Witam! Specjalnie się zarejestrowałem, żeby podziękować za ten przepis. Ciasto drożdżowe jest smakiem mojego dzieciństwa i zawsze denerwowało mnie, że nie mogę znaleźć przepisu łatwego w przygotowaniu i dającego prawie 100% pewności, iż po wyjęciu z piekarnika będzie się nadawało do podania na stół i zachwyci smakiem. Nie lubię się bawić w aptekarza. Zresztą pierwszy przepis na placek drożdżowy jaki pamiętam od mojej babci nie przewidywał dokładnego odmierzania - maka, jajka, mleko, masło, cukier, drożdże, sól, rodzynki, wanilia i jak była to skórka z pomarańczy, ale nieobowiązkowo - wszystko na wyczucie. Wyrobione razem pozostawione do wyrośnięcia, w międzyczasie szybka kruszonka. Po ponownym przerobieniu wyłożenie na blachę, obłożeniu sezonowymi owocami (jak nie było to też nie był problem) i uwieńczeniu kruszonką, jeszcze było na chwilę odstawiane do podrośniecia, po czym trafiało do piekarnika, którego nie wolno było otwierać w czasie pieczenia, które trwało rożnie w zależności od stopnia nagrzania pieca (stary, opalany drewnem i węglem). To co pojawiało się na stole, to zawsze była poezja smaku i aromatu. Najlepsze jeszcze ciepłe z mlekiem lub kawą z mlekiem - dla dzieci oczywiście zbożową. Ten przepis to jest coś czego szukałem bardzo długo. Zrobiłem już kilka razy ciasto wg niego, jak również z drobnymi modyfikacjami i za każdy razem wyszło puszyste, aromatyczne i przede wszystkim przepyszne. Znikało szybciej niż się przygotowywało, a to chyba najlepszy dowód, ze jest dobre. Załączone zdjęcia to wypiek przed chwilą wyjęty z piekarnika, dokładnie wg przepisu. Teraz stygnie i czeka na powrót żony i syna ze spaceru, a córka dopytuje czy już można spróbować. Ten z prawej trochę próbował uciekać z foremki, bo jest z konfiturami malinowymi. Z lewej zrobiłem czysty, bo taki najbardziej lubię. Jeszcze raz wielkie dzięki za ten przepis Promyczku71. PS. Mam nadzieję, że nie przesadziłem z długością wpisu.
Nie lubię się bawić w aptekarza. Zresztą pierwszy przepis na placek drożdżowy jaki pamiętam od mojej babci nie przewidywał dokładnego odmierzania - maka, jajka, mleko, masło, cukier, drożdże, sól, rodzynki, wanilia i jak była to skórka z pomarańczy, ale nieobowiązkowo - wszystko na wyczucie. Wyrobione razem pozostawione do wyrośnięcia, w międzyczasie szybka kruszonka. Po ponownym przerobieniu wyłożenie na blachę, obłożeniu sezonowymi owocami (jak nie było to też nie był problem) i uwieńczeniu kruszonką, jeszcze było na chwilę odstawiane do podrośniecia, po czym trafiało do piekarnika, którego nie wolno było otwierać w czasie pieczenia, które trwało rożnie w zależności od stopnia nagrzania pieca (stary, opalany drewnem i węglem).
To co pojawiało się na stole, to zawsze była poezja smaku i aromatu. Najlepsze jeszcze ciepłe z mlekiem lub kawą z mlekiem - dla dzieci oczywiście zbożową.
Ten przepis to jest coś czego szukałem bardzo długo. Zrobiłem już kilka razy ciasto wg niego, jak również z drobnymi modyfikacjami i za każdy razem wyszło puszyste, aromatyczne i przede wszystkim przepyszne. Znikało szybciej niż się przygotowywało, a to chyba najlepszy dowód, ze jest dobre.
Załączone zdjęcia to wypiek przed chwilą wyjęty z piekarnika, dokładnie wg przepisu. Teraz stygnie i czeka na powrót żony i syna ze spaceru, a córka dopytuje czy już można spróbować. Ten z prawej trochę próbował uciekać z foremki, bo jest z konfiturami malinowymi. Z lewej zrobiłem czysty, bo taki najbardziej lubię.
Jeszcze raz wielkie dzięki za ten przepis Promyczku71.
PS. Mam nadzieję, że nie przesadziłem z długością wpisu.