Oooo, wrócił luty, a już myślałam, że się rozmyślił i będzie dopiero marzec, czyli wiosna. Ale skoro jednak jest i luty, to włóż buty i zmierzaj wprost do naszej Kawiarenki. Tu ciepło bije od kominka i osób zasiadających w fotelach, pachnie kawą i herbatą, ciastami przeróżnymi, a do tego jak przystało na koniec karnawału - tańce, hulanki, swawole.... No to Bal Karnawałowy czas zacząć. Może na początek przy piosence Jerzego Połomskiego?
Cała sala, śpiewa z nami tańcząc walca, walczyka parami..... lalalala lalalala lalalalalalalla
Zapraszamy wszystkich do tańca, na rozmowy, pogaduchy, a nawet wspólne milczenie. Na początek skromnie dziś serwuję do kawy i herbaty babkę pomarańczową z gotowaną pomarańczą i drożdżówkę z konfiturą różaną i kruszonką.
Ale się ucieszyłam. Z almanowej kawiarenki oraz, że Wz wróciło.
U mnie dzisiaj mężowi bije ciepło tylko od kominka - wymiana systemu grzejno chłodzącego. Poranek był na minusie minimalnym, także musi się ciepło ubrać. Wieczorem już powinno być normalnie.
Za tydzień tłusty czwartek, my idziemy na pizzę. I może pączki, znaczy donuts potem, pomyślimy, zobaczymy.
To śpiewajmy, tańczmy i zajadajmy co tylko nam w oko wpadnie. Fajne otwarcie i bardzo radosne, mimo wszystko: awaria, pogoda u nas płaczliwa, psisko moje daje w kość i ogólnie lekko nie jest. Ja chętnie schrupię każdą pajdkę babki czy drożdżówki, popiję kefirem i połączę przyjemne ze zdrowym.
Milczeć też fajnie, byle niezbyt długo. Jak stronka ucichła to było strasznie smutno i pusto, więc korzystajmy póki działa i gadajmy. Jak to dobrze, że mamy do kogo i z kim pogaduszki klepać. Udanego wieczoru i fajnej, przespanej nocy życzę
Witam w lutowy wieczór Piękny początek! Alman, jak dobrze, że udało Ci się (mimo wcześniejszych trudów) tak energetycznie wystartować. Niech Cię uściskam Te gorsze dni zrzucamy z ramienia... Niech już teraz wygląda "zza węgła" tylko dobry, "słoneczny dzień". Pewnie dla każdego, co innego kryje się za tym określeniem, ale wierzę, że wiele miłych rzeczy czeka na nas wszystkich. Zdrowia!
Tańsze ciepło działa. Mamy nawet gwarancję, że jak do roku nam nie będzie pasowało, wykupią system od nas.
Opijamy margarita, żeby się nie rozeschlo. Ale to dlatego, że na obiad były taco z wieprzowina z grilla (typu pulled pork), w ostrym sosie ranchero, z dodatkiem meksykańskiego sera i surówki z kapusty (z kiwi, bo nie miałam mango), ewidentnie wymagało alkoholu do neutralizacji (a piwo wyszło).
Wiecie, że jutro piątek? A zaraz potem weekend, jak zawsze za krótki. Plan jest typowo domowy, co wyjdzie, zobaczymy.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Nietypowo witam Kawiarenkę, bo z przystanku tramwajowego Mam 10 minut czekania. Jak zwykle cieszę się baaaardzo, że dziś krok do weekendu. Jupi! Ależ mi szybko zleciał ten tydzień. Coś niesamowitego! Zakupy zrobiłam wczoraj. Małe, bo zabrakło zachciewajek, ale muszę wyjadać to, co czeka zbyt długo A skoro o tym mowa... Nie ufam tym datom przydatności do spożycia. Nie wiem jak Wy, ale ja zwyczajnie sprawdzam produkt po terminie i jeśli jest wszystko ok, to zjadam. Jakoś nie wyobrażam sobie, że można wyrzucić coś, co jest dobre.
Pogoda u mnie całkiem przyjemna. Nie pada a to już dużo. Dobrego dnia
Ja się nie przejmuję terminami przydatności, sprawdzam czubkiem języka czy jeszcze jadalne. Najpierw oczywiście oglądając i wąchając. Zupy w słoikach też długo stoją. Te przed jedzeniem zawsze zagotowuje, jakby były sfermentowane, będą się burzyć w trakcie gotowania. Nie jem tylko z tego słoika, który za łatwo się otworzył. Wędzenie nauczyło mnie długiego przechowywania wyrobów gotowych. Odkąd jest pakowanie próżniowe, to siedzą sobie wędliny w lodówce dopóki nie zjemy. Po kilka miesięcy. A wczoraj otworzyłam wiekowy boczek. Zakopał się całkowicie, nawet nie wiedziałam, że jest. Jaki dobry, jak dojrzewająca wędlina. Do mniejszego strachu skłoniła mnie właśnie wiedza z tego zakresu. Wędliny dojrzewa się plus minus 3 miesiące, potem pakuje próżniowo i siedzą sobie tam po kilka, kilkanaście miesięcy. Skoro surowe mięso może, to czemu nie obrobione termicznie. I te wydłużone mają bardziej szlachetny smak. Ważne jest, żeby mięso było dobrej jakości.
U mnie często za długo stoją: śmietany i sery, masło i gotowe przyprawy. Oglądam, wącham i przerabiam. Jeśli nie ma śladów pleśni czy szkodników to są dla mnie ok. EM jest wrażliwy więc zwykle sama je zjadam. Mięso po pieczeniu lub wysmażeniu nie może zaszkodzić, zwłaszcza to zamrożone. Ryby i majonez są już ryzykowne, pilnuję ich terminów bo nie chcę wyrzucać. Nie marnujemy jedzenia, nie wyrzucam na śmietnik, czerstwe pieczywo zjadają kury, inne odpady są kompostowane. W zimie dodatkowych chętnych dzikusków nie brakuje, wystarczy wystawić cokolwiek i przez noc znika
W dodatku w dwa święta-w Ofiarowanie Pańskie,popularnie nazywanym Matki Boskiej Gromnicznej i Dzień Świstaka Co prawda u nas właściwie nie znane, ale za to znany jest bardzo dobrze film pod tym samym tytułem. Widziałam go już wielokrotnie ale za każdym razem mnie ubawi i wzruszy.
Skoro piątek to u nas dziś ryba. Mężowski zakupił wczoraj dorodnego łososia. Zastanawiam się czy go usmażyć czy upiec w całości. Może jakieś sugestie w doborze przepisu?
Dobry piąteczek U nas chłodno, sucho i ciiichutko, jak przed burzą czy wichurami ;( Taka pora wietrzna, nie ma na to rady. Obiad rybny, szybki i prosty, może z frytkami bo upolowałam nasze ulubione w kauflandzie Co z łososia? ja kiedyś piekłam w piekarniku, wg WŻ i bardzo nam smakował, jako danie wigilijne, chyba bo to daawno było, ale smak pamiętam. Jak ktoś potrzebuje to wyszperam z ulubionych i wkleję link. Poza tym miałam lekki ucisk w skroniach, po kawie z nową przyprawą zniknął Moja nowa przyprawa, ciut z sieci i moje dodatki: MIARka to łyżeczka, u mnie ta mniejsza, do kawy 3 cynamon zmielony 3 kardamon mielony 1 imbir mielony 1 goździki mielone 1/2 anyż mielony 1/3 lub mniej gałka muszkat. mielona. Wsypałam też 2ie torebeczki cukru wanil. by zapach złagodzić, ale można też dodać laskę wanilii - kawałek w całości i szczelnie zamknąć pojemnik.
Teraz czas na psie śniadanie i ogólne porządki. Udanego dnia
Dopisano 2024-2-2 10:52:9:
Kochane i drogie Kawiarenki , jeśli ta przyprawa trafia w Wasze gusta, co mnie bardzo cieszy, to proszę ją skopiować lub spisać ręcznie. Na razie nie będę jej dodawać do przepisów, brak czasu i sił, poza tym to nie ja jestem autorką a nie chcę być 'Ewą co zrywa jabłuszka z cudzego drzewa
Ktosik potrzebuje ,więc jak możesz to wklej ów link A tą przyprawę do kawki wstaw też do swoich przepisów, bo wydaje się bardzo ciekawy ,a tu niestety ciężej będzie znaleźć w przyszłości
Witam z zakątka ni to zimowego, ni to wiosennego. Deszcz spłukał resztki śniegu, szaro, buro i ponuro. Ja jeszcze przed kawą, bo walczę od wczoraj z bankiem. Zawsze pierwszego robię wszystkie płatności, żeby mieć potem spokój. No i wczoraj też, wszystko poszło, a ostatni przelew za energię nie, bo pojawił się komunikat, żeby spróbować za chwilę. Ta chwila trwa nadal, wiele prób nieudanych i ten sam komunikat, wreszcie połączyłam się z konsultantem i okazuje się, że mają problem, dotyczy wielu i walczą z nim. Technika zawodzi czasem. Jeśli chodzi o kawę... nie toleruję żadnych udoskonaleń, smaków, aromatów... kawa ma być kawą, pachnieć kawą, ewentualnie z dodatkiem odrobiny mleka. A jeśli idzie o termin przydatności ... nie zawsze wyrzucam, gdy da się ocenić wizualnie i organoleptycznie i jest ok to nie wyrzucam. Jestem raczej osobą oszczędną. Powiem Wam jeszcze, że w niedzielę moja ciocia obchodziła 100 lat, takie urodziny to dopiero święto. To młodsza siostra mojej Mamy, ale moja Mama już dawno nie żyje. Dziś planuję ogarnąć kąty w domu, nie lubię sprzątać, ale cóż, pomocy domowej brak.
Co do kawy mamy podobnie. Tylko kawa z kilkoma kroplami mleka, mąż mówi, że szkoda lać. Mleka musi być tak mało, żeby kawa nie zmieniła koloru, żadnego mieszania. Kiedyś robiłam latte, dla warstw. Do momentu aż nie wyczułam, że ostatnia warstwa to mleko. Nie wiem jak wcześniej mi to nie przeszkadzało, w każdym razie przestałam robić. Potem było cappucino, najpierw zjadałam pianę łyżeczką. Ale odkąd mamy obecny ekspres, robienie stało się proste i częste, przestało mi smakować. Także tylko moja kawa, w ogromnej ilości.
Ta 'moja przyprawa świetnie pasuje do czarnej herbaty, parzonej z liści, w kubku - w metalowym siateczkowym zaparzaczu. Tak właśnie ograniczam picie kawy, z lenistwa bo coraz bardziej lubię drzemki południowe i herbatę zamiast kolejnej kawy. Polecam
Fajnie poczuć ciepło bez świadomości wysokiego rachunku. Działa, hurra.
Już piątek, znowu za krótki weekend. Może dzisiaj będzie krócej.
Wiecie, że mam problem z parkowaniem, nie staję prosto w liniach. Mieszczę się w swoich, ale pod kątem, co działa mi na nerwy. Bo kiedyś było idealnie. Jak parkuję pomiędzy dwoma samochodami, wtedy wjeżdżam prosto. Tak samo w garażu (co jest bardzo rzadko, bo w mojej części moja kuchnia mieszka. Tylko jak mąż jedzie służbowo swoim samochodem). Najpierw, przed diagnostyką siebie myślałam, że to może związane z jakimś defektem mózgu. Potem, że to wina samochodu, że może coś dzieje się z kierownicą. No ale mąż parkuje prosto. I w tym tygodniu wyczaiłam przyczynę. Otóż podjazd do domu mamy po łuku. Tak parkuję codziennie, idealnie od trawnika. I mózg mi tak zautomatyzował czynność, że wszędzie parkuję tak samo. I nie mam pojęcia jak się tego oduczyć. Im bardziej prostuję, tym staję gorzej. A wyczaiłam to stając na środku podjazdu, dokładnie tak samo po łuku, jakbym parkowała po swojej stronie...
Rozumiem, tylko czy to na pewno Twój mózg prowadzi rękę i kierownicę? Może już działa auto-kierowca, parkuje za Ciebie? Niebawem wsiądziesz do auta i samo pojedzie gdzie każesz. Gorzej gdy pojedzie gdzie samo zechce
To umysł steruje wszystkim, to on wysyła sygnał do działania.
Samochody bez kierowcy już są. W Stanach jako taksówki, sama takowej nie widziałam, ale czytałam. Podobno niezbyt fajnie, jak się zepsuje, bo pasażerowie uwięzieni, drzwi są zablokowane w trakcie jazdy). Ja bym nie wsiadła, już wolę na piechotę.
U mnie tylko droidy rozwożą jedzenie studentom (tylko na campusie jest dostępne, córka mieszka na ulicy dochodzącej do uczelni, może 3 minuty, może mniej drogi i do niej już nie).
Witam, witam. Grażka, cieszę się, że Ci się spodobało, zatem wierzę, że zaczniesz bywać u nas częściej. Zapraszamy i czekamy.
U mnie wieje okropnie, dosłownie głowy urywa. Ale na szczęście nie muszę wychodzić nigdzie.
Dziś dzień spędzę w kuchni. Zrobię obiad na 2 dni - zupę z białych warzyw z dodatkiem ogórka kiszonego /krem/, na drugie pulpety w sosie koperkowym i kasza bulgur, nad surówką myślę dopiero. Poza tym upiekę chleb z dodatkiem cebuli prażonej /nowy/ oraz ciasteczka maślane przełożone dżemem. A jeszcze bliżej kolacji - spiralki z ciasta francuskiego z cebulką i boczkiem.
Ja to jak wpadam w szał gotowania i pieczenia, to 10 rzeczy , a potem dopada mnie leń. Takie "cykle świńskie" mam.
No to trzymajcie się zdrowo i w dobrych humorach. .
Ja w szał gotowania już nie wpadam. Choć gotuję praktycznie codziennie, poza zupami i gulaszami nie lubię odgrzewanego. Ale w szał planowania co bym ugotowała czy upiekla. Jak już wszystko wymyślę, schodzi ze mnie powietrze, przychodzi zastanowienie - kto to zje. I przekładam na przyszły weekend. Czasami zapomnę, czasami coś innego wepchnie się do kolejki.
Teraz chodzi za mną tłusty czwartek. Czas mam tylko w weekend. Zapewne się skończy na planowaniu tylko, bo nie ma kiedy zjeść, a szkoda mi zrezygnować z obiadu (bo takie jedzenie wchodzi tylko na posiłek). Chyba, że mi nie przejdzie, bo faworki siedzą mi w głowie i zamiast soli ze szpinakiem i philadelphia będą obwarzanki, dla mnie obtoczone w erytrytolu, dla męża w regularnym cukrze. A jak już będę miała olej do wylania to może i oponki machnę, mam przepis na takie wyciskane (jak z ciasta parzonego) z mąki migdałowej i kokosowej. Tylko boję się tego wyciskania, z tego powodu nigdy nie zrobiłam tych z ciasta parzonego. Zobaczymy co wyjdzie w realizacji...
Doberek Zleciało mi kawał dnia, nie wiadomo kiedy, wstałam koło 5tej by naszą piękną sunię wypuścić. Ostatnio apetyt ma spory, to i wyjścia częste, gotowania też więcej. Muszę tylko zapolować na jej ulubione serca drobiowe, dokupić ryż i marchew. Niech je na zdrowie i dla urody, olej lniany jej dodaję do michy więc jeszcze wypięknieje bo on sierść wzmacnia. Ludziom też zalecają, ale ostrożnie - nie każdemu służy.
Obiady, wypieki, super to będzie uczta i to jeszcze przed czwartkiem. Ja podobnie jak Ekkore - naplanuję, nakupuję i potem coś na szybko, dalekie od planów, kombinuję. Ważne by składników nie marnować. Dzisiaj obiad muszę ugotować dla nas, kolację dla Lucy i może śledzie wreszcie zaprawię. Na jutro może znowu pizza, może lepsza wyjdzie niż poprzednia, chyba ją zasuszyłam w zbyt wysokiej temperaturze i krupczatki pomyliłam - drobniutką pierogową dodałam zamiast 500ki. Plany na czwartek? faworki mniamm, pączki pycha, ale kto to zje, na rozdawanie brak sił i czasu. Na mnie już czas, kuchnia wzywa. Bawcie się dobrze i gotujcie, pieczcie lub odpoczywajcie
Rozpisałam się rano a gdy "kliknęłam" wyślij strona się zawiesiła a potem wszystko zniknęło. No i się wkurzyłam i poszłam sobie A teraz mi przeszło więc wróciłam Pisałyście o kawie. U mnie tylko taka bez dodatków za wyjątkiem obowiązkowego, spienionego i ciepłego mleka. Ta wersja jest zawsze i najchętniej. Ucieszyłam się, że podobnie, jak ja nie sugerujecie się wyłącznie datą przydatności. Uf! Widać nie odstaję od "towarzystwa" Dziś zrobiłam sobie pyszną surówkę z marchewki. Oj, jak ja dawno nie jadłam. Pewnie dlatego tak mi smakowała Dodałam żurawinę namoczoną w soku w wyciśniętej pomarańczy (a potem wszystko razem trafiło do marchewki). Dałam też odrobinę miodu, kwaśnej śmietany i pietruszki. Wyszło super. Oglądnęłam przed chwilą film "Tar" z Cate Blanchett. Ma 6 nominacji do Oscara. Jak ktoś ma ochotę zobaczyć, to jest na CDA (za darmo). Szczerze powiedziawszy nie powalił mnie, ale aktorstwo jest na najwyższym poziomie.
Film już namierzyłam i dla CB go obejrzę, poza tym Kinomaniak /teraz z you tuba/ poleca, mówi że to prawie jak 2gi 'Amadeusz Bardzo dziękuję, jak wyoglądam hbo a czas mnie gna bo do końca umowy blisko, to zapuszczę 'Taar. Surówka bardzo ciekawa, zwłaszcza żurawina wymoczona w soku pomar. i miód.
Dobra niedziela U nas pogodnie, sporo słonka i lekki wiatr. Fajnie, można spacerować lub biegać a nawet rowerem pojeździć. Jak myślałam, za późno do sklepu pojechaliśmy i wielkie resztki kupiłam. To dzisiaj musi być ryba lub pizza albo szybki makaron z ulubionym boczkiem. Leniwie i fajnie dzień zaczęliśmy, pora na 2gą kawę bez ciacha. Alman podrzucisz coś?
Witam niedzielnie. Smosiu, mówisz i masz, cały talerz pysznych maślanych ciasteczek, przełożonych dżemem z czerwonej porzeczki. A poza tym u mnie szaro, buro i ponuro, od czasu do czasu przerywnik w postaci deszczu. Miłej niedzieli.
Pychaaa aż mnie ślinka zalewa, maślane i z dżemem Chyba nie piekłam, nie pamiętam czy jadłam kiedykolwiek. Dzięki, podziwiam staranność, ile to pracy kosztowało
U mnie była tłusta sobota wczoraj. Cały dzień smażyłam. Najpierw kulki z mąki migdałowej i kokosowej. Bardzo dobre. Gdybym miała końcówkę do nadziewania, byłyby pączki z dżemem z żurawiny. A tak są same. Potem kulki twarogowe, wykorzystałam przepis na bułki bez mąki, nie dodałam ziaren, te okazały się fiaskiem, w oleju były kulki, po wyjęciu zrobiły się płaskie placki. Zjem, ale nie polecam. I na koniec tradycyjne faworki, posypane cukrem pudrem, te na zdjęciu oraz drugi talerz z erytrytolem. Ustaliliśmy, że pierwszy raz w Stanach robiłam. Jakie dobre wyszły, kruchutkie. Ciasto wyrobiłam kitchen aidem, z hakiem. O ile prościej jest patrzeć niż samemu wyrabiać.
Domowe to każde super, nawet gdy zakalec na palec albo i 2wa. Co z tego, że 'plaskate, to nie na wystawę cukierniczą tylko do pożarcia. Smak jest najważniejszy a nie wygląd. Porywam po kilka z każdego talerza, chyba że Smakosia już wyjadła
Witam niedzielowo U mnie dziś relaks na całego. Trochę oglądałam filmiki o Cyprze Północnym, bo myślę już o urlopie Zjadłam sporą porcję lodów waniliowych ze słonym karmelem a teraz trzeba by było pomyśleć o obiedzie. Kalorii już mi nie trzeba więc ugotuję kalafiora i zjem go z masłem i z odrobiną tartej bułki. Tak mi smakuje najlepiej. Pogoda lipna - wieje dość mocno i chwilami pada deszcz. Na jutro zapowiadają go dużo więcej - br! No i jak tu lubić tę porę roku Dobrego popołudnia i wieczoru
Mi internet wyświetla hotele nad samym wodospadem Niagara. Czyżby jakiś znak? Plan wakacyjny jest na Dakote Południową, dzisiaj pozmieniali nam loty, ale to korekta, a nie jakaś wielka zmiana. Ewentualny dodatkowy, gdyby pracodawcy dali mi wolne ekstra do Atlanty. Samochodem. Mamy trochę punktów na noclegi, więc powinno być taniej. Niby mam tydzień swojego wolnego w zapasie - ale z racji wymiany systemu grzejno chłodzącego, raczej wakacje na tarasie najbardziej wchodzą w grę...muszą wystarczyć tylko te zaplanowane w zeszłym roku.
U mnie na obiad będzie crack chicken - danie rodem z Michigan, czyli piersi z kurczaka w sosie serowym z wolnowara. Nie będę mięsa dzielić na włókna, tylko spróbuję przełożyć całe, zobaczymy czy się uda. Wzbogaciłam o szpinak. Do tego surówka z kapusty, jicamy i kiwi.
Witam poniedziałkowo Pada, pada, pada...a do tego każdego dnia ma padać mocniej. No suuuuper! Mam tylko nadzieję, że przyroda się cieszy. W planach na ten tydzień całkiem sporo rzeczy. Ale bardzo mnie cieszy, bo roboczy tydzień mam do czwartku. Wzięłam na piętek i poniedziałek dwa dni urlopu, bo przyjeżdża Połówek. Przyda się wolny czas żeby dłużej pobyć razem. Wracam do papierów na biurku, ale zostawiam Wam gorącą herbatę z pigwą. Dobrego startu w nowy tydzień
Witam. Siedzę i ziewam, mimo, że wstałam o... 9-tej. U mnie to pada to leje... na zmianę. Ferie naszych dzieci niezbyt udane. A poza tym wszystko po staremu. Trzymajcie się zdrowo i ciepło, aby do wiosny.
Dzieńdoberek Wieje aż za mocno, nie lubię takich dni a nocy jeszcze bardziej. Poranna gonitwa zakończona, psisko leży spokojnie po małym śniadanku. Jest coraz ładniejsza i mądrzejsza, uczy się szybciorem Teraz tylko przewinę zaległe seriale, z braku czasu pomijam dłużyzny i łapię tylko główne wątki. Dzisiaj nie wiem co wykombinować do jedzenia, nie mam natchnienie a do tego nie kupiłam nic konkretnego do gara ;(( Gdzie jesteście drogie Panie? Kawa stygnie, herbata wypita i ogólnie pustawo tutaj. Jak tak dalej pójdzie, to zamkną nam ten przytulny kącik i na ziąb wygonią Pozdrawiam ciepło Byle do wiosny ;)
Na taaakie ciacho nawet nie wpadają? Dziwne, chyba leniwiec przedwiosenny nas dopada. Gratulacje dla Wnusi, bardzo zdolna dziewczyna Jaka Babcia, taka Wnuczka
Załapałam się na ciasto. 6 godzin różnicy na coś się zdało. Hurraa...
Ranek przeleciał szybko, po rozlazłym weekendzie, zawsze ciężko wejść w ramy czasowe. Zaczynamy kolejny roboczy tydzień. Chłodniejszy. Ale weekend już bardzo ciepły, powyżej 20. I deszcz, choć małe prawdopodobieństwo na razie.
W dodatku senny ,wietrzny i deszczowy. Zupełnie nic mi się nie chce, jakby ktoś wyssał ze mnie siły. Jak był śnieg, mróz czułam się super ,a teraz szkoda słów. A jednak trzeba leniucha pogonić i zakasać rękawy. Tylko od czego tu zacząć ,jak nawet nie wiem co na obiad uważyć. Każdy najchętniej by jadł coś innego
Smosiu, dzięki za link do przepisu na rybkę, ale ostatecznie wylądowała na patelni. Mężowskiemu nie chciało się czekać na łososia z piekarnika jakby to miało trwać wieki. Ech ,będzie następnym razem
A tak przy okazji ,co tam dziś u Was na obiadek? Może coś ściągnę jak kiedyś gdy w ''Co jecie na obiadek'' było codziennością..Szkoda ,że te czasy już minęły, ale cóż ,ważne ,że mamy naszą kawiarenkę i zawsze można na Was liczyć
Też myślę o tym, co na obiad a nie kupiłam mięsa i mam trudniejszą zagwozdkę garnkową. Ja mogę przegryźć cokolwiek, nawet bułę z czosnkiem polaną olejem lnianym, ale co dla eMa Linki zawsze chętnie podrzucam bo i ja z takich podpowiedzi często korzystam, działa taki łańcuszek dobrych rad - nie przerywajmy go bo każdemu czasem jest potrzebny
U mnie wczoraj był odgrzewany obiad z niedzieli. Zwał się w oryginale crack chicken, co było piersiami z kuraka, pod pierzynką serową, z przyprawą ranch, sama mieszałam z wolnowara, 4 hodziny na low. Ode mnie szpinak. Mój ma minimalny czas na funkcji low 6 godzin, jest to w jakimś celu. Po trzech godzinach przełączyłam na High. Wyszło super, mięso się nie rozpadało, co było super. Wczoraj podgrzany był jeszcze lepszy. Zmieniły się tylko warzywa.
Sos ranch to jeden z bajbardziej popularnych amerykańskich sosów. Na bazie maślanki. Można kupić mieszankę przypraw również. Ja zrobiłam sama, nie dałam maślanki, bo akurat nie miałam.
Tak to wyglądało.
A dzisiaj sałatka, coś pomiędzy szopską a grecką, z serem feta i oliwkami.
Witam wtorkowo Też mnie siły opuszczają, zarwane noce, nerwowe zwierzaki i ogólna aura bylejaka, jak to pod koniec zimy. Na szczęście już nie pada, gleba wysycha i nie brodzimy w błotku. Ogród zaczyna pachnieć wiosną, krzaki żółtych oczarów tak go perfumują Planuję już co przerobić by psinka miała jak najwięcej tras biegowych - szaleje, śmiga jak błyskawica aż na zakrętach ją zarzuca i ostro hamuje przed płotem Chyba maliny będą do wycięcia, coraz słabiej owocują, niektóre chorują a w owocach strasznie dużo robali bo kompost za blisko... Czekam na dostawę dla moich ogoniastych, na siebie chyba mniej wydaję, chociaż nadrabiam zaległości i co fajnego tanio wyprzedają, to wybieram - przyda się każda ilość, przy zwierzakach zbyt długo żaden ciuch nie wytrzyma. To do pracy Pszczółki drogie, pozdrawiam
W pracy z Małym ubaw po pachy. Wróciliśmy do domu, po odwiezieniu Małej do szkoły (przedszkole). Zdjęłam mu kurtkę, buty w dwóch różnych miejscach, bo uciekł. Oni gdzie indziej mają wieszak na kurtki, gdzie indziej trzymają dziecięce buty. Ja zazwyczaj wszystko przez dzień odkładam sobie na wielką skrzynię przy wejściu, gdzie małe rączki nie sięgną. Gdy mieliśmy wychodzić, przyniosłam buty, położyłam na kanapie, poszłam po kurtkę. Wracam butów nie ma. Położyłam kurtkę, ruszyłam w poszukiwaniu butów. Znalazłam w koszu na pranie. Wracam - a kurtki nie ma... nowa runda w poszukiwaniu, już z butami w garści.
Mała zapisana na trzy obozy wakacyjne, to takie trzygodzinne półkolonie. Najbardziej popularne miejsce w mieście- na sali gimnastycznej (pobyt i zajęcia są w drugim budynku, ale gimnastyka codziennie). W zeszłym roku nie było miejsc już. W tym zapisy ruszyły wczoraj, jak byłam tam, to co chwilę ktoś przychodził.
Kolejny deszczowo-wietrzny dzień, ale co zrobić ,widać luty zamienił się z marcem Właśnie wzięłam się za robienie pączków ,bo jutro przyjeżdża zamówiona kanapa narożna do salonu. W dodatku w rocznicę naszego ślubu. Lepiej nie mogło wytrafić Oby tylko nie lało,bo niezbyt przyjemnie wnosić meble w strugach deszczu Myślałam też by zrobić jakiś torcik z tej okazji,ale ,że tłusty czwartek to pączki absolutnie wystarczą. Poza tym jak co roku rodzinka wpadnie niekoniecznie pamiętając ,że mamy rocznicę A teraz zmykam,bo mi drożdże wykipią
Witam porannie I pooo przerwie na spacerek psi - dzisiaj powtórka z pizzy, nawet lepsza odgrzewana bo wczoraj przypiekłam i spiekłam znowu na sucharek, pieczona tuż nad podłogą, poniżej półki: na kratce i na macie silikonowej. Spód wypieczony mocno, brzegi za mocno. 2gą już piekłam w formie z olejem. Poza tym planuję i nie wiem co z tego wyjdzie?? pączki czy faworki. Za dużo roboty z tymi smażonymi faworkami, ale są takie pyszne Oglądałam gotowce i nie kupię takich - napuszone jak poduchy a do tego drogie jakby złotem polane Idę dokończyć serialowe zaległości, potem zdecyduję co na jutro upiekę czy usmażę. Fajnego dnia życzę nam więcej słonka a mniej wichrów i deszczu
Witam po przewie w dostawie wszystkiego cztli był brak internetu i tv. Zastanawiam się, jak to dało się żyć, gdy tego nie było. No ale po długiej przerwie wszystko wróciło, może te wiatry tak nawojowały. Pogada u mnie bez zmian czyli nadal wieje i czasem pada.
Pączków piec nie zamierzam, bo z uwagi na dietę nie jemy, zresztą wszystko smażone zakazane. Poza tym jakoś nie przepadam za pączkami. Obiadu na dziś też nie mam i nie mam zupełnie pomysłu, tzn, zupę mam pomidorową, ale drugiego brak.
A poza tym wszystko po staremu. Jak mawia córka - lepsza stara bieda niż nowa. Trzymajcie się zdrowo.
Ja już mam z głowy tłusty czwartek, choć jeszcze jakaś mała porcja mi została moich pączusi. Będzie na jutro na śniadanie akurat. Ale za to idziemy na pizzę, żeby było drożdżowe. Zastawimy parking trzema samochodami, bo każde z nas przyjedzie z innej strony. Chyba, że jakimś cudem wyjdę wcześniej i pojadę do domu, to w przeciwnym kierunku niż pizzeria. Zobaczymy.
Smażenie to całkiem drogi interes, nie dosyć, że musisz grzać, to jeszcze tłuszcz do smażenia. No i potem chałupa pachnie tym tłuszczem. Ale to raz w roku...
Myśl, Myśl Smosiu co tam zrobić. Co wymyślisz na pewno będzie dobre.
I już środa, pół tygodnia za nami (jeszcze nie do końca, bo to dopiero rano).
Wczoraj pierwszy raz byłam z Małym w bibliotece na Story Time, takie pół godziny dla maluchów z czytaniem książek i piosenkami. Nie siedział zawstydzony, tylko zwiedzał, przyglądał się ludziom, ze środka sali. Ale nie brał udziału, dopiero na sam koniec. Jak się rozkręci, to będzie zabawa. Zapisałam też oboje na zajęcia lego. Główne zajęcia dla Małej, a dodatkowo duże lego dla maluchów, żeby nie przeszkadzały za bardzo. Fajne jest to, że przewidują obecność młodszego rodzeństwa.
Zostawiłam wczoraj telefon w bibliotece, zorientowałam się nawet szybko. I zawróciłam. W międzyczasie biblioteka zadzwoniła do szkoły Małej- mieli moje i jej dane z rejestracji na lego, i ID w kieszonce telefonu, a wcześniej rozmawiałam z bibliotekarką, że Mała to w szkole po drugiej stronie ulicy. Szkoła zadzwoniła do mamy Małej. A ta mi napisała, że telefon do odbioru jakby co, przeczytałam jak go miałam. Dzisiaj jak zapomnisz zegarka, portfela, kluczy nawet nie zauważysz, jak zostawisz telefon to po kilka minutach. Takie czasy na smyczy...
Witam środowo Dzień mi u cieka bardzo szybko. Czasu brak żeby posiedzieć w Kawiarence. Po pracy gnam do rodziców. W planach podcinanie włosów, zakupy dla sąsiadki i nim się oglądnę będzie wieczór. Jak dobrze, że jutro czwartek. W piątek mam urlop
Witam czwartkowo Będę dziś odstawać od większości osób, bo nie zjem żadnego pączka. Nie jestem ich fanką. Jak już mam pochłonąć trochę kalorii, to zamienię je na kawałek strucli serowej z kruszonką A Wy ile dziś zjecie pączków? Jakie lubicie? Mam na myśli z czym w środku. Dziś pogoda fajna - nie pada i jest lekki mrozik. Ale to tylko dzisiaj. Na jutro już zapowiadają spore opady. W planach spore zakupy, bo skoro na parę dni przyjeżdża Połówek, to trzeba się bardziej postarać Lodówka znowu "zobaczy" boczek Dobrego, tłustego dnia
Pączki ulubione to: z budyniem powidłami lub wiśniami pozostałe.
Ja już pożarłam 1go z budyniem, czeka drugi, z różaną marmoladą. Kupiłam w naszym sklepiku, jak na gotowce to całkiem fajne, bez posmaku smażonego wielokrotnie oleju. A poszłam po świeże drożdże do róży od Marioli, nie było już, wykupione do pączków
Witajcie Pączusie. Ja, podobnie jak Smakosia, nie zjem dziś żadnego pączka. wczoraj już nawet rozważałam pączki z piekarnika, ale porzuciłam ten pomysł. Ale gdybym miała wybór do zjedzenia, to oczywiście byłyby z nadzieniem z marmoladą różaną. Pogoda taka sobie, pochmurno, chłodno, ale nie chlapie. Chyba dosyć już tej pseudo zimy, czekam na wiosnę. Leń nadal mi towarzyszy i na nic nie mam ochoty. Dosłownie na nic. Miłego dnia życzę.
Pączka nie zjem żadnego, bo z cukrem. W zamian idziemy na pizzę, wytrawny drożdżowy pączek. Planuję też dzieciaki pracowe zabrać do Krispy Kreme. Ale to najpierw zapytam o pozwolenie, dla mnie będzie kawa. Na śniadanie dokończyłam oklaple pączusie serowe i dzieciakom przyniosłam dwa ostatnie z mąki migdałowej i kokosowej.
Agnieszko-Goplano, wielu jeszcze lat wspólnych, szczęśliwych chwil, miłości bez liku, wzajemnego szacunku i w ogóle życia usłanego różami /bez kolców/.
Dziękuję bardzo ,dziękuję ślicznie za życzenia Oby się spełniły
A że dziś Tłusty Czwartek przynoszę dla Was pączki Wiem ,wiem ,nie każda z Was je, ale taki wirtualny nie zaszkodzi Miłego świętowania. A ja zmykam ,bo ogarniam dom na przybycie gości i sofy. Ciekawe tylko kto zawita pierwszy
Witam i co się dzieje? pytam. Widać tłusty czwartek byl baaardzo tłusty i kalorie ciążą do dziś. Trudno teraz wstać. No cóż, pomonologuję sama ze sobą. U mnie pogoda byle jaka nadal, jestem ciepło, temperatura znacznie na plusie. Dobrze, że ie pada, choć słońca nie ma i w związku z tym tak jakoś smutno za oknem. Na pocieszenie zostaje fakt, że za chwilę będzie marzec czyli... wiosna. Zatem aby do wiosny.
Czwartek był tylko pączkowy. Obiad zwyczajny. Goście pączków pojedli ,do domu zabrali i tak zleciało. A dziś od rana mnie nie było, bo w rozjazdach. Po południu też wyjeżdżam. Taki dzień. W dodatku znów leje..
Ja jak zwykle ostatnia. Poranek mi zleciał szybciej niż chciałam, dopiero w pracy mogłam zajrzeć. Kotom skończyło się jedzenie w karmniku, świecił na czerwono i to już kolejny dzień. Bidoki mogłyby być głodne do wieczora. Mieszam trzy karmy, snaki na odklaczanie i zęby i coś dla przyjemności. Oczywiście karma w domowym pudełku się skończyła, musiałam iść do garażu, nasypywac. Jak masz czas limitowany, to wszystko wydaje się takie czasochłonne, hehehe.
Wczoraj był dzień pełen wrażeń. Zrobiłam dzieciakom niespodziankę. Małemu i tak wszystko jedno, a Małej nie powiedziałam co do końca. Poszliśmy na donuty, siedząc nad całym pudłem nie zjadłam żadnego. Dzieciaki miały radochę. Jako, że już nie było sensu wracać do domu, na 15 mieliśmy zajęcia lego w bibliotece, jako druga niespodzianka zabrałam ich na plac zabaw. Znowu wielka radocha. Lego okazały się porażką w naszym przypadku, zupełnie czymś innym niż myślałam i oczekiwałam. I mogłam zrealizować z niecierpliwym maluchem. Dzieciaki posnely w samochodzie, w sumie spały godzinę, siedziałam z nimi w samochodzie, co po cukrze i intensywnym dniu nie dało wypoczynku, a jedynie marudzenie i większe zmęczenie.
A po pracy pojechaliśmy na pizzę, do restauracji, w której nie byliśmy wieki. Każdy przyjechał swoim samochodem. Pizza nawet mi smakowała, choć dużo bardziej wolę z miejsca, gdzie zazwyczaj chodzimy. Mam dosyć na długo.
Wreszcie przestało padać, przynajmniej na razie Wczoraj wspomniałam ,że mam po południu wyjazd. A właściwie mieliśmy. Mężowski zrobił nam niespodziankę z okazji rocznicy zabierając do restauracji w Częstochowie ''Gospoda Kwaśnica'' gdzie kilka lat temu Magda Gessler przeprowadzała rewolucje. Hm ,pomyślałam sobie,góralska chatka w centrum, ale byłam ciekawa smaku. Wystrój góralski ,muzyka i karta też. Postawiłam na kwaśnicę nie bardzo wierząc,że będzie ''prawdziwa'',zwłaszcza ,że zamiast żeberka na wierzchu frankfurterka. I tu totalne zaskoczenie,w środku było mięso z wędzonych żeberek, do tego pyszne skwarki i tupane ziemniaki (czyt.tłuczone) Przyznam szczerze,że będąc w górach nie jadłam tak pysznej kwaśnicy jak tutaj. Na drugie danie wybrałam łososia,choć przyznam ,że miałam ochotę na policzki wołowe,które ostatnio jadłam w latach 90-tych. Pomyślałam jednak,że następnym razem,tym bardziej ,że w Częstochowie bywamy dość często
I już za krótki weekend się zaczął. Dziś w planach zakupy i pranie, o ile się na dany kolor nazbierało. Piję poranną kawę, myślę co na śniadanie. Pewnie będzie jajecznica na boczku.
Na obiad planuję nachosy na bogato, czyli mielone mięso, fasola, papryka, ser. Do tego sałata rzymska, pico de gallo, guacamole i śmietana. I podgrzane chipsy z tortilli, osobno od mięsa, żeby nie namokly. Ale będzie wyżerka, może nawet i na dwa dni. Tylko co z moimi planami na niedzielny i poniedziałkowy obiad, miała być pieczeń wołowa- Mississippi pot roast, a jak mi taki zapas jedzenia zostanie... Zobaczymy po obiedzie dzisiejszym.
Dobra sobotka i piękna bo cieplutka, słoneczna. Wreszcie zakupy porządne zrobiłam, pakę z ciuchami odebrałam, odstałam swoje jak za dawnych czasów na poczcie. Nie uwierzycie ile pań stało by tylko zapłacić rachunki, w sobotę właśnie bo przecież w tygodniu nie mają na to czasu Gdybym nie to, że dostawa darmowa to bym pękała ze złości. Teraz tylko dobra kolacja?? sama nie wiem jaka. Może znowu ryba, po wczorajszym pstrągu wędzonym, karmazyn też wędzony. Jak czytam co jadacie to po 1sze nie wiem o czym mowa, 2gie to chciałabym spróbować wszystkiego. Na razie kolejna kawa, czekam na moich spacerowiczów, Lucy musi być wybiegana a u nas błotko i ciasnota więc nie może poszaleć Na jutro chyba wieprzowina, schab lub polędwiczka z żurawiną i jabłkami.
Alman ja mam kolejne torebki nasion: pomidory żółty i malinowy, ożarowskie. Muszę jeszcze upolować szparagówkę tyczną i cukinię cętkowaną. Wiosną pachnie, sąsiad już szaleje z sekatorem w ogrodzie - przycina drzewka owocowe. Udanej soboty a niedzieli jeszcze lepszej
Ja mieszkam w tyglu kulinarnym. Ciągle coś nowego odkrywam. I robię po swojemu.
Za tydzień będzie znajomo- barszcz czerwony zabielany z fasolą. Buraki kupiłam. To w niedzielę. A w sobotę placki ziemniaczane, o ile zima nie schłodzi za mocno.
U mnie już od rana pachnie gotującym się rosołem. Wyjątkowo mam na niego smak,bo od rana jakoś mi tak bardzo zimno i nie umiem się rozgrzać. Mam nadzieję ,że nie chwyta mnie jakieś choróbsko.
A co tam u Was? Już po śniadanku? A co na obiadek pichcicie? ja mam kawałek karkówki i nie bardzo wiem co mam z nią zrobić. Może jakiś gulasz z warzywami albo kiszoną kapustą. Poszperam w przepisach.
Wstałam, obiad nastawiłam, piję kawę. I jak zwykle myślę co bym zjadła na śniadanie.
Nasz wczorajszy obiad tak wyglądał, zjedliśmy na jeden raz, nawet bez na siłę. Dobre było. Jedliśmy na zewnątrz, w krótkich rękawach, tak ciepło było.
Dzisiaj pieczeń wołowa, jak pisałam, w wersji oczywiście mojej. Będą do tego pieczarki oraz puree z kalafiora. Jeszcze zrobię chia pudding, żeby mi się mleko migdałowe nie zepsuło. Musiałam otworzyć tydzień temu, bo zwykłe wyszło. Chia pudding najbardziej lubię właśnie na migdałowym. Będzie z borówkami i jeżynami, może jakieś młode listki mięty znajdę.
Wczoraj obejrzeliśmy serial Królowa, z Andrzejem Sewerynem i Marią Peszek. Gra aktorska niesamowita, bardzo subtelne przedstawienie trudnego tematu, bez wulgaryzmu, przekleństw.
Witacie w nowym tygodniu. Dziś podobno ciśnienie bardzo niskie, więc wpadłam pierwsza, by kawy naparzyć. Zapraszam zatem wszystkich. Niedziela minęła szybko jak zwykle. Na obiad był u mnie rosół /pisałam, że niedzielny rosół zaszczepiła we mnie Goplana, z tym, że robię co drugą niedzielę/, na drugie gulasz wieprzowy z szynki, ziemniaki i surówka z kapusty kiszonej, na deser niemiecki jabłecznik. Dzięki temu mam też obiad na dziś i mogę się lenić. U mnie pada deszcz, więc trzeba siedzieć w chacie. Nie mam planów co będę robić. Zostawiam coś na ząb i do kawy i... trzymacie się zdrowo.
PS. chleb z dodatkiem papryki wędzone, stąd taki kolor.
Witam Tak ,dziś niskie ciśnienie przez co ja się dobrze dziś czuję. Cieszę się,że rosół Ci przypasował,choć przyznam szczerze , myślałam iż niemal wszyscy w Polsce w niedzielę gotują rosół Dopiero tu się dowiedziałam ,że tak nie jest. W sumie gdyby nie to,że rodzina lubi gotowałabym jedynie w okresie jesienno zimowym i niekoniecznie w niedzielę,ale to tylko dlatego,że po prostu nie za bardzo przepadam
Chlebek wygląda bardzo fajnie,reszta wypieków też. Akurat skubnę sobie do kawy
Rosół był u nas w każdą niedzielę, dawniej z domowym makaronem, potem już bez. Lubię gdy jest pachnący i żółciutki, jak taki ugotować?? ja nie umiem. Nie jemy zbyt wiele zup, rosół tylko gdy nas częstują - na spotkaniach rodzinnych domowych i knajpianych.
Weekend jak zwykle za krótki. Zapraszam na chia pudding i Mississippi pot roast, czyli pieczeń wołową w sosie paprykowym (sos to zmiksowane papryki i cebula). Na puree z kalafiora. W towarzystwie pieczarek - podsmażone i zalane sosem.
U mnie też mokro, do nocy ma padać. Jako, że Mała ma wolne od szkoły, to siedzimy w domu.
Nie pamiętam z dzieciństwa czy u mnie rosół był co tydzień. Myślę, że nie. U mnie samej nie było dwóch dań, nie lubię po trochę, a preferuję do syta. Jak gotowałam rosół to tylko. A na drugi dzień pomidorówka, której nie jem dzisiaj. Ze względu na dzieci (żeby była pomidorówka) rosół był częściej. Moja córka za rosołem nie przepada. Je makaron, odrobinę zamoczony w wywarze, na smaka. I do tego dodaje śmietanę. Ale to był warunek pomidorówki. Potem gotowała sama - kostka rosołowa i przecier pomidorowy. Albo gorący kubek.
Dobry poniedziałek Mamy pogodę przedwiosenną, dzisiaj bez deszczu i wiatru. Obiadek wczorajszy, delikatna polędwiczka w żurawinie, na deser pestki dyni Pachną mi kotlety schabowe jak pierogi, wg Misi. Czas pokaże czy dam radę, czy znowu stchórzę i upiekę jak zawsze czyli a'la strogonow z owocami: żurawina, śliwki i jabłka. My w średniej formie, ja ok, eM znowu zbyt 'pociągający nosem a przy tym i marudny jak smerf Maruda ;(9 Nie wiem kiedy zleciała niedziela, bo z nowym pakietem do wyoglądania, wyprzedażami i gotowaniem. Domowy zwierzyniec już daje mniej w kość, można już nockę całą przespać albo w dzień odespać - to lubię najbardziej. Teraz czas zapakować pranie nasze i ogoniastych, odgrzać żarełko i oglądać, oglądać do oporu. Udanego dnia
Witacie śpiochy. Dziś 13 dzień miesiąca, a 13-tego? nawet w grudniu jest wiosna, zatem budzić się do życia, a nie spać do południa. U mnie pogoda trudna do określenia... szaro, ale sucho. I wiosna tuż, tuż... obserwowane rokrocznie wierzby rosnące w oddali przy ulicy nabierają koloru, już są takie "piaskowe", za chwilę będą złociste. Obserwuję je każdego roku. Nie lubię gadać sama ze sobą, to trzymajcie się zdrowo.
Spać do południa to nawet bym chciała, nic z tego bo od raniuśka biegamy za ogonami albo one za nami I śmieszne to, i wyczerpujące, aż do rozładowania 'baterii. Ważne by nie paść na nos albo klapnąć na tyłek gdy nogi podcinają gnając jak szalone. Na razie mam farta i miękko ląduję ale muszę uważać bo kości coraz bardziej trzeszczą i może być groźnie. Trzymajmy się słonecznej strony życia
Witajcie Nam słonko zabrali, jest zimno, sucho. Szukam pomysłu na wytrawne niby pączki z ziemniaków ale jak zwykle wychodzi mętlik - albo za mało mąki, albo za dużo jaj każą dodawać. Chyba odpuszczę sobie dzisiaj.
Ogólnie ok, cicho sza, jak to przed postem i pokutą , i wyborami
Większe zakupy dla nas i domu załatwione, zwierzarnia też ma zapasy. Tylko na słonko i ciepło czekamy by ruszyć z porządkami a może i remontami. Skoro zimno i ponuro to czas na herbatę, potem chyba drzemkę zaliczę bo nocka znowu rwana i zarwana przez spacery naszej kochanej suni. Pozdrawiam słonecznie mimo wszystko
Hej, hej w ostatnim dniu karnawału. Dzisiaj śledzik. Jutro Popielec. I 40 dni postu przed nami.
Wieje, jak nie wiem. Ale ciepło. Ocean pożera plaże, niszczy wydmy, zalewa lokalne drogi. Jak co roku, taki odpowiednik halnego. Od jutra chłodniej, ale to już na wiosnę idzie. Drzewa zakwitły, mają pączki. Też jak co roku.
Od dzisiaj post ,to i dobrze, bo od tych słodkości to tylko tu i ówdzie przybyło. Jak na ten dzień przystało dziś skromniutko z jedzeniem. Na śniadanie był kawałek chleba a na obiad ziemniaki ze śledziem w śmietanie.
Witam środowo Dziś Walentynki więc kto chce, ten świętuje a kto nie lubi, to też może Ja świętuję "na pół gwizdka", bo Połówek wręczył mi wczoraj trzy piękne bukiety a dziś wyjechał na Podlasie, bo mamy w rodzinie pogrzeb. Niestety miesiąc, po miesiącu licząc od grudnia odeszło rodzeństwo. Najpierw jeden brat, potem siostra (czyli moja teściowa) a teraz Jej drugi brat. Co poradzić... Tak więc po pracy... W planach pudełko lodów i oglądnę "M jak miłość", bo sobie nagrałam gdy nie było czasu na oglądanie na bieżąco. Tak to dziś będę świętować Za oknem pogoda deszczowa od samego rana - br! Póki co gorąca herbata i wracam do papierów na biurku. Dobrego dnia
Witam słonecznie Piękny dzień u nas, można świętować i pokutować też, co kto woli. Obiad chyba bezmięsny bo od mięsa nas lekko odrzuca. Wczoraj wyżarliśmy prawie cały gar schabu z zielonymi oliwkami nadziewanymi papryką + fasola biała i czerwona. Chodzą za mną langosze drożdżowe, bez ziemniaków + sos czosnkowy albo nawet grzybowy to będzie postne i pyszne, jak na dzisiejszą środę to chyba zbyt pyszne. Poza tym ja świętuję, upolowałam mini-kawiarkę do indukcji, przywiozą za parę dni, ale frajdę mam już dziś. Mała pojemność więc i cena /outlet/ też niska.
Alman ja już planuję wysiew nasionek: pomidory, potem cukinię i zobaczę co jeszcze. W tym roku wysieję tylko nasiona dla nas, resztki oddam, niech sobie sami sieją bo nie mam już miejsca na hurtowe plantacje i nie chce mi się wozić z tymi siewkami też. Rok temu rodzinka eMa dostała pikowane pomidory i je zmarnowała bo zapomnieli o hartowaniu - nocne chłody je ścięły a mnie mało nie coś nie trafiło /tyyyle roboty na kompost poszło/. Pozdrawiam
Popielec. U mnie na śniadanie chleb z miodem, do pracy bułka z serem, a wieczorem na obiad ziemniaki z koperkiem i maślanka do tego.
Do kościoła pewnie nie pójdziemy, bo wieczorna Msza jest za wcześnie dla mnie. Mąż też ma dzień w fabryce, to też później, musi wrócić z pracy.
Mały mądraliński rośnie w wymyślaniu co by tu słodko zbroić, jak naśladować innych. Dzień pełen pracy i śmiechu, bo nie da się nie śmiać.
Dzisiaj też Walentynki. Mam dla męża sercowe czekoladki, dam mu wieczorem. Na tym kończymy świętowanie. Czasami chodziliśmy do restauracji w weekend przed lub po, w tym pizza z zeszłego tygodnia wystarczy.
Wiecie, że w Polsce testament wzajemny małżonków to pic na wodę fotomontaż. Wczoraj się dowiedzieliśmy. Zachowek i tak jest nadrzędny. Moi teściowie mieli taki testament, zrobiony u notariusza. Mój mąż był przy tym. Teraz teść chciał sprzedać mieszkanie, bo i tak tam nie mieszka, a jedynie płaci. Nawet jak na początku byliśmy na nie, to po przemyśleniu przystaliśmy na to, bo nam odpadłyby koszty utrzymania teścia, płaciłby sam za opiekunkę i wynajem tego gdzie mieszka oraz potem problem z przejęciem spadku i sprzedażą mieszkania. Notariusz odesłał teścia do sądu, bo taka procedura. No i sąd nie uznał tego testamentu, bo mój mąż nie zrzekł się zachowku. Czyli jesteśmy w tym samym punkcie, co przejęcie ustawowe, tylko teściowie wydali niepotrzebnie kasę te kilka lat wcześniej. Teraz to mąż powinien lecieć do Polski, zrzec się swojej części spadku na rzecz ojca lub załatwiać dokumenty tutaj, co oznacza jeszcze koszty tłumaczenia i może okazać się, że coś będzie nie tak.
Witam Walentynkowo. Ja dostałam dziś największy i najlepszy prezent walentynkowy... Odebrałam wyniki badań i są super... wygląda na to, że jestem zdrowa jak rydz... ale to pozory na jednej tylko linii, ale dobre i to, Pozdrawiam i idę się cieszyć.
Alman!!! O prawimy w ramkę ten twój dzisiejszy wpis i powiesimy na honorowym miejscu w naszej Kawiarence. Hurrrrra! Pięknie! Pięknie! Pięknie!!! Jupiiiiiiiiiii! Cieszymy się razem z Tobą.
Proponuję wznieść toast za wyniki Alman. No to siup!
Notariusz chyba dał ciała, kasa za testament nie była wielka, nie pamiętam, ale przy innych opłatach to grosze. I dlatego mam nadzieję, że będę 1sza w kolejce do zejścia i ominą mnie ewentualne roszczenia rodzinne. Niech martwią się ci, co zostają.
Witam czwartkowo Pada, mgła, mżawka, wilgoć i 9 stopni. Czyżby nadchodziła wiosna? Wczoraj w planach były lody, duuuża porcja lodów. Owszem były, ale na jednej, małej porcji się skończyło. Jakoś odeszła mi chęć w trakcje jedzenia. Dziwne No jak nie ja Wieczorem dopadło mnie takie zmęczenie, że spałam już przed 22-gą. Hm...a tyle miałam planów na wieczór Czasu zabrakło. Dziś chcę umówić się do fryzjera. Może znajdzie dla mnie czas, bo podrosły już dość mocno i przy tej pogodzie lipnie się unoszą. Raczej klapią A jak tam Wasze dzisiejsze plany? Dobrego dnia
Witam. Cieszę się, że choć pośrednio dałam Wam troszkę powodu do radości i cieszycie się razem za mną. Dziękuję Wam za to, bo zawsze to jak więcej radości to lepiej ją widać, a w dzisiejszych czasach każda cząstka radości i każdy powód do jej ogłoszenia jest dobry. U mnie pogoda iście wiosenna, ciepło, choć słoneczka nie ma. Tylko czekać, jak wiosna "buchnie majem".
Ekkore, była zmiana przepisów w zakresie prawa spadkowego w maju 2023r. Nie jestem prawnikiem, choć dużo w czasie pobieranych nauk oraz w czasie pracy zawodowej miałam też do czynienia z prawem, choć raczej od strony gospodarczej. Nie wiem o co dokładnie chodzi w Waszym przypadku, kto i co komu zapisał, ale prawo do zachowku jest istotne i właśnie te zmiany z maja ub,r. też mówią na ten temat. Jednak nie rozumiem dlaczego sąd ma coś w temacie, bo moim zdaniem zachowek jest prawem, a skoro mąż nie upomina się i nie żąda by z tego prawa skorzystać, to.... Ale jest też chyba coś takiego, że w przypadku spadku nie można się go pozbyć /sprzedać/ przed upływem chyba 5 lat... może to tu coś ... Myślę, że ktoś z rodziny powinien pogadać w temacie z prawnikiem.
Smosiu, kupujesz nasiona a ja... ja działkę dałam pod opiekę synowi, co z tego wyniknie nie wiem, ale na razie nie planuję się tam mu "wcinać"... zobaczymy. Pomidory jednak należy wysiewać na początku marca, tak 2 m-ce przed terminem sadzenia.
Alman masz rację, zmiany istotne wprowadzili, ale syn nadal ma prawo do zachowku, chyba że został pozbawiony prawa do niego - wydziedziczenie z powodu ... można to załatwić udowadniając, że np. nie opiekował się rodzicami.
Ogólnie to jest tak ustawione prawo, by bez radcy prawnego lub nawet prawnika nie połapać się w nim Jeśli dziecko nie chce zachowku to nawet łatwiej, zrzeka się i po sprawie. Tylko czas i pieniądze uciekają bo w sądzie to już wszystko znacznie dłużej trwa niż np. u notariusza.
Tak, ma prawo zawsze do zachowku, ale... ma prawo, czyli może się upomnieć, a tu chyba takiej sytuacji nie ma...? ale nie będę się mądrzyć, nie jestem prawnikiem a ekonomistą hihihi
Dobry czwartek Alman z nasionami mam tak, jak ze słodyczami - nie mogę opanować odruchu kupowania. Podbiorę z każdej torebki po trochę, reszta w torebkach pójdzie do rodzinki i znajomych. Od nich dostaję później pigwę lub jaja albo dobre słowo i wszyscy zadowolenia /bo gdy dobro i radość dzielimy to je mnożymy" jak pisałaś/. Dzisiaj muszę obrobić dom i pranie, później pomyślę o gotowaniu. Chyba wołowinę uduszę bo mam nową przyprawę do niej, wczoraj odebrałam z paczkomatu, poza tym czas na to mięsko by za bardzo nie 'dojrzało. Kupiłam też suszony czosnek niedźwiedzi, bardzo ładnie pachnie, smakuje a nawet wygląda, ukraiński, pakowany tutaj po 200g, więc cena baardzo atrakcyjna. Jeśli ktoś ciekawy, to na privee podam namiary na e-sklep.
Wczoraj uświęciliśmy ciastami owocowymi nasze Walentynki, ja dorzuciłam kawiarkę /oby nam podpasowała/ i było miło. Teraz czas na mnie bo zwierzarnia czeka na moje łapki, bałagan muszę ogarnąć by mogły znowu nabrudzić.
Czosnek niedźwiedzi suszony kupuję od dawna i używam, z tym, że zawsze kupowałam na wagę, teraz córka mi kupiła zapaczkowany, tylko nie patrzyłam skąd ci on, pewnie też ukraiński jak piszesz, po prostu przesypałam do pojemnika. Jest piękny, zielony, ładniej wygląda niż poprzednio... a to ci dopiero, zapewne od sąsiadów. A z tym napisaniem czy pokazaniem tutaj to nie przesadzaj...
Nie chcę zadymy i tyle, ja lubię spokój Kupowałam na allegro, czosnek akurat to boswena nam przysłała, przyprawa chyba od 'malinowa, oddzielnie przysłali a ja pomieszałam wszystko jak rozpakowałam.
I utknelismy w ciemnej uliczce. Jest odrzucenie spadku i zrzeczenie się spadku. Odrzucić spadek, także ustawowy możesz do 6 miesięcy od momentu, gdy dowiedziałeś się o śmierci, czyli zazwyczaj w dniu pogrzebu, chyba, że ktoś poszukiwał i nic nie wiedziałeś. Wtedy Twój udział w spadku przechodzi na rodzinę (niebezpieczne, gdy zostały długi). Zrzec możesz się za życia spadkodawcy, podpisując umowę u notariusza, wtedy ucina się dalsze dziedziczenie. Posiadając dom np, przepisując na jedno z dzieci powinno się z pozostałymi podpisać umowę zrzeczenia, bo inaczej mają prawo do zachowku. Jak sprzedajesz mieszkanie, to wtedy dysponujesz swoją własnością. Prościej sprzedać i dać pieniądze w darowiznie. Bo wtedy nie ma podatku, jak się zgłos do urzędu skarbowego. Od nieruchomości już od 10 tysięcy coś tam.
Testament jest mało ważny. Zawsze przysługuje dziedziczenie ustawowe. I żeby nie dziedziczyć powinno się napisać oświadczenie, że zrzeka się spłaty zachowku. Na podjęcie decyzji jest 5 lat od śmierci spadkodawcy. Dlatego sąd odrzucił.
Czyli, aby nie było tego wszystkiego, w momencie podpisywania wzajemnego testamentu przez tesciow, mąż powinien napisać to oświadczenie. Tyle, że nikt wtedy nie myślał, że życie napisze taki scenariusz. Mieszkanie miało być męża. Teraz oboje są współwłaścicielami. Co można odwrócić, pisząc oświadczenie. Ale to dopiero jak będziemy w Polsce.
Jeszcze nie wiemy co z podatkiem od sprzedaży przed upływem 5 lat części, która przysługuje mężowi w ramach zachowku, bo ona na teścia by przeszła jako nowa.
Dopisano 2024-2-15 14:12:36:
W naszym przypadku jest tak. Teściowie chcieli zrobić darowiznę na męża. Ale jak się okazało ile to kosztuje wycofali się. On i tak jeden do spadku. No i problemy z załatwieniem czegokolwiek, gdy właściciel za oceanem. Zostało po staremu, z tym testamentem.
Nikt nie przypuszczał, że teść tak się posypie po śmierci żony. Ale mieszkanie chcieliśmy trzymać w razie, gdyby nie było nas stać. Żeby miał gdzie wrócić. Większa część tego co zarabiam, pracując po 12 godzin dziennie idzie na teścia. Trudno, tak trzeba, to tata. No i żeby potem nam się jakoś zwróciło co płacimy teraz, żeby nasza córka nie była w sytuacji jak my teraz. Żeby mieć jakieś zabezpieczenie, gdyby przyszło nam tak długo żyć. Gdy teść, nabuntowany przez rodzinę (po ci Ci to mieszkanie, stoi puste, Ty tam nie wrócisz już itp, itd), oświadczył, że jednak sprzedaje, pomimo sprzeciwu najpierw, stwierdziliśmy, że odłożymy sobie tutaj to co płacimy na niego (wynajem plus opiekunka). Odpadną nam sprawy spadkowo sprzedażowe, które zajmują mnóstwo czasu. No i teraz wyszło, że nie może sprzedać.
Teść ma małą emeryturę, ale nie aż tak. Nigdy nie musieli oszczędzać (oszczędzali z nawyku, a nie z rezygnacji z powodu braku środków). Część z tego zabiera mu jego mieszkanie. Ale musi mu starczyć, my nie mamy więcej, choćby nie wiem co. Jak sprzeda mieszkanie rodzina, która się nim tam opiekuje (nadzoruje opiekę, odwiedza itp) wyciągnie pieniądze szybko. Jak po śmierci teściowej, oszczędności życia poszły w 9 miesięcy. Teraz mają limit, muszą się zmieścić w budżecie. A jak pieniądze by się skończyły, teść wróci na nasze utrzymanie, rezygnacja z wysokiego standardu będzie bolała. I nie będzie miał gdzie pójść, bo mieszkania nie będzie już.
Może to odrzucenie testamentu przez sąd to jednak jakiś znak, ostrzeżenie. W każdym razie na razie zostaje jak jest.
Może, gdy był z rodziną czy opiekunką w sądzie, sprawiał wrażenie zagubionego, może to wyglądało jak zgraja czyhająca na prawa jedynego spadkobiercy, może dlatego sąd zabezpieczył prawo syna. Nie mamy pojęcia..
Zostawiamy sprawy własnemu biegowi. Wszystko w życiu ma swój cel, choć najpierw wygląda na przeciwność, z perpektywy czasu jest czymś dobrym. Co ma być to będzie.
Jeżeli nie ma udokumentowanych przesłanek, to też nie tak hop siup.
Zostawić sprawy własnemu biegowi, bez testamentu, każdy dostanie po równo. A jak się chce kogoś faworyzować, dać darowiznę pieniężną (sprzedać), bo bez podatku.
Jeszcze można dać mieszkanie za opiekę, to wtedy jest wyłączone ze spadku. Tak ma mąż siostry, za opiekę nad dziadkiem. Kolejka do zachowku była spora, ale jakoś udało się. Wiem, że jakiś czas żyli w strachu, że stracą mieszkanie.
Może wyjdzie na dobre, może jak często bywa zyskają spryciarze, znajomi czy krewni. Też uważam, że nic na siłę nie warto organizować, załatwiać. Jak nie ma dobrego wyjścia, to poczekać. Na odległość trudno dogadywać sprawy, starsi ludzie mają skłonność do ulegania podszeptom /u nas to przerabialiśmy wielokrotnie/, nie zawsze dobrym dla nich. Powodzenia :)
Skończyłam wczoraj pracę wcześnie, mąż też wrócił w podobnym czasie. Chyba bierze go coś, bo dlatego wrócił, tak źle się czuł. Ale w domu mu przeszło jakoś. I po kościele znowu go wzięło. Jakby wirus go nadgryzal, ale organizm ciągle się bronił. Byliśmy w kościele, zostaliśmy naznaczeni krzyżem. U nas nie sypie się głów popiołem, tylko robi z tego paste i kreśli znak krzyża.
Jak to mówią, jak coś się psuje to stadami. Zmywarka nam bunt podnosi. Ale to już od roku. Nie chce się włączyć, wyłącza na początku cyklu, robi dyskotekę na wyświetlaczu. Teraz doszło buczenie. Mąż ją diagnozuje (przez aplikację w telefonie), wszystko jest jak trzeba. I poprzednio ta diagnoza pozwalała na pół roku, może więcej pracy. Teraz martwi mnie buczenie. Idziemy pooglądać nowe w sobotę. W innym miejscu jest super promocja, łącznie z instalacją, kablami potrzebnymi i zabraniem starej - do końca lutego. Normalnie za to wszystko jest opłata. Ale nie mają stacjonarnie, tylko z dostawą do domu. Nie zobaczę co kupuję. Niestety ma koszyk od góry na sztućce, trzecia półka, co mi się nie podoba, bo mi kieliszki nie wejdą. Muszę pooglądać na żywo. A może przymierzanie się do wymiany zadziała, jak zaklęcie. Jak z czajnikiem, który już parę lat stoi w pudełku, jak kupiony.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Wczoraj podcięłam włosy i wieczorem rozprawiłam się z odrostami więc dziś jestem trochę młodsza Za oknem piękna pogoda. No normalnie jakby było przedwiośnie. Zapowiada się piękny dzień z 14 stopniami gdy będę wychodzić z pracy. Wczoraj idąc przez park widziałam, że już pojawiły się przebiśniegi i jeszcze takie śliczne, żółte kwiatki co nie wiem jak się nazywają (kaczeńce?) A jak pięknie teraz śpiewają ptaki, ech! Po pracy zrobię zakupy. Co by tutaj...? Może jakieś ryby...? Tak - ryba to dobry pomysł. Do tego kiszona kapusta na surówkę. Nie wiem ile zakupów robić, bo póki co Połówek na Podlasiu i chyba wróci w sobotę wieczorem a w niedziele w południe już wyjeżdża, bo czas do pracy. Mam teraz trochę takiego małego zamieszania ale to w sumie drobiazg. Coś się wymyśli
A póki co praca czeka więc...herbata i miłego dnia
Skasowało mi wpis, więc jeszcze raz. Smakosiu, zapewne nie kaczeniec, nie ta pora i nie park raczej gdy chodzi o kaczeńce. Może to jaskier wiosenny, mam na działce, tworzy piękne złocisto-żółte dywany, sam się rozsiewa. Zdjęcie się nie wstawia, ale kliknij na tą nazwę na końcu.
Jaskier wiosenny – ziarnopłonOpublikowany przez Almanka
Bylina. Pięknie kwitnąca wiosną roślina okrywowa, bardzo dekoracyjna. Daje mocny akcent w ogrodzie, bowiem jego kwiaty złocisto-żółte usłane na żywo zielonym dywanie z pięknych liści, błyszczą pięknie w wiosennym słońcu. Po przekwitnięciu liście zanikają. Rozrasta się bardzo szybko.
Masz rację, Smakosiu, zapomniałam o ewentualnym ranniku, zawsze kwitł szybko u sąsiada, a na tego mojego jaskra to jednak jeszcze za szybko by było. A rannik piękny. Ze Szczecina to jeszcze pamiętam taką aleję wysadzoną magnoliami, nie pamiętam już, może to była al. Niepodległości? a może zmyślam, ale wzdłuż rosły magnolie obsypane kwieciem.
Dobry piąteczek i piękny, słoneczny, ma być cieplutki. To czas na spacery i drobne przycinki w ogrodzie. 1sze cięcia zaliczone, magnolkom dzikie odrosty wycięłam.
Obiad będzie rybny, sałatka słoiczkowa a deser w tabliczce, gorzkiej najlepiej. Przyprawa wołowa wczoraj testowana, jest ok, smaczna, nie za słona, aromatyczna.
Mój czosnek ozimy wschodzi, potem wyjdzie cebulka czerwona, jeśli przetrwała mrozy i szkodniki. Mam nadzieję, że jednak trochę ocalało i będę miała szczypior a potem dorodną cebulę.
Teraz porządki kocie odwalę, potem pranie zwierzakowe i nasze a na koniec potańczę z mopem. Dzień zleci a wieczorem może znajdę coś ciekawego do oglądania. Miłego dnia Wszystkim
Witam. U mnie też słoneczko świeci i wiosna jak nic. Zrobiłam ciasto na pierogi i odpoczywa, będą dziś pierogi, ale na zupę pomysłu brak. Muszę jednak coś wykombinować, bo moja połowa bez zupy nie będzie. Poza tym wszystko po staremu. Trzymajcie się zdrowo.
Hej, hej w piątek. Mam niespodziewane wolne. Jak ja tego nie cierpię. Ciągle nie rozumiem postępowania moich pracodawców. Gdyby nie to, że płacą mi dobrze, potrzebujemy tych pieniędzy bardzo, to rzuciłabym beretem o ziemię. Ale z racji, że straciłam serce do pracy, robię tylko to co do mnie należy, po włosku. Drobiazgi, których nie zauważali a ogarniały ich życie, mnie od tego korona z głowy nie spadła, czas szybciej leciał, wychodzą z użycia. Nie warto, odpocznę w pracy, nazywa się to pilnowaniem malucha.
A odnośnie malucha. W środę wieczór otworzył piekarnik i wsadził swój kubeczek z krakersami (strong man). Nie sprawdzili rozgrzewając, dopiero smród w domu... Taki to rozumek.
Witam. Dziś pracowita sobota, bo zajęcia kuchenne, a jakoś ostatnio za nimi nie przepadam. Ale jak trzeba to trzeba. Dziś muszę ugotować zupę, na drugie mam pierogi z mięsem z porosołowym z dodatkiem kilku pomidorków suszonych i.... czosnku niedźwiedziego. Poza tym będę piekła sernik bo ser stoi w lodówce i prosi by go użyć oraz chleb na maślance. Przygotuję też jakieś mięso na jutro, w planie roladki z karkówki nadziane pieczarkami na podłożu z sera żółtego. Ogrom pracy, a siły już nie te. Ale dam radę. Trzymajcie się zdrowo.
...i w Dzień Kota Moje gdzieś uciekły, pewnie przyjdą jak zgłodnieją
Wczoraj byłam u stomatologa, niestety leczenie kanałowe. Cóż trzeba trochę poświęcić na chodzenie i tyle ,bo co zrobić. Dziś wstałam z bólem gardła, musiałam chyba się przeziębić, bo byłam zbyt ciepło ubrana na wczorajsze warunki. Zgrzałam się i klops. Zaraz będę płukała gardło solą,w nadziei ,że mi przejdzie. Poza tym biorę się dziś za gotowanie kwaśnicy. Mam nadzieję odtworzyć taką ,jaką jadłam tydzień temu w Częstochowie. W ogóle ostatnio jadłabym tylko kiszonki i kwaszonki. Cieszę się,że rodzinka też.
A teraz najwyższy czas na małą czarną? Napijecie się ze mną? W kominku ogień się żarzy ,jest bardzo przyjemnie
Doberek Kochane sierściuszki dzisiaj mają święto, jak każdego dnia bo to mistrzowie urabiania wszystkich i owijania nas wokół pazurków. Nasze wyjątkowo grzeczne i spokojne dzisiaj, pogoda deszczowa i smętna więc sprzyja drzemce i zadumie. Obiad w planach, może i drożdżówka róża wreszcie? Ja zakichana aż mnie łzy zalewają, ale obowiązki nie dają polegiwać za długo. Ogarniam pilne sprawy, zbieram pliki do rozliczenia pit, rachunki też czekają. Sobota zleci, 2ga kawa i dalej wiooo. Trzymajcie się
Witam sobotnio Wpadłam tylko żeby się przywitać, bo dziś mam "zabiegany" dzień. Połówek jutro w południe wyjeżdża więc teraz jest 100 rzeczy do zrobienia i zakupy i pieczenie itd. Szybka kawa i zmykam. Dobrego dnia
Hej, hej w sobotę. Trzeba będzie nasze koty poczęstować smaczkami, do puzzli oraz coś na ząb bez zabawy, od ręki.
Przynoszę Wam ciasto. Wariacja na temat tiramisu, w wersji low carb. Całkiem fajna wyszła, muszę zrobić też z żółtkami (ubijam na parze), tym razem zapomniałam kupić wczoraj niwego zapasu jajek, pierwotnie miałam więcej planów z wykorzystaniem jajek, ale się rozmyły, a sobota to mezowskiego sadzone, nie chciałam mu odbierać radości. Może i nawet bym to zrobiła, ale pierwszy z brzegu przepis, który otworzył mi się przez omskniecie palucha, był akurat na mascarpone i bitą śmietanę, to skorzystałam.
Komuś matematyka szwankuje. Kupując philadelpie przed Bożym Narodzeniem, nie wiem jak policzyłam zapotrzebowanie, bo pomimo używania w sporej ilości, ciągle mam spory zapas. To i wczorajsze działanie w kierunku utylizacji. A jeszcze część w zamrażalniku, będzie na jakiś sernik pieczony. Częstujcie się. Kawę, herbatę zapodam na życzenie.
Dopadło mnie przeziębienie. Wczoraj rano wstałam z zawalonym gardłem od kataru. Potem się rozeszło, myślałam, że alergia od kotów. W południe siedziałam w garażu z mokrą głową, rozmawiałam z koleżanką, bo mąż miał telco w pracy i zagluszalam mu gadanie. Po południu zaczęło się lać z nosa. I dopiero wtedy pomyślałam, że przecież on mógł iść do sypialni i zamknąć drzwi. Ale to już musztarda po obiedzie. Równie dobrze może być tak, że brało mnie już od jakiegoś czasu, bo zatoki bolały piekielnie i wczoraj rano zaczęło wszystko schodzić. Bo chora się nie czuję. Zobaczymy, trzeba przetrwać i tyle.
Witam niedzielnie. Kawa zaparzona, herbata też. Przynoszę Wam sernik do kawy i chleb na śniadanie /pszenny na maślance/. Ja poczęstuję się serniczkiem Ekkore, bo apetycznie wygląda i takiego jeszcze nie jadłam. U mnie słońca brak, temperatura ok. 4-5 st. ale nie pada. Dziś będzie taka leniwa niedziela, bo obiad wczoraj trochę przygotowałam, dziś tylko dokończyć, dosmaczyć i zajadać.
Mnie się myśli upiec gryczany. Znaczy mieszany, bo nawet tylko z przewagą mąki gryczanej, na talerzu zostają puzzle, strasznie się kruszy. Zobaczymy czy prędzej mi przejdzie, czy dokupię mąki pszenne (razową i chlebową). Mam ochotę zrobić smalec ze skwarkami, mam jeszcze trochę słoniny. Tego to mało. A do reszty dodać darowane mięso bbq. I taka mięsna konserwa do smarowania by się zrobiła. Pasowałyby do tego chleba.
Alman ja też wcześniej takiego ciasta nie jadłam, takie mi się wymyśliło, hehehe. Zapisałam, bo za miesiąc, dwa kompletnie bym nie pamiętała. Zrobię jeszcze kiedyś inną wersję, na innym spodzie - będzie bardziej sucha, a przez to nada się do nasączania bardziej.
U mnie domowy dzień dzisiaj, zobaczę czy pójdę do kościoła. Na razie tony chusteczek mówią, że nie, nie będę sprzedawać wirusa dalej. Bo w moim przypadku paczka byłaby mało, musiałabym brać pudełko. Ale zobaczymy.
Dziś na obiad barszcz czerwony z fasolą. Nie mam dużej, będzie z małą, bo muszę zużyć. To była jedna z ulubionych zup wakacyjnych. U mnie w domu nie było, tata nie jadł buraków, ale każde wakacje u babci na wsi. Takie ciepłe wspomnienie.
Przy okazji, wyciągając paczki z fasolą i suszonymi paprykami, znalazłam pudełko cebulki prażonej. Ważne do 2015 roku. Jak ono się tam uchowało? Fakt, że szafka narożna, górna półka, za winklem, ale żeby prawie 10 lat... Zasili kompost, hehehe
Smalczyk powiadasz? a wiesz, że ja ostatnio już drugi raz zrobiłam smalec... bo skoro mam cholesterol poniżej normy, to chyba mogę jeść bezkarnie. Pierwszy zrobiłam ze słoniny, z cebulką i jabłkiem... był pyszny i wyżarłam prawie sama z chlebem z własnego wypieku. Teraz zrobiłam znowu, połączyłam z kiełbasą, ale chyba przesadziłam z ilością kiełbasy, bo dałam 1:1 ze słoniną i jest za bardzo suchy, do tego kiełbasę dałam od początku, widzę, że trzeba ją dać pod sam koniec. No i usprawniłam sobie pracę - słoniny nie kroję w kosteczkę, ;lecz przepuszczam wszystko przez maszynkę na takich bardzo grubych oczkach /one chyba są przeznaczone do mielenia mięsa na kiełbasę/.
Ja od dawna nie kroiłam, tylko mieliłam na grubych oczkach. Nie robię za często, bo nie ma słoniny w sklepach - tylko solona, a to smakuje paskudnie, musiałabym jechać do ubojni. A dwa - ja bym zjadła kromkę, dwie, a to nigdy mało nie wyjdzie (bo szkoda stać), potem męczę na siłę. Ale coraz bardziej mi się chce. Do tego nie pasuje mi mój chleb, to musi być razowy i już. Do bułki smalec nie pasuje.
Na za niski dobry cholesterol powinnaś pić tran, ewentualnie łykać tabletki. Na stałe. Bo nadmiar tłuszczu zwierzęcego może przynieść więcej szkody niż pożytku- podniesie zły cholesterol oraz wpłynie na trojglicerydy. Oczywiście każdy ma inny poziom pojęcia nadmiar. No i jak to mówią dawka czyni trucizne.
Mój mąż ma za niski dobry cholesterol, łyka tabletki. Po pół roku jeszcze ciut mu brakuje do minimalnego poziomu, ale lekarz już mu powiedział, że może być. Skończy butelkę i zobaczymy czy trzeba kupić następną, czy może wystarczy mu. A te tabletki to kapsułki rozmiar po zbóju, z gatunku co to zawsze stają w poprzek.
Witam poniedziałkowo Dzień się zaczął intensywnie. W pracy mam spory ruch. Za oknem deszczowo, ale powiem Wam, że ja już czuję wiosnę. Nawet zauważyłam, że w miejscu, gdzie dochodzi słońce krzewy forsycji puściły małe pączki. Jeszcze trochę, jeszcze trochę... A ptaki jak pięknie śpiewają! Wiosno wołamy Cię! Dobrego dnia
Weekend zleciał jak z pejcza. W ogóle jeszcze trochę i koniec lutego. I coś mi się zdaje ,że klucze na marzec odbiera Smakosia, czy tak? Tak czy siak ,jeszcze trochę czasu jest. U mnie nic nowego ,poza tym,że wiosna choć jeszcze może zaskoczyć śniegiem jak to już nie raz bywało. W koło domostwa sporo pracy jak to zwykle bywa. Sporo rzeczy do wyrzucenia,np stara kanapa.
Ponadto dzień jak co dzień. Na obiad dziś u mnie Kotlety Curry z ziemniakami i surówką. Na deser budyń czekoladowy. A teraz herbata z miodem i cytryną. Zapraszam
Ja też stawiam na Smakosie. I jak nie zarezerwowany, to mogę wziąć kwiecień, bo to mój urodzinowy miesiąc. A jak już ktoś był chętny, może być każdy inny, tak naprawdę nie ma znaczenia.
Hej, heej Nareszcie chwilka na spokojne poczytanie i wpisy - ja wracam do formy po wirusie, na szczęście bez gorączki, ale tak mnie wymęczył. Zabrał mi też apetyt, eM już lekko wkurzony bo przez to i on mniej je Na zdrowie nam to wyjdzie jak schudniemy, byle nie opaść z sił. Dzisiaj w planach coś z wołowiny, może ją zmielę i usmażę, dodam fasolkę z puszki i wkruszę makaron z soczewicy dla zagęszczenia. Teraz tylko pranie rozwieszę i do kuchni marsz bo woły nasze trzeba długo obrabiać by nie 'trzaskały w zębach. Takie smaczne fotki wklejacie, że od samego patrzenia już jestem syta
Witam wtorkowo Pada, pada, pada... No dawno nie było deszczu OK, ponoć dobrze, że pada więc nie będę narzekać Ptaki dzisiaj, mimo dużych kropli świergoliły tak radośnie, że aż zaczęłam się do siebie uśmiechać. Wczoraj miałam ciężki dzień. W pracy było tak nerwowo, że ledwo szło to ogarnąć. Trzymałam emocje na wodzy, ale jak wyszłam, to byłam bardzo zmęczona. Oby dziś było lepiej. Po pracy odwiedzę rodziców i do domu przyjadę dopiero wieczorem. Ten dzień zleci szybko.
Jeśli chodzi o nowe otwarcie kawiarenki , to oczywiście będę marcową gosposią - smakosią
Póki co tyle. Zostawiam herbatę z cytryna i sokiem. Częstujcie się
Dobry wtorek Ciepło i sucho, nawet chwilkami słonko widać czyli wiosna blisko. Ta w przyrodzie, bo kalendarzowa to za miesiąc chyba. Ja dumna jak pawica bo moje oziminy pięknie wschodzą, a sadziłam późno i tak trochę na luzie, nie starałam się, tylko czosnek okryłam lekko liśćmi i matą. Dzisiaj obiad chyba bezmięsny?? jaki nie wiem, ale stawiam na rybę.
Teraz nochalek pięknej Lu mnie trąca i ręka mi skacze jak marionetce/kukiełce czyli spacerku czas. Pa ;))
Witajcie wtorkowo. Dziś nie spałam w nocy i teraz chodzę jak przydymiona. Do tego deszcz pada. Trawniki są tak zielone, jakby zimy nie było w ogóle. Co za czasy. Chyba jednak wiosna będzie szybciej w tym roku, zresztą Wielkanoc też jest szybciej, co podobno też świadczy o terminie wiosny. A poza tym... wszystko toczy się po staremu. Miłego dzionka.
Wcześniejsza Wielkanoc o niczym nie świadczy. Jak moja córka się rodziła 30 marca to była zima. Wielkanoc była w pierwszych dniach kwietnia. Byłam na patologii, mąż zapomniał butów, wychodziłam ze szpitala w kapciach, po śniegu. Przeziębiłam się, następnego dnia wróciłam na porodówkę. Na Wielkanoc było zimno wtedy.
Mówi się, że wyjątek potwierdza regułę... pamiętam, tak mówiła moja Babcia, że jak Wielkanoc szybko to i wiosna szybko, ale teraz wszystko stoi na głowie, więc faktycznie nie wiadomo.
Witam wtorkowo. Ja dalej pociągająca, ale przeczyściłam zatoki, głowa już tak nie boli, jak w zeszłym tygodniu, a pogoda taka sama. Nos mam ciągle zatkany, plukanie długo mi zajmuje. Ale daje efekty. Trzeba przez to przejść. I tyle.
Dzisiaj rozmawiałam z koleżanką, która pracuje w biurze, dla którego najczęściej pilotowałam. I znowu mi się zatęskniło. Ale praca tutaj mało realna w tej dziedzinie. Także powymyślam sobie trochę planów, aż mi przejdzie, jak zazwyczaj.
Witam środowo Wczoraj "padłam" o godz. 20.45 Wróciłam od rodziców wieczorem, szybko się wymyłam, zrobiłam sobie herbatę i wskoczyłam pod kołdrę z myślą, że może coś poczytam. No i to by było na tyle. Herbata nieruszona a ja zasnęłam w przeciągu jednej minuty. Wszystko przez to moje wczesne wstawanie. No ale jeszcze trochę, jeszcze trochę i weekend Jak ja na to czekam Dziś udało mi się czmychnąć rano bez rozkładania parasola. Weszłam do biura i zaczęło ostro padać. Każdego rana zachwycam się śpiewem ptaków. Jest tak pięknie kiedy świergolą. To mi daje tyle radości, że aż sama jestem tym zaskoczona. To pewnie dlatego, że budzi się w człowieku wiosenna energia Dziś zrobię małe zakupy a potem prędko do domu nadrabiać zaległości. Obiad, obiad...co na obiad? Hm...wiecie co, chyba zwyczajnie zjem jajecznicę z cebulą i już Dobrego dnia
Wpadam na chwilę by się przywitać ,bo ostatnio nie mam na nic czasu. Ciągle coś, jak nie lekarz, to urzędowe sprawy. Ciągle o coś się czepiają w gminie ,jak nie o przyłączenie do kanalizacji to o kompostownik. Zupełnie tego nie pojmuję. Nieczystości regularnie wywozi szambiarka, kompostujemy jak zwykle, regularnie uiszczamy opłaty za podatki, wywóz śmieci a im ciągle coś nie pasuje. A jak grad wielkości kul tenisowych zbombardował nam dach, to nie dali ani grosza, by wspomóc. Ech ,szkoda słów, lepiej się napić dobrej kawki
Witajcie środowo. U mnie dziś piękna pogoda, nie pada, słoneczko lekko przyświeca, w sam raz na wyjście w sprawach ważnych. Ja, podobnie jak Smakosia, nie mam ani pomysłu, ani ochoty nawet na jakieś jedzenie. Chyba poprzestanę na ziemniakach z maślanką. Lubicie maślankę? ja bardzo lubię, ale tą z naszej mleczarni czyli z Trzebowniska /teraz to też Mlekowita/. Tylko niech Smosia nie krzyczy na mnie, że coś reklamuję. Nie, po prostu mówię co ja lubię, zresztą chyba i tak w Waszych rejonach takiej nie ma, bo jest inna. Nurtuje mnie Smakosia i to Jej wczesne wstawanie. Smakosiu, dlaczego tak wcześnie wstajesz? czy masz aż tak daleko do pracy? czy może chodzisz na godz. 5-6? przepraszam, ale już wiele razy chciałam Ci zadać to pytanie, gdy czytałam jak szybko wstajesz do pracy. Jednak emerytura to dobra rzecz. Wstaję koło 8-mej, choć dużą część nocy mam nieprzespaną. A w ogóle to wiosnę czuć już na dobre. I to jest super wiadomość. Pozdrawiam i miłego dzionka życzę.
Nie pisnę nawet słowa, jak ta myszka albo nornica raczej Nie, nie ma u nas maślanki jak piszesz. Ja mam smaki kefirowe, kupuję 6ciopaki i na tydzień mam - akurat aldikowy mi pasuje: krasnystaw. Nie wiem czym różni się od maślanki, ma smak lekko słodkawy, łagodny, tylko tłuszczu mniej, chyba bo nie sprawdzałam. U nas zakupy są odwalane tak szybko, że na szczegóły czasu mi brak. Pozdrawiam kefirowo i życzę smacznej maślanki obiadowej
Maślanka to pozostałości z robienia masła. A kefir to produkt fermentacyjny. Zdrowszy kefir, teoretycznie. Ja raz kupiłam tutaj, w zeszłym roku ba środę popielcową. Wcześniej zawsze był smakowy, pierwszy raz trafiłam naturalny. Dawno nie jadłam ziemniaków za karę, to był prawdziwy post. Tak kwaśne było. Może dlatego najczęściej jest owocowy, żeby go posłodzić? Z Polski nie kojarzył mi się aż tak. Używany zamiennie ze zsiadłym mlekiem, co akurat miałam. W Stanach przeszłam na maślankę- z braku laku. Może przez te lata smak się zmienił, przestawiony na łagodną maślankę. A może polskie są łagodniejsze. Pamiętam, jak trochę czasu mi zajęło przestawienie z polskiego jogurtu greckiego, tutajszy jest kwasniejszy, czyli bliższy oryginałowi. Kefir też gdzieś z okolic bałkańskich, też oryginalny może być kwasniejszy.
A ja doskonale rozumiem Smakosie. Żeby mieć czas. Do pracy idę na 6.30, wstaję o 4. Wychodzę 6.10. Żeby mieć czas na brak pośpiechu, spokojną kawę, śniadanie, ogarnięcie zlewu. Jak mi powiedzą, że mam na 7.30 to i tak wstaję tak samo. Dopiero od 8 przestawiam budzik.
Oooo to to to - w tym aspekcie jesteśmy bardzo do siebie podobne. Nie spóźniam się do pracy, bo wychodzę ze sporym zapasem żeby się nie stresować i mieć czas na herbatę i śniadanie.
Ja też tak mam. Ze wszystkim. Nawet na autobus wychodziłam o wiele wcześniej. Wolałam poczekać ,niż biec zdyszana jak moja sąsiadka na przystanek. Lubię wcześnie wstać, na spokojnie sobie porobić, z niczym nie spieszyć, choć czas często bywa nieubłagany.
Często budzę się po 4-ej, bo gdzieś mi siedzi w głowie, że niedługo zadzwoni zegarek a on dzwoni o 5-ej Tyle, że jak się obudzę, to już wstaję, bo ten typ tak ma. W taki roboczy dzień nigdy nie układam się na drugi bok. Mam sporo energii i nie czuję zmęczenia. Jestem i zawsze byłam typowym, rannym ptaszkiem. Za to wieczorem "odpadam" pierwsza No a do pracy wychodzę o 6-ej.
Fajna środa Witajcie, u nas szaro i mokro, ciepło więc można wytrzymać. Czy emerytura mi służy? tak, bo nie gnam jak spłoszony i ślepy koń do pracy na 7mą pieszo lub 8mą z dojazdem prawie godzinnym. Nie mam krótkich nocy, przerywanych alarmami telefonicznymi lub budzikiem. Te noce zarwane przez zwierzaki mogę odespać I zawsze mam prawo dorobić by domową kasę załatać. Jak dorabiałam zleceniami mając etat, to byłam tą pazerną i złą Szkoda pisać, było wrednie i zawistnie, aż żal gardło ściska. Teraz luzik, nie ma nudy, nie ma pustki bo rodzinka i ogródek wypełniają czas aż do oporu Jest też sporo ciekawych stronek do wyoglądania, poczytania i nauki - WuŻet i podobne, są e-gazety i e-sklepy. Dni niby wolne, spokojne ale nie są nudne, leniwe czy zmarnowane. Cieszę się każdym kolejnym, jak długo sił mi starczy, środków nie braknie a los będzie sprzyjał.
Znowu będę miała wolne, dwa piątki pod rząd. Przyda mi się. Choć pomysł co-niani nie podoba mi się. Ale to nie moje dzieci, nie mam wpływu na pracodawcę i tak mi płaci za czas podstawowy czy pracuję czy nie, wolne odejdzie mi od nadgodzin. Szkoda mi tylko dzieciaków. Bo dla nich takie zmiany nie są dobre. O mnie nie mówiąc. Jak wrócę w poniedziałek pewnie będzie jak w ten - zmywarka nie rozpakowana, góra garów w zlewie, pranie zrobione w czwartek nieposkładane.
Za tydzień będziemy mieli gościa z Polski - męża kolega po fachu (chętnie gościmy każdego z Polski, nawet ledwie znajomego), nie wiemy jeszcze na ile i jakie plany. Albo pojedziemy gdzieś, wykorzystując moje wolne, albo ugościmy go w domu, wtedy dzień wędzenia zrobię, będzie pastrami. Dzisiaj pojadę po mięso.
Muszę też powędzić tradycyjne wędliny, bo lodówka zaczyna świecić pustkami, trzeba coś na święta mieć.
Witajcie czwartkowo... a co to, jeszcze śpicie? Ja to późno się kładę, w nocy mam przerywnik zawsze 2-3 godz. stąd rano lubię trochę podrzemać, ale już dawno wstałam. A Wy młodzieży co??? Dziś słoneczka już nie ma u mnie, ale nie pada i jest nawet ciepło. Za to jutro ma padać, pewnie przyjdzie od Was, z zachodu. Dziś na obiad gotuję kapuśniak z kapusty pekińskiej... pierwszy raz.... zobaczymy jaki wyjdzie. Robił ktoś z tej kapusty? Na drugie jeszcze nie wiem, może makaron z cukinią i suszonymi pomidorami, albo jajka w sosie koperkowym, zupełnie zapomniałam o takim daniu. Wczoraj córka poleciała służbowo do Rygi i niestety nie mogłam śledzić jak zwykle lotu, bo coś się na tej stronce pozmieniało i nie mogłam śledzić jak zwykle. Muszę zasięgnąć języka u swojego osobistego informatyka. A poza tym... zostawiam kawę i herbatę świeżo zaparzone i do usłyszenia.
Doberek Nie śpimy, ale co tu pisać?? Z nowinek: kawiarka wczoraj dowieziona i testowana, jest super - pyszna, aromatyczna kawusia, szybko i łatwo parzona a do tego na indukcji więc baardzo oszczędnie. Ekspres nasz był najpierw grzany, potem parzony i na koniec płukany, tak ze 3 - 4ry razy więcej energii i sił naszych żarł. Jak to warto czasami coś zmienić. Ten model ma 170ml, akurat dla nas. Mam upatrzony model o większej pojemności, na większą imprezę może kiedyś nam zafunduję /cena ciut słona bo duży i z miedzianym zbiornikiem na wodę/.
Z pekińskiej zup nie jadłam. Za surówkami z niej nie przepadam, ale jakby ją ugotować to kto wie, może i smaczna będzie.
Zaczyna padać na dobre, na szczęście rano było sucho i zdążyłam z porządkami, sypaniem karmy ptasiej i kociej, spacerkami psimi.
Obiad chyba mięsny, dodatki słoiczkowe a deser dla mnie ptysiowy, eM chyba kolejną kawę zaparzy bo smakuje mu jak nigdy wcześniej.
Nie śpimy, choć aura jakaś taka do spania. Właśnie wypiłam kawę ,żeby się trochę orzeźwić Nie robiłam kapuśniaku z pekińskiej ,ale przymierzam się do zrobienia duszonej. Czytałam już przepis ,podobno bardzo dobra. A jeśli chodzi o kapuśniak w ogóle, to u mnie tylko z kiszonej. Robiłam niegdyś tzw parzybrodę, ale dla nas jakaś taka nijaka, musi być na kwaśno. Jajka w sosie koperkowym kiedyś robiłam dość często z przepisu Ewy Wachowicz. Dobre były, może nawet jutro zrobię z ziemniaczkami. Tymczasem delektuję się galaretą z nóżek ,którą wczoraj zrobiłam. Tak za mną chodziła, że musiałam w końcu zrobić. Szkoda tylko ,że w naszym domu tylko ja jestem amatorką, a przecież to naturalna żelatyna dobra na kości.
Hej hej, w mój ostatni roboczy dzień na ten tydzień. Jutro na kawę do koleżanki. Pierwotnie chciałam wędzić sery, ale prognoza pokazała deszcz. No to w sobotę. A tu znowu z kropelkami. Popatrzę wieczorem, sera jeszcze nie mam, jutro miałam kupić, więc jeszcze czas do decydowania mam.
Wczoraj z pracy wyszłam po 14 godzinach, dzisiaj jakby mi kto piasku nasypał w oczy. Choć był wyjątkowo spokojny dzień. Jeszcze dzisiaj przetrwać i odpoczynek.
Pomylili mi w zamówieniu, zamiast dwóch sztuk przysłali jedną. Trochę naczekałam się w kolejce do chatu, potem sprawę załatwiłam w 5 minut. Nie przysłane, ok. Zwrot pieniędzy czy dosłać co brakuje. Dosłać, już szykuję zamówienie, jutro powinno być w drodze. Kupiłam ogromne ręczniki plażowe, do których podobno piasek się nie czepia. Online mieli zestaw dwóch sztuk, wychodziło taniej niż kupić w sklepie.
A poza tym nabyłam nową roombe. Nasza ma już 8 lat, do zakupu przymierzaliśmy się już dawno. Ale jakoś bez większego przekonania. No i wczoraj taka cena. To starszy model, ale nie potrzebuję cudów wianków. Był też nasz model, naprawdę tanio, ale się zmył bardzo szybko, jak patrzyłam to tylko napis sprzedane zobaczyłam.
Witam czwartkowo Poranek miałam trochę zajęty, bo kolega wpadł, potem koleżanka (wszyscy z tej samej pracy), ale jakoś tak zachciało im się porozmawiać i czas zleciał. Teraz chwila dla mnie Tak siedzę i dumam, bo robię plan urlopów i muszę podać swoją propozycję dni. Hm...niby wiem, ale jeszcze się waham Wczoraj poszłam do sklepu i...nie kupiłam nic konkretnego, bo postanowiłam "oczyścić" zamrażalnik. Zobaczyłam, że czekają pierogi, pizza, lasagne. Trochę słabo, bo to w zasadzie sama mąka No ale stopniowo trzeba zacząć wyjadać. Wróciłam z kalafiorem i selerem naciowym, bo mam na to smaka. Lubicie surówkę z selera? Macie jakieś ulubione kombinacje? Ja dodaję go głównie do miksowania z kefirem, twarogiem i pietruszką (ten koktajl na zbicie "złego" cholesterolu). Przyszło mi na myśl żeby uprażyć kawałki migdałów i zrobić z niego jakąś surówkę. Pogoda taka se - niby nie pada, ale...kto wie czy zaraz nie zacznie...? Dobrego dnia
Ja nie lubię smaku selera, toleruję, gdy nie czuję go. W zupie ok, w sałatce, gdy drobno pokrojony. Jak w całe plasterki, wygrzebię.
Robię sałatkę z jajkami, paluszkami krabowymi, kukurydzą i majonezem. Jedna z bardziej ulubionych męża, ja mogę zjeść. Króluje na naszych polskich rodzinnych spotkaniach, ja mając wybór nie jem wtedy, mąż się tylko nią zajada, hehehe.
Najlepszy seler to ten z zalewy octowej, słoiczkowy, czasami z ananasem. Ja go lubię, eM zjada bo musi. Lubię też świeży korzenny posiekać i podsmażyć, do tego orzechy lub żurawinka.
Seler to seler..... od razu pomyślałam o selerze bulwiastym i biegiem na Almankę, coby wstawić Ci linka na pyszny gulasz z selera.... i nagle olśnienie... toć Tobie chodzi o naciowy, wszak taki nabyłaś....ot, stara głowa...niby myśli, a jednak... A za selerem naciowym nie przepadam, mogę zjeść czasem, ale bez przesady, choć robiłam już z jego udziałem wiele surówek, jak też chyba ze dwie różne zupy.
A mój kapuśniak z pekinki bardzo mi smakował. I jaka oszczędność, Z górnej części była wcześniej surówka, a z dolnej... kapuśniaczek.
Piątek, piąteczek, piąteluniek Jupi! Nie dość, że koniec roboczego tygodnia, to jeszcze słońce za oknem. Chciałam napisać, że lepiej być nie może, ale...zawsze może Wreszcie widać trochę niebieskiego nad głową Zauważyłyście, że od dwóch dni (bo ja wtedy zobaczyłam różnicę) jest rano jaśniej? No normalnie rewelacja. Weszłam do pracy i wreszcie nie szłam po omacku, tylko zobaczyłam zarysy ścian a to już bardzo dużo. Myślę, że teraz każdego dnia będzie coraz jaśniej Jupi! Jupi! Dziś muszę pójść na pogrzeb. Zmarł sąsiad z tej samej klatki schodowej, gdzie mieszkają moi rodzice więc znałam go od dziecka. Co poradzić...smutek dla bliskich a On już jest wolny i szczęśliwy... Dla sąsiadów zostawił ładny ogródek pod balkonami. Na wiosnę zakwitną Jego kwiaty i krzewy.
Jaka pogoda u Was? Jakieś plany na weekend? Dobrego dnia
Witajcie, witajcie! U mnie słońca brak, nawet coś popaduje, nie widać ale słychać stukanie w parapet. Pogrzeb to smutna konieczność, ale tak trzeba. Ja noc miałam w połowie spaną, jako że córka wracała z podróży i samolot lądował u nas ok. g. 24, a jeszcze czekałam jak zwykle gdy dojedzie z lotniska do domu i da mi sms, że już i wszystko ok. Potem nie mogłam zasnąć i przewracałam się z boku na bok gdzieś do g. 3... ale wstałam za to koło 8.30... Smakosia biedaczka już dawno była w pracy. Zdaje się, że kiedy ja zasypiam wreszcie to Smakosia już wstaje. A poza tym... brak pomysłu na cokolwiek... na obiad dziś, jutro i w niedzielę, na ewentualny wypiek.... No piszcie co gotujecie, żeby jakaś podpowiedź może była.... Miłego dnia.
U mnie dziś placki ziemniaczane i wczorajszy kapuśniak. Mężowski zapowiedział, żebym nie żałowała ziemniaków ,ma być dużo ,bo jest wyjątkowo głodny Chciał jeszcze do placków gulasz ,ale z racji piątku musi się obejść. Wszak można jeden dzień poświęcić i nie jeść mięsa. ja to nawet mogłabym nie jeść wcale ,no może raz w tygodniu. Wypieków nie robię aż do samych świąt. Taki przynajmniej mam plan Ewentualne pofolgowanie zrobię na Dzień Kobiet, a ten już za 2 tygodnie
U mnie placki ziemniaczane jutro. Dla córki i męża ze śmietaną, dla mnie same, zjadane w trakcie smażenia. Takie smakują najlepiej. Przy stole to już nie to samo.
Dzisiaj sałatka z gruszką i serem pleśniowym.
A na niedzielę zupa soczewicowa z mlekiem kokosowym i pastą curry. Której pewnie nie posiadam, właśnie sobie uprzytomniłam. Ale zaraz znajdę przepis i składniki dodam luzem do garnka.
Piątek, wolne, hurraa... Za oknem deszcz puka wiosenny. Dzisiaj jadę odebrać zakupy, jaka ta opcja fajna, przywożą, pakują do bagażnika. Ile mniej biegania po sklepie.
Jutro wędzenie serów, będzie chłodno, to uda mi się utrzymać niską temperaturę, może nawet dam radę wędzić elektrycznie. Jak będzie pochmurnie, to powinno się udać. Słońce, nawet jak jest tylko 15 stopni, to daje wrażenie 20. A przynajmniej zacznę. Poza tym muszę zapeklowac mostki wołowe na pastrami. I ciągle nie mam mięsa na tradycyjne wędliny, ale to dopiero za miesiąc, trochę mniej, więc zdążę.
Śniadanie jak zawsze problemem, tyle pomysłów i nie wiadomo co wybrać. Pewnie stanie na jajkach i łososiu. Albo guacamole, bo też mam ochotę.
Mam odwrotny problem niż Alman, za dużo pomysłów, starych, nowych. Tyle bym zrobiła, tylko nie ma komu jeść. Bo z jedzenia to ja najbardziej lubię wymyślać i przygotowywać, żeby przekonać się, że moja wyobraźnia się nie myliła.
Doberek Co gotować? smażyć? nie wiem nadal. Czytam, oglądam i ... znowu ryby albo pizza. Placki też bym zjadła, ale za dużo pracy przy nich a mrożonych gotowców nie mam. U nas szaro i mokro. Forma ok, już nie kichamy i śpimy spokojnie, z krótkimi przerwami na wypuszczanie Lu Ma zrywy a my z nią, by nie brudziła w domu albo wygoniła intruzów z okolicy. Psiaki teraz mają swoje gody więc lekko nie będzie.
Poza tym nic nowego, wyprzedaże i promocje, tylko kupuj i zapychaj szafy. Ja mam zapas ubranek, dobiorę coś dla eMa, może dla Teścia też, bo oszczędza na sobie aż do przesady by jak najwięcej wnukom i prawnusiom podrzucać. A te pijawy ciągną ile wlezie, na wyścigi który więcej. I ulało mi się, jak to w czasie wielkanocnym - trzeba spowiedź zaliczyć
Pozdrawiam i po kawę gnam by nie zasnąć przy garach
Dopisano 2024-2-23 19:54:59:
Bez ryby i pizzy. Postny dzień zorganizujemy jutro albo w niedzielę. Dzisiaj musiałam obrobić polędwiczkę wieprzową, ostra wyszła bo chilli za dużo wsypałam.
Witam w pochmurną, acz ciepłą sobotę. Wpadłam, żeby przygotować dla Was napitki wszelakie, a Wy po ciężkim, "pracowanym" tygodniu śpijcie, odpoczywajcie, a gdy wstaniecie wpadajcie na kawę. Do kawy na razie nic nie ma, ale w planie są rogaliki, więc na jutro już będą. Cichutko wychodzę by Was nie obudzić. Dobrego dnia.
Słoneczny doberek U nas pięknie świeci, ptaki świergolą a my spacerujemy za psim ogonem od raniuśka. Nie ma spania i polegiwania do południa. Ja po 2giej kawie, częściowo wylanej na ubranie bo Lu na mnie naskoczyła. Na zakupy mnie nie ciągnie. Leniwiec emerycki ze mnie wyłazi i za chwilę będę tylko spacerować wokół stołu /pustego bo gotować też mi się nie chce/ jak Dulski, mąż bardzo 'moralnej Pani Plany obiadowe mgliste, może w sklepie mnie oświeci Piecz te rogaliki to sobie chociaż zerknę na nie, sama nie piekłam już od dawien dawna. Pozdrawiam i fajnego dnia nam Wszystkim życzę
Ja mam bardzo pracowity kulinarnie dzień. Po pierwsze wędzenie, sery już czekają. A ja czekam aż się jasno zrobi, jeszcze kilka minut. Poza tym pieczenie ciasteczek-ziarniaczkow, z białek. Po trzecie chleb gryczany (mieszany, ale z przewagą mąki gryczanej). Po czwarte smalec ze skwarkami. Będzie taki z cebulką, część odbiorę wcześniej. A do reszty dodam zapasy mięsa BBQ i taka konserwa mi się zrobi. Dlatego ten chleb piekę, bo moje wynalazki kompletnie mi nie pasują. A jak jeszcze mi powera starczy to nastawię zakwas na chleb czysto żytni. Taki, żeby go zużyć na jeden raz. Ale do tego to już kilka tygodni się przymierzam, więc realizacja też nie jest koniecznością.
Spadam. Życzę Wam przyjemnych prac sobotnich albo odpoczynku.
O rany, ależ pracowita ta nasza Ekkore... tyle wszystkiego... Ja upiekłam chleb z ciasta po noclegu w lodówce, obaczę czy będzie smaczny, bo na urodę to narzekać raczej nie może. Poza tym rogaliki z 3 składników - mąka, masło i śmietana 12% z marmoladą - też jakieś mało urodziwe, ale zapewniam smaczne bardzo i kruchutkie. Teraz kombinuję co z udek na jutro, no i jeszcze mam pierś kurczaka do przerobienia. Zostawiam moje rogaliki - niezbyt ładne ale pyszniutkie, ja Almanka Wam mówię.
Jej jak ja dawno nie robiłam takich rogalików, a są faktycznie pyszne,a nawet bardzo. Takiego chlebka też chętnie z masełkiem bym zjadła. A jeśli chodzi o urodę to nie rozumiem co im brakuje ,są śliczniusie
Piękne, na śmietanie ?? takich nie piekłam chyba, masełku i z marmoladą to też muszą być smaczne Już mam ślinotok, dzięki za poczęstunek i motywację, może ja też takie upiekę;)
Dziękuję ,może Smakosia wytłumaczy jak dokładnie się robi i co robić, żeby zakwas się nie popsuł. Podobnie mam z robieniem z zakwasem na żur. Zawsze skiśnie ,choć robię wszystko wedle przepisu. Na szczęście swojski zakwas dostaję od Bratowej Mamy głównie na Wielkanoc, bez porównania do tych ze sklepu.
Szczerze mówiąc, to żadna ze mnie specjalistka od zakwasu. Przechowuję w lodówce a latem w zamrażarce resztki i potem dosypuję mąki żytniej 2000 (np. 3-4 łyżki). Wody dolewam tyle, żeby całość miała konsystencję gęstej śmietany. Mieszam dobrze i zazwyczaj wieczorem stawiam obok kaloryfera. Następnego dnia rano znowu mieszam i odstawiam do wieczora. Wtedy znów dokarmiam. Jak powstają bąbelki, to znak, że zakwas ładnie pracuje. Wodę dodaję lekko letnią. Warto spróbować jeszcze przed świętami. W sklepikach typu ekologiczne jest pewnie suchy zakwas. On może być dobry żeby zapoczątkować tę "produkcję". To nie jest trudne. Trzeba mieszać i trzymać w ciepłym miejscu. Pamiętam, że jak czytałam o produkcji zakwasu, to złapałam się za głowę i stwierdziłam, że to nie dla mnie, ale potem uprościłam wszystko i też jest OK Ten zakwas wykorzystuję do zrobienia żuru na święta.
W moich artykułach o chlebie, w części chleb na zakwasie albo bez drożdżowy, nie pamiętam w tej chwili tytułu, jest przepis na zakwas. Jak nie znajdziesz, spróbuję ja odszukać. Robi się go z mąki zytniej razowej, miesza wodę z mąką, trzeba go dokarmiać nim będzie gotowy. Taki młody zakwas nie jest stabilny, chleb urośnie lub nie. Po każdym użyciu trzeba dokarmiać, jak opadnie do lodówki. Przed pieczeniem wyjąć i doprowadzić do temperatury pokojowej. Problem z zakwasem jest taki, że koniecznie trzeba piec chleb co tydzień, okazjonalnie co dwa. Bo zakwas niedokarmiany umrze. A jak będziemy tylko dokarmiać, wtedy zrobią nam się ogromne ilości.
A stabilnego, dojrzałego zakwasu trzeba tylko 50 g na jakieś 2 kilo mąki.
Ja robiłam, gdy mąki razowe i inne nie były dostępne w sklepach, kupowałam w młynie u siebie albo na allegro - bogutyn młyn, tam mogłam kupić mniejsze ilości, ca nie worek 50 kg. Teraz od ludzi słyszałam, że czasami mąki są oszukane i nie wychodzi. Trudno mi to ocenić, bo mi zawsze wyszedł. A jak miałam młody zakwas, zaczyn nie ruszył (wtedy i cały chleb nie wyjdzie), dodawałam ciutke drożdży. Teraz koleżanka ma przepis na 250 g zakwasu, to musi ruszyć. U mnie na młody było 100 g, na stabilny (po kilku dokarmianiach) 50 g.
A żur spróbuj zrobić z przepisu makusi, jeżeli został na WZ, bo ona zabierała kiedyś. Jak nie, mam w ulubionych na pewno, to podzielę się. Nawet za oceanem wychodzi, choć tutaj fermentacja trudniejsza.
Tu jest link do mojego artykułu, sam zdecydował, że w wersji angielskiej (nie mam na to wpływu, raz mam wszystkie nagłówki po polsku, raz po angielsku)
Poranek przywitał mnie bardzo radośnie. Ptaszki coraz śmielej śpiewają, trawka robi się coraz bardziej zielona ,zima odchodzi do lamusa. Obym tylko nie wypowiedziała tego w złą godzinę
Tak czy siak cieszę się z porannego piękna. Zwyczajnie jak co niedzielę rosół już u mnie wesoło pyrka, makaron ugotowany. Niebawem biorę się za robienie mięsa na drugie danie. Dziś duszona karkówka, do tego kluski szare i surówka z marchewki. Na podwieczorek deser budyniowo-galaretkowy z borówką amerykańską i malinami.
Witam słonecznie chociaż chłodno. Obiad mam, nie podaję szczegółów, bo nie ja gotowałam
A z tymi zakwasami czy, jak u mnie, octami domowymi to są jakieś cudawianki. Mam zwykle 2wa słoje, zapakowane i zalane identycznie, w jednym ocet jest klarowny i czysty jak zabarwiona woda, w drugim zawsze mętnieje. Nie ma pleśni ani brzydkiego zapachu, kolor normalny tylko zawiesina jest widoczna gołym okiem. O co tu chodzi to nie wiem bo: oba słoje szklane; wyparzone i szorowane; szczelnie okrywane folią spożywczą; owoce tak samo obrabiane.
Teraz, po kolejnej kawie na porządki ogrodowe czas, ptaszki świergolą, że głodne kociarnia wioskowa też czeka na michę i to co zwykle...
Hej, hej już niedziela. Przeleci jak z bicza, bo moje mięśnie mówią, że są, ledwie się ruszam, a jeszcze roboty sporo. Jeszcze musimy iść wedzarnie pooglądać, bo moja najprawdopodobniej kaput. A firmy już nie ma. Trochę w tym mojej winy, że kaput, nie, że firmy nie ma.
Z prac wykonanych to wędzenie, ziarniaczki, smalec z cebulką i skwarkami oraz mięso do smarowania. Dzisiaj ładnie zastygły, mam resztkę w miseczce, będzie jutro na śniadanie (nie dzisiaj, bo to zero roboty, w porównaniu do sałatki z łososiem). Na obiad placki ziemniaczane, pycha. Chleba już nie dałam rady. Ale z prac dodatkowych pomagałam mężowi zmienić żyrandol z wentylatorem (to standard amerykański). Mieliśmy dwie żarówki schowane w mlecznej, szklanej misie. Było mi strasznie ciemno. Kupiłam taki z kloszami do dołu (wreszcie promocja pozwoliła przekonać męża, bo zawsze był na nie). No to teraz mam salę operacyjną, hehehe, jasno jakby wszystkie światła sufitowe się paliły (a nie lubię używać tych z boku, bo są z boku i robił się kontrast ciemno i jasno). Jedną żarówkę wykręciłam, świeci na trzech. Myślałam wymienić w sypialni, ale nie wiem czy jestem gotowa na taką jasność. Bo w zasadzie ja tam idę spać, przy zapalonym świetle, żeby potem mąż mnie nie wybudzał, gdybym zasnęła po ciemku. Ale taka jasność...Poczekamy na inną promocję, jak już przyzwyczaimy się do życia w jasności na dole.
Wędzenie wczoraj było bardzo trudne, stąd moje bolesne mięśnie. Wędzarnia nie dała się włączyć elektrycznie. Znaczy nie padła na amen, bo daje oznaki życia, ale nie wiem czy zalana deszczem ekrktronika wróci do życia. Niestety nie nakryłam wędzarni, do tego wczoraj lało niemiłosiernie. Musiałam sobie radzić bez prądu. Teoretycznie plan był na użycie dymidelek, tyle, że wędzarnia miała być osuszona i wygrzana elektrycznie. A tak ten proces zajął mi 2 godziny. Trociny nie chciały się tlić albo rozpalały ogniem. No ale się udało. I samo wędzenie zajęło nawet mniej czasu niż zakładałam. Ale co chwilę temperatura mi rosła powyżej poziomu, który chciałam, co chwilę musiałam latać na zewnątrz, otwierać drzwi wędzarni. Także to chodzenie, plus drabina, musiałam trzymać i podawać mężowi, bo cały żyrandol za ciężki, żeby go zmontować na dole, przykręcał poszczególne części pod sufitem, dały popalić moim mięśniom.
Chleba już nie upiekłam, dzisiaj też nie wiem czy dam radę, bo trzeba sery próżniowo zapakować, ugotować obiad no i po kościele wędrówka po sklepach celem obejrzenia. Znaczy ja wiem jaki model chcę zobaczyć, tylko boję się, że może nie spełniać do końca wymagań, amerykańskie wędzenie jest w wyższym zakresie temperatur. A tej którą mam, już nie ma. Firma została wykupiona przez inną i nic z jej oferty nie jest kontynuowane. Także tego... Wedzarnie muszę mieć do soboty (moja ożyje albo nową), bo mam zapeklowane mięso. To wołowina, więc od biedy peklowanie może być przedłużone o tydzień.
Wstawiam Wam zdjęcia tego co zrobiłam, smalec na gorąco, w wedzarni na dole dymidelka
A poza tym nowa roomba przyszła. To dużo nowsza edycja, choć oczywiście daleko jej do tych najnowszych. Cenowo jest dużo tańsza niż nasza pierwsza, ośmioletnia już. A jak jeszcze uwzględnić inflację... Wygląda jak robot do zadań specjalnych, koła ma takie, że po terenie dałaby radę. Śmieliśmy się czy aby nie przysłali nam kosiarki do trawy. Zapuściliśmy ją próbnie (wychodzimy do kościoła), to nikt nikomu nie będzie przeszkadzał. Jest dosyć głośna (a przynajmniej inaczej), nasza bojaźliwa kotka nie lubi jej (zobaczymy jak dalej, stara jest jej obojętna). Zatrzymuje się co chwilę, jakby ssała z wykładziny.
Wróciliśmy do domu. Wędzarnia wybrana, tylko kupić. I żeby śmieszniej było, jeżeli zamówimy online, to będzie 9% taniej- może być dostawa do domu, ale tu trzeba czekać albo odbiór nawet dzisiaj, niż gdyby kupił w tym samym sklepie stacjonarnym. I tak samo "paliwo" do tego, sporo taniej.
Miałam Wam napisać, że dzień gratisów znowu nam się trafił. Zamówiłam ręczniki plażowe, podobno odporne na piasek, że nie czepia się tylko strzepuje. Online był zestaw dwóch, wychodziło taniej niż pojedyncze sztuki. Przysłali tylko jeden, zgłosiłam reklamację, dosłali brakujący. Mąż się pytał co jeszcze zamówiłam, bo dwie paczki w drodze, ja że nic. Razem z roomba przyszedł pełny zestaw ręczników, taki jaki powinien być za pierwszym razem. Także mamy 4, córka się ucieszyła. Zakupy były w tym samym sklepie co biżuteria. Jak oni pracują i że to się opłaca.
Witajcie. Czytam i oczom nie wierzę... znowu gratisy? Prawdę mówi przysłowie - bogatemu jak nie ciur, to kap ... hehehe... no to fajnie, że tak się szczęści. Mnie nic zaskakującego nie spotkało, nawet pogoda jakaś taka szara. Tydzień ma być ponoć ciepły, choć koło połowy marca można spodziewać się ochłodzenia znowu, przed chwilą w telewizorni mówili. A poza tym... wszystko po staremu. Miłego dzionka.
Witajcie w poniedziałek U nas fajny bo słoneczny i ciepły. Od rana zamieszanie, zwierzaki rządzą więc spokoju brak, ale weselej w domu i w sercu. Jak to mówią: bogatemu to i byk się ocieli...Super, może nie kapną się i nie upomną o kasę lub towar Nasi prędzej nie doślą opłaconego towaru niż zdublują dostawę.
Idę degustować moje śledzie: cebula z octem duszona wg wż - Megi63 sos majonezowo-musztardowy, ostry jak papryczki w musztardzie orzechy siekane, włoskie + pieprz cytrynowy i czosnek niedźwiedzi a śledzie moczone całą noc w kefirze /wcześniej odsolone w wodzie/. Wczoraj próbowałam i czułam tylko ostry smak na jęzorze, dzisiaj przegryzione powinny smakować lepiej.
W Stanach obsługa klienta działa rewelacyjnie w ponad 80%. Tam gdzie kupuję jest nawet do 100%. Braki są uzupełniane natychmiastowo, zwroty honorowane, bez podania przyczyny. Jeszcze kiedyś na amazonie, gdy coś było uszkodzone, mogłeś zatrzymać. Ale odkąd podpisali umowy ze sklepami, utworzyli tam punkty zwrotów, to trzeba oddać, dopiero wtedy wyślą nowe (wystarczy, że jest w systemie). Czasami zdarzają się ludzkie pomyłki, złe wpisanie do systemu. Nie wiem jak, ale jest. No i wtedy przychodzi zdublowane.
A czasami poczta dostarczy gdzie indziej (albo zgubi w drodze, ale to inna bajka). Kiedyś można było zgłosić od ręki, gdy była informacja, że dostarczone. Teraz każą sprawdzić u sąsiadów i czekać dwa dni, bo może ktoś przyniesie. Poczta państwowa działa okropnie, myli adresy, numery domów, przesyłki (na środku drogi raz znalazłam). Tak było teraz z żarówkami do lodówki. Zamówione, dostarczone, tylko nie wiadomo do kogo. Wymagany termin odczekany, sprawdzone pod drzwiami najbliższych sąsiadów, nie będę pukać, nie moim zadaniem jest takie szczegółowe śledztwo, wysłane nowe, odczekały swoje na stole przed wymianą. I ponad tydzień po znalazłam paczke w kącie na werendzie przed wejściem. Na pewno jej tam nie było, była sucha, a gdyby leżała nakryta diabła ogonem powinna być mokra. Pewnie ktoś odniósł po czasie, tylko dziwne, że nie położył pod drzwiami, nie musiałby chodzić po trawie, tylko wrzucił tak z boku. No chyba, że to sąsiad z boku.
Do mojej córki dostarcza amazon swoim kurierem, robią zdjęcia, wtedy prościej zidentyfikować, gdzie przesyłka. Bo też rzadko trafia do niej pod drzwi, nie chce im się wchodzić na piętro, rzucają gdzie bądź.
Także stąd rodzą się gratisy.
Kupiliśmy wczoraj wędzarnie. Online. Trzeba oszczędzać, za te 9% to paliwo gratis wyszło. Z odbiorem w sklepie, bo wysyłka dostarczylaby za późno. Było z opcją montażu w cenie. Wymyśliłam sobie, że odbiorę pudło i potem ktoś przyjedzie do domu i zmontuje (jak będzie wolna ekipa), nie przeczytałam dokładnie. Jak przyszła informacja, że można odebrać, tylko wędzarnia czeka na montaż. Tyle, że z nogami by nam nie weszła do bagażnika. W samochód, za telefon. Już zmontowana. Daleko nie mamy, więc jakoś byśmy dali radę. Przywożą wedzarnie, ale to nie ta, ktoś pomylił kartki. Powiedziałam, że niech pakują pudło, zaznaczą, że zmontowane, a my sobie poradzimy. Także w sobotę najprawdopodobniej debiut.
Wygląda na to, że będzie u nas piękna pogoda. Zapowiadali 16 na plusie. Za to jutro ma być deszcz W sumie mnie to nie przeszkadza, może padać, może lać, byleby nie za bardzo bo po tych ostatnich deszczach weszła nam woda do piwnicy. Na szczęście opanowaliśmy, ale musi się teraz suszyć.
Poza tym dzień jak co dzień. Za 3 dni już marzec. Niewiarygodne jak to leci. Ani chybi nadlecą wakacje i te upały ,których wręcz nie znoszę Najpierw jednak musi skończyć się post i nadejdzie Wielkanoc. Dacie wiarę ,że to już za miesiąc ? Fakt, w tym roku wypada wcześniej. Ciekawe tylko czy będzie wiosennie czy zimowo A teraz pora na śniadanie. Dziś dawno nie robiona szakszuka A na obiad będzie wątróbka. Mężowski wczoraj kupił i zapowiedział,żebym zrobiła. No to będzie A Wy drogie panie lubicie wątróbkę ? Są tacy którzy wręcz nie cierpią, jak np moja koleżanka
Dobry wtoreczek U nas słonecznie, sucho i spokojnie, wiatr zasnął Obiadek w głowie mam, od wczoraj karczkowe plastry siedzą w kefirze i pieprzu. Makaron z ciecierzycy dla eMa jest od wczoraj, ja może placki na kefirze usmażę, na słono by przegryzka do mięsa była. Fajny przepis ktoś podsunął niedawno, warto spróbować. Czy wątróbkę lubię? od jakiegoś czasu tak, wcześniej wolałam inne kurczakowe podroby: serduszka, żołądki a nawet płucka /pierogi z duszonymi płuckami i cebulką były pyszne/. Moje śledzie już ok, wyjadam ostatki. Następnym razem dodam mniej ostrej musztardy, może curry lub kurkumy?? Fajnego dnia
Witajcie wtorkowo. I u mnie słoneczko leniwie przebłyskuje przez chmurki, ma być ponoć 18 st. dacie wiarę? w lutym +18 st. Obiad mam, więc dzień będzie leniwy. Wątróbkę lubię bardzo, ale tylko smażoną. Na stołówce w mojej pracy /dawne czasy/ podawano czasem wątróbkę w sosie... tej nie akceptowałam, ale smażoną z cebulką i jabłkiem to proszę bardzo. Ostatnio też chodzą za mną śledzie, tylko nie ma kto kupić i przynieść. Nie nalegam zbyt, bo jakiś czas temu stały i stały i jakoś nie było chętnych na nie, ale teraz bym zjadła... Smosia narobiła mi smaka.
Alman dam wiarę do tych 18 stopni. Pamiętam, jak byłam na studiach, jedną sobotę chodziliśmy bez kurtek. Miałam wtedy żółtą bluzkę. A następnego dnia spadł śnieg. U mnie teraz ta temperatura to nic dziwnego. Ale... W sobotę było jakieś 14 stopni, odczuwalne jako naprawdę ciepło. Wczoraj 21, ale wiał lodowaty wiatr, ciężko było uwierzyć w to co na termometrze i to co się czuło.
Goplana o tym samym myślałam. Pojutrze ostatni dzień lutego. Kiedy to przeleciało, czemu ten czas tak gna.
U mnie na śniadanie będzie Łosoś z serem philadelphia, do tego pomidorki i papryki. Na lunch zrobię sobie kanapkę, ostatnia bułka bez mąki się ostała. Taki zjadacz chleba ze mnie, że już miesiąc mija odkąd upiekłam. Nie mam pomysłu na obiad kompletnie, nawet nie wiem co bym zjadła. Najśmieszniejsze, że musi być szybko przygotowane, bo jak zawsze nie wiem kiedy wrócę. Muszę szybko myśleć, żeby ewentualnie rozmrozić konkretne mięso czy rybę.
Wczoraj kocie żwirki przyszły, a miały być w czwartek. Mam autodostawe. Także dzisiaj wymiana, pora najwyższa.
Córka wykupiła wczoraj rejs na Karaiby, jedzie z koleżanką, zafundowała sobie prezent na zakończenie studiów. Obronę ma 22 marca, a 3 maja graduacja. Moja mała dziewczynka, nie tak dawno szła do High school.
Witam wtorkowo Zastanawiamy się czemu ten czas tak szybko umyka... Może dlatego, że ja ciągle czekam na piąteczek? Znowu brak słońca i szaro za oknem. Dziś śmigam do rodziców. Będzie pomidorowa (na życzenie) Jakoś mi się nie nudzi. Włączyłam sobie taki spokojny jazz i stukam w te klawisze, ale najchętniej już bym wyszła. Tyle rzeczy bym zrobiła w tym czasie. Stanowczo za długo człowiek siedzi w "robocie"
Zostawiam świeżo zaparzona herbatę i zmykam do papierów na biurku. Dobrego dnia
Witam. U mnie też pogoda się popsuła nieco, tzn. ciepło jest podobnie jak wczoraj, ale jakoś pochmurno. Z kawy chętnie skorzystam, bo jeszcze nie piłam. Wstaję jakoś później ostatnio, potem zanim zjem jakieś śniadanie, pozjadam wszystkie piguły z porannej dawki to trochę schodzi. Dopiero potem kawa. A dawniej dzień zaczynałam od kawy. Jak to się zmienia sytuacja waz z upływem czasu /nie chcę napisać na starość/. Wiosna tuż, tuż... moja najulubieńsza pora roku. Jednak w tym roku nie cieszę się nią jak zwykle... ciekawe czemu?
Ooo kolby, ja swoje odstawiłam. Teraz tylko kawiarkę grzejemy. Jest super , eM zadowolony i dumny bo może znajomych częstować kawą prawie jak we Włoszech Ja mam kolejne zasługi, nie zmarnowałam pieniędzy i ułatwiłam nam życie.
Hello, hello, już środa. U nas letnia pogoda, ma być 26 stopni. Ale też silny wiatr, więc odczuwane będzie niżej (jak wczoraj i przedwczoraj.
Mąż zmontował nową wędzarnie, trzeba przepalić tylko i brać się do dzieła.
W piątek mam zlot czarownic u mnie, wysłałam męża do pracy. Żeby się nie pętał i nie uciszal.
Męża kolega najprawdopodobniej nie dojedzie, miał opóźniony lot, a że przyleciał na 12 dni, czas musi podzielić na rodzinę (ma mamę i brata tutaj, na Florydzie, sam za żoną wrócił do Polski i zielona karta mu wygasła) i pracę. Ale planuje rodzinne wakacje, to wtedy zawita u nas.
Witam środowo Jeszcze tylko jutro i już będziemy mieli nowy miesiąc. Ależ to zleciało. Przecież to tak, jakby już były dwa kroki do świąt. Zaraz zacznie się główkowanie co kupić, co zrobić, czy już myć okna na Wielkanoc itd. Będzie się działo Ja bym dziś trochę gorszy poranek, bo budziłam się z uciskiem zatok przynosowych. Ibuprom zadziałał ale nie było "miło". Długo czekałam żeby minęło. Czuję się jakaś lekko zakręcona. Za oknem szaro i ponuro. Na szczęście nie będzie deszczu jeśli można wierzyć prognozie pogody. Planowałam jutro zrobić weekendowe zakupy, ale raczej nie będzie na to szans, bo po pracy muszę iść na nuuuudne zebranie Wspólnoty mieszkaniowej. Jak znam życie, to potrwa jakieś 2 godziny czyli zero szans na zakupy. No trudno.
Jej, jakie mam brudne okna. Już mnie korci żeby wymyć, ale to by oznaczało, że przed świętami znowu trzeba będzie robić to samo, bo pogoda kapryśna. Chyba zacznę od firanek. Może w sobotę już coś zrobię...?
Dziś na obiad kalafior. Czeka w lodówce od weekendu i najwyższy czas dokończyć. Ogólnie nie mam za dużo pomysłów do gotowania, bo też i chęci brak. Dla siebie samej, to jakoś nie chce mi się stać przy garach. W weekendy już bardziej, bo wtedy jest więcej czasu.
Wczoraj kupiłam na Vinted taką większą torbę ze skóry (w idealnym stanie) za 32 zł z przesyłką. Kolor odważny, bo żółty. Nigdy nie miałam takiego koloru. Ciekawa jestem jak będzie wyglądać. Ja i żółta torba - ooo ludzie! Może tym sprowokuję słońce do wyjścia z cienia na dłużej
Heloooł Mam już prąd i sieć, zapowiedziane wyłączenia były, mogę poczytać i popisać. Pada i leje na zmianę, śliskie bagienko, nawet Lu nie chce wyleźć z chaty. Z nią to teraz zabawa, namówić ją na spacer i siku to praca ponad moje siły, eM zawsze może złapać pod pachę czy na barana i wytargać ją na trawkę, właściwie resztki naszej trawy. Jest też zalękniona bo ostatnio parę alarmów mieliśmy, chyba jej wspomnienia wracają, już spokój - kurz po wyburzeniach opadł, pożar ugasili i można odetchnąć. Obiad wczorajszy - karczek dla eMa, ja sobie jajcowe jedzonko wysmażę. Wyżeram też ptysie, pyszne są na zmianę ze śledziami, do tego pajda chleba z olejem konopnym tłoczonym /zwykłym naszym, nie indyjskim /. Kupujcie kolorowe i wesołe torby, ubranka bo wiosna idzie, trzeba zaszaleć po tym poście i zimie. Żółta czy biała, byle torebka pasowała do Ciebie a o to nie jest łatwo. Za taką cenę, skórzana to jest okazja i warto ją łapać. Idę po moją kolejną kawę lub 1szą herbatę. Później poszukam nasion do wysiewu, do rozdania lub do kolejki i chyba na kiełki też gdzieś mam, to wiosenny i świąteczny stół upiększę nimi. Smacznego i zdrowego dnia
Dziś pochmurnie i tylko patrzeć jak spadnie deszcz ,choć wczoraj o dziwo wytrzymało cały dzień. Hm, luty dobiegł końca,w tym roku o dzień dłuższy.
Alman dziękuję Ci za ten miesiąc. Było przytulnie ,smacznie i kawka gorąca zawsze czekała. Bardzo się cieszę, że jesteś znowu z nami i życzę Tobie dużo zdrówka, by wiosna przyniosła więcej siły i radości
Dobry czwartek Ja też dziękuję Alman'ce za gościnę, poczęstunek i fajną, ciepłą domową Kawiarenkę. Jak zwykle napiekłaś i ugotowałaś wiele pyszności, jak mnie leniwiec opuści zaczynam od rogalików
Pochmurno dzisiaj, mokro ale ciepło. Zaraz kolejną kawę parzę i zaczynam moje porządki domowe. Rankiem przejrzałam szafy, trochę ciuchów oddaję, inne muszę kiedyś posortować by nie wyrzucić tych potrzebnych. Czekam teraz na jajca, po troszkę odkładam na święta by odleżały swoje - łatwiej takie obierać ze skorupek. Obiad chyba znowu improwizowany - może ruskie w waflu, wużetowe, tylko zmienię ciut by grube wafle nie pękały /posmaruję je serkiem kanapkowym, potem wyłożę farsz i zwinę w roladę/. I tyle u mnie, nasiona przebrałam dla nas ciut odsypałam i opisałam, torebki oddaję. Kiełki w 3ch słojach moczę, później nastawię kolejne by mieć już więcej wiosny w kuchni czyli na talerzu Udanego dnia drogie Kawiarenki
Witam. Kochane dziewczyny, dziękuję Wam za te podziękowania, ale szczerze mówiąc, nie zasłużyłam na nie. Wiem, jestem świadoma, że niestety już nie ma we mnie tej ikry, tej żyłki harcownika, nie potrafię już jakoś bawić towarzystwa. Ale jestem, trwam na posterunku i staram się rzetelnie wypełniać zadania, jak na bankowca przystała /bankowca dawnego, bo teraz to różnie z tym jest/. Dziękuj ja Wam serdecznie za bywanie, za towarzystwo przy kawusi, za dobre słowa, które sobie nawzajem przekazywałyście. Ja tu trochę jak Wasza mama, ale dobrze mi z Wami.
Ja nie mam pomysłu dziś na obiad. Mam wprawdzie ser biały, ale pierogi planuję na jutro... i barszcz czerwony... Na mojej stołówce "pracowej", "bankowej" /tak, tak, obiadki były dla pracowników i członków rodzin po cenach przystępnych, teraz to chyba tylko w Sejmie takowe są/, więc w stołówce zawsze w piątki był barszcz czerwony, a na drugie ryba, takie sznycelki mielone rybne, no i pierogi ruski... 3 dania do wyboru. Dobrze miał wtedy lud pracujący.
A teraz trzeba samemu coś wymyślać... no to idę myśleć. Raz jeszcze dziękuję za to, że jesteście.
Oooo, wrócił luty, a już myślałam, że się rozmyślił i będzie dopiero marzec, czyli wiosna. Ale skoro jednak jest i luty, to włóż buty i zmierzaj wprost do naszej Kawiarenki. Tu ciepło bije od kominka i osób zasiadających w fotelach, pachnie kawą i herbatą, ciastami przeróżnymi, a do tego jak przystało na koniec karnawału - tańce, hulanki, swawole....
No to Bal Karnawałowy czas zacząć.
Może na początek przy piosence Jerzego Połomskiego?
Cała sala, śpiewa z nami
tańcząc walca, walczyka parami.....
lalalala lalalala lalalalalalalla
Zapraszamy wszystkich do tańca, na rozmowy, pogaduchy, a nawet wspólne milczenie.
Na początek skromnie dziś serwuję do kawy i herbaty babkę pomarańczową z gotowaną pomarańczą i drożdżówkę z konfiturą różaną i kruszonką.
Witaj kochana Alman
Wspaniałe ,karnawałowe otwarcie
Balujmy w lutym balujmy i każdą chwilę świętujmy póki, karnawał w kawiarence trwa lallalalalalaaa A babeczkę chętnie do herbatki skosztuję
Ale się ucieszyłam. Z almanowej kawiarenki oraz, że Wz wróciło.
U mnie dzisiaj mężowi bije ciepło tylko od kominka - wymiana systemu grzejno chłodzącego.
Poranek był na minusie minimalnym, także musi się ciepło ubrać.
Wieczorem już powinno być normalnie.
Za tydzień tłusty czwartek, my idziemy na pizzę.
I może pączki, znaczy donuts potem, pomyślimy, zobaczymy.
To śpiewajmy, tańczmy i zajadajmy co tylko nam w oko wpadnie.
Fajne otwarcie i bardzo radosne, mimo wszystko:
awaria, pogoda u nas płaczliwa, psisko moje daje w kość i ogólnie lekko nie jest.
Ja chętnie schrupię każdą pajdkę babki czy drożdżówki, popiję kefirem i połączę przyjemne ze zdrowym.
Milczeć też fajnie, byle niezbyt długo. Jak stronka ucichła to było strasznie smutno i pusto, więc korzystajmy póki działa i gadajmy.
Jak to dobrze, że mamy do kogo i z kim pogaduszki klepać.
Udanego wieczoru i fajnej, przespanej nocy życzę
Witam w lutowy wieczór
Piękny początek! Alman, jak dobrze, że udało Ci się (mimo wcześniejszych trudów) tak energetycznie wystartować. Niech Cię uściskam
Te gorsze dni zrzucamy z ramienia... Niech już teraz wygląda "zza węgła" tylko dobry, "słoneczny dzień". Pewnie dla każdego, co innego kryje się za tym określeniem, ale wierzę, że wiele miłych rzeczy czeka na nas wszystkich.
Zdrowia!
Tańsze ciepło działa.
Mamy nawet gwarancję, że jak do roku nam nie będzie pasowało, wykupią system od nas.
Opijamy margarita, żeby się nie rozeschlo.
Ale to dlatego, że na obiad były taco z wieprzowina z grilla (typu pulled pork), w ostrym sosie ranchero, z dodatkiem meksykańskiego sera i surówki z kapusty (z kiwi, bo nie miałam mango), ewidentnie wymagało alkoholu do neutralizacji (a piwo wyszło).
Wiecie, że jutro piątek? A zaraz potem weekend, jak zawsze za krótki.
Plan jest typowo domowy, co wyjdzie, zobaczymy.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Nietypowo witam Kawiarenkę, bo z przystanku tramwajowego Mam 10 minut czekania. Jak zwykle cieszę się baaaardzo, że dziś krok do weekendu. Jupi! Ależ mi szybko zleciał ten tydzień. Coś niesamowitego!
Zakupy zrobiłam wczoraj. Małe, bo zabrakło zachciewajek, ale muszę wyjadać to, co czeka zbyt długo A skoro o tym mowa... Nie ufam tym datom przydatności do spożycia. Nie wiem jak Wy, ale ja zwyczajnie sprawdzam produkt po terminie i jeśli jest wszystko ok, to zjadam. Jakoś nie wyobrażam sobie, że można wyrzucić coś, co jest dobre.
Pogoda u mnie całkiem przyjemna. Nie pada a to już dużo.
Dobrego dnia
Ja się nie przejmuję terminami przydatności, sprawdzam czubkiem języka czy jeszcze jadalne. Najpierw oczywiście oglądając i wąchając.
Zupy w słoikach też długo stoją. Te przed jedzeniem zawsze zagotowuje, jakby były sfermentowane, będą się burzyć w trakcie gotowania. Nie jem tylko z tego słoika, który za łatwo się otworzył.
Wędzenie nauczyło mnie długiego przechowywania wyrobów gotowych.
Odkąd jest pakowanie próżniowe, to siedzą sobie wędliny w lodówce dopóki nie zjemy.
Po kilka miesięcy.
A wczoraj otworzyłam wiekowy boczek. Zakopał się całkowicie, nawet nie wiedziałam, że jest. Jaki dobry, jak dojrzewająca wędlina.
Do mniejszego strachu skłoniła mnie właśnie wiedza z tego zakresu.
Wędliny dojrzewa się plus minus 3 miesiące, potem pakuje próżniowo i siedzą sobie tam po kilka, kilkanaście miesięcy. Skoro surowe mięso może, to czemu nie obrobione termicznie.
I te wydłużone mają bardziej szlachetny smak.
Ważne jest, żeby mięso było dobrej jakości.
U mnie często za długo stoją:
śmietany i sery, masło i gotowe przyprawy.
Oglądam, wącham i przerabiam.
Jeśli nie ma śladów pleśni czy szkodników to są dla mnie ok.
EM jest wrażliwy więc zwykle sama je zjadam.
Mięso po pieczeniu lub wysmażeniu nie może zaszkodzić, zwłaszcza to zamrożone.
Ryby i majonez są już ryzykowne, pilnuję ich terminów bo nie chcę wyrzucać.
Nie marnujemy jedzenia, nie wyrzucam na śmietnik, czerstwe pieczywo zjadają kury, inne odpady są kompostowane.
W zimie dodatkowych chętnych dzikusków nie brakuje, wystarczy wystawić cokolwiek i przez noc znika
Witam piątkowo
W dodatku w dwa święta-w Ofiarowanie Pańskie,popularnie nazywanym Matki Boskiej Gromnicznej i Dzień Świstaka Co prawda u nas właściwie nie znane, ale za to znany jest bardzo dobrze film pod tym samym tytułem. Widziałam go już wielokrotnie ale za każdym razem mnie ubawi i wzruszy.
Skoro piątek to u nas dziś ryba. Mężowski zakupił wczoraj dorodnego łososia. Zastanawiam się czy go usmażyć czy upiec w całości. Może jakieś sugestie w doborze przepisu?
Dobry piąteczek
U nas chłodno, sucho i ciiichutko, jak przed burzą czy wichurami ;(
Taka pora wietrzna, nie ma na to rady.
Obiad rybny, szybki i prosty, może z frytkami bo upolowałam nasze ulubione w kauflandzie
Co z łososia? ja kiedyś piekłam w piekarniku, wg WŻ i bardzo nam smakował, jako danie wigilijne, chyba bo to daawno było, ale smak pamiętam.
Jak ktoś potrzebuje to wyszperam z ulubionych i wkleję link.
Poza tym miałam lekki ucisk w skroniach, po kawie z nową przyprawą zniknął
Moja nowa przyprawa, ciut z sieci i moje dodatki:
MIARka to łyżeczka, u mnie ta mniejsza, do kawy
3 cynamon zmielony
3 kardamon mielony
1 imbir mielony
1 goździki mielone
1/2 anyż mielony
1/3 lub mniej gałka muszkat. mielona.
Wsypałam też 2ie torebeczki cukru wanil. by zapach złagodzić, ale można też dodać laskę wanilii - kawałek w całości i szczelnie zamknąć pojemnik.
Teraz czas na psie śniadanie i ogólne porządki.
Udanego dnia
Dopisano 2024-2-2 10:52:9:
Kochane i drogie Kawiarenki , jeśli ta przyprawa trafia w Wasze gusta, co mnie bardzo cieszy, to proszę ją skopiować lub spisać ręcznie.Na razie nie będę jej dodawać do przepisów, brak czasu i sił, poza tym to nie ja jestem autorką a nie chcę być 'Ewą co zrywa jabłuszka z cudzego drzewa
Ktosik potrzebuje ,więc jak możesz to wklej ów link A tą przyprawę do kawki wstaw też do swoich przepisów, bo wydaje się bardzo ciekawy ,a tu niestety ciężej będzie znaleźć w przyszłości
Witam z zakątka ni to zimowego, ni to wiosennego. Deszcz spłukał resztki śniegu, szaro, buro i ponuro.
Ja jeszcze przed kawą, bo walczę od wczoraj z bankiem. Zawsze pierwszego robię wszystkie płatności, żeby mieć potem spokój. No i wczoraj też, wszystko poszło, a ostatni przelew za energię nie, bo pojawił się komunikat, żeby spróbować za chwilę. Ta chwila trwa nadal, wiele prób nieudanych i ten sam komunikat, wreszcie połączyłam się z konsultantem i okazuje się, że mają problem, dotyczy wielu i walczą z nim. Technika zawodzi czasem.
Jeśli chodzi o kawę... nie toleruję żadnych udoskonaleń, smaków, aromatów... kawa ma być kawą, pachnieć kawą, ewentualnie z dodatkiem odrobiny mleka.
A jeśli idzie o termin przydatności ... nie zawsze wyrzucam, gdy da się ocenić wizualnie i organoleptycznie i jest ok to nie wyrzucam. Jestem raczej osobą oszczędną.
Powiem Wam jeszcze, że w niedzielę moja ciocia obchodziła 100 lat, takie urodziny to dopiero święto. To młodsza siostra mojej Mamy, ale moja Mama już dawno nie żyje.
Dziś planuję ogarnąć kąty w domu, nie lubię sprzątać, ale cóż, pomocy domowej brak.
Miłego dnia życzę i trzymajcie się zdrowo.
Co do kawy mamy podobnie. Tylko kawa z kilkoma kroplami mleka, mąż mówi, że szkoda lać. Mleka musi być tak mało, żeby kawa nie zmieniła koloru, żadnego mieszania.
Kiedyś robiłam latte, dla warstw. Do momentu aż nie wyczułam, że ostatnia warstwa to mleko. Nie wiem jak wcześniej mi to nie przeszkadzało, w każdym razie przestałam robić.
Potem było cappucino, najpierw zjadałam pianę łyżeczką. Ale odkąd mamy obecny ekspres, robienie stało się proste i częste, przestało mi smakować.
Także tylko moja kawa, w ogromnej ilości.
Proszę bardzo, ja piekłam łososia pstrągowatego czyli pstrąga łososiowego :
;) dowolna ryba z-piekarnika-30106220 ;))
Dzięki już się zabieram do roboty
Ta 'moja przyprawa świetnie pasuje do czarnej herbaty, parzonej z liści, w kubku - w metalowym siateczkowym zaparzaczu.
Tak właśnie ograniczam picie kawy, z lenistwa bo coraz bardziej lubię drzemki południowe i herbatę zamiast kolejnej kawy.
Polecam
Fajnie poczuć ciepło bez świadomości wysokiego rachunku.
Działa, hurra.
Już piątek, znowu za krótki weekend.
Może dzisiaj będzie krócej.
Wiecie, że mam problem z parkowaniem, nie staję prosto w liniach. Mieszczę się w swoich, ale pod kątem, co działa mi na nerwy. Bo kiedyś było idealnie. Jak parkuję pomiędzy dwoma samochodami, wtedy wjeżdżam prosto. Tak samo w garażu (co jest bardzo rzadko, bo w mojej części moja kuchnia mieszka. Tylko jak mąż jedzie służbowo swoim samochodem).
Najpierw, przed diagnostyką siebie myślałam, że to może związane z jakimś defektem mózgu.
Potem, że to wina samochodu, że może coś dzieje się z kierownicą. No ale mąż parkuje prosto.
I w tym tygodniu wyczaiłam przyczynę.
Otóż podjazd do domu mamy po łuku. Tak parkuję codziennie, idealnie od trawnika.
I mózg mi tak zautomatyzował czynność, że wszędzie parkuję tak samo. I nie mam pojęcia jak się tego oduczyć. Im bardziej prostuję, tym staję gorzej.
A wyczaiłam to stając na środku podjazdu, dokładnie tak samo po łuku, jakbym parkowała po swojej stronie...
Rozumiem, tylko czy to na pewno Twój mózg prowadzi rękę i kierownicę?
Może już działa auto-kierowca, parkuje za Ciebie?
Niebawem wsiądziesz do auta i samo pojedzie gdzie każesz. Gorzej gdy pojedzie gdzie samo zechce
To umysł steruje wszystkim, to on wysyła sygnał do działania.
Samochody bez kierowcy już są. W Stanach jako taksówki, sama takowej nie widziałam, ale czytałam.
Podobno niezbyt fajnie, jak się zepsuje, bo pasażerowie uwięzieni, drzwi są zablokowane w trakcie jazdy).
Ja bym nie wsiadła, już wolę na piechotę.
U mnie tylko droidy rozwożą jedzenie studentom (tylko na campusie jest dostępne, córka mieszka na ulicy dochodzącej do uczelni, może 3 minuty, może mniej drogi i do niej już nie).
Alman - cudowne otwarcie lutowej kawiarenki!
Witam, witam.
Grażka, cieszę się, że Ci się spodobało, zatem wierzę, że zaczniesz bywać u nas częściej. Zapraszamy i czekamy.
U mnie wieje okropnie, dosłownie głowy urywa.
Ale na szczęście nie muszę wychodzić nigdzie.
Dziś dzień spędzę w kuchni. Zrobię obiad na 2 dni - zupę z białych warzyw z dodatkiem ogórka kiszonego /krem/, na drugie pulpety w sosie koperkowym i kasza bulgur, nad surówką myślę dopiero. Poza tym upiekę chleb z dodatkiem cebuli prażonej /nowy/ oraz ciasteczka maślane przełożone dżemem.
A jeszcze bliżej kolacji - spiralki z ciasta francuskiego z cebulką i boczkiem.
Ja to jak wpadam w szał gotowania i pieczenia, to 10 rzeczy , a potem dopada mnie leń. Takie "cykle świńskie" mam.
No to trzymajcie się zdrowo i w dobrych humorach.
.
Ja w szał gotowania już nie wpadam. Choć gotuję praktycznie codziennie, poza zupami i gulaszami nie lubię odgrzewanego.
Ale w szał planowania co bym ugotowała czy upiekla. Jak już wszystko wymyślę, schodzi ze mnie powietrze, przychodzi zastanowienie - kto to zje. I przekładam na przyszły weekend.
Czasami zapomnę, czasami coś innego wepchnie się do kolejki.
Teraz chodzi za mną tłusty czwartek. Czas mam tylko w weekend.
Zapewne się skończy na planowaniu tylko, bo nie ma kiedy zjeść, a szkoda mi zrezygnować z obiadu (bo takie jedzenie wchodzi tylko na posiłek).
Chyba, że mi nie przejdzie, bo faworki siedzą mi w głowie i zamiast soli ze szpinakiem i philadelphia będą obwarzanki, dla mnie obtoczone w erytrytolu, dla męża w regularnym cukrze.
A jak już będę miała olej do wylania to może i oponki machnę, mam przepis na takie wyciskane (jak z ciasta parzonego) z mąki migdałowej i kokosowej. Tylko boję się tego wyciskania, z tego powodu nigdy nie zrobiłam tych z ciasta parzonego.
Zobaczymy co wyjdzie w realizacji...
Fajne i zachęca do pląsów w coraz większym gronie
Witam serdecznie
Weekend domowy w planach, bez wychodzenia z domu. Pranie, sprzątanie, gotowanie.
I nic nierobienie.
Na razie kawa wypita i śniadanie zjedzone.
Zaraz pora się ubrać i brać za coś lub za nic.
Grazka fajnie, że zajrzałaś. Bywaj regularnie.
Bywam, bywam - nawet dosyć regularnie, ale się nie odzywam. Uwielbiam Was czytać.
Doberek
Zleciało mi kawał dnia, nie wiadomo kiedy, wstałam koło 5tej by naszą piękną sunię wypuścić. Ostatnio apetyt ma spory, to i wyjścia częste, gotowania też więcej. Muszę tylko zapolować na jej ulubione serca drobiowe, dokupić ryż i marchew.
Niech je na zdrowie i dla urody, olej lniany jej dodaję do michy więc jeszcze wypięknieje bo on sierść wzmacnia.
Ludziom też zalecają, ale ostrożnie - nie każdemu służy.
Obiady, wypieki, super to będzie uczta i to jeszcze przed czwartkiem.
Ja podobnie jak Ekkore - naplanuję, nakupuję i potem coś na szybko, dalekie od planów, kombinuję.
Ważne by składników nie marnować.
Dzisiaj obiad muszę ugotować dla nas, kolację dla Lucy i może śledzie wreszcie zaprawię. Na jutro może znowu pizza, może lepsza wyjdzie niż poprzednia, chyba ją zasuszyłam w zbyt wysokiej temperaturze i krupczatki pomyliłam - drobniutką pierogową dodałam zamiast 500ki.
Plany na czwartek? faworki mniamm, pączki pycha, ale kto to zje, na rozdawanie brak sił i czasu.
Na mnie już czas, kuchnia wzywa.
Bawcie się dobrze i gotujcie, pieczcie lub odpoczywajcie
Na czwartek znalazłam przepis na włoskie pączki, podobne do naszych, z kremem budyniowym, lepszym od mojego :
Krem patissiere
Składniki:
6 żółtek,
100 g drobnego cukru do wypieków,
40 g mąki pszennej,
450 ml mleka,
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego.
Przygotowanie:
żółtka wraz z cukrem utrzeć na gładką i puszystą masę;
dodać mąkę, 50 ml mleka i 1 łyżeczkę ekstraktu waniliowego;
całość zmiksować;
pozostałe mleko zagotować;
do gotującego się mleka wlać powoli przygotowaną masę, ciągle mieszając;
całość gotować, często mieszając aż do zgęstnienia;
ugotowaną masę przelać do miski i od razu szczelnie przykryć folią spożywczą; wystudzić. źródło: internet, DGP
Witam sobotnio
Rozpisałam się rano a gdy "kliknęłam" wyślij strona się zawiesiła a potem wszystko zniknęło. No i się wkurzyłam i poszłam sobie
A teraz mi przeszło więc wróciłam
Pisałyście o kawie. U mnie tylko taka bez dodatków za wyjątkiem obowiązkowego, spienionego i ciepłego mleka. Ta wersja jest zawsze i najchętniej.
Ucieszyłam się, że podobnie, jak ja nie sugerujecie się wyłącznie datą przydatności. Uf! Widać nie odstaję od "towarzystwa"
Dziś zrobiłam sobie pyszną surówkę z marchewki. Oj, jak ja dawno nie jadłam. Pewnie dlatego tak mi smakowała Dodałam żurawinę namoczoną w soku w wyciśniętej pomarańczy (a potem wszystko razem trafiło do marchewki). Dałam też odrobinę miodu, kwaśnej śmietany i pietruszki. Wyszło super.
Oglądnęłam przed chwilą film "Tar" z Cate Blanchett. Ma 6 nominacji do Oscara. Jak ktoś ma ochotę zobaczyć, to jest na CDA (za darmo). Szczerze powiedziawszy nie powalił mnie, ale aktorstwo jest na najwyższym poziomie.
Miłego wieczoru jeszcze
Mnie to zdarzyło się kilkakrotnie w zeszłym roku.Napisałam ,naprodukowalam się i nagle wszystko zniknęło
Fajny przepis na surówkę ,muszę sobie zapisać
Film już namierzyłam i dla CB go obejrzę, poza tym Kinomaniak /teraz z you tuba/ poleca, mówi że to prawie jak 2gi 'Amadeusz
Bardzo dziękuję, jak wyoglądam hbo a czas mnie gna bo do końca umowy blisko, to zapuszczę 'Taar.
Surówka bardzo ciekawa, zwłaszcza żurawina wymoczona w soku pomar. i miód.
Dobra niedziela
U nas pogodnie, sporo słonka i lekki wiatr.
Fajnie, można spacerować lub biegać a nawet rowerem pojeździć.
Jak myślałam, za późno do sklepu pojechaliśmy i wielkie resztki kupiłam.
To dzisiaj musi być ryba lub pizza albo szybki makaron z ulubionym boczkiem.
Leniwie i fajnie dzień zaczęliśmy, pora na 2gą kawę bez ciacha.
Alman podrzucisz coś?
Pozdrawiam i udanego dnia nam Wszystkim życzę
Witam niedzielnie.
Smosiu, mówisz i masz, cały talerz pysznych maślanych ciasteczek, przełożonych dżemem z czerwonej porzeczki.
A poza tym u mnie szaro, buro i ponuro, od czasu do czasu przerywnik w postaci deszczu.
Miłej niedzieli.
Te ciasteczka pamiętam. Kocie oczka się nazywały. Ulubione moich dzieci. Ile ja się ich napiekłam do szkoły.
Do wirtualnych z chęcią się przysiądę.
Pychaaa aż mnie ślinka zalewa, maślane i z dżemem
Chyba nie piekłam, nie pamiętam czy jadłam kiedykolwiek.
Dzięki, podziwiam staranność, ile to pracy kosztowało
U mnie była tłusta sobota wczoraj. Cały dzień smażyłam.
Najpierw kulki z mąki migdałowej i kokosowej. Bardzo dobre. Gdybym miała końcówkę do nadziewania, byłyby pączki z dżemem z żurawiny. A tak są same.
Potem kulki twarogowe, wykorzystałam przepis na bułki bez mąki, nie dodałam ziaren, te okazały się fiaskiem, w oleju były kulki, po wyjęciu zrobiły się płaskie placki. Zjem, ale nie polecam.
I na koniec tradycyjne faworki, posypane cukrem pudrem, te na zdjęciu oraz drugi talerz z erytrytolem. Ustaliliśmy, że pierwszy raz w Stanach robiłam. Jakie dobre wyszły, kruchutkie.
Ciasto wyrobiłam kitchen aidem, z hakiem. O ile prościej jest patrzeć niż samemu wyrabiać.
Częstujcie się.
Zonka też Wam pokaże.
Ale to nie do jedzenia.
Ja ci powiem, że nawet "zonk" wygląda apetycznie Ale numer jeden to te serowe. Chwytam kilka i zmykam
Te serowe to zonk. W smaku dobre,cw wyglądzie oklaply zakalec.
Domowe to każde super, nawet gdy zakalec na palec albo i 2wa.
Co z tego, że 'plaskate, to nie na wystawę cukierniczą tylko do pożarcia.
Smak jest najważniejszy a nie wygląd.
Porywam po kilka z każdego talerza, chyba że Smakosia już wyjadła
Biorę nawet zonka ,choć nie do jedzenia . Wszystkie smakołyki wyglądają niezwykle apetycznie. Akurat zaparzyłam kawę chętnie się poczęstuję.
Witam niedzielowo
U mnie dziś relaks na całego. Trochę oglądałam filmiki o Cyprze Północnym, bo myślę już o urlopie Zjadłam sporą porcję lodów waniliowych ze słonym karmelem a teraz trzeba by było pomyśleć o obiedzie. Kalorii już mi nie trzeba więc ugotuję kalafiora i zjem go z masłem i z odrobiną tartej bułki. Tak mi smakuje najlepiej.
Pogoda lipna - wieje dość mocno i chwilami pada deszcz. Na jutro zapowiadają go dużo więcej - br! No i jak tu lubić tę porę roku
Dobrego popołudnia i wieczoru
Mi internet wyświetla hotele nad samym wodospadem Niagara. Czyżby jakiś znak?
Plan wakacyjny jest na Dakote Południową, dzisiaj pozmieniali nam loty, ale to korekta, a nie jakaś wielka zmiana. Ewentualny dodatkowy, gdyby pracodawcy dali mi wolne ekstra do Atlanty. Samochodem. Mamy trochę punktów na noclegi, więc powinno być taniej.
Niby mam tydzień swojego wolnego w zapasie - ale z racji wymiany systemu grzejno chłodzącego, raczej wakacje na tarasie najbardziej wchodzą w grę...muszą wystarczyć tylko te zaplanowane w zeszłym roku.
U mnie na obiad będzie crack chicken - danie rodem z Michigan, czyli piersi z kurczaka w sosie serowym z wolnowara.
Nie będę mięsa dzielić na włókna, tylko spróbuję przełożyć całe, zobaczymy czy się uda. Wzbogaciłam o szpinak.
Do tego surówka z kapusty, jicamy i kiwi.
Witam poniedziałkowo
Pada, pada, pada...a do tego każdego dnia ma padać mocniej. No suuuuper! Mam tylko nadzieję, że przyroda się cieszy.
W planach na ten tydzień całkiem sporo rzeczy. Ale bardzo mnie cieszy, bo roboczy tydzień mam do czwartku. Wzięłam na piętek i poniedziałek dwa dni urlopu, bo przyjeżdża Połówek. Przyda się wolny czas żeby dłużej pobyć razem.
Wracam do papierów na biurku, ale zostawiam Wam gorącą herbatę z pigwą.
Dobrego startu w nowy tydzień
Witam. Siedzę i ziewam, mimo, że wstałam o... 9-tej.
U mnie to pada to leje... na zmianę. Ferie naszych dzieci niezbyt udane.
A poza tym wszystko po staremu.
Trzymajcie się zdrowo i ciepło, aby do wiosny.
Dzieńdoberek
Wieje aż za mocno, nie lubię takich dni a nocy jeszcze bardziej.
Poranna gonitwa zakończona, psisko leży spokojnie po małym śniadanku. Jest coraz ładniejsza i mądrzejsza, uczy się szybciorem
Teraz tylko przewinę zaległe seriale, z braku czasu pomijam dłużyzny i łapię tylko główne wątki.
Dzisiaj nie wiem co wykombinować do jedzenia, nie mam natchnienie a do tego nie kupiłam nic konkretnego do gara ;((
Gdzie jesteście drogie Panie?
Kawa stygnie, herbata wypita i ogólnie pustawo tutaj.
Jak tak dalej pójdzie, to zamkną nam ten przytulny kącik i na ziąb wygonią
Pozdrawiam ciepło
Byle do wiosny ;)
No i co śpiochy, pustki nadal?
To dla pierwszego gościa, który tu zawita pyszny torcik, wykonany przez moją wnuczkę...
Na taaakie ciacho nawet nie wpadają?
Dziwne, chyba leniwiec przedwiosenny nas dopada.
Gratulacje dla Wnusi, bardzo zdolna dziewczyna
Jaka Babcia, taka Wnuczka
Gratulacje dla Wnuczki, od razu widać ,że ma dziewczyna talent, zapewne po ukochanej Babci. Wygląda przepysznie. Jeśli jeszcze jest ,to biorę do kawki
Załapałam się na ciasto. 6 godzin różnicy na coś się zdało. Hurraa...
Ranek przeleciał szybko, po rozlazłym weekendzie, zawsze ciężko wejść w ramy czasowe.
Zaczynamy kolejny roboczy tydzień.
Chłodniejszy. Ale weekend już bardzo ciepły, powyżej 20. I deszcz, choć małe prawdopodobieństwo na razie.
Witam we wtorek
W dodatku senny ,wietrzny i deszczowy. Zupełnie nic mi się nie chce, jakby ktoś wyssał ze mnie siły. Jak był śnieg, mróz czułam się super ,a teraz szkoda słów. A jednak trzeba leniucha pogonić i zakasać rękawy. Tylko od czego tu zacząć ,jak nawet nie wiem co na obiad uważyć. Każdy najchętniej by jadł coś innego
Smosiu, dzięki za link do przepisu na rybkę, ale ostatecznie wylądowała na patelni. Mężowskiemu nie chciało się czekać na łososia z piekarnika jakby to miało trwać wieki. Ech ,będzie następnym razem
A tak przy okazji ,co tam dziś u Was na obiadek? Może coś ściągnę jak kiedyś gdy w ''Co jecie na obiadek'' było codziennością..Szkoda ,że te czasy już minęły, ale cóż ,ważne ,że mamy naszą kawiarenkę i zawsze można na Was liczyć
Też myślę o tym, co na obiad a nie kupiłam mięsa i mam trudniejszą zagwozdkę garnkową. Ja mogę przegryźć cokolwiek, nawet bułę z czosnkiem polaną olejem lnianym, ale co dla eMa
Linki zawsze chętnie podrzucam bo i ja z takich podpowiedzi często korzystam, działa taki łańcuszek dobrych rad - nie przerywajmy go bo każdemu czasem jest potrzebny
U mnie wczoraj był odgrzewany obiad z niedzieli.
Zwał się w oryginale crack chicken, co było piersiami z kuraka, pod pierzynką serową, z przyprawą ranch, sama mieszałam z wolnowara, 4 hodziny na low. Ode mnie szpinak.
Mój ma minimalny czas na funkcji low 6 godzin, jest to w jakimś celu. Po trzech godzinach przełączyłam na High.
Wyszło super, mięso się nie rozpadało, co było super.
Wczoraj podgrzany był jeszcze lepszy.
Zmieniły się tylko warzywa.
Sos ranch to jeden z bajbardziej popularnych amerykańskich sosów. Na bazie maślanki. Można kupić mieszankę przypraw również.
Ja zrobiłam sama, nie dałam maślanki, bo akurat nie miałam.
Tak to wyglądało.
A dzisiaj sałatka, coś pomiędzy szopską a grecką, z serem feta i oliwkami.
Szopska?? wiem, że gdzieś garami dzwonią, ale w której kuchni?
Grecka musi być smaczna, wszystko mają smaczne, nawet chałwę
Dzięki za gościnę, pyyycha
Witam wtorkowo
Też mnie siły opuszczają, zarwane noce, nerwowe zwierzaki i ogólna aura bylejaka, jak to pod koniec zimy.
Na szczęście już nie pada, gleba wysycha i nie brodzimy w błotku.
Ogród zaczyna pachnieć wiosną, krzaki żółtych oczarów tak go perfumują
Planuję już co przerobić by psinka miała jak najwięcej tras biegowych - szaleje, śmiga jak błyskawica aż na zakrętach ją zarzuca i ostro hamuje przed płotem
Chyba maliny będą do wycięcia, coraz słabiej owocują, niektóre chorują a w owocach strasznie dużo robali bo kompost za blisko...
Czekam na dostawę dla moich ogoniastych, na siebie chyba mniej wydaję, chociaż nadrabiam zaległości i co fajnego tanio wyprzedają, to wybieram - przyda się każda ilość, przy zwierzakach zbyt długo żaden ciuch nie wytrzyma.
To do pracy Pszczółki drogie, pozdrawiam
Serdeczne życzenia dla solenizantek, dzisiaj Dorotki balują - wszystkiego najlepszego i wesołego bawcie się dobrze dzisiaj i zawsze
Już mamy 6 lutego.
W pracy z Małym ubaw po pachy.
Wróciliśmy do domu, po odwiezieniu Małej do szkoły (przedszkole).
Zdjęłam mu kurtkę, buty w dwóch różnych miejscach, bo uciekł. Oni gdzie indziej mają wieszak na kurtki, gdzie indziej trzymają dziecięce buty. Ja zazwyczaj wszystko przez dzień odkładam sobie na wielką skrzynię przy wejściu, gdzie małe rączki nie sięgną.
Gdy mieliśmy wychodzić, przyniosłam buty, położyłam na kanapie, poszłam po kurtkę. Wracam butów nie ma. Położyłam kurtkę, ruszyłam w poszukiwaniu butów. Znalazłam w koszu na pranie. Wracam - a kurtki nie ma... nowa runda w poszukiwaniu, już z butami w garści.
Mała zapisana na trzy obozy wakacyjne, to takie trzygodzinne półkolonie.
Najbardziej popularne miejsce w mieście- na sali gimnastycznej (pobyt i zajęcia są w drugim budynku, ale gimnastyka codziennie).
W zeszłym roku nie było miejsc już.
W tym zapisy ruszyły wczoraj, jak byłam tam, to co chwilę ktoś przychodził.
Witam w środeczku tygodnia
Kolejny deszczowo-wietrzny dzień, ale co zrobić ,widać luty zamienił się z marcem Właśnie wzięłam się za robienie pączków ,bo jutro przyjeżdża zamówiona kanapa narożna do salonu. W dodatku w rocznicę naszego ślubu. Lepiej nie mogło wytrafić Oby tylko nie lało,bo niezbyt przyjemnie wnosić meble w strugach deszczu Myślałam też by zrobić jakiś torcik z tej okazji,ale ,że tłusty czwartek to pączki absolutnie wystarczą. Poza tym jak co roku rodzinka wpadnie niekoniecznie pamiętając ,że mamy rocznicę A teraz zmykam,bo mi drożdże wykipią
Hm...skoro (jak mówisz) luty zamienił się z marcem, to może szybciej będzie wiosna?
Witam porannie
I pooo przerwie na spacerek psi - dzisiaj powtórka z pizzy, nawet lepsza odgrzewana bo wczoraj przypiekłam i spiekłam znowu na sucharek, pieczona tuż nad podłogą, poniżej półki: na kratce i na macie silikonowej.
Spód wypieczony mocno, brzegi za mocno.
2gą już piekłam w formie z olejem.
Poza tym planuję i nie wiem co z tego wyjdzie?? pączki czy faworki.
Za dużo roboty z tymi smażonymi faworkami, ale są takie pyszne
Oglądałam gotowce i nie kupię takich - napuszone jak poduchy a do tego drogie jakby złotem polane
Idę dokończyć serialowe zaległości, potem zdecyduję co na jutro upiekę czy usmażę.
Fajnego dnia życzę nam więcej słonka a mniej wichrów i deszczu
Witam po przewie w dostawie wszystkiego cztli był brak internetu i tv. Zastanawiam się, jak to dało się żyć, gdy tego nie było. No ale po długiej przerwie wszystko wróciło, może te wiatry tak nawojowały.
Pogada u mnie bez zmian czyli nadal wieje i czasem pada.
Pączków piec nie zamierzam, bo z uwagi na dietę nie jemy, zresztą wszystko smażone zakazane. Poza tym jakoś nie przepadam za pączkami.
Obiadu na dziś też nie mam i nie mam zupełnie pomysłu, tzn, zupę mam pomidorową, ale drugiego brak.
A poza tym wszystko po staremu. Jak mawia córka - lepsza stara bieda niż nowa.
Trzymajcie się zdrowo.
Ja już mam z głowy tłusty czwartek, choć jeszcze jakaś mała porcja mi została moich pączusi. Będzie na jutro na śniadanie akurat.
Ale za to idziemy na pizzę, żeby było drożdżowe.
Zastawimy parking trzema samochodami, bo każde z nas przyjedzie z innej strony.
Chyba, że jakimś cudem wyjdę wcześniej i pojadę do domu, to w przeciwnym kierunku niż pizzeria. Zobaczymy.
Smażenie to całkiem drogi interes, nie dosyć, że musisz grzać, to jeszcze tłuszcz do smażenia.
No i potem chałupa pachnie tym tłuszczem.
Ale to raz w roku...
Myśl, Myśl Smosiu co tam zrobić.
Co wymyślisz na pewno będzie dobre.
Wymyśliłam 'Drożdżową różę od Marioli, ale dopiero na jutro lub nawet później, musimy najpierw pączki przetrawić
I już środa, pół tygodnia za nami (jeszcze nie do końca, bo to dopiero rano).
Wczoraj pierwszy raz byłam z Małym w bibliotece na Story Time, takie pół godziny dla maluchów z czytaniem książek i piosenkami. Nie siedział zawstydzony, tylko zwiedzał, przyglądał się ludziom, ze środka sali. Ale nie brał udziału, dopiero na sam koniec. Jak się rozkręci, to będzie zabawa.
Zapisałam też oboje na zajęcia lego. Główne zajęcia dla Małej, a dodatkowo duże lego dla maluchów, żeby nie przeszkadzały za bardzo.
Fajne jest to, że przewidują obecność młodszego rodzeństwa.
Zostawiłam wczoraj telefon w bibliotece, zorientowałam się nawet szybko. I zawróciłam.
W międzyczasie biblioteka zadzwoniła do szkoły Małej- mieli moje i jej dane z rejestracji na lego, i ID w kieszonce telefonu, a wcześniej rozmawiałam z bibliotekarką, że Mała to w szkole po drugiej stronie ulicy.
Szkoła zadzwoniła do mamy Małej.
A ta mi napisała, że telefon do odbioru jakby co, przeczytałam jak go miałam.
Dzisiaj jak zapomnisz zegarka, portfela, kluczy nawet nie zauważysz, jak zostawisz telefon to po kilka minutach. Takie czasy na smyczy...
Witam środowo
Dzień mi u cieka bardzo szybko. Czasu brak żeby posiedzieć w Kawiarence. Po pracy gnam do rodziców. W planach podcinanie włosów, zakupy dla sąsiadki i nim się oglądnę będzie wieczór. Jak dobrze, że jutro czwartek. W piątek mam urlop
Dobrego dnia
Witam czwartkowo
Będę dziś odstawać od większości osób, bo nie zjem żadnego pączka. Nie jestem ich fanką. Jak już mam pochłonąć trochę kalorii, to zamienię je na kawałek strucli serowej z kruszonką
A Wy ile dziś zjecie pączków? Jakie lubicie? Mam na myśli z czym w środku.
Dziś pogoda fajna - nie pada i jest lekki mrozik. Ale to tylko dzisiaj. Na jutro już zapowiadają spore opady. W planach spore zakupy, bo skoro na parę dni przyjeżdża Połówek, to trzeba się bardziej postarać Lodówka znowu "zobaczy" boczek
Dobrego, tłustego dnia
Pączki ulubione to:
z budyniem
powidłami lub wiśniami
pozostałe.
Ja już pożarłam 1go z budyniem, czeka drugi, z różaną marmoladą.
Kupiłam w naszym sklepiku, jak na gotowce to całkiem fajne, bez posmaku smażonego wielokrotnie oleju.
A poszłam po świeże drożdże do róży od Marioli, nie było już, wykupione do pączków
Witajcie Pączusie. Ja, podobnie jak Smakosia, nie zjem dziś żadnego pączka. wczoraj już nawet rozważałam pączki z piekarnika, ale porzuciłam ten pomysł.
Ale gdybym miała wybór do zjedzenia, to oczywiście byłyby z nadzieniem z marmoladą różaną.
Pogoda taka sobie, pochmurno, chłodno, ale nie chlapie.
Chyba dosyć już tej pseudo zimy, czekam na wiosnę.
Leń nadal mi towarzyszy i na nic nie mam ochoty. Dosłownie na nic.
Miłego dnia życzę.
Dziękuję, będzie miły, bo słodki.
Głodowałam od tygodni by dzisiaj zaszaleć
Pączka nie zjem żadnego, bo z cukrem.
W zamian idziemy na pizzę, wytrawny drożdżowy pączek.
Planuję też dzieciaki pracowe zabrać do Krispy Kreme. Ale to najpierw zapytam o pozwolenie, dla mnie będzie kawa.
Na śniadanie dokończyłam oklaple pączusie serowe i dzieciakom przyniosłam dwa ostatnie z mąki migdałowej i kokosowej.
O zjem. Tego wirtualnego.
2gie Dzień dobry
Wstąpiłam by posłać życzenia rocznicowe naszej Agniesi
Kolejnych pięknych i szczęśliwych rocznic, radości i wszelkiej obfitości
Agnieszko-Goplano, wielu jeszcze lat wspólnych, szczęśliwych chwil, miłości bez liku, wzajemnego szacunku i w ogóle życia usłanego różami /bez kolców/.
Alicja
To i ja zaraz za dziewczynami biegnę złożyć życzenia - niech Wam się wiedzie, niech nie zabraknie szacunku i miłości
Dziękuję bardzo ,dziękuję ślicznie za życzenia Oby się spełniły
A że dziś Tłusty Czwartek przynoszę dla Was pączki Wiem ,wiem ,nie każda z Was je, ale taki wirtualny nie zaszkodzi Miłego świętowania. A ja zmykam ,bo ogarniam dom na przybycie gości i sofy. Ciekawe tylko kto zawita pierwszy
Gratulacje Goplana za lata razem.
I powodzenia, wytrwałości, cierpliwości i wzajemnego zrozumienia oraz umiejętności kompromisów na następne lata!
Witam i co się dzieje? pytam.
Widać tłusty czwartek byl baaardzo tłusty i kalorie ciążą do dziś. Trudno teraz wstać. No cóż, pomonologuję sama ze sobą.
U mnie pogoda byle jaka nadal, jestem ciepło, temperatura znacznie na plusie. Dobrze, że ie pada, choć słońca nie ma i w związku z tym tak jakoś smutno za oknem. Na pocieszenie zostaje fakt, że za chwilę będzie marzec czyli... wiosna.
Zatem aby do wiosny.
Czwartek był tylko pączkowy. Obiad zwyczajny. Goście pączków pojedli ,do domu zabrali i tak zleciało. A dziś od rana mnie nie było, bo w rozjazdach. Po południu też wyjeżdżam. Taki dzień. W dodatku znów leje..
Dziękuję bardzo. Stuknęło już 27 lat czyli ładny kawałek czasu.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Witam i zmykam, bo mąż już podjeżdża pod dom.
Miłego weekendu
Ja jak zwykle ostatnia.
Poranek mi zleciał szybciej niż chciałam, dopiero w pracy mogłam zajrzeć.
Kotom skończyło się jedzenie w karmniku, świecił na czerwono i to już kolejny dzień.
Bidoki mogłyby być głodne do wieczora.
Mieszam trzy karmy, snaki na odklaczanie i zęby i coś dla przyjemności. Oczywiście karma w domowym pudełku się skończyła, musiałam iść do garażu, nasypywac.
Jak masz czas limitowany, to wszystko wydaje się takie czasochłonne, hehehe.
Wczoraj był dzień pełen wrażeń.
Zrobiłam dzieciakom niespodziankę. Małemu i tak wszystko jedno, a Małej nie powiedziałam co do końca.
Poszliśmy na donuty, siedząc nad całym pudłem nie zjadłam żadnego. Dzieciaki miały radochę.
Jako, że już nie było sensu wracać do domu, na 15 mieliśmy zajęcia lego w bibliotece, jako druga niespodzianka zabrałam ich na plac zabaw. Znowu wielka radocha.
Lego okazały się porażką w naszym przypadku, zupełnie czymś innym niż myślałam i oczekiwałam. I mogłam zrealizować z niecierpliwym maluchem.
Dzieciaki posnely w samochodzie, w sumie spały godzinę, siedziałam z nimi w samochodzie, co po cukrze i intensywnym dniu nie dało wypoczynku, a jedynie marudzenie i większe zmęczenie.
A po pracy pojechaliśmy na pizzę, do restauracji, w której nie byliśmy wieki.
Każdy przyjechał swoim samochodem.
Pizza nawet mi smakowała, choć dużo bardziej wolę z miejsca, gdzie zazwyczaj chodzimy. Mam dosyć na długo.
Witam sobotnio
Wreszcie przestało padać, przynajmniej na razie Wczoraj wspomniałam ,że mam po południu wyjazd. A właściwie mieliśmy. Mężowski zrobił nam niespodziankę z okazji rocznicy zabierając do restauracji w Częstochowie ''Gospoda Kwaśnica'' gdzie kilka lat temu Magda Gessler przeprowadzała rewolucje. Hm ,pomyślałam sobie,góralska chatka w centrum, ale byłam ciekawa smaku. Wystrój góralski ,muzyka i karta też. Postawiłam na kwaśnicę nie bardzo wierząc,że będzie ''prawdziwa'',zwłaszcza ,że zamiast żeberka na wierzchu frankfurterka. I tu totalne zaskoczenie,w środku było mięso z wędzonych żeberek, do tego pyszne skwarki i tupane ziemniaki (czyt.tłuczone) Przyznam szczerze,że będąc w górach nie jadłam tak pysznej kwaśnicy jak tutaj. Na drugie danie wybrałam łososia,choć przyznam ,że miałam ochotę na policzki wołowe,które ostatnio jadłam w latach 90-tych. Pomyślałam jednak,że następnym razem,tym bardziej ,że w Częstochowie bywamy dość często
I już za krótki weekend się zaczął. Dziś w planach zakupy i pranie, o ile się na dany kolor nazbierało.
Piję poranną kawę, myślę co na śniadanie. Pewnie będzie jajecznica na boczku.
Na obiad planuję nachosy na bogato, czyli mielone mięso, fasola, papryka, ser. Do tego sałata rzymska, pico de gallo, guacamole i śmietana. I podgrzane chipsy z tortilli, osobno od mięsa, żeby nie namokly.
Ale będzie wyżerka, może nawet i na dwa dni.
Tylko co z moimi planami na niedzielny i poniedziałkowy obiad, miała być pieczeń wołowa- Mississippi pot roast, a jak mi taki zapas jedzenia zostanie...
Zobaczymy po obiedzie dzisiejszym.
Dobra sobotka
i piękna bo cieplutka, słoneczna.
Wreszcie zakupy porządne zrobiłam, pakę z ciuchami odebrałam, odstałam swoje jak za dawnych czasów na poczcie. Nie uwierzycie ile pań stało by tylko zapłacić rachunki, w sobotę właśnie bo przecież w tygodniu nie mają na to czasu
Gdybym nie to, że dostawa darmowa to bym pękała ze złości.
Teraz tylko dobra kolacja?? sama nie wiem jaka.
Może znowu ryba, po wczorajszym pstrągu wędzonym, karmazyn też wędzony.
Jak czytam co jadacie to po 1sze nie wiem o czym mowa, 2gie to chciałabym spróbować wszystkiego.
Na razie kolejna kawa, czekam na moich spacerowiczów, Lucy musi być wybiegana a u nas błotko i ciasnota więc nie może poszaleć
Na jutro chyba wieprzowina, schab lub polędwiczka z żurawiną i jabłkami.
Alman ja mam kolejne torebki nasion: pomidory żółty i malinowy, ożarowskie. Muszę jeszcze upolować szparagówkę tyczną i cukinię cętkowaną.
Wiosną pachnie, sąsiad już szaleje z sekatorem w ogrodzie - przycina drzewka owocowe.
Udanej soboty a niedzieli jeszcze lepszej
Ja mieszkam w tyglu kulinarnym.
Ciągle coś nowego odkrywam.
I robię po swojemu.
Za tydzień będzie znajomo- barszcz czerwony zabielany z fasolą. Buraki kupiłam. To w niedzielę. A w sobotę placki ziemniaczane, o ile zima nie schłodzi za mocno.
Witam niedzielnie
U mnie już od rana pachnie gotującym się rosołem. Wyjątkowo mam na niego smak,bo od rana jakoś mi tak bardzo zimno i nie umiem się rozgrzać. Mam nadzieję ,że nie chwyta mnie jakieś choróbsko.
A co tam u Was? Już po śniadanku? A co na obiadek pichcicie? ja mam kawałek karkówki i nie bardzo wiem co mam z nią zrobić. Może jakiś gulasz z warzywami albo kiszoną kapustą. Poszperam w przepisach.
A teraz pora na kawkę ,wpadajcie bo wystygnie
Wstałam, obiad nastawiłam, piję kawę.
I jak zwykle myślę co bym zjadła na śniadanie.
Nasz wczorajszy obiad tak wyglądał, zjedliśmy na jeden raz, nawet bez na siłę.
Dobre było. Jedliśmy na zewnątrz, w krótkich rękawach, tak ciepło było.
Dzisiaj pieczeń wołowa, jak pisałam, w wersji oczywiście mojej. Będą do tego pieczarki oraz puree z kalafiora.
Jeszcze zrobię chia pudding, żeby mi się mleko migdałowe nie zepsuło.
Musiałam otworzyć tydzień temu, bo zwykłe wyszło.
Chia pudding najbardziej lubię właśnie na migdałowym. Będzie z borówkami i jeżynami, może jakieś młode listki mięty znajdę.
Wczoraj obejrzeliśmy serial Królowa, z Andrzejem Sewerynem i Marią Peszek.
Gra aktorska niesamowita, bardzo subtelne przedstawienie trudnego tematu, bez wulgaryzmu, przekleństw.
Witacie w nowym tygodniu. Dziś podobno ciśnienie bardzo niskie, więc wpadłam pierwsza, by kawy naparzyć. Zapraszam zatem wszystkich.
Niedziela minęła szybko jak zwykle. Na obiad był u mnie rosół /pisałam, że niedzielny rosół zaszczepiła we mnie Goplana, z tym, że robię co drugą niedzielę/, na drugie gulasz wieprzowy z szynki, ziemniaki i surówka z kapusty kiszonej, na deser niemiecki jabłecznik. Dzięki temu mam też obiad na dziś i mogę się lenić.
U mnie pada deszcz, więc trzeba siedzieć w chacie. Nie mam planów co będę robić.
Zostawiam coś na ząb i do kawy i... trzymacie się zdrowo.
PS. chleb z dodatkiem papryki wędzone, stąd taki kolor.
Witam Tak ,dziś niskie ciśnienie przez co ja się dobrze dziś czuję. Cieszę się,że rosół Ci przypasował,choć przyznam szczerze , myślałam iż niemal wszyscy w Polsce w niedzielę gotują rosół Dopiero tu się dowiedziałam ,że tak nie jest. W sumie gdyby nie to,że rodzina lubi gotowałabym jedynie w okresie jesienno zimowym i niekoniecznie w niedzielę,ale to tylko dlatego,że po prostu nie za bardzo przepadam
Chlebek wygląda bardzo fajnie,reszta wypieków też. Akurat skubnę sobie do kawy
Rosół był u nas w każdą niedzielę, dawniej z domowym makaronem, potem już bez. Lubię gdy jest pachnący i żółciutki, jak taki ugotować?? ja nie umiem.
Nie jemy zbyt wiele zup, rosół tylko gdy nas częstują - na spotkaniach rodzinnych domowych i knajpianych.
Pyszności, muszę sama takie wypiec kiedyś.
Dzisiaj tylko chapnę po troszkę z kawiarnianej tacy
Weekend jak zwykle za krótki.
Zapraszam na chia pudding i Mississippi pot roast, czyli pieczeń wołową w sosie paprykowym (sos to zmiksowane papryki i cebula). Na puree z kalafiora. W towarzystwie pieczarek - podsmażone i zalane sosem.
U mnie też mokro, do nocy ma padać.
Jako, że Mała ma wolne od szkoły, to siedzimy w domu.
Nie pamiętam z dzieciństwa czy u mnie rosół był co tydzień. Myślę, że nie.
U mnie samej nie było dwóch dań, nie lubię po trochę, a preferuję do syta.
Jak gotowałam rosół to tylko. A na drugi dzień pomidorówka, której nie jem dzisiaj.
Ze względu na dzieci (żeby była pomidorówka) rosół był częściej.
Moja córka za rosołem nie przepada. Je makaron, odrobinę zamoczony w wywarze, na smaka. I do tego dodaje śmietanę.
Ale to był warunek pomidorówki.
Potem gotowała sama - kostka rosołowa i przecier pomidorowy. Albo gorący kubek.
Dobry poniedziałek
Mamy pogodę przedwiosenną, dzisiaj bez deszczu i wiatru.
Obiadek wczorajszy, delikatna polędwiczka w żurawinie, na deser pestki dyni
Pachną mi kotlety schabowe jak pierogi, wg Misi. Czas pokaże czy dam radę, czy znowu stchórzę i upiekę jak zawsze czyli a'la strogonow z owocami: żurawina, śliwki i jabłka.
My w średniej formie, ja ok, eM znowu zbyt 'pociągający nosem a przy tym i marudny jak smerf Maruda ;(9
Nie wiem kiedy zleciała niedziela, bo z nowym pakietem do wyoglądania, wyprzedażami i gotowaniem.
Domowy zwierzyniec już daje mniej w kość, można już nockę całą przespać albo w dzień odespać - to lubię najbardziej.
Teraz czas zapakować pranie nasze i ogoniastych, odgrzać żarełko i oglądać, oglądać do oporu.
Udanego dnia
Witacie śpiochy. Dziś 13 dzień miesiąca, a 13-tego? nawet w grudniu jest wiosna, zatem budzić się do życia, a nie spać do południa.
U mnie pogoda trudna do określenia... szaro, ale sucho. I wiosna tuż, tuż... obserwowane rokrocznie wierzby rosnące w oddali przy ulicy nabierają koloru, już są takie "piaskowe", za chwilę będą złociste. Obserwuję je każdego roku.
Nie lubię gadać sama ze sobą, to trzymajcie się zdrowo.
Spać do południa to nawet bym chciała, nic z tego bo od raniuśka biegamy za ogonami albo one za nami I śmieszne to, i wyczerpujące, aż do rozładowania 'baterii.
Ważne by nie paść na nos albo klapnąć na tyłek gdy nogi podcinają gnając jak szalone. Na razie mam farta i miękko ląduję ale muszę uważać bo kości coraz bardziej trzeszczą i może być groźnie.
Trzymajmy się słonecznej strony życia
Witajcie
Nam słonko zabrali, jest zimno, sucho.
Szukam pomysłu na wytrawne niby pączki z ziemniaków ale jak zwykle wychodzi mętlik - albo za mało mąki, albo za dużo jaj każą dodawać.
Chyba odpuszczę sobie dzisiaj.
Ogólnie ok, cicho sza, jak to przed postem i pokutą , i wyborami
Większe zakupy dla nas i domu załatwione, zwierzarnia też ma zapasy.
Tylko na słonko i ciepło czekamy by ruszyć z porządkami a może i remontami.
Skoro zimno i ponuro to czas na herbatę, potem chyba drzemkę zaliczę bo nocka znowu rwana i zarwana przez spacery naszej kochanej suni.
Pozdrawiam słonecznie mimo wszystko
Hej, hej w ostatnim dniu karnawału.
Dzisiaj śledzik.
Jutro Popielec.
I 40 dni postu przed nami.
Wieje, jak nie wiem. Ale ciepło.
Ocean pożera plaże, niszczy wydmy, zalewa lokalne drogi. Jak co roku, taki odpowiednik halnego.
Od jutra chłodniej, ale to już na wiosnę idzie.
Drzewa zakwitły, mają pączki. Też jak co roku.
Witam w Popielec i w Św. Walentego
Od dzisiaj post ,to i dobrze, bo od tych słodkości to tylko tu i ówdzie przybyło.
Jak na ten dzień przystało dziś skromniutko z jedzeniem. Na śniadanie był kawałek chleba a na obiad ziemniaki ze śledziem w śmietanie.
Po południu msza i to na razie tyle.
Piękny i smaczny plan.
Warto zadumać się nad naszym losem, życiem bo to czas na refleksję i rachunek sumienia, jeśli ktoś jeszcze je ma...
Witam środowo
Dziś Walentynki więc kto chce, ten świętuje a kto nie lubi, to też może
Ja świętuję "na pół gwizdka", bo Połówek wręczył mi wczoraj trzy piękne bukiety a dziś wyjechał na Podlasie, bo mamy w rodzinie pogrzeb. Niestety miesiąc, po miesiącu licząc od grudnia odeszło rodzeństwo. Najpierw jeden brat, potem siostra (czyli moja teściowa) a teraz Jej drugi brat. Co poradzić...
Tak więc po pracy...
W planach pudełko lodów i oglądnę "M jak miłość", bo sobie nagrałam gdy nie było czasu na oglądanie na bieżąco. Tak to dziś będę świętować
Za oknem pogoda deszczowa od samego rana - br!
Póki co gorąca herbata i wracam do papierów na biurku.
Dobrego dnia
Witam słonecznie
Piękny dzień u nas, można świętować i pokutować też, co kto woli.
Obiad chyba bezmięsny bo od mięsa nas lekko odrzuca.
Wczoraj wyżarliśmy prawie cały gar schabu z zielonymi oliwkami nadziewanymi papryką + fasola biała i czerwona.
Chodzą za mną langosze drożdżowe, bez ziemniaków + sos czosnkowy albo nawet grzybowy to będzie postne i pyszne, jak na dzisiejszą środę to chyba zbyt pyszne.
Poza tym ja świętuję, upolowałam mini-kawiarkę do indukcji, przywiozą za parę dni, ale frajdę mam już dziś. Mała pojemność więc i cena /outlet/ też niska.
Alman ja już planuję wysiew nasionek: pomidory, potem cukinię i zobaczę co jeszcze.
W tym roku wysieję tylko nasiona dla nas, resztki oddam, niech sobie sami sieją bo nie mam już miejsca na hurtowe plantacje i nie chce mi się wozić z tymi siewkami też.
Rok temu rodzinka eMa dostała pikowane pomidory i je zmarnowała bo zapomnieli o hartowaniu - nocne chłody je ścięły a mnie mało nie coś nie trafiło /tyyyle roboty na kompost poszło/.
Pozdrawiam
Popielec.
U mnie na śniadanie chleb z miodem, do pracy bułka z serem, a wieczorem na obiad ziemniaki z koperkiem i maślanka do tego.
Do kościoła pewnie nie pójdziemy, bo wieczorna Msza jest za wcześnie dla mnie.
Mąż też ma dzień w fabryce, to też później, musi wrócić z pracy.
Mały mądraliński rośnie w wymyślaniu co by tu słodko zbroić, jak naśladować innych. Dzień pełen pracy i śmiechu, bo nie da się nie śmiać.
Dzisiaj też Walentynki. Mam dla męża sercowe czekoladki, dam mu wieczorem. Na tym kończymy świętowanie. Czasami chodziliśmy do restauracji w weekend przed lub po, w tym pizza z zeszłego tygodnia wystarczy.
Wiecie, że w Polsce testament wzajemny małżonków to pic na wodę fotomontaż. Wczoraj się dowiedzieliśmy.
Zachowek i tak jest nadrzędny.
Moi teściowie mieli taki testament, zrobiony u notariusza.
Mój mąż był przy tym.
Teraz teść chciał sprzedać mieszkanie, bo i tak tam nie mieszka, a jedynie płaci.
Nawet jak na początku byliśmy na nie, to po przemyśleniu przystaliśmy na to, bo nam odpadłyby koszty utrzymania teścia, płaciłby sam za opiekunkę i wynajem tego gdzie mieszka oraz potem problem z przejęciem spadku i sprzedażą mieszkania.
Notariusz odesłał teścia do sądu, bo taka procedura.
No i sąd nie uznał tego testamentu, bo mój mąż nie zrzekł się zachowku.
Czyli jesteśmy w tym samym punkcie, co przejęcie ustawowe, tylko teściowie wydali niepotrzebnie kasę te kilka lat wcześniej.
Teraz to mąż powinien lecieć do Polski, zrzec się swojej części spadku na rzecz ojca lub załatwiać dokumenty tutaj, co oznacza jeszcze koszty tłumaczenia i może okazać się, że coś będzie nie tak.
Witam Walentynkowo.
Ja dostałam dziś największy i najlepszy prezent walentynkowy... Odebrałam wyniki badań i są super... wygląda na to, że jestem zdrowa jak rydz... ale to pozory na jednej tylko linii, ale dobre i to,
Pozdrawiam i idę się cieszyć.
i to najważniejsze, reszta jest tylko dodatkiem
Pozdrawiam
Alman!!! O prawimy w ramkę ten twój dzisiejszy wpis i powiesimy na honorowym miejscu w naszej Kawiarence. Hurrrrra! Pięknie! Pięknie! Pięknie!!!
Jupiiiiiiiiiii! Cieszymy się razem z Tobą.
Proponuję wznieść toast za wyniki Alman. No to siup!
Super Alman.
To bardzo dobra wiadomość.
Siupne ze wszystkimi, wirtualnie to można, hehehe.
Dopiero przeczytałam... Almanko nasza kochana jak cudownie czytać takie wiadomości Cieszę się razem z Tobą i oby więcej tak dobrych wieści
Notariusz chyba dał ciała, kasa za testament nie była wielka, nie pamiętam, ale przy innych opłatach to grosze.
I dlatego mam nadzieję, że będę 1sza w kolejce do zejścia i ominą mnie ewentualne roszczenia rodzinne. Niech martwią się ci, co zostają.
Witam czwartkowo
Pada, mgła, mżawka, wilgoć i 9 stopni. Czyżby nadchodziła wiosna?
Wczoraj w planach były lody, duuuża porcja lodów. Owszem były, ale na jednej, małej porcji się skończyło. Jakoś odeszła mi chęć w trakcje jedzenia. Dziwne No jak nie ja
Wieczorem dopadło mnie takie zmęczenie, że spałam już przed 22-gą. Hm...a tyle miałam planów na wieczór Czasu zabrakło.
Dziś chcę umówić się do fryzjera. Może znajdzie dla mnie czas, bo podrosły już dość mocno i przy tej pogodzie lipnie się unoszą. Raczej klapią
A jak tam Wasze dzisiejsze plany?
Dobrego dnia
Witam. Cieszę się, że choć pośrednio dałam Wam troszkę powodu do radości i cieszycie się razem za mną. Dziękuję Wam za to, bo zawsze to jak więcej radości to lepiej ją widać, a w dzisiejszych czasach każda cząstka radości i każdy powód do jej ogłoszenia jest dobry.
U mnie pogoda iście wiosenna, ciepło, choć słoneczka nie ma. Tylko czekać, jak wiosna "buchnie majem".
Ekkore, była zmiana przepisów w zakresie prawa spadkowego w maju 2023r. Nie jestem prawnikiem, choć dużo w czasie pobieranych nauk oraz w czasie pracy zawodowej miałam też do czynienia z prawem, choć raczej od strony gospodarczej.
Nie wiem o co dokładnie chodzi w Waszym przypadku, kto i co komu zapisał, ale prawo do zachowku jest istotne i właśnie te zmiany z maja ub,r. też mówią na ten temat. Jednak nie rozumiem dlaczego sąd ma coś w temacie, bo moim zdaniem zachowek jest prawem, a skoro mąż nie upomina się i nie żąda by z tego prawa skorzystać, to....
Ale jest też chyba coś takiego, że w przypadku spadku nie można się go pozbyć /sprzedać/ przed upływem chyba 5 lat... może to tu coś ... Myślę, że ktoś z rodziny powinien pogadać w temacie z prawnikiem.
Smosiu, kupujesz nasiona a ja... ja działkę dałam pod opiekę synowi, co z tego wyniknie nie wiem, ale na razie nie planuję się tam mu "wcinać"... zobaczymy.
Pomidory jednak należy wysiewać na początku marca, tak 2 m-ce przed terminem sadzenia.
No to trzymajcie się zdrowo.
Alman masz rację, zmiany istotne wprowadzili, ale syn nadal ma prawo do zachowku, chyba że został pozbawiony prawa do niego - wydziedziczenie z powodu ... można to załatwić udowadniając, że np. nie opiekował się rodzicami.
Ogólnie to jest tak ustawione prawo, by bez radcy prawnego lub nawet prawnika nie połapać się w nim
Jeśli dziecko nie chce zachowku to nawet łatwiej, zrzeka się i po sprawie.
Tylko czas i pieniądze uciekają bo w sądzie to już wszystko znacznie dłużej trwa niż np. u notariusza.
Tak, ma prawo zawsze do zachowku, ale... ma prawo, czyli może się upomnieć, a tu chyba takiej sytuacji nie ma...?
ale nie będę się mądrzyć, nie jestem prawnikiem a ekonomistą hihihi
Dobry czwartek
Alman z nasionami mam tak, jak ze słodyczami - nie mogę opanować odruchu kupowania. Podbiorę z każdej torebki po trochę, reszta w torebkach pójdzie do rodzinki i znajomych. Od nich dostaję później pigwę lub jaja albo dobre słowo i wszyscy zadowolenia /bo gdy dobro i radość dzielimy to je mnożymy" jak pisałaś/.
Dzisiaj muszę obrobić dom i pranie, później pomyślę o gotowaniu.
Chyba wołowinę uduszę bo mam nową przyprawę do niej, wczoraj odebrałam z paczkomatu, poza tym czas na to mięsko by za bardzo nie 'dojrzało.
Kupiłam też suszony czosnek niedźwiedzi, bardzo ładnie pachnie, smakuje a nawet wygląda, ukraiński, pakowany tutaj po 200g, więc cena baardzo atrakcyjna.
Jeśli ktoś ciekawy, to na privee podam namiary na e-sklep.
Wczoraj uświęciliśmy ciastami owocowymi nasze Walentynki, ja dorzuciłam kawiarkę /oby nam podpasowała/ i było miło.
Teraz czas na mnie bo zwierzarnia czeka na moje łapki, bałagan muszę ogarnąć by mogły znowu nabrudzić.
niech nam świeci, nad nami lub w naszych
Czosnek niedźwiedzi suszony kupuję od dawna i używam, z tym, że zawsze kupowałam na wagę, teraz córka mi kupiła zapaczkowany, tylko nie patrzyłam skąd ci on, pewnie też ukraiński jak piszesz, po prostu przesypałam do pojemnika. Jest piękny, zielony, ładniej wygląda niż poprzednio... a to ci dopiero, zapewne od sąsiadów.
A z tym napisaniem czy pokazaniem tutaj to nie przesadzaj...
Nie chcę zadymy i tyle, ja lubię spokój
Kupowałam na allegro, czosnek akurat to boswena nam przysłała, przyprawa chyba od 'malinowa, oddzielnie przysłali a ja pomieszałam wszystko jak rozpakowałam.
Wczoraj to sporo czasu spędziliśmy na czytaniu.
I utknelismy w ciemnej uliczce.
Jest odrzucenie spadku i zrzeczenie się spadku.
Odrzucić spadek, także ustawowy możesz do 6 miesięcy od momentu, gdy dowiedziałeś się o śmierci, czyli zazwyczaj w dniu pogrzebu, chyba, że ktoś poszukiwał i nic nie wiedziałeś. Wtedy Twój udział w spadku przechodzi na rodzinę (niebezpieczne, gdy zostały długi).
Zrzec możesz się za życia spadkodawcy, podpisując umowę u notariusza, wtedy ucina się dalsze dziedziczenie.
Posiadając dom np, przepisując na jedno z dzieci powinno się z pozostałymi podpisać umowę zrzeczenia, bo inaczej mają prawo do zachowku.
Jak sprzedajesz mieszkanie, to wtedy dysponujesz swoją własnością. Prościej sprzedać i dać pieniądze w darowiznie. Bo wtedy nie ma podatku, jak się zgłos do urzędu skarbowego. Od nieruchomości już od 10 tysięcy coś tam.
Testament jest mało ważny. Zawsze przysługuje dziedziczenie ustawowe.
I żeby nie dziedziczyć powinno się napisać oświadczenie, że zrzeka się spłaty zachowku. Na podjęcie decyzji jest 5 lat od śmierci spadkodawcy. Dlatego sąd odrzucił.
Czyli, aby nie było tego wszystkiego, w momencie podpisywania wzajemnego testamentu przez tesciow, mąż powinien napisać to oświadczenie.
Tyle, że nikt wtedy nie myślał, że życie napisze taki scenariusz. Mieszkanie miało być męża.
Teraz oboje są współwłaścicielami.
Co można odwrócić, pisząc oświadczenie.
Ale to dopiero jak będziemy w Polsce.
Jeszcze nie wiemy co z podatkiem od sprzedaży przed upływem 5 lat części, która przysługuje mężowi w ramach zachowku, bo ona na teścia by przeszła jako nowa.
Dopisano 2024-2-15 14:12:36:
W naszym przypadku jest tak.Teściowie chcieli zrobić darowiznę na męża. Ale jak się okazało ile to kosztuje wycofali się. On i tak jeden do spadku.
No i problemy z załatwieniem czegokolwiek, gdy właściciel za oceanem.
Zostało po staremu, z tym testamentem.
Nikt nie przypuszczał, że teść tak się posypie po śmierci żony.
Ale mieszkanie chcieliśmy trzymać w razie, gdyby nie było nas stać. Żeby miał gdzie wrócić. Większa część tego co zarabiam, pracując po 12 godzin dziennie idzie na teścia. Trudno, tak trzeba, to tata.
No i żeby potem nam się jakoś zwróciło co płacimy teraz, żeby nasza córka nie była w sytuacji jak my teraz. Żeby mieć jakieś zabezpieczenie, gdyby przyszło nam tak długo żyć.
Gdy teść, nabuntowany przez rodzinę (po ci Ci to mieszkanie, stoi puste, Ty tam nie wrócisz już itp, itd), oświadczył, że jednak sprzedaje, pomimo sprzeciwu najpierw, stwierdziliśmy, że odłożymy sobie tutaj to co płacimy na niego (wynajem plus opiekunka). Odpadną nam sprawy spadkowo sprzedażowe, które zajmują mnóstwo czasu.
No i teraz wyszło, że nie może sprzedać.
Teść ma małą emeryturę, ale nie aż tak. Nigdy nie musieli oszczędzać (oszczędzali z nawyku, a nie z rezygnacji z powodu braku środków). Część z tego zabiera mu jego mieszkanie.
Ale musi mu starczyć, my nie mamy więcej, choćby nie wiem co.
Jak sprzeda mieszkanie rodzina, która się nim tam opiekuje (nadzoruje opiekę, odwiedza itp) wyciągnie pieniądze szybko. Jak po śmierci teściowej, oszczędności życia poszły w 9 miesięcy.
Teraz mają limit, muszą się zmieścić w budżecie.
A jak pieniądze by się skończyły, teść wróci na nasze utrzymanie, rezygnacja z wysokiego standardu będzie bolała. I nie będzie miał gdzie pójść, bo mieszkania nie będzie już.
Może to odrzucenie testamentu przez sąd to jednak jakiś znak, ostrzeżenie.
W każdym razie na razie zostaje jak jest.
Może, gdy był z rodziną czy opiekunką w sądzie, sprawiał wrażenie zagubionego, może to wyglądało jak zgraja czyhająca na prawa jedynego spadkobiercy, może dlatego sąd zabezpieczył prawo syna. Nie mamy pojęcia..
Zostawiamy sprawy własnemu biegowi.
Wszystko w życiu ma swój cel, choć najpierw wygląda na przeciwność, z perpektywy czasu jest czymś dobrym.
Co ma być to będzie.
To już prościej załatwić wydziedziczenie
Jeżeli nie ma udokumentowanych przesłanek, to też nie tak hop siup.
Zostawić sprawy własnemu biegowi, bez testamentu, każdy dostanie po równo.
A jak się chce kogoś faworyzować, dać darowiznę pieniężną (sprzedać), bo bez podatku.
Jeszcze można dać mieszkanie za opiekę, to wtedy jest wyłączone ze spadku. Tak ma mąż siostry, za opiekę nad dziadkiem. Kolejka do zachowku była spora, ale jakoś udało się. Wiem, że jakiś czas żyli w strachu, że stracą mieszkanie.
Może wyjdzie na dobre, może jak często bywa zyskają spryciarze, znajomi czy krewni.
Też uważam, że nic na siłę nie warto organizować, załatwiać.
Jak nie ma dobrego wyjścia, to poczekać.
Na odległość trudno dogadywać sprawy, starsi ludzie mają skłonność do ulegania podszeptom /u nas to przerabialiśmy wielokrotnie/, nie zawsze dobrym dla nich.
Powodzenia :)
Regularny dzień Wielkiego Postu.
Skończyłam wczoraj pracę wcześnie, mąż też wrócił w podobnym czasie. Chyba bierze go coś, bo dlatego wrócił, tak źle się czuł. Ale w domu mu przeszło jakoś. I po kościele znowu go wzięło. Jakby wirus go nadgryzal, ale organizm ciągle się bronił.
Byliśmy w kościele, zostaliśmy naznaczeni krzyżem. U nas nie sypie się głów popiołem, tylko robi z tego paste i kreśli znak krzyża.
Jak to mówią, jak coś się psuje to stadami.
Zmywarka nam bunt podnosi.
Ale to już od roku.
Nie chce się włączyć, wyłącza na początku cyklu, robi dyskotekę na wyświetlaczu. Teraz doszło buczenie.
Mąż ją diagnozuje (przez aplikację w telefonie), wszystko jest jak trzeba.
I poprzednio ta diagnoza pozwalała na pół roku, może więcej pracy.
Teraz martwi mnie buczenie.
Idziemy pooglądać nowe w sobotę.
W innym miejscu jest super promocja, łącznie z instalacją, kablami potrzebnymi i zabraniem starej - do końca lutego. Normalnie za to wszystko jest opłata.
Ale nie mają stacjonarnie, tylko z dostawą do domu. Nie zobaczę co kupuję.
Niestety ma koszyk od góry na sztućce, trzecia półka, co mi się nie podoba, bo mi kieliszki nie wejdą.
Muszę pooglądać na żywo.
A może przymierzanie się do wymiany zadziała, jak zaklęcie. Jak z czajnikiem, który już parę lat stoi w pudełku, jak kupiony.
Witam piątkowo
Wpadam by się przywitać i zaraz umykam ,bo mam dziś dentystę. Potem jakieś zakupy i tak czas zleci. Pozdrawiam serdecznie
Powodzenia u stomatologa!
Witaj
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Wczoraj podcięłam włosy i wieczorem rozprawiłam się z odrostami więc dziś jestem trochę młodsza
Za oknem piękna pogoda. No normalnie jakby było przedwiośnie. Zapowiada się piękny dzień z 14 stopniami gdy będę wychodzić z pracy. Wczoraj idąc przez park widziałam, że już pojawiły się przebiśniegi i jeszcze takie śliczne, żółte kwiatki co nie wiem jak się nazywają (kaczeńce?) A jak pięknie teraz śpiewają ptaki, ech!
Po pracy zrobię zakupy. Co by tutaj...? Może jakieś ryby...? Tak - ryba to dobry pomysł. Do tego kiszona kapusta na surówkę. Nie wiem ile zakupów robić, bo póki co Połówek na Podlasiu i chyba wróci w sobotę wieczorem a w niedziele w południe już wyjeżdża, bo czas do pracy. Mam teraz trochę takiego małego zamieszania ale to w sumie drobiazg. Coś się wymyśli
A póki co praca czeka więc...herbata i miłego dnia
Skasowało mi wpis, więc jeszcze raz.
Jaskier wiosenny – ziarnopłonOpublikowany przez Almanka
Smakosiu, zapewne nie kaczeniec, nie ta pora i nie park raczej gdy chodzi o kaczeńce. Może to jaskier wiosenny, mam na działce, tworzy piękne złocisto-żółte dywany, sam się rozsiewa. Zdjęcie się nie wstawia, ale kliknij na tą nazwę na końcu.
Bylina. Pięknie kwitnąca wiosną roślina okrywowa, bardzo dekoracyjna. Daje mocny akcent w ogrodzie, bowiem jego kwiaty złocisto-żółte usłane na żywo zielonym dywanie z pięknych liści, błyszczą pięknie w wiosennym słońcu. Po przekwitnięciu liście zanikają. Rozrasta się bardzo szybko.
O, jest zdjęcie.
Pstryknęłam fotkę i znalazłam podpowiedź w internecie, że to rannik zimowy
Masz rację, Smakosiu, zapomniałam o ewentualnym ranniku, zawsze kwitł szybko u sąsiada, a na tego mojego jaskra to jednak jeszcze za szybko by było. A rannik piękny. Ze Szczecina to jeszcze pamiętam taką aleję wysadzoną magnoliami, nie pamiętam już, może to była al. Niepodległości? a może zmyślam, ale wzdłuż rosły magnolie obsypane kwieciem.
Faktycznie w Szczecinie jest bardzo dużo magnolii. Ja lubię je oglądać na Placu Grunwaldzkim. Jeszcze trochę i wystrzelą pięknym kwieciem
Dobry piąteczek
i piękny, słoneczny, ma być cieplutki.
To czas na spacery i drobne przycinki w ogrodzie.
1sze cięcia zaliczone, magnolkom dzikie odrosty wycięłam.
Obiad będzie rybny, sałatka słoiczkowa a deser w tabliczce, gorzkiej najlepiej.
Przyprawa wołowa wczoraj testowana, jest ok, smaczna, nie za słona, aromatyczna.
Mój czosnek ozimy wschodzi, potem wyjdzie cebulka czerwona, jeśli przetrwała mrozy i szkodniki. Mam nadzieję, że jednak trochę ocalało i będę miała szczypior a potem dorodną cebulę.
Teraz porządki kocie odwalę, potem pranie zwierzakowe i nasze a na koniec potańczę z mopem. Dzień zleci a wieczorem może znajdę coś ciekawego do oglądania.
Miłego dnia Wszystkim
Witam. U mnie też słoneczko świeci i wiosna jak nic.
Zrobiłam ciasto na pierogi i odpoczywa, będą dziś pierogi, ale na zupę pomysłu brak.
Muszę jednak coś wykombinować, bo moja połowa bez zupy nie będzie.
Poza tym wszystko po staremu.
Trzymajcie się zdrowo.
Hej, hej w piątek.
Mam niespodziewane wolne.
Jak ja tego nie cierpię.
Ciągle nie rozumiem postępowania moich pracodawców. Gdyby nie to, że płacą mi dobrze, potrzebujemy tych pieniędzy bardzo, to rzuciłabym beretem o ziemię.
Ale z racji, że straciłam serce do pracy, robię tylko to co do mnie należy, po włosku.
Drobiazgi, których nie zauważali a ogarniały ich życie, mnie od tego korona z głowy nie spadła, czas szybciej leciał, wychodzą z użycia. Nie warto, odpocznę w pracy, nazywa się to pilnowaniem malucha.
A odnośnie malucha. W środę wieczór otworzył piekarnik i wsadził swój kubeczek z krakersami (strong man). Nie sprawdzili rozgrzewając, dopiero smród w domu...
Taki to rozumek.
Ostatnio była mowa o czosnku niedźwiedzim. Właśnie odebrałam paczkę. Kupiłam 200g Pochodzenie, to Ukraina. Cena 23,45
Mój kosztował chyba 16 zł i było w opakowaniu 150 g, nie pamiętam natomiast czy jakakolwiek etykieta była.
Ja zapłaciłam 21,70 też ukraiński, naturalny i bez dodatków.
Chyba drobniejsze listki, kolor podobny a smak i zapach super.
Witam. Dziś pracowita sobota, bo zajęcia kuchenne, a jakoś ostatnio za nimi nie przepadam. Ale jak trzeba to trzeba.
Dziś muszę ugotować zupę, na drugie mam pierogi z mięsem z porosołowym z dodatkiem kilku pomidorków suszonych i.... czosnku niedźwiedziego. Poza tym będę piekła sernik bo ser stoi w lodówce i prosi by go użyć oraz chleb na maślance.
Przygotuję też jakieś mięso na jutro, w planie roladki z karkówki nadziane pieczarkami na podłożu z sera żółtego.
Ogrom pracy, a siły już nie te. Ale dam radę.
Trzymajcie się zdrowo.
Witam w deszczową sobotę
...i w Dzień Kota Moje gdzieś uciekły, pewnie przyjdą jak zgłodnieją
Wczoraj byłam u stomatologa, niestety leczenie kanałowe. Cóż trzeba trochę poświęcić na chodzenie i tyle ,bo co zrobić. Dziś wstałam z bólem gardła, musiałam chyba się przeziębić, bo byłam zbyt ciepło ubrana na wczorajsze warunki. Zgrzałam się i klops. Zaraz będę płukała gardło solą,w nadziei ,że mi przejdzie. Poza tym biorę się dziś za gotowanie kwaśnicy. Mam nadzieję odtworzyć taką ,jaką jadłam tydzień temu w Częstochowie. W ogóle ostatnio jadłabym tylko kiszonki i kwaszonki. Cieszę się,że rodzinka też.
A teraz najwyższy czas na małą czarną? Napijecie się ze mną? W kominku ogień się żarzy ,jest bardzo przyjemnie
Ja się napiję! Poproszę z mlekiem
Płucz gardło, bo to może być spowodowane bakteriami po borowaniu zęba. Czasami tak bywa. Niech ból szybko mija.
Doberek
Kochane sierściuszki dzisiaj mają święto, jak każdego dnia bo to mistrzowie urabiania wszystkich i owijania nas wokół pazurków.
Nasze wyjątkowo grzeczne i spokojne dzisiaj, pogoda deszczowa i smętna więc sprzyja drzemce i zadumie.
Obiad w planach, może i drożdżówka róża wreszcie?
Ja zakichana aż mnie łzy zalewają, ale obowiązki nie dają polegiwać za długo.
Ogarniam pilne sprawy, zbieram pliki do rozliczenia pit, rachunki też czekają.
Sobota zleci, 2ga kawa i dalej wiooo.
Trzymajcie się
Przytulasy dla wszystkich kotków :
Witam sobotnio
Wpadłam tylko żeby się przywitać, bo dziś mam "zabiegany" dzień. Połówek jutro w południe wyjeżdża więc teraz jest 100 rzeczy do zrobienia i zakupy i pieczenie itd.
Szybka kawa i zmykam.
Dobrego dnia
Hej, hej w sobotę.
Trzeba będzie nasze koty poczęstować smaczkami, do puzzli oraz coś na ząb bez zabawy, od ręki.
Przynoszę Wam ciasto.
Wariacja na temat tiramisu, w wersji low carb.
Całkiem fajna wyszła, muszę zrobić też z żółtkami (ubijam na parze), tym razem zapomniałam kupić wczoraj niwego zapasu jajek, pierwotnie miałam więcej planów z wykorzystaniem jajek, ale się rozmyły, a sobota to mezowskiego sadzone, nie chciałam mu odbierać radości.
Może i nawet bym to zrobiła, ale pierwszy z brzegu przepis, który otworzył mi się przez omskniecie palucha, był akurat na mascarpone i bitą śmietanę, to skorzystałam.
Komuś matematyka szwankuje. Kupując philadelpie przed Bożym Narodzeniem, nie wiem jak policzyłam zapotrzebowanie, bo pomimo używania w sporej ilości, ciągle mam spory zapas.
To i wczorajsze działanie w kierunku utylizacji. A jeszcze część w zamrażalniku, będzie na jakiś sernik pieczony.
Częstujcie się. Kawę, herbatę zapodam na życzenie.
Dopadło mnie przeziębienie. Wczoraj rano wstałam z zawalonym gardłem od kataru. Potem się rozeszło, myślałam, że alergia od kotów.
W południe siedziałam w garażu z mokrą głową, rozmawiałam z koleżanką, bo mąż miał telco w pracy i zagluszalam mu gadanie. Po południu zaczęło się lać z nosa.
I dopiero wtedy pomyślałam, że przecież on mógł iść do sypialni i zamknąć drzwi. Ale to już musztarda po obiedzie.
Równie dobrze może być tak, że brało mnie już od jakiegoś czasu, bo zatoki bolały piekielnie i wczoraj rano zaczęło wszystko schodzić.
Bo chora się nie czuję.
Zobaczymy, trzeba przetrwać i tyle.
Witam niedzielnie. Kawa zaparzona, herbata też.
Przynoszę Wam sernik do kawy i chleb na śniadanie /pszenny na maślance/.
Ja poczęstuję się serniczkiem Ekkore, bo apetycznie wygląda i takiego jeszcze nie jadłam.
U mnie słońca brak, temperatura ok. 4-5 st. ale nie pada.
Dziś będzie taka leniwa niedziela, bo obiad wczoraj trochę przygotowałam, dziś tylko dokończyć, dosmaczyć i zajadać.
Miłej niedzieli zatem życzę.
a to obiecany chleb i ciasto
Piękny chleb.
Mnie się myśli upiec gryczany. Znaczy mieszany, bo nawet tylko z przewagą mąki gryczanej, na talerzu zostają puzzle, strasznie się kruszy. Zobaczymy czy prędzej mi przejdzie, czy dokupię mąki pszenne (razową i chlebową).
Mam ochotę zrobić smalec ze skwarkami, mam jeszcze trochę słoniny. Tego to mało. A do reszty dodać darowane mięso bbq. I taka mięsna konserwa do smarowania by się zrobiła.
Pasowałyby do tego chleba.
I już koniec weekendu nadciąga.
Czemu tak szybko.
Alman ja też wcześniej takiego ciasta nie jadłam, takie mi się wymyśliło, hehehe. Zapisałam, bo za miesiąc, dwa kompletnie bym nie pamiętała.
Zrobię jeszcze kiedyś inną wersję, na innym spodzie - będzie bardziej sucha, a przez to nada się do nasączania bardziej.
U mnie domowy dzień dzisiaj, zobaczę czy pójdę do kościoła. Na razie tony chusteczek mówią, że nie, nie będę sprzedawać wirusa dalej. Bo w moim przypadku paczka byłaby mało, musiałabym brać pudełko.
Ale zobaczymy.
Dziś na obiad barszcz czerwony z fasolą. Nie mam dużej, będzie z małą, bo muszę zużyć. To była jedna z ulubionych zup wakacyjnych. U mnie w domu nie było, tata nie jadł buraków, ale każde wakacje u babci na wsi. Takie ciepłe wspomnienie.
Przy okazji, wyciągając paczki z fasolą i suszonymi paprykami, znalazłam pudełko cebulki prażonej. Ważne do 2015 roku.
Jak ono się tam uchowało?
Fakt, że szafka narożna, górna półka, za winklem, ale żeby prawie 10 lat...
Zasili kompost, hehehe
Smalczyk powiadasz? a wiesz, że ja ostatnio już drugi raz zrobiłam smalec... bo skoro mam cholesterol poniżej normy, to chyba mogę jeść bezkarnie.
Pierwszy zrobiłam ze słoniny, z cebulką i jabłkiem... był pyszny i wyżarłam prawie sama z chlebem z własnego wypieku.
Teraz zrobiłam znowu, połączyłam z kiełbasą, ale chyba przesadziłam z ilością kiełbasy, bo dałam 1:1 ze słoniną i jest za bardzo suchy, do tego kiełbasę dałam od początku, widzę, że trzeba ją dać pod sam koniec.
No i usprawniłam sobie pracę - słoniny nie kroję w kosteczkę, ;lecz przepuszczam wszystko przez maszynkę na takich bardzo grubych oczkach /one chyba są przeznaczone do mielenia mięsa na kiełbasę/.
Ja od dawna nie kroiłam, tylko mieliłam na grubych oczkach.
Nie robię za często, bo nie ma słoniny w sklepach - tylko solona, a to smakuje paskudnie, musiałabym jechać do ubojni.
A dwa - ja bym zjadła kromkę, dwie, a to nigdy mało nie wyjdzie (bo szkoda stać), potem męczę na siłę.
Ale coraz bardziej mi się chce. Do tego nie pasuje mi mój chleb, to musi być razowy i już. Do bułki smalec nie pasuje.
Na za niski dobry cholesterol powinnaś pić tran, ewentualnie łykać tabletki. Na stałe.
Bo nadmiar tłuszczu zwierzęcego może przynieść więcej szkody niż pożytku- podniesie zły cholesterol oraz wpłynie na trojglicerydy.
Oczywiście każdy ma inny poziom pojęcia nadmiar.
No i jak to mówią dawka czyni trucizne.
Mój mąż ma za niski dobry cholesterol, łyka tabletki.
Po pół roku jeszcze ciut mu brakuje do minimalnego poziomu, ale lekarz już mu powiedział, że może być. Skończy butelkę i zobaczymy czy trzeba kupić następną, czy może wystarczy mu. A te tabletki to kapsułki rozmiar po zbóju, z gatunku co to zawsze stają w poprzek.
Witam poniedziałkowo
Dzień się zaczął intensywnie. W pracy mam spory ruch.
Za oknem deszczowo, ale powiem Wam, że ja już czuję wiosnę. Nawet zauważyłam, że w miejscu, gdzie dochodzi słońce krzewy forsycji puściły małe pączki. Jeszcze trochę, jeszcze trochę... A ptaki jak pięknie śpiewają!
Wiosno wołamy Cię!
Dobrego dnia
Witam po niedzieli
Weekend zleciał jak z pejcza. W ogóle jeszcze trochę i koniec lutego. I coś mi się zdaje ,że klucze na marzec odbiera Smakosia, czy tak? Tak czy siak ,jeszcze trochę czasu jest. U mnie nic nowego ,poza tym,że wiosna choć jeszcze może zaskoczyć śniegiem jak to już nie raz bywało. W koło domostwa sporo pracy jak to zwykle bywa. Sporo rzeczy do wyrzucenia,np stara kanapa.
Ponadto dzień jak co dzień. Na obiad dziś u mnie Kotlety Curry z ziemniakami i surówką. Na deser budyń czekoladowy. A teraz herbata z miodem i cytryną. Zapraszam
Na pewno Smakosia, chyba że wstąpi do nas ktoś nowy
Zapraszamy, chętnie powitamy nową Gosposię
Ja też stawiam na Smakosie.
I jak nie zarezerwowany, to mogę wziąć kwiecień, bo to mój urodzinowy miesiąc.
A jak już ktoś był chętny, może być każdy inny, tak naprawdę nie ma znaczenia.
I znowu poniedziałek.
Nie to, że nie lubię pracować, tylko weekend jest za krótki.
Dzisiaj wolne od gotowania, bo barszcz z fasolą czeka, tylko podgrzać.
Pogoda zmienna, rano zima, ujemnie. Po południu późna wiosna, czasami lato.
Jak tylko w weekend będzie ciepło i bez deszczu bierzemy się za prace zewnętrzne. Kompost do krzaków i drzewek, pomalować płot.
Hej, heej
Nareszcie chwilka na spokojne poczytanie i wpisy - ja wracam do formy po wirusie, na szczęście bez gorączki, ale tak mnie wymęczył.
Zabrał mi też apetyt, eM już lekko wkurzony bo przez to i on mniej je
Na zdrowie nam to wyjdzie jak schudniemy, byle nie opaść z sił.
Dzisiaj w planach coś z wołowiny, może ją zmielę i usmażę, dodam fasolkę z puszki i wkruszę makaron z soczewicy dla zagęszczenia.
Teraz tylko pranie rozwieszę i do kuchni marsz bo woły nasze trzeba długo obrabiać by nie 'trzaskały w zębach.
Takie smaczne fotki wklejacie, że od samego patrzenia już jestem syta
Fajnego dnia, lepszej pogody ze
Witam wtorkowo
Pada, pada, pada... No dawno nie było deszczu OK, ponoć dobrze, że pada więc nie będę narzekać
Ptaki dzisiaj, mimo dużych kropli świergoliły tak radośnie, że aż zaczęłam się do siebie uśmiechać.
Wczoraj miałam ciężki dzień. W pracy było tak nerwowo, że ledwo szło to ogarnąć. Trzymałam emocje na wodzy, ale jak wyszłam, to byłam bardzo zmęczona. Oby dziś było lepiej. Po pracy odwiedzę rodziców i do domu przyjadę dopiero wieczorem. Ten dzień zleci szybko.
Jeśli chodzi o nowe otwarcie kawiarenki , to oczywiście będę marcową gosposią - smakosią
Póki co tyle. Zostawiam herbatę z cytryna i sokiem. Częstujcie się
Dobry wtorek
Ciepło i sucho, nawet chwilkami słonko widać czyli wiosna blisko.
Ta w przyrodzie, bo kalendarzowa to za miesiąc chyba.
Ja dumna jak pawica bo moje oziminy pięknie wschodzą, a sadziłam późno i tak trochę na luzie, nie starałam się, tylko czosnek okryłam lekko liśćmi i matą.
Dzisiaj obiad chyba bezmięsny?? jaki nie wiem, ale stawiam na rybę.
Teraz nochalek pięknej Lu mnie trąca i ręka mi skacze jak marionetce/kukiełce czyli spacerku czas. Pa ;))
Witajcie wtorkowo. Dziś nie spałam w nocy i teraz chodzę jak przydymiona. Do tego deszcz pada.
Trawniki są tak zielone, jakby zimy nie było w ogóle. Co za czasy.
Chyba jednak wiosna będzie szybciej w tym roku, zresztą Wielkanoc też jest szybciej, co podobno też świadczy o terminie wiosny.
A poza tym... wszystko toczy się po staremu.
Miłego dzionka.
Wcześniejsza Wielkanoc o niczym nie świadczy.
Jak moja córka się rodziła 30 marca to była zima. Wielkanoc była w pierwszych dniach kwietnia.
Byłam na patologii, mąż zapomniał butów, wychodziłam ze szpitala w kapciach, po śniegu.
Przeziębiłam się, następnego dnia wróciłam na porodówkę.
Na Wielkanoc było zimno wtedy.
Mówi się, że wyjątek potwierdza regułę...
pamiętam, tak mówiła moja Babcia, że jak Wielkanoc szybko to i wiosna szybko, ale teraz wszystko stoi na głowie, więc faktycznie nie wiadomo.
Witam wtorkowo.
Ja dalej pociągająca, ale przeczyściłam zatoki, głowa już tak nie boli, jak w zeszłym tygodniu, a pogoda taka sama.
Nos mam ciągle zatkany, plukanie długo mi zajmuje. Ale daje efekty.
Trzeba przez to przejść. I tyle.
Dzisiaj rozmawiałam z koleżanką, która pracuje w biurze, dla którego najczęściej pilotowałam.
I znowu mi się zatęskniło.
Ale praca tutaj mało realna w tej dziedzinie.
Także powymyślam sobie trochę planów, aż mi przejdzie, jak zazwyczaj.
Witam środowo
Wczoraj "padłam" o godz. 20.45 Wróciłam od rodziców wieczorem, szybko się wymyłam, zrobiłam sobie herbatę i wskoczyłam pod kołdrę z myślą, że może coś poczytam. No i to by było na tyle. Herbata nieruszona a ja zasnęłam w przeciągu jednej minuty. Wszystko przez to moje wczesne wstawanie. No ale jeszcze trochę, jeszcze trochę i weekend Jak ja na to czekam
Dziś udało mi się czmychnąć rano bez rozkładania parasola. Weszłam do biura i zaczęło ostro padać. Każdego rana zachwycam się śpiewem ptaków. Jest tak pięknie kiedy świergolą. To mi daje tyle radości, że aż sama jestem tym zaskoczona. To pewnie dlatego, że budzi się w człowieku wiosenna energia
Dziś zrobię małe zakupy a potem prędko do domu nadrabiać zaległości.
Obiad, obiad...co na obiad? Hm...wiecie co, chyba zwyczajnie zjem jajecznicę z cebulą i już
Dobrego dnia
Witam w środę
Wpadam na chwilę by się przywitać ,bo ostatnio nie mam na nic czasu. Ciągle coś, jak nie lekarz, to urzędowe sprawy. Ciągle o coś się czepiają w gminie ,jak nie o przyłączenie do kanalizacji to o kompostownik. Zupełnie tego nie pojmuję. Nieczystości regularnie wywozi szambiarka, kompostujemy jak zwykle, regularnie uiszczamy opłaty za podatki, wywóz śmieci a im ciągle coś nie pasuje. A jak grad wielkości kul tenisowych zbombardował nam dach, to nie dali ani grosza, by wspomóc. Ech ,szkoda słów, lepiej się napić dobrej kawki
Witajcie środowo.
U mnie dziś piękna pogoda, nie pada, słoneczko lekko przyświeca, w sam raz na wyjście w sprawach ważnych.
Ja, podobnie jak Smakosia, nie mam ani pomysłu, ani ochoty nawet na jakieś jedzenie. Chyba poprzestanę na ziemniakach z maślanką. Lubicie maślankę?
ja bardzo lubię, ale tą z naszej mleczarni czyli z Trzebowniska /teraz to też Mlekowita/.
Tylko niech Smosia nie krzyczy na mnie, że coś reklamuję. Nie, po prostu mówię co ja lubię, zresztą chyba i tak w Waszych rejonach takiej nie ma, bo jest inna.
Nurtuje mnie Smakosia i to Jej wczesne wstawanie. Smakosiu, dlaczego tak wcześnie wstajesz? czy masz aż tak daleko do pracy? czy może chodzisz na godz. 5-6? przepraszam, ale już wiele razy chciałam Ci zadać to pytanie, gdy czytałam jak szybko wstajesz do pracy. Jednak emerytura to dobra rzecz. Wstaję koło 8-mej, choć dużą część nocy mam nieprzespaną.
A w ogóle to wiosnę czuć już na dobre. I to jest super wiadomość.
Pozdrawiam i miłego dzionka życzę.
Nie pisnę nawet słowa, jak ta myszka albo nornica raczej
Nie, nie ma u nas maślanki jak piszesz.
Ja mam smaki kefirowe, kupuję 6ciopaki i na tydzień mam - akurat aldikowy mi pasuje: krasnystaw.
Nie wiem czym różni się od maślanki, ma smak lekko słodkawy, łagodny, tylko tłuszczu mniej, chyba bo nie sprawdzałam.
U nas zakupy są odwalane tak szybko, że na szczegóły czasu mi brak.
Pozdrawiam kefirowo i życzę smacznej maślanki obiadowej
Maślanka to pozostałości z robienia masła.
A kefir to produkt fermentacyjny.
Zdrowszy kefir, teoretycznie.
Ja raz kupiłam tutaj, w zeszłym roku ba środę popielcową. Wcześniej zawsze był smakowy, pierwszy raz trafiłam naturalny.
Dawno nie jadłam ziemniaków za karę, to był prawdziwy post. Tak kwaśne było.
Może dlatego najczęściej jest owocowy, żeby go posłodzić?
Z Polski nie kojarzył mi się aż tak. Używany zamiennie ze zsiadłym mlekiem, co akurat miałam.
W Stanach przeszłam na maślankę- z braku laku. Może przez te lata smak się zmienił, przestawiony na łagodną maślankę.
A może polskie są łagodniejsze. Pamiętam, jak trochę czasu mi zajęło przestawienie z polskiego jogurtu greckiego, tutajszy jest kwasniejszy, czyli bliższy oryginałowi.
Kefir też gdzieś z okolic bałkańskich, też oryginalny może być kwasniejszy.
A ja doskonale rozumiem Smakosie. Żeby mieć czas.
Do pracy idę na 6.30, wstaję o 4. Wychodzę 6.10. Żeby mieć czas na brak pośpiechu, spokojną kawę, śniadanie, ogarnięcie zlewu.
Jak mi powiedzą, że mam na 7.30 to i tak wstaję tak samo. Dopiero od 8 przestawiam budzik.
Oooo to to to - w tym aspekcie jesteśmy bardzo do siebie podobne. Nie spóźniam się do pracy, bo wychodzę ze sporym zapasem żeby się nie stresować i mieć czas na herbatę i śniadanie.
Ja też tak mam. Ze wszystkim. Nawet na autobus wychodziłam o wiele wcześniej. Wolałam poczekać ,niż biec zdyszana jak moja sąsiadka na przystanek. Lubię wcześnie wstać, na spokojnie sobie porobić, z niczym nie spieszyć, choć czas często bywa nieubłagany.
Często budzę się po 4-ej, bo gdzieś mi siedzi w głowie, że niedługo zadzwoni zegarek a on dzwoni o 5-ej Tyle, że jak się obudzę, to już wstaję, bo ten typ tak ma. W taki roboczy dzień nigdy nie układam się na drugi bok. Mam sporo energii i nie czuję zmęczenia. Jestem i zawsze byłam typowym, rannym ptaszkiem. Za to wieczorem "odpadam" pierwsza No a do pracy wychodzę o 6-ej.
Nam też już "zbrzydło" różne jedzenie i jutro na obiadek ziemniaczki z cebulką i maślanką. Nasza ulubiona - Mrągowska.
Fajna środa
Witajcie, u nas szaro i mokro, ciepło więc można wytrzymać.
Czy emerytura mi służy? tak, bo nie gnam jak spłoszony i ślepy koń do pracy na 7mą pieszo lub 8mą z dojazdem prawie godzinnym.
Nie mam krótkich nocy, przerywanych alarmami telefonicznymi lub budzikiem.
Te noce zarwane przez zwierzaki mogę odespać
I zawsze mam prawo dorobić by domową kasę załatać.
Jak dorabiałam zleceniami mając etat, to byłam tą pazerną i złą
Szkoda pisać, było wrednie i zawistnie, aż żal gardło ściska.
Teraz luzik, nie ma nudy, nie ma pustki bo rodzinka i ogródek wypełniają czas aż do oporu
Jest też sporo ciekawych stronek do wyoglądania, poczytania i nauki - WuŻet i podobne, są e-gazety i e-sklepy.
Dni niby wolne, spokojne ale nie są nudne, leniwe czy zmarnowane.
Cieszę się każdym kolejnym, jak długo sił mi starczy, środków nie braknie
a los będzie sprzyjał.
Pozdrowionka
Znowu będę miała wolne, dwa piątki pod rząd.
Przyda mi się.
Choć pomysł co-niani nie podoba mi się.
Ale to nie moje dzieci, nie mam wpływu na pracodawcę i tak mi płaci za czas podstawowy czy pracuję czy nie, wolne odejdzie mi od nadgodzin. Szkoda mi tylko dzieciaków. Bo dla nich takie zmiany nie są dobre. O mnie nie mówiąc.
Jak wrócę w poniedziałek pewnie będzie jak w ten - zmywarka nie rozpakowana, góra garów w zlewie, pranie zrobione w czwartek nieposkładane.
Za tydzień będziemy mieli gościa z Polski - męża kolega po fachu (chętnie gościmy każdego z Polski, nawet ledwie znajomego), nie wiemy jeszcze na ile i jakie plany. Albo pojedziemy gdzieś, wykorzystując moje wolne, albo ugościmy go w domu, wtedy dzień wędzenia zrobię, będzie pastrami.
Dzisiaj pojadę po mięso.
Muszę też powędzić tradycyjne wędliny, bo lodówka zaczyna świecić pustkami, trzeba coś na święta mieć.
Witajcie czwartkowo... a co to, jeszcze śpicie?
Ja to późno się kładę, w nocy mam przerywnik zawsze 2-3 godz. stąd rano lubię trochę podrzemać, ale już dawno wstałam. A Wy młodzieży co???
Dziś słoneczka już nie ma u mnie, ale nie pada i jest nawet ciepło.
Za to jutro ma padać, pewnie przyjdzie od Was, z zachodu.
Dziś na obiad gotuję kapuśniak z kapusty pekińskiej... pierwszy raz.... zobaczymy jaki wyjdzie. Robił ktoś z tej kapusty?
Na drugie jeszcze nie wiem, może makaron z cukinią i suszonymi pomidorami, albo jajka w sosie koperkowym, zupełnie zapomniałam o takim daniu.
Wczoraj córka poleciała służbowo do Rygi i niestety nie mogłam śledzić jak zwykle lotu, bo coś się na tej stronce pozmieniało i nie mogłam śledzić jak zwykle. Muszę zasięgnąć języka u swojego osobistego informatyka.
A poza tym... zostawiam kawę i herbatę świeżo zaparzone i do usłyszenia.
Doberek
Nie śpimy, ale co tu pisać??
Z nowinek:
kawiarka wczoraj dowieziona i testowana, jest super - pyszna, aromatyczna kawusia, szybko i łatwo parzona a do tego na indukcji więc baardzo oszczędnie.
Ekspres nasz był najpierw grzany, potem parzony i na koniec płukany, tak ze 3 - 4ry razy więcej energii i sił naszych żarł. Jak to warto czasami coś zmienić.
Ten model ma 170ml, akurat dla nas.
Mam upatrzony model o większej pojemności, na większą imprezę może kiedyś nam zafunduję /cena ciut słona bo duży i z miedzianym zbiornikiem na wodę/.
Z pekińskiej zup nie jadłam.
Za surówkami z niej nie przepadam, ale jakby ją ugotować to kto wie, może i smaczna będzie.
Zaczyna padać na dobre, na szczęście rano było sucho i zdążyłam z porządkami, sypaniem karmy ptasiej i kociej, spacerkami psimi.
Obiad chyba mięsny, dodatki słoiczkowe a deser dla mnie ptysiowy, eM chyba kolejną kawę zaparzy bo smakuje mu jak nigdy wcześniej.
Fajnego dnia
Witam
Nie śpimy, choć aura jakaś taka do spania. Właśnie wypiłam kawę ,żeby się trochę orzeźwić Nie robiłam kapuśniaku z pekińskiej ,ale przymierzam się do zrobienia duszonej. Czytałam już przepis ,podobno bardzo dobra. A jeśli chodzi o kapuśniak w ogóle, to u mnie tylko z kiszonej. Robiłam niegdyś tzw parzybrodę, ale dla nas jakaś taka nijaka, musi być na kwaśno. Jajka w sosie koperkowym kiedyś robiłam dość często z przepisu Ewy Wachowicz. Dobre były, może nawet jutro zrobię z ziemniaczkami. Tymczasem delektuję się galaretą z nóżek ,którą wczoraj zrobiłam. Tak za mną chodziła, że musiałam w końcu zrobić. Szkoda tylko ,że w naszym domu tylko ja jestem amatorką, a przecież to naturalna żelatyna dobra na kości.
Hej hej, w mój ostatni roboczy dzień na ten tydzień.
Jutro na kawę do koleżanki.
Pierwotnie chciałam wędzić sery, ale prognoza pokazała deszcz. No to w sobotę. A tu znowu z kropelkami. Popatrzę wieczorem, sera jeszcze nie mam, jutro miałam kupić, więc jeszcze czas do decydowania mam.
Wczoraj z pracy wyszłam po 14 godzinach, dzisiaj jakby mi kto piasku nasypał w oczy. Choć był wyjątkowo spokojny dzień. Jeszcze dzisiaj przetrwać i odpoczynek.
Pomylili mi w zamówieniu, zamiast dwóch sztuk przysłali jedną. Trochę naczekałam się w kolejce do chatu, potem sprawę załatwiłam w 5 minut.
Nie przysłane, ok. Zwrot pieniędzy czy dosłać co brakuje. Dosłać, już szykuję zamówienie, jutro powinno być w drodze.
Kupiłam ogromne ręczniki plażowe, do których podobno piasek się nie czepia.
Online mieli zestaw dwóch sztuk, wychodziło taniej niż kupić w sklepie.
A poza tym nabyłam nową roombe.
Nasza ma już 8 lat, do zakupu przymierzaliśmy się już dawno. Ale jakoś bez większego przekonania.
No i wczoraj taka cena. To starszy model, ale nie potrzebuję cudów wianków.
Był też nasz model, naprawdę tanio, ale się zmył bardzo szybko, jak patrzyłam to tylko napis sprzedane zobaczyłam.
Witam czwartkowo
Poranek miałam trochę zajęty, bo kolega wpadł, potem koleżanka (wszyscy z tej samej pracy), ale jakoś tak zachciało im się porozmawiać i czas zleciał. Teraz chwila dla mnie
Tak siedzę i dumam, bo robię plan urlopów i muszę podać swoją propozycję dni. Hm...niby wiem, ale jeszcze się waham
Wczoraj poszłam do sklepu i...nie kupiłam nic konkretnego, bo postanowiłam "oczyścić" zamrażalnik. Zobaczyłam, że czekają pierogi, pizza, lasagne. Trochę słabo, bo to w zasadzie sama mąka No ale stopniowo trzeba zacząć wyjadać. Wróciłam z kalafiorem i selerem naciowym, bo mam na to smaka. Lubicie surówkę z selera? Macie jakieś ulubione kombinacje? Ja dodaję go głównie do miksowania z kefirem, twarogiem i pietruszką (ten koktajl na zbicie "złego" cholesterolu). Przyszło mi na myśl żeby uprażyć kawałki migdałów i zrobić z niego jakąś surówkę.
Pogoda taka se - niby nie pada, ale...kto wie czy zaraz nie zacznie...?
Dobrego dnia
Ja nie lubię smaku selera, toleruję, gdy nie czuję go.
W zupie ok, w sałatce, gdy drobno pokrojony. Jak w całe plasterki, wygrzebię.
Robię sałatkę z jajkami, paluszkami krabowymi, kukurydzą i majonezem.
Jedna z bardziej ulubionych męża, ja mogę zjeść.
Króluje na naszych polskich rodzinnych spotkaniach, ja mając wybór nie jem wtedy, mąż się tylko nią zajada, hehehe.
Najlepszy seler to ten z zalewy octowej, słoiczkowy, czasami z ananasem.
Ja go lubię, eM zjada bo musi.
Lubię też świeży korzenny posiekać i podsmażyć, do tego orzechy lub żurawinka.
Seler to seler..... od razu pomyślałam o selerze bulwiastym i biegiem na Almankę, coby wstawić Ci linka na pyszny gulasz z selera.... i nagle olśnienie... toć Tobie chodzi o naciowy, wszak taki nabyłaś....ot, stara głowa...niby myśli, a jednak...
A za selerem naciowym nie przepadam, mogę zjeść czasem, ale bez przesady, choć robiłam już z jego udziałem wiele surówek, jak też chyba ze dwie różne zupy.
A mój kapuśniak z pekinki bardzo mi smakował. I jaka oszczędność, Z górnej części była wcześniej surówka, a z dolnej... kapuśniaczek.
Piątek, piąteczek, piąteluniek
Jupi! Nie dość, że koniec roboczego tygodnia, to jeszcze słońce za oknem. Chciałam napisać, że lepiej być nie może, ale...zawsze może
Wreszcie widać trochę niebieskiego nad głową
Zauważyłyście, że od dwóch dni (bo ja wtedy zobaczyłam różnicę) jest rano jaśniej? No normalnie rewelacja. Weszłam do pracy i wreszcie nie szłam po omacku, tylko zobaczyłam zarysy ścian a to już bardzo dużo. Myślę, że teraz każdego dnia będzie coraz jaśniej Jupi! Jupi!
Dziś muszę pójść na pogrzeb. Zmarł sąsiad z tej samej klatki schodowej, gdzie mieszkają moi rodzice więc znałam go od dziecka. Co poradzić...smutek dla bliskich a On już jest wolny i szczęśliwy... Dla sąsiadów zostawił ładny ogródek pod balkonami. Na wiosnę zakwitną Jego kwiaty i krzewy.
Jaka pogoda u Was? Jakieś plany na weekend?
Dobrego dnia
Witajcie, witajcie!
U mnie słońca brak, nawet coś popaduje, nie widać ale słychać stukanie w parapet.
Pogrzeb to smutna konieczność, ale tak trzeba.
Ja noc miałam w połowie spaną, jako że córka wracała z podróży i samolot lądował u nas ok. g. 24, a jeszcze czekałam jak zwykle gdy dojedzie z lotniska do domu i da mi sms, że już i wszystko ok. Potem nie mogłam zasnąć i przewracałam się z boku na bok gdzieś do g. 3... ale wstałam za to koło 8.30... Smakosia biedaczka już dawno była w pracy. Zdaje się, że kiedy ja zasypiam wreszcie to Smakosia już wstaje.
A poza tym... brak pomysłu na cokolwiek... na obiad dziś, jutro i w niedzielę, na ewentualny wypiek....
No piszcie co gotujecie, żeby jakaś podpowiedź może była....
Miłego dnia.
Witam,witam
U mnie dziś placki ziemniaczane i wczorajszy kapuśniak. Mężowski zapowiedział, żebym nie żałowała ziemniaków ,ma być dużo ,bo jest wyjątkowo głodny Chciał jeszcze do placków gulasz ,ale z racji piątku musi się obejść. Wszak można jeden dzień poświęcić i nie jeść mięsa. ja to nawet mogłabym nie jeść wcale ,no może raz w tygodniu. Wypieków nie robię aż do samych świąt. Taki przynajmniej mam plan Ewentualne pofolgowanie zrobię na Dzień Kobiet, a ten już za 2 tygodnie
U mnie placki ziemniaczane jutro.
Dla córki i męża ze śmietaną, dla mnie same, zjadane w trakcie smażenia. Takie smakują najlepiej. Przy stole to już nie to samo.
Dzisiaj sałatka z gruszką i serem pleśniowym.
A na niedzielę zupa soczewicowa z mlekiem kokosowym i pastą curry. Której pewnie nie posiadam, właśnie sobie uprzytomniłam. Ale zaraz znajdę przepis i składniki dodam luzem do garnka.
Mmmmm.... Placki! Jak ja je lubię! Tak tak, najlepsze są takie prosto z patelni.
Piątek, wolne, hurraa...
Za oknem deszcz puka wiosenny.
Dzisiaj jadę odebrać zakupy, jaka ta opcja fajna, przywożą, pakują do bagażnika. Ile mniej biegania po sklepie.
Jutro wędzenie serów, będzie chłodno, to uda mi się utrzymać niską temperaturę, może nawet dam radę wędzić elektrycznie. Jak będzie pochmurnie, to powinno się udać. Słońce, nawet jak jest tylko 15 stopni, to daje wrażenie 20. A przynajmniej zacznę.
Poza tym muszę zapeklowac mostki wołowe na pastrami.
I ciągle nie mam mięsa na tradycyjne wędliny, ale to dopiero za miesiąc, trochę mniej, więc zdążę.
Śniadanie jak zawsze problemem, tyle pomysłów i nie wiadomo co wybrać. Pewnie stanie na jajkach i łososiu. Albo guacamole, bo też mam ochotę.
Mam odwrotny problem niż Alman, za dużo pomysłów, starych, nowych. Tyle bym zrobiła, tylko nie ma komu jeść.
Bo z jedzenia to ja najbardziej lubię wymyślać i przygotowywać, żeby przekonać się, że moja wyobraźnia się nie myliła.
Doberek
Co gotować? smażyć? nie wiem nadal.
Czytam, oglądam i ... znowu ryby albo pizza.
Placki też bym zjadła, ale za dużo pracy przy nich a mrożonych gotowców nie mam.
U nas szaro i mokro. Forma ok, już nie kichamy i śpimy spokojnie, z krótkimi przerwami na wypuszczanie Lu Ma zrywy a my z nią, by nie brudziła w domu albo wygoniła intruzów z okolicy.
Psiaki teraz mają swoje gody więc lekko nie będzie.
Poza tym nic nowego, wyprzedaże i promocje, tylko kupuj i zapychaj szafy.
Ja mam zapas ubranek, dobiorę coś dla eMa, może dla Teścia też, bo oszczędza na sobie aż do przesady by jak najwięcej wnukom i prawnusiom podrzucać.
A te pijawy ciągną ile wlezie, na wyścigi który więcej.
I ulało mi się, jak to w czasie wielkanocnym - trzeba spowiedź zaliczyć
Pozdrawiam i po kawę gnam by nie zasnąć przy garach
Dopisano 2024-2-23 19:54:59:
Bez ryby i pizzy.Postny dzień zorganizujemy jutro albo w niedzielę.
Dzisiaj musiałam obrobić polędwiczkę wieprzową, ostra wyszła bo chilli za dużo wsypałam.
Spokojnych snów
Witam w pochmurną, acz ciepłą sobotę.
Wpadłam, żeby przygotować dla Was napitki wszelakie, a Wy po ciężkim, "pracowanym" tygodniu śpijcie, odpoczywajcie, a gdy wstaniecie wpadajcie na kawę. Do kawy na razie nic nie ma, ale w planie są rogaliki, więc na jutro już będą.
Cichutko wychodzę by Was nie obudzić. Dobrego dnia.
Słoneczny doberek
U nas pięknie świeci, ptaki świergolą a my spacerujemy za psim ogonem od raniuśka. Nie ma spania i polegiwania do południa.
Ja po 2giej kawie, częściowo wylanej na ubranie bo Lu na mnie naskoczyła.
Na zakupy mnie nie ciągnie. Leniwiec emerycki ze mnie wyłazi i za chwilę będę tylko spacerować wokół stołu /pustego bo gotować też mi się nie chce/ jak Dulski, mąż bardzo 'moralnej Pani
Plany obiadowe mgliste, może w sklepie mnie oświeci
Piecz te rogaliki to sobie chociaż zerknę na nie, sama nie piekłam już od dawien dawna.
Pozdrawiam i fajnego dnia nam Wszystkim życzę
Ja mam bardzo pracowity kulinarnie dzień.
Po pierwsze wędzenie, sery już czekają. A ja czekam aż się jasno zrobi, jeszcze kilka minut.
Poza tym pieczenie ciasteczek-ziarniaczkow, z białek.
Po trzecie chleb gryczany (mieszany, ale z przewagą mąki gryczanej).
Po czwarte smalec ze skwarkami.
Będzie taki z cebulką, część odbiorę wcześniej. A do reszty dodam zapasy mięsa BBQ i taka konserwa mi się zrobi. Dlatego ten chleb piekę, bo moje wynalazki kompletnie mi nie pasują.
A jak jeszcze mi powera starczy to nastawię zakwas na chleb czysto żytni. Taki, żeby go zużyć na jeden raz.
Ale do tego to już kilka tygodni się przymierzam, więc realizacja też nie jest koniecznością.
Spadam. Życzę Wam przyjemnych prac sobotnich albo odpoczynku.
O rany, ależ pracowita ta nasza Ekkore... tyle wszystkiego...
Ja upiekłam chleb z ciasta po noclegu w lodówce, obaczę czy będzie smaczny, bo na urodę to narzekać raczej nie może. Poza tym rogaliki z 3 składników - mąka, masło i śmietana 12% z marmoladą - też jakieś mało urodziwe, ale zapewniam smaczne bardzo i kruchutkie.
Teraz kombinuję co z udek na jutro, no i jeszcze mam pierś kurczaka do przerobienia.
Zostawiam moje rogaliki - niezbyt ładne ale pyszniutkie, ja Almanka Wam mówię.
Jej jak ja dawno nie robiłam takich rogalików, a są faktycznie pyszne,a nawet bardzo. Takiego chlebka też chętnie z masełkiem bym zjadła. A jeśli chodzi o urodę to nie rozumiem co im brakuje ,są śliczniusie
Piękne, na śmietanie ?? takich nie piekłam chyba, masełku i z marmoladą to też muszą być smaczne
Już mam ślinotok, dzięki za poczęstunek i motywację, może ja też takie upiekę;)
Faktycznie bardzo pracowity i bardzo smaczny. Co do zakwasu to jak się robi? Próbowałam kilka razy i mi nie wyszedł. Może nie mam do tego ręki?
O ile pamiętam, Smakosia umie robic zakwas. Ja nie umiem bo i chleba na zakwasie nie lubię.
Dziękuję ,może Smakosia wytłumaczy jak dokładnie się robi i co robić, żeby zakwas się nie popsuł. Podobnie mam z robieniem z zakwasem na żur. Zawsze skiśnie ,choć robię wszystko wedle przepisu. Na szczęście swojski zakwas dostaję od Bratowej Mamy głównie na Wielkanoc, bez porównania do tych ze sklepu.
Szczerze mówiąc, to żadna ze mnie specjalistka od zakwasu. Przechowuję w lodówce a latem w zamrażarce resztki i potem dosypuję mąki żytniej 2000 (np. 3-4 łyżki). Wody dolewam tyle, żeby całość miała konsystencję gęstej śmietany. Mieszam dobrze i zazwyczaj wieczorem stawiam obok kaloryfera. Następnego dnia rano znowu mieszam i odstawiam do wieczora. Wtedy znów dokarmiam. Jak powstają bąbelki, to znak, że zakwas ładnie pracuje. Wodę dodaję lekko letnią.
Warto spróbować jeszcze przed świętami. W sklepikach typu ekologiczne jest pewnie suchy zakwas. On może być dobry żeby zapoczątkować tę "produkcję". To nie jest trudne. Trzeba mieszać i trzymać w ciepłym miejscu.
Pamiętam, że jak czytałam o produkcji zakwasu, to złapałam się za głowę i stwierdziłam, że to nie dla mnie, ale potem uprościłam wszystko i też jest OK
Ten zakwas wykorzystuję do zrobienia żuru na święta.
Dziękuję Smakosiu. Spróbuję wg Twoich rad
Trzymam kciuki
W moich artykułach o chlebie, w części chleb na zakwasie albo bez drożdżowy, nie pamiętam w tej chwili tytułu, jest przepis na zakwas. Jak nie znajdziesz, spróbuję ja odszukać.
Robi się go z mąki zytniej razowej, miesza wodę z mąką, trzeba go dokarmiać nim będzie gotowy.
Taki młody zakwas nie jest stabilny, chleb urośnie lub nie.
Po każdym użyciu trzeba dokarmiać, jak opadnie do lodówki. Przed pieczeniem wyjąć i doprowadzić do temperatury pokojowej.
Problem z zakwasem jest taki, że koniecznie trzeba piec chleb co tydzień, okazjonalnie co dwa. Bo zakwas niedokarmiany umrze. A jak będziemy tylko dokarmiać, wtedy zrobią nam się ogromne ilości.
A stabilnego, dojrzałego zakwasu trzeba tylko 50 g na jakieś 2 kilo mąki.
Ja robiłam, gdy mąki razowe i inne nie były dostępne w sklepach, kupowałam w młynie u siebie albo na allegro - bogutyn młyn, tam mogłam kupić mniejsze ilości, ca nie worek 50 kg.
Teraz od ludzi słyszałam, że czasami mąki są oszukane i nie wychodzi. Trudno mi to ocenić, bo mi zawsze wyszedł.
A jak miałam młody zakwas, zaczyn nie ruszył (wtedy i cały chleb nie wyjdzie), dodawałam ciutke drożdży. Teraz koleżanka ma przepis na 250 g zakwasu, to musi ruszyć. U mnie na młody było 100 g, na stabilny (po kilku dokarmianiach) 50 g.
A żur spróbuj zrobić z przepisu makusi, jeżeli został na WZ, bo ona zabierała kiedyś. Jak nie, mam w ulubionych na pewno, to podzielę się. Nawet za oceanem wychodzi, choć tutaj fermentacja trudniejsza.
To ja poproszę o te przepisy. O ile ten Twój spróbuję poszukać,tak ten od Makusi nie ma szans,więc jeśli możesz to mi prześlij. Z góry dziękuję
Tu jest link do mojego artykułu, sam zdecydował, że w wersji angielskiej (nie mam na to wpływu, raz mam wszystkie nagłówki po polsku, raz po angielsku)
https://wielkiezarcie.com/en/articles/pieczemy-chleb-cz-5-chleb-na-zakwasie-bezdrozdzowym-30048879
Tu masz screeny z przepisu makusi. I moje uwagi do tego, żeby było mniej i żeby nie trzeba było liczyć za każdym razem
A tu link do przepisu, z którego zamierzam zrobić kiedyś tam i zużyć w całości.
Wszystko w osobnych postach, bo jak chcę dodać drugi link, to robi mi hiper łącze i wezystko co piszę, zmienia się w ślepy link.
https://kotlet.tv/zakwas/?fbclid=IwAR18YhpYkV1c3NkBnQ34RLIho93hmkfrye0xg8iCznA1LWMYaVCwc8Tc5AY
Dziękuję Ekkore. Wypróbuję. Jak dalej mi nie wyjdzie to po prostu brak mi ręki do zakwasu. Mam jednak nadzieję, że wyjdzie. Jak zrobię to dam znać.
Witam niedzielnie
Poranek przywitał mnie bardzo radośnie. Ptaszki coraz śmielej śpiewają, trawka robi się coraz bardziej zielona ,zima odchodzi do lamusa. Obym tylko nie wypowiedziała tego w złą godzinę
Tak czy siak cieszę się z porannego piękna. Zwyczajnie jak co niedzielę rosół już u mnie wesoło pyrka, makaron ugotowany. Niebawem biorę się za robienie mięsa na drugie danie. Dziś duszona karkówka, do tego kluski szare i surówka z marchewki. Na podwieczorek deser budyniowo-galaretkowy z borówką amerykańską i malinami.
A teraz czas na kawę. Zapraszam
Witam słonecznie
chociaż chłodno.
Obiad mam, nie podaję szczegółów, bo nie ja gotowałam
A z tymi zakwasami czy, jak u mnie, octami domowymi to są jakieś cudawianki.
Mam zwykle 2wa słoje, zapakowane i zalane identycznie, w jednym ocet jest klarowny i czysty jak zabarwiona woda, w drugim zawsze mętnieje.
Nie ma pleśni ani brzydkiego zapachu, kolor normalny tylko zawiesina jest widoczna gołym okiem.
O co tu chodzi to nie wiem bo:
oba słoje szklane;
wyparzone i szorowane;
szczelnie okrywane folią spożywczą;
owoce tak samo obrabiane.
Teraz, po kolejnej kawie na porządki ogrodowe czas, ptaszki świergolą, że głodne kociarnia wioskowa też czeka na michę i to co zwykle...
Fajnej i smacznej niedzieli
Hej, hej już niedziela. Przeleci jak z bicza, bo moje mięśnie mówią, że są, ledwie się ruszam, a jeszcze roboty sporo. Jeszcze musimy iść wedzarnie pooglądać, bo moja najprawdopodobniej kaput. A firmy już nie ma. Trochę w tym mojej winy, że kaput, nie, że firmy nie ma.
Z prac wykonanych to wędzenie, ziarniaczki, smalec z cebulką i skwarkami oraz mięso do smarowania. Dzisiaj ładnie zastygły, mam resztkę w miseczce, będzie jutro na śniadanie (nie dzisiaj, bo to zero roboty, w porównaniu do sałatki z łososiem).
Na obiad placki ziemniaczane, pycha.
Chleba już nie dałam rady.
Ale z prac dodatkowych pomagałam mężowi zmienić żyrandol z wentylatorem (to standard amerykański). Mieliśmy dwie żarówki schowane w mlecznej, szklanej misie. Było mi strasznie ciemno. Kupiłam taki z kloszami do dołu (wreszcie promocja pozwoliła przekonać męża, bo zawsze był na nie). No to teraz mam salę operacyjną, hehehe, jasno jakby wszystkie światła sufitowe się paliły (a nie lubię używać tych z boku, bo są z boku i robił się kontrast ciemno i jasno). Jedną żarówkę wykręciłam, świeci na trzech.
Myślałam wymienić w sypialni, ale nie wiem czy jestem gotowa na taką jasność. Bo w zasadzie ja tam idę spać, przy zapalonym świetle, żeby potem mąż mnie nie wybudzał, gdybym zasnęła po ciemku. Ale taka jasność...Poczekamy na inną promocję, jak już przyzwyczaimy się do życia w jasności na dole.
Wędzenie wczoraj było bardzo trudne, stąd moje bolesne mięśnie.
Wędzarnia nie dała się włączyć elektrycznie. Znaczy nie padła na amen, bo daje oznaki życia, ale nie wiem czy zalana deszczem ekrktronika wróci do życia. Niestety nie nakryłam wędzarni, do tego wczoraj lało niemiłosiernie.
Musiałam sobie radzić bez prądu.
Teoretycznie plan był na użycie dymidelek, tyle, że wędzarnia miała być osuszona i wygrzana elektrycznie. A tak ten proces zajął mi 2 godziny. Trociny nie chciały się tlić albo rozpalały ogniem.
No ale się udało. I samo wędzenie zajęło nawet mniej czasu niż zakładałam. Ale co chwilę temperatura mi rosła powyżej poziomu, który chciałam, co chwilę musiałam latać na zewnątrz, otwierać drzwi wędzarni.
Także to chodzenie, plus drabina, musiałam trzymać i podawać mężowi, bo cały żyrandol za ciężki, żeby go zmontować na dole, przykręcał poszczególne części pod sufitem, dały popalić moim mięśniom.
Chleba już nie upiekłam, dzisiaj też nie wiem czy dam radę, bo trzeba sery próżniowo zapakować, ugotować obiad no i po kościele wędrówka po sklepach celem obejrzenia. Znaczy ja wiem jaki model chcę zobaczyć, tylko boję się, że może nie spełniać do końca wymagań, amerykańskie wędzenie jest w wyższym zakresie temperatur. A tej którą mam, już nie ma. Firma została wykupiona przez inną i nic z jej oferty nie jest kontynuowane.
Także tego... Wedzarnie muszę mieć do soboty (moja ożyje albo nową), bo mam zapeklowane mięso. To wołowina, więc od biedy peklowanie może być przedłużone o tydzień.
Wstawiam Wam zdjęcia tego co zrobiłam, smalec na gorąco, w wedzarni na dole dymidelka
A poza tym nowa roomba przyszła. To dużo nowsza edycja, choć oczywiście daleko jej do tych najnowszych.
Cenowo jest dużo tańsza niż nasza pierwsza, ośmioletnia już. A jak jeszcze uwzględnić inflację...
Wygląda jak robot do zadań specjalnych, koła ma takie, że po terenie dałaby radę. Śmieliśmy się czy aby nie przysłali nam kosiarki do trawy.
Zapuściliśmy ją próbnie (wychodzimy do kościoła), to nikt nikomu nie będzie przeszkadzał.
Jest dosyć głośna (a przynajmniej inaczej), nasza bojaźliwa kotka nie lubi jej (zobaczymy jak dalej, stara jest jej obojętna). Zatrzymuje się co chwilę, jakby ssała z wykładziny.
Reszta potem, bo musimy iść.
Wróciliśmy do domu. Wędzarnia wybrana, tylko kupić.
I żeby śmieszniej było, jeżeli zamówimy online, to będzie 9% taniej- może być dostawa do domu, ale tu trzeba czekać albo odbiór nawet dzisiaj, niż gdyby kupił w tym samym sklepie stacjonarnym.
I tak samo "paliwo" do tego, sporo taniej.
Miałam Wam napisać, że dzień gratisów znowu nam się trafił.
Zamówiłam ręczniki plażowe, podobno odporne na piasek, że nie czepia się tylko strzepuje. Online był zestaw dwóch, wychodziło taniej niż pojedyncze sztuki.
Przysłali tylko jeden, zgłosiłam reklamację, dosłali brakujący. Mąż się pytał co jeszcze zamówiłam, bo dwie paczki w drodze, ja że nic. Razem z roomba przyszedł pełny zestaw ręczników, taki jaki powinien być za pierwszym razem. Także mamy 4, córka się ucieszyła.
Zakupy były w tym samym sklepie co biżuteria. Jak oni pracują i że to się opłaca.
Witajcie. Czytam i oczom nie wierzę... znowu gratisy?
Prawdę mówi przysłowie - bogatemu jak nie ciur, to kap ... hehehe...
no to fajnie, że tak się szczęści.
Mnie nic zaskakującego nie spotkało, nawet pogoda jakaś taka szara.
Tydzień ma być ponoć ciepły, choć koło połowy marca można spodziewać się ochłodzenia znowu, przed chwilą w telewizorni mówili.
A poza tym... wszystko po staremu.
Miłego dzionka.
Witajcie w poniedziałek
U nas fajny bo słoneczny i ciepły.
Od rana zamieszanie, zwierzaki rządzą więc spokoju brak, ale weselej w domu i w sercu.
Jak to mówią: bogatemu to i byk się ocieli...Super, może nie kapną się i nie upomną o kasę lub towar
Nasi prędzej nie doślą opłaconego towaru niż zdublują dostawę.
Idę degustować moje śledzie:
cebula z octem duszona wg wż - Megi63
sos majonezowo-musztardowy, ostry jak papryczki w musztardzie
orzechy siekane, włoskie + pieprz cytrynowy i czosnek niedźwiedzi
a śledzie moczone całą noc w kefirze /wcześniej odsolone w wodzie/.
Wczoraj próbowałam i czułam tylko ostry smak na jęzorze, dzisiaj przegryzione powinny smakować lepiej.
Smacznego dnia i tygodnia
Smosiu, nie znajduję takiego przepisu Megi63, gdzie on?
Jest u mnie w ulubionych:
śledzie smakowite
Dziękuję Smosiu.
W Stanach obsługa klienta działa rewelacyjnie w ponad 80%. Tam gdzie kupuję jest nawet do 100%.
Braki są uzupełniane natychmiastowo, zwroty honorowane, bez podania przyczyny.
Jeszcze kiedyś na amazonie, gdy coś było uszkodzone, mogłeś zatrzymać. Ale odkąd podpisali umowy ze sklepami, utworzyli tam punkty zwrotów, to trzeba oddać, dopiero wtedy wyślą nowe (wystarczy, że jest w systemie).
Czasami zdarzają się ludzkie pomyłki, złe wpisanie do systemu. Nie wiem jak, ale jest.
No i wtedy przychodzi zdublowane.
A czasami poczta dostarczy gdzie indziej (albo zgubi w drodze, ale to inna bajka). Kiedyś można było zgłosić od ręki, gdy była informacja, że dostarczone. Teraz każą sprawdzić u sąsiadów i czekać dwa dni, bo może ktoś przyniesie. Poczta państwowa działa okropnie, myli adresy, numery domów, przesyłki (na środku drogi raz znalazłam).
Tak było teraz z żarówkami do lodówki. Zamówione, dostarczone, tylko nie wiadomo do kogo. Wymagany termin odczekany, sprawdzone pod drzwiami najbliższych sąsiadów, nie będę pukać, nie moim zadaniem jest takie szczegółowe śledztwo, wysłane nowe, odczekały swoje na stole przed wymianą. I ponad tydzień po znalazłam paczke w kącie na werendzie przed wejściem. Na pewno jej tam nie było, była sucha, a gdyby leżała nakryta diabła ogonem powinna być mokra.
Pewnie ktoś odniósł po czasie, tylko dziwne, że nie położył pod drzwiami, nie musiałby chodzić po trawie, tylko wrzucił tak z boku. No chyba, że to sąsiad z boku.
Do mojej córki dostarcza amazon swoim kurierem, robią zdjęcia, wtedy prościej zidentyfikować, gdzie przesyłka. Bo też rzadko trafia do niej pod drzwi, nie chce im się wchodzić na piętro, rzucają gdzie bądź.
Także stąd rodzą się gratisy.
Kupiliśmy wczoraj wędzarnie.
Online. Trzeba oszczędzać, za te 9% to paliwo gratis wyszło.
Z odbiorem w sklepie, bo wysyłka dostarczylaby za późno.
Było z opcją montażu w cenie. Wymyśliłam sobie, że odbiorę pudło i potem ktoś przyjedzie do domu i zmontuje (jak będzie wolna ekipa), nie przeczytałam dokładnie.
Jak przyszła informacja, że można odebrać, tylko wędzarnia czeka na montaż.
Tyle, że z nogami by nam nie weszła do bagażnika.
W samochód, za telefon. Już zmontowana.
Daleko nie mamy, więc jakoś byśmy dali radę.
Przywożą wedzarnie, ale to nie ta, ktoś pomylił kartki.
Powiedziałam, że niech pakują pudło, zaznaczą, że zmontowane, a my sobie poradzimy.
Także w sobotę najprawdopodobniej debiut.
Witam wtorkowo
Wygląda na to, że będzie u nas piękna pogoda. Zapowiadali 16 na plusie. Za to jutro ma być deszcz W sumie mnie to nie przeszkadza, może padać, może lać, byleby nie za bardzo bo po tych ostatnich deszczach weszła nam woda do piwnicy. Na szczęście opanowaliśmy, ale musi się teraz suszyć.
Poza tym dzień jak co dzień. Za 3 dni już marzec. Niewiarygodne jak to leci. Ani chybi nadlecą wakacje i te upały ,których wręcz nie znoszę Najpierw jednak musi skończyć się post i nadejdzie Wielkanoc. Dacie wiarę ,że to już za miesiąc ?
Fakt, w tym roku wypada wcześniej. Ciekawe tylko czy będzie wiosennie czy zimowo A teraz pora na śniadanie. Dziś dawno nie robiona szakszuka
A na obiad będzie wątróbka. Mężowski wczoraj kupił i zapowiedział,żebym zrobiła. No to będzie A Wy drogie panie lubicie wątróbkę ? Są tacy którzy wręcz nie cierpią, jak np moja koleżanka
Dobry wtoreczek
U nas słonecznie, sucho i spokojnie, wiatr zasnął
Obiadek w głowie mam, od wczoraj karczkowe plastry siedzą w kefirze i pieprzu.
Makaron z ciecierzycy dla eMa jest od wczoraj, ja może placki na kefirze usmażę, na słono by przegryzka do mięsa była. Fajny przepis ktoś podsunął niedawno, warto spróbować.
Czy wątróbkę lubię? od jakiegoś czasu tak, wcześniej wolałam inne kurczakowe podroby: serduszka, żołądki a nawet płucka /pierogi z duszonymi płuckami i cebulką były pyszne/.
Moje śledzie już ok, wyjadam ostatki. Następnym razem dodam mniej ostrej musztardy, może curry lub kurkumy??
Fajnego dnia
Witajcie wtorkowo. I u mnie słoneczko leniwie przebłyskuje przez chmurki, ma być ponoć 18 st. dacie wiarę? w lutym +18 st.
Obiad mam, więc dzień będzie leniwy.
Wątróbkę lubię bardzo, ale tylko smażoną. Na stołówce w mojej pracy /dawne czasy/ podawano czasem wątróbkę w sosie... tej nie akceptowałam, ale smażoną z cebulką i jabłkiem to proszę bardzo.
Ostatnio też chodzą za mną śledzie, tylko nie ma kto kupić i przynieść. Nie nalegam zbyt, bo jakiś czas temu stały i stały i jakoś nie było chętnych na nie, ale teraz bym zjadła... Smosia narobiła mi smaka.
No to trzymajcie się zdrowo.
Alman dam wiarę do tych 18 stopni.
Pamiętam, jak byłam na studiach, jedną sobotę chodziliśmy bez kurtek. Miałam wtedy żółtą bluzkę. A następnego dnia spadł śnieg.
U mnie teraz ta temperatura to nic dziwnego.
Ale...
W sobotę było jakieś 14 stopni, odczuwalne jako naprawdę ciepło.
Wczoraj 21, ale wiał lodowaty wiatr, ciężko było uwierzyć w to co na termometrze i to co się czuło.
Goplana o tym samym myślałam. Pojutrze ostatni dzień lutego. Kiedy to przeleciało, czemu ten czas tak gna.
U mnie na śniadanie będzie Łosoś z serem philadelphia, do tego pomidorki i papryki.
Na lunch zrobię sobie kanapkę, ostatnia bułka bez mąki się ostała. Taki zjadacz chleba ze mnie, że już miesiąc mija odkąd upiekłam.
Nie mam pomysłu na obiad kompletnie, nawet nie wiem co bym zjadła. Najśmieszniejsze, że musi być szybko przygotowane, bo jak zawsze nie wiem kiedy wrócę.
Muszę szybko myśleć, żeby ewentualnie rozmrozić konkretne mięso czy rybę.
Wczoraj kocie żwirki przyszły, a miały być w czwartek. Mam autodostawe. Także dzisiaj wymiana, pora najwyższa.
Córka wykupiła wczoraj rejs na Karaiby, jedzie z koleżanką, zafundowała sobie prezent na zakończenie studiów.
Obronę ma 22 marca, a 3 maja graduacja.
Moja mała dziewczynka, nie tak dawno szła do High school.
Witam wtorkowo
Zastanawiamy się czemu ten czas tak szybko umyka... Może dlatego, że ja ciągle czekam na piąteczek?
Znowu brak słońca i szaro za oknem.
Dziś śmigam do rodziców. Będzie pomidorowa (na życzenie) Jakoś mi się nie nudzi.
Włączyłam sobie taki spokojny jazz i stukam w te klawisze, ale najchętniej już bym wyszła. Tyle rzeczy bym zrobiła w tym czasie. Stanowczo za długo człowiek siedzi w "robocie"
Zostawiam świeżo zaparzona herbatę i zmykam do papierów na biurku.
Dobrego dnia
Witam środowo
Dziś już nie jest tak ciepło jak wczoraj i sądząc po aurze zapowiada się deszcz. Wczoraj mnie strzykało w kolanach więc na pewno.
Czas napić się dobrej kawy. W kawiarence już czeka. Zapraszam
Witam. U mnie też pogoda się popsuła nieco, tzn. ciepło jest podobnie jak wczoraj, ale jakoś pochmurno.
Z kawy chętnie skorzystam, bo jeszcze nie piłam. Wstaję jakoś później ostatnio, potem zanim zjem jakieś śniadanie, pozjadam wszystkie piguły z porannej dawki to trochę schodzi. Dopiero potem kawa. A dawniej dzień zaczynałam od kawy. Jak to się zmienia sytuacja waz z upływem czasu /nie chcę napisać na starość/.
Wiosna tuż, tuż... moja najulubieńsza pora roku. Jednak w tym roku nie cieszę się nią jak zwykle... ciekawe czemu?
No to trzymajcie się zdrowo.
Ooo kolby, ja swoje odstawiłam.
Teraz tylko kawiarkę grzejemy. Jest super , eM zadowolony i dumny bo może znajomych częstować kawą prawie jak we Włoszech
Ja mam kolejne zasługi, nie zmarnowałam pieniędzy i ułatwiłam nam życie.
Hello, hello, już środa.
U nas letnia pogoda, ma być 26 stopni. Ale też silny wiatr, więc odczuwane będzie niżej (jak wczoraj i przedwczoraj.
Mąż zmontował nową wędzarnie, trzeba przepalić tylko i brać się do dzieła.
W piątek mam zlot czarownic u mnie, wysłałam męża do pracy. Żeby się nie pętał i nie uciszal.
Męża kolega najprawdopodobniej nie dojedzie, miał opóźniony lot, a że przyleciał na 12 dni, czas musi podzielić na rodzinę (ma mamę i brata tutaj, na Florydzie, sam za żoną wrócił do Polski i zielona karta mu wygasła) i pracę.
Ale planuje rodzinne wakacje, to wtedy zawita u nas.
Witam środowo
Jeszcze tylko jutro i już będziemy mieli nowy miesiąc. Ależ to zleciało. Przecież to tak, jakby już były dwa kroki do świąt. Zaraz zacznie się główkowanie co kupić, co zrobić, czy już myć okna na Wielkanoc itd. Będzie się działo
Ja bym dziś trochę gorszy poranek, bo budziłam się z uciskiem zatok przynosowych. Ibuprom zadziałał ale nie było "miło". Długo czekałam żeby minęło. Czuję się jakaś lekko zakręcona.
Za oknem szaro i ponuro. Na szczęście nie będzie deszczu jeśli można wierzyć prognozie pogody.
Planowałam jutro zrobić weekendowe zakupy, ale raczej nie będzie na to szans, bo po pracy muszę iść na nuuuudne zebranie Wspólnoty mieszkaniowej. Jak znam życie, to potrwa jakieś 2 godziny czyli zero szans na zakupy. No trudno.
Jej, jakie mam brudne okna. Już mnie korci żeby wymyć, ale to by oznaczało, że przed świętami znowu trzeba będzie robić to samo, bo pogoda kapryśna. Chyba zacznę od firanek. Może w sobotę już coś zrobię...?
Dziś na obiad kalafior. Czeka w lodówce od weekendu i najwyższy czas dokończyć. Ogólnie nie mam za dużo pomysłów do gotowania, bo też i chęci brak. Dla siebie samej, to jakoś nie chce mi się stać przy garach. W weekendy już bardziej, bo wtedy jest więcej czasu.
Wczoraj kupiłam na Vinted taką większą torbę ze skóry (w idealnym stanie) za 32 zł z przesyłką. Kolor odważny, bo żółty. Nigdy nie miałam takiego koloru. Ciekawa jestem jak będzie wyglądać. Ja i żółta torba - ooo ludzie!
Może tym sprowokuję słońce do wyjścia z cienia na dłużej
Dobrego dnia
Heloooł
Mam już prąd i sieć, zapowiedziane wyłączenia były, mogę poczytać i popisać.
Pada i leje na zmianę, śliskie bagienko, nawet Lu nie chce wyleźć z chaty.
Z nią to teraz zabawa, namówić ją na spacer i siku to praca ponad moje siły, eM zawsze może złapać pod pachę czy na barana i wytargać ją na trawkę, właściwie resztki naszej trawy. Jest też zalękniona bo ostatnio parę alarmów mieliśmy, chyba jej wspomnienia wracają, już spokój - kurz po wyburzeniach opadł, pożar ugasili i można odetchnąć.
Obiad wczorajszy - karczek dla eMa, ja sobie jajcowe jedzonko wysmażę.
Wyżeram też ptysie, pyszne są na zmianę ze śledziami, do tego pajda chleba z olejem konopnym tłoczonym /zwykłym naszym, nie indyjskim /.
Kupujcie kolorowe i wesołe torby, ubranka bo wiosna idzie, trzeba zaszaleć po tym poście i zimie. Żółta czy biała, byle torebka pasowała do Ciebie a o to nie jest łatwo. Za taką cenę, skórzana to jest okazja i warto ją łapać.
Idę po moją kolejną kawę lub 1szą herbatę.
Później poszukam nasion do wysiewu, do rozdania lub do kolejki i chyba na kiełki też gdzieś mam, to wiosenny i świąteczny stół upiększę nimi.
Smacznego i zdrowego dnia
Witam czwartkowo
Naszej serdecznej "lutowej gospodyni" przesyłam wiele życzliwych myśli i dziękuję za dbanie o ciepły, kawowy kącik
Dobrego, słonecznego dnia
Witam czwartkowo
Dziś pochmurnie i tylko patrzeć jak spadnie deszcz ,choć wczoraj o dziwo wytrzymało cały dzień. Hm, luty dobiegł końca,w tym roku o dzień dłuższy.
Alman dziękuję Ci za ten miesiąc. Było przytulnie ,smacznie i kawka gorąca zawsze czekała. Bardzo się cieszę, że jesteś znowu z nami i życzę Tobie dużo zdrówka, by wiosna przyniosła więcej siły i radości
Zatem do zobaczenia w Marcowej Kawiarence
Dobry czwartek
Ja też dziękuję Alman'ce za gościnę, poczęstunek i fajną, ciepłą domową Kawiarenkę. Jak zwykle napiekłaś i ugotowałaś wiele pyszności, jak mnie leniwiec opuści zaczynam od rogalików
Pochmurno dzisiaj, mokro ale ciepło.
Zaraz kolejną kawę parzę i zaczynam moje porządki domowe.
Rankiem przejrzałam szafy, trochę ciuchów oddaję, inne muszę kiedyś posortować by nie wyrzucić tych potrzebnych.
Czekam teraz na jajca, po troszkę odkładam na święta by odleżały swoje - łatwiej takie obierać ze skorupek.
Obiad chyba znowu improwizowany - może ruskie w waflu, wużetowe, tylko zmienię ciut by grube wafle nie pękały /posmaruję je serkiem kanapkowym, potem wyłożę farsz i zwinę w roladę/.
I tyle u mnie, nasiona przebrałam dla nas ciut odsypałam i opisałam, torebki oddaję. Kiełki w 3ch słojach moczę, później nastawię kolejne by mieć już więcej wiosny w kuchni czyli na talerzu
Udanego dnia drogie Kawiarenki
Witam. Kochane dziewczyny, dziękuję Wam za te podziękowania, ale szczerze mówiąc, nie zasłużyłam na nie. Wiem, jestem świadoma, że niestety już nie ma we mnie tej ikry, tej żyłki harcownika, nie potrafię już jakoś bawić towarzystwa. Ale jestem, trwam na posterunku i staram się rzetelnie wypełniać zadania, jak na bankowca przystała /bankowca dawnego, bo teraz to różnie z tym jest/.
Dziękuj ja Wam serdecznie za bywanie, za towarzystwo przy kawusi, za dobre słowa, które sobie nawzajem przekazywałyście. Ja tu trochę jak Wasza mama, ale dobrze mi z Wami.
Ja nie mam pomysłu dziś na obiad. Mam wprawdzie ser biały, ale pierogi planuję na jutro... i barszcz czerwony... Na mojej stołówce "pracowej", "bankowej" /tak, tak, obiadki były dla pracowników i członków rodzin po cenach przystępnych, teraz to chyba tylko w Sejmie takowe są/, więc w stołówce zawsze w piątki był barszcz czerwony, a na drugie ryba, takie sznycelki mielone rybne, no i pierogi ruski... 3 dania do wyboru. Dobrze miał wtedy lud pracujący.
A teraz trzeba samemu coś wymyślać... no to idę myśleć.
Raz jeszcze dziękuję za to, że jesteście.
Ile w Tobie ciepła...
Alman dzięki za lutowe gospodarzenie.
Tak nas mało, a ciągle się bujamy.
Ostatni dzień lutego, rok przestępca (tak mówił mój tata), koleżanki córka kończy dziś 6 lat, choć tak naprawdę 24, pozostałe bez urodzin.
Cieszę się na wolne w piątek.
Jakoś ciężko mi się wstaje rano w tym tygodniu.
I tak wstanę rano, ale bez budzika przynajmniej.
Z wczorajszego lata, było 26 w dzień, spadek do porannych 5 (teraz), zejdzie niżej jak słońce wzejdzie. I połowa tego co wczoraj w dzień.