoskwinia ma już bure kulki.
Na figach pokazały się pierwsze pączki. Grusza bunt podnosi, ale ona od kilku lat choruje, coraz bardziej choruje. Obok mam iglaka, którego pewnie nie lubi.
Brakuje mi dogladania ogrodu, ale gryzonie mam nadal. Nie będę sadzić niczego, żeby mi wyżarły. Muszę znowu kupić trutkę.
Dzisiaj Ślubny wraca, jak dobrze pójdzie przed 23 będziemy w domu.
I jutro wyjazd przed 9 rano.
Jakoś w tym tygodniu czuję się zmęczona, miejmy nadzieję, że to tylko przesilenie wiosenne daje się we znaki.
Chciałabym wstawać bez budzika, nawet jak byłaby to podobna godzina. Choć ze dwa dni.
Za tydzień też się nie wylenie, bo wędzenie, jakieś sprzątanie przed świętami, jedno ciasto na święta i urodziny córki (ono jest mrożone, więc mogę zrobić wcześniej), takie ma życzenie.
Generalnie prześladują mnie serniki na FB. Tyle pomysłów, tyle bym zrobiła. A tu trzeba wybrać jeden.
Albo zrobić stary, sprawdzony, bez kombinowania. Ale ja lubię kombinować, to najlepsze w kucharzeniu.
Witam. U mnie dalszy ciąg porządków, mojego "ulubionego" zajęcia. Idzie mi jak krew z nosa, albo nie, jak woda pod górę.
Słońca na razie nie ma, ale coś jakby się przejaśnia. Natomiast wierzby, mój punkt obserwacyjny, zaczynają zielenić.
Smakosiu, a czy ten ser nadaje się na serniki pieczone? bo coś mi się wydaje, że on raczej na zimno, ale może się mylę, dawno go nie kupowałam. Ja do serników pieczonych preferuję ser wiaderkowy z mojej mleczarni czyli Trzebownisko, albo z Piątnicy, choć ostatnio nabyłam z Jasienicy Rosielnej i też super, bo po prostu zmielony ser, bez dziwnych dodatków.
Ekkore, grusza i jałowiec się nie tolerują, tzn. grusza go nie toleruje, choruje na rdzę. Wiem, bo tak głupio posadziłam na działce, a dopiero niedawno się dowiedziałam.
Ja dziś na obiad będę mieć śledzie w śmietanie i ziemniaki, bo skoro sprzątam, to nie mam czasu na gotowanie.
Jutro za to muszę coś wymyślić. No i muszę upiec chleb, a poza tym duuużo pierożków drożdżowych z kapustą i kaszą gryczaną... wszyscy chcą, więc muszę zrobić tyle, żeby obdzielić wszystkich.
Na święta mam menu, za wyjątkiem mięsa na obiad, też nie wiem, nie mam pomysłu jakoś.
A tak na marginesie - robicie w niedzielę /pierwszy dzień świąt/ normalny obiad? ja zawsze robiłam z zupą i drugim daniem. W ub.r. było nas mało więc poszłam na skróty. Późne stosunkowo śniadanie z żurkiem, więc bez zupy, a jako drugie była biała kiełbasa pieczona w piekarniku /nie pamiętam już jaka wariacja na ten temat akurat, bo różne warianty robię/. Ale w tym roku mają być też synowie z rodzinami, więc nie wiem czy powinnam także obiad podawać po obfitym śniadaniu.Ten problem mam nie rozwiązany póki co.
No to lecę do ulubionego zajęcia. Miłego dzionka.
Alman, to jest typowy twaróg sernikowy. W minione święta piekłam z niego, bo też akurat trafiłam na taką fajną promocję.
no to super, też kupię wobec tego, tylko czy ma aż długi termin? sam ser to nie powinien chyba mieć, ale zapewne dodano jakiś wynalazek, by był długo ważny..
bo te moje, o których pisałam to iście ser zmielony, choć też jakiś tam termin mają....
Mój ma ważność do 4 kwietnia. Teraz nie widzę etykiety ze składem. Hm...no to mam teraz zagadkę. Nie sprawdziłam, bo zaufałam po ostatnim pieczeniu. Ale Ty masz rację - trzeba czytać, bo wiecznie nas "zaprawiają" i pakują byle co do środka.
Przed chwilą poszukałam w internecie i widzę, że niestety dodają mleko w proszku
Cytat: "
Smakosiu, myślę, że skład wcześniej był taki sam, a skoro sernik się udał, to i teraz się uda. Ja czasem robię z sera lidlowego i też jest dobry. Jednak na święta kupię chyba ten co zawsze, choć 2x droższy. Wszystko zależy jeszcze jaki z tego ma być sernik, czy taki tradycyjny, raczej cięższy, czy może taki prawie piankowy.
Właśnie sprawdziłam na opakowaniu tego, co kupiłam. Jest napisane, że skład, to twaróg. Jeśli dobrze rozumiem,to chyba nie ma wypełniaczy
skoro tylko twaróg to powinno być ok
Zerknij na fotkę. Co myślisz?
U mnie ani na Święta Bożego Narodzenia, ani na Wielkanoc nie ma obiadu.
Po śniadaniu i cieście ledwie jest miejsce na coś jeszcze. Jemy na Wielkanoc wędliny, jajka i żurek, na co kto ma ochotę.
Teraz, od 10 lat, poniedziałek świąteczny to dzień roboczy, więc tym bardziej mało pójdzie.
Będzie żurek, wędliny, jajka, sałatka tradycyjna, ciasto urodzinowe córki oraz jakiś sernik.
I takie rozwiązanie by mi pasowało, jak święta to święta, a nie człowiek stoi nad garami.
Alman po co komu obiad skoro 'święconki pełno w koszyczkach
A tak serio to nie gotuję wcale bo nikt już nie zje zupy gdy pełno jest jaj, mięsa i sałatek.
Wyjątkiem bywa chrzanówka, ale w tym roku nie planuję bo chrzanowe będą ziemniaki /chyba gotowe pure aldikowe / jako dodatek do pieczonej kiełbasy.
I tyle, aż tyle bo nie planuję rozdawnictwa ni przyjęć.
Nasza pigwa też jest chorowita, planujemy 1szy oprysk przeciw grzybom już teraz gdy ma listki jak 'mysie uszko, potem będzie kolejny gdy przekwitnie.
Bez chemii już dawno grzyb by ją zjadł.
Witam wieczornie i cieplutko
nareszcie coraz cieplej, można spacerować i słuchać ptasich treli, sąsiadowych pogaduch i podglądać przyrodę - tu pąki, tam baźki i oziminy rosną
Jaka ja śnięta, jak ta ryba bez wody.
Troszkę rano popracowałam przed domem, póki nie pada, potem tylko drobiazgi domowe i marzenie o drzemce.
Tylko sen mnie zmorzył, telefon zadzwonił i po spaniu. Automat z ofertą świąteczną kosmetyczną, nawet nie mogłam napyskować do telefonu bo leciał tekst bez przerwy na odpowiedź, opinię o tym co sądzę o takim marketingu.
A myślę, że teraz gdy jesteśmy już głowami w kuchni wielkanocnej jest to bardzo wkurzające i wyjątkowo wredne.
Wiem, że handelek musi się kręcić, nie każdy świętuje i nie wszyscy muszą obchodzić nasze święta, ale może najpierw pytanie: czy masz ochotę i czas na takie zagrywki. Wypadałoby zaraz po podaniu firmy zapytać o to.
Może znowu za dużo wymagam od naszego świata, nachalnie wciskającego nam co popadnie a nawet więcej. Ja mam dość i strasznie długą listę numerów blokowanych, na szczęście pomieści każdą ilość natrętów.
Poza tym czas zmyka jak zawsze, głowa niedospana więc i słabo pracuje. U mnie już tylko rutyna działa, chodzę jak robot po tych samych ścieżkach i odwalam najpilniejsze roboty.
Co na stół świąteczny, znowu kusicie pomysłami.
Ja zacznę polowanie na lepszą białą kiełbasę, potem dobre mięso na pieczeń.
Sernik chyba z sera domowego więc odpadają wiaderkowe wynalazki - duża ulga, nieraz można dobrze trafić, częściej niestety nie.
Udanego wieczornego wypoczynku życzę nam i spokojnie przespanej nocy
Witam sobotnio
Mam dla Was poranną kawę. Obudziłam się ciut za wcześnie, ale jestem wyspana więc wszystko OK. Dłużej będę się cieszyć dniem
Dziś chcę wymyć lodówkę. Pójdzie szybko, bo te lodówki teraz, to pikuś w porównaniu z tymi, co miały cały zamrażalnik lodu. Jak pogoda powoli, to wyszoruję balkon, ale coś czuję, że będzie padać więc lipa. W planach również farbowanie włosów. Mam paskudne odrosty.
Wczoraj kupiłam w takim małym sklepiku że zdrowymi wyrobami białą kiełbasę. Oczywiście wrzuciłam do zamrażarki. Cieszę się, że nie muszę już myśleć, że mam na nią " polować". Dziś też wstawię zakwas na żur, bo wreszcie pamiętałam żeby kupić czosnek
Ale szaro za oknem. W domu niesamowita cisza. Aż dudni w uszach, jakby to był środek nocy.
Jak tam Wasze plany na sobotę?
Ekkore, udanego "wypadu" i czekamy na relację.
Dobrej soboty dla wszystkich
Witam w sobotę
Zapowiada się deszcz, więc na podwórku nie wiele zrobię, a trochę tam pracy jest. Muszę poobrywać zaschłe łodygi paproci, żeby mogła na nowo pięknie urosnąć.
Niestety kolejna noc nieprzespana. Nie wiem co się dzieje. Potem jestem cały dzień jak neptyk. Co do planów sobotnich ,to sprzątanie i usuwanie niepotrzebnych rzeczy. ja nie wiem skąd się to wszystko bierze
Poza tym niezaprzeczalnie czas na śniadanie. Dziś twarożek z rzodkiewką i szczypiorkiem. A na obiad ? Jeszcze nie wiem
Pozdrawiam cieplusieńko
Witam. Dziś sobota w kuchni, bo planuję upiec pierożki drożdżowe z kapustą, chleb pszenno-gryczany i babkę śmietanową. Na obiad będzie pizza z patelni.
Jutro krupnik i skrzydełka w powidłach zapiekane z marchewką.
Wczoraj dałam sobie nieźle czadu, myślałam że mi się kręgosłup rozpadnie, ale prawie skończyłam sprzątanie, prawie, bo zostały mi do wyprania firanki w dużym pokoju /w salonie hihihi/ i kuchni. Po niedzieli mam też coroczną wizytę u mojego osobistego kardiologa, więc będzie mały przerywnik w robotach.
U mnie w czasie świąt na śniadanie jest obowiązkowo żurek z dodatkami ze święconki /wszystko co dajemy do koszyka/, oczywiście też wędliny wszelaki, sałatki i jaja różnej maści czyli w sosie i faszerowane różne. Ostatnio piekę też białą kiełbasę, którą podaję już na końcu, czyli prawie obiadowo. W tym roku zapiekę ją na kostce ziemniaczanej z cebulką.
Ale w drugi dzień świąt już obiad musi być, tzn. znowu będzie śniadanie z żurkiem i to wszystko co w niedzielę, ale bez białej kiełbasy, za to drugie danie już normalnie.
I tu mam pytanie do Was - jaką białą kiełbasę kupujecie, bo w moim sklepie osiedlowym serwują tylko parzoną, nigdy nie widziałam surowej. A jaką Wy kupujecie?
Teraz do Smosi - nigdy nie pryskam w ogrodzie chemią. Powtórzę moje sposoby:
Moja ekologia w ogrodzie:
Ocet – mszyce, gąsienice
1 l dobrze ciepłej wody
50 ml octu /kieliszek/
Troszkę płynu do naczyń
Ostatecznie wystarczy woda i płyn do naczyń…
Albo /też mszyce/
1 l ciepłej wody,
¼ łyżeczki sody oczyszczonej,
1/3 łyżeczki oleju /lub płyn do mycia naczyń/
Mleko – choroby grzybowe
1 l chudego mleka /0,5 % a nawet 0 %/
0,5 l wody /można wodę pominąć/
0,5 łyżeczki płynu do naczyń
Na oprysk głównie pomidorów – oprysk od czerwca co 7-10 dni do czasu kolorowania owoców, ale też innych na choroby grzybowe np. drzewa – brzoskwinie, grusze czy krzewy – agrest.
Zalecane na wszystkie choroby grzybowe typu rdza, plamistość, mączniak
Drożdże – choroby grzybowe
10 g drożdży /1/10 kostki/
1 l wody
troszkę płynu do naczyń /nie musi być/
Na oprysk ogórków i pomidorów – co 7 dni
Bardzo dziękuję Dobra Kobietko, na drzewka owocowe drożdże są za słabe.
Grzyby mamy tak paskudne, że nawet głóg piękny różowy dopadły.
Na wużecie dostałam receptę i dzięki niej głóg powoli odbija a pigwa nadal owocuje.
Tak to jest gdy ogród zarośnięty gęsto, pogoda taka se a gleba szkoda pisać :((
Smosiu Droga. Mam brzoskwinię, które choruje na kędzierzawość liści i zawsze pryskam na wiosnę ze 2x mlekiem, a potem jak idę po drodze do pomidorów to prysnę też drzewko. I powiem tak - choroba zanikła. Powiem Ci więcej, mój sąsiad /zięć sąsiada właściwie/ pryska niemiłosiernie wszystkie drzewa i co? brzoskwinia chorowała jak nic i on mnie kiedyś zaczepia i prosi o mój przepis, bo teść mu powiedział że ja pryskam mlekiem, bo widzi, że moja ok a jego chora mimo chemii.
Ale decyzja należy do Ciebie.
A jaką receptę pozyskałaś na W-Z? podziel się.
wątek "Kwitnąca wiśnia, daaawno temu, najlepiej poczytać sobie wpisy.
Najważniejsze dla mnie było to:
'W sobotę potraktowaliśmy głóg preparatem score, za 10 dni topsin, wg zaleceń.
Preparaty muszą być różne:
1szy zaraz po kwitnieniu, 2gi 10-14 dni później, ważne by pogoda była bez deszczu, sucho aż drzewko wchłonie lekarstwo.
Wiem, że niektóre środki przeciw grzybom wycofali, ale w ogrodniczych doradzają co wybrać zamiennie.
Dopisano 2024-3-17 11:11:54:
Link do wątku:Wątek 'Kwitnąca wiśnia - stare, dobre porady
Hej, hej.
Ja dziś biegusiem, z hotelu, bo życie jak to życie, ma swoje scenariusze.
Mąż miał opóźniony samolot, nie zdążyłby na ten do nas. Zmienili mi lot na inne lotnisko, bliżej domu.
Też opóźniony.
W tej opcji dotarlibyśmy do domu grubo po północy i rano pobudka.
Zdecydowaliśmy się na hotel.
Zamiast spokojnego wieczoru przed telewizorem, pakowanie w biegu siebie, męża i jedzenia (muszę zrobić kanapki, bo zwiedzanie długie i nie będzie kiedy zjeść).
Nawet nie wiem czy nastawiłam zmywarkę, bo zapakowałam na pewno.
Dobrze, że zabrałam mu rzeczy, bo walizka nie przyleciała z nim (poleciała innym lotem do miejsca gdzie miał lecieć pierwotnie, a potem zamiast do nas, to mieli ja wysłać na lotnisko, gdzie lądował. Dostarczą pod drzwi do domu.
W hotelu byliśmy po północy. A to blisko lotniska. W domu pewnie koło trzeciej poszlibyśmy spać
A jutro leci do Norwegii. Dobrze, że ma spakowaną drugą walizkę, jakoś da radę bez drobiazgów z niej.
Fajna praca, podróże i ciekawe imprezy w pakiecie, dobre zarobki i stabilna przyszłość. Do odważnych i pracowitych świat należy
Przeboje z walizkami to norma, szczęście macie że ich nie zgubili, jak nieraz bywa.
Dobrej kondycji tylko trzeba by to całe zamieszanie przetrwać.
I tego Wam życzę
Hej, heej
Jest tu kto, czy poczułyście wiosnę i poooszły w teren?
Ja nie sypiam zbyt długo, po 6tej już na nogach, w kuchni i na spacerku
Wczoraj zakupy spore odwalone, zostanie mięso i wędliny, jajca zamówione i możemy biesiadować wielkanoc'nie.
Ceny studzą zapał do kucharzenia i apetyt.
Teraz pędzę do garów, dla suni gotuję i dla nas przy okazji, może uda się na 2wa dni. Jak jutro pogoda dopisze to ruszam z głównymi porządkami w domu.
Fajnej i smacznej niedzieli życzę nam
Zwiedzanie było super, choć mnie samą osobiście mniej interesujące techniczne zakątki.
Lazilismy przez 5 godzin, bez przerwy, może ze dwa razy było miejsce, aby przysiąść. Zero szansy na siku. Nawet jak trafiliśmy na strefę dostępną dla wszystkich, to przecież nie oddalisz się od grupy, bo za chwilę wejdą gdzieś za drzwi z napisem do not enter i już ich nie znajdziesz. Byliśmy prawie na samym szczycie statku, kilka lat temu można było się jeszcze wdrapać na gniazdo bocianie, ale ze względu na bezpieczeństwo wstrzymali to (w tą część nie poszłam, zostałam niżej, zbyt wąska drabinka bez zabezpieczeń, wejść bym weszła, ale mogłabym nie zejść), byliśmy na samym dnie statku, niewiele centymetrów powyżej kilu (tam się nie da wejść). Wszędzie ciasno, brudno - to rejony wyglądające tak jak je zostawiono w 1947 roku. Okazjonalne sprzątanie i prace badawcze i konserwatorskie nad tym co tam jest.
Tyle godzin, ciągle opóźnieni, bo mnóstwo informacji, mnóstwo pytań, a na każde miejsce był limit czasowy, a ja miałam wrażenie, że to było lizanie przez szybkę, wielki niedosyt.
Jak musiało być interesujące, że wytrwałam bez jedzenia (jedliśmy śniadanie rano, i do 17 nic), nie czułam głodu. I wytrwałam tyle godzin z pełnym pęcherzem.
Przygód lotniczych męża ciąg dalszy.
Walizka stała pod drzwiami, jak wróciliśmy. Uszkodzona, jakby inaczej.
Odprawił się na lot do Norwegii. Nie widział ostatniej części lotu, z Londynu do Oslo, ale był lot powrotny, więc pomyślał, że błąd systemu.
Włączył służbowy komputer, a tam email, że lot skasowany.
Po trzech godzinach dzwonienia, wyjaśniania i czekania na linii lot przywrócono (chyba, wszystko wyjdzie w praniu). Kobieta w British airlines rzuciła słuchawką, nic nie wyjaśniając. Nie mogła zweryfikować męża, ale nie spytała go o przeliterowanie czy datę urodzenia. Odłożyła słuchawkę. Hinduska, przecież trudno zrozumieć wymowę innych nacji, po to anglosasi używają literowania.
Także mam stres do jutra.
Zapomniałam o zdjęciach.
Kilka, choć mało robiłam w środku, bo i tak bym nie pamiętała co to i do czego służy.
Super wyprawa, aż chce się tam być
Witam poniedziałkowo
Nie wiem jak u Was ,ale u nas wyraźnie się oziębiło. Nie mniej jednak nie narzekam, lubię takie chłodki Ciekawe jaka aura będzie w Wielkanoc. Zające będą kicały po trawie czy po śniegu? Mam nadzieję, że jednak po zielonej trawce A tymczasem czas na kawkę ,bo w kawiarence coś ogień dogasa. Trzeba drew dorzucić
Witam. A co takie pustki? dlaczego taka cisza? wpadłyście już w wir prac przedświątecznych?
U mnie zimno, temperatura koło 0, nie chce się nosa wychylać z domu.
To i nie planuję żadnych wyjść na razie.
Dziś piorę firanki z "salonu", jeszcze jutro czeka mnie chyba wymycie zastawy rodowej jak mawia moja córka i będzie koniec roboty. Mam jeszcze zaplanowaną wizytę u kardiologa, a potem rzucą się w wir przygotowań świątecznych.
Nie lubię tego okresu, pełnego roboty w kuchni i stresu... w ogóle coraz mniej lubię święta... dotyczy to wszystkich świąt i imprez okolicznościowych.A kiedyś.... zawsze chata pełna gości, lubiłam to i nie stresowało mnie to wszystko.
Znowu marudzę... czy nie macie czasem dość tej marudy Almanki??? bo ja tak, mam jej dość.
To zmykam, zostawiając do kawy taką niedzielną babkę śmietanową z rodzynkami.
Malutko nas a tutaj zaglądamy gdy mamy chwilkę na pisanie i czytanie, jest o czym pisać albo o coś popytać.
Wczoraj dzień spacerowy, po paczkę do miasta. Mam nogi obolałe i pęcherz nad piętą, jak 5 złotych wielki.
Wybrałam najlepsze buty spacerowe, dawno nie wkładane, jak na złość prawy mnie obtarł, mimo grubej skarpety.
Paczka odebrana, zakupy świąteczne, kolejne zrobione i szczęście miałam bo nie musiałam czekać na autobus do domu, znajoma mnie wypatrzyła i podwiozła swoim autkiem. Odetchnęłam bo zrobiło się ciężko i stopa zaczęła dokuczać.
Potem młyn, opadłam z sił a nie chciałam już wypijać kolejnej kawy więc padłam na nos.
I tak zleciał chłodny dzień
To taka norma, że w okresie przed świętami mniej nas w internetach, życie realne ma swoje prawa i wymagania.
Ponad połowa miesiąca za nami.
Zaraz Święta i kwiecień zapuka do drzwi.
Jestem w pracy, odetchnę po stresowych atrakcjach weekendu.
Mąż w Londynie był po 2 naszego czasu. Dał znać, że już po kontroli.
Teraz to już pewnie leci do Oslo. Inaczej by pisał.
U nas okres pylenia sosen. To tak jak rzepak w Polsce, tylko na większą skalę. Wszystko żółte. Powietrze gęste, wygląda w świetle reflektorów samochodu jakby mżawka była.
Najśmieszniejsze, że to nie uczula, ale ilość w powietrzu powoduje nasilenie wszystkich objawów z dróg oddechowych.
W domu mamy oczyszczacze powietrza, to jakoś lżej.
Ale jak dojechałam do pracy, to musiałam brać leki wziewne.
Wczoraj jeszcze nie było tak źle.
Ten tydzień chłodniejszy, poniżej 20 stopni, chłodnymi porankami.
Na sobotę mam wędzenie, a tu deszcz w prognozie. Rozłożę parasol plażową, już dziurawa ze starości, ale zawsze trochę ochroni elektryka. Mam cichą nadzieję, że deszcz będzie krótki albo dopiero po południu.
Witam poniedziałkowo
Ktoś mi kradnie te godziny, czy co? Dopiero było rano a już południe minęło. Zamieszanie mam w pracy, ciągle coś i przez to chwili na przerwę od papierów i rozliczeń. Uczciwie zapracuję na wypłatę
Wczoraj też przeleciało migiem. No normalnie szaleństwo jakieś.
Faktycznie zimno się zrobiło. Wróciły nocne i poranne mrozy. Za oknem szaro, że hej!
Wybaczcie, że tak skrótowo, ale nie mam szans na więcej.
Dobrego dnia
Hej, heej
Zimno u nas i chyba tak będzie więc okna czekają na mycie a firanki na pranie.
Czyścimy co można i trzeba w środku.
Ja nie mam formy zbyt dobrej więc tylko pomagam.
Zajrzałam wczoraj do sklepu gdzie kiedyś często mięso kupowałam i wypatrzyłam surową białą kiełbasę, chwalili ją więc wzięłam pojemnik kilogramowy, zamroziłam i myślę czy nie popęka skórka, jest cieniutka, płynów w środku dużo i jak zamarzną to mogą rozsadzić pętka od środka.
Zobaczę, ma być pieczona więc nic jej nie zaszkodzi chyba.
Mam też masło do sernika i ciast, sprawdzone i smaczne, jak sił starczy to utrę sernik na zimno, upiekę symboliczny mazurek i jakieś ciastka.
Teraz kawa i zaprawa domowa, potem może pomyślę o sianiu.
Pogodnego i słonecznego dnia
Witam wtorkowo
Pogoda dziś jakaś taka smętna. Nic tylko spać się chce, a pracować nie za bardzo. Już dawno takiego leniucha nie miałam. Wszystko mi jakoś opornie idzie. Sama nie wiem czemu. Zwykle przed świętami dostaję wigoru a tym razem
Czas na śniadanie. Kupiłam bułeczki dyniowe. Do nich jakiś serek i plasterek wędliny. Do tego kawa inka z mlekiem. A potem ''normalna'' kawa w kawiarence z babką od Alman Wpadajcie na gorącą kawusię ,zwłaszcza ,że na zewnątrz zimno
Witam wtorkowo
Dziś przynoszę trochę wiosny, bo za oknem spora porcja słońca Mogę się podzielić
Nie ma co ukrywać, kiedy tylko się pojawia na niebie ten "złocisty okrąg", to zaraz czuje się lepszą energię a co za tym idzie poprawia się nastrój
Dziś w planach wypad do fryzjera. Czas podciąć włosy, bo już mam na głowie dużą "czapę". Trzeba się wypięknić na święta. Te już niedługo, ale jeszcze wcześniej, bo już w tę sobotę przyjeżdża do domu Połówek. Tak więc "ogarniam" siebie żeby "nie przestraszyć" męża
Wczoraj miałam trochę spraw do załatwienia, ale poszło "gładko" więc jestem zadowolona. W drodze do domu poszłam po zakupy i w sumie nic konkretnego nie kupiłam Jakoś nic mi się nie rzuciło w oczy. Oczywiście poszłam z myślami o świętach i ostatecznie wróciłam z dobrym chrzanem w słoiku. Ale zaszalałam, co? Muszę się zmobilizować i spisać pomysły na kartkę. Jeszcze nic nie zdecydowałam na 100%. Nie lubię tak na ostatnią chwilę, więc czas się brać
Ktoś ma ochotę na herbatę z cytryną? Czeka w dzbanku.
Dobrego dnia
Witajcie. U mnie zimno i szaro, słońca nie uświadczysz.
Ale czego się spodziewać - w marcu jak w garncu... wszystko może się zdarzyć.
Goplano, podniosłaś mnie na duchu, jako że też narzekasz na brak energii, czyki nie tylko ja tak mam... coś niespotykanego u mnie, kiedy nadchodzi wiosna. A nadchodzi, moje wierzby są pięknie zielone, taka jasna, świeża zieleń, aż serce się śmieje.
Usłyszałam ostatnio w necie piosenkę o niebieskich oczach, a ja mam takowe, i tak mi wpadła melodia w ucho, że cały czas łazi za mną i ją słyszę... w sam raz na wiosenny czas.
Nie mam też planu robót spisanych, czyli brak harmonogramu prac przed świętami, co też do mnie nie pasuje, ale i menu ciągle modyfikuję. Jakoś tak wszystko inaczej tym razem.
Póki co bawię się w kierownika lotów, bo córka leci w tej chwili do Barcelony. Co ja mam już z tymi moimi dziećmi, dopiero wróciła z Bułgarii... Syn to mi z reguły nie mówi gdzie się przemieszcza, czasem dowiem się, że gdzieś tam już jest albo nawet, że był...uważa, że tak lepiej dla mojego zdrowia...
No to trzymajcie się zdrowo i nie pracujcie za dużo... po świętach życie będzie toczyć się dalej.
I ja się dokulałam do kawiarenki.
Zaglądałam, ale czasu nie było.
To są wady słomianej wdowy, wszystko trzeba zrobić samemu. Niby codzienne drobiazgi, niby fajna cisza, gdy mąż nie panikuje nad uchem (tylko przez komunikator, ale zawsze mogę wyłączyć internet i przeczytać wszystko potem), ale jest trochę do zrobienia - koty, śmieci, zmywarka. Po kilka minut dziennie.
Mam piątek wolny, rodzina im zjeżdża.
Ten jest mi bardzo na rękę, bo sobota super deszczowa w prognozie. Mogłabym się nie wyrobić z parzeniem i pakowaniem. A tak będę wędzić w piątek, do niedzieli wszystko na spokojnie zrobię.
I jeszcze trochę chałupę ogarnę, bo zaczyna zarastać.
Chyba znowu dopadło mnie przeziębienie.
Albo kombinacja alergiczno-przeziebieniowa.
Coś moja odporność spadła bardzo, co chwilę coś łapię, tak od listopada.
Objawy łagodne, jedynie upierdliwe, ciężko nazwać chorobą, bo nie czuję się źle. Ale są. Jeszcze nie tak dawno 2-3 razy w roku, teraz co pracowa runda, czyli raz w miesiącu.
Ale niech wirus wylezie nosem, lato doda D3, może do kolejnej zimy się pozbieram.
Witam środowo
Nadal zimno, ale dziś dzień ze słońcem. Na jutro zapowiadają sporo opadów więc trzeba się nacieszyć na zapas Po pracy śmigam do rodziców. Tradycyjnie zakupy i pozostała porcja firanek i może zasłonki...? Okaże się.
Wczorajsza wizyta u fryzjera wypadła dobrze, bo udało mu się nie ściąć mnie za krótko To oznacza, że za dwa tygodnie stwierdzę, że jednak mógł ściąć trochę krócej Ot, kobieca natura
Dziś założyłam pierwszy raz kupioną na Vinted przejściową kurtkę puchową firmy Marc O'Polo za całe 37 zł z przesyłką. No i powiem Wam, że jestem miło zaskoczona, bo jest leciutka i bardzo ciepła. Takie zakupy to ja lubię
Ciągle nie mam pomysłu na obiad świąteczny. Póki co szukam inspiracji.
Dobrego dnia
Witam w środeczku tygodnia
Za oknem pogoda wydaje się piękna, ale jak tylko wyjdzie na zewnątrz to chłodno. Wczoraj kończyłam myć okna . Trochę mi zeszło, bo stale mnie coś rozpraszało. A to listonosz, to zaś kurier, to złomiarze i jak nigdy stale ktoś dzwonił. Jak cisza to cisza ,a jak się rozdzwonią to akurat w ten sam dzień ,jakby się umówili A dziś nie wiele zrobię ,bo jadę do koleżanki zawieść zamówione jajka ,które sprzedaje moja ciotka. Robię za pośrednika a nic z tego nie mam
Tymczasem
Witam. U mnie pogoda byle jaka, zimno i pochmurno. Po zakończonych porządkach wiosennych /a co to za wiosna?/ wczoraj zrobiłam sobie dzień wolny, organizm chyba potrzebował odpoczynku, bo koło 11 w południe padłam senna i spałam chyba koło 3 godz. Dziwne to, bo ja wprawdzie z reguły zapadam w sen codziennie, ale koło g.14-tej, a tu taka zmiana. I dziś znowu gdzieś koło g. 10 sen mnie nachodził, ale dziś musiałam się ogarnąć, bo po pierwsze mają chodzić i wymieniać liczniki ciepła, a poza tym na 15-tą idę do mojego osobistego kardiologa... trochę się denerwuję, czy aby nic mi tam nie dojrzy, bo u mnie to takie "cykle świńskie" co 2 lata z jakimiś nowościami zdrowotnymi.
Trzymajcie kciuki, by niczego złego nie wypatrzył znowu u mnie.
Ja, podobnie jak Smakosia, nie mogę zdecydować się na danie obiadowe na drugi dzień świąt. Córka sugeruje polędwiczki wieprzowe, a ja nie mam zdania.
Wolałabym coś z karkówki może...no zobaczymy.
Trzymajcie się zdrowo.
Alman, trzymam bardzo mocno kciuki. Stres odebrał Ci energie i wenę, ale już niedługo wszystko wróci do normy. Jak przyjdziesz od lekarza, to daj znać.
Będzie dobrze, nie ma innej opcji.
A polędwiczki smaczne, karczek też więc zagrajcie w 'marynarza i już
Pozdrawiam
Alman trzymam kciuki, zawsze lepiej wiedzieć niż nie wiedzieć.
Goplana z tego pośredniczenia to masz ubytek paliwa.
U mnie huśtawki pogodowej ciąg dalszy.
Na razie nie spada poniżej zera, ale zimne poranki i ciepłe popołudnia. Nie wiadomo jak się ubrać.
Strasznie krótkie te poranki, jakoś nie mogę się wyrobić z czasem.
Jutro dentysta. Powinnam pożegnać się z aparatem. Zęby mam wyprostowane, szpary pomiędzy zniwelowane, dziąsła się podniosły.
Ale jak mi wchodziło jedzenie (sałata, mięso) za tylne zęby, tak dalej wchodzi. Tylko trudniej wyciągnąć, bo nam krótsze zęby (siedzą w dziąsła). I uwiera.
A to była główna przyczyna aparatu. Przez większość czasu było ok, poprawa, ale teraz na koniec znowu problem wrócił.
Nie wiem czy paradontoza, szpary pomiędzy, krzywy zgryz czy odsłonięte szyjki zmobilizowałyby mnie do wydania takiej kasy (właśnie zapłaciłam ostatnią ratę). A może mi się jakaś dziura zrobiła, na styku i wszystko włazi w nią. Zobaczymy jutro.
Dobry wieczór
Dzisiaj Światowy Dzień Szczęścia
Wszystkim życzę szczęścia i dobrobytu aż do sufitu dziś i zawsze
Dzień zleciał, kawał roboty porządkowej wokół domku odwaliłam, ledwo żyję i wszystko mi trzeszczy, zwłaszcza kolana.
Jutro już zwalniam tempo i tylko drobiazgi zaliczę.
Zaraz biorę się za obiad na jutro, wołowina czeka od rana - nie było czasu na nią.
Plany macie już takie konkretne, świąteczne a ja tylko mgliste zachcianki.
To nic, uczty nie będzie, tylko przegryzki i jak pogoda pozwoli to gnamy w plener.
Fajnego wieczoru, szczęśliwego zakończenia dnia i spokojnej nocki
Witam czwartkowo
Dziś dzień przywitał mnie deszczem. Dobrze by było żeby się wypadało do 15-ej. W planach zakupy - większe czy mniejsze, to się okaże. Ciągle jestem w zawieszeniu jeśli chodzi o plany świąteczne. Kupiłam twaróg, białą kiełbasę i zamroziłam kawałek dobrego boczku. Póki co to wszystko. Aaaa! Mam jeszcze chrzan. Szału nie ma co? Wspominacie o karkówce i polędwiczkach. Hm...za karkówką nie przepadam, to może faktycznie ta polędwica? Może by ją jakoś upiec w rękawie z dodatkiem suszonych moreli, może szara reneta do tego i warzywa...?
Jej, jaka dzisiaj jestem głodna. Zabrałam do pracy bajgla z makiem i awokado w środku. Fajnie smakuje taki zestaw.
Alman, daj znać jak wypadło spotkanie u kardiologa. Czekamy na wieści.
Może komuś herbaty? Uwaga, bo gorąca
Witam. Smakosiu Droga, dzięki, że myślisz o Almance, że znajdujesz na to czas. Otóż echo serca wyszło ok, nawet niektóre parametry się poprawiły, ale w ekg coś tak się pojawiło i trzeba ustalić powód. Mam założyć holtera, ale to po świętach zrobię.
Uściski i dziękuję.
Jupi!!! Super wieści! Nawet jeśli coś niepokoi, to pewnie po świętach będzie już nieaktualne. A holter niech zakładają dla świętego spokoju.
Hej'ka
Chłodno dzisiaj i szaro, może później wyjdzie słoneczko, fajnie by było.
Ja po 2giej kawie by otworzyć oczy i ruszyć do roboty, dzisiaj lżejszej niż wczorajsza, ale też ważnej.
Wyżeram kieły /bo to duże kiełki są / słonecznika i widzę już dno więc czas zasypać kolejne słoje. Chyba rzodkiewki mam do wysiania, może kozieradkę znajdę bo mi posmakowała i jeszcze coś co ma termin na ubiegły rok.
Obiad wołowy z piekarnika, kasza biała gryczana osobno zapieczona bo szybko mięknie i lepiej jej nie wsypywać do twardego woła.
Poza tym słychać wszędzie warkot maszyn i mioteł, trzepaczek czyli Święta blisko.
Czas na kartki, właściwie 1ną kartkę pocztową, więcej nie wysyłam od dawna bo wolimy fotki telefoniczne z życzeniami.
Zakupy odkładam, sporo już ich załatwiłam, nawet butki i klapki wiosenne, letnie mam z internetu - pasują, uff, nie muszę wymieniać /darmowa wymiana tylko kłopotliwa ciut/.
Pozdrawiam i słonka życzę nam, zwłaszcza w serduszkach
Witam. U mnie dziś piękny, słoneczny dzień, choć chłodny.
Pan mąż zażyczył sobie pierogi, więc ja dziś rozkładam się z tą robotą, choć w planach miałam co innego. A poza tym trzymajcie się zdrowo.
Dzień Doberek
A u nas z kolei dzisiaj ciepło. Na tyle ,że można śmigać bez kurtki. Słońce przygrzewa ,ptaszki śpiewają aż miło. Właśnie wyszłam sobie z kawką na taras i podziwiam jak wszystko się wokół zieleni
Alman ,ale mi narobiłaś smaka na pierogi. Chętnie zjadłabym kilka ,najlepiej z owocami, polane śmietanką. Zrobię jutro, bo dziś już gotuję krupnik na kurzych łapkach. Lubicie krupnik? ja bardzo, choć jako dziecko wręcz nie cierpiałam.
Widzę,że myślicie co zrobić na świąteczny obiad. Ja w sumie też się zastanawiam nad drugim daniem. Mężowski mówi, że ma być coś z indyka. A ja mu mówię, że jak już to na pewno coś z fileta ,bo jakoś podudzia nie bardzo mi podchodzą. Może zrobię jakieś roladki z żurawiną np? No nie wiem. Poszperam w przepisach
Za 3 dni niedziela palmowa. Rozejrzę się za baziami, może już zakwitły? Kiedyś miałam koło domu,ale drzewko zostało ścięte ,bo w tym miejscu powstał płot. Teraz muszę daleko w pole iść do tzw kamionki. Tam zawsze odkąd pamiętam rosła palma. Jako dzieci biegaliśmy po gałązki nie tylko dla siebie ,ale także dla sąsiadów. W Śmigusa z rana polewaliśmy się perfumami zamiast wodą, ech co to były za czasy. Radośnie ,wesoło ,dzieciaków pełno z psikawkami ,a teraz nikogo nie uświadczysz. No cóż, czasy się zmieniają, ale wspomnienia zostają i to najlepsze
Lubie czytać takie wspomnienia. Jest w nich zawsze coś radosnego
To dzisiaj topienie Marzanny, pierwszy dzień wiosny.
U nas podobno od 19 marca jest, gdzieś mi mignęła informacja, ale nie sprawdzałam.
Walizka najprawdopodobniej na straty. Bo mąż nie złożył wniosku w terminie.
Najśmieszniejsze jest to, że uszkodzony jest element niejako dekoracyjny, wystający (pewnie podnosili za to), z tym, że popękana jest skorupa walizki pod. Znając postępowania pracowników lotniska wyląduje w kałuży albo będzie stała na deszczu i wszystko w środku przemoczone.
Próbował złożyć online, ale nie ma teraz takiej funkcji. Trzeba zgłosić na lotnisku, 24 godziny od lotu krajowego i 48 od międzynarodowego, osobiście osoba, która leciała.
W drodze wyjątku zgodzili się przyznać mężowi tygodniowy termin, mija w sobotę, gdy przylatuje. Jak pracownicy zbiorą się do domu wcześniej nim od odbierze swój bagaż z obecnego lotu, po ptokach.
Na podróże samochodem będzie ok, ale na samolotowe trzeba kupić nową.
To już druga uszkodzona walizka od zeszłego roku. Wszystko drobnica, nie odbierająca funkcjonalności, ale jednak.
Oglądałam nowe walizki. Potrzebna mi jedna, ale cena za komplet i za pojedynczą bardzo niewiele się różni.
Zastanawiam się nad kolejną Samsonite, akurat teraz jest w promocji.
Albo klubową, często te produkty są z tej samej linii produkcyjnej, tak samo wyglądają, co ich sygnowane siostry.
Za moich czasów szkolnych dokładnie tego dnia chodziliśmy topić Marzannę do rzeki, która znajdowała się nieopodal. Z tego co wiem ,już zaprzestali tej tradycji, a szkoda ,bo była naprawdę fajna. Cała szkoła szła żegnać w ten sposób zimę a witać wiosnę ,no i to Dzień Wagarowicza. Wszyscy zamiast wrócić do szkoły ,zwiali do domu ,ale nauczyciele przymykali na to oko
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Jupi! Nareszcie upragniony dzień
Rano nie było tak zimno, ale za to bardzo szaro. Mimo to dało się zauważyć, że wszystko dookoła rozkwita. Na przystanku zobaczyłam drzewa i mnie zauroczyły. Pstryknęłam dla Was fotki. Nie są najlepszej jakości, bo aparat przy tej "szarości" świrował z ostrością.
Dziś w planach reszta zakupów na weekend, na przyjazd Połówka czyli czas kupić jakąś dobrą wędlinę. Mam koło domu taki mały sklepik z lepszymi wyrobami i tam załatwię temat.
Dziś obudziłam się za wcześnie, ale w sumie jestem wyspana. Pewnie wieczorem szybko "padnę"
Dobrego dnia
Mnie też cieszy piątek bardzo.
Po pierwsze wolny.
Po drugie idę na obronę pracy magisterskiej córki.
Bo można. Cieszę się i jestem dumna.
Wędzenie zeszło na plan późniejszy, choć dziś pogoda idealna. Ma padać od popołudnia do jutra, zobaczymy do wieczora co się wyklaruje. Zostaje mi niedziela, choć wtedy parzenie bardzo utrudnione.
Ale jak mus to mus.
Aparat mam dalej, teraz ten sam. Bo muszą zamówić taki tylko na noc (ten jest już do końca życia). Na pewno będę spać w nim.
Zawsze po zakończeniu prostowania zębów dostaje się taki czy to klamerki, czy taki jak mój ramki.
Wyznaczony czas mam do trzech tygodni.
Ewentualnie, gdy ocenia, że można jeszcze naprostowac - po jednej stronie mam jeszcze przerwę w zgryzie, wtedy dadzą nowe ramki.
Właśnie mija rok od monentu jak zaczęłam nosić aparat.
Witajcie. Nie mam dziś jakoś nastroju, ale wpis Ekkore poprawił mi od razu humor. Gratucje udanej córki, duma Cię rozpiera i słusznie, też by mnie rozpierała. Jak wiecie mam 3 dzieci i taka duma rozpierała mnie wiele razy. Ja to mam chyba bzika na punkcie wykształcenia, ale tak mam, lubiłam sama też się uczyć i chyba teraz też bym jeszcze chętnie to robiła /tylko żeby mi ktoś pożyczył dobrych oczu/.
Wczoraj sprecyzowałam już plany świąteczne i zrobiłam listę zakupów.
Na razie kupione jajka, biała kiełbasa, boczek wędzony surowy do pieczenia i kakówka, którą mam zamiar przerobić na wędlinę /parzona w herbacie/. W pośpiechu wpakowałam tylko boczek do zamrażarki od razu, a powinnam jak zawsze dobrze obsypać go kminkiem, włożyć do rękawa piekarniczego i taki zamrozić, bo potem już gotowy powędrowałby do piekarnika, a tak... ale dam radę.
Na obiad poniedziałkowy będą polędwiczki w sosie własnym tym razem, ziemniaczki i ćwikła, W pierwszy dzień niedziela śniadanie obfite z żurkiem, wędliny, chrzan, sos do mięs i 2 rodzaje jajek faszerowanych, 2 sałatki /dwie synowe mają zrobić/, no i na koniec biała kiełbasa zapieczona na cebuli i ziemniakach, to już będzie prawie obiadowa pora.
Z pieczenia będzie sernik z brzoskwiniami, babka żyrafa oraz 2 mazurki - jeden z różnymi bakaliami i drugi chyba czekoladowo-wiśniowy. I to by było na tyle.
Napisałam to wszystko, bo może kogoś zainspiruję.
Spadam do kuchni, muszę ugotować zupę pomidorową, bo M bez zupy nie będzie, mimo stosu pierogów, które uwielbia.
Trzymajcie się zdrowo.
Alman, pracusiu Ty! Dobrze, że napisałaś o planach, bo szala poszła w mojej głowie na polędwiczki i teraz już wszystko "klepnięte". Kupie dwie ładne, podsmażę na patelni a potem wrzucę do piekarnika na 20 minut i już Do tego pewnie ziemniaki i oczywiście żur, który będzie również na śniadanie więc powtórka. Połówkowi nie przeszkadza a rodzice chętnie zjedzą jak przyjdą popołudniu. Kombinuje tylko czy czasem nie zrobić do tego pieczarek z jabłkami. Hm...myślicie, że można połączyć to razem? Pasują jabłka do pieczarek z cebulą?
Szczerze, to jakoś nie widzę takiego duetu. A poza tym to ma być dodatek, czy chcesz to zapiec razem z polędwiczką.
A te polędwiczki to będziesz robić w całości? i potem kroić? nie wysuszą się? może choć wrzuć je do rękawa? Osobiście wolę je w jakimś sosie. Mojej rodzinie smakują w sosie z kurkami, ale nie będę szukać teraz kurek, więc zrobię w sosie własnym, bez kombinowania. Synowa robi pyszne w sosie grzybowym, ale na Wielkanoc takie mi nie pasują.
I ja nie łączę jabłek z grzybami, chyba że suszonymi.
Pieczarki to z cebulą, papryką czy cukinią.
Do jabłek: żurawina, śliwki /suszone lub świeże/, rodzynki, ananas.
Jak lubicie, tak sobie piecz a nuż fajny smaczek wyjdzie.
Gratulacje dla Was, wszyscy możecie być dumni, fajnie.
Masz zajęcie z tymi aparatami, ramkami - nawet nie wiem co to.
Ja uważam, że 'rodzone zęby to starczają do 30ki, 40 max a potem co kto chce: nowa porcelana wszczepiona czy inne zatrzaski.
Sama najchętniej usunęłabym wszystko aż do 4rek, całe są więc niech zostaną.
Pozostałe na złom i po kłopocie z leczeniem, czyszczeniem czy prostowaniem.
Nie zrobię tego bo to strasznie kłopotliwe i kosztowne u nas, coraz droższe nawet.
Może warto skoczyć do tureckiego gabinetu?
Tak radzą odważni.
Nasza pogoda typowo wiosenna, deszczowa i ciepła. Przyjemnie jest chociaż słonka nadal mało albo wcale.
Powodzenia
Oooooo.... jest.... jak zwykle przed świętami przerywnik musi być....
Witajcie, przybywajcie, dzielcie się swoimi planami, doświadczeniami, poradami...
Nie lubię gadać jak dziad do obrazu, zatem do zobaczenia później.
2ga
Od wczoraj zaglądam, dzisiaj po 7mej też klikałam do białej stronki :((
Nie lubię takich znikań, nigdy nie kopiuję przepisów, nawet swoich zmyślonych i mam stresa jak te ciasta upiec, sałatki wymieszać.
Konkretnie nadal tylko sernik, dokupię świeże mleko i w środę zacznę warzenie sera, przez noc odcieknie a w czwartek lub piątek najpóźniej utrę 2wie wersje:
- bez spodu w minitortownicy dla rodzinki
- na spodzie waflowo-czekoladowym /wg wużetu, Kluko chyba podał przepis/
dla nas.
Mazurek bakaliowy, zalany grubo polewą /mam nadmiar tego bo wyszperałam i stopiłam czekoladowe mikołajki, zajączki i inne figurki/.
Spód chcę orzechowy, najlepiej z gotowej mąki arachidowej, ale jej nie mam więc może kokosowa z mielonymi włoskimi, też zalegają po kątach /prezenty sąsiadowe /.
Sałatka może warzywna, dawno jej nie było u nas i jakaś indyczo-owocowa wg pwso.
Co poza tym: jajca z pieczarkami wg Różyczki, z szynką, sos do jaj pieczarkowo-korniszonowo-chrzanowy /chrzan to nowy dodatek wyszperany w sieci/.
Więcej sobie nie obiecuję bo nadal jestem niemrawa i mam zaległości ogrodowe i domowe.
Udanej niedzielki, dziś handlowej i Palmowej
Trzecia!
Witam niedzielowo i palmowo
Co ja się wczoraj napisałam Zrobiłam wyślij i dokładnie wtedy przestała działać strona. Hm...a może to ja coś popsułam
Dziękuję dziewczyny, zdolne kuchareczki za wszystkie podpowiedzi w temacie dodatków do polędwicy. Teraz już wiem, że nie ma co ryzykować i łączyć jabłek z pieczarkami
Połówek w domu więc czasu mam jeszcze mniej, ale za to jest radośnie. Dziś niedziela handlowa, ale ja nie planuję zakupów.
Wczoraj wyciągnęłam z lodówki halibuta kupionego w Lidlu. Data przydatności była do 27 marca. Cena niemała, bo 42 zł za dwa kawałki i ...wszystko wylądowało w śmietniku. Niby ryba była twarda, ale smród taki, że się nie dało wytrzymać. Próbowaliśmy potrzymać w soku z cytryny, ale nic to nie dało. Teraz baaaardzo długo nie będę kupować tej ryby. Jeszcze dziś czuję ten smrodek.
Zrobię dla Was kawę i zamykam, bo mąż czeka na podstrzyżyny. Maszynka podłączona więc idę poprawić Mu urodę
Dobrego dnia
No wreszcie i ja dotarłam.
Smutno wczoraj było bez naszej kawiarenki.
A przecież miałam się pochwalić młodą panią magister.
Tytuł obroniony.
Mąż oczywiście nie doleciał w terminie. Mieli już na starcie dwie godziny opóźnienia w Londynie, siedzieli w samolocie. Najpierw jakiegoś przestępcę, z rzędu za mężem wyprowadzali w kajdankach. Do samolotu wpadła banda uzbrojonych policjantów, z wyciągniętą bronią. Gdy to się skończyło, rozpętała się burza śnieżna, która znowu wszystko przesunęła w czasie.
No i na samolot do domu nie zdążył.
A w Charlotte zero hoteli i zero samochodów do wynajęcia, bo mecz na stadionie. W końcu znalazł jakiś hotel, teoretycznie linia lotnicza powinna refundować, ale że to za służbowe pieniądze, to nie będzie się martwił, niech firma dochodzi sama.
Hotel na odludziu gdzieś, mało taksówek i Uberow. Rano już myślał, że nie zdąży na samolot.
W każdym razie jest.
Walizkę naprawił mi na taśmę izolacyjną, tą którą nawet samochody się naprawia. Każdy ma w bagażniku rolkę.
Ja od rana próbowałam wędzić. Nowa wędzarnia, inaczej działająca, więc wiele rzeczy wychodzi w praniu. Po pierwszym wędzeniu nie wysypałam peletu. Po wierzchu wyglądał normalnie, ale nałapał wilgoci, na dnie zrobiły się trociny, które zakleiły wirnik, nie mógł się obracać.
Czego ja nie próbowałam, żeby przepchać. W końcu zadziałała metalowa tyczka do pomidorów. Problem w tym, że zostawiłam ją w zbiorniku, wirnik jak zaczął się obracać, wkręcił ją.
Zła byłam na siebie jak nie wiem.
Mąż wrócił, rozebrał wędzarnie, wyciągnął ten kawałek tyczki.
Ja w międzyczasie rozpaliłam dymidelka w starej, żeby mi mięso się nie zmarnowało.
Mocno wieje, najpierw nie chciało się palić, potem rozpaliło żywym ogniem. Dolne mięso osmolone.
Jak tylko nowa wędzarnia zaczęła działać, przełożyliśmy wszystko. Zobaczymy co wyjdzie z tego. Czy do czegoś się będzie nadawać.
Ja ledwie żyję z negatywnych emocji. Ciśnienie to mi pewnie w kosmos poszło. Bo jak się już uspokoiłam trochę, to miałam ponad 150. Już po tabletkach na ciśnienie
Chyba nigdy nie byłam w takim stanie. Kumulacja wszystkich stresowych sytuacji z marca.
Witam Kochane witam w Wielkim Tygodniu
Wreszcie mogę coś napisać, bo przez te kilka dni nie było internetu. Mężowski co rusz wydzwaniał się pytać co się dzieje ,czemu nie ma to tylko zbywali. Wreszcie dziś się pokazał. Ciekawe tylko na ile. No nic ,widzę, że tu też było ''biało'', jednakże zawsze tak jest przed świętami zauważyłam. Grunt ,że teraz jest
Pozdrawiam Was serdecznie i dzbanek gorącej kawy zostawiam
Witam pracująca załogo! Ależ harujecie przed świętami, a przecież po świętach też będzie czas na wszystko.
Ja przed niedzielą już obiłam tzw. gruchy, bo niby nie miałam co robić, aż tu wczoraj wieczorem... o rany, a mycie zastawy rodowej mi uciekła gdzieś... a w planach było, tylko nie wiem, skleroza czy co... no i dziś od rana kąpanie wszystkiego, bo niby czyste, a jednak trzeba odświeżyć.
A poza tym wszystko po staremu, nawet pogoda jakoś nie chce się zmienić na lepszą.
No to pracujcie, pucujcie, gotujcie i co tam jeszcze .... Miłego dzionka.
Hej, hej w poniedziałek, ostatni tydzień marca.
Czy ja przejmuję klucze kwietniowe, czy może kto inny chętny
Alman pewnie weźmie maj, bo to jej miesiąc.
Moja chałupa to burdel na kółkach. Nic nie zrobione, marne szanse na progres.
A jeszcze czeka mnie cały tydzień parzenia wędlin, więc zobaczymy co i jak. Najgorsze, że cyrkukator nie działa mi przez internet, tylko na Bluetooth, więc nie będę miała nadzoru, gdyby coś się skiepscilo.
Wędzenie zakończone sukcesem. Naprawdę ładne wyszło, choć po tylu przygodach oczekiwałam katastrofy. Pooglądajcie.
Zostawiłam w wersji łososiowej schab i pół polędwiczki.
Dwie, owinięte w pieluchę wywiesiłam do podsuszenia. Ostatnio muchy mi obrobiły niestety, wywaliłam, jakoś nie gustuję w ruszającym się życiu zewnętrznym, stąd to owijanie. Zobaczymy czy zda egzamin.
Ciasto dla córki, świąteczne i na urodziny prawie gotowe. Ono mrożone, więc mogłam sobie pozwolić na wcześniejsze przygotowanie.
Jeszcze tylko polewa. Miało być gotowe w piątek, a ciągle mi schodzi na innych rzeczach.
W sobotę sernik, eksperyment, zobaczymy czy wyjdzie.
Świecenie koszyczków mamy rano, o 8 (albo 8.30), już mózg mi myśli jak się wyrobić ze wszystkim.
Bo jak w piątek będę pracować w szalonych godzinach znowu...
Kupiłam polskie kabanosy z Sokołowa (na amazonie), ciekawe czy mi jeszcze smakują.
Po amerykańskich (z polskiego sklepu), mają inny smak, tarczyńskiego nie mogłam strawić w zeszłym roku, jedliśmy tylko lidlowski pikok.
Alman kocha całą wiosnę, w tym maj szczególnie, ale dopiero była gospodynią lutego, zatem maj w tym roku odstępuję chętnym... żeby nie wyszło, że go zawłaszczyłam dla siebie tylko.
Ale pyszności, aż mnie ślinka zalewa.
Zdolna jesteś, podziwiam i po kawałku odcinam z każdej sztuki.
Kulinarnie masz już Święta w domku.
Witam poniedziałkowo
Dzisiejszy dzień w pracy należy do bardzo trudnych. Emocji i niepotrzebnych nerwów mam tyle, że szkoda gadać.
Za oknem deszcz i chmury, które co rusz przynoszą nowe ilości. Chciałam wziąć dzień urlopu w środę i nawet mam zgodę, ale widzę, że chyba trzeba będzie zrezygnować.
Już chyba dziś nie napiszę nic sensownego, bo jestem "wypluta emocjonalnie". Co poradzić - czasem tak bywa.
Plany świąteczne póki co lekko z boku i czekają na konkretne ruchy z mojej strony. Może w środę...? Zobaczę jak wyjdzie...
Dobrego dnia pracusie
Witam wtorkowo
Po wczorajszym nerwowym dniu, dziś powinno być lepiej. Praca jest ważna i potrzebna, ale czasami emocje wyciskają z człowieka ostatnie soki.
Dziś jesteśmy umówieni z rodziną na obiadokolację do restauracji. Mamy małą uroczystość więc powinno być miło i liczę na relaks Na jutro zaplanowałam dzień urlopu. Mam trochę rzeczy do zrobienia i potrzebuje tego dnia żeby np. skoczyć do rodziców. Potem to już tylko zakupy końcowe z myślą o świętach. Mam zamiar ostatnie sprawunki spożywcze załatwić w piątek. W sobotę upiekę sernik, pójdę ze święconką i ogarnę mieszkanie.
Dobrze, że dziś wyszło słońce, bo coś nie mogę złapać atmosfery świąt. Nie robię dekoracji świątecznych, bo wolę duży wazon tulipanów. Liczę, że kupię w piątek jakieś ładne żółte czy białe.
Patrzyłam na prognozę długoterminową i wygląda na to, że w święta będzie całkiem przyjemna temperatura. Oby się nie pomylili
Dobrego dnia
Witam. Słonecznie, ale chłodno, nic nie przypomina wiosny... o, nie, wierzby, które widzę na horyzoncie się pięknie zielone.
Jakoś brakuje mi nadal atmosfery świątecznej, głowa i myśli zaprzątnięte czymś, nie sprecyzowanymi nawet bliżej sprawami, żeby nie powiedzieć zmartwieniami. Ja to tak potrafię czasem martwić się bez powodu, jakby na zapas.
Dziś mam do załatwienia sprawy urzędowe, a od jutra wypadałoby zacząć działać coś w kuchni, ale jakoś nie mam werwy czy siły.
Trzymajcie się zdrowo.
Dobry wtorek
Słonka sporo, chłodu też. Raniutko szron był na oziminach moich i na daszku minidomku u sąsiadów. Idzie ta wiosna czy ucieka od nas by ogrzać południowców - w Hiszpanii, Włoszech aż za ciepło mają, oddaliby troszkę tych upałów.
Prace domowe tylko podstawowe mam na bieżąco, reszta niech czeka bo i w kwietniu można myć okna i prać firanki
Dzisiaj obiad muszę gotować, pieczarki podduszę do faszerowania /czekają już posiekane/ i lecę do ogrodu bo mlecze obrodziły jak zwykle. Gdy eM zjedzie do domu to skoczymy na chwilkę po jajca.
Czas ucieka jak zwykle a ja coraz bardziej ślimakowa /przez te nasze Felki ogrodowe chyba, widać je już w trawie i pod krzakami/.
Udanego dnia Pracusie
Foto: Felek starszy na spacerku
Hej, hej wtorkowo.
Przez prace wędzarnicze produkcja kwasu mlekowego w udach wzrosła bardzo.
Wczoraj kulałam pod wieczór bardzo. W ciągu dnia zastanawiałam się skąd to, przecież aż tak nie biegałam dookoła wędzarni. No i mięśnie w udach.
I przyszło olśnienie- kilka godzin w sumie w ciągłym przysiadzie, gdy próbowałam uruchomić wędzarnie, obserwowanie ślimaka i manualne jego uruchamianie, co dawało przenoszenie ciężaru z boku na bok.
Callanetics pełną parą.
Dziś już jest lepiej, choć schody są nadal wyzwaniem.
Ja też nie czuję świat. Ale Wielkanocy, choć to najważniejsze święto, nigdy nie czułam.
Okna pewnie znowu będą nieumyte.
Mąż zapowiada na piątek, ma wolne. Ale znając jego tempo i ilość przerw, wolę, aby posprzątał w środku- kurze, żyrandole, bo to bardziej nam szkodzi niż brudne okna.
Kwiecień mamy w domu, to zdążymy, okna nie pójdą nigdzie.
Witam we wtorek
Pogoda u nas prawdziwie wiosenna ,a wczoraj co 5 minut lało i przestawało, a jeszcze przedwczoraj to śnieg sypał. W marcu jak w garncu jak mówi porzekadło. Już dzisiaj 26. W Wielkanoc kończy się Smakosiowe gospodarzenie i wygląda na to ,że z psikusem Prima Aprilisowym wyskoczy Smosia ,chyba ,że ktoś inny chce poprowadzić ''kwietniówkę'' To tyle od ''kierowniczki''
Po 13:00 więc u mnie się już gotuje. Dziś będzie barszcz czerwony z całymi ziemniakami. Poza tym sprzątania ciąg dalszy. ja nie wiem skąd się tego wszystkiego naraz bierze, a jeszcze muszę na cmentarz skoczyć, pomniki umyć bo się nie wyrobiłam w tamtym tygodniu. To na razie tyle. Pozdrawiam z
Trudnooo, jak muszę to otworzę i 1go kwietnia.
Żartów nie obiecuję, jestem strasznie serio ostatnio, humor znika gdy wokół jest jak jest.
A może ktoś wpadnie do nas i zechce umilić ten piękny i kolorowy miesiąc??
Ja chętnie odstąpię swoją kolejkę Pani lub Panu
Pozdrawiam i zapraszam będzie fajnie, ciekawie jak zawsze.
Witajcie w środę i to wieeelką
Od razu mam w głowie serial 'Wielka, nie nic wspólnego z Wielkanocą w nim nie wypatrzyłam, ale sporo wątków religijnych ma.
Polecam wszystkim, którzy chcą rozrywki mądrej, pouczającej, w klimacie carskiej Rosji więc na bogato i rubasznie /aż ciut wulgarnie/.
Ja startuję dzisiaj z serem i farszami, może i sos do jaj będzie.
Potem sałatka i coś na pieczeń, sama nie wiem co.
Porządki lekko sobie odpuszczam, ogrodowe czyszczenie jest ważniejsze - chwasty nie poczekają, podłogi czy szafki jak najbardziej.
Teraz zjem, spakuję zajączkowe prezenty dla rodzinki, by nie zapomnieć o drobnicy, jak często bywało.
Potem zgarnę pościel do prania, do kuchni i w plener by parę fotek do rozesłania mieć, póki słonko świeci a wiatr wieje z krótkimi przerwami na sesję.
Udanego dnia
Witam. No i przyszła pora na zakasanie rękawów i do roboty. Nie lubię tych przedświątecznych dni i spiętrzonych prac, zawsze mnie to wkurza, bo nawet dziś, coś już zrobię, ale nie za dużo, bo za wcześnie przecież na pieczenie czy robienie sosów czy nadziewania jaj, nawet na zrobienie chrzanu ciut za wcześnie.
Dziś przyprawię karkówkę, bo ma poleżeć tak 48 godz. a potem będę ją parzyć w herbacie. Nigdy nie robiłam, ale wygląda super na blogu Ani, więc zrobię taką wędlinę w tym roku. A poza tym sama nie wiem, może machnę spody pod mazurki, kruche może poczekać spokojnie, a wykończę gdzieś w piątek.
Pękła mi jakaś żyłka w oku, mam bardzo czerwony cały kącik z jednej strony... co powinnam z tym zrobić? tylko nie do okulisty...
No to pracujcie, pucujcie swe kąty, ja już nie będę marudzić i też udaję się do jakiejś roboty. Trzymajcie się zdrowo.
Nie martw się ,mnie też kiedyś pękło naczynko, choć ja akurat poleciałam do lekarza. Powiedział ,że to nic takiego i ,że mi przejdzie za około 2 tygodnie i tak było. Także uzbrój się w cierpliwość a przejdzie samo
Pęknięte naczynko w oku, to coś, co przerabiałam jakieś 4 razy. Za pierwszym razem miałam tak, że wyglądałam jak terminator. Całość rozlała się po białku. Wtedy byłam tak przestraszona, że prędko pognałam do okulisty. Oczywiście uspokoił mnie, że to minie, ale żeby przyspieszyć wchłanianie dostałam jakąś maść, którą wprowadzałam do kącika oka. Oprócz tego dużo witaminy C żeby wzmocnić naczynka krwionośne. Maść miałam przepisaną na receptę i teraz nie powiem nazwy, ale może jest też coś, co można kupić bez recepty...? Warto zapytać.
W moim przypadku był to efekt stresu i zmęczenia.
Dziewczyny dziękuję za porady. Ja to mam drugi raz, poprzednim razem zdarzenie miało miejsce tuż przed kolacją wigilijną w 2022r. wyglądałam okropnie. Teraz wyglądam "ładniej, bo naczynko pękło mi od strony zewnętrznej, a nie od strony nosa. Zażywam rutinoscorbin, bo tak mi przyszło do głowy. Dzięki.
Witam środowo
Pogoda przepiękna. Wzięłam się za mycie schodów na zewnątrz. Zima je nieźle zabrudziła, a takie są ,że trzeba włożyć sporo pracy ,żeby je umyć, bo są antypoślizgowe a tym samym grubo chropowate i tam najwięcej brudu wchodzi. Ze 3x trzeba szorować szczotką ryżową ,żeby doczyścić.
Potem zamieść plac i powoli można szykować się do Wielkanocy. U nas skromniutko. Święta spędzamy sami. Starsza młodzież znowu wybywa, teście w góry a tato z małżonką nad morze. Mówią, że wolą wydać na zabiegi niż na ''tonę'' jedzenia. Poza tym będą tam mieli śniadanie i obiad wielkanocny ,wieczorem pieczenie kiełbasek ,oczywiście jak będzie pogoda. Tylko westchnęłam ,ale każdy ma prawo spędzać Święta jak chce. Poza tym fajnie byłoby dla odmiany przyjść na gotowe ,a jak jeszcze się przy tym zrelaksować to tym bardziej. Jednak nie wiem ,czy ostatecznie bym się na to zdecydowała ,bo ja jednak wolę święta spędzać w domu z rodziną i bliskimi jak nie mają innych planów A Wy moje drogie co myślicie, święta tylko z rodziną czy na wyjeździe?
I nas tragedia wielka. Kontenerowiec uderzył w most w Baltimore. Złożył się, jakby był z zapałek. Dobrze, że w środku nocy, nie było dużego ruchu. No i jak ogłosił s. o.s, to momentalnie zatrzymali ruch. W dzień to byłby koszmar. Teraz zginęło 6 osób, na tą chwilę.
Spekulacje są różne. Także takie, że to powtórka z 11 września. Nawet nie w ludziach tylko w dostawach. To jeden z ważniejszych portów przeładunkowych.
Kto wie. Choć ten kontenerowiec to złom na wodzie, ciągle miał problemy z przeglądami, parę innych kraks na mniejszą skalę.
Myśmy kilka lat temu jechali tym mostem.
Został zniszczony niemalże w rocznicę otwarcia, kilka dni po.
Święta dalej w rozsypce. I jeszcze wykrakalam długi piątek w pracy.
Co ma być to będzie i już, stół nie będzie świecił pustkami.
Oglądałam wczoraj w tv, pokazywali jak się składa i spada, okropne to wszystko.
A święta... ja podobnie jak Goplana... obowiązkowo w domu z rodziną, choć fajnie chyba byłoby tak bez przygotowań i... podano do stołu!
A czy ten stół najważniejszy?
Fajnie, że zjemy ulubione sałatki i jaja ale to tylko dodatki do wspólnego świętowania, opowiadań i wspomnień.
Ja zaczynam ograniczać przygotowania, mniej piekę i gotuję, siły chcę zachować na spacerki lub odwiedziny.
Widziałam filmik ,straszna tragedia.. Dobrze ,że nie zginęło zbyt wiele osób ,ale mimo wszystko każda strata życia to tragedia. Nie mówiąc już o tym ile ginie codziennie za sąsiednią granicą...
Witam i zmykam
Plany na dziś napięte, może na wet zbyt wiele chcę odhaczyć.
Teraz kawa i do dzieła.
Fajnego dnia
Witam czwartkowo
Refleksji mam pełną głowę...
Piszecie o swoich odczuciach odnośnie spędzania świąt. Tak naprawdę wiele zależy od tego jaką ma się rodzinę. Myślę, że kiedyś większości zależało na tym, żeby dać coś od siebie, żeby przygotować od serca i cieszyli się, że w ogóle było co postawić na stole. Zdobyczne mięso czy wędliny, własne, sprawdzone i pokoleniowo przekazywane potrawy. Spotkania rodzinne były normą, bo mało kto myślał o urlopie poza latem. Teraz ludzie się porozjeżdżali, zaczynają obserwować inne kultury, innych ludzi a w sklepach jest wszystko, co może nam ułatwić przygotowanie świąt - gotowe albo prawie przygotowane potrawy. Czy smaczne? Różnie bywa. Czy zdrowe? Pewnie w większości nie.
Pokolenia dyktują nowe trendy i może trzeba poszukać dla siebie jakiegoś "złotego środka".
No cóż - jeśli ktoś wyjeżdża i mówi, że nie ma zamiaru się wysilać, to jego wybór. W stosunku do tej osoby też potem nie musimy się wysilać. kto się angażuje, to dla niego warto dać coś od siebie. na siłę nic z tego nie będzie. Czasy naszych babć, dziadków i tych gwarnych spotkań pewnie już nie wrócą.
U mnie śniadanie jak zawsze będzie symboliczne i tylko z Połówkiem. Tak jest od dawna. Moi rodzice nie wyrobią się żeby być razem z nami i nie chcę Im robić stresu więc każdy zje śniadanie u siebie a na obiad zaprosiłam do nas. W poniedziałek zabieramy jedzenie do siostry męża i tam widzimy się w większym gronie. Mają duży dom i ogród więc być może posiedzimy na zewnątrz jak aura pozwoli.
Wczorajszy dzień urlopu przeznaczyliśmy na zrobienie zakupów dla nas dla sąsiadki i dla rodziców. Oj, zeszło nam sporo czasu. W drodze powrotnej skoczyliśmy do takiego fajnego miejsca, gdzie mają zawsze super świeże ryby i zjedliśmy szybko obiad. Właściciel centrali rybnej utworzył sobie punkt barowy i sprzedaje takie smakołyki, że aż chciałoby się bywać tam co tydzień No ale wiadomo...co za dużo, to portfel nie udźwignie Zjedliśmy zupę - flaczki z kalmarów i sandacza z grilla.
Dziś już ostatecznie muszę sobie wszystko zaplanować, bo póki co niewiele zrobiłam w tym temacie. Połówek kupił mi dwa pęki nierozwiniętych tulipanów i mam teraz nadzieję, że się całkiem nie rozwiną do świąt. Ciutkę się pospieszył Jedne wstawiłam do wazonu a drugie trzymam w tej folii, w ciemnym i chłodniejszym miejscu. Póki co obserwuję je
Tak myślę, że chyba jutro posprzątam mieszkanie, zrobimy resztę zakupów i upiekę ciasto a w sobotę wezmę się za pichcenie.
Hm...co by nie było i jak byśmy sobie poradzili lub nie, to najważniejsze żebyśmy byli zdrowi. Reszta jakoś pójdzie
Witam.
Na początek zwrócę się do Smakosi. Smakusiu, czytam Twoje różne wypowiedzi w temacie relacji z rodzicami i myślę, że jesteś wspaniałą córką, a rodzice mogą być dumni z Twojej opiekuńczości, praktycznego myślenia o wszystkim i wszystkich, nawet o sąsiadce. Jesteś prawdziwym darem, a jak kiedyś wyraziłam się o Tobie - jesteś takim dobrym duszkiem.
Przepraszam, że pozwalam sobie na takie oceny, ale z racji wieku, mojego wieku oczywiście, chyba mogę, wszak mogłabym być Twoją matką.
Prawdę mówiąc, mogłabym być matką Was wszystkich tu obecnych /w kawiarence, nie na WŻ/.
Święta tuż, tuż, a ja w proszku. Poza tym widzę, że się denerwuję tymi pracami i w konsekwencji nic nie robię, tylko się denerwuję, że nie zdążę, że kiedy to itp.
Bo wypadałoby wszystko robić najlepiej w sobotę, żeby było świeże, ale jak zdążyć? e, nie przepadam za tym wszystkim.
Trzymajcie się zdrowo, ja idę w stronę kuchni, może odzyskam werwę.
Alman, dziękuję za te miłe słowa, ale... To tak naprawdę nic wielkiego, ot życie. Kiedyś rodzice poświęcali mi dużo uwagi a dziś ja mogę i chcę to robić. Ponoć córki tak mają Ale ale, byłabym niesprawiedliwa, bo wiem, że synowie też.
Ściskam Cię mocno.
Ps. Nie miej wyrzutów sumienia, kiedy czujesz, że Ci się nie chce. Moja mama często mówi, że teraz to już z oporami zabiera się do wielu rzeczy, które dawniej robiła prawie bez zastanowienia czyli mechanicznie. Lepiej czasem odpuścić i podarować bliskim uśmiech.
Smakosiu, wiem, że to normalne co robisz, a jednak porusza mnie i to bardzo. Ja mam trójkę dzieci, wiem, że poszłyby za mną w ogień /to takie porzekadło u nas/, ja zresztą za nie też, ale myślę, że Ty tak praktycznie podchodzisz... ujęło mnie, że sami zjecie śniadanie, żeby z rana nie stresować rodziców... no tak, dla starszych osób to takie wyjście na już, na określoną godzinę rano to stres... wiem to... dobrze odczytujesz... no moja córka chyba tak nie podchodzi, ona zrywa się o każdej porze i jest gotowa do działania... i chyba myśli, że wszyscy tak mają.... uściski dobry duszku.
Uściski moja Almanko
Witam w Wielki Czwartek
Od dziś zaczyna się Triduum Paschalne ,także bardziej nastawiam się na duchowe przeżywanie zbliżających się świąt. Tak jak pisałam wcześniej w domu będziemy sami ,także za wiele nie robię jeśli chodzi o potrawy. Jednakże tradycyjnie musi być. Żur staropolski ,jajka,sernik,babka ,sałatka jarzynowa,wędlina swojska i biała kiełbasa. Także na pewno głodni nie będziemy Wczoraj wysiałam rzeżuchę ,żeby baranek miał się czym paść ,nazbierałam łupin z cebuli w których będę gotować jajka. Jak dzieci były małe używałam barwników ,żeby były kolorowe ,ale to tylko do dekoracji, bo nie odważyłabym się potem takie jajko zjeść, a tym bardziej dać dzieciom. A i kupiłam chrzan do tarcia. Co roku ten sam hardcor czyli szczypanie oczu. W dzieciństwie Tata mi zakładał okulary do nurkowania ,bo od płaczu nic nie widziałam
A teraz pora na małą czarną. Czy w ferworze przedświątecznej gorączki wstąpicie na chwilę i napijecie się ze mną? Zapraszam
napijemy z przyjemnością
Ja też! Ja też!
Już Wielki Czwartek.
Nigdy nie przepadałam za Wielkanocą, nigdy nie czułam atmosfery Triduum paschalnego.
Jak pisałam, to święto jest mi obojętne. Mogę w domu, mogę na wyjeździe, mogę w pracy.
Wszystkie przypadki trafiły się.
Pracowałam za granicą, byliśmy w drodze na rejs, dzieląc się czekoladowymi jajkami.
A w zeszłym roku w Wielki Piątek lecieliśmy do Polski na jedne ze smutniejszych Świąt.
Boże Narodzenie zawsze było dla mnie domowe. Czy to u siebie, czy u rodziny, ale zawsze rodzinnie, bez żadnych wyjść, wyjazdów rozrywkowych.
Wczoraj byliśmy jeść w restauracji.
Sieć restauracji kanapkowych w ten dzień przeznacza co zarobi na jakąś lojalną organizację.
Właścicielem naszych lokalnych restauracji jest ojciec kolegów córki z duszpasterstwa w szkole średniej.
A pieniądze z tego dnia najczęściej idą na nasz lokalny szpital dziecięcy.
Jeszcze kilka lat temu zjadaliśmy największą kanapkę, na docisk, ale wchodziła. Jak pomagać, to pomagać.
Już od jakiegoś czasu bierzemy pół.
Wczoraj na ćwiartce mogłam skończyć (byliśmy koło 19, poprzednio jadłam o 12), myślałam, że nie dam rady. Jak to żołądki się kurczą z wiekiem.
A kanapka ma bogate wnętrze- ilość wędlin i sera przewyższa grubość bułki. Do tego warzywa, oni akurat mają mały wybór- sałata, papryki, pomidory to najpopularniejsze.
Melduję, że się zmobilizowałam i piekę mimo wszystko. Wiatr u nas wieje i huczy, przez co niezbyt się czuję, ale nie ma rady, trzeba iść do przodu z robotą.
Brawo Alman
Hej, heej
Jaki piękny dzień, słonko i ptaki świergolą.
A ja tylko mam zaczęte prace kuchenne i domowe.
Cóż jak leń dopada, to tak właśnie wypada
Na szczęście rozesłałam już życzenia i rozdałam zajączkowe, więc mogę już myśleć tylko o nas. Zaraz sernik utrę, właściwie 2wa: bez spodu z galaretką i 2gi na delicjach, wierzch polewa i orzechy /muszę je zaraz wyłuskać/.
Pasowałyby też prażone płatki migdałów, ale nie wychodzi mi to prażenie i nie mam czasu teraz na taką zabawę.
Na wieczór będzie siekanie sałatki, mieszanie farszu do jaj i może mazurek.
Teraz kawusia i do pracy, paaa
Witam w Wielki Piątek
Wpadam się tylko przywitać. Dziś robię tylko sernik. Resztę jutro. Poza tym pogoda wymarzona ,oby Święta takie też były. Nie przemęczajcie się zbytnio
Witam. U mnie też słońce i przestał wiać halny... masakra wczoraj była...
Dziś w planie ciąg dalszy prac czyli wykańczanie mazurków, pieczenie boczku, parzenie karkówki na wędlinę, ogarnięcie chałupy, no a wieczorem ugotowanie żurku, przeczytałam bowiem, że należy go gotować 2 dni przed, wtedy najlepszy. No to spróbujemy.
Farsz do jaj to chyba jutro dopiero, bo dziś wydaje mi się za wcześnie, ale sos do jaj zrobię dziś, chrzan już zrobiłam wczoraj.
No to trzymajcie się zdrowo.
Wielki Piątek.
Dzisiaj później, zaraz idę do pracy. Nie mam pojęcia do której, choć teoretycznie obiecują krótszy dzień.
Tyle, że wtedy zazwyczaj wszystko się kicka u nich w pracy, nagłe przypadki wymagają natychmiastowej atencji. Nie powie się choremu w połowie operacji na żyłach przy sercu, że muszę iść, bo niania chce do domu.
Świąteczny plan działań spisałam na kartce. Niby jest tego mało- żurek (w niedzielę, nie będę trzymać i sprawdzać czy lepszy po dwóch dniach), sernik, małe babeczki i sałatka, ale jestem zestresowana, jak nigdy, że się nie wyrobię. Myślę, że to cały stres w ten sposób wyłazi. Bardzo nie lubię sytuacji, gdy tracę spokój wewnętrzny. Ale co zrobić, życie.
Powiem Wam, że posiwialam ostatnimi czasy. Na moje szczęście rude siwieją ładnie, złoto tłumi ogień, a siwizna wygląda jak złoto blond pasemka, zrobione specjalnie.
Podoba mi się.
Tylko pozazdrościć takiego pozytywu przy siwiejących włosach
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Dziś ten dzień odbieram zupełnie inaczej, bo miałam wolne od pracy. Ale za to nie wolne od prac domowych. Od rana cały czas coś robię i dopiero teraz usiadłam. Mieszkanie posprzątane, ciasta zrobione, zakupy dokończone. Oj, zleciało szybko, zleciało... Jutro rano pójdziemy że święconką, potem chyba wykorzystamy pogodę i przespacerujemy się odwiedzając groby bliskich. Po powrocie ugotuję żur i upiekę mięso i chleb. Na tym zakończę przygotowania. W niedzielę ugotuję obiad i to już będzie koniec moich prac.
Zapowiadają piękną pogodę więc się cieszę
Czytam i widzę, że u Was dużo więcej przygotowań, niż u mnie. Wszystkie dzielnie "walczycie" w kuchni. Kobiety, to jednak "twardzielki" - wiek, nie wiek - jak trzeba robić, to praca wrze
Odpocznijcie przez noc. Śpijcie dobrze.
Do jutra
Pamiętajcie o tym w nawale prac.
Witajcie. Babka ani nie wyspana, ani wypoczęta, wszystko nie tak. Wpadłam jednak, by złożyć Wam życzenia.
Zdrowych, spokojnych, radosnych, rodzinnych i smacznych Świąt dla wszystkich bez wyjątku, stałych bywalców kawiarenki i tych z doskoku czy anonimowych od Almanki.
Wesołego zająca i smacznego jajca, albo odwrotnie
Spokoju błogiego, stołu bogatego i humoru bez umiaru
kochane Kawiarenki oraz Fanki
i Gapie
Obyśmy Wszyscy zdrowi byli, wesoło i hucznie się bawili - jak kto lubi i potrafi, niekoniecznie na bogato i wg wytycznych swojej Parafii
Fot. archiwalne, moje ulubione:
A ja tylko wyglądem przypominam Babkę z Twojego obrazka, Babę-Jagę
Witajcie w Wielką Sobotę.
Życzę Wam zdrowych, wesołych, pogodnych świąt, spędzonych w gronie bliskich osób, abyście wszyscy wypoczęli i odetchneli od życiowych stresów i problemów.
Sernik gotowy, babeczki też. Z babeczkami przekombinowałam, choć w smaku dobre. Zrobiłam takie mikro, nie myślałam, że one aż takie małe. Tyle, że po oderwaniu od papilotki, niewiele zostaje na ząb. Ale za to jest tego 48 sztuk. Sernik dziś wykończę.
Jest zielony, ale inną, nie pistacjową zielenią, nawet przyjemniejszą dla oka.
I piekielnie słodki będzie. Bo budyn zero cukru wcale nie znaczy, że jest niesłodki, tylko słodzony słodzikiem. Stwierdziłam to jak już wszystko wymieszałam. Nauczka, czytaj skład na opakowaniu przed a nie po. Muszę wymyślić jakieś naturalny barwnik. Szpinak odpada, nie przepadam za jego smakiem na słodko. Mięta? Bazylia? Czy nie będzie za intensywnie?
Mięta rośnie mi wszędzie, od niej mogę zacząć, zrobić pastę. Spróbuję też zrobić masło z pistacji.
Nie chcę używać barwników proszkowych. No i tego nieszczęsnego budyniu też nie.
Na wierzch zrobię białe wykończenie z masła i sera, dodam sok z dwóch cytryn, żeby przełamać słodkie.
Jajka już się ugotowały, zaraz śniadanie i do kościoła na 8.30.
Potem sałatka, sprzątanie (mąż pięknie wysprzątał górę, umył okna). Dzisiaj czeka go dół, ja tylko umyję podłogę w kuchni na koniec.
Witam wielkosobotnio
Witajcie świątecznie, ale ciągle jeszcze roboczo
Żurek właśnie się gotuje, Połówek trze chrzan a ja planuję jeszcze zrobić polewę z czekolady do sernika. Na dziś już wystarczy. Pogoda dziś była wyjątkowa więc zrobiliśmy długi spacer odwiedzając groby naszych bliskich.
Czas na moje życzenia dla wszystkich "żarłoków" i nie tylko
Życzę radosnego świętowania w zdrowiu i w wiosennym nastroju. Niech nie zabraknie nikomu czasu na wyciszenie i refleksję...
Uściski - Emila
Witam w ostatni dzień marca
Wszyscy z pewnością krzątają się po kuchni, ustawiają talerze na stołach i patrzą nerwowo na zegarki, bo "zniknęła" nam jedna godzina
Niech to będzie wyjątkowy dzień...
Dziękuję Wam za ten wspólny, marcowy czas, za wyczekiwanie wiosny w przyjaznej atmosferze, za wszystkie porady przedświąteczne i za to, że zwyczajnie jesteście
Witam Smakosiu
Dziękuję Ci za piękne prowadzenie marca i jakże wyjątkowe ''pożegnanie'' ,bo świąteczne
Przy tej okazji pragnę raz jeszcze złożyć jak najcieplejsze życzenia wielkanocne.
Smacznego jajka ,dobrego obiadu, miłych spotkań w gronie rodzinnym
i do zobaczenia w Śmigusa prima aprilisowego u Smosi
"Do zobaczenia" u Smosi - kwietniowej gosposi
My przed śniadaniem zrobiliśmy sobie spacer. Teraz bloga cisza, balkon otwarty, biją dzwony w kościele. Już południe.
Witam. Wpadam, aby tylko podziękować Smakosi za gościnę.
A wszystkich życzę dalszego świętowania w miłym gronie.
Ależ piękne widoczki i ciekawe roślinki, co tak fajnie, jak frędzle zakwitło?
Smosiu, te farfocle, to klon jesionolistny . Sprawdziłam w Internecie, bo nie wiedziałam. Pięknie wygląda.
Dziękuję :)
Nie znam takiego, szkoda bo piękny jest.
Do zobaczenia
Smakosiu kochana, dziękuję bardzo za ciepło i cierpliwość, za życzliwość a przede wszystkim za czas, którego masz za mało a poświęcasz nam
Dzień u nas jest wyjątkowo spokojny i ciepły, słonko już uciekło by ustąpić miejsce chmurkom 'dyngusowym
Będzie lało z nieba więc można polewanie domowe sobie darować
Witam świątecznie
Zleciał dzień i czas pomyśleć o kolacji, po sałatkach /wyszły 3, w tym jedna siostrzana/ i jajcach w sosie + mój szczypior ozimy, wędlinach.
Desery, kawusia i winka też.
Zaliczyłam też drzemkę, myślałam o paru minutkach a wyszła godzinka więc teraz wyglądam na wyspaną a na pewno na zadowoloną
To idę pichcić kolację na ciepło, będzie też na jutro: biała kiełbasa pieczona z boczkiem i polędwiczka w rękawie z owocami.
Udanego, radosnego wieczoru i spokojnej nocki
Dziś to mi długo zeszło, żeby tu dotrzeć.
Dziękuję za bardzo sympatyczny marzec, do zobaczenia w kwietniu.
My na razie na dwóch posiłkach- śniadanie i ciasto. I nie wiem czy coś jeszcze wejdzie, może na tym skończymy. Jutro sernikna śniadanie, sałatka do pracy, żurek na obiad.